Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 241 ][ 242 ]
hania22-06-2006 19:03:12   [#24]

cytat z syrenki

ta, której poglądy polityczne zasługują już obiektywnie na miano dojrzałych; na pewno nie bąki z gimnazjum...

jakoś lekceważenie odczułam w twoich słowach pod kątem uczniów gimnazjum...
własne dziecko też tak traktujesz?
te "bąki" myślą, czują, mają swoje - może nie za dojrzałe - ale swoje poglądy
i nie nauczymy ich niczego traktując przedmiotowo.........
moja własna córka ma prawo do swoich poglądów, mogę ( i stram się) uczyć ją wyrażania ich w sposób nie ubliżający innym. ale szanuję jej poglądy......bo są jej.........
syrenka22-06-2006 19:08:03   [#25]

Bąki to chyba dość sympatyczne określenie?

Szanować poglądy gimnazjalisty nie oznacza pozwalać mu na udział w politycznych manifestacjach przecież.

Renata22-06-2006 20:36:33   [#26]

Bąk to sympatyczne może i określenie, ale w stosunku do czteroletniego dziecka.

W stosunku do młodej osoby, w tym ucznia gimnazjum, nie jest trafne, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi z [#16].  

Szanować poglądy gimnazjalisty nie oznacza pozwolenia sobie, jako osoby dorosłej, na nazywanie ucznia bąkiem.

syrenka22-06-2006 20:46:36   [#27]
Napiszę inaczej:
Gimnazjaliści są jeszcze zbyt psychicznie i społecznie niedojrzali, zbyt emocjonalnie rozchwiani, żeby pozwalać im na uczestnictwo w politycznych awanturach. To są za małe dzieci na to.
Renata22-06-2006 20:51:50   [#28]
"Dajcie mi człowieka, a paragraf na niego się znajdzie".
Adaa22-06-2006 20:54:57   [#29]

kurna...gdzie czlowiek zajrzy to syrenka:-))

a najlepsze,ze syrenka gada calkiem jak Roman Gawron:-)

no to co syrenko?...jak to jest byc kobietą?;-)

oj!..juz wiem co Cie ciagnie tak do oswiaty:-)

dzieci, troska o nie,prawda?

bogda422-06-2006 20:58:37   [#30]

adaa?

  =???????

syrenka22-06-2006 21:01:03   [#31]
Odbierz pocztę.
zgredek22-06-2006 21:05:15   [#32]

e, tam

ja też chcę wiedzieć

Adaa22-06-2006 21:06:55   [#33]
w skojarzenia kazdy gra sam:-))
bogda422-06-2006 21:22:47   [#34]

kurka, kto ma odebrać

te pocztę? odbieram i nic.
syrenka22-06-2006 21:25:51   [#35]
Nie Ty ;-) Nawet nie podświetliłaś adresu :-)
zgredek22-06-2006 21:27:22   [#36]

a ja?

jestem ciekawska bardzo

jak podświetlę, to odbiorę?

beera23-06-2006 07:24:27   [#37]

Zwolniony szef. CODN pozywa Romana Giertycha do sądu

 Mirosław Sielatycki, zwolniony za wydanie oficjalnego podręcznika Rady Europy dla nauczycieli, tłumaczy: - W podobny sposób minister może potraktować każdego z 30 tys. dyrektorów szkół. Czy mają się godzić, by pewne tematy były zakazane?

Dwa tygodnie temu Giertych zwolnił szefa Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli. Za "publikację podręcznika, który namawiał szkoły do kontaktów z organizacjami homoseksualnymi". Chodziło o oficjalny poradnik Rady Europy dla nauczycieli. W książce "Kompas. Edukacja o prawach człowieka w pracy z młodzieżą" jest 50 scenariuszy lekcji - o prawach kobiet, dzieci, mniejszości narodowych. I jeden o dyskryminacji homoseksualistów. Podręcznik ukazał się w 17 krajach.

- O moim odwołaniu dowiedziałem się z mediów. Dwa dni czekałem na uzasadnienie, z którego wynika, że powodem jest druk "Kompasu". A to było zadanie zatwierdzone przez MEN, na każdym etapie konsultowaliśmy z resortem tłumaczenie. Podręcznik jest dostępny od listopada 2005 r. i nikt zgłaszał zastrzeżeń - mówi Sielatycki.

