Forum OSKKO - wątek

TEMAT: TVN dziś o 19.45
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ][ 6 ][ 7 ]
Paweł Sypek11-09-2003 14:02:10   [#201]

sprawiedliwość

Broń Boże nie porównuję tutaj wychowania do wojny, ale Ci, którzy prowadzili tzw. "wojny sprawiedliwe" też pewnie byli troszeczkę "agresywni". Czyż nie? W przypadku postulatów wokół wychowania po wydarzeniach z Torunia chodzi chyba raczej o "surowość" i konekwencję a to nie to samo, co "agresja".
RomanG11-09-2003 16:15:08   [#202]
W nawoływaniach władz oświatowych, aby dać toruńskim agresorom drugą szansę, widzę złamanie co najmniej dwóch zasad skutecznego wychowania:

1. Spytałem kiedyś pewnego psychologa, co robić, jak dzieci się biją.
- Zasada jest jedna: przede wszystkim zajmij się ofiarą – odpowiedział. – Utul, pociesz, zetrzyj krew, przyłóż zimny kompres, spytaj o jej uczucia i uważnie wysłuchaj, co ma do powiedzenia. Niech sprawca, samotny i opuszczony, stoi z boku. Udzielisz wsparcia poszkodowanemu, a negatywnego wzmocnienia agresorowi.

Troskliwe pochylanie się nad „udręczoną” młodzieżą zasadę tę łamie.

2. Skuteczny wychowawca karze przede wszystkim świadomy bunt przeciw dorosłemu przewodnictwu. Twardo, zdecydowanie i tak długo, jak to będzie konieczne, do czasu wyrażenia autentycznej skruchy i rzeczywistego ZAAKCEPTOWANIA kierownictwa osoby dorosłej.
Najpierw pokuta i szczery żal za grzechy, potem miłosierdzie i pomoc w odnalezieniu się w nowej sytuacji.

Drugą szansę czasami (czasami!) najlepiej jest dawać od razu w zakładzie poprawczym.
Toruńscy chuligani, nawet wyrzuceni ze szkoły, nie stracili jeszcze możliwości na dalszą naukę i na odzyskanie człowieczeństwa. Są jeszcze płatne szkoły wieczorowe, a jak zmądrzeją późno, to i uniwersytety trzeciego wieku. Jak nie skorzystają, na pewno nie będzie to nasza wina.
Ale niech najpierw sami pokażą, że im na tej szansie zależy. Ja jakoś nie mam takiego wrażenia. Nie można uszczęśliwiać kogoś na siłę i wbrew jego życiowym preferencjom.

Jako podatnik nie zgadzam się na finansowanie nauki kanaliom.

Nauczycielom należy przypominać teraz na każdym kroku, że mają prawo do stosowania wszystkich metod wychowawczych, jakie stosować może każda osoba dorosła, pod której opieką się dziecko znajduje. Nawet postawienie do kąta – skoro robią tak rodzice, babcie, ciocie i sąsiadki i godności dziecka to nie narusza, nie narusza również wtedy, kiedy zastosuje to nauczyciel.
Ważny jest tak naprawdę nie rodzaj kary, ale klimat emocjonalny, w jakim jest wymierzana i weryfikowalny skutek jej zastosowania.
Jest tylko jedno silne tabu: kara cielesna. Nikt nie ma prawo bić cudzego dziecka.

W „moim” przedszkolu, gdzie panie stają na głowie, żeby dziecku było dobrze, też raz syn mój stał w kącie. Wstyd, z jakim opowiedział o tym w domu, spowodował, że w myślach podziękowałem tym paniom, że skutecznie potrafiły położyć kres jego próbom rządzenia całym światem.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.


PS. Właśnie przed chwilą miałem telefon z TVN-u. Pani redaktor m.in  zadała mi pytanie, czy powszechne poczucie, iż nauczycielowi nic nie wolno, jest mitem raczej, czy taki jest faktyczny stan prawny. Odpowiedziałem oczywiście, ze to mit.
Marek Pleśniar11-09-2003 16:46:52   [#203]

romanie - do Ciebie,

popieram konieczność konsekwencji i nie dawanie łatwo prawa do jakichś tam szans.

Do pkt. 1.

masz rację - to dobry sposób na bójki dzieci. I zapamietam go sobie bo ładnie to pokazane. Dziękuję Ci.

A co z bójkami dzieci z dorosłym? Mi osobiście ubliża postawienie w opisywanej przrez Coebie sytuacji. Zajęcie sie mną jak bezbronna sierotą, pozbawioną wiedzy na temat swych praw i umiejętności dania odporu.

więc chyba bym postulował modyfikację tego o ten aspekt.

do 2.

piszesz:

Twardo, zdecydowanie i tak długo, jak to będzie konieczne, do czasu wyrażenia autentycznej skruchy i rzeczywistego ZAAKCEPTOWANIA kierownictwa osoby dorosłej

wypisz wymaluj jak w moim podręczniku tresury psa co go kupiłem;-)

RomanG11-09-2003 17:19:18   [#204]
> więc chyba bym postulował modyfikację tego o ten aspekt

Pewnie że w sytuacji dziecko sprawca - dorosły ofiara trzeba zmodyfikować.
Każdy to sobie na swój użytek podda intelektualnej obróbce.


> wypisz wymaluj jak w moim podręczniku tresury psa co go kupiłem;-)

No i może przestańmy się tego wstydzić. Można to tak skrótem myślowym połączyć, ale czemu to ma służyć?
Analogie rzeczywiście są. Pies to zwierzę stadne i człowiek to zwierzę stadne.
Jak chcesz pozostać przywódcą stada w sytuacji, gdy ktoś Ci je chce odebrać, stosujesz podobne (w teoretycznych założeniach tylko!) techniki.
Obojętne czy hodujesz psy, rasy niebezpiecznej szczególnie, czy wychowujesz dzieci, rasy toruńskiej szczególnie.
Małgoś11-09-2003 18:07:41   [#205]

korci mnie Romanie, aby zapytać:

jesli jestes dyrektorem szkoły, czy równiez wobec swoich podwładnych zalecałbys stosowanie podobnych metod - przeciez dorosłych tez sie systematycznie wychowuje, przyucza, ukierunkowuje, zachęca, motywuje, karci itp.?

jesli dwie panie n-lki urzadzają sobie pyskówkę w sekretariacie, jedna o drugiej krzyczy "znam takie typy jak ty! ", a następnie wzywa mnie (kurczę, zupełnie jak moje rodzone utrapienia) do rozwiązywania błahych sporów - to niby, co wtedy mam robic: wychowywać? a w oparciu o jakie koncepcje? mam tulić i klapsy rozdawać?

a jak wnerwiona n-lka trzaska po twarzy ucznia (bo nie chciał jej oddać własnej gazety, która schował do torby, po zwróceniu uwagi przez n-lke), aż mu okulary leca przez pół klasy,  to czy...użyłbyś wobec niej słowa KANALIA?

ech...ani miękkim, ani twardym trza być ...lepiej mądrym i obiektywnym

;-)

RomanG11-09-2003 18:32:21   [#206]
Gosiu, nie pytaj mnie już, jak co, to na priva.
Już mnie tu za dużo ;-)

1. Osób dorosłych nie musisz wychowywać.
2. Tej nauczycielki nie nazwałbym kanalią, trudno mówić o premedytacji, kiedy człowiek działa w nerwach (co nie znaczy, że nie powinna ponieść kary - byle nie akcentować tego w obecności uczniów).
Toruńskie kanalie nie działali jednak w stanie wzburzenia.
Ale nauczyciela, który - znam taki przypadek - z premedytacją uwziął się na uczennicę, stawiał jej pałki i groził niepromowaniem, dając do zrozumienia, że jak odwiedzi go w domu, to wszystko zaliczy - tego nazwałbym kanalią bez wahania.

Co tu ma wiek do rzeczy?


