Forum OSKKO - wątek
|
RomanG | 20-09-2003 18:33:20 [#301] |
---|
Grażka! Też mam takie spostrzeżenia po obejrzeniu programu.
Żenada i tyle :-)
Pani redaktor główną sprawę zrobiła z tego, że nauczyciele ponoć masowo zwracają się do uczniów "Ty baranie!", poniżają ich i stosują przemoc psychiczną.
Jakoś nie próbowała się zastanawiać nad tym, że dawniej "barany" i głąby" leciały w klasach o wiele częściej, a uczniom wtedy do głowy by nie przyszło, że tak można zachować się wobec nauczyciela.
................
Janusz, nie podzielam Twojego przekonania, że jedynymi rodzicami, z którymi szkoły mają obecnie kłopoty, są alkoholicy.
Alkoholicy byli zawsze, a szkoły jakoś sobie z nimi radziły. Pijacy jednak respekt jakiś przed szkołą czują.
Piszesz:
(...)wnerwiłbym się i zrobił piekielną awanturę w szkole, żeby mi takiego śmiecia nie wysyłali.
W Twoim wprawdzie przypadku wystarczy przeczytać niektóre tylko Twoje posty na tym forum, aby być spokojnym o linię wychowawczą, jaką przyjmujesz wobec dziecka. Takie jednak nastawienie do szkoły generalnie uważam za szkodliwe i niedopuszczalne. Szkoła powinna być traktowana także jako urząd państwowy, takie nastawienie rodziców muszą czuć dzieci - dla dobra publicznego.
Na innym forum nauczycielka pisze tak:
"A co powiecie na ojca, który popiera swojego syna za to, że ten skopał swoją koleżankę. Co powiedzieć takiemu panu? (wykształconemu, znanemu lekarzowi) Moje argumenty nie działały. On cały czas twierdzi, że skoro raz dostała, więcej się nie odważy "podskoczyć"? Czy ktoś mi może pomóc!?"
Temu panu też dajesz prawo zrobienia piekielnej awantury w szkole w odpowiedzi na pismo z czerwoną pieczątką? |
Janusz Pawłowski | 20-09-2003 19:54:02 [#302] |
---|
Temu panu nie czerwoną pieczątkę, ale kartkę bym dał. ;-)) No dobra - odpuszczam Ci na razie - walcz. ;-)) |
Gaba | 20-09-2003 20:44:39 [#303] |
---|
wróciłam właśnie z moją serdeczną koleżanką - napisano na nią skargę, stek bzdur, jak zapewnia, mówi - że ma dowody na manipulację raodziców.Wg mojej wiedzy jest to jedna z najlepszych nauczycielek tej specjalności.
Nie zajmuję stanowiska - nie wiem, jak było, nie pracujemy razem...
- poradziłam jej, że chyba pozstaje tylko sąd cywilny i oborna dobrego imienia, godności zawodowej przed sądem.
To, co usłyszałam - poznanie, opola, torunie... i psrawa nauzcycieli, którzy (mimo że tego żąda Roman) nie moga nic krytycznego o dziecku powiedzieć... jest chora.
Ktoś tu mówił o systemie... ja tweirdziłam, że system nie, on wprawdzie generuje, ale...
brak systemu jest systemem... czy więc jako nauczyciel muszę dochodzić swoich praw zawodowych i osobistych przed sąde? Czy seria procesów o zniesławienie przystopuje... |
RomanG | 20-09-2003 21:21:26 [#304] |
---|
Janusz :-) ;-)
....................
Gaba, jak wiesz, miałem podobnie.
Daj tej koleżance mojego maila, może wymienimy doświadczenia... ;-) |
Małgoś | 20-09-2003 21:42:27 [#305] |
---|
czytam, czytam i włosy stają mi dęba!!! skąd te pomysły o kontroli funkcji wychow. rodzica?! po co ? czyzby pomysłodawcy przewidując pogłębiający się niż demograficzny, szukali sposobu na utrzymanie liczby "podopiecznych"? nie uważam, że musimy najpierw wprowadzac rodziców w kwestie etyki, zasad, prawa, aby spokojnie realizować funkcje wychow. szkoły wobec ucznia najpierw (to podstawa) ustalmy sobie zasady i sposoby postępowania WSZYSTKICH w szkole - musi być jednoznacznie okreslone i jasne, że np. kopanie kolegi jest czynem nagannym, nieetycznym i karalnym i jesli takie zachowanie nastapi, to KAŻDY ma obowiązek reagować (nie wychowawca jedynie, nie dyrektor, nie n-l dyżurujący, ale woźna, sekretarka, przypadkowy n-l, koledzy i kolezanki z klasy) bo OBOWIĄZKIEM MORALNYM każdego cżłowieka jest przeciwdziałanie przemocy i każdemu innemu złu (precz z konformizmem!) i wcale nie uważam, że nalezy tworzyc drobiazgowe wykazy czynności nagannych i przypisywac im stosowne kary musi byc elastycznośc: malec z I klasy za kopnięcie może wysłuchac zdecydowanego NIE i oburzenia Pani, a potem przeprosić kopniętego; zadomowiony w szkole szóstoklasista powinien spotkac się z reakcją znacznie ostrzejszą - ale zawsze musi zabrzmiec to bezwzgledne NIE i jeśli jakiś rodzić wpadnie z awantura do szkoły to trzeba będzie to bezwzględne NIE ...jeszcze raz powtórzyć a tak na marginesie - może zorganizowac szkolenie-trening pt. Jak ujarzmiac wściekłego rodzica? - jesli kazdy przejdzie kilka takich scenek, a grupa pomoże mu znaleźć właściwe słowa i reakcje, to całe grono raz, że się ubawi, a dwa ...bardzo się wzmocni w stanowczym, łagodnym, bez lęku (czyli asertywnym) odpieraniu ataków rodziców kleską, jest tłumaczenie się rodzicowi z własnej interwencji wobec agresywnego dziecka - tlumaczenie się zwiększa bezczelność dyskutanta - jedynie niezachwiana pewność, że postąpilismy słusznie, bo zgodnie z prawem, moralnoscią i zasadami pomoże nam odnosić sukcesy wychowawcze (ale rzeczywiście trzeba postępować ..słusznie - stąd konieczna jest znajomość prawa) |
gordon | 20-09-2003 22:21:29 [#306] |
---|
Roman ostro licytuje, ale daje wiele do myślenia. Coś jednak w tym jest.
