Forum OSKKO - wątek

TEMAT: TVN dziś o 19.45
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ][ 6 ][ 7 ]
RomanG16-09-2003 09:04:49   [#251]

Małgoś

Mnie się ten fragment Twojego statutu bardzo podoba!

Ale nadal nie podzielam zdania prawników z Twojego KO, że statut szkoły musi być precyzyjny jak Kodeks karny. Ostatecznie to Sąd uznaje,  co "wzbudza odrazę" i jaki czyn ucznia "wyrządza krzywdę" - jemu lub innym. dpouszcza się przy tym dowody z zeznań świadków, a w razie potrzeby - powołuje biegłych psychologów lub pedagogów.

W statucie masz:
4) Za zachowania szczególnie szkodliwe i zagrażające społeczności szkolnej uważa się czyny objęte odpowiedzialnością karną takie jak:
...........
.......... itd.

Nie masz morderstwa. Czy to znaczy, że nie uważacie go za czyn szczególnie szkodliwy? Rozumiem przy tym, że za czyny szczególnie szkodliwe bądź niebezpieczne można nadać decyzji o skreśleniu rygor natychmiastowej wykonalności, czy tak?
Czy wobec tego względem ucznia, który zabije nauczyciela lub innego ucznia zastosujesz ten rygor czy też nie? A jak zastosujesz, to wygra on odwołanie, dowodząc, że statut waszej szkoły nie uznaje tego czynu za szczególnie niebezpieczny?

Reasumując, nie uważam, aby w statutach należało w nieskończoność precyzować powszechnie zrozumiałe pojęcia.
RomanG16-09-2003 10:26:47   [#252]

"To wybryk nie dręczenie nauczycielki"

Sylwester Koral 15-09-2003, ostatnia aktualizacja 15-09-2003 22:13

Był kosz kwiatów i przeprosiny. Uczniowie obiecali, że się poprawią, a dyrekcja zajście puści w niepamięć


To efekty poniedziałkowego spotkania rodziców, uczniów oraz pedagogów z Zespołu Szkół Ekonomicznych w Opolu. Przypomnijmy, że w środę klasa I a wyżywała się na początkującej nauczycielce: młodzież niewybrednie komentowała jej wygląd, przeklinała, chodziła po klasie, jadła, nie zwracając uwagi na upomnienia, zabierała dziennik. Nauczycielka poinformowała dyrektor. Ta odebrała natychmiast uczniom przywileje i zorganizowała spotkanie. Dziennikarzy nie wpuszczono.

- Do tej pory rodzice nie mieli możliwości wypowiedzenia się i byli zaskoczeni porównaniem zachowania uch dzieci do sprawy toruńskiej - powiedziała po niemal dwóch godzinach rozmów Halina Bilik, dyrektorka szkoły. - Wszyscy doszliśmy do wniosku, że to jednorazowy wybryk. Młodzież wyraziła skruchę i przeprosiła.

Rodzice i dyrektor postanowili, że będą ze sobą w ścisłym kontakcie i w razie jakichkolwiek zajść od razu zareagują. Zabrane na cały semestr przywileje (uczniowie nie zwalniać się z odpowiedzi, nie mogą przychodzić nieprzygotowani) zostały podtrzymane.

- Rodzice bronili dzieci, ale my też nie przekreślamy uczniów - dodała Elżbieta Turczyńska, szkolny pedagog. - Myślę, że zawarliśmy kompromis.

Niemal nikt z rodziców nie chciał komentować spotkania. - To media zrobiły najwięcej szkody. Wina jest po waszej stronie - mówiła jedna z matek. - Niech dziennikarze na drugi raz się zastanowią, nim coś napiszą.

Jeden z wyrostków wymownie wyciągnął w stronę dziennikarzy środkowy palec i schował się za matką.

Niemal na samym końcu wyszła poszkodowana chemiczka Anna Halikowska. Na widok kilkunastu reporterów uśmiechnęła się. W ręku trzymała kosz herbacianych róż. - Uczniowie mnie przeprosili, jestem zadowolona i zmęczona.
Małgoś16-09-2003 11:10:08   [#253]

Romanie!?!?! ;-)

czyzbyś podejrzewał mnie o sympatię wobec zabójców?
;-)
przecież jest:

b) działanie przeciwko życiu i zdrowiu człowieka polegające na: pozbawieniu życia, doprowadzenia kogoś do targnięcia się na własne życie, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu lub rozstroju zdrowia, udziale w bójce lub pobiciu, narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia (podstawa prawna art. 148, 151, 156, 157, 158, 159, 160 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny Dz. U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),
RomanG16-09-2003 11:16:18   [#254]

Do diabła!

Nie zauważyłem i dałem ciała :-)
Zwracam honor i odszczekuję.

Hau, hau!!

:-))
Małgoś16-09-2003 11:37:45   [#255]

Piotr

UoSO
art.39 ustr.2
i nie pytaj mnie, prosze,  skąd wiadomo, że termin "na drodze decyzji" w takim akcie prawnym jak ustawa w Polsce oznacza decyzję administracyjną
Karolina16-09-2003 17:11:23   [#256]

oliwa do ognia;)

Drań w ławce
Marek Pleśniar16-09-2003 17:39:36   [#257]

podpisuję się obiema łapami

Tutaj zastosowałbym politykę zera tolerancji dla agresji - radzi Muszyński. - Natomiast zalecałbym zdecydowany nacisk na początkowe klasy. Niestety, zaniedbujemy je. W polskiej podstawówce przez pierwsze trzy lata dzieci mają 15 godzin lekcyjnych tygodniowo. Gdzie czas na stworzenie więzi ucznia z nauczycielem lub działania wychowawcze? Szkoła stała się jedynie miejscem odbębnienia lekcji, zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli. Nie zajmujemy się organizowaniem życia dzieciom w żadnym stopniu! A przecież moglibyśmy choć trochę skorygować ich negatywne doświadczenia z domów i środowisk rówieśniczych. By to zrobić, należy zwiększyć pensum. Obecnie wynosi ono 18 godzin, gdy w Niemczech aż 26. W Australii nauczyciel musi być w szkole od godz. 9 do 15, bez względu na to, czy ma lekcje, czy nie.

Zanim krytyka

(przypominam że tu to my raczej uradzimy co powinna robić szkoła a nie wszyscy ludzie na planecie)

Małgoś16-09-2003 18:22:56   [#258]

Karolina :-)))

świetny artykuł!

kopiuję go "na potrzeby" szkoły :-)

Marek Pleśniar16-09-2003 19:05:21   [#259]

to też? ;-)

należy zwiększyć pensum.
Iwona116-09-2003 21:56:49   [#260]

co to znaczy

(u nas w kraju), że uczeń został zawieszony?