PS. Wierzysz, że aż taka zła ta n-lka, że uderzyła z takiego błahego powodu?
Problem musiał leżeć głębiej.
Małgoś11-09-2003 18:51:41   [#207]

oj Romanie ...to nie jest obiektywizm

gdy nauczycielka wali ucznia w twarz, to przyczyn chcesz szukac w głebokościach, a agresywnego ucznia nazywasz kanalią

a ja uważam,że zarówno ta pani, jak i uczniowie z Torunia powinni stanąc przed takim samym trybunałem - bo każdy musi płacić za czyny, które krzywdzą innych - bez wzgledu na intencje i uwarukowania

nawołujesz do rozszerzania uprawnien nauczycieli, do walki o ich prawa, a jednoczesnie chcesz ograniczać prawa innych ludzi

gdy osądzasz podobne zachowania, inaczej traktujesz ich podmioty

wybacz, ale to moralność Kalego

;-)

gordon11-09-2003 22:08:50   [#208]

Marek znalazł analogię do podręcznika tresury psów, a ja pozwolę sobie na inne skojarzenie. Oto fragment artykułu Sławomira Tunkiewicza "Rodzina z problemem alkoholowym i jej oddziaływanie na dziecko":

"....Wanda Sztander przytacza też fazy przystosowania się do życia w rodzinie z problemem alkoholowym przez jego członków:

I faza           - zaczynają się incydenty nadmiernego picia, sporadyczne, lecz wywołujące napięcia w układzie małżeńskim. Pojawiają się wymówki, obietnice - zawsze naruszane.

II faza          - coraz więcej incydentów alkoholowych, rośnie izolacja rodziny, wzrastają napięcia małżeńskie i zaburzenia emocjonalne u dzieci. Podejmowane są próby utrzymania życia rodzinnego i ukrywania konsekwencji picia.

 

III faza        - rodzina rezygnuje z prób kontrolowania zachowań alkoholowych, wyraźne zaburzenia emocjonalne u dzieci, nasila się dezorganizacja życia rodzinnego, rodzina przestaje podtrzymywać mit, że alkoholik pełni właściwie swe funkcje w rodzinie.

IV faza        - żona (na ogół) przejmuje kontrolę nad życiem rodzinnym. Pojawia się uczucie litości wobec alkoholika w miejsce złości. Rodzina organizuje się w taki sposób, by w jak najmniejszym stopniu odczuwać skutki picia.

Czasem na tej fazie proces zatrzymuje się. Bywa jednak i tak, że następuje:

V faza         - rozstanie z alkoholikiem; reszta rodziny pragnie ratować siebie.

VI faza        - uczenie się samodzielności w życiu bez osoby uzależnionej.

W optymalnym wariancie nastąpić może:

VII faza       - alkoholik osiąga stabilną abstynencję i rodzina stara się ponownie zorganizować.

Nieco inaczej przedstawia fazy rozwoju choroby alkoholowej rodziny B. Woronowicz:

I okres początkowy - nikt nie myśli o szukaniu pomocy, rodzina zaprzecza istnieniu problemu, chroni alkoholika.

II próby pozbycia się problemu - rodzina organizuje samoobronę przed społecznym napiętnowaniem, jakie wiąże się z alkoholizmem, ogranicza kontakty z otoczeniem i chroni swój zewnętrzny obraz mimo narastających konfliktów.

III faza chaosu - utrata nadziei na rozwiązanie problemu i bezwolne poddanie się biegowi wydarzeń, podejmowane próby reorganizacji rodziny, niepijący współmałżonek bierze odpowiedzialność za całość rodziny, czasem szuka się pomocy u specjalisty, rodzina coraz mniej chroni pijącego, czasem pojawiają się próby separacji od osoby pijącej.

IV ostateczna reorganizacja - w rodzinie, już bez alkoholika, następuje nowy podział ról i obowiązków. ....."

To mi przypomina naszą dyskusję. Roman wyraża przekonanie, że faza rozstania jest nieunikniona, a Małgosia wierzy, że może być inaczej.

Małgoś11-09-2003 23:11:11   [#209]

Gordonie :-)

analogie gubią specyfikę problemów

co to znaczy rozstać się z początkującym przestępcą? (trudno jest mi dobrać odpowiednie okreslenia dla tych uczniów)

nie wpuścic go do SWOJEJ szkoły?

czy nie wpuscić go do ŻADNEJ szkoły?

wyrzucić na Syberię lub Księżyc?

łudzić się, że ktos tam inny, "od tego" sie nimi zajmie? - przeciezto jak chowanie głowy w piasek; to jak ta Dulska, co to dbała o pozory ładu moralnego na swoim podwórku

jesli sie patrzy na ten problem w skali ogólnej, to jaki sens ma zatrzaskiwanie drzwi przed nimi?

po co? żeby sie uchronić przed ich agresją?

...dopadną nas na ulicy, w bramie, na spacerze, czasem nawet we własnym mieszkaniu z agresją potęzniejszą, bo spowodowaną silną frustracją, poczuciem beznadziejności i brakiem nadziei

więc ja nie z miłości do "zbłąkanych", ani z naiwnej wiary w dobro natury ludzkiej, ani z litości nad łobuzami - ale ze strachu... że społeczeństwo traci kontrolę i wpływ na niebezpieczne osobniki (zwłaszcza gdy pozostawi  ich samych sobie)

***

mam inne skojarzenie - substancje szkodliwe (np. jakies chemiczne pomoce dydaktyczne)

gdy szkodliwe i niepotrzebne trzeba się ich pozbyć

ale jak? zeby nie rozsiać trucizny?

w smietniku moga trafic w rece dzieci, zakopane w ziemi, moga struć glebę; spuszczone kanalizacją tez narobia szkód.... trzeba je najpierw zneutralizować - żeby przestały byc niebezpieczne dla innych

gordon11-09-2003 23:40:04   [#210]

Małgosiu tak wiele pytań:-)

co to znaczy rozstać się z początkującym przestępcą?

Jeśli jest pełnoletni to BEZWZGLĘDNIE usunąć ze szkoły (każdej - wilczy bilet), a jeśli nie jest pełnoletni - to mamy problem. Pisałem o tym w kontekcie obowiązku szkolnego do 18 r.

jesli sie patrzy na ten problem w skali ogólnej, to jaki sens ma zatrzaskiwanie drzwi przed nimi?

po co? żeby sie uchronić przed ich agresją?

Dokładnie tak. Chronimy naszych wychowanków za których jesteśmy odpowiedzialni (rodzina alkoholika).

...dopadną nas na ulicy

Ulica to nie jest nasz rejon. Skoncentrujmy się na swoim bo i tak mamy na nim wiele problemów.

- ale ze strachu... że społeczeństwo traci kontrolę i wpływ na niebezpieczne osobniki (zwłaszcza gdy pozostawi  ich samych sobie)

Małgosiu, nie zbawimy całego świata, ale możemy uchronić rodzinę alkoholika bo za nią odpowiadamy.

mam inne skojarzenie - substancje szkodliwe (np. jakies chemiczne pomoce dydaktyczne)

gdy szkodliwe i niepotrzebne trzeba się ich pozbyć

ale jak? zeby nie rozsiać trucizny?

W każdy możliwy i dostępny sposób chronić przed kontaktem z otoczeniem.

w smietniku moga trafic w rece dzieci, zakopane w ziemi, moga struć glebę; spuszczone kanalizacją tez narobia szkód.... trzeba je najpierw zneutralizować - żeby przestały byc niebezpieczne dla innych

Pewnych substancji nie da się zneutralizować. Próba zneutralizowania innych obarczona jest ogromnym ryzykiem.

Podoba mi się Małgosiu twoja wiara w możliwość ratowania tych, którzy sami siebie ratować nie chcą. Co zrobimy, gdy nie wyjdzie i gdy stanie przed nami matka i zapyta: dlaczego moje dziecko zabił w szkole przestępca ukrywany pod maską ucznia?

Pozdrawiam serdecznie:-)

gordon

Małgoś12-09-2003 07:35:09   [#211]

ale Gordonie,

n-le i dyrektorzy nie mogą ograniczac się tylko do swojego podwórka

my musimy problem widzieć z calym kontekstem i szerszymi konsekwencjami naszych decyzji

ja wcale nie twierdzę, że wierzę w naprawę zdemoralizowanych jednostek, ale uważam, że jako "element społeczeństwa" mam obowiązek przynajmniej  myslenia, co to społeczeństwo powinno robic z osobnikami szkodliwymi dla innych - tak by nie szkodzili jeszcze bardziej

gordon12-09-2003 08:03:58   [#212]
Zgadzam się z Tobą Małgosiu i podzielam Twoje zatroskanie. Nie wierzę jednak, w to, że znakomita większość tzw. marginesu społecznego znajduje się tam, gdzie się znajduje wskutek stanowczego i konsekwentnego - w przypadkach często skrajnych - postępowania pedagogów. Znam przykłady zdeprawowania ludzi (fakt o słabych charakterach), którzy mieli szansę pójść dobrą drogą, gdyby w odpowiednim czasie odizolowano ich od wpływu zdegenerowanego towarzystwa.

