Forum OSKKO - wątek

TEMAT: SPECJA-ły
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 71 ][ 72 ][ 73 ] - - [ 84 ][ 85 ]
JACOL30-05-2007 17:50:32   [#3551]

No to na serio powiem dlaczego lubi rodziców "roszczeniowych"

1. Dlatego, że szereg roszczeń rodziców jest zasadna. Nawet jeżeli nie mogę ich spełnić dziś, to być może zrobię to jutro.

2. Dlatego, że roszczenia, pretensje, żale itp. są objawem ich zaufania do mnie. Na tej samej zasadzie atakowanie szefa przez zespół pracowników jest objawem zaufania do szefa.

3. Być może nie mogę spełnić roszczeń rodziców, ale mogę ich wysłuchać i chceć zrozumieć - mogę więc zrobić coś dobrego.

4. Kiedy widzę w oczach rodziców głęboką wdzięczność do tego co robię, jest mi smutno. Wdzięczność często oznacza zależność i lęk, że zostanie się na lodzie. Wielu rodziców ciągle musi być innym wdzięcznymi różnym ludziom, którzy im pomagają - wyobrażam sobie jakie to jest okropne. Dużo lepiej nie musieć być nikomu wdzięcznym. Postawa roszczeniowa sprawia, że rodzic nie musi czuć się nikomu wdzięczny. On bieże co mu się należy i ja się z nim zgadzam.

achaa31-05-2007 11:37:06   [#3552]
Jacol napisał:
Sądzę także, że dociekanie przyczyn i próba zrozumienia mechanizmów ta mamą powodujących nie jest potrzebna. Ja tę mamę spróbowałbym uczyć pomału wielu drobnych umiejętności - chwalenia syna, odrabiania z nim lekcji, asystowania bez ingerencji przy ubieraniu itp... - wg procedury, która tu już przedstawięłm - bez stawiania wymagań.

Ja myśle, ze dociekanie przyczyn i proba zrozumienia mechanizmu jest zawsze potrzeba. Pozwala zapanowac nad własnymi emocjami w stosunku do takiego rodzica. Pozwala własnie nie stawiac wymagan.
Uczyc tych umiejetnosci o ktorych piszesz trzeba tak czy owak, ale mysle tez ze warto ta mame wspierac emocjonalnie, tak jak pisalam.

Co do pracy niedyrektywnej - mysle o pracy nad kontaktem mama - dziecko. Czesto relacje sa zablokowane i mozna wspomoc ich rozwoj co w przyszlosci procentuje takze dla tych umiejetności o ktorych była mowa a ktorych nauczyc mozna tylko dyrektywnie.
Jak konkretnie pracowac nad relacjami? Zazwyczaj proponuje rodzicom taka procedure (bede opisywac skrotowo)-
Wybrac stała pore w ciągu dnia i stałe miejsce w domu. Przygotować dziecku zabawkę - sygnalizator. Codziennie o tej samej porze mama bierze dziecko w stałe miejsce, wkłada mu w ręce zabawkę, moze zaspiewac piosenkę - powitanie (zawsze taka sama, to moze byc cokolwiek, chocby wlazł kotek na płotek) a nastepnie przez okreslona ilosc czasu odmierzaną timerem bawi sie z dzieckiem. Jej zadaniem jest wrecz odejscie od narzucania czegokolwiek dziecku, a zwłaszcza od "egzaminowania go"> moze i powinna proponowac różne formy aktywności, ale nie narzucac ich. Jezeli dziecko cos zaproponuje - cokolwiek, zadaniem mamy jest włączyc się w tą aktywnośc. Kiedy zadzwoni timer, mama ponownie bierze dziecko na kolana, spiewa ta sama piosenke co na poczatku i wspolnie z dzieckiem odklada zabawkę w stałe miejsce (np pudełko) oraz przenosi je w inne miejsce. I tak codziennie. Cwiczymy taka aktywność takze w poradni w obecnosci terapeuty, ktory modeluje zachowanie mamy i wspiera ją w kontakcie.
Doswiadczenie mi pokazuje, ze po krotkim czasie takiej pracy z dzieckiem mamy nabierają dużo pewnosci siebie, staja sie spokojniejsze i cieplejsze w relacji a zarazem otwieraja sie na bardziej dyrektywne formy pracy.
achaa31-05-2007 11:44:06   [#3553]
jacol napisał

1. Dlatego, że szereg roszczeń rodziców jest zasadna. Nawet jeżeli nie mogę ich spełnić dziś, to być może zrobię to jutro.

2. Dlatego, że roszczenia, pretensje, żale itp. są objawem ich zaufania do mnie. Na tej samej zasadzie atakowanie szefa przez zespół pracowników jest objawem zaufania do szefa.