- Nieuprawnione są zarzuty, że to "promocja homoseksualizmu". Gdy "Kompas" proponuje lekcję o związkach zawodowych, radzi zaprosić do szkół związkowców. Gdy mowa o dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, podpowiada, że można zaprosić przedstawicieli mniejszości. Konstytucja i umowy międzynarodowe zobowiązują Polskę do przestrzegania praw człowieka i edukacji o nich. Nie można ze zbioru praw wybrać kilku, których przestrzegać nie chcemy.

W obronie Sielatyckiego wystąpił sekretarz generalny Rady Europy Terry Davis i Parlament Europejski. Bronią go pracownicy CODN, kilkanaście organizacji pozarządowych, m.in. Amnesty International i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. I Międzynarodówka Edukacyjna, największa organizacja nauczycielskich związków zawodowych, reprezentuje 29 mln pracowników szkół z całego świata. Wczoraj list w tej sprawie napisali do premiera europarlamentarzyści: Bronisław Geremek, Jan Kułakowski, Janusz Onyszkiewicz i Grażyna Staniszewska.

- Premier na pewno będzie rozmawiał z Romanem Giertychem o powodach odwołania dyr. Sielatyckiego. Ta decyzja w pełni leży jednak w kompetencji ministra - powiedział nam wczoraj rzecznik rządu Konrad Ciesiołkiewicz.

Tadeusz Iwiński z SLD mówił wczoraj w Sejmie: - Polska niedawno przewodniczyła Radzie Europy, rok temu III szczyt Rady odbył się w Warszawie. Decyzja ministra Giertycha kompromituje nasz kraj.

Wiceminister edukacji Stanisław Sławiński bronił decyzji: - Ta publikacja podejmuje tematykę związków homoseksualnych jako równoprawnych ze związkiem małżeńskim kobiety i mężczyzny. Treści zawarte w niej zawierają tezę, że zakaz związków małżeńskich i adopcji dzieci przez pary homoseksualne jest przejawem dyskryminacji.

Sławiński był wiceministrem już za poprzedniego ministra edukacji w rządzie PiS, prof. Michała Seweryńskiego, który uczestniczył w promocji "Kompasu".

- Występując do sądu pracy, bronię nie tyle siebie, co autonomii szkół i ich prawa do swobodnej debaty - mówi "Gazecie" Sielatycki.

Małgoś23-06-2006 07:30:33   [#38]
Skandal z kuratorem
23.06.2006 06:28
A co na to Ministerstwo Edukacji?
A co na to Ministerstwo Edukacji? / INTERIA.PL
Beata Florek, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 203 w Łodzi, wygrała w czwartek konkurs na stanowisko kuratora oświaty w Łodzi. Wybór odbył się w atmosferze skandalu.


Uczestnicząca w obradach komisji przedstawicielka resortu edukacji najpierw zażądała przerwania obrad, a kiedy postulat został odrzucony, stwierdziła, że jej szef Roman Giertych wybranego kandydata i tak nie zaakceptuje - opisuje "Dziennik Łódzki".

Komisja miała przesłuchać 13 osób. Jednak reprezentująca ministerstwo Elżbieta Kiełbasińska oświadczyła, że pisemne prezentacje Doroty Szafran (obecnej wicedyrektorki wydziału edukacji łódzkiego magistratu) i Leszka Surosza (byłego kuratora oświaty) są tak podobne, iż zachodzi podejrzenie plagiatu. W związku z tym, jej zdaniem, należało unieważnić posiedzenie komisji. if (ad_spaces['news']) document.write('

REKLAMA
 
');
- To był tylko pretekst do przerwania obrad. Koncepcje kandydatów nie są pracami naukowymi, żeby rozpatrywać je pod kątem plagiatu - uważa Piotr Bara, szef jednego z nauczycielskich związków zawodowych, zasiadający w komisji. Inny jej członek, Jarosław Berger dodaje: - Na przesłuchanie nie stawili się ani pani Szafran, ani pan Surosz. Wystarczyło odrzucić ich kandydatury i wybierać spośród pozostałych jedenastu osób.

W kuluarach mówiono, że prawdziwym powodem zerwania wyborów miał być brak porozumienia między koalicjantami z PiS i LPR co do odpowiedniego kandydata na stanowisko kuratora.