Nie słyszałam o takiej formie kary w Polsce, a wszyscy oniej mówią

AnJa16-09-2003 22:00:56   [#261]
Bo to nie jest kara. Tak jak karą nie jest areszt - to pewien środek o charakterze zapobiegawczym, stosowany do wyjaśnienia sprawy.
RomanG16-09-2003 22:04:44   [#262]

AnJa!

Podoba mi się Twoja argumentacja.  :-))
Iwona116-09-2003 22:11:32   [#263]

niech

będzie środek zapobiegawczy, ajak sie go zastosuje do nieletniego (który ma obowiązek) to co? i kto się ma nim opiekować, i jak długo to może trwać?, i ktoś z was to kiedyś zastosował?, i takiego środka do sie w polskiej szkole chyba nie stosuje ( tylko w biznesie), i starczy tych "i" ;-)
Małgoś16-09-2003 22:13:32   [#264]

ale zawieszanie ucznia w prawach jest ...nielegalne w Polsce  ;-)

można go czasowo, lub na stałe pozbawić jakiegos przywileju (albo kilku),  jak np. wyjazdu na wycieczkę,

jaki areszt?! - jeszcze wyjdzie na to, że ucznia wolno (prewencyjnie)  zamknąć w piwnicy do czasu udzielenia kary ( to czasem trwa i trwa...!

a jesli uczeń stwarza zagrożenie dla innych to po prostu ...powiadamia się policję

Iwona116-09-2003 22:21:22   [#265]

Małgoś

stąd właśnie moje pytanie, bo na własne uszy dziś słyszłam, że pani kurator takiej kary żądała!!!  ( nie tylko on o tym w "Uwadze" mówiła)
Małgoś16-09-2003 22:30:39   [#266]

może pani kurator nie dogadała się ze swoimi prawnikami ;-)

ale w końcu, kto dziś w PL przejmuje się jakimis tam pragrafami, artykułami (jeśłi nawet obsługa prawna rządu miesza sie w zeznaniach - patrz rywin-gate)

chodzi o to, ze w prawie polskim nie funkcjonuje termin "zawieszenie praw", mowa jedynie o pozbawieniu praw (na zawsze lub okresowo) - ale zawsze wyrokiem sądu 

dlatego, że prawa sa niezbywalne, nienaruszalne w Polsce

...szkoda, że w oświacie (...ale się to słowo dewaluuje) tak bezmyslnie rzuca się słowami, nie przywiązując wagi do ich znaczen (albo  nie znając ich wcale)

Gaba16-09-2003 22:35:30   [#267]

niemanie czyli brak majtek na wuefie i zbycie praw

Małgosiu, czytam parę Twoich wątków. Dziękuję bardzo - to-jest- to-co-daje-do-myślenia. Kiedy, czytam, to nie chcę juz nic dodawać. Dziękuję jeszcze raz.
Małgoś16-09-2003 22:38:32   [#268]

gaba

:-))) dziekuję
RomanG17-09-2003 09:30:02   [#269]

Brawo, pani dyrektor!

kd 16-09-2003, ostatnia aktualizacja 16-09-2003 19:25

Sześć osób najbardziej aktywnych w znęcaniu się nad anglistą wyrzuconych z budowlanki, poręczenie samorządu szkolnego dla ich dwóch kolegów - to wynik wczorajszych konsultacji dyrektorki z uczniami  
........................

Zachowanie uczniów z obecnej IVb, pastwiących się nad nauczycielem angielskiego, oceniali przedstawiciele pozostałych klas budowlanki. Każdy z nich dostał do ręki arkusz, w którym wypisano przewinienia ich kolegów, m.in.: wulgarne słownictwo i gesty, agresja słowna i fizyczna, zachowanie o podtekstach seksualnych, inspirowanie i prowokowanie innych uczniów do agresji wobec nauczyciela. Ostatecznie samorząd uczniowski poparł decyzję o wyrzuceniu ze szkoły sześciu najagresywniejszych nastolatków i poręczył za dwóch młodych ludzi, zabiegając o zawieszenie ich kary. - Po konsultacji postanowiłam, że trzech skreślonych uczniów, których działanie miało charakter przestępczy, od środy będzie miało zakaz wstępu do szkoły - mówiła w południe dziennikarzom dyrektorka szkoły Teresa Błaszkiewicz. - Prawdopodobnie tzw. klauzulę natychmiastowej wykonalności zastosuję także do pozostałej trójki. W sprawie zawieszenia kary dla dwóch uczniów skonsultuję się jeszcze z ich nauczycielami. Opinia samorządu szkolnego nie jest dla mnie wiążąca.

Klauzula "natychmiastowej wykonalności" oznacza, że nawet jeśli uczniowie-sadyści będą chcieli uczestniczyć dziś w lekcjach, ochroniarz nie wpuści ich do budynku. Od decyzji dyrektorki przysługuje nastolatkom odwołanie do kuratorium i NSA.

To nie koniec zmian w szkole. Po pozytywnej opinii władz miasta i kuratorium oświaty w sprawie zwolnienia dwóch zastępczyń Błaszkiewicz (Magdalena Górzyńska kierowała szkołą w okresie, kiedy uczniowie znęcali się nad nauczycielem języka angielskiego, a Elżbieta Tuminowska-Bez była wicedyrektorem), dyrektorka konsultuje z prawnikami treść wypowiedzenia dla obu pań. - Sprawa nie jest taka prosta - wyjaśnia.

Od poniedziałku dotychczasowy wychowawca klasy nie pełni już tej funkcji. Tymczasowo zastępuje go szkolna pedagog. Z młodzieżą pracuje także psycholog z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Wkrótce klasa zostanie rozwiązana, a jej uczniowie zostaną przydzieleni do dwóch równorzędnych grup w budowlance.

W kolejną fazę weszło postępowanie prokuratorskie w budowlance. Po zgromadzeniu dokumentacji oskarżyciele rozpoczęli wczoraj przesłuchania świadków. Po południu zeznania przyszedł im złożyć wychowawca klasy, która dręczyła anglistę. Mówił do protokołu przez kilka godzin. Ustaliliśmy, że dzisiaj zeznania mają złożyć dyrektorki budowlanki, natomiast na czwartek do prokuratury poproszono pokrzywdzonego anglistę.
RomanG17-09-2003 09:39:53   [#270]

Debata w Sejmie :-))

W Sejmie o wypadkach w szkole w Toruniu

Zbigniew Pendel, Marcin Kowalski, Jacek Hołub, kd 17-09-2003 02:00

Toruńska prokuratura zaczęła przesłuchania świadków w sprawie dręczenia nauczyciela. MENiS chce stworzyć w każdym województwie infolinię, za pośrednictwem której będzie można informować o przemocy w szkole. Posłowie szukali wczoraj winnych incydentu w toruńskiej budowlance

Ponad tydzień temu TVN i "Gazeta" ujawniły drastyczne sceny z lekcji angielskiego w toruńskim technikum. Przez 47 minut trzecia klasa poniżała i dręczyła anglistę, nagrywając to na taśmie. - Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień - zaczął wtorkową poselską debatę w komisji edukacji wiceminister edukacji Franciszek Potulski. A potem zaczęły się wzajemne oskarżenia.