Znam przykład szkoły, w której - przy sprzeciwie mniejszości nauczycieli - postawiono dać szansę wyjątkowej kanalii. Skutek był taki, że po roku trzeba było usunąć ze szkoły nie tylko jego, ale jeszcze kilku innych, których on pociągnął za sobą.
Można powiedzieć: to nie był błąd w założeniu, tylko jednostkowa porażka pedagogów. Można.

P.S.
polecam: http://info.onet.pl/798139,11,item.html
Marek Pleśniar12-09-2003 08:18:43   [#213]

"Młodzież teraz ślepo naśladuje takie zachowanie. Dlatego można się obawiać, że ruszy lawina takich zachowań"

wierzę

Piotrek12-09-2003 08:19:33   [#214]

moje ulubione Opole też!

No własnie. Małgoś - tych z Opola też bedziesz chciała przygarnąć i resocjalizować? Jesli tak, to na razie nie grozi Ci nuda,  takich przypadków (ujawnionych) będzie więcej! Niestety.

http://info.onet.pl/798139,11,item.html

RomanG12-09-2003 10:54:32   [#215]

Są i autorytety

Dziękujemy, Pani Dyrektor - komentarz Zbigniewa Pendla dla "GW"

Zbigniew Pendel 11-09-2003 21:18


Przed tygodniem "Gazeta" i TVN ujawniły lekcję dręczenia nauczyciela w technikum toruńskim. Od tej chwili cały czas dzwoni w redakcji telefon. Nauczycielka: - Nie wiem, co mam robić, kiedy uczeń ogląda pornogazetę i proponuje mi "numerek". Nie ma dnia bez listu. Nauczyciel pisze: "Bez powodu podszedł do mnie z tyłu i zaatakował".

Jak pokazały opublikowane wczoraj w "Gazecie" badania, nauczyciel-ofiara przemocy szkolnej to zjawisko nierzadkie i nienowe. Niestety, sami nauczyciele rzadko ujawniają te przypadki. Często nie wiedzą, jak sobie z nimi radzić.

Tym razem w technikum w Opolu uczniowie postanowili "sprawdzić" swoją nową panią od chemii. Mam obawy, czy nie wzięli przykładu z drastycznego filmu nakręconego w toruńskim technikum. Pierwsza myśl, jaka przemknęła mi przez głowę - czy oni też sadystycznie włączyli kamerę? Ale jestem też pewien: agresja, zło, debilne pomysły nie zrodziły się w nich tylko dlatego, że widzieli ten film.

Wierzę, że po historii w Toruniu każda szkoła, w której uczeń obrazi, szarpnie, szturchnie czy włoży kosz na głowę nauczycielowi, nie zlekceważy sygnałów o nauczycielskiej udręce i zareaguje. Tak jak w Opolu.

O okrutnych uczniach z tamtejszego technikum wiemy nie ze zdobytej przez dziennikarzy kasety, ale od dyrektorki tej szkoły. Dziękujemy Pani.
RomanG12-09-2003 10:58:28   [#216]
Dyrektorem Zespołu Szkół Ekonomicznych w Opolu jest mgr Halina Bilik.

Dziękuję Pani i ja.
Małgoś12-09-2003 12:13:43   [#217]
Piotrze, nie kpij ze mnie ...bo to bez sensu
ewentualnie, mógłbys okazac mi (i mnie podobnym) choc trochę wdzięczności za gotowość podejmowania sie trudu wychowyania uczniów zagrozonych demoralizacją, których Ty nie chcesz znać
;-)
załóżmy pesymistycznie, ża z każdej dużej szkoły w kazdym polskim miescie "wywalimy" po 3 (to wariant optymistyczny) tych najgorszych...
a kierując się ideą ochrony "własnego podwórka" nikt ich nie przyjmie pod swój dach... gdzie te osoby będa spędzać swój wolny czas? zejdą do podziemi?
..
a tak na marginesie - zdarzenia z Opola juz mnie nie szokują...
za chwile będą pewnie  inne sygnały
"Pandora wylazła z puszki"...
a my co? w polu, bez przygotownia i pomysłów... możemy sie okopać  naszych szkolnych twierdzach
Piotrek12-09-2003 12:57:04   [#218]

Małgoś

Nie kpię z ciebie i mam duzo szacunku dla ludzi, za gotowość podejmowania sie trudu wychowyania uczniów zagrozonych demoralizacją,mam nadzieję że w tej liczbie i dla Ciebie. Nie mam za to żadnego szacunku dla ludzi, którzy demoralizują tych uczniów i nauczycieli rozposcieraniem przed nimi mirażu zycia w samych prawach, przyjemnościach i bez stresu. Którzy surowo i realnie nie karzą (ale resocjalizują) szkolnych przestęców w imię róznorakich teorii i ideologii.

Bankructwo powyższych testujemy na przykładzie kodeksu karnego i państwowej polityki penitencjarnej. Kiedy, po latach liberalizacji prawa karnego, przyszlo wreszcie otrzeźwienie i refleksja, być może jest już trochę za późno. Zwróccie uwagę jak wielu naprawiaczy zaczyna się dziś przyznawać do R. Giulianiego, kiedy jeszcze pare lat temu pogardliwie pisano o nim w politycznie poprawnych czasopismach. Ale on zwalczając kosmiczną w swej wielkości przestepczość NY mówił głównie o karze i jej nieuchronności a nie pomocy, dla przestepcy.

Małgoś12-09-2003 22:53:32   [#219]

Piotrze, chyba sie nie rozumiemy

ja nie roztkliwiam sie nad dorosłymi łobuzami, a wręcz przeciwnie - wkurza mnie ograniczanie kary do szkolnego dyscyplinowania

(jeśli n-l pobije ucznia, to straci pracę - i to jest bardziej konsekwencja niz kara, a instytucją karającą jest w takim przypadku sąd - bo naruszone zostało prawo karne)

od początku uważam, że złe zachowanie powinno byc tak samo karane bez wzgledu, czy robi to dorosły uczeń, czy dorosły nauczyciel, czy motorniczy, czy wlasciciel sieci hurtowni - prawo karne dla wszystkich musi byc równe

mnie niepokoi co potem...gdy już kara zostanie zrealizowana - gdzie jest miejsce dla ukaranych przestępców (szczególnie niewyksztalconych, bez zawodu uczniów)

z wielką ulgą przyjęłabym ideę oparta na bezwzglednym sciganiu i karaniu sprawców każdego przestępstwa - dla mnie zabranie dziecku kieszonkowego jest takim samym świństwem jak ograbienie sejfu w banku (a nawet gorszym, bo zabierając kieszonkowe atakuje się fizycznie ofiarę, a sejf mozna obrobic w pustym banku)

obecne prawo jest nieprzejrzyste i niejednoznaczne - wielkim idiotyzmem sa wszelkie "ulgi" związane z niską szkodliwością czynu, przeszłością sprawcy i stanem jego zdrowia (chyba, że choroba ogranicza świadomość)

w prawidłowo działającym systemie społecznym po karze za przestępstwo musi następowac ...resocjalizacja - chyba,że weźmiemy w dzierżawę ... Sybir i tam zaczniemy upychac szkodliwe jednostki ;-)

Janusz Pawłowski12-09-2003 23:27:34   [#220]

Miałem już tu nie pisać, ale niech tam - ostatni raz.

Nie bardzo rozumiem dlaczego 18-latkom, naruszającym nietykalność osobistą człowieka, którzy akurat się jeszcze uczą, wszyscy (wraz z ministerstwem) chcą pomagać i przyjmować ich do swoich szkół, a ich rówieśników, którzy ukończyli swą edukację "pomaga się" jedynie w zakładzie karnym.

Coś tu nie tak z tymi równymi prawami obywatelskimi.

