Forum OSKKO - wątek

TEMAT: SPECJA-ły
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 73 ][ 74 ][ 75 ] - - [ 84 ][ 85 ]
Fakir204-07-2007 19:39:58   [#3651]

- - -

Wczoraj kilka "moich" dziewczyn miało egzaminy na mianowanie...

Jedna z nich miała prezentację pięknie dokumentującą zmiany w rozwoju jednej uczennicy - serce rosło, komisja wzruszona, dziewczyna wspaniale "poszła"!

Ta uczennica miała ostatnio problemy, była w szpitalu... Płuca...

Przed chwilą telefon, że nasza mała Iza jest w stanie śmierci klinicznej... Organizm nie wytrzymał, musimy się liczyć z najgorszym...

A tak się cieszyła życiem, które dopiero zaczynała smakować...

Panie który w swoim Domu masz mieszkań wiele... Zlituj się nad nią...

- - - - -

some04-07-2007 22:35:47   [#3652]

Zagladam tu do Was, choć mało piszę.

Krzysztofie, zaczęłam czytać Twój post i juz z gratulacjami dla dziewczyn spieszyłam, kiedy....... modlić się będę za to dziewczę razem z Tobą...

Fakir207-07-2007 10:50:06   [#3653]

[*]

Mamy kolejną świętą...

Iza zmarła wczoraj wieczorem...

JACOL07-07-2007 11:18:25   [#3654]

[*]

[*]
izakra07-07-2007 11:23:25   [#3655]

Fakir2

Współczuję,
i......nic chyba więcej nie można powiedzieć.
izabelamaciejka07-07-2007 13:02:09   [#3656]

Współczuję serdecznie i ogarniam ją swoją modlitewną pamięcią...

Dokładnie rozumię, co czujesz, bo co roku żegnamy kilkoro uczniów naszej placówki (przważnie z oddziału onkologicznego), na takie sytuacje nie da się uodpornić, nie da się podejść z dystansem. One po prostu przenikają nasze życie, bo te dzieciaki z nami rosną, rozwijają się i często niemalże przy nas umierają...

Niedawno dostaliśmy informację, że uczeń, który u nas zdał maturę, z którym cieszyliśmy się sukcesem i wierzyliśmy, że uda się pokonać wszystkie trudności, też odszedł...

ankate07-07-2007 13:09:03   [#3657]
...smutne to życie...
Fakir207-07-2007 13:18:08   [#3658]

Tak

Na to nie można się uodpornić, tego nie można "przepracować", tego nawet nie można zrozumieć...

Można tylko uwierzyć, że jest w tym jakiś cel (dobry), sens (wyższy), pożytek (niezbędny)...

Wiele lat temu pracowałem w Domu Pomocy Społecznej. Pamiętam śmierć 20 mieszkańców na przestrzeni dwóch-trzech miesięcy (grypa, wyjałowienie organizmu, brak odporności...)...

Od 15 lat jestem dyrektorem tej szkoły... W moim "kajecie" mam już zapisanych 26 świętych - uczniów naszej szkoły...

I nadal nie mogę przejść obojętnie...

- - - -

Dobrze, że jesteście...

Annax07-07-2007 16:38:33   [#3659]

[*]

Smutno... I przychodzi na myśl kilkoro naszych, którzy też już w tamtym - jak wierzę - lepszym świecie...
elrym08-07-2007 13:47:27   [#3660]

Krzysztofie

bardzo mi przykro.Rozumiem, ze  nie można przejść obojetnie obok czyjejś śmierci... jest takie powiedzenie "Czas leczy rany", ale nie w tym wypadku.

Boli - z czasem jeszcze bardziej.

Współczuję :-((

ejrut08-07-2007 19:47:22   [#3661]

Nie potrafię mówić o śmierci nic sensownego....trudne to dla mnie.

                                            Pozdrawiam

cynamonowa08-07-2007 19:55:00   [#3662]
takie młode życie....to bardzo trudne ......współczuję
rudan08-07-2007 21:33:58   [#3663]

To baaaardzo trudne i jaaak boli........Trudno wyrazić słowami.......

