Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Obowiązek wychowawcy
strony: [ 1 ][ 2 ]
Iwona105-12-2005 17:23:28   [#01]

Jeśli ktoś potrafi, to proszę mi podać podstawę prawną, która nakłada na wychowacę obowiązek udania się z wychowankiem (kilkoma) na zakupy w celu wydania pieniędzy przyznanych uczniowi w ramach stypendium socjalnego (chyba).

Jutro pani pedagog ma nam udzielać instrukcji jak, co gdzie mamy kupować i dokładnie skąd sa przyznane te pieniądze. Dziś wiem tylko, że mogę nie iśc na zakupy, a określone kwoty wręczyć rodzicowi - ale na własne ryzyko.

Pracuję juz wiele lat, biedne dzieci zawsze były, ale po raz pierwszy zmuszaja mnie do zakupów z uczniem

Czy dotychczas miałam szczęście i mi się udawało? Czy może jakies przepisy sie zmieniły?

Czy też ktoś zamierza na mnie scedować swoje obowiązki? (bezprawnie)

Czytam i widzę, że post może sugerować chęć wymigania się, ale to nie tak - lubie po prostu wiedzieć, gdzie są moje obowiązki, a gdzie dobrowolna praca (żeby sie inny nie przemeczył);-)

AnJa05-12-2005 17:29:15   [#02]
To nie są Twoje obowiązki.

To nie sa czyjekolwiek obowiązki.

To jest dobrowolna praca, której celem jest takie spełnienie warunków przyznania stypendium, żeby potem nikt nie przyczepił się przy rozliczaniu i zwracać pieniędzy nie kazał.

Nie wiadomo zresztą kto miałby zwracać - wygląda że OP.
violka05-12-2005 17:36:24   [#03]

u nas

rodzic odbiera decyzję, wie ile  i na co może wydać, potem przynosi rachunek i na tej podstawie wypłaca mu się pieniądze
Iwona105-12-2005 17:43:47   [#04]

tak

sobie bym to wyobrażała. Dlaczego mam ryzykować własnymi pieniędzmi, jeśli rodzic otrzyma pieniądze i źle je wyda. A pani pedagog twierdzi, że nie może najpierw kupić, a potem przyjść po zwrot pieniędzy, bo właśnie dlatego dostał, bo własnych nie ma. Poza tym ja nie dostawałam zadnych pieniedzy-dlaczego mam się więc rozliczać - nie chcę!

Mam już dosyć rozliczania się z różnych grantów, Comeniusa itp.

Czy moge odmówić wykonania tej "dobrowolnej pracy"?

ankate05-12-2005 17:52:23   [#05]
Najważniejsze jest dobro dziecka. Pieniędzy rodzicowi nie dadzą, bo wiemy jak najczęściej jest. Ani pieniędzy, ani rachunków. U nas pedagog sama jeździ z rodzicami, ale wychowawca też mógłby się poświęcić. Jakby nie było dostaje to 20...? zł za wychowawstwo.
AnJa05-12-2005 17:56:18   [#06]
nikt od Ciebie nie będzie wymagał rozliczenia tych pieniędzy, a już na pewno ryzykowania swoimi

cudo wymyślono po to, żebys  poszła z tym wychowankiem i pewnie jego mama i dopilnowała, by pieniądze zostały wydane zgodnie z przeznaczeniem ustalonym w regulaminie stypendialnym

cudowymyślacz wykombinował, że w Twojej i dzieciaka obecności rodzic nie zrobi żdnego numeru i nie pójdzie np. domonopolowego

i pewnie w 90% przypadków - nie pójdzie

a jak pójdzie to trudno - nic wielkiego się nie stanie

no, autorytet wychowawcy szlag trafi, ale co tam;-)
Iwona105-12-2005 17:59:37   [#07]

o rety

dostaję duuuużo wiecej za wychowawstwo :-))), ale nie chcę się już poświęcać - po prostu. I w ogóle tyle się mówi o procedurach, jasno określonych obowiązkach, a tu znowu luka - dobro dziecka - pewnie. I dlatego tak naprawdę ja nie chcę iść na te zakupy - niech mu ktoś inny tłumaczy, że może tylko to kupić ( niekoniecznie to o czym marzy) a inne dobra to dla tych co za własne kupują!

beera05-12-2005 17:59:52   [#08]

możesz

wtedy 50% tych rodziców " skombinuje" sobie rachunki, a kasę wyda na co innego.