Janusz (dzięki za dobre słowo, choć mocno przesadzone) wątpi w skuteczność takich działań.
Zauważcie, że utrwala się taka kalka myślowa: Uczeń z dobrego domu - perswazja, uczeń z rodziny patologicznej - pismo z czerwoną pieczątką.
A dlaczego na mecenasa, ordynatora, czy naczelnika nie napuścić pomocy społecznej lub nie przeprowadzić wywiadu środowiskowego? Wyobrażacie to sobie? Możecie sobie wyobraźić co się będzie działo? Bo ja nie - pewnie brak mi wyobraźni. Może jednak, w tym szaleństwie jest metoda? |
Marek Pleśniar | 23-09-2003 11:08:13 [#308] |
---|
zobaczcie Jeśli jesteś dyrektorem szkoły, nie reaguj wedle zasady: "Może pan się nie nadaje do tego zawodu", w końcu zdecydowałeś się tego nauczyciela zatrudnić. Jeśli tak uważasz, ty także nie nadajesz się do pracy w szkole i kierowania nią. Twoim zadaniem jest sprawić, żeby nauczyciel sobie poradził lub musisz coś zrobić. Być może wystarczy podzielić klasę, przenieść agresywnych uczniów do innej klasy i tak "spacyfikować" ich. |
RomanG | 23-09-2003 13:44:48 [#309] |
---|
Jestem pod wrażeniem. Nareszcie dziennikarze zaczynają mówić ludzkim głosem.
Szkoła polska "po Toruniu" i szkoła polska "przed Toruniem" to chyba dwie różne szkoły, oczywiście co najmniej w sferze werbalnej. To zaczyna być coraz bardziej widoczne. |
RomanG | 23-09-2003 19:00:25 [#310] |
---|
"Trzeba głośno o tym mówić" http://www.wieczor.pl/
Trzeba kliknąć na "Magazyn" - pierwszy artykuł.
Naprawdę świadomość społeczna troszkę się zmieniła. |
RomanG | 25-09-2003 08:47:02 [#312] |
---|
Hehe :-)))))))) |
Karolina | 25-09-2003 18:07:21 [#313] |
---|
Dyskusja przycichła ale znalazłam dzis ciekawy artykuł w Tygodniku Powszechnym - to go wklejam. Nauczyciel-hultaj |
RomanG | 25-09-2003 18:39:00 [#314] |
---|
I mój ulubiony Jacek Podsiadło, poeta, felietonista, co piątek w "Nowej Trybunie Opolskiej", teraz też w "Tygodniku Powszechnym".
Dręczyłem panią Gienię |
Marek Pleśniar | 25-09-2003 19:21:39 [#315] |
---|
"daję sobie biurko przewrócic.." :-)))) :-)))) Tymczasem chór komentarzy potoruńskich jest dość monofoniczny: będziemy zaostrzać. Kontrolę nad uczniami. Szkolne rygory. Z wagarami aktywniej będziemy walczyć. Same genialne posunięcia! Tylko czekam, aż ktoś zaproponuje przywrócenie mundurków szkolnych, bo niebagatelny udział w sprawie toruńskiej miały, jeśli dobrze rozumiem dziennikarskie relacje, portki z obniżonym do kolan krokiem. Wnioski ze sprawy toruńskiej zostały wyciągnięte, wróg sam się sfilmował i zobaczyliśmy jego prawdziwe oblicze, wojna szkoły z uczniami zmierzać będzie teraz w stronę wojny totalnej. I vice versa; daję sobie biurko przewrócić, że tak będzie. |
Krystyna Za | 25-09-2003 19:51:26 [#316] |
---|
Miałam dzisiaj w Siedlcach konferencję na temat: "Etyka zawodu nauczyciela" przemawiał: biskup, wojewoda mazowiecki, kurator oświaty (mazowiecki) i inne osoby i stwierdziłam, że w takich konferencjach powinni uczestniczyc nauczyciele: młodzi i starzy |
RomanG | 01-10-2003 13:04:17 [#317] |
---|
mko, Współpraca Maciej Wilkowski Radio Blue FM 30-09-2003, ostatnia aktualizacja 30-09-2003 19:51
Troje uczniów, wyrzuconych z toruńskiej budowlanki za dręczenie anglisty, stara się o przyjęcie do Technikum Budowlanego w Bydgoszczy. Tymczasem prokuratura ogłosiła wczoraj zarzuty już trzeciej osobie
Jak ustaliliśmy, do Bydgoszczy chcą się przenieść uwiecznieni na kasecie:
Tomek - syn oficera toruńskiej komendy policji, na filmie wyjątkowo brutalny, jeszcze przed upublicznieniem nagrań nie wyrażał żadnej skruchy, opowiadał za to o nauczycielu, którego "przez cały rok jechali i prawie zajechali";
Damian - najlepszy uczeń w klasie, ma świadectwa z czerwonym paskiem, dręczył nauczyciela na równi z innymi;
Ewelina - wyrywa nauczycielowi dziennik, ociera się o niego erotycznie.