Po chwili konsternacji, wywołanej wnioskiem Kiełbasińskiej, zarządzono głosowanie. Dziewięciu członków komisji było za jego odrzuceniem. Tylko dwie - autorka oraz Ewa Konikowska-Kruk, koleżanka z ministerstwa - głosowały za przerwaniem obrad. Komisja postanowiła kontynuować posiedzenie.

- Wtedy urzędniczka z ministerstwa chwyciła za telefon i po krótkiej konsultacji oświadczyła, że minister Roman Giertych i tak nie zgodzi się na powołanie wybranego przez nas kuratora - mówi Berger.

Członkowie komisji twierdzili nieoficjalnie, że urzędniczka rozmawiała z ministrem Giertychem. Kiełbasińska nie chciała z gazetą rozmawiać na ten temat. Ireneusz Rymanowski, szef komisji, próbował łagodzić sytuację: - Potem pani Kiełbasińska wycofywała się z tej wypowiedzi. A rozmawiała nie z Giertychem, tylko ministerialnym prawnikiem - mówił Rymanowski.

Okolicznościami wyboru łódzkiego kuratora oświaty jest zbulwersowana posłanka PiS Maria Nowak, wiceprzewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. - Połączenia telefoniczne z obrad komisji konkursowej są niedopuszczalne. Zwracałam już na to uwagę w Ministerstwie Edukacji. Zachowanie przedstawicielki resortu może stanowić podstawę do unieważnienia rozstrzygnięcia konkursu. Przewodniczący komisji powinien złożyć skargę na jej zachowanie - mówi Maria Nowak. I dodaje: - Nic mi nie wiadomo o tym, by PiS i LPR umawiały się co do wyboru kuratorów oświaty.

A co na to ministerstwo edukacji? Kaja Małecka, rzeczniczka resortu, mimo wcześniejszych obietnic, nie skomentowała sprawy. Kuratora oświaty nie było w Łodzi od 24 lutego.

(PAP)
beera23-06-2006 17:57:32   [#39]

"Cenzurka" od PO - Giertych oblał 4 przedmioty
 
 
Roman Giertych
TVN24


W ostatnim dniu roku szkolnego Platforma Obywatelska wystawiła "cenzurkę" ministrowi edukacji Romanowi Giertychowi. "Ze względu na brak osiągnięć proponujemy przeniesienie do innej szkoły" - to konkluzja świadectwa, jakie otrzymał Giertych.
Giertych "zdawał egzamin" z czterech przedmiotów. Zdaniem Platformy - wszystkie oblał. "Umiejętność rozwiązywania konfliktów - nie stwierdzono. Wola prowadzenia dialogu - nie występuje, otwarcie na Europę - zerowe, liczenie się ze zdaniem innych - nie dotyczy" - czytamy na świadectwie dla ministra edukacji.

"Apelujemy do pana ministra: jest tyle innych (niż edukacja) dziedzin, w których mógłby pan odnosić sukcesy" - powiedziała na konferencji prasowej w Sejmie Krystyna Szumilas, która w PO odpowiada za edukację.REKLAMA Czytaj dalej 
 
 
Cenzurkę Platforma chce jeszcze doręczyć Giertychowi.

Na konferencji prasowej PO przedstawiono też wyniki ankiety przeprowadzonej na ponad 8 tysiącach pedagogów. Wynika z niej m.in., że 74 proc. nauczycieli jest przeciwnych powoływaniu Narodowego Instytutu Wychowania oraz przeciwko centralizacji i ideologizacji procesu kształcenia i wychowania młodzieży.

Według rządowego projektu, Narodowy Instytut Wychowania byłby "państwową jednostką organizacyjną, prowadzącą działalność promocyjną, badawczą i opiniodawczą w dziedzinie wychowania dzieci i młodzieży". Jego działalność ma kosztować 11 mln 200 tys. zł rocznie.

Projekt krytykuje opozycja, której zdaniem pieniądze przeznaczone na instytut lepiej byłoby przekazać samorządom np. na zatrudnienie dodatkowych psychologów w szkołach.

hania23-06-2006 17:57:43   [#40]

Giertych: Przesuńmy rozpoczęcie roku szkolnego

PAP 23-06-2006, ostatnia aktualizacja 23-06-2006 17:19

W Ministerstwie Edukacji Narodowej zrodził się pomysł, aby następny rok szkolny rozpoczął się w poniedziałek 4 września, zamiast w piątek 1 września - poinformował wicepremier, minister edukacji Roman Giertych na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie
- To by dało uczniom lepsze rozpoczęcie roku, niż gdyby organizować je pierwszego września w piątek. Przy okazji chciałem złożyć najserdeczniejsze podziękowanie nauczycielom, rodzicom, dzieciom za ten rok szkolny, za pracę, która była w tym roku bardzo ciężka. Chciałem też życzyć wszystkim dobrych, bezpiecznych wakacji - powiedział minister.