Wszystko to durne- ale danie kasy rodzicom do ręki często kończy się wydaniem jej na wódę, więc pewnie dyrektor i pedagog uznali,ze najpewniej jest po prostu zrobić zakupy.

To tez idiotyczne, bo robienie zakupów z nauczycielem jest dla ucznia dośc nieprzyjemne.

nie wiem jak to rozwiązać by wilk był syty i owca cala...

beera05-12-2005 18:02:18   [#09]

a to

"dobro dziecka"- sponiewierane interpretacjami

naprawdę istnieje i wcale takie niewazne nie jest...

AnJa05-12-2005 18:02:36   [#10]
zwłaszcza, że forsa mała dosyć (przynajmniej u nas)

50% skombinuje - ale paru nawet i tego nie zrobi

stąd u nas jednak nie ma zaliczek
Iwona105-12-2005 18:06:02   [#11]

AnJa

pewnie masz rację (oprócz niestety pierwszego zdania), ale ja NIE CHCĘ pilnowac rodziców!!!!

Jak mam to jasno na jutrzejszej radzie powiedzieć, żeby nie usłyszeć, że skoro nie potrafię się wczuć ( nie chcę się wczuwać - chcę pracować), to ten obowiązek wykona za mnie inna koleżanka - mniej leniwa! Kurcze naprawdę nie regulują tego jasno jakieś przepisy - to chyba niemożliwe!

ankate05-12-2005 18:07:10   [#12]
Dla wielu uczniów będzie to jedyna okazja,żeby coś dostać ...na gwiazdkę. Czy to aż takie poświęcenie??? Lubię, gdy mój wychowanek się cieszy, a zakupy nawet z nauczycielem to wielka radość. Ja tam bym się "poświęciła". Bądźmy raz Mikołajem chociaż może nie Sw.
Iwona105-12-2005 18:11:58   [#13]
Bądźmy raz Mikołajem - a w przyszłym roku juz nie? Czepiam się wiem - przepraszam!
Adaa05-12-2005 18:12:47   [#14]

był czas,że kupowalam dzieciom w ramach wyprawki buty, strój sportowy..inne...kupowalam, tez najpierw za swoje...

pal to licho czas,inne...wazne ,że dzieciak dostał co powinien..i nawet wolalam tak, bo wtedy bylam pewna,ze nikt nie zalatwi sobie rachunku a forsa nie pójdzie tam gdzie nie powinna,albo w ogóle z nieporadnosci nigdzie nie pójdzie

taka praca...wycieranie nosów i inne:-)
ale to maly czlowiek...on nie rozumie dorosłych,polityki,biurokracji...on sie cieszy gdy ktos poswieca mu uwage,czas..nawet gdy bywa to dla niego czasami powodem jakiegos oniesmielenia..moze wstydu za swoja sytuację

nikomu korona z glowy nie spadnie...tak sądzę

Iwona105-12-2005 18:14:10   [#15]
ten mały człowiek ma 16 lat!!!
Adaa05-12-2005 18:16:42   [#16]

 nie chcę się wczuwać - chcę pracować

hm..wybacz Iwono...chyba w tym zawodzie tak sie nie da
znaczy...da się...ale..no wlasnie..to ale;-)

Adaa05-12-2005 18:19:28   [#17]

no..moje mialy mniej...

ale to co,ze 16?...za bardzo dorosły?
nawet latwiej moim zdaniem z takim, bo bardziej samodzielny...

AnJa05-12-2005 18:22:42   [#18]
moim zdaniem trudniej

nie chciałbym z nim na te zakupy iść - chyba bym wolał przyjąć, że kupi to co może i rachunek przyniesie
lawenda05-12-2005 18:23:02   [#19]
Jeśli szkoła ma założone rachunki w poszczególnych sklepach i dokonuje zakupów, a płaci za jakiś czas, to czy nie można takich zakupów "stypendialnych" również w taki sam sposób dokonać? Szkoła ma wytypowane sklepy, które mają wykaz ministerialny, co może kupić rodzic, w których robią zakupy rodzice, a szkoła opłaca rachunki ze stypendium, powiedzmy przelewem... - po co zmuszać wychowawcę, on i tak ma do zbierania rózne składki: od składki na komitet rodzicielski, ubezpieczenia. SKO,... skończywszy na zbieraniu pieniedzy na przedstawienie teatralne, seans kinowy, wejściówka na basen, ... i tak dalej, i tak dalej...
Jersz05-12-2005 18:26:23   [#20]

?