_Sam wiceminister sugerował, że kontrola jakości nauczania w technikum, która niczego nie wykryła, była przeprowadzana jeszcze za poprzedniej ekipy._  

Krzysztof Baszczyński (SLD) winą obarczał tych, którzy likwidowali przedszkola, małe szkoły i zajęcia pozalekcyjne. A Zbigniew Wesołowski, wiceprezes NIK, grzmiał na złe przygotowanie nauczycieli do zawodu.

_Za to dla Samoobrony nie ma problemu. Według Henryka Ostrowskiego z tej partii wypadek w Toruniu to incydent, a „dzieciaki sprzedały prawa autorskie do filmu »Gazecie Wyborczej «. Ta zwiększyła nakład i odniosła sukces”._

Kazimierz Marcinkiewicz (PiS) uważa, że trzeba w przepisach określić, kiedy dyrektorzy, którzy dzisiaj boją się ujawniać takie przypadki, powinni wzywać policję i zawiadamiać prokuraturę. Według niego uczniowie mogliby dostawać coś na wzór "wilczego biletu", żeby nie mogli się uczyć w tym samym mieście. Powinni też być kierowani na terapię w poradniach pedagogicznych (poparła go w tym Mirosława Kątna z SLD).
Małgoś17-09-2003 09:46:37   [#271]

nie podoba mi się określenie "uczniowie-sadyści" ...cuchnie linczem

nie podoba mi się szkolniackie ocenianie na arkuszach kolegów przez innych uczniów (warsztaty z oceniania zachowania?) - prostsza i naturalniejsza wydaje mi się rozmowa pod kierunkiem speca od przemocy(pedagoga, terapeuty, psychologa)

a tak na marginesie, co Cie tak cieszy, Romanie? i za co gratulujesz Pani Dyrektor? ...że zabrała się wreszcie za sprzątanie wieloletniego bałaganu, dopiero jak doszło do pokąsań przez gryzonie? (to nie ma brzmieć jak obelga - to ma byc metafora)

to pod presją mediów, KO i opinii społecznej...

Marek Pleśniar17-09-2003 09:52:31   [#272]

niestety jestem podobnego jak Małgoś zdania w kwestii zasług dyrektorki tej szkoły. Niestety zdania a nie niestety małgoś;-)

Wygląda na to że ma i ona spora winę. Zwalanie na kolezanki wicedyrki zamiast stanie z nimi w tym błotku to nie jest fajny gest.

Znacznie więcej można wygrać uznając swe błędy i ukazując powszechnie że się z nich wyciąga skuteczne nauki. Albo podając się do dymisji. Wybaczcie ostre słowa. Rozważyłem je.

Biore pod uwagę że fakty mogą być inne. Wtedy nie będę miał racji. Z faktów znanych wynika to co wynika. Zresztą rolą dyrekcji jest fakty obronne przedstawić i nie pozwolić o sobie mówi źle. Ale chyba nie było za bardzo nic takiego pod ręką.

RomanG17-09-2003 09:59:39   [#273]

No...

macie rację...

:-(
Małgoś17-09-2003 10:17:59   [#274]
:-)))
RomanG18-09-2003 12:07:03   [#275]
Jacek Hołub 17-09-2003, ostatnia aktualizacja 17-09-2003 19:17

Siedmiu uczniów-sadystów z budowlanki otrzymało w środę "wilczy bilet" ze szkoły. To najwyższy wymiar kary w oświacie. Ich koledze - za którego poręczył samorząd uczniowski- zawieszono karę.  

0-->Od środowego południa w gabinecie dyrektorki szkoły Teresy Błaszkiewicz jeden po drugim zjawiali się uczniowie, którzy byli najaktywniejsi w znęcaniu się nad anglistą. Pełnoletni przychodzili sami, niepełnoletni - z rodzicami.

Tuż przed 14 z budynku szkoły przy ul. Legionów ze spuszczonymi głowami wyszło troje młodych ludzi. Długowłosa brunetka w białym swetrze i niebieskich dżinsach miała łzy w oczach. Jej dwóch kolegów posturą przypominało bardziej gimnazjalistów niż przyszłorocznych maturzystów. W pogoń za nimi natychmiast rzucił się tabun dziennikarzy czekających na rozmowę z dyrektorką. Jednak przygnębieni uczniowie nie reagowali na pytania.

Chwilę później na boisko szkolne wyszła dyrektor Błaszkiewicz: - Właśnie przed chwilą wręczyłam uczniom decyzje o skreśleniu z listy uczniów - poinformowała. - Siedmiu z nich od czwartku ma zakaz wstępu do szkoły. Ósmy, za którego poręczył samorząd, ma zawieszoną karę na pół roku. Jeśli dostanie jednak choć jedną uwagę, również opuści szkołę.

Zza szkolnego płotu słowa dyrektorki wulgarnie komentowała grupa wyrostków. Jak udało nam się ustalić, wśród wyrzuconych uczniów z obecnej IV tb są najagresywniejsi na osławionej majowej lekcji angielskiego, uwiecznionej na taśmie wideo, m.in.: "Filut", "Karzeł" i Paulina. Ze szkoły wyleciał także syn oficera z komendy miejskiej policji. Jego ojciec jeszcze niedawno zapewniał, że awanturnikom nic nie grozi. Chłopak, któremu zawieszono karę, to ten, którego widać na filmie, jak na polecenie gnębionego nauczyciela stawia przewrócone biurko.

Co dalej z wyrzuconymi nastolatkami? W Toruniu jest jeszcze jedna szkoła o podobnym profilu. Mało jednak prawdopodobne, by dyrekcja chciała do niej przyjąć okrytą złą sławą siódemkę. Jeśli nastolatki będą chciały kontynuować budowlaną edukację, zmuszone zostaną prawdopodobnie do dojeżdżania do innego miasta.
JarTul20-09-2003 09:59:54   [#276]

Teraz w Poznaniu...

http://info.onet.pl/802136,11,item.html

Szczególnie "przypadł mi do gustu" fragment:
"...Według niej, wszystko mógł spowodować uczeń, który po roku w ośrodku wychowawczym wrócił do klasy. Przyłączył się do niego inny chłopak.
W szkole postanowiono, że obaj uczniowie muszą być ukarani. Otrzymali naganę odczytaną przy całej klasie. Zostali też rozdzieleni do dwóch różnych klas. Na wniosek policji zajmie się nimi sąd rodzinny."