- To nie znaczy, że ci młodzi ludzie nie zasługują na jeszcze jedną szansę - mówi Tadeusz Nowak, dyrektor bydgoskiego ZSB. - Zasłużyli na skreślenie. Jednak moją szkołę stać na to, żeby wyciągnąć do nich dłoń.
Ostateczne decyzje zapadną w przyszłym tygodniu, ale już wiadomo, że prośby dwóch chłopaków będą rozpatrzone pozytywnie. Dziewczyna prawdopodobnie nie zostanie przyjęta. |
Marek z Rzeszowa | 01-10-2003 13:34:55 [#318] |
---|
Spodobał mi się taki fragment: Nienawiść, szlag by trafił - nienawiść i dusząca gardło wściekłość! Gówno mnie obchodzą twoje frustracje, mały żulu, twoje paskudne życie, chlejąca matka, problemy szkolne, brak drugiego śniadania i ojciec w kryminale. Kiedy o tobie myślę, dresiarzu z bloku, żałuję, że zlikwidowali karę śmierci. Niech cię wszyscy diabli! Wypowiadam ci wojnę, pieprzony oprychu spod bloku. Pochodzi z rewelacyjnego, moim zdaniem artykułu Jacka Hugo-Badera "Chłopcy z motylkami. Terroryzm dziecięcy" http://www1.gazeta.pl/wyborcza/1,34467,1691841.html Może już dość wychowania bez stresu, całego tego psychologicznego, pseudonaukowego bełkotu. Może już dość działań pozornych i obliczonych na zgarnięcie jak największej kasy z grantów, szkoleń, wydawnictw. Może już dość tych wszystkich niebieskich i innych kolorowych cwaniaków przejmujących lwią część niemałych przecież pieniędzy, przeznaczonych na walkę z patologią. Marek |
Małgoś | 01-10-2003 13:49:21 [#319] |
---|
Marku z Rz. no cóż, jesli akutrat ten fragment tak bardzo przypadł Ci do gustu, to nic dziwnego, że solą w oku są Ci niebieskie linie, szkolenia, walka z patologią, a psychologię uważasz za pseudonaukę
...gdyby do twojej wypowiedzi dołozyc pare wulgaryzmów i wykrzykników, to byłoby podobnie jak w Twoim czerwonym cytacie:
"...Gówno mnie obchodzą twoje frustracje..." |
majra | 01-10-2003 14:00:18 [#320] |
---|
Brawo Marek - tak jak ty uważam, że dawniej chociaż było mniej tych śmiesznych szkoleń i papierków rodem z UFO to było bezpieczniej i zdrowo. Zdrowo to znaczy nauczyciel to był nauczyciel, a ucze4ń to uczeń i ta bariera tworzyla to bezpieczeństwo. Wcale nie lepiej jest mnie i mojemu dziecku gdy dostało status podmiotu.