18-lat - skończył się obowiązek nauki, obowiązek szkolny - wszystko na ten temat.
Niech sami teraz drapią, płaczą i proszą o szansę - niech się starają oni, nie my.
Może ktoś ich wysłucha - może ich wyprowadzi na prostą.
Może nie - może to i lepiej dla tych uczniów do których ew. by dołączyli.

----------------------------------------------------

Małgoś pisze z pozycji dyrektora, nauczyciela, który ma misję.
Misję niesienia pomocy, podawania ręki, wyprowadzania na właściwe drogi.

I to bardzo chwalebna misja - bardzo potrzebna i użyteczna.


Ja zaś teraz napiszę z pozycji rodzica dziecka "normalnego" - tzn. nie przekraczającego jakichś sensownych granic.
I tak się zastanawiam ...
Czy wiedząc o tym, że jakaś szkoła ma ambicje wyprowadzania na prostą drogę każdego łachudry i kanalii, którego przyjmie, aby udowodnić światu, bądź sobie, że potrafi tego dokonać - a może nie po to, aby komuś, czy sobie, udowadniać, ale po to, aby zrobić coś dobrego dla takiego człowieka ...
Czy wiedząc o tym oddałbym swoje dziecko - "normalne" i niezdeprawowane - do tej szkoły?

Mógłbym pomyśleć przecież - ta szkoła, zamiast uczyć moje dziecko, zaspokaja swoje ambicje pokazania, jak to doskonałą instytucją wychowawczą jest.
Piszę - mógłbym pomyśleć Małgosiu - nie znaczy, że tak o Tobie myślę - gdyby nie Twoje towarzystwo tu napisałbym "chore ambicje" - a tak piszę tylko "ambicje", bo ambicja ma też i pozytywny wydźwięk, jaki Tobie przypisuję.

Chodzi mi o to, że oddając dziecko do jakiejś szkoły mniej więcej wiem w jakie towarzystwo wpada.
Widzę to po regulaminie przyjęć, widzę po ocenach konkurentów itp. itd.

I załóżmy, że dochodzę do wniosku, że rówieśnicy są równie normalni jak moje dziecko - jest więc niemal pewne, że nie wpadnie w złe towarzystwo.

Aż tu nagle ... pewnego dnia ... pani (pan) dyrektor przyjmuje do klasy mojego dziecka Filuta z Torunia, coby mu pomóc.
Hm ... ktoś mnie chyba "w jajo" zrobił?
To pryszcz - ale jak ratować moje dziecko przed wpływem Filuta, zanim pani (pan) dyrektor go wyprowadzi na ludzi?
Trochę czasu przecież na to potrzebuje, a co do tego czasu?
A jak się jej (jemu) nie uda?
Klasa maturalna - moje dziecko schamieje - potem kogoś pobije ... kto mu wtedy pomoże? - przecież skończy już szkołę!

Małgoś12-09-2003 23:41:23   [#221]

Nie mam w sobie krzynki z Siłaczki, Korczaka i Makarenki :-)))

i jeszcze raz piszę to samo...

to żadne ambicje, ale ...strach przez spotykaniem na ulicach tych odrzuconych

żadna misja - to powinność wskazywania przez szkołę drogi powrotu do norm społecznych, tym którzy maja formalne prawo kontynuować edukację

PS. moje dziecko chodzi do klasy z bardzo trudnymi pedagogicznie dziećmi z domu dziecka (przez jakiś czas bywała w VI klasie SP nawet młodociana prostytutka) - i jakoś nie "nasiąka" demoralizacją, a nawet ułatwia jej to rozróżnianie dobra od zła

Janusz Pawłowski13-09-2003 00:14:42   [#222]

No - bardzo pozytywny przykład pozytywny. ;-)))

Mnie nauczył chodzić na wagary, palić paierosy i pić wino w 6 klasie podstawówki młodzieniec, którego oddano pod kuratelę mojej matce.

No - to mamy po jednym przykładzie - pozytywnym i negatywnym. ;-))
Jedziemy dalej? ;-))

Czyli - zapewne - jak zawsze  - prawda leży po środku.
Znaczy - hasło takie: "W każdej klasie po połowie degeneratów ułatwiających rozróżnianie dobra i zła!" ;-))

A może raczej - co pewnie bliższe prawdzie jest - Twoja córka niegłupia jest i na tym gruncie plewy nie miały jak się zagnieździć - a ja głupi byłem (co pewnie do dzisiaj mi przyzostało).

Gaba13-09-2003 05:53:53   [#223]
Mój niestety jak gąbka... nauczył się soczystych i dosadnych barokowcyh metafor od tychże dzieci...

choć nie mam nic przeciwko nim i moje także chodzi z dzieciakami, (i będzie chodzić!!!), ale on dołożył swoje - dzieciaki swoje i nie da się wytrzymać.
RomanG14-09-2003 17:26:42   [#224]

"Problematyczne zachowania uczniów"

Coraz powszechniejsza bierność i bezradność szkoły w obliczu błędnych czy zaburzonych zachowań wychowanków jest przede wszystkim efektem błędnych relacji wewnątrz samej szkoły. Niepokojący jest niski status społeczny i materialny nauczycieli. Znaczna część pedagogów to ludzie rozgoryczeni, przeżywający poczucie bezradności wobec problemów szkolnych, zalęknieni o pracę, nieufni wobec siebie nawzajem, krytykowani przez rodziców swoich uczniów, wątpiący w swoje kompetencje oraz w skuteczność swoich oddziaływań wychowawczych. Trudno w tej sytuacji o tworzenie pozytywnie zintegrowanego grona nauczycieli, którzy otwarcie rozmawiają o sytuacji w swojej szkole i którzy solidarnie wspierają się w przezwyciężaniu pojawiających się trudności wychowawczych.
    Najczęściej poszczególni nauczyciele działają w osamotnieniu i ukrywają najbardziej nawet drastyczne problemy wychowawcze, jakich doświadczają w swoich kontaktach z uczniami. Boją się bowiem krytycznej oceny ze strony innych nauczycieli lub ze strony swoich przełożonych. Z kolei wielu dyrektorów szkół dąży do tego, by nauczyciele nie zwracali się do nich z żadnymi problemami wychowawczymi. Jeśli nawet ktoś z nauczycieli odważy się przerwać zmowę milczenia, wtedy z reguły przełożeni próbują zrobić wszystko, by nawet w skrajnych sytuacjach nie usunąć żadnego ucznia ze szkoły oraz by nie zgłaszać trudności wychowawczych do kuratorium. W ten sposób zamyka się krąg fikcji o normalnym funkcjonowaniu szkoły. Uczniowie doskonale zdają sobie z tego sprawę i czują się zupełnie bezkarni. W konsekwencji dopuszczają się coraz bardziej drastycznych form naruszania regulaminu szkoły, a mimo to nie ponoszą za to żadnych konsekwencji.
    Nauczyciele przeżywają coraz większe trudności w kontaktach z rodzicami swoich wychowanków. Jeszcze kilkanaście lat temu rodzice byli zwykle sprzymierzeńcami nauczycieli w obliczu trudności wychowawczych czy niepowodzeń szkolnych swoich dzieci. Upominali swoich synów i córki, zwiększali stopień kontroli, stosowali sankcje za błędne zachowanie czy za złe wyniki w nauce. Obecnie znaczna część rodziców przeżywa kryzys osobisty i małżeński. W kontaktach z nauczycielami zachowują się w sposób naiwny, np. za wszelką cenę usprawiedliwiają błędy swoich dzieci. Bywają także agresywni. Negują ewidentne fakty. Zdarza się, że bronią swoich dzieci "miłością" ślepą i demoralizującą. Nauczyciele stoją w tej sytuacji przed podwójnym zadaniem: muszą jednocześnie wychowywać uczniów oraz ich niedojrzałych rodziców.
    W konsekwencji zasygnalizowanych powyżej zjawisk w polskich szkołach nagminne stało się ukrywanie najbardziej nawet poważnych problemów wychowawczych i faktyczne tolerowanie zła. Jeśli nawet jakiś nauczyciel próbuje zareagować na niewłaściwe zachowania wychowanków i egzekwować konsekwencje popełnianych przez nich błędów, to mamy z reguły do czynienia z odizolowanymi interwencjami, gdyż brakuje rzeczywistego wsparcia ze strony innych nauczycieli i dyrekcji szkoły, a także ze strony rodziców i instytucji pozaszkolnych. Nawet wtedy, gdy jakiś uczeń trafia do sądu (np. za zniszczenie mienia szkoły), to pozostaje zwykle bezkarny ze względu na to, że w przekonaniu polskich sędziów mamy wtedy do czynienia jedynie z "niską szkodliwością społeczną" czynu.
    Wychowawcy muszą odzyskać świadomość, że szkoła nie jest właściwym miejscem na terapię czy resocjalizację. Zadanie to spoczywa na innych instytucjach. Właściwie zorganizowana szkoła to miejsce, w którym uczniowie uczą się mądrości i dyscypliny. To miejsce, które sprzyja osiąganiu sukcesów dydaktycznych w klimacie dojrzałych więzi społecznych.