Współczuję

Ala08-07-2007 21:39:29   [#3664]
tego co się już wydarzyło nie da się zmienić, choć to trudne trzeba mimo wszystko patrzeć w przód, jest jeszcze tylu którym jesteśmy potrzebni ...
alexw09-07-2007 11:06:45   [#3665]

A tak się cieszyła życiem, które dopiero zaczynała smakować...

Mamy kolejną świętą...

i macie Fakirze kolejną orędowniczkę u Pana Boga.

Było jej u Was dobrze a teraz jest jej jeszcze lepiej w ramionach Ojca.

A że boli? - tak musi być - bez bólu nie ma prawdziwego życia...

Fakir209-07-2007 16:37:23   [#3666]

- - -

Dziękuję Wam.

W czwartek o 9:45 westchnijcie za jej duszę i nasz spokój...

Karolina11-07-2007 19:54:54   [#3667]

Witam was po dłuższej nieobecności.

Zakończył się IV Międzynarodowy Turnus Rehabilitacyjno-Szkoleniowy "Neuro-Re-Edukacja" w Jantarze. Po raz kolejny wiele przeżyć, emocji, pracy i zabaw, wiele momentów pieknych ale i trudnych. Po raz czwarty czuje rozdarcie, ulgę po zakończonym zmęczeniu ale i smutek, że tak piekne chwile po raz kolejny przechodzą do historii. Około 130 niepełnosprawnych dzieciaków, niepełnosprawnych dorosłych z niesamowitymi historiami, ich rodziców, opiekunów, rodzeństwa, wolontariuszy, terapeutów....... Nie mogę jeszcze opowiadać - zrobię to na stronie stowarzyszenia Nadzwyczajne Dzieci.

Dziś osmielam się tu pisać, ponieważ o 21,30 w Radio Gdańsk będzie reportaż o nas. Zapraszam..... sama drżę co w nim się znajdzie :) Posłuchajcie

http://www.radio.gdansk.pl/?a=posluchaj

Fakir211-07-2007 20:13:59   [#3668]

Karolino!

Cieszę się z tego, że Ci-Wam się po raz kolejny udało (nie udało tylko... jak to okreslić?!?) zrobić coś dobrego :)))

Czekam na relację zarówno Radia Gdańsk jak i na stronie Stowarzyszenia...

Co do Twego stwierdzenia, że piękne chwile przechodzą do historii - nie zgodzę się!

Każde dobro trwa w pamięci tych, którzy go zaznali. Trwa realnie, umożliwia powracanie myślą, która... gdy powróci jest "teraz"...

Wiem, że to trochę zakręcone, ale wiem, że mnie rozumiesz :))))

- - -

Westchnij jutro o 9:45 za tę moją Izę...

- - -

Pozdrawiam Cię ciągle wierząc, że zdarzy się cud wolniejszej chwili...

Renata11-07-2007 21:50:53   [#3669]
Właśnie słucham:)
Fakir212-07-2007 19:59:39   [#3670]

- - -

Byłem na pogrzebie.

Rodzina bardzo biedna, pogrzeb więc bez żadnej "ekstra oprawy".

Ludzki. Refleksyjny.

Było około 40 osób, w tym my (byłem z żoną) i nauczycielka małej...

Straszliwie rozpaczający rodzice - przytuleni do siebie, otoczeni gromadką swoich pozostałych (już tzw. "normalnych") dzieci, trwający w cierpieniu straty...

I refleksja...

Iza była dzieckiem bardzo trudnym w opiece. Wymagającym nieustannych zabiegów pielęgnacyjnych, troski i nakładów finansowych. Z pewnością - musiało tak przecież być - była źródłem kłopotów rodzinnych, kłopotów finansowych (wiem coś o tym), cierpienia i poczucia bezradności.

A rozpacz Rodziny czuwającej u Jej trumny była tak szczera i prawdziwa, tak autentyczna, że aż powalająca na kolana z szacunku...

Po raz kolejny z ogromną mocą wróciły do mnie dawne słowa jednego mądrego człowieka.