Na pewno go "ta kara bardzo ukarała". ;-)

RomanG20-09-2003 10:36:15   [#277]

Dręcznik dla klasy VI

Milena Orłowska, Płock 19-09-2003 21:17

Za biurkiem związany nauczyciel. Uczniowie rzucają w niego papierami, pod biurkiem grają w karty... To obrazek z ćwiczeń do języka polskiego dla szóstej klasy podstawówki

Ćwiczenie zilustrowane wizerunkiem przestraszonego nauczyciela zapoznaje dzieci z przyimkiem. "Na podstawie ilustracji opisz pokazane zdarzenia. W opisie zastosuj przyimki: ponad, dokoła, spod..." - brzmi polecenie.

Wydawca "Nauki o języku" Piotra Borysa i Anny Halasz - Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe - ma wśród nauczycieli dobrą opinię. Zadzwoniliśmy do kilku płockich szkół podstawowych, prawie wszystkie przyznały, że korzystają z tego podręcznika.

- Podoba się panu ten rysunek? - pytamy Jacka Foromańskiego, kierownika redakcji języka polskiego gdańskiego wydawnictwa.

- W kontekście ostatnich wydarzeń w Toruniu już nie.

Foromański mówi, że książka powstała dwa lata temu: - Rysunek miał być zabawny, absurdalny, przedstawiać sytuację, która nie może się zdarzyć. Teraz okazuje się, że ten absurd nas dopadł. W następnym wydaniu zmienimy ilustrację.

Jadwiga Zduńczyk, pedagog Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Płocku, ostrzega, że szóstoklasista nie potrafi podejść z dystansem do ilustracji ze szkolnej książki. - Ten rysunek może zachęcać do lekceważenia nauczycieli - podkreśla. - Mówi wyraźnie: ty też tak możesz, zobacz, jak przyjemnie.

Oburzenie wywołała już wcześniej II część tych ćwiczeń. Ilustrator przedstawił na okładce alfabet runiczny, który szyfrował przekleństwa i nieobyczajne zwroty.
Gaba20-09-2003 10:48:51   [#278]

i "Sposób na Alcybiedesa" też!

niniejszym wnioskuję o umieszczenie na Index librorum prohibitiorum ks.

SPOSÓB NA ALCYBIADESA, gdyż jak znajdą dzieci na mnie haka, to sobie nie poradzę.

Oto ciekawe zjawisko - wahadło zaczyna odbijać w stronę drugą, rysunek jest głupawy, ale  chęć wielkiej niesienia wilekiej pomocy (niedźwiedziej przysługi) także jest niewychowawcza... Dziecko będzie mialo dystans, jak go nauczyciel nauczy.
Gaba20-09-2003 10:54:54   [#279]

precz z Czerwonym Kapturkiem...

Zabić Czerwonego Kapturka

Wariaci są wszędzie. Właśnie próbują dobrać się do bajek, że niby głupie, żerują na dziecięcej łatwowierności i są szkodliwe. Wzięli się do ich poprawiania.


Czy opowieść o świecie krasnali i księżniczek czytana dziecku do poduszki może być szkodliwa? Zdaniem Estończyków - tak. Po wnikliwej analizie klasycznej wersji Królewny Śnieżki doszli do wniosku, że bajka jest głupia i żeruje na dziecięcej łatwowierności. Jeszcze gorzej wypadła w ocenie sama królewna, która sprzątając, piorąc i gotując krasnoludkom, dawała się im wykorzystywać.

JOANNA KRUPA
2003-09-18
Jednym słowem, została przedstawiona jako dziecięca wersja kury domowej. Na tej podstawie Estończycy domagają się zakazu sprzedaży bajki albo stworzenia odmiennej adaptacji, czyli bajki poprawnej politycznie.

Jeśli Królewna Śnieżka była głupia i naiwna, to taki sam był ukochany przez polskie dzieci Czerwony Kapturek, który dał się pożreć wilkowi. Po analizie klasycznej wersji bajki doszliśmy do wniosku, że bardzo źle świadczy ona o rodzicach Czerwonego Kapturka. Niczego nieświadoma dziewczynka, wyzywająco ubrana, poszła po zmroku do chorej babci, sprowadzając tym samym na siebie lawinę kłopotów...

Krótka analiza nie dla dzieci

Była sobie mała dziewczynka, którą nazywano Czerwonym Kapturkiem.
Czerwony Kapturek do likwidacji?

- Czerwony kolor uchodzi za agresywny, ponieważ wybija się na pierwszy plan. Zwłaszcza jeśli pojawia się na szarym tle - mówi z kolei Bernard Hanaoka, znany projektant mody. - Na pewno czerwień nie jest kolorem ochronnym, aktywizuje bowiem naszą szyszynkę, podnosi adrenalinę i pobudza do działania.

Część psychologów twierdzi ponadto, że czerwony można zinterpretować jako miesiączkę. Nie wiadomo bowiem, czy Czerwony Kapturek miał sześć czy może dwanaście lat. Inni posunęli się w interpretacji jeszcze dalej. Im czerwony kapturek kojarzył się jednoznacznie z prezerwatywą o smaku truskawkowym...

Pewnego dnia mama wysłała Czerwonego Kapturka do chorej babci. Droga wiodła przez las, toteż mama przed wyjściem ostrzegała córeczkę: - Idź prosto i nie zbaczaj z drogi. Nie rozmawiaj też z nieznajomymi.

- Pozostawianie dziecka bez opieki ociera się o przestępstwo, ponieważ naraża je na niebezpieczeństwo - podkreśla Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. - No, chyba że dziecko wysyła się po zmierzchu po kwiat paproci albo złote runo...

Do koszyczka, który Czerwony Kapturek miał zanieść babci, mama włożyła placek oraz wino.

- Dawanie dziecku do rąk alkoholu uważam za niedopuszczalne. Zgodnie z polskim prawem ustawa zabrania sprzedaży i podawania alkoholu osobom nieletnim. Jednak dorośli nie powinni w żadnym razie wykorzystywać swojej pociechy nawet jako pośrednika w przenoszeniu alkoholu - uważa Bogusław Prajsner, prezes Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Dziewczynka nie posłuchała przestróg. Kiedy spotkała wilka, wdała się z nim w rozmowę i powiedziała mu, że idzie do babci. - A gdzie mieszka twoja babcia, Kapturku? - spytał wilk. W lesie, w chatce pod trzema wielkimi dębami. Łatwo tam trafić, domek jest otoczony leszczynowym żywopłotem - wyjaśniała dziewczynka.

- Wilk nigdy nie zbliży się do człowieka. Nie ma też możliwości, żeby został w jakikolwiek sposób sprowokowany. Bo to jemu zależy na zachowaniu bezpiecznego dystansu. Krótko mówiąc, wilk się człowieka boi i zrobi wszystko, żeby uniknąć z nim kontaktu - wyjaśnia profesor Andrzej Bereszyński, specjalista od wilków, kierownik Katedry Zoologii Akademii Rolniczej w Poznaniu.

Przebiegły wilk pobiegł szybko do domku babci. Zjadł staruszkę, przebrał się w jej koszulę i czepek. A potem ułożył się wygodnie w łóżku i czekał na Czerwonego Kapturka.

