Forum OSKKO - wątek

TEMAT: rada pedagogiczna-godziny/ płatności
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]
elrym23-11-2009 16:59:24   [#51]
na priv wrzucam
dota c23-11-2009 17:01:47   [#52]

Druid, wiedziałam, że ktoś to wyciągnie i to jest słabość naszego niejednoznacznego systemu (oraz moich dywagacji). Godziny, o których piszesz, są to ponadwymiarówki, a nie nadgodziny, bo jakby były nadgodziny, to niechybnie byłoby ponad 40 godzin i nikt by się nie-do-chrzaniał.

Dla mnie to niepojęta rzecz jest. W ramach 40 godzin mam godziny za które dostaję 100% (albo i więcej jak liczył to Zgredek) ekstra. I narzekam...

-----------------

Chociaż narzekanie, to raczej pojęta rzecz jest. normala... się powinnam przyzwyczaić już

eny23-11-2009 17:12:25   [#53]

Jak się uczy całe życie jednego przedmiotu(dajmy na to matematyki) to faktycznie już po pierwszym roku pracy nie trzeba się przygotowywać ale jak się jest np. zawodowcem -ekonomistą  i co roku ma się osiem (lub więcej) nowych przedmiotów to tu już czas przygotowania do lekcji wygląda zgoła inaczej.

Tak więc proszę nie uogólniać!

Współczuję zawodowcom;(

AnJa23-11-2009 17:19:53   [#54]

zazdroszczę ja zaś

chociaż rozwijają się

a taki historyk?

no, chyba, ze z IPN- to i napełniaczem szuflady zostać ma szansę

zgredek23-11-2009 17:20:01   [#55]

a ja nie - nie współczuję zawodowcom

bo tym zawodowcom, których znam, nie trzeba współczuć (a znam wielu - pracuję w szkole zawodowej)

oni sa fachowcami

i absolutnie nie narzekają

może dlatego, ze nie ukończyli szkoły kształcącej nauczycieli;-)

Druid23-11-2009 17:30:17   [#56]

Ciekawostka dla tych, co to "gromadzą" sprawdziany na komputerze i korzystają z gotowych sprawdzianów z książek od wydawnictw.

Aktualnie młodzież robi sobie zdjęcia sprawdzianów komórkami, po czym krążą te sprawdziany po necie i z nich następne roczniki (oraz kolejne klasy, czy nawet grupy, w których te sprawdziany robicie) korzystają. Jak jedna grupa ma sprawdzian o 8.00, to o 8.45 druga grupa ma już wszystkie pytania na komórkach.

Właśnie dostałem klasę po nauczycielu, który robił sprawdziany z tzw. teacher's booka. Przez dwa lata on był przekonany, że oni umieją (bo miał doskonałą średnią), a jego uczniowie mieli po prostu dostęp do owego teacher's booka (spokojnie można ściągnąć z torrenta w 15 minut dowolną książkę praktycznie). W ten sposób do trzeciej klasy liceum doszła grupa kilkunastu analfabetów z angielskiego, których teraz trzeba w 5 mcy nauczyć do matury. Na razie mają problem z tym, czym się różni "He has" od "He is"... bosko


post został zmieniony: 23-11-2009 17:32:14
AnJa23-11-2009 17:40:06   [#57]

od lat około 12  podaje pytania na sprawdzian na początku każdej lekcji

na lekcji podaję na nie odpowiedzi

jak mi stworza stronkę, na której będę mógł i pytania i materiał z lekcji zamieszczać- podwieszę je tam

źle robię? , mam złapac ich na tym, czego nie umieją- bo nie nauczyłem?

zgredek23-11-2009 17:40:56   [#58]

Druidzie - widzisz - nie wiem jak Ci to powiedzieć

no, nie mam tego problemu

moi uczniowie znają zadania, które będą na sprawdzianie - takie mam zasady

moi uczniowie nie są zaskakiwani na sprawdzianach jakimis cudacznymi zadaniami

zmieniam tylko dane - a to możesz mi wierzyć trwa kilka sekund! - do takiej wprawy doszłam

natomiast druga sprawa: że do klasy maturalnej doszli uczniowie, którzy nie umieją

ano dochodzą - różnimy się tym, ze ja ich znam  nie muszą mi sprawdzianami udowadniać, że umieją lub nie umieją

znam uczniów doskonale - bo nie mam za wiele ponadwymiarówek, więc mogę lepiej uczniów poznać