Ale sobie pogadamy - i jak zwykle co z tego. |
Marek z Rzeszowa | 01-10-2003 14:08:25 [#321] |
---|
No cóż, jeśli iść Twoim tokiem rozumowania... Na szczęście moje frustracje nie kończą się na rozbojach, wymuszaniu, kradzieżach, maltretowniu nauczycieli itp... Więc to że jestem takim, kurczę, frustratem i to, że Cię to "g." obchodzi ani mnie, ani Tobie, na szczęście nie zaszkodzi. A frustracje Twoich "niewinnych Jasiów", niestety, kończą się czasem tak jak w szkole w Toruniu a czasem jeszcze gorzej. Polecam cytowany artykuł. ;-)) Marek ps. Jeszcze jedno. Ilość szkoleń, kolorowych telefonów, pseudonaukowców zajmujących się walką z patologiami rośnie odwrotnie proporcjonalnie do ich skuteczności. Może warto się jednak nad tym zastanowić? |
Marek z Rzeszowa | 01-10-2003 14:09:47 [#322] |
---|
Oczywiście moja odpowiedź była do Małgosi. Nie odświezyłem. Marek |
Marek Pleśniar | 01-10-2003 14:20:48 [#323] |
---|
typowo polska rozmowa, wybaczcie;-) Każde o czym innym i nie chce zauwazyć o czym. Nalezy surowo karać przestepców i tępić żulię z blokowisk. To w niczym nie kłoci się z pochylaniem nad nieszczęściami młodych łobuzów. Ale to inna para kaloszy. 1. Jeśli młodociany pobije, okradnie nalezy go ukarać. 2. A jednoczesnie tworzyć warunki dla młodziezy - by miała gdzie i czym się zając. Gdzie i co zjeść, w co i z kim się pobawić, pouczyć, zaciekawić czymś. 3. I uczyć. A do tego jest potrzebna dobra szkoła. I może to na nią wydać owe kolorowe pieniądze z opowieści Marka i Małgoś. Ale w momencie wymierzania kary nie wyobrażam sobie jednoczesnego głaskania po główce. I jak mnie napadnie łobuz w mojej uliczce to nie będę miał w oczach jego nieszcześliwego dzieciństwa tylko raczej strach i owiniętą wokół garści smycz od mojego psa z metalowymi szeklami na końcach. Bo jakoś mi najpierw bardziej miłe moje zdrowie i moje samopoczucie. I nie ja zacząłem. :-) |
grażka | 01-10-2003 15:55:57 [#324] |
---|
Polecam najpierw lekturę artykułu. Bo słowa cytowane przez Marka, będące zajawką tekstu na okładce gazety, autor napisał bezpośrednio po kolejnym "skrojeniu" mu syna. Pisze o tym, a ja w tym kontekście rozumiem jego emocje. Artykuł zwraca jednak uwagę na problemy żuli spod bloku. |
RomanG | 01-10-2003 15:59:31 [#325] |
---|
Wybaczcie, rozpiszę się, a i żółci trochę uleję Ojciec dyrektor jest mistrzem w godzeniu przeciwnych stanowisk w dyskusji :-))
Mnie zaintrygowało troszkę więcej fragmentów w cytowanym artykule.
"- Jak może być dobrym człowiekiem ktoś, kto nigdy w życiu nie dostał prezentu? - zastanawiam się głośno. - Zapytałem 99 młodych bandytów, jaki prezent ostatnio dostali od rodziców i kiedy to było. 13 odpowiedziało, że nigdy nie dostali. 14-letni chłopiec napisał drukowanymi literami i z wykrzyknikiem: "W ŻYCIU NIE DOSTAŁEM PREZENTU OD RODZICÓW!". Mieszkał z nimi. 31 młodych ludzi odpowiedziało, że nie pamiętają, a 17 nie chciało odpowiedzieć na to pytanie. Tylko 37 z nich, a więc nieco ponad jedna trzecia, pamiętało ostatni prezent: paczkę żywnościową do więzienia, dezodorant na Wigilię w 2001 roku, "od babci całusa i życzenia na pierwszą komunię". 23-letni recydywista z Mielęcina przypomniał sobie, że kiedy był mały, dostał od rodziców chomika."
Kiedy dom rodzinny nie daje dzieciom ciepła, dobra szkoła może w pewnym stopniu uczniowi to zrekompensować.
"Zapytałem w ankiecie, jak rodzice ich karali. Zaskoczyło mnie, że co trzeci chłopak nigdy nie był karany. Dzieckiem, które nigdy nie zasłużyło na karę, nikt się chyba nie interesuje. 22 wychowywano biciem: "wszyscy bili", "biciem i jeszcze raz biciem", "normalnie ręką, paskiem albo jakimś kablem". Zaledwie co piąty młody bandyta umiał wymienić jakąś inną karę. Dzieciaki z Gimnazjum nr 23, które padły ofiarą rozbojów, w odpowiedzi na to samo pytanie opisały potężny wachlarz rodzicielskich kar, od tłumaczenia, krzyku, gadania, obrażania się i sprzątania swojego pokoju począwszy. Najbardziej rozpowszechnione są szlabany. Dwie trzecie dzieciaków przywoływanych jest do porządku szlabanem na wyjścia, na telewizję, komórkę i najmodniejszym, na komputer - "zabierają mi kabel do kompa". Tylko jeden chłopiec z tej 33-osobowej grupy jest bity."
Ani autorytarnie, ani tym bardziej bez żadnych skutecznie dolegliwych dla ucznia kar i konsekwencji. To niezmiernie ważne według mnie wskazówki dla szkół.
"Po tygodniu znałem całą mapę przestępczą mojego osiedla. Mieszkańcy znają fragmenty tej mapy, a ja to poskładałem. To wiedza operacyjna, którą, jak sądzę, ma także policja, tylko nie robi z niej pożytku."
Na policję i sądy nie ma co liczyć i wszyscy to doskonale wiemy. Wychowanie - to działanie na etapie PRZEDpolicyjnym. Między innymi, dlatego, że:
"Energia tego systemu, a szczególnie policji, nakierowana jest niemal w całości na poważne przestępstwa - gwałty, morderstwa, rabunki. Terroryzm dziecięcy jest ignorowany."
Dla policji i dla sądu uczniowskie przewinienia, które w szkole rozpatrujemy jako wysoce szkodliwe wychowawczo, są niewartymi uwagi drobnostkami.
Dlatego zła jest dzisiaj tendencja zawężonego wykładania wychowawczych uprawnień nauczyciela i zmuszanie go do korzystania z pomocy policji i sądu przy byle błahostce, jak na przykład przeszukanie torby w celu odebrania alkoholu.