- Wilki nie jedzą ludzi, tylko mniejsze zwierzęta, przede wszystkim kopytne - dodaje profesor Bereszyński. - Poza tym żaden wilk nie byłby w stanie zjeść więcej niż dziesięć kilogramów naraz. A nie znam człowieka, który by tyle ważył.

Dziewczynka nie spieszyła się. Szła wolno przez las, zbierając kwiatki.

- Wszystko zależy od wychowania. Jeśli dziecko jest od małego przyzwyczajane do ciemności, to później się jej nie boi. Zazwyczaj jednak dzieci nie przepadają za mrokiem. Żaden maluch nie będzie więc kontemplował widoczków, jeśli wszystkie cienie drzew wyglądają jak żądne krwi wampiry - mówi Andrzej Samson, psycholog.
- Kiedy Czerwony Kapturek dotarł do babci, zdziwił się, że drzwi są otwarte. Po wejściu do chatki, podszedł do łóżka i od razu zapytał:

- Babciu, dlaczego masz takie wielkie uszy?

- Aby cię lepiej słyszeć!

- A dlaczego masz takie wielkie oczy?

- Aby cię lepiej widzieć!

- Dziecko musiałoby być albo niewidome, albo wychować się w afrykańskiej dżungli, żeby nie odróżnić człowieka od zwierzęcia! - denerwuje się Tomasz Pochocki, pediatra. - Na miłość boską, dzieci nie są aż tak naiwne.

Czerwony Kapturek pyta dalej:

- A dlaczego masz takie wielkie ręce?

- Abym cię mogła nimi objąć!

- A dlaczego masz takie wielkie zęby?

- Aby cię szybciej zjeść! - ryknął wilk.

Po chwili dziewczynka zniknęła w paszczy zwierza.

- Jeszcze raz powtarzam, że wilki nie pożerają ludzi! - podkreśla profesor Bereszyński.

Do chatki babci Czerwonego Kapturka zajrzał gajowy. Kiedy zobaczył wilka w łóżku babci, natychmiast domyślił się, co się stało. Rozciął brzuch śpiącemu wilkowi i oswobodził babcię z wnuczką.

- Gdyby wilk pożarł babcię i wnuczkę, na pewno nie połknąłby ich w całości, tylko pogryzł na kawałeczki - wzdycha profesor Bereszyński.

Już nigdy nie będę biegać po lesie i rozmawiać z nieznajomymi, gdy mamusia mi zabroni - dochodzi do końcowego wniosku Czerwony Kapturek.

Jak widać, klasyka bulwersuje. Proponujemy nową wersję bajki o Czerwonym Kapturku. Bajki zgodnej z prawem, zasadami wychowawczymi i dobrym gustem. Krótko mówiąc - bajki poprawnej politycznie. Jak zapewnili nas bowiem wydawcy, nawet najbardziej klasyczne bajki zostały już unowocześnione. - Język oryginałów po prostu przestał być zrozumiały dla dzieci. Poza tym chodzi też o uatrakcyjnienie formuły bajki - wyjaśnia Magdalena Komoń z wydawnictwa Wilga. - Sens i morał bajki pozostają takie same. Zmienia się tylko cała otoczka.

Uatrakcyjnienie nie pokrywa się jednak z polityczną poprawnością, która zieje nudą.

Niebieska Chusteczka

Więc może ta bajka powinna wyglądać tak?

Dawno, dawno temu była sobie dziewczynka, którą wszyscy nazywali Niebieską Chusteczką. Pewnego dnia, do domu dziewczynki dotarła bardzo smutna wiadomość. Babcia zachorowała i nie mogła wyjść z domu. Mama Niebieskiej Chusteczki postanowiła, że wszyscy pojadą do babci samochodem terenowym. Bo tak będzie najszybciej i najbezpieczniej. Pokonanie trzech kilometrów przez ciemny las jest bowiem dosyć trudne.

Po drodze do babci tata Niebieskiej Chusteczki zatrzymał się przed sklepem, żeby kupić najpotrzebniejsze rzeczy.

Niebieska Chusteczka razem z mamą spakowała do reklamówek świeże bułki, szynkę, żółty ser i butelkę soku malinowego. Dziewczynka poprosiła jeszcze sprzedawcę o kruche herbatniki, za którymi babcia tak bardzo przepadała.

Podczas jazdy leśną drogą, na maskę samochodu, którym Niebieska Chusteczka jechała z rodzicami, pada coś z łoskotem. Tata raptownie hamuje. Okazuje się, że w auto uderzyła zbłąkana łania. Niebieska Chusteczka prosi rodziców, żeby sprawdzili, czy zwierzątku nic się nie stało. Na szczęście łania ma tylko małą rankę na nóżce.

Mimo to, na prośbę Niebieskiej Chusteczki, tata bierze łanię do samochodu, żeby zawieźć ją do weterynarza. Łania jest bardzo spokojna. Tata dziewczynki domyśla się, że zwierzątko mieszka na stałe u leśnika. Po dotarciu do leśniczówki, tata Niebieskiej Chusteczki oddaje leśnikowi zranioną łanię.

Tymczasem babcia Niebieskiej Chusteczki zaczyna się już martwić, gdzie są jej bliscy i ukochana wnuczka. Wystawia na ganek fotel i otula się kocem. Obserwuje ją miejscowy włóczykij. Wkrada się na palcach do domu babci i zaczyna wpychać do kieszeni, co się da. W tej samej chwili pod domek podjeżdża samochód taty Niebieskiej Chusteczki.

Złodziej porzuca łup i ucieka do lasu.

- Babciu, tak bardzo się bałam. Nic ci się nie stało? - dopytuje się Niebieska Chusteczka.

- Już wszystko dobrze, skarbie. Ten zły człowiek uciekł.

Niebieska Chusteczka pomaga mamie przygotować kanapki, a babcia proponuje wszystkim kubek gorącej czekolady.

Tymczasem kilkaset metrów dalej, zły człowiek, który próbował okraść babcię, wpada w zasadzkę na dzika. Na drugi dzień wydostaje go stamtąd leśnik w towarzystwie dwóch wąsatych policjantów.

Smok na ratunek

- Jaki sok malinowy, jaka chusteczka?! Zostawmy bajki w spokoju! - denerwuje się Andrzej Samson. - Jak każdy zacznie je poprawiać, to dopiero wyjdą nam kwiatki. Stworzenie jakiejś poprawnej bajki jest absurdem. Prawdziwa opowieść baśniowa ma bowiem za zadanie rozwijać wyobraźnię dziecka, a nie sucho informować go o kolejnych krokach bohaterów. Poza tym, gdyby ktoś bardzo chciał, to i w niej dopatrzy się pewnych podtekstów. Czy to seksualnych, czy politycznych.