:-)

(a teraz to już z ciekawości zapytam - jaki masz staz pracy w szkole?)

pozdrowienia


post został zmieniony: 23-11-2009 17:41:40
rzewa23-11-2009 17:42:03   [#59]

hm... a moi uczniowi otrzymywali wszystkie pytania, jakie będa na sprawdzianie nim zaczęliśmy "przerabiać" materiał, z którego miał być ten sprawdzian...

fakt, pytań było 60-90 a każdy z uczniów otrzymywał na sprawdzianie 3 pytania... mogli też korzystać na sprawdzianie z własnego zeszytu...

:-)

i bynajmniej nie miałam wielu wysokich ocen

ale pies jest pogrzebany nie w tym czy uczniowie znają czy nie pytania (zdecydowanie lepiej gdy je znają ;-)) ale w tym jakie te pytania są

:-)

AnJa23-11-2009 17:43:13   [#60]

tiaaa

po raz pierwszy od lat dwa zgredy jednym głosem sie ozwały

trzy


post został zmieniony: 23-11-2009 17:43:49
rzewa23-11-2009 17:43:37   [#61]

O! AnJa i zgredek!

prawie jednym głosem

:-))

zgredek23-11-2009 17:44:03   [#62]

trzy?

że tak sobie pozwolę;-)

AnJa23-11-2009 17:46:05   [#63]
czas na emeryturę znaczy- bo bez sms i torrenta nie ma nowoczesnego nauczania
ola 1323-11-2009 17:52:15   [#64]
No i komórki z aparatem do robienia zdjęć tym sprawdzianom :).
dota c23-11-2009 17:52:56   [#65]
Ja się nie czuję zgred(k)iem, ale też jakoś podobnie zainfekowana jestem. Na początku każdego bloku tematycznego kartę wymagań każdemu uczniowi wręczam.
AnJa23-11-2009 18:00:35   [#66]

a jak on po otrzymaniu krty pas? albo 1 trefl? i na odzywki dalsze czeka? w tym partnera?

Druid23-11-2009 18:08:03   [#67]

Zgredku - 14 roczek idzie.

CO do "różnimy się tym, ze ja ich znam  nie muszą mi sprawdzianami udowadniać, że umieją lub nie umieją

znam uczniów doskonale - bo nie mam za wiele ponadwymiarówek, więc mogę lepiej uczniów poznać"

chyba nie przeczytałeś dobrze mojego postu. Nauczyciel, który ich uczył przez 2 lata, nie miał za dużo ponadwymiarówek. Choć faktycznie chyba krótszy staż. U mnie pod koniec września już była akcja w szkole, żeby ludzie ci mogli jeszcze przez te parę miesięcy do matury jednak coś zrobić... Zobaczymy, co będzie w maju i na wynikach matury.


elrym23-11-2009 18:39:36   [#68]
w błędzie jest nauczyciel, który sukcesy uczniów uważa za swoje
dota c23-11-2009 18:48:48   [#69]
AnJa, oczywiście: pas (czerwony, a za pasem broń...)
fredi23-11-2009 18:54:50   [#70]

druid pracuje 40 godz w tygodniu w którym jest RP.

W pozostałych pracuje 35,5 godz.

Tak napisał.

DYREK23-11-2009 19:13:44   [#71]
25/18 x 40 = 55,5(5)
Druid23-11-2009 19:28:15   [#72]

Fredi, ręce opadają. Na maturze z polskiego jest coś takiego jak rozumienie czytania. Obawiam się, że ktoś tu miałby poważne problemy, żeby tę część zaliczyć.

Dla tego kogoś:

nie jestem w stanie się przygotować dobrze do lekcji, jeśli mam 4,5 godzin rady w tygodniu. (bo sory, ale w 7 minut to se można wiecie co zrobić)

staram się dobrze przygotować, jeśli ktoś uszanuje moją potrzebę przygotowania i zrobi radę, która trwa nie 4,5, tylko np. 1,5 godziny.