Iwono1 czy to dotyczy jednego ucznia? czy kilku? czy nie może tego zrobić pedagog w ramach swoich godzin pracy? Może trochę prześmiewczo teraz - czy dyrektor wyda Ci delegację (przecież to praca poza zakładem prac, którym jest szkoła, mogą pojawić się koszty, dojazd autobusem, koszty parkowania jeśli samochodem + paliwo, itd.), czy może przygotujesz "kartę wycieczki"? a co jeśli w czasie tych zakupów przytrzaśniesz sobie palce w drzwiach supermarketu (odpukać, zwłaszcza przed świętami). Nie traktujmy swojej pracy nauczycielskiej jak posłannictwa, poprostu wykonujmy ją dobrze , bardzo dobrze, wzorowo jak przystało na fachowców.  Jeśli mamy ochotę się zrobić coś jeszcze, to zróbmy, ale nie dajmy się do tego zmuszać. Już od kilku lat nie pełnię funkcji wychowawcy klasowego ale swojej żonie, która jest wychowawcą takie "zakupy rodzinne z uczniem" odradzałbym.

Pozdrawiam Jersz

Adaa05-12-2005 18:32:00   [#21]

hm..to tylko jeden łepek...

ok..dla mnie nie stanowi to problemu, dla innych tak

ta cholerna pp na wszystko...

Adaa05-12-2005 18:43:09   [#22]

aaa

i jeszcze jedno...

jakos nie zauwazylam,zeby nauczyciele chcieli pp, gdy trzeba jechac z laureatem konkursu,czy olimpiady na uroczyste wręczenie nagród;-)

Jersz05-12-2005 18:46:17   [#23]

"zasadniczo mam kwit"

Adoo - jak jadą na konkurs z uczniem lub na uroczyste wręczenie nagród to jak mawiał bohater "Misia" "zasadniczo miał kwit" - czytaj delegację służbową. No może są szkoły gdzie jest inaczej ...

Pozdrawiam Jersz

Iwona105-12-2005 18:48:25   [#24]

u mnie

to akurat dwóch uczniów, w innych klasach nawet sześciu. A post jersza- nawet jak trochę kpiący to po szkoleniu BHP  wcale mi nie do śmiechu - jazda własnym samochodem z uczniem to samobójstwo zawodwe (chyba, ze wcześniej dopełniło się mnóstwa czynności wstępnych). Skorzystam więc z twoich podpowiedzi - przejaskrawionych bardzo!

Jednak coś czuję, że z powodu braku pp  i tak pójde na te zakupy;-( Miałam po prostu nadzieję, że to jest uregulowane i nie chciałam "zwalac" tego na inna koleżankę tylko oddac prace temu, który jest za to odpowiedzialny ( jesteście pewni,że nie nalezy to do zakresu obowiazków pedagoga? bo pojać nie potrafię dlaczego nigdy wcześniej czegoś takiego robić nie musiałam!!!)

stan05-12-2005 18:52:30   [#25]
... miałem się nie odzywać...
ale co tam
Ja też "zmuszam" wychowawców do rożnych czynności, na które nie ma pp.
Problem jest gdzie indziej.
Rozdziałem pieniędzy z EFS powinny się zająć gminne komórki pomocy społecznej a nie szkoły.
Ktoś o tym pisał już na forum, że ostro postawił sprawę, że nie będzie pracował za OP i już nie pracuje ...
Próbowałem o tym mówić na spotkaniu z OP, ale nie tak skutecznie jak wspomniany wyżej kolega i jeszcze pracuję ale ...
Dla dobra dziecka, zatrudnione przeze mnie osoby po raz kolejny poprawiają jakieś kwity, ja wysłuchuję kolejnych pouczeń i w dalszym ciągu nie mam rozliczonej "pierwszej transzy" (piękne sformułowanie) z roku szkolnego 2004/2005. Bo jakiś urzędnik gdzieś tam wymyślił sobie jakąś tam procedurę (bo UE tak chciała) i to wszystko trwa.
... a uprawnionych dzieciaczków mam ok 300.
Nic tylko w łeb sobie szczelić ...
Gdybym na forum opublikował kolejne  "wyjaśnienia" urzędników w tej sprawie to nie wiem czy nie podpadłbym pod paragraf o zaśmiecaniu języka polskiego ...
beera05-12-2005 18:54:10   [#26]

dzieciak ma 16 lat, a często przezył więcej niż trafiło się to przeciętnej 40stolatce.