Podkreślił, że w ministerstwie w czasie wakacji będą trwały prace nad ważnymi projektami zmian. Zapowiedział, że od września zmieni się m.in. system awansu zawodowego nauczycieli, w taki sposób, aby ograniczyć procedury biurokratyczne.

- Myślę, że latem wejdzie w życie rozporządzenie w tej sprawie, tak aby nauczyciele nie zajmowali się papierami i pracą biurową, tylko mogli zająć się tym, do czego są powołani, czyli uczeniem i wychowaniem młodzieży - podkreślił.

Według Giertycha, w lipcu ma trafić do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Jego treści minister jeszcze nie ujawnił.
fredi23-06-2006 18:00:29   [#41]
tere fere
AnJa23-06-2006 18:01:56   [#42]
nie fere a ferie
słonko23-06-2006 18:17:18   [#43]
nie "a ferie" tylko afery
AnJa23-06-2006 18:18:37   [#44]
a fe
słonko23-06-2006 18:19:40   [#45]
fe nie "fer"
beera24-06-2006 07:41:11   [#46]

o historii

Roman Giertych zna może historię Polski, ale nie pamięta przesłania wieszcza: "Widzisz świat w proszku, nie obaczysz cudu".

0-->
Marcin Markowski: Minister edukacji dzieli historię na dwa oddzielne przedmioty - historię Polski i powszechną. To dobrze?

Barbara Matusiak, polonistka w XV LO w Łodzi: Źle. Szufladkując wiedzę, utrudniamy uczniowi zrozumienie przeszłości i teraźniejszości. Już Mickiewicz pisał: "Widzisz świat w proszku (...), nie obaczysz cudu!".

Pani - zamiast dzielić - łączy przedmioty, w dodatku odległe, jak polski i matematyka.

- Wiersz "Liczba pi" Szymborskiej łatwiej zinterpretować, wiedząc coś o tej dziwnej liczbie. Uczniowie rozumieją wtedy, dlaczego poetka dostrzega w niej wieczność i wszechobecność - w numerze telefonu, w obwodzie bioder etc. I że ten wspaniały wiersz by nie powstał, gdyby Szymborska nie znała choć pobieżnie matematyki. Często łączę język polski z historią i filozofią, bo łatwiej zrozumieć średniowieczne malarstwo w parze ze światopoglądem teocentrycznym. Wiedza historyczna potrzebna jest też do zrozumienia hymnu. Uczeń nie będzie wiedział, dlaczego "Czarniecki dla Ojczyzny ratowania wrócił się przez morze", jeśli nie usłyszy na lekcji choćby kilku zdań o kampanii duńskiej. Lubię też uczyć jednocześnie polskiego i angielskiego, porównując np. monolog Makbeta w oryginale z tłumaczeniem. Uczniowie przekonują się, że to samo słowo w dwóch językach znaczy coś innego, funkcjonuje w różnych idiomach. Poznając angielski - poznają polski. Literatura czerpie inspirację nawet z fizyki i astronomii. Znając teorię Galileusza, łatwiej pojąć koncepcję losu człowieka w poezji Daniela Naborowskiego i na odwrót - wiersz jest kluczem do świata nauki.

Minister Giertych chce na lekcjach historii Polski uczyć patriotyzmu. Nie obawia się Pani, że następnym krokiem będzie podzielenie języka polskiego na literaturę polską i powszechną?

- Nie wyobrażam sobie tego. W literaturze trwa nieustanny dialog między epokami, tradycjami, autorami, konkretnymi dziełami. Zbigniew Herbert mówił o naszych polskich, współczesnych sprawach językiem antycznych symboli. Nie dostrzeżemy oryginalności "Pana Tadeusza", nie omawiając go w kontekście "zagranicznych" eposów. A "Quo vadis" Sienkiewicza to literatura polska czy powszechna? A Gombrowicz? Cała współczesna twórczość oparta jest na cytacie, parafrazie, polemice. Podzielić to wszystko znaczy spłycić, nie zrozumieć.