Nauczyciel odbiera, wyciąga wychowawcze konsekwencje, w oczach dziecka reakcja jest nieuchronna, natychmiastowa i miejmy nadzieję odpowiednio surowa. Proszenie o pomoc policji powoduje, że pod znakiem zapytania staje przede wszystkim nieuchronność (wielu nauczycieli wolo przymknąć oko, zamiast się użerać, wypełniając czterostronicowy protokół, a i potem policja lekceważy takie zgłoszenia, często prywatnie śmiejąc się jeszcze z nauczycieli, którzy wzywają ich do takich głupot - wiem, mam szwagra policjanta), o szybkości kary i jej surowości można też tylko pomarzyć.
Dzwoniłem niedawno do rzecznika prawa ucznia w kuratorium w X. Bardzo miła pani, ale jej jedyną receptą na chamstwo w szkołach jest "szersze wykorzystywanie przez nauczycieli zapisów prawa karnego". Paranoja! Szkoła ma działać, ZANIM prawo karne zostanie naruszone, na tym polega wychowanie, do diabła!
Dzwoniłem niedawno do pewnej (prywatnie też przemiłej) pani dyrektor, pod której szkołą (gimnazjum!) uczniowie oficjalnie palą papierosy, a nauczyciele specjalnie chodzą opłotkami, aby tego nie widzieć, bo reakcje mijają się z celem - brak wsparcia dyrekcji. Pani dyrektor (oficjalnie co ma powiedzieć?) mówi:
- Oczywiście reagujemy, sama nieraz wzywałam straż miejską.
Do gimnazjalistów straż miejską!!! A po co pani, pani dyrektor, straż miejska do pomocy??! Szkoła i nauczyciel ma wobec ucznia wystarczające uprawnienia, nie musi bezradnie majtać nogami, jak żuk przewrócony na plecy i czekać, aż straż miejska pomoże jej się odwrócić.
..................................
W tym kontekście osłupiały czytam "Arkusz diagnostyczny", który dostałem dziś w przedszkolu mojego dziecka.
- Pani Romanie, będziemy mieć wizytację, dostaliśmy TO, mamy jak najszybciej wdrożyć i pod tym kątem będziemy kontrolowani. Niech pan pomoże zrobić jakiś kącik dla rodziców na temat praw dziecka.
"Przestrzeganie praw dziecka oraz upowzechnianie wiedzy o tych prawach"
1. ...
2. ...
3. Wymień podstawowe prawa dziecka zawarte w statucie.
4. Czy dzieci znają swoje prawa? TAK NIE
5. Czy przestrzegane są w przedszkolu prawa dziecka? TAK NIE
6. ...
7. Podaj sposoby współpracy z rodzicami w zakresie przestrzegania praw dziecka.
8. ...
9. Określ sposoby przybliżania dzieciom przestrzegania praw dzieci w przedszkolu.
10. ...
11. ...
12. ...
Mówimy o 3-6 latkach, o dzieciach, które dopiero poznają (w zarysach) normy rządzące życiem społecznym, które są w wieku, kiedy to najważniejsze jest wykształcenie u nich szacunku dla osób dorosłych (właściwie jak nie teraz, to już nigdy), o dzieciach, których praw trzeba po prostu troskliwie przestrzegać, ale nie mówić im o nich, bo nie są w stanie zrozumieć tego w odpowiedni sposób. Łatwo o wyrobienie w nich przekonania, że mają SAME prawa, że są pępkiem świata, co to ma prawa, a dorosły to ktoś, kto ma obowiązek koło pępka skakać i przestrzegać niezbywalnych jego praw, bo jak nie, to przyjedzie jakiś ważna pani i postawi panią dyrektor przedszkola do kąta w urzędzie pracy.
Moje pytanie-żądanie minimum: Gdzie jest analogiczny "Arkusz diagnostyczny" badający upowszechnianie wiedzy o obowiązkach dziecka - w domu, u babci, w przedszkolu?
Moje ojcowskie żądanie maksimum:
Odczepcie się od mojego czterolatka, panie i panowie obrońcy praw!!!
Z przedszkola, do jakiego go posłałem, jestem niezmiernie zadowolony, wystarczy mi spojrzeć, jak zaplakany potrafi natychmiast się rozchmurzyć na widok swojej pani, którą zna przecież od bardzo niedawna. Chcę, żeby ta pani miała czas przytulać go, zamiast produkować papierowe sprawozdania, zamiast zastanawiać się: Czy nie jestem czasem wielbłądem?
Wczoraj złapałem na paleniu kilkoro uczniów liceum, które mam naprzeciwko bloku. Wylegitymowałem, telefonowałem wieczorem do rodziców (bo do szkoły - szkoda czasu). Co usłyszałem od matki jednej z dziewcząt, bardzo dobrej uczennicy zresztą? Że wraca do domu w nocy, przebywa w podejrzanym towarzystwie, a matka jest bezradna. Córce zdarzyło się już parę razy podnieść na nią rękę, STRASZY JĄ TEŻ PRAWAMI DZIECKA.
Pytam, gdzie córeczka tak została nauczona? Kto kładł jej do głowy przez wiele lat nauki, jakie to ona ma niezbywalne PRAWA, zapominając o obowiązkach?! Kto po trosze przynajmniej zepsuł tę dziewczynę? Szkoła!