Jest bardziej wrażliwy na swoim punkcie- może nie chcieć zakupów z nauczycielem.

Moim zdaniem majac na względzie to osmieszane " dobro dziecka" można się z dzieckiem dogadać i tak dzialać by chlopak dostał nowe spodnie.

Może ja z innych czasow jestem, ale jakoś tak nie wystarcza mi program wychowawczy szkoły, w ktorym nauczyciel, wychowawca ma rózne tam zapisane metody na lubienie dzieci- rozmowy, indywidualne kontakty,integrację, andrzejki, paczki mikolajkowe i wycieczki

Lubię gdy nauczyciel naprawdę dzieciaki lubi, zna i autentycznie rozumiejąc ma ochotę pomoc...

Jersz05-12-2005 18:57:01   [#27]

Iwono1 - jeśli brak pp to brak możliwości wydani polecenia pójścia z uczniem na takie "pakupki". Dyrektor jako przełożony może wydać takie polecenie, ty możesz się odwołać i wtedy to jego problem jak je uzasadnić. Pedagog nie jest przełożonym ( no chyba żeby to był katecheta ;-).

Jersz

Iwona105-12-2005 19:17:36   [#28]

zaczynam rozumieć mechanizm

dziękuję za  rady. Mniej więcej wiem jak się na radzie jutro zachować. Szkoda, że ten jeden już nie pracuje zanim załatwił sprawę do końca :-(

Wątek założyłam, bo lubię wiedzieć co robić muszę, (szczególnie gdy nie mam na to ochoty), a co jest moją dobrą wolą (której brak kilka osób wyraźnie sugerowało). Mogę je jedynie zapewnić, że tak nie jest, a wykonywanie pewnych zadń tylko kierując się odruchem serca może się źle skończyć (np. podanie dziecku tabletki od bólu głowy)

beera05-12-2005 19:27:00   [#29]

bo te odpowiedzi

zawsze jakoś dotyczą dokladnie zadanego pytania- nie mogą dotyczyć czlowieka, bo nie znamy się- czyli odpowiadając zakladamy, ze pytający... ( i tu dowolnie, bo kazdy odpowiadający inaczej :)

gdyby dostać takie pytanie- wyciete z gazety ( np) odpowiadamy na nie i wnioskujemy tylko na podstawie słów i naszego wyobrażenia o kontekście( bywa- błędnego)

gdy to samo pytanie zada nam znajomy, odpowiadamy na nie z wiedzą na temat jego intencji- lub z przypuszczeniami na ten temat- czesto bliższymi prawdy niż w przypadku netu, czy gazety

:-)

bogda405-12-2005 20:30:26   [#30]

u nas

 złożono ponad 90 wniosków. Żeby zamknąć sprawę stypendiów mamy niecałe dwa tygodnie,a na ten moment nie wiemy w jakiej wysokości to będą dofinansowania.Już dziś na naradzie moja dyrekcja podzieliła pracę - włączaja sie wychowawcy, ja rozliczam faktury , księgowość wypłaca.Czy jako pedagog uporałabym sie z 90 zakupami...wątpię.Na klasę to 3-4 wnioski, 3-4 wyjścia na sensowne zakupy.

Środowisko fatalne, szkoda zwracać niewykorzystane pieniądze.Jeszcze jeden problem- nie dostaną pieniędzy do ręki, ale muszą się zapożyczyć na zakupy.Liczymy że się uda w tak krótkim czasie to zamknąć.