Mówił on do mnie: "...Krzysztof - biblijny hymn o miłości nie mówi tylko o miłości młodych ludzi do siebie. On jest uniwersalny! Zrozumiesz to kiedyś..."

Rozumiem...

alina5213-07-2007 09:22:40   [#3671]
Podziwiam Twoją mądrość i ogromne serce, tak bardzo kochasz dzieci, dajesz im tyle miłości, często czytam specjały,podziwiam Cię Fakir2, mało jest takich ludzi w tym ciężkim zakręconym świecie.
Fakir213-07-2007 10:09:47   [#3672]

Alino...

Nie zmuszaj mnie, bym się czerwienił...

Ty wiesz jak wygląda wielki (186 cm i 103 kg) zaczerwieniony Fakir z siwą brodą ?!?!?

Pozdrawiam :)))

Arwena13-07-2007 10:54:09   [#3673]
Taki Fakir wygląda po prostu uroczo.
A Alina ma rację.
alina5213-07-2007 10:59:37   [#3674]
Znam Cię Fakirze2 ze zdjęć oglądałam Twoją piękną wnusię. Serce masz duże a to jest najważniejsze
ejrut13-07-2007 11:01:46   [#3675]
Zaczerwieniony Fakir z siwą brodą ...do tego wielki....wygląda....fajnie:)))))Wiem....bom widziała:)))))
Karolina16-07-2007 16:14:41   [#3676]

Zapraszam na www.nadzwyczajne-dzieci.org.pl

Zamieściłam dość bogatą galerię zdjęć oraz notatkę podsumowującą turnus na stronie głównej ;-)

Fakir218-07-2007 17:25:01   [#3677]

Karolino :)))

Dobra i kochana sprawa :)))

Gratulując cieszę się z tego, że wszystko "klapło" (dobrze poszło) :)))

- - - -

Pojawiła się nowa inicjatywa - wcześniej o niej nie słyszałem...

Warto się przyjrzeć co się z tego wykluje?

http://niepełnosprawne.pl

Dla mnie osobiście bibliografia pod hasłem "upośledzenie umysłowe" delikatnie mówiąc "trąci myszką"... Ale...

Ale zobaczymy :))))))))

Życzę powodzenia !!!!

Karolina18-07-2007 19:40:23   [#3678]

Krzysztofie - dziękuję

Przerzuciłam stronę jaką podaleś. Toć to pod Twoim nosem;) z Poznania.... oj, wiele tam wszystkiego, ładna grafika... ale konkretnie? Jeszcze nie wiem... ;)

Zaciekawił mnie dział metody rehabilitacji... przy metodzie filadelfijskiej (skąd ta nazwa? ) piszą, że program może zadać tylko certyfikowany terapeuta... chyba do nich napisze, zapytać gdzie takiego znaleźć ;)

Fakir218-07-2007 20:05:13   [#3679]

Karolino :)))

Tam jest więcej ciekawych rzeczy, sformułowań...

Przynajmniej się starają coś zrobić - i to jest dobre!

Faktem jednak jest, że troszkę ta "mysza" tam się panoszy - nie tylko w sferze bibliografii...

Pożyjemy - zobaczymy :)))

Może wystarczy jakieś niewielkie wsparcie? Wyglądają "rozwojowo" :))))

Fakir221-07-2007 18:59:19   [#3680]

- - -

Siedzę i myślę o jednej sprawie...

Dokładniej - siedzę, patrzę na Brata i myślę...

O tym, do czego TAK NAPRAWDĘ przygotowujemy (przygotowywać powinniśmy) absolwentów naszej szkoły...?

Nie będę przytaczał tych wszystkich celów, misji, wizji itd. itp. Wszyscy też wiemy co jest w podstawie programowej. Wszyscy się z nią (generalizuję, wiem...) zgadzamy.

Jedną z podstawowych spraw jest kształtowanie, rozwijanie, budzenie - czy jak tego dalej nie nazwać - samodzielności, wspartej umiejętnościami dokonywania wyboru, wyrażania swojej woli, zgody lub nie, swego pragnienia...

To tak ogólnie, bo nie zależy mi na dyskusji na poziomie szczegółu...

No i dochodzę do sedna.