3. Być może nie mogę spełnić roszczeń rodziców, ale mogę ich wysłuchać i chceć zrozumieć - mogę więc zrobić coś dobrego.


Wydaje mi sie, ze piszesz bardziej o rodzicu swiadomym niz roszceniowym. Przynajmniej ja to tak rozumiem. Dla mnie rodzczeniowy rodzic to taki, ktory demonstruje postawe - nalezy mi sie w kazdym momencie i aspekcie rzeczywistosci.
Podam Ci ciekawy przyklad: kolega prowadził terapie dziecka, mial dobry kontakt z rodzicami, wszystko szło b. dobrze. Rodzice postanowili przeprowadzic sie do innego miasta. Przyszli do kolegi na rozmowe i prezedstawili mu nastepujaca wizje dalszej współpracy (pisze wizje, nie propozycje, poniewaz ci rodzice stawiali sprawe w sposob niepodlegajacy dyskusji - wydawalo im sie, ze terapeuta jest do ich całkowitej dyspozycji).
Otóz kolega miał spakowac swoją rodzine i wyprowadzić się razem z nimi do innego miasta, gdzie rodzice dziecka mieli mu znalezc mieszkanie na które wezma mu kredyt (ale on miał go spłacac). Oni beda mu placić miesięcznie pensje (na czarno) a on bedzie zajmował się tylko ich dzieckiem i podpisze z nimi kontrakt, ze zajmie się dzieckiem także gdy ich zabraknie.
Oczywiscie ich postepowanie jest z jakiegos punktu widzenia zrozumiale i wytłumaczalne, ale to juz inna rzecz...
JACOL31-05-2007 22:02:57   [#3554]

achaa napisałł:

Ja myśle, ze dociekanie przyczyn i proba zrozumienia mechanizmu jest zawsze potrzeba. Pozwala zapanowac nad własnymi emocjami w stosunku do takiego rodzica. Pozwala własnie nie stawiac wymagan.

Wiesz, ja się z tym zgadzam. Pod waruniem, że próba zrozumienia mechanizmu zachowania się rodzica wykorzystywana jest przez pedagoga (specjalistę od dziecka) jedynie do tego, aby zachować wobec takiego rodzica grzeczność - tj. zapanować nad własnymi emocjami i słuchać rodzica, co oczywiście jest dla rodzica wsparciem - no i oczywiście robić swoje tj. uczyć rodzica. Do uczenia rodzica i do zachowania grzeczności nie wszystkim potrzebne jest zrozumienie mechanizmów, tym bardziej, że teorie specjalistów od dzieci to najczęściej taka psychologia amatorsko-domowa. Jeżeli jednak pozwala to nauczycielowi robić swoje, to jest to jak najbardziej OK.

Już chyba mówiłem tu na tym forum o terapii systemowej - którą uczą pedagogów tu i ówdzie. Dwójka moich nauczycieli właśnie kończy podyplomowe studia w W-wie gdzie też mieli wykłady z terapii systemowej. Poprosiłem ich, aby zapytali panią, która im wykładała ten przemiot, czy widzi ona jakiekolwiek praktyczne zastosowanie wiedzy z terapii systemowej rodzin w pracy specjalisty od dziecka. Pani, po głębokim namyśle, szczerze odpowiedziała, że nie widzi. Powiedzmy sobie - użycie wiedzy z terapii systemowej rodzin (jak i każdej innej wiedzy nie związanej z rozwojem dziecka) przez specjalistę od dziecka jest wykroczeniem po za kontrakt - a więc jest działaniem nieprofesjonalnym i nieetycznym. Jednak wiedza z terapii systemowej, jak twierdzą moje nauczycielki, pozwoliła im trudne zachwania rodziców przyjmować z większym zrozumieniem i akceptacją.

Co do pracy niedyrektywnej - myśle o pracy nad kontaktem mama - dziecko.

Jak rozumiem pracujesz tak z mamami nadopiekuńczymi? Ciekawe to, bo mamy nadopiekuńcze generalnie są wyczulone na reakcje swoich dzieci i nie mają problemów z byciem niedyrektywnym. Nie sądzisz?

Ale ten sposób pracy sobie zapamiętam. Spróbuję u siebie (pewno od nowego roku). Powiem ci jak wyszło. :-)))

Wydaje mi sie, ze piszesz bardziej o rodzicu świadomym niż roszczeniowym.

Nie achaa, piszę o roszczeniowym. Trochę prowokacyjnie wywołałem temat - bo jak Polska długa i szeroka wszyscy narzekają na roszczeniowych rodziców. Takich jak z Twojego przykładu też.

Roszczeniowość rodziców wynika z ich niezrozumienia możliwości specjalistów. Moim jednak zdaniem oczekiwanie, że rodzice będą nas rozumieli przeszkadza nam w pracy. Z rodzicem, który nie rozumie jakie są nasze możliwości można skutecznie pracować, ucząc go drobnych umiejętności w pracy z dzieckiem.

Moim zdaniem nie powinniśmy zajmować się w ogóle relacją my -  rodzice, a jedynie rodzice - ich dziecko.

Na relację "my - rodzice" możemy wpływać jedynie wysoką własną kulturą osobistą (nie ocenianiem rodzica, nie podnoszeniem głosu, zachowaniem grzeczności - zawsze jakkolwiek niegrzecznie zachowuje się sam rodzic) oraz uczeniem rodzica pracy z jego dzieckiem. Zwłaszcza uczenie rodzica drobnych umiejetności w pracy z jego dzieckiem - urealnia rodzicowi rzeczywistość.

I jeszcze coś o nie stawianiu wymagań i niedyrektywności. Nie wiem czy nie zamotałem, więc wyjaśnię.

Generalnie wszelkie WYMAGANIA do rodzica (szerzej do osoby proszącej o pomoc) są tzw. wymaganiami kontraktowymi. Np. dziecko przyprowadza się na godzinę 8.00 do szkoły. Tego (i kilku innych rzeczy) trzeba od rodzica konsekwentnie wymagać. Jeżeli się nie wymaga (przymyka oko) działa się nieprofesjonalnie - szkodzi się dziecku.