Krzysztof Pom06-12-2005 13:21:56   [#31]
Zaczyna mnie to wszystko śmieszyć. Nedługo zaczniemy za dzieci chodzić do szkoły i czytać lektury, a za rodziców sprawować funkcję wychowawczą. Najlepiej, gdy dzieci będą z chwilą urodzenia przekazywane do szkół, a po osiągnięciu pełnletności oddamy je rodzicom.
Krzysztof Pom06-12-2005 13:24:35   [#32]
Iwona, wnisoek składają rodzice i to im przyznaje się pieniądze. Co z nimi zrobią i jak się rozliczą z instytucją przyznającą stypendium to już ich sprawa. Ktoś chce być bardziej święty niż Piotr, albo przypodobać się organowi prowadzącemu.
Iwona106-12-2005 19:48:47   [#33]

problem

rozwiązał sie sam - biedne rodziny nie widzą żadnego problemu z zakupem określonych rzeczy za własne pieniądze ( w ciągu tygodnia) i przedstawienie faktur po ich dokonaniu w celu otrzymania zwrotu pieniążków!?
Marek Pleśniar06-12-2005 20:05:24   [#34]

gdybym zatrudniał nauczyciela, który na wszystkie polecenia wydane w celu zrobienia czegoś w szkole, dla uczniów żądał pp, postarałbym się żeby w możliwie najkrótszym czasie zajmował się on pracowaniem gdzie indziej

nie dajmy się zwariować, nie może istnieć pp bezpośrednio regulująca wszystko w szkole bo byłby to koszmar. Nie można wymyślać pp na sposób wycierania gąbką tablicy, na iście z wychowankiem w celu kupięcia mu gaci itp

jesteś wychowawcą? To jak trzeba sam wiesz, że warto by bidak kupił te gatki. A jak tego nie czujesz - jesteś guzik a nie wychowawca

szukanie pp na wszystko to jest strajk włoski, lub wyraźnie zła wola

Majka06-12-2005 20:11:18   [#35]

Marku?

(...)Jutro pani pedagog ma nam udzielać instrukcji jak, co gdzie mamy kupować i dokładnie skąd sa przyznane te pieniądze. Dziś wiem tylko, że mogę nie iśc na zakupy, a określone kwoty wręczyć rodzicowi - ale na własne ryzyko.(...)
(...)biedne rodziny nie widzą żadnego problemu z zakupem określonych rzeczy za własne pieniądze ( w ciągu tygodnia) i przedstawienie faktur po ich dokonaniu w celu otrzymania zwrotu pieniążków(...)

Porównaj pierwszy i ostatni post Iwony. Może to szkoła przesadziła z opiekuńczym podejściem do rodziców i uczniów? Skoro rodziny nie widzą problemu z kupnem okreslonych produktów, to po co ich wyręczać?
Jersz06-12-2005 20:31:33   [#36]

Marku, podstawę prawną to w tym przypadku musi sobie poszukać na durne (moim zdaniem ) zadanie ten , który je wydaje. Ja doskonale wiem co powinien robić nauczyciel, wychowawca. Nie stawiajmy nauczycielowi takich wymagań. Nie mówię, że nie powinien wychowawca porozmawiać z rodzicem, powinien, ale biegać z nim na zakupy? jak niańka? przesada.

Ale teraz (pozornie) z innej beczki ...

W Programie Radiowej Trójki usłyszałem na temat rozliczania środków unijnych oraz stypendiów. Bardzo krytykowano podejście Polaków do rozliczania tych środków. Porównano - w krajach starej Unii - kontrola wyrywkowa, a w Polsce wszyscy, a wylosowani do kontroli szczegółowej. W przypadku rozliczania stypendiów ogrom gromadzonej dokumentacji (nawet na małą linijkę). Ciekawe podejście. To też kosztuje (No chyba że przerzuci się to na szkołę. W szkole każe się to zrobić dyrektorowi, pedagogowi, wychowawcy. A co tam to nic nie kosztuje, przecież oni i tak nic nie robią, pomyśli sobie urzędnik.). Czy nie można stypendiów rozliczać tak jak to robi urząd skarbowy? Losują do kontroli (przynajmniej teoretycznie) i jeśli nie masz rachunków , to po "d...".

Pozdrawiam Jersz

Marek Pleśniar06-12-2005 20:32:52   [#37]
uważam, że: "
Skoro rodziny nie widzą problemu z kupnem okreslonych produktów, to po co ich wyręczać?