My (tzn. rodzice, nauczyciele, terapeuci, służby wszelakie...) robimy wszystko co się da, by...

Dzieciaki (młodzież, dorośli - ogólnie mówiąc "nasze SPECJAły") czasami są nawet przetrenowane... Nie mają lekkiego życia z nami. Ciągle są rozwijane, kształtowane, trenowane, ćwiczone i przygotowywane "do"...

No właśnie - do czego?

Do praktyki, do prozy życia kiedyś, w przyszłości, bardziej lub mniej odległej...

A ja mam pytanie - jaka jest ta "przyszłość", która już dla wielu przecież nadeszła i stała się teraźniejszością?

Nauczyciele mniej ją znają. Rodzice, rodzeństwo (jak ja np.) już tak.

Właśnie przeżyłem pewien wewnętrzny wstrząs. Związany z moim Bratem. Jego samodzielnością i praktyką życia codziennego ze mną.

Kilka dni temu siedzieliśmy w kilka osób i rozmawialiśmy o naszych SPECJAłach. I nagle padło stwierdzenie: "...a ja nie chcę, by xxxxx robił w domu sałatkę warzywną dla rodziny. Nikt tego nie zje a ja nie mam ochoty ani siły ani czasu na to, by nadzorować, prowadzić itd..."

Osoba której dotyczyła ta wypowiedź uczęszcza na zajęcia do czegoś w rodzaju WTZ.

Mój Brat (60 lat) też chodzi na zajęcia. Też się uczy/ćwiczy (po raz setny, tysięczny - po tylu latach kariery...) przyrządzania sałatek, pieczenia ciasta, wyrobu deserów...

I ja też nie kontynuuję tego z Nim w domu. Bo nie mam siły, czasu, ochoty... I też nikt tego nie zje...

Mam problem.

- - -

Pozdrawiam wszystkich :)

Annax21-07-2007 19:52:25   [#3681]

ja też...

I smutno mi z tego powodu bardzo. Bardzo.

Też mam ostatnio dużo momentów z podobnymi myślami. Wszak wakacje i moja Agata o wiele więcej czasu jest w domu, ze mną i siostrą. Ja jestem więcej w domu, Młodsza jest wie cej w domu, Agata nie chodzi na swoje zajęcia. Jesteśmy razem. I z jednej strony wciąż bym chciała nauczyć ja czegoś nowego (oczywiście pożytecznego i potrzebnego), a z drugiej patrzę na wiele z tych rzeczy, które już umie i potrafi (lepiej lub gorzej) z dziwnym przeswiadczeniem, że to jakiś pozór tylko, namiasta, udawanie...

To Agata, ale ona przecież w porównaniu z dzieciakami moimi w szkole to i tak jest po prostu super!!! No więc co z nimi? Tak nas cieszą ich zamiłowanie i chęć pracy na tych wspaniałych maszynach stolarskich i krawieckich. Tak się cieszymy z tego co juz tam robią, zrobili. Ale znów jakieś ukłucie w okolicy serca... Tak często nawet rodzice nie bardzo doceniają tę pracę i trud jaki wkładają aby zmajstrować coś z drewna czy wyhaftować serwetkę na hafciarce. 

Wszystko co piszę wydaje mi się pobieżne i nie oddaje nawet w małym procencie tego co bym chciała o tym powiedzieć. Mam od jakiegoś  czasu strasznego doła i strachy różne na różne tematy. Te myśli też nie pomagają.

No więc "jaka jest ta "przyszłość", która już dla wielu przecież nadeszła i stała się teraźniejszością?" I co możemy zrobić żeby to wszystko miało większy sens? I co zrobić żeby nie nachodziły myśli, że to może wszystko nie ma sensu, że wszystko jest źle i nie tak??... A w takim razie jak to powinno być "tak"??

Vincia21-07-2007 22:50:36   [#3682]

Bo może za bardzo chcemy patrzeć na cel, a za mało umiemy się cieszyć samą drogą, obcowaniem z tymi dziećmi. Za bardzo troszczymy się o to co będzie, a za mało cieszymy tym co jest. I dlatego uważamy, że ciągle trzeba coś z nimi robić, stymulować rozwój itp.