Pozostałych rzeczy nie powinno się wymagać. O nie trzeba prosić. Np. o przyniesienie baloników na bal szkolny. O ile w kontrakcie nie ma wymogu pracy z dzieckiem - na co rodzic musiałby świadomie się zgodzić - to o pracę z dzieckiem w domu możemy go jedynie prosić, a nie wymagać.

Jednak procedura uczenia rodzica, którą proponuję tj. bez wymagań (bez stawiania rodzicowi wymogu pracy z dzieckiem w domu w kontrakcie) jest procedurą dyrektywną (behawioralną) bo proponuję w niej używać do motywowania rodzica sztucznych zewnętrznych wzmocnień w postaci pochwał, słów uznania itp. za pracę rodzica z dzieckiem.

Oczywiście uczyć rodzica tą procedurą można tak zachowań dyrektywnych jak i niedyrektywnych wobec jego dziecka. To tyle wyjaśnień, może nie potrzebnych... ;-)

some31-05-2007 22:44:56   [#3555]
Uf, fachowe dyskusje. Nie zabieram głosu, czytam, czytam, uczę sie...Pozdrawiam wszystkich na wątku Specjały
alexw31-05-2007 23:12:04   [#3556]
I ja jak Melania - czytam i czytam i uczę się i pozdrawiam
JACOL01-06-2007 09:50:54   [#3557]

Uf, fachowe dyskusje

Bardzo się cieszę, że czytacie...

Kilka lat temu na innym forum rozmawiałem z Karoliną. Próbowałem ją przekonać, że są w Polsce fachowcy, którzy coś potrafią i potrafią o tym rozmawiać. Karolina przekonywała mnie, że takich jako matka dziecka niestety nie spotkała. Nie miałem argumentów, bo na forach fachowo rozmawiają przede wszystkim rodzice niepełnosprawnych dzieci. Specjaliści co najwyżej pisza posty: "Ratunku! Mam takie a takie dziecko. Co mam robić poradźcie!" No i rodzice radzą.

Na forach specjalistów poziom dyskusji jest co najwyżej taki: "Kto ma elektroniczna wersję Gunzburga?" "Ja - już wysyłam" itd...

Mnie to smuci, bo oznacza, że wiedza na temat usprawniania dzieci specjalistów nie fascynuje za bardzo.

A powinna. Bo najsurowszymi egzaminatorami z tej wiedzy są dla nas rodziców rodzice niepełnosprawnych dzieci - właśnie wtedy, gdy ich o coś prosimy, powinniśmy umieć umotywować nasza prosbę. Nauczyciele często tego nie potrafią. Nie potrafią po prostu uzasadnić tez, które wygłaszają. Chcą, aby te tezy, rodzice uznalwali bez zadawania głupich pytań. My specjaliści skończyliśmy studia, a wy rodzice jesteście profanami, wiec nam należy się autorytet i zaufanie ex definitione.

Wiem, bo na szkoleniach odgrywam scenki z nauczycielami. Przychodzę do nich jako rodzic, a oni mnie o coś proszą. Muszą mi po ludzku uzasadnić prośbę, pokazać o co proszą itd...

Często toną, bo nie rozumieją tego co sami robią z dziecmi.

A potem narzekają na rodziców, że ci nie robią tego czy tamtego... :-(((

Uważam, że tematem takich fachowych rozmów jest: Jak kochać dziecko i jak kochać rodzica tego dziecka".  Ja dlatego nie rozumiem dychotomii wprowadzonej przez Fakira profesjonalizm a serce. Nie można okazywać serca bez profesjonalizmu. Takie mam przekonanie.

Wracam do pracy biurowej. Pozdrawiam wszyskich. Miłego dnia (zwłaszcza Fakir zapewne chciałby mieć dzisiaj miły dzień)

J.

Fakir201-06-2007 12:22:25   [#3558]

- - -

Mam miły dzień.

Właśnie przed cwhilą skończył się konkurs.

Jednogłośnie, jednomyślnie, z maksem...

5 kolejnych lat będę dyrektorem z "sercem profesjonalnym" (bądź "profesjonalizmem serdecznym")...

:)))

Leszek01-06-2007 12:24:26   [#3559]
Gratuluję Krzysztofie...
pozdrawiam
JACOL01-06-2007 12:25:12   [#3560]
No to gratulacje Krzysztofie!
some01-06-2007 12:26:50   [#3561]
Bardzo sie cieszę !!!! Gratuluję, pozdrawiam !!!!!!
Annax01-06-2007 12:53:13   [#3562]
Gratuluję!! Pozdrawiam
alexw01-06-2007 12:59:38   [#3563]
I ja gratuluję!!! :)))
Karolina01-06-2007 13:28:13   [#3564]
Krzysztofie - gratuluję!
Karolina01-06-2007 13:35:46   [#3565]

Kilka lat temu na innym forum rozmawiałem z Karoliną. Próbowałem ją przekonać, że są w Polsce fachowcy, którzy coś potrafią i potrafią o tym rozmawiać. Karolina przekonywała mnie, że takich jako matka dziecka niestety nie spotkała. Nie miałem argumentów, bo na forach fachowo rozmawiają przede wszystkim rodzice niepełnosprawnych dzieci. Specjaliści co najwyżej pisza posty: "Ratunku! Mam takie a takie dziecko. Co mam robić poradźcie!" No i rodzice radzą.

Na forach specjalistów poziom dyskusji jest co najwyżej taki: "Kto ma elektroniczna wersję Gunzburga?" "Ja - już wysyłam" itd...