Dlatego, kochane dzieci, jedyna nadzieja w Smoku Wawelskim. Jak go dorośli wkurzą poprawnością tą czy inną, spali towarzystwo i będzie spokój. Dobranoc.

Kulisy nr 38/2003
Małgoś20-09-2003 11:17:35   [#280]

"Szaty cesarza" Andersena tez precz!, ponieważ "baśń ta kieruje zainteresowania dzieci na gejowski świat mody i zepsucia, bo jak powszechnie wiadomo kreatorami mody od dawien dawna są homoseksualiści"

tak mniej więcej brzmiał fragment listu protestacyjnego, który moja Olcia przyniosła do domu w IV kl. - list napisała jedna z b. aktywnych mam i rozdawała dzieciom w szkole

potem protest rozszerzył sie jeszcze na "Harry Porttera (bo "główny egzorcysta rzymski stwierdził, że książka ta ma związki z satanizmem") 

a ja dorzuce jeszcze "O krasnoludkach i sierotce Marysi " - bez argumentów merytorycznych (...po prostu nie lubię i już!)

Małgoś20-09-2003 11:20:11   [#281]

a propagowanie kanibalizmu w "Jasiu i Małgosi"?!

a dzieciobójstwo w "Królewnie Śnieżce"?!

a gloryfikacja blondynek i dyskryminacja dużych stóp w "Kopciuszku"?!

gordon20-09-2003 11:47:11   [#282]

Precz z Niebieską Chusteczką

Po przeczytaniu tej bajki, nasza bananowa młodzież, której niczego nie brakuje, utwierdzi się w przekonaniu, że można rozjeżdżać nasze piękne lasy samochodami terenowymi. Co na to LOP i Greenpeace?

Innym zagadnieniem jest rozstawianie w lesie "zasadzek na dziki". To jest kłusownictwo - przestępstwo. Tak się na dziki nie poluje. Brak refleksji (na ten temat) leśnika i policjantów pachnie na kilometr korupcją. Sami te zasadzki zastawiają i/lub są w zmowie z kłusownikami. Jeśli do tego dorzucimy relatywizm moralny z tezą, że warto takie zasadzki zastawiać, bo zły człowiek może się tam złapać - to z całości wyłania się ponury obraz.

Erich From w swej książce "Zapomniany język" przedstawia równie ciekawą interpretację bajki o Czerwonym Kapturku.

Leszek20-09-2003 11:52:08   [#283]

Może byśmy coś jeszcze zostawili ...

:-)

Pozdrawiam

gordon20-09-2003 13:09:11   [#284]

Wracając do sprawy zasaniczej,

potrzebna jest (wspominali już o tym inni) poważna publiczna dyskusja o szkole. Problemy wychowania, stosunków międzyludzkich i agresji powinny być jednym z elementów takiej dyskusji. Sięgnąć trzeba znacznie głębiej. Potrzeba, może jeszcze raz, zastanowić się i uzmysłowić wszystkim, jaka jest rola szkoły? Po co to całe zamieszanie? Uczniowie z Torunia (i wielu im podobnych) prawdopodobnie o tym zapomnieli. Zapomnieli również ich rodzice. Dlaczego uczeń idąc na korepetycje nie znieważa nauczyciela i zachowuje się poprawnie? Czy dlatego, że tam idzie po wiedzę, a nie po papierek i dlatego, że tam musi zapłacić? Dlaczego tak wielu zapomina o tym, że szkoła publiczna, to też kosztowna inwestycja?

 

Mam wrażenie, że zamiast poważnej dyskusji społecznej zacznie się „szukanie maści na wypryski podczas, gdy organizm jest zarażony francuską chorobą”.  Będziemy czepiać się bajek, ilustracji w podręcznikach, narzekać na brak takich czy innych przepisów wykonawczych, poprawiać na papierze programy wychowawcze, mnożyć kontrole itd.

 

A okazja jest dobra. Przypadek toruński odbił się dość szerokim echem.  Zawór bezpieczeństwa groźnie zasyczał i część z nas wykonała klasyczne „padnij zasłaniając rękoma głowę” (jak uczą w podręcznikach PO), a inni się zastanawiają, czy huragan Isabel i niezwykła bliskość Marsa miały na to wpływ?

 

Dziś chciałbym zająć się dwiema kwestiami, które chodzą mi po głowie od dłuższego czasu.

 

Wielokrotnie na tym forum ustawiałem się w roli rodzica. Pisałem o jego niezbywalnych prawach i znaczącej, choć często marginalizowanej, roli. Chcę do tego wrócić, ale najpierw przypowieść.

 

Byłem kiedyś na wywiadówce w szkole podstawowej syna. Młody trochę narozrabiał. Wiedziałem o tym wcześniej i byłem przygotowany na rozmowę z wychowawczynią. W rozmowie „w cztery oczy” wychowawczyni poinformowała mnie o zdarzeniu i gdy spodziewałem się, że ustawi mnie w narożniku, zredukuje do epsilon ledwo większego od zera i mówiąc wprost ... na funty, to „pani mojego syna” zaczęła się tłumaczyć i niemal przepraszać, za to, że musiała o tym powiedzieć. Następnie zaczęła mnie pocieszać, że „nic się w końcu wielkiego nie stało” i że, „to taki dobry i rezolutny uczeń”.  Z drugiej strony, ile to razy dostała w takich jak ta sytuacjach od rodzica „z buta”?. Taka postawa nie wzięła się znikąd.

 

Pierwsza moja teza:

W sprawach wychowawczych rodzica (opiekuna prawnego) trzeba ostro za twarz brać (miałem to napisać dużymi literami, ale przestraszyłem się Marka). Niech poczuje i uzmysłowi sobie to, że to on w głównej mierze odpowiada za swoją pociechę.

 

Druga teza. Teza jest pod prąd i trochę obawiam się, że posypią się na mnie gromy. Może jednak są inni, którzy myślą podobnie. Niech tam. Raz kozie śmierć.

Przestańmy wreszcie opowiadać (tu miało być inne słowo) o "wielkiej wychowawczej roli szkoły". Myślę, że rola ta jest naprawdę niewielka. Owszem są pozytywne przypadki. Sam je znam. Sądzę jednak, że główny ciężar spoczywa w tym zakresie na rodzicach.

Trąbienie o „wielkiej wychowawczej roli szkoły” skutkuje zdjęciem odpowiedzialności z rodziców. Ile to razy słyszy się wypowiedzi. „Poczekaj, pójdziesz do szkoły, to tam poskromią twoje zachowanie”. Potem to samo mówi się o wojsku.