'Przypatrzcie się ptakom niebieskim..."

"Jutro zatroszczy się samo o siebie".

Nie żebym namawiała do nicnierobienia, raczej do chwili odpuszczenia sobie, tylko tak - gwoli proporcji.

Fakirze, czy twój brat jest nieszczęśliwy z powodu nierobienia domowych sałatek?

Małgoś21-07-2007 23:13:50   [#3683]

spróbuję wyrazić coś, co mi od dawna chodzi po głowie, ale trudno mi to zwerbalizować

od ponad roku pracuję z dorosłymi niepełnosprawnymi, którzy korzystają z pośrednictwa pracy w tej firmie, w której ja realizuję pewien długotrwały projekt unijny

moje zajęcia to psychologiczna pomoc w przygotowaniu ludzi do podejmowania pracy (treningi, warsztaty, indywidualne porady)

to nie jest takie trudne - zdecydowana większość moich klientów to osoby doświadczone przez los w takim stopniu, że mogą pracować

czasem tylko zdarzy się ktoś, ...kogo nikt nie chce 

najczesciej dlatego, że po prostu źle wygląda - za bardzo widać, ze odstaje od normy, bo ma dziwne ruchy, poskręcane kończyny, niekontrolowaną mimikę twarzy albo niewyraźnie sie komunikuje

nawet zakłady pracy chronionej przebierają w kandydatach do pracy jak w ulęgałkach

nawet "pomocowi" fachowcy-decydenci ograniczają możliwości takich osób, z góry zakładając, ze np. szkoda kursu dla kogoś, z kogo i tak nie uda się wykształcić pracownika

a ci ludzie chcą się czuć użyteczni społecznie

nie chodzi o to, że umieją zrobić sałatkę, ale o to by ktoś ją zjadł ze smakiem...

jesteśmy społeczeństwem bardzo zacofanym w zakresie tolerancji każdegp, kto odbiega od "typowości" - albo walczymy o prawa mniejszości, albo walczymy z mniejszościami, albo udajemy że to nas wcale nie dotyczy - brak zwykłej, pogodnej akceptacji inności

myslę, sobie, że gdyby tak od maleńkości wychowywać dzieci mądrze tzn. w kontakcie z niepełnosprawnymi, ciemnoskórymi, innowiercami itp. to może kolejne pokolenia  nauczyłyby się jak współistnieć i jak ...korzystać  z kontaktów z ludźmi różniącymi sie od większości;

nie musimy im tylko wciąż pomagać - nauczmy się od nich brać,

może takie podejście poprawiłoby los "specjałów"

Piszę to z pełną świadomością, tego ile zawdzięczam komuś, kto z powodu nieuchronnie postępującej nieuleczalnej choroby, z dnia na dzień staje się coraz mniej samodzielny, ale jest piękny, pracuje, studiuje i rozsiewa wokół siebie mnóstwo śwaidomości sensu bycia :-)

anmar22-07-2007 19:49:38   [#3684]

Małgoś napisała "jesteśmy społeczeństwem bardzo zacofanym w zakresie tolerancji każdegp, kto odbiega od "typowości" - albo walczymy o prawa mniejszości, albo walczymy z mniejszościami, albo udajemy że to nas wcale nie dotyczy - brak zwykłej, pogodnej akceptacji inności"

Taka niuestety jest nasza rzeczywistość. Przyglądam się niejednokrotnie  ze zgrozą temu, co się dzieje w szkołach masowych. Brak zrozumienia dla inności. To wszystko co się mówiu o integracji to tylko piekne słowa. Sami nauczyciele też nie dają dobrego przykładu. Dziecko z uposledzeniem w stopniu lekkim w szkole masowej. Czy ktoś się przejmuje tym, czy ten młody człowiek się czegoś nauczy? Najważniejsze jest, żeby siedział cicho i nie -przeszkadzał. Dorosły niepełnosprawmy intelektualnie, dodatkowo zaburzenia schizofreniczne. Wyśmiewany, często popychanmy przez młodzież. Na ulicy nikt nie reaguje, mimo że to małe miasteczko i większość wie, że to CHORY CZLOWIEK. Serce boli się się na to patrzy.