Mnie to smuci, bo oznacza, że wiedza na temat usprawniania dzieci specjalistów nie fascynuje za bardzo.

 

Jacku, z perspektywy lat... moja opinia bardzo się nie różni choć zdecydowanie więcej takich dyskusji mozna spotkać teraz niż wówczas. Nie wiem z czego to wynika - czy z braku fascynacji, czasu czy wiedzy? Nikogo nie oceniam - podchodze do tego z dystansem - wszak już 14 lat omawiam temat. Nadal jednak robi mi się coś.... jak czytam i wiem, że podręcznkików dla uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych zdobyć nie można, jak czytam o rodzicach, którzy nie mogą zapisać dziecka do żadnego przedszkola w okolicy, jak w szkołach masowych w dużej mierze nadal panuje spychologia...

Jest lepiej... widzę to.... ale ile jeszcze lat trzeba aby było idealnie?

alina5201-06-2007 14:01:39   [#3566]

Od rana myślałam kiedy wreszcie napiszesz że jesteś nadal DYREKTOREM,

Serdeczne gratulacje i pisz dalej w specjałach

anmar01-06-2007 14:55:15   [#3567]

Gratulacje dla Fakira

Fakir- serdecznie gratuluję.
emila01-06-2007 15:15:22   [#3568]

też się cieszę

i gratuluję :-)
ejrut01-06-2007 15:42:14   [#3569]
Bardzo się cieszę i serdecznie gratuluję.....
anmar01-06-2007 16:01:22   [#3570]

Festyn integracyjny

Właśnie wrócilismy z Lubostronia z festynu integracyjnego z okazji Dnia Dziecka. Już 7 raz. Impreza wspaniała, w pieknym parkowym otoczeniu pałacy.  Pogoda dopisała, sponsorzy też, atrakcji co nie miara. Największe powodzenie miały przyejążdzki policyjnymi motorami i konie. Dzieciaki zadowolone, szczęśliwe, uśmiechnięte.
wiesia01-06-2007 18:49:44   [#3571]

Fakir2

GRATULUJĘ i BARDZO SIE CIESZE
Renata01-06-2007 23:23:03   [#3572]

jak czytam o rodzicach, którzy nie mogą zapisać dziecka do żadnego przedszkola w okolicy, jak w szkołach masowych w dużej mierze nadal panuje spychologia...

Może to marne co napiszę, ale są zamierzenia w moim mieście by zwiększyła się ilość szkół, które przyjmują do siebie dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Nie tylko jedna w mieście, ale przynajmniej jedna w każdej dzielnicy...
Mam nadzieję, że za tym nie kryją się tylko odgórne obietnice, ale rzeczywiste i autentyczne dążenie, by istniejące placówki zostały dostosowane do potrzeb dzieci o specjalnych potrzebach nie tylko urbanistycznie, ale także by rodzice i dzieci miały tu pełne oparcie wśród specjalistów.
Zadziwiający jest jednocześnie fakt, że rodzice utworzonej wcześniej na razie jedynej placówki integracyjnej są jakby temu przeciwni.. Wszak integracja bliższa miejscu zamieszkania dziecka... Czasem niewiele już rozumiem...

JACOL02-06-2007 10:07:29   [#3573]

Karolina napisała:

Nie wiem z czego to wynika - czy z braku fascynacji, czasu czy wiedzy?

Ja myślę sobie tak. Każdy z nas, zupełnie nieświadomie, szuka sobie w życiu takiego zawodu, w którym będzie się dobrze czuł. Jacy ludzie chcą zawodowo zajmować się niepełnosprawnymi intelektualnie?

Z jednej strony, ta praca, w społecznym odbiorze, jest zajęciem wysoce szlachetnym i nobilitującym. Przecież takimi dziećmi muszą zajmować się cudowni ludzie. Mi samemu np. uszło kilka razy zapłacenie mandatu po odpowiedzi policjantowi gdzie pracuję :-))).

Tak więc do tej pracy garną się ludzie, którzy chcą, aby inni spostrzegali ich jako szlachetnych i cudownych. W swoim przekonaniu i w społecznym odbiorze za tę pracę biorą się idealiści.

Z drugiej strony, praca z dzieckiem niepełnosprawnym zazwyczaj związana jest z bardzo bezpieczną dla specjalisty relacją. W tej relacji praktycznie jest niezwykle trudno na doświadczenie jakiejś przykrości od osoby jakiej sie pomaga.

Szlachetnym zajęciem jest pomaganie dzieciom w domach dziecka, samotnym matkom, bezdomnym itp. - ale tam pomagający tym grupom potrzebującym specjaliści wystawieni są na relację trudną, wymagajacą pewnej siły charakteru. Są to zajęcia wymagające podjęcia trudnego dialogu - co nie jest konieczne w pracy z u.u. Znam trochę te środowiska i wiem, że mentalnie pracujący tam specjaliści są zupełnie inni niż pracujący z u.u. (oczywiście tamte środowiska zawodowe przyciągają ludzi z innymi problemami ze sobą ;-)   )

Moim zdaniem sama natura naszej pracy powoduje, że trafiają do niej częściej niż gdzie indziej ludzie próbujący w pracy poradzić sobie z niskim poczuciem własnej wartości, niepewni siebie, szukający emocjonalnego ciepła.