Jakie będą konsekwencje podziału historii na dwa przedmioty?

- Te wymierne to kłopoty ze zdaniem matury. Przygotowując do niej, szkoła kładzie nacisk na problemowe widzenie świata, szukanie przyczyn, skutków, kontekstów. Osobie, która gimnastykuje umysł i potrafi przenosić wiedzę z jednej dziedziny na inne, łatwiej znaleźć pracę, odnieść sukces. Pewien fizyk, odbierając Nobla, wyznał, że nigdy nie dokonałby swojego odkrycia, gdyby nie wiedza humanistyczna. I jeszcze jedno: wydarzenia w Polsce wpływały często na historię Europy, jak np. odsiecz wiedeńska, wojna polsko-radziecka czy powstanie "Solidarności". Poznawane w izolacji karłowacieją. Paradoksalnie więc pomysł, który ma dać młodym Polakom poczucie dumy narodowej, może ją odebrać.
Marek Pleśniar24-06-2006 07:58:38   [#47]

tak się zastanawiam do JAKIEJ historii wsadzi pan minister panią Marię - wpisze jako Skłodowską czy raczej Curie?

No i czy Pulasky wielkim Amerykaninem był? A Malinowski?

A już nie daj Bóg wypuścić się na czasy gdy rządziła katarzyna:-)

Choć pogodzic nas mogą Andegawenowie, bo się z tą stroną jakoś znosiliśmy :-)

Pogodzić też może wiedeńska awantura naszego króla - choć po co on tych Europejczyków ratował kosmopolita jeden, nie wiadomo

a, o mocny Boże, Somosierra, ba! - NAPOLEON??? Choć ten akurat, do współczesnych tryndów pasuje, konus jeden;-)

ReniaB24-06-2006 08:13:24   [#48]

szkoda

mi! Czytając wypowiedzi Pani Matusiak widzę że to mądry nauczyciel i mądry człowiek. Szkoda mi że nie mają te wypowiedzi najmniejszej szansy na dotarcie do naszych władz oświatowych. Żeby  rzeczywiście próbować rozumieć świat niezbędna jest odrobina pokory i otwarcia na nowe i inne, a tego u władzy nie uświadczysz...
Gaba24-06-2006 12:11:22   [#49]
 

Cathrin Kahlweit/23.06.2006 06:00

Potwór szuka bohaterskich rodziców

Okres dojrzewania jest budzącą zgrozę fazą, która coraz bardziej rozciąga się w czasie i przysparza coraz większych trosk rodzicom, nauczycielom i naukowcom

Nastolatki coraz wcześniej wchodzą w okres dojrzewania, trwa on coraz dłużej i przebiega coraz bardziej dramatycznie. Eksperci doszli do wniosku, że kłopotom z dorastającymi dziećmi winni są rodzice.

Na luzie, mówiąc językiem jej dzieci, Andrea Hartmann z Aalen bywa o wiele za rzadko. Daj sobie na wstrzymanie – słyszy prawie codziennie, kiedy się na nie znowu porządnie zdenerwuje. Lilly ma 16 lat, Jakoba 13. Znaczy to: zachowaj spokój, w końcu jesteśmy w okresie dojrzewania. Andrea siedzi przed swoimi dziećmi i płacze. Bo córka mówi do niej: „Tylko dlatego, że ty do niczego w życiu nie doszłaś, nie muszę skończyć tak samo”. Albo syn jest taki cool, że nie podnosi brudnych spodni z dywanu nawet po jej dziesięciu prośbach. Kwituje je milczeniem i zamiast posprzątać, skacze po kanałach w telewizji. „Dostaję szału, gdy świadomie mnie ranią” – skarży się matka. Lilly uważa to za absurdalne. „Czepia się, prowokując kłótnie. A że ją ranię – jakoś to przeżyje”.



Nic dziwnego, że wielu rodziców odczuwa lęk przed okresem dojrzewania swoich potomków. Nic dziwnego, że na rynku pojawia się coraz więcej podręczników na temat tej „gorącej fazy” i że stanowi ona pole badawcze, na którym skupia się obecnie uwaga psychologów rozwoju, lekarzy i naukowców zajmującymi się zagadnieniami wychowania. W fachowych książkach z zamierzchłych czasów, gdy mózg, hormony i nienawiść do całego świata nie były jeszcze zbadane co do ostatniego szczegółu, faza pomiędzy dzieciństwem a dorosłością uchodziła za nienapawające radością, ale przejściowe obciążenie dla wszystkich zainteresowanych.