:-)

sądzę tak samo:-)

Mam na myśli uczniów, którymi trzeba się zainteresować. Uczniami, którzy mają rodziny które "nie widzą problemu z kupnem okreslonych produktów, to po co ich wyręczać?" nie należą do tych o których myślę.

jzzg06-12-2005 20:36:01   [#38]
Jeśli wychowawca odmówiłby pójścia na zakupy dla 2 - 3 swoich uczniów, straciłby mój szacunek, że o dodatku motywacyjnym nie wspomnę. Nawet nie wyobrażam sobie, że mógłby mi odmówić. Ale żebym mu kazał zakładać swoje pieniądze na te zakupy - tego też sobie nie wyobrażam. (chyba, że inicjatywa wyszłaby od niego)
Jersz06-12-2005 20:42:59   [#39]

Może jeszcze jedno - Polak potrafi. "Żonina rodzona siostra" ma "na wsi" sklep z jak to powiadają z "mydłem i powidłem". Przychodzą do niej tacy obdarowani stypendium rodzice i proszą o lewe rachunki. Czasami daje, litościwa taka. Ale nerwy i moralne wątpliwości na , ale co robić. Kupili dzieciakowi za stypendium "coś" co rzekomo nie mogli. Z ich punktu widzenia ważne, potrzebne, pozwalające lepiej się poczuć (nie alkohol lecz zabawkę). To jednak nie to co należało kupić. Ubranie kupili w lumpeksie. Nic innego nie kupią bo innych pieniędzy nie mają, ale rachunek teraz muszą jakoś zdobyć. Inni dołożyli uzyskane ze stypendium środki do tego co mieli i kupili dzieciakowi lepsze ubranie, a rachunek też muszą mieć ... Jeśli szkoła przydzieliła by im takiego anioła stróża (co to patrzy czy właściwe kupili) to by się dopiero załamali.

Jersz

kremonka06-12-2005 20:47:21   [#40]

no a jeśli

no, a jeśli-uczeń chory (to gorsze od braku gaci) czy wychowawca powinien z nim do lekarza ?..., a jeśli bolą go zęby - do dentysty, jeśli załatwić sprawy związane z odszkodowaniem po wypadku - też wychowawca ( wszak na ubezpieczenie już pieniądze zbiera)? To może już lepiej usynowić ?
beera06-12-2005 20:50:37   [#41]

:-))))))))))))

nie ma co usynawiać, bo TO jest dopiero klopot

;-)

zgredek06-12-2005 20:52:25   [#42]

nie Panowie, to wszystko jest nie tak, jeśli mówimy o stypendiach unijnych

organy prowadzące zatrudniły ludzi - do pisania wniosków, do zajmowania się rozliczeniami itp. itd.

i nie jest problemem szkoły to w jaki sposób dokumentowane są wydatki

do tej pory nie określono też rodzajów wydatków

jako wychowawca poszłabym te gatki kupić, ale gdy sobie uświadomię, że ktoś za coś bierze pieniądze - i nie są to rodzice ucznia, to jakoś tak...

diabli mnie biorą?

zgredek06-12-2005 20:53:20   [#43]

spóźniłam się

:-( po Panach pisałam;-)

zgredek06-12-2005 20:55:04   [#44]
a kremonka i asia to Panie
beera06-12-2005 20:57:09   [#45]

dodała zgredek

litościwie

;-))

kremonka06-12-2005 21:05:14   [#46]

jzzg do #38

 Im więcej by założył tym wyższy motywacyjny? ;))

jzzg nie gniewaj się. Tak jakoś mi przyszło do głowy.

bogda406-12-2005 21:27:31   [#47]

łyżka dziegciu...

mam jedynie żal, ze op przez dwa miesiące nie wezwał rodziców i nie poprosił o uzupełnienie wniosków/błędy rodziców/ tylko teraz , na ostatnią chwile obarczył tym nas , pedagogów.Dając na to 2-3 dni i grożąc, że to przez nas szkoła nie dostaje decyzji o wysokości stypendiów.
kremonka06-12-2005 21:32:46   [#48]

do asi

TO nie jest kłopot. Kłopot jest z zakresem obowiązków nauczycieli.

;))))

jzzg06-12-2005 21:36:24   [#49]
Nie gniewam się kremonka, bo to ciekawy pomysł, o tym nie pomyślałem. A jakby jeszcze mi pożyczył do pierwszego...
kremonka06-12-2005 21:48:58   [#50]

:)))

:)))
strony: [ 1 ][ 2 ]