Ks. Marek Dziewiecki

Ks. dr Marek Dziewiecki - adiunkt Uniwersytetu KardynaŁa Stefana Wyszyńskiego, psycholog i duszpasterz, dyrektor katolickiego telefonu zaufania "Linia Braterskich Serc", ekspert przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie", autor publikacji z zakresu psychologii wychowania i pedagogiki

http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/09-129/03.htm
Janusz Pawłowski14-09-2003 17:41:46   [#225]

Wychowawcy muszą odzyskać świadomość, że szkoła nie jest właściwym miejscem na terapię czy resocjalizację.
Zadanie to spoczywa na innych instytucjach.

Wężykiem Jasiu! Wężykiem!

PS.
Dla niepamiętających: Ten "wężyk", to tekst z kabaretu.
Ale ja tych słów użyłem na poważnie - ja bym tę myśł podkreślił i wywiesił nad wejściem do szkoły - bo już ta poprawność polityczna przybrała kuriozalne rozmiary.

Zbyt wielu ludzi dobro dziecka utożsamia z dobrym samopoczuciem dziecka.
A zresztą co ja mówię? ... Dziecka? ... Żeby tylko!

RomanG14-09-2003 18:56:19   [#226]
Z wczorajszej "Nowej Trybuny Opolskiej" zacytuję jeszcze fragmenty felietonu Zbigniewa Górniaka (były naczelny, laureat ogólnopolskich konkursów dziennikarskich, "opiniotwórczy" człowiek w regionie):

"A gdyby tak przywalił?"

(...)
A teraz toczy się dyskusja, w której polityczna poprawność ściga się z wyrozumiałością i nikt jakoś nie ośmieli się powiedzieć, że młodocianym prymitywom, którzy za parę lat staną się naszą inteligencją techniczną, należy odpowiadać ich metodami. Ząb za ząb, oko za oko, oral za oral... Gdyby ten nieszczęsny nauczyciel zdobył się na odwagę i zapakował w szczękę tego, który włożył mu na głowę kosz na śmieci... Gdyby złapał za odpinany przy swej twarzy rozporek i ścisnął jego zawartość z całych sił... Gdyby udało mu się pochwycić śmigającą mu koło ucha nogę, a potem wykręcić ją tak, aby trzasnęły ścięgna... No więc, gdyby to wszystko się zdarzyło, nasz nieszczęsny nauczyciel też wylądowałby na pierwszej stronie "Wyborczej", tyle że w zupełnie innym moralnie kontekście. Wieszano by na nim psy całego świata, a pokrzywdzeni przez niego młodociani zwyrodnialcy użalaliby się nad sobą niczym stado sierot. To wszystko okraszone by zostało garścią komentarzy  w wykonaniu dyżurnych autorytetów, zawsze gotowych do dzielenia się swymi refleksjami na temat opresyjności polskiej szkoły, jej zacofania i dystansu, jaki dzieli młodzież polską od nauczycieli. Bo wszystko ma być "kul" i "w porzo"; belfer powinien gadać grypserą, siadać na biurku w kucki, nie wymagać, nie sprawdzać, nie kontrolować, nie zabraniać. Musi natomiast schlebiać lenistwu oraz prymitywnym gustom młodocianych debili oraz podlizywać się im. Kilka dni temu wspomniana "Wyborcza" wydrukowała rady niemieckiego eksperta: co robić w przypadku takich jak w Toruniu kryzysów. Pośród wielu porad czytamy m.in., że sponiewierany nauczyciel powinien napisać list otwarty do społeczności szkolnej oraz że nie może w żadnym wypadku potępiać osoby sprawcy swego upodlenia, lecz tylko czyn, którego się dopuścił. No cóż, Niemcy wszystko potrafią doprowadzić do perfekcji: nazizm, komunizm, Stasi, mercedesa, a teraz zasady politycznie poprawnego pedagogicznego obłędu. Nie potępiać sprawcy, dobre sobie... Bo co, bo się zestresuje?

Na marginesie wydarzeń w Toruniu z nostalgią wspominam swojego anglistę z podstawówki, który, gdy mu zbyt mocno dopiekliśmy, potrafił walnąć na odlew kablem od adapteru albo złapać za ucho chwytem krzepkim jak kowalskie obcęgi. Ten ból wpisywaliśmy w koszty swego swawolenia i wszystko było, jak Bóg przykazał.

Dzisiejsi jajcarze w dresach i z kapturami są jednak mocno niedokończeni. Bo zgrywają twardzeili z raperskich teledysków, ale gdy tylko dostaną w japę, lecą skarżyć, gdzie się tylko da. Pewien mój kolega z branży, którego redakcja delegowała do innego miasta, przeżywał w tamtejszym hotelu codzienne zaczepki grupy takich cwaniaków. Walili w rynnę, rzucali śmieciami w okno, pokazywali "faki". I gdy pewnego dnia kolega nie wytrzymał i wyszedł na podwórko z giwerą (gazową) i przystawił lufę do durnego czółka, to czy cwaniacy podjęli walkę? Oni uciekli do tatusia jednego z nich, a ten w porywie ojcowskiej troski wychowawczej pognał na policję i doniósł na mego kolegę, który dostał kolegium, bo gazówka była nielegalna. Świat stanął na głowie i merda nogami obutymi w niezwiązane adidasy z wywalonymi językami.

Zbigniew Górniak
zgorniak@nto.pl
Małgoś14-09-2003 19:49:55   [#227]

przypomniała mi sie tragiczna historia starszego mężczyzny, ktory broniąc sie przed młodocianymi napastnikami, smiertelnie zranił jednego z nich (jego własnym nożem!)

areszt, nagonka w mediach,  wyrzuty sumienia - a może załamanie wiary w sprawiedliwość społeczną, spowodowały, że popełnił samobójstwo

Chciałabym, żeby ten poszkodowany anglista z Torunia odważył się publicznie wystąpić - i niech rozpocznie się rzeczowa dyskusja w mediach (i nie tylko) na temat prawnych i organizacyjnych regulacji dotyczących bezpieczeństwa jednostki w szkołach, firmach itp.

Nie tylko młodociani, ale nawet calkiem małe dzieci mogą być groźne (i to nie tylko w filmach made by USA) ;-)

RomanG15-09-2003 07:34:37   [#228]

Newsweek

Poczytajcie, ja jestem przerażony:

http://newsweek.redakcja.pl/archiwum/artykul.asp?artykul=7670
Marek Pleśniar15-09-2003 08:15:40   [#229]

ja też przerażony koszmarnym transferem z ich strony:-)

A powaznej - nie spodziewałem się po newsweeku tak dobrego artykuliku. Dobrze postawił akcenty, rozłozył odpowiedzialność za fakty jak nalezy.

Powiem Ci Romanie tak. Najlepiej na przykładach. I  ty i ja piszemy teraz w internecie, szukamy cytatów, piszemy artykuły zamiast zająć się wychowaniem (no, Ty zabawą i nawiązywaniem relacji) własnych dzieci. A im już nie wystarcza fakt że tata nie pije i nie przeklina. Potrzebują oferty - konkurencyjnej do TV i ulicy. I zajecia im wolnego czasu. A to niełatwe.

I większość z nas nie ma dla nich czasu. Dyro cały dzień wychowywał cudze pociechy i do swoich nie ma sił. Pracownik firmy ganiał za forsą lub użerał się z wymagającym szefostwem. Bezrobotny jest w dołku bądź zajety szukaniem pracy, górnik rzuca petardy a rolnik blokuje coś.