Zatem wszystkim oświatowym rzecznikom i obrońcom praw, prowadzącym w szkołach - i już, o zgrozo!, w przedszkolach - moich dzieci jednostronne bardzo zajęcia, mówię:
PRECZ ze szkoły mojego dziecka, PRECZ z mojego domu!!! |
Małgoś | 01-10-2003 19:27:00 [#326] |
---|
Markowi z Rz i innym kpiącym z niebieskich linii polecam artykuł z ostatniej Polityki pt. "Krzyk zza ściany" ...i to wszystko, co chciałam rzec w kwestii walki z przemocą "po polsku" i "po belfersku" ...i smutno i gorzko... łeeee |
Marek z Rzeszowa | 01-10-2003 20:25:57 [#327] |
---|
Na temat niebieskich powiedziano na tym Forum i wcześniej na forum Eduseeka wiele. Poczytaj Małgosiu tu: http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=243 Moje zdanie na ich temat pozostało bez zmian. Nawet gdy wyrzucali mnie ze swojej listy dyskusyjnej za zadawanie trudnych pytań zostali sobą. Pewnie jestem bardzo złym człowiekiem, pedagogiem i dyrektorem. Na pewno jeśli stosować miarkę Małgosi. Nie dość, że nie trawię niebieskich, to na dodatek nie uznaję pseudopsychologicznej nowomowy i pseudopsychologicznych działań. Tych wszystkich warsztatów, szkoleń, treningów i ewaluacji. Jestem zwolennikiem zdecydowanego postępowania z młodzieżą. Uważam, że większość organizacji pozarządowych w naszym kraju powstało albo by trealizować cele polityczne (różne przybudówki partii politycznych) albo by realizować cele firm finansujących ich działąlność (np. jakiś Polski Związek Stomatologów - reklamujący kolejną rewelacyjną pastę do zębów) albo by dać zarobić zarządowi i wąskiemu kręgowi wtajemniczonych (wszelakie kolorowe linie, orkiestry itp...). OCZYWIŚCIE od czasu do czasu te organizacje zrobią coś spektakularnie pożytecznego. Czasami nawet bardzo wiele. Tylko czy to od razu oznacza czystość i szlachetność? Z pewnością wolontariusze umiejscowieni na samym dole tak pracują. Ale z reguły tylko oni. I mówię to jako facet, który zakładał (dla idei) szereg organizacji pozarządowych (o szerokim wahlarzu działalności: od pomocy społecznej przez pomoc psychologiczną do zwalczania bezrobocia). Mówię to jako nauczyciel, którego dzieci się nie boją i raczej lubią. Mówię to w końcu jako brat psychologa i mąż pedagoga. I na koniec Małgosiu jedna uwaga. Ja nie kpię z niebieskich. Ja się ich boję. Tyle zła mogą jeszcze wyrządzić... Marek |
RomanG | 29-07-2004 11:06:20 [#328] |
---|
"Praca nad własnym sumieniem" s. M. Urszula Kłusek SAC Wykład wygłoszony 1 lipca 2004 r. podczas III Ogólnopolskiego Sympozjum Nauczycieli na Jasnej Górze: Eskalacja agresji, której doświadcza nie tylko nauczyciel, ale każdy człowiek idący ulicą, zmusza do szukania coraz bardziej wnikliwych odpowiedzi na pytanie, co jest tego przyczyną i co można i należy czynić, aby przemoc była zwyciężana mocą. Co jeszcze, poza ogólnie wymienianymi przyczynami sprawia, że w dziecku wrze złość, że nie potrafi ono opanować odruchów agresji? Odpowiedzi należałoby szukać na dwóch zdawałoby się odmiennych, a przecież współbrzmiących z sobą płaszczyznach. Zapomniany i postrzegany jako przeżytek, czy narzędzie ucisku wobec dziecka, które "ma swoje prawa", system kar i nagród, nie dopuszcza do zrodzenia się w dziecku uczucia nudy, która przybierając różne formy i stopnie nasilenia, staje się, jak to mówił ks. Tischner "inną formą rozpaczy". Czym owocował w dziecku zdrowo rozumiany i praktykowany system kar i nagród? Przynosił poczucie bezpieczeństwa, możliwość wykazania się, budził moce twórcze i sprawiał, że dziecko czuło się nie tylko potrzebne, ale wartościowo potrzebne. Nieletni pacjenci ośrodka leczenia narkomanów, gdzie panuje jasno określony i niezwykle wymagający system kar i nagród, mówili nie raz, że dlatego właśnie, iż wszystko jest określone, nazwane i ukierunkowane, czują się bezpiecznie, że po wiele razy na dzień mogą mieć satysfakcję płynącą z faktu, że coś udało im się zrobić, że są przestrzenie w ich życiu, w których, jak to określali, są świetni, nie do pokonania, że znają smak zwycięstwa nad własnymi słabościami i ograniczeniami. Mogli też nie raz doświadczyć wdzięczności i podziwu innych, a dziecko czy młody człowiek musi doświadczyć tego, że jest podziwiany, ale nie za byle co, nie jak się to teraz mówi młodzieży: jesteście cudowni, bo jesteście, ale jesteś wspaniały, bo stać cię na wierność, na szczerość, na prawdziwą odwagę, a nie brawurę, na uczciwość, na pracowitość, bo