Imho jakoś nauczania ma pierwszeństwo nad papierologią. Wiem, że dla wielu dyrektorów jest dokładnie odwrotnie. Natomiast próbowałem udowodnić, że argument z "40 godzinami" powoli zaczyna tracić na aktualności (zapytajcie polonistę, ile czasu zajmuje mu poprawienie 40 prac w stylu tych maturalnych). Jak mu dyrektor dowali w tym samym tygodniu 2-godzinne zebranie i 2 godzinną radę, to albo czegoś dobrze nie zrobi, ale złamie prawo, pracując ponad 40 godzin.

Nie wiem, czy tego uczą na kursach i studiach dla dyrektorów, ale pracownik zadowolony (np. z tego, że się szanuje jego prawa) ma większą wydajność i zrobi o wiele więcej, niż ten sam pracownik przymuszony rózgą.

Dyrek - możesz podać podstawę prawną tego rozumowania? BO ja mogę podać podstawę prawną swojego - KN. art. 42, pkt. 1. (poszukam tej wykładni jeszcze, o której wspominałem). Niby się zgadzam, że może to i nie jest do końca logiczne, że ktoś ma np. 5 ponadwymiarowych dodatkowo płatnych, a te 40 godzin się mu nie zwiększa, ale takie jest prawo, a z nim się nie dyskutuje.


post został zmieniony: 23-11-2009 19:35:12
elrym23-11-2009 19:36:05   [#73]
eee nie przesadzasz czasami? co tydzień takie rady po 4,5 godz.? a poza tym, weź raz nieprzygotowanie ;-))
post został zmieniony: 23-11-2009 19:39:03
Druid23-11-2009 19:39:32   [#74]
Nie mówię, że co tydzień, ale 40 godzin jest rozliczane tygodniowo, więc wystarczy jeden taki tydzień i już prawo jest złamane. Nie ma możliwości, żeby w jednym tygodniu było 42 godziny, a w drugim 38.
elrym23-11-2009 19:41:26   [#75]
jakie prawo złamane? trujesz, najnormalniej w świecie
Druid23-11-2009 19:43:56   [#76]
szkoda, że dyrektor powołuje się na prawo tylko wtedy, kiedy chce "zachęcić" nauczyciela do dyżurów itd, natomiast prawo przestaje mieć znaczenie, jeśli możliwe jest przekroczenie 40 godzin.
dota c23-11-2009 19:45:47   [#77]

Druid, widzę, że Ty zdecydowanie wolałbyś mieć zebrania i rady pedagogiczne w dniach wolnych od zajęć dydaktyczno-wychowawczych. Pogadaj o tym ze swoim dyrektorem i z bańki...

Po co się tak żołądkować?

elrym23-11-2009 19:49:01   [#78]
Driud, masz wyjście, zostań dyrektorem, czego Ci szczerze zyczę ;-)
DYREK23-11-2009 19:55:24   [#79]

Coś za coś. Więcej godzin ponadwymiarowych to mniejsza liczbą godzin na przygotowanie się do zajęć.

Godziny ponadwymiarowe nauczyciela to godziny powyżej obowiązkowego wymiaru zajęć nauczyciela (tzw. pensum).

Art. 42.1. Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień.

 


post został zmieniony: 23-11-2009 20:03:39
Druid23-11-2009 20:00:37   [#80]

Każdy, kto ma ponadwymiarówki, jest zatrudniony w "pełnym wymiarze zajęć", więc wypełnia warunek z pkt. 1 art. 42.

Wiem, że coś za coś, ale jak dyrektor nie chce mieć w szkole słabszej jakości uczenia, to nie zawadziłoby przy ustalaniu rad pedagogicznych (w sumie te najdłuższe to szkoleniowe) wziąć pod uwagę tzw. aspekt ludzki. Wtedy nawet żadne prawo nie będzie potrzebne, bo wszyscy będą zadowoleni.