Zazwyczaj tak w życiu jest, że za pięknie deklarowanym idealizmem kryje się egoizm - chęć bycia uznanym za kogoś szczególnego, chęć należenia do klubu wybranych itp.

Ta sytuacja powoduje, że nasze środowisko ma problemy z samodzielnym myśleniem, z dialogiem, z różnicą zdań. Bo kontakt z osobomi o innych poglądach nie jest kontaktem tak łatwym jak z niepełnosprawnym dzieckiem. Bo posiadanie własnego zdania i umiejętność bronienia go, wywołuje u osób niepewnych własnej wartości lęk.

Warto myślę być świadomym własnych patologii. Ja cały czas zastanawiam się nad tym dlaczego wybrałem psychologię. Jak wiecie na psychologię idzie sporo różnej maści psycholi. Ja się zgadzam z tym zdaniem. Przynajmniej po sobie widzę, że to prawda...

bratek02-06-2007 11:01:09   [#3574]

Jacek!

Odważne!!!! Przyznaję interesujące!!!

Tak mi się tylko tłucze pytanie.... Jak wygląda portret psychologiczny człowieka który wystawia się na publiczny lincz?????

:))

JACOL02-06-2007 20:20:17   [#3575]

Jak wygląda portret psychologiczny człowieka który wystawia się na publiczny lincz?????

Myślę, że to masochistyczne zaburzenie osobowości.

Osobowość masochistyczna cechuje się tendencją do samooceny, samoudręczania i karania się (poniżenie i dyskredytowanie się społeczne, autoagresja fizyczna).

Stosunki z otoczeniem społecznym:
Reakcje ekstrapunitywne - zachowanie wywołujące u otoczenia reakcje negatywne, agresywne i karzące.
Reakcje intrapunitywne - człowiek sam się karze
Odrzucanie wyrazów sympatii i życzliwości ze strony otoczenia, a angażowanie się w relacje, w których można się spodziewać odrzucenia.

Człowiek z osobowością masochistyczną często podświadomie, "bez przyczyny", prowokuje napięcia i konflikty gdyż wzmaga to napięcia emocjonalne oraz stwarza szanse rozkosznego poniżenia...

bratek02-06-2007 21:22:55   [#3576]

hm.... tak wlasnie myślałam:)))))

bratek03-06-2007 12:08:47   [#3577]

Mam ważne pytanie- prosze zajrzyjcie!

http://http://oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=22558#FBK

Z góry dzięki!

bratek03-06-2007 12:09:49   [#3578]
Źle się wkeiło: http://oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=22558#FBK
maeljas03-06-2007 12:24:11   [#3579]

Nela - bo

ta cała ocena zachowania jest bez pojęcia w odniesieniu do dzieci autystycznych

to że mamy takie dylematy - to efekt tego ,że prawodawca tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia o tym, jak funkcjonują dzieci z autyzmem

gdyby miał - to nie obowiązywałaby ani ocena zachowania a przede wszystkim byłyby inne podstawy programowe (droga przez mękę dla wszystkich - realizacja podstaw programowych - z orzeczeniem o autyzmie , ale z normą intel.!)

maeljas03-06-2007 12:27:06   [#3580]

oj

to nie ocena zachowania a zmiany w statucie - my mamy sentencję, że z powyższych obowiązków zwolnieni są uczniowie, którzy mają orzeczenie o autyzmie - tylko co Ty biedna masz zrobić - jak wszystkie są au?
bratek03-06-2007 12:39:54   [#3581]

Szczerze mówiąc nie sadzę by autystyczni byli pod tym względem wyjątkowi.... generalnie z upośledzonymi jak sadzę będzi kłopot przy wprowadzaniu tych zmian.....

achaa04-06-2007 15:49:20   [#3582]

mundurki itp

to będzie po prostu kolejny martwy zapis i tyle.
achaa04-06-2007 15:49:39   [#3583]

Do Fakira

Gratulacje!
achaa04-06-2007 16:10:16   [#3584]
Jacol napisał:
Do uczenia rodzica i do zachowania grzeczności nie wszystkim potrzebne jest zrozumienie mechanizmów, tym bardziej, że teorie specjalistów od dzieci to najczęściej taka psychologia amatorsko-domowa. Jeżeli jednak pozwala to nauczycielowi robić swoje, to jest to jak najbardziej OK.
Własnie o to chodzi, żeby nie była amatorsko - domowa. A do tego trzeba jednak troche wiedzy, "podstawy teoretycznej". Nie widzę przeciwskazań, żeby jak to nazywasz "specjaliści od dzieci" trochę takiej wiedzy zdobyli. Tak jak warto, żeby pracując z dziećmi niepełnosprawnymi mieć trochę wiedzy z zakresu fizjologii i anatomii - a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie próbował wchodzić w kompetencje lekarzowi czy fizjoterapeucie. Tak jak warto, pracując z osobami z autyzmem mieć trochę wiedzy na temat żywienia i dietetyki, mimo że na końcu decyzję o leczeniu dietetycznym musi podjąć lekarz. Tak samo - u nas w poradni - wszyscy mają jakieś pojęcie o terapii rodzin, mimo że jeżeli jakaś rodzina na terapię się decyduje, to nie prowadzi jej "specjalista od dzieci" tylko nasz psychoterapeuta. Ale rozumienie pewnych mechanizmów pozwala unikać błędów. Ostatecznie wiedza z zakresu pedagogiki specjalnej czy psychologii nie jest az tak rozległa, żeby nie móc jej uzupełniać w inne zakresy wiedzy.