Kto ma dziś nerwy do czegokolwiek innego? Zostawiliśmy ich samych to sie wychowali sami. Jeden drugiego.

A teraz wszczynamy akcje jak w obliczu pożaru.

RomanG15-09-2003 08:20:39   [#230]
:-))
Marek Pleśniar15-09-2003 08:26:19   [#231]
good answer;)
Małgoś15-09-2003 12:15:24   [#232]

a mnie się ten artykuł nie podoba wcale! - bo co wynika z kilku opisów drastycznych sytuacji? - mozna taką opowieść o draństwie młodych  lub starych ciągnąć w nieskończonośc...

nic z tego nie wynika - poza stwierdzeniem, że "to okropne" - a im więcej, Romanie, takich okropieństw na codzień tym ... ich siła wstrząsania maleje - nasza wrażliwośc tępieje

zostaje tylko ...ple ple ple

poza tym wiem już, co mnie drazni w tych forumowych dyskusjach - zbyt wąskie traktowanie problemu, bo problemem nie jest zwiekszająca się niemoc wobec agresji młodzieży, ale w ogóle zwiększająca sie agresja w stosunkach międzyludzkich

mam wrażenie, że przyszło mi żyć w rzeczywistości, w której panuje PRZYZWOLENIE NA PRZEMOC: w handlu, negocjacjach, kulturze, wywiadach TV, muzyce, spektaklach teatralnych (po "Przypadku Klary" nakazałam cenzurować przedstawienia zanim dopuści się do nich młodzież szkolną), parlamencie, teleturniejach, gazetach, literatuirze, szkole, prawie itd.

młodzież robi to co robią dorosli - bo chocby nie wiem jak wspaniałe programy profilaktyczne i wychowawcze uchwalac w szkołach, to nie programy ich wychowują, ale my - nasze zachowanie

agresja to agresja - młody człowiek sięga po jej formę fizyczną, dorosły ("ucywilizowany") potrafi sztylety wbijac słowem, miną, działaniem, a nawet lekceważącym milczeniem lub ...ignorowaniem praw drugiego człowieka

Mimo, że tyle juz czasu minęło, wciąż nie daje mi spokoju tragedia wrocławskiego IX LO - to nie była bezmyslna, przypadkowa agresja chamskiego ucznia (od razu krzyczę, zeby nie zmieniac kierunku dyskusji: nie bronię tego ucznia - został skazany, słusznie, i przezywa swoja karę zgodnie z prawem) - szkoda, że wtedy to wydarzenie nie wywołalo ogólnonarodowej dyskusji na temat przemocy w stosunkach międzyludzkich w organizacjach społecznych (szkołach, firmach itd.)

dwie edycje bigbrothera odbiły się nieporównywalnie szerszym echem...

PS. a tak ze złości na ten artykuł (bo pisany przez kogoś, kto nie wie o czym pisze), na marginesie - jeden z najmilszych uczniów w mojej szkole (tegoroczny absolwent,student AR) - przez cały pobyt w LO chodził szeroko, z rękami daleko, z kapturem i dziwną fryzurą - łagodny, refleksyjny, kolezeński i kulturalny wobec kolegów i dorosłych (podobnie jak podobni mu "kumple od deski") - więc ten streotyp z pierwszych linijek tekstu uwazam za brak profesjonalizmu u autora  że to cytat, nie usprawiedliwia braku świadomości "dziennikarza" jak wielką moc mają słowa z pierwszych akapitów bulwersującego artykułu poczytnej gazety)

Marek Pleśniar15-09-2003 12:45:34   [#233]

:-)))))

bad answer;-)

wiesz małgoś dlaczego? Bo potępiasz tu coś w sprawie w czambuł. Odrzucasz w całości. A tam w artykule jakies racje są.

Owszem, praktyka uliczna każe mi nie pętać się, gdy nie muszę, pod ręką charakterystycznie wyglądających grupek młodzieńców. Mieszkam w takiej dzielnicy to wiem co mówię. Można oberwać.

Oczywiście ze może sie nie podobać ten artykuł. Powiem co mi się podoba. Innym nie musi.

To jest mała rzecz. Żaden tam artykuł, artykulik raczej - jak to w newsweeku. Oni za głębocy nie są.

Ae to taka mała rzecz na temat. Moim zdaniem na temat.

Nie mam obsesji na temat agresywnej młodziezy. Zresztą młodzież raczej lubię i gadam jak jest okazja. Nie szukam chorobliwie wszelkich dowodów na temat zepsucia tejże. Jednak racje widzę jakieś - np. taką, że jest niebezpiecznie i naprawdę ulica jest groźmna z jej blokersami (młodzieżą przeciez) Świat nie jest pełen dobrych i miłych rzeczy. I dobrej i miłej młodzieży. Jest pełen różnej. Niestety odczucia spoleczne są takie a nie inne. I przemawiają za tym fakty. Znamy je wszyscy.

Mamy - tu piszący róozne spojrzenia. Mam podejrzenia, że wszystkie prawdziwe.

Taka mozaika.

janzg15-09-2003 15:42:05   [#234]
Rozmawia Aleksandra Klich 12-09-2003 w Gazecie Wyborczej:

"......Słychać głosy, że górnicy walczą o swoje przywileje."

Kazimierz Kutz, senator, reżyser filmowy i teatralny:

".........- Jakie przywileje?! Niech ten, kto tak mówi, przyjedzie do Lipin, najbiedniejszej dzielnicy Świętochłowic i zobaczy w jakiej nędzy żyją górnicy. Nie ma już żadnych przywilejów. Ci ludzie bronią się przed degradacją, nieludzkim traktowaniem. Nie mogę słuchać skomlenia, ile szyb wybito w ministerstwie! Dla nich motłoch przyszedł i nasrał do salonu. Dla rządzących nie ma miejsca dla zdychającego z głodu człowieka.

A gdy komuś przyjdzie do głowy postąpić z górnikami tak jak zrobiła to Margaret Thatcher, to pożałuje. Metoda złapać i złamać w Polsce nie przejdzie. Trzeba pamiętać, że górnicy mieszkają na małym terenie, jest ich dużo. To tykająca bomba. Szykuje się niezły pasztet......."

----------------------------

w tym stylu myślenia usprawiedliwić da się wszystko.

Czy senator, reżyser filmowy i teatralny jest autorytetem dla dorastającego młodego pokolenia?

JASNE ŻE TAK
RomanG15-09-2003 16:30:04   [#235]
Kara dla nauczycieli po skandalu w toruńskim technikum
 
Marcin Kowalski, Bydgoszcz 14-09-2003, ostatnia aktualizacja 14-09-2003 18:01

Nie tylko uczniowie toruńskiego Technikum Budowlanego poniosą karę za dręczenie anglisty. Mają być odwołane dwie wicedyrektorki szkoły

Wniosek o odwołanie wicedyrektorek: Magdaleny Górzyńskiej (w czasie dręczenia anglisty była dyrektorką budowlanki) i Elżbiety Tuminowskiej-Bez w piątek trafił na biurko Jarosława Więckowskiego, szefa wydziału oświaty toruńskiego ratusza. Złożyła go obecna dyrektor szkoły Teresa Błaszkiewicz. Tylko ona ma prawo odwoływać swoich zastępców, wcześniej musi się jednak zwrócić o opinię do ratusza, kuratorium oświaty i rady pedagogicznej. Uzasadnienie wniosku jest lakoniczne - odwołanie ma nastąpić "w związku z zaistniałą sytuacją".

Skandal wybuchł na początku września, gdy "Gazeta" i TVN dotarły do kasety, którą w maju tego roku nagrali sami uczniowie III klasy technikum. Był to zapis pastwienia się klasy nad anglistą: podczas lekcji uczniowie popychali go, szarpali, wyrywali dziennik i teczkę, obcierali mu twarz gąbką do tablicy, na głowę wkładali kosz do śmieci.

Jeszcze tydzień temu dyrektor Błaszkiewicz przekonywała, że nie ma powodów do zmian personalnych. " Zaprzeczamy, że wiedzieliśmy o tym wypadku, nie mogliśmy więc przed kimkolwiek tego ukrywać czy zatajać" - oświadczyła rada pedagogiczna.