Dzisiaj, jak się wydaje, okres dojrzewania jest budzącą zgrozę fazą, która coraz bardziej rozciąga się w czasie i przysparza coraz większych trosk rodzicom, nauczycielom i naukowcom. Młodzi coraz wcześniej osiągają fizyczną dojrzałość płciową. Dziewczynki mają pierwsze miesiączki już w wieku 12-13  lat, w ciągu jednej, dwóch generacji miesiączkowanie może stać normalne już u dziesięciolatek. Wiąże się z tym problem nastoletnich matek, jak 12-letnia Patricia z Hamburga, która wiosną trafiła na nagłówki gazet.  

Jednocześnie, jeśli prawdę mówią statystyki, nasilają się psychologiczne trudności związane z tym okresem. Jak stwierdziło Niemieckie Stowarzyszenie Psychiatrii Dzieci i Młodzieży, niepokojące objawy zdradza wtedy co piąte dziecko. Około 100 tys. z nich jest uzależnionych od narkotyków, 700 tys. dziewcząt, ale także coraz więcej chłopców, cierpi na zaburzenia odżywiania. Samobójstwa popełnia w Niemczech co roku 4000 młodych ludzi – to więcej niż w USA. Coraz częstsze są samookaleczenia, jak nacinanie ciała czy kolczykowanie (piercing), a także nadużywanie alkoholu. Coraz więcej dzieci ma problemy w szkole, coraz więcej przejawia brutalność. W policyjnych statystykach ponadprzeciętnie często pojawiają się przede wszystkim chłopcy w wieku od 14 do 18 lat. I to wszystko to tylko kryzys?
Badacze mózgu, na czele z Amerykaninem Jayem Gieddem, mają dla przedziwnego zachowania młodych ludzi przede wszystkim psychologiczne wytłumaczenie. Giedd dowiódł, że w latach poprzedzających ów okres, a także w jego trakcie mózg przechodzi skok wzrostu i ponownie staje się czymś w rodzaju placu budowy, na którym trwa intensywna reorganizacja i tworzenie na nowo sieci połączeń. Dlatego w tej fazie kiepsko funkcjonuje przede wszystkim tylna część mózgu, odpowiedzialna za planowanie działań i ocenę skutków.

To nowe odkrycie nie tłumaczy jednak rosnących kłopotów okresu dojrzewania, jakie obserwuje się na co dzień. Stąd też eksperci sądzą, że przede wszystkim otoczenie jest czynnikiem, który coraz bardziej nastolatkom przyzwoite przejście przez fazę przeobrażeń i naprzemiennych kąpieli hormonalnych. Najnowsza teza brzmi: winni są współcześni rodzice.

Badacz problematyki rodziny Kurt Kreppner z Instytutu Procesów Kształcenia im. Maksa Plancka w Berlinie wylicza, co musieliby robić rodzice, jeśli nie chcieliby popełnić żadnych błędów w postępowaniu ze swymi pociechami. Otóż powinni ze zrozumieniem towarzyszyć dziecku we wszystkich fazach rozwojowych, nigdy nie dawać mu podstaw, by czuło się złe lub odrzucone, zachowywać spokój i opanowanie w każdej sytuacji, zostawić młodemu człowiekowi „długą smycz”, ale ustanowić reguły, pozwolić na dystans, ale być zawsze w pobliżu. Ponadto nie robić z dzieci partnerów, nie chcieć wszystkiego zrozumieć, nie pozwalać sobie na poufałość. Kreppner nazywa to postępowaniem „kompetentnym“ – i musiałby długo szukać rodziców-bohaterów, którym dałoby się przypisać choćby część tych cech. Rodzice bowiem nie wiedzą, co mają myśleć i co robić.