sukces, który osiągnąłeś, nie jest robaczywym owocem twojego cwaniactwa, ale czystym owocem wysiłku i zmagania się z tym, co w tobie leniwe, nijakie, niskie, żadne. Bez takich doświadczeń duszę i umysł dziecka łatwo opanowuje nuda. Znudzony człowiek wszystko, także samego siebie postrzega i doświadcza jako nijakość, szarzyznę, przeciętność, coś co jest wstrętnie wlokące się, nieprzydatne, pospolite i absolutnie nie do przyjęcia, a już na pewno nie do podziwiania ani pokochania. Czego nie można kochać, wobec tego człowiek staje się albo obojętny, albo nienawidzący. I może dlatego młodzi znudzeni balansują między depresją a agresją. Agresja jest wtedy formą bezsilnej wściekłości i buntu wobec tego, czego kochać się nie da, a więc także wobec siebie i tego wszystkiego, co rodzi nudę. Stąd tez płynie agresja wobec tych, którzy w oczach znudzonego dziecka są jej (nie zawsze uświadomioną przez dziecko) przyczyną. Balansowanie na bolesnej linii miedzy depresją a agresją rodzi jeszcze większą niechęć do wszystkiego i ...wściekłość. Chwile wściekłości wyładowywanej na zewnątrz, bez względu na formę, jaką przybierają, dają na chwile złudne poczucie wyższości, panowania nad sobą, nad innymi, nad światem. Wtedy taki znudzony-agresywny czuje się kimś, wydaje mu się, że budzi podziw, bo nie potrafi go odróżnić od lęku, który wzbudza. Ta domniemana złudna wielkość ma jednak wartość banki mydlanej, bo zawsze znajdzie się ktoś bardziej agresywny, bo nuda nie przestaje ssać w duszy, a poczucia bycia kimś bezwartościowym i niekochanym nie da się oszukać cudzym lękiem. Co więc czynić, aby moc zwyciężyła tę bezsilną wściekłość? Wrócić do tego, co niegdyś było niemal naturalnie wpisane w proces wychowania, a co w tak zwanej nowoczesnej pedagogice jest uznawane za delikatnie mówiąc wstydliwe. Wrócić do jasno określonego i konsekwentnie przestrzeganego systemu kar i nagród. Zdrowo pojęte zasługiwanie na... umożliwia wdrażanie w życie i przyjmowanie za swoje jasno określonego systemu wartości. Mobilizuje do pracy nad sobą i pracy w ogóle. Właśnie praca nad sobą, a szczególnie nad własnym sumieniem jest tym, co koniecznie trzeba przywrócić w wychowaniu, aby dać dziecku możliwość sięgnięcia do źródeł mocy.(...) Trzeba wrócić do przywrócenia etosu pracy. W pracę, aby przyniosła ona spodziewany efekt, musi być włożony wysiłek, mozolny trud, skupienie sił i uwagi na tym, nad czym pracuję. Praca uwieńczona powodzeniem, osiągnięciem celu, spodziewanym efektem, daje poczucie radości, własnej wartości i potrzebności. Tak pojęta praca jest jak lekarstwo na to, co złudnie propaguje postmodernistyczna wizja życia, że wszystko musi być lekkie, łatwe i przyjemne, a jak coś jest trudne i bolesne, to „Apap i po bólu”. Bez pracy życie staje się tak lekkie, że ...nie do zniesienia. Aby pracować naprawdę, konieczna jest asceza. Bez niej nie ma zwycięstwa, nie ma sprawdzenia siebie, nie ma odwagi. Jest za to brawura i wariackie popisywanie się siłą mięśni lub wulgarnym słowem. Asceza wpleciona w zabawę, w możliwość zdobywania stopni, sprawności, w twórczą pracę, choćby koła teatralnego czy tanecznego nie odstrasza, dzieje się niemal automatycznie i potrafi wykrzesać z człowieka jego wewnętrzne moce, które mają wiele wspólnego z twórczością, a nic z agresją czy przemocą. Trzeba też przywracać słowom ich właściwe znaczenie i uczyć tego naszych wychowanków. Obudzenie w kimś umysłu, nie tylko tego, który wychwytuje fragmenty wiedzy (a tak dzieje się w obecnym systemie edukacyjnym), ale szeroko otwartego umysłu, który pyta o najgłębszy sens i znaczenie świata, ludzi i siebie, który pyta o to, co jedyne i niepodważalne, co wieczne i nieprzemijające, tworzy człowieka, któremu obce będzie uczucie nudy i nijakości życia. To tylko niektóre drogi, na których można podprowadzić dziecko (i samego siebie) do Źródła Mocy. Moc nie bierze się z nas, ale też bez naszego wysiłku nie będzie nam dana, bo jak każdy dar, jest ona darem i zadaniem jednocześnie. |
Maryśka2 | 29-07-2004 11:40:55 [#329] |
---|