Dyrektor Błaszkiewicz zmieniła zdanie, kiedy ujawniliśmy wyniki dziennikarskiego śledztwa. Dotarliśmy do rodziców uczniów, którzy od miesięcy informowali nauczycieli, że na lekcjach angielskiego dzieją się "dziwne rzeczy". W marcu rozmawiali z dyrektor Górzyńską. Opowiedzieli jej o wyzwiskach pod adresem nauczyciela, brutalnym traktowaniu go, siadaniu na jego biurku itp. Dyrektorka miała odpowiedzieć: "Latem nie przedłużymy kontraktu, będzie po problemie".

W piątek wieczorem na nadzwyczajnym posiedzeniu rady pedagogicznej, Błaszkiewicz powiadomiła nauczycieli o chęci odwołania swoich zastępczyń. Nie wiadomo, jaka była reakcja. Dyrektorka nie udziela informacji i powołuje się na "tajemnicę rady pedagogicznej".

Z naszych ustaleń wynika, że zarówno Więckowski, jak i Wiesława Wyszyńska, p.o. kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty, zgodzą się na odwołanie wicedyrektorek.

Tydzień temu na uczniów dręczących nauczyciela nałożono kary: sześciu zostało wyrzuconych ze szkoły, dwóch przeniesionych do innej, czterech dostało naganę. W piątek dwójce, która miała być przeniesiona, zmieniono karę na wyrzucenie "donikąd". Wszyscy jednak dalej chodzą do technikum. Dlatego że wymierzonych kar w chwili ich nakładania nie było w statucie szkoły - rada pedagogiczna wprowadziła je tam dopiero w piątek. Na dodatek nie ma opinii samorządu uczniowskiego, która jest wymagana, aby zmiany w statucie mogły wejść w życie. Dyrektorka na razie nie wręczyła więc decyzji ukaranym uczniom. Kiedy ją już dostaną, będą mogli się odwołać do kuratorium, a potem decyzję kuratora zaskarżyć do NSA. Tam na rozprawę czeka się miesiącami. Dopóki wyrzucenie nie jest prawomocne, mogą chodzić do szkoły.
Małgoś15-09-2003 16:46:45   [#236]

a co z działaniami prokuratury wobec uczniów? czyżby  ucichło?

bo jesli tak...

dyrektorki wylecą ze szkoły, a "gnębiciele nauczyciela" w niej zostaną...

to trzeba będzie wkrótce wnioskować o przydzielanie nauczycielom w Polsce kamizelek kuloodpornych jako ubrania ochronnego

krystyna15-09-2003 17:37:11   [#237]

no to ja ciekawa jestem, jakie kary uwzględniał statut tej szkoły, skoro nie było w nim skreślenia z listy uczniów.....

A przecież, nawet gimnazja,gdzie jest jeszcze obowiązek szkolny mogą mieć (i mają - te co znam) taką możliwość (z tym, że dyr. wystąpić musi do KO z wnioskiem o przeniesienie takiego ucznia do innego gimnazjum).

A jednym z powodów skreślenia z listy uczniów u mnie jest np.

"gdy uczeń z premedytacją wyrządza krzywdę sobie i innym (fizyczną
i psychiczną)".

Dzieci mam świetne, ale zapis w statucie czeka.....

Małgoś15-09-2003 17:50:45   [#238]

moje KO przeczołgało mnie okrutnie rok temu w kwestii kar statutowych i teraz mam obszerny dokument, ale bardzo dokładnie prezyzujący za co mozna skreślić ucznia (chodziło o język -  musiał być prawniczy i jednoznaczny, zapobiegający nadinpretacjom)

zobacz Krysiu, że według tego zapisu uczeń, który jest bardzo zdolny, ale pracuje ledwo na minimum ...mógłby wyleciec ze szkoły - bo przeciez z premedytacją wyrządza sobie krzywdę ;-)

a jeśli szkoła w Toruniu nie miała w statucie zapisu o skreślaniu, to rzeczywiście głowy polecą, ale nie ...uczniowskie (porażka podwójna szkoły)

i będzie to chyba nauczka, że w kazdej instytucji liczą się zapisy prawne (statuty, regulaminy) a, nie "zdrowy rozsądek" - całkiem jak na amerykańskim filmie, kiedy uwalnia sie zbrodniarza ze względu na uchybienia  formalne prokuratury

janzg15-09-2003 17:59:46   [#239]
PYTAJĄC  09.09.2003 18:32 [#150]

o oceny końcoworoczne "bohaterów" z zachowania i jęz. angielskiego, byłem praktycznie przekonany, że w świetle prawa wówczas obowiązującego wyrzucenie "tych uczniów" ze szkoły będzie nieskuteczne.

Przekonanie to opierałem na własnych doświadczeniach ze skreślaniem uczniów - przestępców z listy uczniów.
Do czasu pojawienia się w STATUCIE zapisu dokładnie odpowiadającego "przypadkowi", skreślenie było nieskuteczne. Jestem przekonany, że zapisów takich w szkole toruńskiej nie było.
RomanG15-09-2003 18:37:49   [#240]

Matrix, Janie?

Myślę, że gdyby dyrektor naprawdę się postawił, to przeforsowałby skreślenie wbrew stanowisku KO.

...............................

Prawo oświatowe to nie kodeks karny i nie zasady prawa karnego obowiązują.
Dla mnie sformułowanie w statucie Krystyny jest OK.
I jakoś łatwo byłoby mi odgadnąć, co Krystyna i jej Rada miała na myśli, tak formułując zapis w statucie, i dopasować to do konkretnego przypadku.
Kto tego nie potrafi, może nie powinien pracować w nadzorze?
Małgoś15-09-2003 21:48:56   [#241]

ale Romanie skreslenie ucznia z listy to decyzja administracyjna i w przypadku odwołania sie skreslonego (lub jego opiekunów) sprawa ląduje w sądzie (po ewentualnym nieprzyjęciu odwołania przez KO)

i nie jest ważne czy sformułowania w statucie się komus podobają, tylko czy w razie postępowania sądowego będą miały dla sądu wartość prawną

jeśli nie masz w statucie własciwie  sformułownych powodów do skreslenia, to nawet bandzior wróci do swojej szkolnej ławki, a dyrektor z całą Rada Pedagog. wyjdą na ..................... (wstyd pisać)

rok temy byłam wkurzona na KO, że sie "czepiają", ale dziś jestem wdzięczna, bo gdyby to co w Toruniu zdarzyło się u mnie nie byłoby  żadnych sporów i interpretacji (patrz. podpunkty a, b, c)

i choć mam wstręt przed papieromanią, to uważam, że w kwestiach narażających szkołę na konflikty nalezy dobrze się zabezpieczyć odpowiednimi zapisami w statucie:

6.      Uczeń I Prywatnego LO może zostać skreślony z listy uczniów, jeśli:

 1) jego rodzice lub prawni opiekunowie przez co najmniej trzy kolejne miesiące nie wypełniają warunków płatności zawartych w „Oświadczeniu o uczestniczeniu i płatności w I Prywatnym Liceum Ogólnokształcącym we Wrocławiu”

2) uczeń opuszcza obowiązkowe zajęcia bez usprawiedliwiających przyczyn – osiągając 50% nieobecności nieusprawiedliwionych w ciągu jednego semestru,