Na przykład Birgit Vogel, terapeutka z Hamburga, zawsze była dumna ze swoich wyjątkowo dobrych relacji z córką. Jednak od pewnego czasu Iris zaczęła stawać się coraz bardziej małomówna, wpadała w coraz większą depresję. Po kilku tygodniach okazało się, że 14-latkę brutalnie szykanowano w szkole – była celem regularnych ataków gangu dziewczęcego. Na pytanie przerażonej matki, dlaczego jej się nie zwierzyła, odparła: „Dziewczyny wyśmiewały się ze mnie, że zawsze od razu biegnę do mamy i wszystko jej opowiadam”. Krótko potem także nauczycielka ostrzegła Birgit Vogel, by nie dążyła do zbytniej bliskości ze swoim dzieckiem. „Inaczej nie będzie mogła się od pani odłączyć” – brzmiało uzasadnienie.

Szwajcarski psycholog Allen Guggenbühl ma tylko pozornie ironiczną radę dla rodziców, którzy w swoich staraniach zrozumienia dzieci i okazania im troski ponieśli porażkę. „Udane przerwanie pępowiny to sytuacja, gdy młodzi myślą, że rodzice wszystko robią źle, i kiedy rodzice myślą, że wszystko zrobili źle”. Zdaniem psychologa sukces w wychowaniu odnosi w końcowym efekcie tylko ten rodzic, który w pewnej chwili czuje, że już nie wie, co dalej. Tylko ten, kto jak Andrea Hartmann, jest regularnie doprowadzany przez dzieci do płaczu lub wybuchów gniewu. Młodzi ludzie muszą  bowiem ustawić się na nowych pozycjach w stosunkach z jedną lub kilkoma bliskimi osobami, najlepiej z ojcem i matką. „Gdy ci przestają się denerwować, dzieci szukają następnego »wierzgnięcia«, jakiejś alternatywy”.

Nawet ekspertka w sprawach dojrzewania, jak teolog humanistyczny Christiane Tramitz, która napisała cenioną książkę „Kindergeheimnisse“ (Tajemnice dzieci), niekiedy nad sobą panowanie. „Kiedy już nie daję rady, wychodzę. I czasami trzaskam drzwiami” – mówi. Nauczyła się już, żeby ze swoimi bliźniakami i chłopcem, którego wychowuje, „nie chcieć o wszystkim rozmawiać” i nie zachowywać się jak przyjaciółka. „To głupie, że rodzice pragną wszystko wiedzieć o swoich dzieciach” – uważa. Berliński badacz problematyki rodzin Kurt Kreppner ostrzega przede wszystkim samotnych rodziców przed tendencją do zbytniej zażyłości z dojrzewającymi dziećmi. „Tam, gdzie brakuje partnera, dzieci nie mogą stawać się najlepszymi przyjaciółmi, którzy go zastąpią”.

Młodzieży i rodzicom nie ułatwia życia i to, że w dzisiejszych czasach alkohol i narkotyki, sceny seksu i przemocy w mediach stały się szeroko dostępne, że sztywny ideał urody i kosztowny terror posiadania produktów znanych marek stawiają młodych pod silną presją, by się dostosować, a ukoronowaniem kariery szkolnej jest mniej miejsc pracy i życiowych szans. Ale jest też pewna pociecha. Psycholog rozwoju Karina Weichold z Jeny uważa, że 80 procent dojrzewającej młodzieży przechodzi ten ciężki czas bez większych kryzysów i wyrasta z niego mocniejsza, na luzie – można by rzecz. Dotyczy to także rodziców, twierdzi psycholog Allen Guggenbühl: „Im bardziej dzieci zachowują się niewłaściwie, tym łatwiej potem rodzicom się z nimi rozstać”.

 

grażka27-06-2006 03:08:14   [#50]

http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,3444067.html

Edukacja: PiS uprzedza Giertycha

Magdalena Kula 27-06-2006 , ostatnia aktualizacja 27-06-2006 00:12

Minister edukacji Roman Giertych chce w lipcu przedstawić rządowy projekt zmian w ustawie oświatowej. PiS go wyprzedził i wczoraj pokazał swój projekt - sprzeczny z pomysłami Giertycha

Koalicja w sprawie edukacji nie mówi jednym głosem. Wczoraj Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło do laski marszałkowskiej własny projekt zmian w ustawie oświatowej. Mimo że kilka dni temu Giertych zapowiedział projekt rządowy (znajdzie się w nim m.in. zapis o obowiązkowych filtrach w szkolnych komputerach i monitoringu szkół). Propozycje PiS-owców różnią się od tego, co mówił wcześniej Giertych - zwłaszcza jeśli chodzi o edukację przedszkolną i tańsze podręczniki.