 

Proszę o wyrozumiałość i pozdrawiam,

gordon:-)

Gaba20-09-2003 13:57:35   [#285]

Wiesz Gorodon,

wyżalała się parę dni temu na mój biust dyrektorski dziewczyna, odeszło z jej klasy dziecko, mama powiedziała: przez nią, bo jest konfliktowa (nie jest!), ze się uwzięła (nie uwzięła..), potem dodała, że najchętniej z  t a k i e j  szkoły cała klasę by przeniosła wraz ze synem.

do mnie powiedziała zapłakana matka (płakała naprawdę), że jak się coś bardzo chce, to naprawdę można zrobić, niech pani nie mówi, że nie można (w 2002 włożyłam w szkołe 100 tys. ...).


Dziewczyna jest zasmucona - wie, że mama pluje na szkołę, której zależy na dobrej opnii (na poziomie zadowolenia).

Tłumaczyła się, kręciła się - przestała płakać (to jej pierwsze wychowawstwo), gdy ją poglaskałam nie martw się - czasem po prostu tak jest.

Myślę, że masz trochę racji - nauczyciele bardzo boją się rodziców. Rodzice boją się nauczycieli...
gordon20-09-2003 14:23:14   [#286]

Cieszę się Gabo,

że powraca między nami (cienka jak babie lato) nić porozumienia (ostatnio się trochę sprzeczaliśmy - zdaje się, że zepsułem Ci wątek o wynikach testów. Przepraszam).

Chciałbym sprzedać tekst serwowany przez znajomego nauczyciela rodzicom (uważam, że tekst jest dobry, nauczyciel również):

"Drodzy Państwo, ja z Waszymi pociechami spędzę kilka godzin tygodniowo przez kilka lat. Potem się rozstaniemy. W zostaniecie z nimi na całe życie".

Pozdrawiam serdecznie:-)

gordon

Gaba20-09-2003 14:31:54   [#287]
babie lato, jasne - ale nie było porozumienia o wyniki egzaminu, o chyba, przesadzasz, na takim ostatnim wątku ja robiłam - za kij w mrowisko, dzięki ludziom parę rzeczy przemyślałam, wypwiedziałam uwagi niesprzeczne z wieloma, ale też wymyśliłam sobie parę rzeczy.

Ranking... skóra mi cierpnie, ale nawet jak nie będzie dzinnikarskiego, to będzie spoleczny - wszyscy cicho szeptają, jedna pani drugiej pani, ktory żlobek w okolicy najlepszy...

- nie lubię pomiaru... tak! ale go stosuję, bo ma swoje zalety, ale nie jest dla mnie jedyną i najświętsza metodą uzyskiwania danych (drazni mnie fetyszyzacja pomiaru - nie mniej jest potrzebny). Nie lubię testów - no, bo tak, nie lubię sprawdzianu... ale... widzisz to taka postawa wew. zmagania się i krytycznego osądu. Nie ma zgorszenia wikęszego niż myślenie.

Myśl Twojego Kolegi i my powtarzamy... my z Państwa dziećmi jesteśmy chwilę, a Państwo do końca. My przezyjemy, a Państwo?
gordon20-09-2003 14:41:10   [#288]
:-)
RomanG20-09-2003 14:48:12   [#289]

gordonie

trafne te Twoje spostrzeżenia i gorzkie te Twoje prawdy.

Co do kwestii wychowawczej roli szkoły, uważam, że szkoła dzisiaj zbyt rzadko i zbyt miękko sprawuje funkcję kontrolną wobec wychowawczej roli rodziców.
A uważam, że tak naprawdę jest to jeden z głównych - prócz dydaktyki - celów zapisu o obowiązku szkolnym, jeden z głównych powodów określenia w przepisach prawa oświatowego wychowania jako podstawowej  - obok nauczania i sprawowania opieki - funkcji szkoły.
grażka20-09-2003 14:49:11   [#290]
Poczytajcie we wtorek "Kujona" w "Wyborczej". Będzie lek na całe zło... :-/
gordon20-09-2003 15:00:49   [#291]

Romanie,

jakimi instrumentami prawnymi dysponuje szkoła w zakresie "sprawowania funkcji kontrolnej wobec wychowawczej roli rodziców" ?

Przyznaję, że nie znam dobrze prawa oświatowego i zapisy w tym względzie nie są mi znane.

Przyznam również, że trochę się skurczyłem w sobie czytając o owych "funkcjach kontrolnych".

Ja, przyznam, miałem na myśli oddziaływanie na rodziców bardziej poprzez perswazję i konsekwencję w postępowaniu.

Gaba20-09-2003 15:14:45   [#292]
czytasz w myślasz Godon, cy-co?
gordon20-09-2003 15:19:26   [#293]

babie lato,

Gabo, babie lato :-)
Grazia20-09-2003 15:25:07   [#294]

Ciekawa ta dyskusja. Szczególnie podniecana wymianą zdań Romana i Małgoś. A jaki wniosek z dyskusji o trudnej młodzieży i kadrze pedagogicznej? Może trzeba wreszcie znowelizować programy wychowawcze szkół i ustalić jasne kryteria oceniania z zachowania ( w całym kraju)? Ponadto zająć się zmianą samych ocen z zachowania i doprowadzić do tego, żeby ocena miała swoją wartość? Wprowadzić konkretne nagrody i kary, bo te stosowane obecnie nie motywują do prezentowania właściwych postaw? W jakiś sposób zmuszać rodziców do wypełniania nałożonych obowiązków.  Bo nie czarujmy się. Skoro uczniowie mają odwagę zachowywać się niestosownie w obecności nauczyciela, to podobnie zachowują się w stosunku do rodziców, sąsiadów...itp. Uważam, że dzieci coraz gorzej zachowują się w szkole. Świadczy o tym fakt, że już w podstawówkach i gimnazjach muszą być zatrudniani ochroniarze, dzięki którym zmniejsza się w pewnym sensie przemoc i wandalizm. Nie można stale zwalać winy lub też usprawiedliwiać złego postępowania dziecka tym, że pochodzi z patologicznej rodziny, że rodzice są przepracowani, że dom nie ma czasu na wychowanie i musi rodzicom we wszystkim pomagać szkoła. Być może, gdyby rodzic wiedział, że czeka go jakaś kara za to iż źle wychowuje swoje dziecko, źle o nie dba i że prezentuje postawy niegodne naśladowania, to może wreszcie wypełniałby poprawnie rodzicielskie obowiązki.

Dzieci i młodzież naśladuje zachowania dorosłych. Lecz skąd ma ona brać pozytywne wzorce skoro nawet przedstawiciele rządu, posłowie, senatorowie, rózne osoby znaczące....itp prezentują bezczelność, chamstwo, głupotę, korupcję i Bóg wie co jeszcze gorszego. Przy takich wzorcach, poniekąd ludzi sukcesu, emitowanych przez telewizję pozytywna postawa dobrego nauczyciela wypada blado i niemodnie. Najwyższy czas to zmienić! Hmm...tylko jak? Żeby nie było za późno dla naszych uczniów. Najśmieszniejsze jest to, że nikt nie dostrzega problemu oprócz nauczycieli.

grażka20-09-2003 15:31:58   [#295]

Nie bardzo sobie tą kontrolną role szkoły wyobrażam - bo w sytuacji, gdy rodzina jest niewydolna wychowawczo to co ma szkoła zrobić? Wnosić o pozbawienie rodziców władzy?