Trzeba wrócić do przywrócenia etosu pracy. W pracę, aby przyniosła ona spodziewany efekt, musi być włożony wysiłek, mozolny trud, skupienie sił i uwagi na tym, nad czym pracuję. Praca uwieńczona powodzeniem, osiągnięciem celu, spodziewanym efektem, daje poczucie radości, własnej wartości i potrzebności. Tak pojęta praca jest jak lekarstwo na to, co złudnie propaguje postmodernistyczna wizja życia, że wszystko musi być lekkie, łatwe i przyjemne, a jak coś jest trudne i bolesne, to „Apap i po bólu”. Bez pracy życie staje się tak lekkie, że ...nie do zniesienia. Szalenie ważkie słowa... i jakoś kojarzy mi sie to z II częścią "Dziadów"... Aniołki, a więc dziatwa kochana mówią: "Lecz choć wszystkiego dostatek, Dręczy nas nuda i trwoga. Ach, mamo, dla twoich dziatek Zamknięta do nieba droga!... ...Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według Bożego rozkazu: Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie." To tylko... a może aż słowa poety i trudno nie przyznać racji. |
Małgoś | 29-07-2004 11:43:06 [#331] |
---|
;-) a juz było tak miło ;-) słoneczko, wiaterek, weekend za pasem, dzieci daleko, szkoła pusciutka troszkę stęskniona własnie sobie kawkę pachnąca zrobiłam... a tu łup dup - ponura rzeczywstość: przemoc, kary, wrząca złość :-( |
beera | 29-07-2004 11:46:18 [#332] |
---|
matko co jest grane? Aby pracować naprawdę, konieczna jest asceza ascezy nie znosę- wolę już nie pracowac ;-)) |
beera | 29-07-2004 11:47:15 [#333] |
---|
małgoś :-)) uff bo poczułam się samotna :-))) |
Gaba | 29-07-2004 11:48:14 [#334] |
---|
a od czego? bo biedy to się nie boję, atego durgiego to szkoda, w tym wieku... O Święta Scholastyko, za to mnie to dotyko? |
Małgoś | 29-07-2004 11:51:04 [#335] |
---|
Trzeba wrócić do przywrócenia etosu pracy. W pracę, aby przyniosła ona spodziewany efekt, musi być włożony wysiłek, mozolny trud, skupienie sił i uwagi na tym, nad czym pracuję. Praca uwieńczona powodzeniem, osiągnięciem celu, spodziewanym efektem, daje poczucie radości, własnej wartości i potrzebności. a ja dodałabym jeszcze wiele innych "trzeba": trzeba być mądrym trzeba być uczciwym trzeba być dobrym Moge nawet uszyć kilka transparentów i zrobic sobie tatuaz na czole... i co z tego ...nic Bo nie ma już etosu pracy :-( Bo jakoś tak się dzieje, że cięzka praca nie jest warunkiem wystarczającym do osiągania sukcesów - i żadne "trzeba" tego nie zmieni Uczymy się, modyfikujemy sowje zachowania doświadczając sukcesów i porażek. te zachowania, które przynoszą sukces się utrwalają, a te odpowiedzialne za porażki ...zanikają a cięzka praca przynosi stres, ból pleców, zmęczenie i frustracje - więc zanika jej etos Stworzylismy świat, w którym idol, aktor, piosenkarz itd. za kilka sekund reklamy piwa, perfum , butów zarabia tyle co setka naukowców przez rok - więc jak ma się do tego "trzeba przywrócic etos pracy"? nijak :-( |
RomanG | 29-07-2004 11:51:42 [#336] |
---|
Marku! Nie dziwi "Żródło Mocy", jeżeli autorką jest siostra zakonna. Myślę, że nie retoryka najważniejsza. Jeżeli komuś nie odpowiada, może ją odgarnąć i sięgnąć do sedna. |
Marek Pleśniar | 29-07-2004 12:24:48 [#337] |
---|
google mnie dziwi:-) znalazłem z tym sformułowaniem kilkanaście stron o czarach, kilka o buddyźmie i reszta po równo: o Gwiezdnych Wojnach oraz energetyce Niech Moc będzie z siostrą Urszulą;-) |
RomanG | 29-07-2004 12:30:17 [#338] |
---|
:-))) |
RomanG | 29-07-2004 12:33:01 [#339] |
---|
aha Hasłem Sympozjum było: "Aby Moc rozbrajajała przemoc" - stąd to odwołanie do Mocy pewnie. W googlach zaś rozmaitości są. |
Adaa | 30-07-2004 20:48:43 [#341] |
---|
mocą w przemoc..asceza...balansowanie miedzy depresją a agresją...system kar i nagród, nie dopuszcza do zrodzenia się w dziecku uczucia nudy...itd.
czytam to i czytam... Poglady takie, będące przeżutymi przez zycie kompromisami zawieraja w sobie zbyt dużą dozę rezygnacji, leku i egoizmu.To ma trafic do dzieci i młodziezy, która bardzo często jest wrażliwa i radykalna? Nie zawsze za buntowniczą ich postawą kryje się egoizm, krnabrność, pustka . To po prostu rozwojowe potrzeby psychiki dziecka sprawiają,że w wieku dorastania staje ono w opozycji niemal do wszystkiego co zastanie. Bez przejścia tej fazy rozwój dziecka nie będzie pełny. Kiedy nastepuje trwała demoralizacja? Kiedy taki zbuntowany młody człowiek nie ma z kim porozmawiać bo jego „wychowawcy” nastawieni są tylko i wyłacznie na karanie. Czego nie można kochać, wobec tego człowiek staje się albo obojętny, albo nienawidzący. Niemozliwe? A lubić już nie można?:-) Za duzo tego czarnego lub białego...wskazuje to na nieznajomośc praktyki, która pozwala dostrzec wiecej pośrednich rozwiązań. | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|