Elrym - za nic w świecie nie chciałbym być dyrektorem w szkole. To 100% odpowiadania głową za wszystko, nie mając praktycznie żadnych możliwości ruchów kadrowych czy REALNYCH budżetowych. Taka współczesna odmiana niewolnictwa względem organu prowadzącego, CKE i innych "wszystkowiedzących". Natomiast zachęcam dyrektorów do spojrzenia na działanie szkoły przez pryzmat nauczyciela nie-olewusa. To pomaga.


post został zmieniony: 23-11-2009 20:05:53
AnJa23-11-2009 20:11:22   [#81]

"Wtedy nawet żadne prawo nie będzie potrzebne, bo wszyscy będą zadowoleni."

no toś się wreszcie publicznie obnażył - jako liberał

pewnie, ze żadne prawo pracy potrzebne nie jest- jęsli pracodawaca znajduje pracownika, a pracownik prace to wszyscy są zadowoleni 


Druid23-11-2009 20:14:00   [#82]

Jeśli branie pod uwagę aspektu ludzkiego (że ktoś też ma rodzinę, przygotowanie do lekcji, swoje zajęcia itd i niekoniecznie z wywieszonym językiem czeka na najbliższe spędzenie paru godzin w ekscytującym towarzystwie ciała pedagogicznego) jest oznaką liberalizmu, to VIVA LIBERO (czy jakoś tak).

Choć czy ja wiem, czy koniecznie trzeba temu jakąś "mordę" przyprawiać?

pamela23-11-2009 20:15:44   [#83]
Czy aby na pewno nauczyciel zatrudniony w niepełnym wymiarze godzin i realizujący obowiązujące go pensum (przykładowe 9 godzin, na które ma umowę) np. w trzy dni pracuje 5 dni? Przecież 1/2 etatu, czyli 20 godzin (dydaktyczne+ niedydaktyczne) to się spokojnie w trzy dni wypracuje. Wcale nie jestem pewna, co należałoby zrobić, gdyby się który mocno uparł i nie chciał w "dniu wolnym" przyjechać na radę
AsiaJ23-11-2009 20:18:25   [#84]

zgodnie z literą prawa;

nie ma rad szkoleniowych,

są rady i szkolenia

.........................

nie chciałbym być dyrektorem w szkole. To 100% odpowiadania głową za wszystko, nie mając praktycznie żadnych możliwości ruchów kadrowych czy REALNYCH budżetowych. Taka współczesna odmiana niewolnictwa względem organu prowadzącego, CKE i innych "wszystkowiedzących".

A to wielce interesujące spojrzenie.

Pozdrawiam:-)

Marek Pleśniar23-11-2009 20:19:48   [#85]
dlaczego druidzie nie wiesz czego uczą na studiach dla dyrektorów? zostałeś dyrektorem bez takich studiów? pytam powaznie
slos23-11-2009 20:20:21   [#86]
Oj, Druidzie, masz pecha w swojej szkole, że masz absurdalnie długie rady, ale podajesz tak przykre truizmy, że trzeba by bardzo długo tłumaczyć. Jakbyś w szkole nie pracował. Jest przecież jeszcze coś takiego jak organizacja czasu, umiejetność szybkiego czytania, pozytywne nastawienie do rzeczywistości i może odrobina talentu połączona ze sporymi umiejetnościami i doświadczeniem. Wtedy te czterdzieści godzin wystarczy nawet poloniście na wszystko, łącznie z czytaniem nowości. Trochę mimo to przypomina polityczne hiperbolizacje niektórych przedstawicieli zz, co to tylko od narzekania są...Dyrektor nie jest też współczesnym niewolnikiem (kolejny durny schemat) i patrzy z punktu widzenia nauczyciela. A jesłi takie ma odczucia, że  - coż może spróbować innego fachu....
nataszasa23-11-2009 20:21:13   [#87]

  Trzeba skrupulatnie liczyć owe 40 godz.  W ubiegłym tygodniu każdego 4 dni po 6godz. w szkole , a w dzień wywiadówki 11(taka potrzeba a nie pracoholizm). Dwa dni jeździłam po różnych hurtowniach aby nabyć różne środki i materiały (bo znalazło się trochę grosza)- tak ok.5 godz. Miałam też 2 sprawdziany  (praca na ok.5 godz.) Mam w zapasie ok.5godzin -w tym tygodniu będę pracować tylko 35 godz.-bo średnia 40 godz. tygodniowo musi być !:)


Druid23-11-2009 20:30:40   [#88]

Natasza - jaka średnia? Czas pracy jest rozliczany tygodniowo...