Powiedzmy sobie - użycie wiedzy z terapii systemowej rodzin (jak i każdej innej wiedzy nie związanej z rozwojem dziecka) przez specjalistę od dziecka jest wykroczeniem po za kontrakt - a więc jest działaniem nieprofesjonalnym i nieetycznym. Jednak wiedza z terapii systemowej, jak twierdzą moje nauczycielki, pozwoliła im trudne zachwania rodziców przyjmować z większym zrozumieniem i akceptacją.
Dokładnie o to chodzi.

Jak rozumiem pracujesz tak z mamami nadopiekuńczymi? Ciekawe to, bo mamy nadopiekuńcze generalnie są wyczulone na reakcje swoich dzieci i nie mają problemów z byciem niedyrektywnym. Nie sądzisz?
Czym innym jest niedyrektywność w kontakcie codziennym, czym innym niedyrektywny kontakt terapeutyczny. Podam przykład: najbardziej niedyrektywna forma terapii osób z autyzmem: metoda Opcji. A jednak wymaga od rodzica niezwykłej samodyscypliny i przede wszystkim pamiętania o celu pracy z dzieckiem. Celem  nie jest zadowalanie dziecka i niedopuszczanie u siebie do przykrych emocji na skutek negatywnych reakcji dziecka, czym kierują się nadopiekuńczy rodzice. Celem jest wspieranie dziecka w pracy nad sobą i wskazywanie mu kierunku tej pracy.

Ale ten sposób pracy sobie zapamiętam. Spróbuję u siebie (pewno od nowego roku). Powiem ci jak wyszło. :-)))
:)) No ciekawa jestem:) Czasem u skrajnie nadopiekuńczych mam nawet tyle okazuje się być za trudne:) Ale wspierajac je i ucząc takiej formy pracy udaje się fajnie minimalizować lęk przed pracą z dzieckiem.
Acha - dobrze się też taka forma pracy sprawdza u rodziców nadmiernie dyrektywnych - ja ich nazywam "egzaminatorami". Kompletnie zapominają, że mają do czynienia z własnym dzieckiem, interesuje ich tylko dziecka zaburzenie i wypracowywania nowych umiejętności. taki rodzic przy każdej okazji musztruje dzieciaka: "Jasiu zrób to i to" "Jasiu pokaż pani..." itd. Taka kropla niedyrektywności dobrze im robi;) A dziecku na ogół robi bardzo dobrze:)


I jeszcze o roszczeniowych rodzicach:
Roszczeniowość rodziców wynika z ich niezrozumienia możliwości specjalistów. Moim jednak zdaniem oczekiwanie, że rodzice będą nas rozumieli przeszkadza nam w pracy. Z rodzicem, który nie rozumie jakie są nasze możliwości można skutecznie pracować, ucząc go drobnych umiejętności w pracy z dzieckiem.
Oczywiscie, ze oczekiwanie na to, żeby rodzice nas zrozumieli przeszkadza w pracy. Jak wszystko, co powoduje, ze przestajemy się koncentrować na pracy. Nie widze potrzeby koncentrowania się na tym, żeby rodzice zrozumieli. Chociaż, oczywiście - jeżeli potrafimy bez nadmiernego koncentrowania się na tym sprawić, żeby rozumieli to dobrze - rodzic, który rozumie, czuje się bezpieczniej. Moim zdaniem roszczeniowość to przede wszystkim problem z poczuciem bezpieczeństwa takiego rodzica. I lękiem o los dziecka. Ci rodzice z mojego przykłądu są niezwyle wyrazistym przykładem skrajnego lęku.

O ile w kontrakcie nie ma wymogu pracy z dzieckiem - na co rodzic musiałby świadomie się zgodzić - to o pracę z dzieckiem w domu możemy go jedynie prosić, a nie wymagać.
No, akurat specyfika naszej pracy jest taka, ze rodzic pracuje w domu, lub jeżeli rodzic na początku deklaruje, że nie podoła - robimy wszystko, żeby znaleźć dziecku wolontariusza, który rodzica zastąpi. Ale i tak rodzic ma pewne obowiązki - jak chociażby regularne filmowanie zajęc z dzieckiem w domu.

Oczywiście uczyć rodzica tą procedurą można tak zachowań dyrektywnych jak i niedyrektywnych wobec jego dziecka. To tyle wyjaśnień, może nie potrzebnych... ;-)
Dlaczego? Ja tam zawsze z przyjemnością czytam co masz do napisania - zazwyczaj coś ciekawego do dalszych przemyśleń znajdę;) Może i jestem przemądrzała ale nie aż tak, żeby uważać, że to co piszesz jest niepotrzebne:))
pozdrawiam
achaa04-06-2007 16:20:56   [#3585]

profil "specjalisty od dziecka";)

Jacol napisał:
Tak więc do tej pracy garną się ludzie, którzy chcą, aby inni spostrzegali ich jako szlachetnych i cudownych. W swoim przekonaniu i w społecznym odbiorze za tę pracę biorą się idealiści.
Z drugiej strony, praca z dzieckiem niepełnosprawnym zazwyczaj związana jest z bardzo bezpieczną dla specjalisty relacją. W tej relacji praktycznie jest niezwykle trudno na doświadczenie jakiejś przykrości od osoby jakiej sie pomaga.


hehe. Dobre. Podoba mi się. Generalnie się zgadzam z Twoją wizją.
Już kiedyś podczas tej dawnej dyskusji o profesjonalistach mówiłam, że porażająca była na studiach niemoc studentek (bo głównie dziewczyny oczywiście) w zakresie udzielenia odpowiedzi na proste wydawałoby się pytanie: "dlaczego wybrałaś ten kierunek?"
Odpowiedź najczęstsza - "bo ja kocham dzieci".
Świetnie tylko co z tego. Można sobie kochać, ale czy to wystarczy?