W poście #224 sam wkleiłeś link do dobrego na ten temat artykułu.

W podstawie programowej dot. mojego etapu edukacyjnego jest stwierdzenie:

"Wobec rodziców przedszkola (oddziały przedszkolne w szkołach podstawowych) pełnią funkcję doradczą i wspierającą działania wychowawcze:

1) pomagają w rozpoznawaniu możliwości rozwojowych dziecka i podjęciu wczesnej interwencji specjalistycznej,
2) informują na bieżąco o postępach dziecka,
3) uzgadniają wspólnie z rodzicami kierunki i zakres zadań realizowanych w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych."
 
Tylko tyle i aż tyle. Nie wiem, jak wygląda to dla dzieci starszych imłodzieży, ale sądzę, że jestbtam zachowany kierunek - wspieranie, wspomaganie itp. Jeśli się mylę, to ktos sprostuje.
Nie jestem za zwiększaniem odpowiedzialności szkoły. I zdejmowaniem odpowiedzialności z rodziców.

RomanG20-09-2003 15:48:17   [#296]
Perswazja, konsekwencja w postępowaniu - zgadzam się.
Są jednak rodzice, którym szkoła musi pokazać, że szkoły nie wolno lekceważyć. :-)
Ty, gordonie, z pewnością do nich nie należysz.

Temu mogą służyć wszelkiego rodzaju _żądania_ - nie prośby już i perswazje. Jest obowiązek szkolny, w tej szkole panują takie to a takie zasady i obowiązkiem jest się do nich dostosować.

Temu mogą służyć urzędowe pisma z czerwoną pieczątką szkoły z jasno sprecyzowanymi wymaganiami - wobec dziecka i wobec rodziców.

Temu służyć mogą grzywny za wagary dziecka.

Temu mogą służyć wywiady środowiskowe - tak w miejscu zamieszkania, jak i w miejscu pracy.

Temu może służyc tzw. nacisk społeczny. Nieodpowiedzialni rodzice muszą mieć świadomość, że szkoła w razie czego zawiadomi ośrodek pomocy społecznej, poszuka pomocy i poprosi o "wpłynięcie na" sąsiadów, czy księdza w miejscu zamieszkania lub współpracowników i szefa w miejscu pracy, że o czynach karalnych ucznia dowie się _na pewno_ policja i sąd rodzinny (jest niby obowiązek zawiadamiać, ale kto tak naprawdę szkołę z tego rozlicza?).

Temu mogą służyć rzetelnie przygotowane wnioski do sądów rodzinnych, jeśli chodzi o zachowanie samego ucznia. Szkoła może wnioskować przecież o zastosowanie konkretnych kroków wobec dziecka. Może wnioskować o zobowiązanie do określonego postępowania, zasądzenie obowiązku naprawienia wyrządzonej krzywdy, orzeczenie o zadośćuczynieniu, pracach społecznych, zakazie zbliżania się do ofiary, może wskazać organizację społeczną, w której nieletni mógłby się resocjalizować i o zobowiązanie go do prac na rzecz takiej organizacji... Możliwości jest wiele. Im lepiej przygotowany wniosek, im bardziej fachowe wystapienie pracownika szkoły na sali sądowej, tym bardziej skłonny będzie sąd, aby sugestie takie uwzględnić.
Szkoła może wnioskować w przypadku rażących zaniedbań wychowawczych lub rażącego lekceważenia obowiązków szkolnych o ograniczenie praw rodzicielskich. Sąd z pewnością nie będzie skłonny, aby taki wniosek od razu uwzględnić, ale O TO BĘDZIE TOCZYĆ SIĘ SPRAWA, będzie to w miarę realne zagrożenie dla nieodpowiedzialnych rodziców; nawet jak rozejdzie się po kościach, to następnym razem może już nie być tak różowo,a szkoła pokaże determinację, że o dobro dziecka zamierza walczyć wszystkimi możliwymi metodami.
Im bardziej skuteczniejszymi konsekwencjami szkoła będzie w stanie "postraszyć" takich rodziców, tym większa szansa, że woleć będą spełnić wymagania szkoły i mieć święty spokój.

Jak tu niedawno Gaba cytowała ze strony Małopolskiego KO, szkoła w ramach kontroli obowiązku szkolnego, może sprawdzać również, czy i jakie warunki do sumiennego przygotowywania się ucznia do zajęć lekcyjnych zapewniają dziecku rodzice.
Oto podstawowy tytuł moralny i prawny do wszystkich wyżej wymienionych działań.
RomanG20-09-2003 15:51:31   [#297]

Bardziej skuteczniejszymi?

Hmmm...
grażka20-09-2003 16:06:38   [#298]
Zapraszam do 1 programu TV. Właśnie jest dyskusja o terrorze psychicznym, który stosują nauczyciele.
Janusz Pawłowski20-09-2003 16:17:00   [#299]

Romanie - mało nie spadłem ze śmiechu z krzesła, gdy przeczytałem, że szkoła mogłaby chcieć "sprawować funkcję kontrolną wobec mojej roli wychowawczej".

Nie zapominaj, że i Ciebie to może dotknąć - wychowawczyny Twojego dziecka przyjdzie do Twojego domu i będzie tam sprawować kontrolę na Tobą.

Opamiętaj się trochę - UB było, SB było - teraz szkoła ma tę lukę wypełnić?

-------------------------------

Środki, które tu proponujesz są skuteczne - ale nie wobec tych osób, na które miałyby działać.

Czerwoną pieczątką ze szkoły może się przejąć Gordon - to nieskazitelny człowiek, więc groźba takiej poważnej rysy na Jego wizerunku mogłaby go przerazić.

Na mnie, czerwona pieczątka ze szkoły, też by zrobiła pewne wrażenie - wnerwiłbym się i zrobił piekielną awanturę w szkole, żeby mi takiego śmiecia nie wysyłali.
Ale skutek jakiś by był - kontakt zostałby nawiązany.

Czerwona pieczątka wysłana zaś tam, gdzie naprawdę powinna, według Ciebie dotrzeć, nie robi specjalnego wrażenia.
Ląduje obok innych czerwonych pieczątek w koszu na śmieci.
A są tam pieczątki: o niezapłaconym rachunku za gaz, czynsz, prąd, pobyt w izbie wytrzeźwień, ...
Kto by se takim czymś zawracał głowę?
Jakieś kary? Mandaty?
A niby skąd na to wziąć? Na wódkę nie starczyłoby.

grażka20-09-2003 16:42:46   [#300]
No cóż, dziennikarze TVN-u przynajmniej silili sie na obiektywizm.
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ][ 6 ][ 7 ]