Panie Marku - no nie byłem (przyznam się bez bicia) na studiach dla dyrektorów, a to, czego na nich uczą, a czego nie, wnioskuję wyłącznie z zachowania znanych mi istot zajmujących to stanowisko. I mi wychodzi, że kurczę takich rzeczy nie uczą. Jak wspomniałem, etat dyrektora nigdy mnie nie interesował i nie zainteresuje z wiadomych względów.

nataszasa23-11-2009 20:43:05   [#89]
Co nie można sobie liczyć średniej. Przecież to jest logiczne ,że jeżeli w jednym tygodniu pracowałam 45 godz. to w drugim pracuję 35 ,bo 5 już odrobiłam. To taka sam logika jak liczenie godz.nadliczbowych czy też ponadwymiarowych za zebranie rady. Ile razy w roku takie zebrania  odbywają się? W ustawiczne przygotowanie się do lekcji dawno przestałam wierzyć. Przecież nauczyciele zakładają rodziny , prowadzą życie rodzinne i towarzyskie,budują domy,remontują mieszkania itp. A czasami kiedy słucham opowieści niektórych ile się przygotowują to dochodzę  do wniosku,że nic innego tylko owe 40 godz. i nawet nie mają czasu aby coś napisać na forum OSKKO. Znam też takich ,którzy w wyniku  zapracowania nie zdążą się przygotować do lekcji bo nauczyciel pracuje 40 godz. 
Maelka23-11-2009 20:52:59   [#90]

Druid -  na forum siedzisz, więc wiesz, że nie o atak chodzi, a dyskusję.

I choć świetnie sobie z adwersarzami radzisz, wspieram cię (symbolicznie), bo trochę racji masz.

O przedłużających się posiedzeniach wolę się nie wypowiadać, bo tylko w pierś bić się powinnam. I mój szef narzekać może. Ot, biedak skazany na nauczyciela - gadułę.

;-)

malmar1523-11-2009 20:54:22   [#91]

tak se poczytałam, hmmm

i mam wrażenie (może mylne),

że są szkoły, w których dyrektor organizuje posiedzenia rady przynajmniej raz w tygodniu

i wychodzi mi, że sporo tego się zbierze (tygodni w roku szkolnym mamy .... ;-)


swego czasu dyskutowano o dokumentowaniu tych słynnych 40 godzin (na forum również)

zastanawiam się czasem czy to nie był dobry pomysł ;-)

w listopadzie mamy 4 tygodnie i jeden dzień (zatem: tydzień I- 40 godzin, tydzień II- 32 godziny- święto, tydzień III- 40  godzin, tydzień IV- 40 godzin, tydzień V- 8 godzin)

wychodzi mi, że to 160 godzin (w tym 72 godziny dydaktyczne przy "gołym" etacie)

pozostaje zatem 88 godzin (z tego powiedzmy 4 na godziny karciane)

pozostają 84 godziny


hmmm, sporo tego






2katarzyna23-11-2009 20:59:15   [#92]

Polonista sprawdza ok. 5 wypracowań na godzinę - na poziomie podstawowym. Uczy przeciętnie w 6 -7 w 3 klasach. Jeśli   ma np. trzy oddziały w tym samym poziomie, to pracując we wszystkich klasach w podobnym tempie ma prawie 100 klasówek w jednym terminie. Prócz tego oczywiście inne formy sprawdzania wiedzy, bo musi w semestrze wystawić 4 oceny minimum. 

Jeśli ktoś uczciwie podchodzi do swoich obowiązków, to  trzymając się limitu 40 godzin musiałby oddawać klasówki po miesiącu.

Swoją drogą bardzo mi się podobają wypowiedzi na forum dotyczace realizacji 40 godzin/tydz. Najczęściej wątpią w ich realizację ci, którzy z racji specyfiki przedmiotu nie maja wielogodzinnego sprawdzania klasówek, nie organizują akademii, nie piszą protokołów, nie mają wychowawstwa, stażysty, nie organizują wycieczek...

Druid23-11-2009 21:05:02   [#93]

Nie no, ja też to, co tutaj piszę, piszę zdecydowanie nie jako atak, a jako chęć otworzenia oczu na pewne kwestie. Jeśli mi się udało choćby w kilku przypadkach, to doskonale. Jeśli wychodzi jak atak, to przepraszam.