Ta sytuacja powoduje, że nasze środowisko ma problemy z samodzielnym myśleniem, z dialogiem, z różnicą zdań. Bo kontakt z osobomi o innych poglądach nie jest kontaktem tak łatwym jak z niepełnosprawnym dzieckiem. Bo posiadanie własnego zdania i umiejętność bronienia go, wywołuje u osób niepewnych własnej wartości lęk.
Samodzielne myślenie??? Jacku, wybacz, ale wydaje mi się, że z samodzielnym myśleniem wogóle dużo ludzi ma problem. To wynika ze sposobu prowadzenia edukacji szkolnej - całe lata wręcz się ruguje samodzielność myślenia, a osoba samodzielnie myśląca może mieć w szkole bardzo duże problemy;)
Dialog??? Dialog jest taki, że bratek jest chyba jedyna znana mi (choć tylko wirtualnie) osoba z kregu ABA, która nie stawia sprawy metod terapeutycznych stosowanych w pracy z osobami z autyzmem na "ostrzu noża" - albo ABA, albo nic;) Nasi specjaliści nie potrafią w większości rozmawiać merytorycznie i moim zdaniem niewiele się w tej kwestii zmieniło od czasów naszej ostatniej na ten temat dyskusji. A juz dialog nie mający na celu "wykazania wyższości"? Sporadycznie spotykany ewenement.
Różnica zdań? Żeby była różnica najpierw musi być jakieś zdanie.

arto myślę być świadomym własnych patologii.
Bezwzględnie. "Lekarzu lecz się sam".  Inaczej o czym wogóle rozmowa...;))
achaa04-06-2007 16:24:17   [#3586]
Karolina napisałaNadal jednak robi mi się coś.... jak czytam i wiem, że podręcznkików dla uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych zdobyć nie można, jak czytam o rodzicach, którzy nie mogą zapisać dziecka do żadnego przedszkola w okolicy, jak w szkołach masowych w dużej mierze nadal panuje spychologia...

Jest lepiej... widzę to.... ale ile jeszcze lat trzeba aby było idealnie?

Nie będzie idealnie, bo to niemożliwe. Niech będzie normalnie, to już coś. Te patologie o których piszesz wynikają poza tym także z problemów systemowych. Jednak - co z tego, ze nawet będzie przedszkole chętne przyjąć dane dziecko, jeżeli w nim nie będzie NIKOGO, kto będzie potrafił sensownie pracować z tym dzieckiem? Znam takie przechowalnie, gdzie przyjmie się każdego, byle tylko subwencja wpadła.
A rodzice są zadowoleni bo mają spokój na kilka godzin. I to akurat jest zrozumiałe.
Fakir208-06-2007 11:42:57   [#3587]

- - -

Piątek po Bożym Ciele... Dzień wolny od pracy więc oczywiste jest, że jestem w szkole...

Usiłuję objąć myślą to wszystko co się działo przez ostatnie dni i tygodnie oraz to, co się jeszcze dziać będzie... I mi nie wychodzi - zbyt szybkie tempo?!?

Tak więc tylko błysk taki, mgnienie...

- - -

Jubileusz - piękne dni dla całej społeczności! Mimo pracy, wkładu sił i stresów...

No i oczywiście problemy, obraza niektórych, wyrzut innych: dlaczego nie zaprosiliśmy VIPów? Władz? Innych dyrektorów?

Nie zaprosiliśmy - bo to miało być (i było) NASZE święto !!! Dużo dobrego się działo, wiele rozmów i doświadczeń...

Konkurs - sam fakt robienia konkursu uważam za niedobry. Albo się nadaję, albo nie... W listopadzie i grudniu pełna kontrola (po anonimach), w lutym ocena pracy a 1 czerwca konkurs do którego (by przystąpić) musiałem dać kopię - potwierdzoną urzędowo - dyplomu ukończenia studiów...

Czy - gdybym NIE MIAŁ ukończonych studiów - ktoś by miał z tego tytułu problemy? No bo wiecie, ja 15 lat jestem dyrektorem, dyplomowanego zrobiłem po drodze, podyplomówki jakieś... Czy mógłbym to robić BEZ dyplomu ?!?!?!

I komu to jest potrzebne....

- - -

Na koniec "zielona szkoła" w Kołobrzegu.

Trudne-cudowne dzieciaki.

Trudni-kochani rodzice.

Trudni-inni-kochani "ludzie szkoły".

Te sytuacje bycia razem dzień i noc są niepowtarzalne i niewyobrażalnie bogate w przeżycia.

Piękna forma integracji wszystkich - w radości i trudzie, w poczuciu upokorzenia i walki o swoje, w szczęściu i cierpieniu, bezradności i profesjonaliźmie...

Zawsze (jeśli tylko mi Bóg pozwoli) będę w tych wyjazdach brał udział - więcej przeżywam i się dowiaduję o prawdziwym życiu, niż przez miesiąc za biurkiem w "biurokratycznym szale"....

- - -

Wchodzę codziennie na SPECJAły.