Inaczej o przedszkolach

Co proponuje PiS? Chce upowszechniać tzw. alternatywne formy edukacji przedszkolnej. Chodzi o to, by dzieci w wieku od trzech do pięciu lat w wybrane dni tygodnia na kilka godzin spotykały się z nauczycielką i rówieśnikami. Tak jest np. w Portugalii, gdzie do wsi na zajęcia z dziećmi dojeżdżają przedszkolanki. Niektóre maluchy przychodzą na nie z rodzicami. - Mamy na spotkaniach uczą się, jak w domu pracować z dziećmi - mówi posłanka PiS Maria Nowak, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji edukacji.

W miastach miałyby powstawać kluby przedszkolaka - z zajęciami w salkach udostępnionych przez gminę czy radę dzielnicy. To propozycja dla tych dzieci, które nie chodzą do przedszkola, a poprzez kilkugodzinne zajęcia miałyby szansę przygotować się do edukacji w szkole. Zajęcia uda się uruchomić dzięki unijnym pieniądzom.

Roman Giertych na upowszechnianie przedszkola ma inny pomysł: - Będziemy wspierać finansowo rodziny, które chcą posyłać dzieci do przedszkoli, ale ich na to nie stać - mówił. O takim dofinansowaniu w projekcie PiS nie ma słowa. Natomiast minister nie wskazał, skąd chce na to brać pieniądze.

Inaczej o podręcznikach

A co z tańszymi podręcznikami? PiS proponuje, by każda szkoła sama wybrała po trzy podręczniki i trzy programy nauczania do jednego przedmiotu na każdy etap nauczania. Dzięki temu książki nie będą się ciągle zmieniać i młodsze dzieci będą mogły przejmować je od starszych.

W sprawie podręczników minister Giertych zapowiedział już "prawdziwą rewolucję", czyli rządowy program "Tani podręcznik". Ma ruszyć w 2007 r. MEN chce centralnie organizować i rozstrzygać przetargi na podręczniki dla poszczególnych przedmiotów. Te do historii i języka polskiego ma dodatkowo opiniować Rada Podręcznikowa stworzona przy Kancelarii Prezydenta. Szkoły same decydowałby, czy wezmą udział w ministerialnym programie. Jeśli tak - ich nauczyciele straciliby prawo samodzielnego wybierania podręczników, co teraz gwarantuje im Karta nauczyciela. Jeśli nie - uczniowie kupowaliby podręczniki na wolnym rynku, ale bez zniżek.

I nikt nie ustąpi

Na wczorajszej konferencji prasowej Maria Nowak mówiła: - Wiemy, że MEN szykuje kompleksowy projekt o edukacji narodowej, ma być gotowy na koniec roku. Dyskusja w klubie wykazała jednak, że wiele spraw wymaga uregulowania już teraz.

"Gazeta": - Ale przecież Roman Giertych już na lipiec zapowiedział rządową nowelizację.

- Minister Giertych na razie żadnego projektu nie przedstawił. Z doświadczenia wiadomo, że nie da się tego robić tak szybko, uzgodnienia międzyresortowe trwają długie miesiące. My mamy już spisane konkretne propozycje. Jeśli rząd zgłosi swój projekt, to komisja edukacji po prostu zajmie się oboma i wybierze z nich to, co najlepsze - tłumaczyła Nowak.

Co na to minister Roman Giertych? Jego rzeczniczka prasowa Kaja Małecka powiedziała nam wczoraj: - Każdy klub poselski ma prawo zgłosić swój projekt. My na pewno nie wycofamy się z naszych propozycji, w MEN kończą się już prace nad projektem nowelizacji ustawy oświatowej i w najbliższym czasie zostanie on przedstawiony na posiedzeniu Rady Ministrów.

Opozycja krytykuje. Krystyna Szumilas, minister edukacji w gabinecie cieni PO: - Poglądy Romana Giertycha w sprawach edukacji są skrajnie różne od tego, co po wygranych wyborach obiecywał PiS. Mija osiem miesięcy prac tego rządu, a spójnej polityki edukacyjnej ciągle nie widać. Szanse na jej stworzenie są nikłe.

Po zawiązaniu koalicji właśnie z powodu tych różnic z MEN odszedł wiceminister Jarosław Zieliński, poseł i współzałożyciel PiS

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 241 ][ 242 ]