3) mimo zastosowania działań wychowawczych, rozmów oraz kar wymienionych w ust. 6 podpunktach od 1 do 10 uczeń:

a) nadal wykazuje rażące braki w kulturze osobistej tzn. odnosi się do innych w sposób wulgarny, nie szanuje ich praw (poniża, narusza nietykalność cielesną, obraża ich godność, narusza ich dobra, przekonania i wartości, swoim zachowaniem wzbudza odrazę wśród innych uczniów lub nauczycieli),

b) nadal uniemożliwia sobie i innym uczniom realizowanie zadań wynikających  z oferty dydaktyczno-wychowawczej szkoły (to znaczy utrudnia rozwijanie umiejętności i nabywania wiedzy i umiejętności w trakcie zajęć szkolnych poprzez zakłócania swoim zachowaniem ich przebiegu tzn.  nie wykonuje poleceń nauczyciela, utrudnia innym uczniom wykonywanie poleceń nauczyciela, odwraca uwagę uczniów od tematu zajęć, czynnie zakłóca lekcję np. hałasując, niszcząc materiały i pomoce dydaktyczne przygotowane przez nauczyciela, wypowiadając głośno lekceważące uwagi na temat zajęć, innych uczniów lub nauczyciela) a przy tym nie wykazuje starań w kierunku poprawy swojego zachowania,

c) nadal zachowuje się agresywnie wobec swoich kolegów i pracowników szkoły, stosuje przemoc psychiczną i fizyczną, ogranicza i narusza prawa innych, zagraża ich bezpieczeństwu fizycznemu i psychicznemu, a przy tym nie wykazuje starań w kierunku poprawy swojego zachowania,

c) dewastuje lub zawłaszcza mienie szkoły lub należące do innych osób, powodując szkody na rzecz szkoły lub osób fizycznych,

d) dopuszcza się czynów objętych odpowiedzialnością karną (opisanych w ustawie z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny Dz. U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami oraz w ustawie z dnia 24 kwietnia 1997 roku o przeciwdziałaniu narkomanii, Dz.U. z 1997 roku Nr 75 poz. 468 z późniejszymi zmianami),

4) Za zachowania szczególnie szkodliwe i zagrażające społeczności szkolnej uważa się czyny objęte odpowiedzialnością karną takie jak:

a) stosowanie przemocy, gróźb, nawoływanie do przemocy wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub jej bezwyznaniowości (podstawa prawna art. 119 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny, Dz.U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),

b) działanie przeciwko życiu i zdrowiu człowieka polegające na: pozbawieniu życia, doprowadzenia kogoś do targnięcia się na własne życie, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu lub rozstroju zdrowia, udziale w bójce lub pobiciu, narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia (podstawa prawna art. 148, 151, 156, 157, 158, 159, 160 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny Dz. U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),

c) działanie przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu lub przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji (rozdz. XX i rozdz. XXI ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny , Dz.U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553   z późniejszymi zmianami),

d) działanie przeciwko wolności tzn. pozbawianie człowieka wolności, grożenie osobie popełnieniem przestępstwa  na jej szkodę lub jej najbliższym, stosowanie przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania (podstawa prawna art. 189, 190, 191 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, Dz.U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),

e) działania przeciwko wolności seksualnej i obyczajności polegające na: wykorzystywaniu lub prezentowaniu małoletniemu i rozpowszechnianiu  treści pornograficznych, (podstawa prawna art. 200, 202, 204 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny Dz. U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),

f) dostarczanie alkoholu małoletniemu i ułatwianie mu jego spożycia lub nakłanianie go do spożycia (podstawa prawna art. 208 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku, kodeks karny , Dz.U. Z 1997 roku Nr 88 poz. 553 z późniejszymi zmianami),

g), udzielanie innej osobie środka odurzającego lub substancji psychotropowej, ułatwianie albo umożliwianie ich użycia, albo nakłanianie do użycia takiego środka (podstawa prawna art. 45 ustawy z dnia 24 kwietnia 1997 roku o przeciwdziałaniu narkomanii, Dz.U. z 1997 roku Nr 75 poz. 468 z późniejszymi zmianami),

PS. nie twierdze, że to zapis doskonały, ale ...pomocny bardzo ;-)

a poza tym jest interesującym tematem dla uczniów na GW gdy mówimy o ich prawach i obowiązkach

Janusz Pawłowski15-09-2003 21:52:54   [#242]

Jak my się bedziemy zastanawiać:

  • jak należy ukarać ucznia za to, że wsadził nauczycielowi kosz na głowę,
  • czy wymierzona kara za ten czyn jest odpowiednia, czy też oburzająca,
  • jakie powinny zostać podjęte dalsze działania,
  • ...

zamiast zastanawiać się jak do tej sytuacji niedopuścić w ogóle, to .... dzięki Bogu, ze już nie pracuję w szkole.

Chyba, że uznajecie, że to właśnie kara za ten czym ma spełnić swoja rolę wychowawczą i zapewnić właściwe zachowaniw i wychowanie.
Jeśłi tak to proponuję dożywocie - z możliwością starania się o warunkowe zwolnienie po 15 latach nienagannego sprawowania polegającego na niewkładaniu koszy na głowy współwięźniów.

Małgoś15-09-2003 22:01:22   [#243]

Januszu

jednak profilaktyka musi łączyć sie z reagowaniem na już zaistniałe akty nagannego zachowania

i wiadomo, że chodzi nie akt "wkładania kosza na głowę" a o poniżanie człowieka przez cżłowieka - lepiej nadawać rzeczom własciwe miano, by nie spłycic problemu

aby system był sprawny i zapobiegał niepożądanym czynom, musi przewidywac konsekwencje

wydaje mi się, że pierwsze co jest ważne to dokładne zdefiniowanie na czym polegają czynny naganne i opisanie ich (dlatego pojecie "krzywda" wydaje mi sie zbyt ogólne i bardzo subiektywne - bo co dla mniejest krzywda, nie musi być nia dla pana Nowaka)

zbyt często wydaje się nam, że coś jest oczywiste - a to jest tzw. myslenie życzeniowe

Janusz Pawłowski15-09-2003 22:11:57   [#244]

Aha.

Zapomniałem, Małgoś, że i Ty w tych rozważaniach uczestniczysz.
Nie może więc to być temat błahy.
Przepraszam, że się wtrąciłem.

AnJa15-09-2003 22:29:05   [#245]

"pojecie "krzywda" wydaje mi sie zbyt ogólne i bardzo subiektywne"

Nie mam wątpliwości, że ewidentnie to co niżej jest bardzo odległe od coraz bardziej hmm... ogólnofilozoficznych (?) rozważań Małgosi i Janusza, ale o krzywdzie takie coś znalazłem w Kodeksie Cywilnym:

Art. 444. § 1. W razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia naprawienie szkody obejmuje wszelkie wynikłe z tego powodu koszty. (...)        § 2. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty.(...)

Art. 445. § 1. W wypadkach przewidzianych w artykule poprzedzającym sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. (...)

 

Art. 448. W razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę (...)

 Jeśli chcecie mogę, w wolnych chwilach, zacząć to interpretować w kontekście tzw. sprawy toruńskiej i prawa wewnątrzszkolnego ;-)

Małgoś15-09-2003 22:36:34   [#246]

ok ;-)

pozostaje mi body language(szybkie dżwignięcie ramion i

opuszczenie ich)

 

oraz cos rześkiego - żeby złapać głębszy oddech i lżejsze odczuwanie świata

pozdrawiam

Małgoś15-09-2003 22:40:30   [#247]

do AnJa

zwróć uwagę, że w tym zapisie pojęcie krzywda jest wytłumaczone (art. 444)
AnJa15-09-2003 22:49:08   [#248]

Małgoś:-)

A co ja niby zrobiłem, jeśli nie zwróciłem uwagi? ;-))

Małgoś15-09-2003 23:02:10   [#249]

AnJa

no więc...

jesli użyjesz w statucie (a konkretnie w cześci dot. skreslania ucznia)pojęcia "krzywda" bez precyzyjnego okreslenia, co ono oznacza i skreśłisz ucznia z listy powołując się na zapis o krzywdzie, to (zdaniem prawników z KO) Twoja decyzja zostanie uchylona w postępowaniu odwoławczym

stąd moje słowa, przytoczone przez Ciebie

"pojecie "krzywda" wydaje mi sie zbyt ogólne i bardzo subiektywne"

i nie uważam, że rozważania sa ogólnofilozoficzne - w praktyce szkolnej dotycza jak bardzo konkretnych sytuacji, bo procedur administracyjnych (a tu nie wypada dyrektorowi sie mylić, bo konsekwencje w postaci przywrócania np. agresywnemu uczniowi prawa uczęszczania do szkoły - ośmieszaja i osłabiają funkcje wychowawczą szkoły)

Piotrek16-09-2003 08:20:50   [#250]

Małgoś

Skąd przekonanie, graniczące z pewnościa, że skreślenie (usunięcie) ucznia z listy uczniów nastepuje w drodze decyzji administracyjnej?? Z czego to niby wynika?

A co z uchwałą, zarzadzeniem, postanowieniem, itp...

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ][ 6 ][ 7 ]