By czytać, by myśleć o napisanych słowach, by je przeżyć...

I cieszę się ze wszystkich "dobrych" i będących wyrazem "myślenia o..." słów :)))

Pozdrawiam!

alexw08-06-2007 16:31:57   [#3588]
W nocy z czwartku na piątek w TVN dyskusja na temat trudnych wyborów rodziców i rodzeństwa dzieci niepełnosprawnych. Jako ekspert Ty Fakirze? :). Szkoda, że konwencja programu nie pozwoliła na dłuższą wypowiedź, ale cieszę się, że mogłam Cię poznać. Teraz jeszcze chętniej będę tu zaglądać :)))
wiesia08-06-2007 17:56:42   [#3589]
Co to był za program? Ogladam tvn ale widać przgapiłam.
Fakir208-06-2007 18:00:16   [#3590]

:)

Alexw...

Niestety - zgodziłem się zakładając, że "puszczą" to co powiem w kontekstowej całości... Niestety... Gdybym wiedział jak będzie, nie poszedłbym tam...

Szkoda też tej pani psycholog - mówiła bardzo sensownie!

No, ale cóż - dzisiaj liczy się kasa, oglądalność, medialność... Najlepiej, gdybym na wizji zabił kogoś - wtedy by to był "szoł" dla mediów...

Ale to jest przecież dawne nagranie...?

Pozdrawiam!

Fakir208-06-2007 18:00:58   [#3591]

- - -

To była Drzyzga - tytuł programu: Co dalej z naszymi dziećmi...
alexw08-06-2007 20:20:32   [#3592]

Możliwe, że powtórka. Rzadko oglądam telewizję.

Niestety tv często spłyca trudne problemy i wpada w tani sentymentalizm. Ale chociaż to dobre, że juz się o tym nie milczy.

Także pozdrawiam :)))

Fakir210-06-2007 22:12:19   [#3593]

Światełko w tunelu?!?

Od 1978 roku prowadzę katechezę specjalną dla upośledzonych umysłowo w stopniu głębszym...

Uczyłem w piwnicach, potem w dusznych salkach...

Był moment, gdy sam miałem katechezę dla ponad 300 osób!!! (Oczywiście nie na jeden raz :)))))

Od 1982 roku jesteśmy w obecnej parafii - mówię o katechezie nie dla uczniów szkolnych ale dla pozostałych, w tym dorosłych...

Ustawiczna walka, przepychanki, brak zrozumienia ze strony "ludzi kościoła"... W najlepszym razie tolerowanie nas...

No i dzisiaj zostałem (dekretem arcybiskupa) powołany do... Rady Duszpasterskiej!!!!

To oznacza możliwość działania, możliwość wpływania na, oddziaływania na rzecz, przekonywania ku...

- - -

:)))))))))))))))))))))))

anmar10-06-2007 22:44:46   [#3594]
Fakirze- gratuluję. Znam osobiście arcybiskupa Gądeckiego. To wielki człowiek i wspaniały duszpasterz. Na początku nie był w Poznaniu zbyt ciepło przyjęty. Teraz ponoć jest lepiej.  Zawsze był otwarty na wszelkie propozycje. Będziesz mógł wiele zdziałać.
rudan10-06-2007 22:54:56   [#3595]
I ja gratuluję!Katecheza w ośrodkach to osobny temat.
Fakir210-06-2007 23:24:14   [#3596]

Dziękuję Wam :)))

Anmar, Rudan - dziękuję za ciepłe i dobre słowa :)))

Fakt, że katecheza w ośrodkach to temat osobny...

Ja się zajmuje pewną ideą, myśleniem o katechezie, treściami, zorganizowaniem i formami przekazu - mając na uwadze cały czas osoby głębiej upośledzone umysłowo...

Jak to wygląda wykonawczo - to inna sprawa...

Chętnie o tym pogadam, podzielę się tym co mam, co umiem, co potrafię...

Rudan - jestem podświetlony! Jeśli masz ochotę - odezwij się na priv'a :)))

A abp Gądecki to dobry człek - faktycznie :)))

Poznałem go również (byłem członkiem synodalnej komisji), chociaż więcej kontaktów miałem i mam z bpem Fortuniakiem (znamy się jak on jeszcze był asystentem bpa T. Ettera) czy bpem Balcerkiem (jak był proboszczem na Winogradach)...

Bp Balcerek był ostatnio u mnie na jubileuszu - koncelebrował mszę św. jubileuszową i potem był u nas w szkole na kawie i ciachu :)))

Wszystkich jednak bije na głowę ten "wariat boży" czyli bp Antoni Długosz z Częstochowy :))))))) Moi go uwielbiają!!! Ja zresztą też.....

some10-06-2007 23:33:01   [#3597]
Przesyłam gratulacje i nisko czoła chylę ! Wielkie serce w Tobie bije ! Podziwiam.
Fakir210-06-2007 23:58:33   [#3598]

Melanio...

Bez przesady... Dzięki za dobre słowo, ale czuję się zażenowany...

Nie robię NIC nadzwyczajnego!!! To samo robią tysiące "naszych" specjalnych...

Ale dziękuję, bo dobro słowo zawsze człekowi dodaje skrzydeł :)))))

Pozdrawiam !

alexw11-06-2007 00:05:44   [#3599]
I ja gratuluję :)
Fakir211-06-2007 00:07:29   [#3600]

- - -

:))))
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 71 ][ 72 ][ 73 ] - - [ 84 ][ 85 ]