2katarzyna, masz rację z tym, że dyrektorzy często postrzegają nauczycieli przez pryzmat WFistów. (Praca-ideał). (Właśnie planuję zrobić studia podyplomowe z WFu, żeby się nieco rozerwać)


post został zmieniony: 23-11-2009 21:08:27
malmar1523-11-2009 21:10:35   [#94]

druid, nie wszyscy dyrektorzy postrzegają nauczycieli przez pryzmat nauczycieli wf (zwłaszcza dyrektorzy poloniści)

wf na rozrywkę, no cóż

jak pisze Katarzyna Jeśli ktoś uczciwie podchodzi do swoich obowiązków....

 ;-)

2katarzyna23-11-2009 21:12:01   [#95]
nie umniejszałabym nikomu, bo znam takich wuefistów, którzy naprawdę chcą coś z siebie dać, a cokolwiek się robi w szkole jest czasochłonne.Wyliczanie godzin po aptekarsku wydaje mi się niemożliwe. Chciałabym jednak przestać nosić robotę do domu. 
dota c23-11-2009 21:12:19   [#96]

Ja tam na wszystko mam jedną odpowiedź:

Druid, widzę, że Ty zdecydowanie wolałbyś mieć zebrania i rady pedagogiczne w dniach wolnych od zajęć dydaktyczno-wychowawczych. Pogadaj o tym ze swoim dyrektorem i z bańki...

Po co się tak żołądkować?

Że się powtórzę...

Marek Pleśniar23-11-2009 21:16:00   [#97]

a mógłbyś pootwierać te oczy np na jakimś związkowym forum?

bo my tu generalnie to jesteśmy ta druga strona barykady - zmuszamy nauczycieli do 134 godzin tygodniowo i w tym po 2 rady pedagogiczne tygodniowo i tego się będziemy trzymali

i oczy nam od tego spuchły i nie otworzysz za nic

malmar1523-11-2009 21:20:30   [#98]

Kasiu, nie umniejszam nikomu (bo to chyba do mnie, ale raczej do druida ;)

takie wyliczanie godzin uważam za .........

jednak na niektórych to czasem działa (zwłaszcza, gdyby musieli wykazać co robili w tych godzinach)


marzy mi się kąt spokojny w szkole, praca w określonych godzinach, zero papierów, klasówek, wypracowań niesionych do sprawdzenia do domu


no cóż, marzyć jest warto

ostatnio usłyszałam od uczniów, że marzenia czasem się spełniają ;-)




szefie, hmmmmmmmm, doba generalnie ma 24 godziny ;-))))))


post został zmieniony: 23-11-2009 21:23:22
fredi23-11-2009 21:22:45   [#99]

Do Druida

"Opiszę znaną sytuację  - liceum, 25 godzin tygodniowo, do tego tzw. 19 godzina, łącznie ok 24 bitych godzin 60 min. w szkole.

Z tych 40 zostaje 17 godzin  tygodniowo. Jeśli rada pedagogiczna zajmie mi np. 4,5 godziny, to zostaje mi 12,5 godzin. W tygodniu przy tylu lekcjach mam średnio 1,5 sprawdzianu. Przygotowanie łączne - ok. 2 godzin. Zostaje mi 10,5 godziny. Muszę też poprawić ok. 1,5 sprawdzianu (w uśrednieniu) i poprawki pisane przez uczniów do starszych sprawdzianów - kolejne 4 godziny w plecy. Z tych 40 zostaje mi 6,5 godziny.

Tak się składa, że ten ktosik prowadzi szkolną stronę www - to w uśrednieniu 0,5 godziny DZIENNIE, czyli  2,5 godz. tygodniowo. Zostają cztery godziny. Nauczyciel chce w tygodniu przynajmniej godzinę poświęcić na samokształcenie przy internecie. Zostają 3 godziny na przygotowanie się do 25 godzin + 1 godziny tzw. "19".

Wychodzi mi 7 minut na przygotowanie do każdej z lekcji. Próbował ktoś? Bo IMHO się nie da."=40


Jeżeli rady nie ma to 40-4,5= ?


dota c23-11-2009 21:24:46   [#100]
malmar, jestem przekonana, że niewielu nauczycieli ma podobne marzenia do Twoich. Siedzieć w szkole od 7.30 do 15.30????? Codziennie???? W dni wolne od zaj dyd-wych też??? (chyba że wcześniej się nadgodziny ponad 40 wypracuje i będzie można odebrać - wtedy jak znalazł :)
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]