Vincia22-07-2007 21:20:18   [#3685]

anmar

nie wszędzie, nie zawsze.

Pracuję w szkole masowej z oddziałami integracyjnymi. Jak zaczynaliśmy, parę lat temu, było dużo lęku przed nieznanym, przed problemami...

Dzisiaj widzę, jak bardzo dzieci z upośledzeniem, z autyzmem i in. wyzwoliły u swych klasowych rówieśników opiekuńczość i zrozumienie.

Zaskakująca zmiana zaszła też w podejściu n-li. W czerwcu rodzic ze szkoły nierejonowej poprosił o możliwość przeniesienia dziecka z problemem do naszej szkoły. Dziecko nie ma orzeczenia,  dojdzie więc pracy nauczycielowi bez dodatkowych godzin rewalidacji. Zgodnie ze statutem zapytałam wychowawcę klasy integracyjnej o zgodę. Wiesz co usłyszałam?

"Pewnie, przecież właśnie jesteśmy po to by pomagać".

anmar23-07-2007 11:53:26   [#3686]

Vincia

W szkołach integracyjnych nauczyciele są przygotowani do pracy z dziećmi o różnym stopniu niepełnosprawności. Inaczej wyglada to w masowych. Cały czasuważam, że dzieci niepełnosprawne, dla ich dobra, nie powinny treafiać do masówek.  Pracuję w szkole specjalnej i masowej. wiodzę reóżnicę, ia to boli.
Fakir223-07-2007 20:26:07   [#3687]

- - -

No i znowu szlag mnie trafił...

Jestem w szkole dzisiaj (a gdzie ma być mający urlop dyrektor?) - telefon.

Dzwoni pani dyrektor jednego z podpoznańskich gimnazjów (ogólnodostępnych, "masowych" jak to niektórzy mówią...).

Ma u siebie mamę. Mama ma u niej w szkole dziecko. I ta mama chce, by to jej dziecko z tamtego gimnazjum przyszło do mnie.

???????

Jakie dziecko? Pytam grzecznie, głosem pełnym życzliwości...

No upośledzone... W jakim stopniu? Ano - znacznie upośledzone...

- - -

Złamałem długopis - ten, który trzymałem w palcach.....................

- - -

Spokojnym głosem, cedząc z wrodzoną sobie delikatnością głoski, pytam: Co to dziecko u pani robiło?

Miało nauczanie indywidualne.

Według jakiego programu?

Hmmmm.....

Która klasa? - pytam.

No, skończyło drugą... Gimnazjalną...

Ale mama chce, by chodziło do szkoły z innymi dziećmi...

Ile ma lat? - wychrypiałem...

15...........................................

- - -

Czy jak się zgłoszę WCZEŚNIEJ (tzn. przed czynem) do psychiatry, to będzie mi to policzone jako choroba zawodowa? Takie zabicie w afekcie? Z torturami?

Małgoś23-07-2007 20:27:58   [#3688]
nie, to będzie jawna ...premedytacja ;-)
kasia123-07-2007 20:35:05   [#3689]
Fakir, przez rok walczyłam, aby dla dobra dziecka rodzice wyrazili zgodę na kształcenie specjalne- upośledzenie w stopniu umiarkowanym...jak już orzeczenie wydano, szkoła powiedziała- dzięki, teraz już sobie poradzimy i podpowiedzieli indywidualne....No i męczą się i proszą o radę, bo rodzicom obiecali, że sobie poradzą a dziecko zachowuje się jak zwierzątko i lgnie do innych...oczywiście nie ucząc się wcale- bo nieedukacyjne........Zemsta ........frajerów.............
Fakir223-07-2007 20:38:31   [#3690]

- - -

Kasiu - jeśli dziecko "nieedukacyjne" to znaczy, że głębokie...

Jak głębokie to jakim cudem dostało "umiarkowane" ?

Zemsta frajerów...

Niezłe.....................

kasia123-07-2007 20:42:48   [#3691]
My z poziomu Poradni zakładamy, że umiarkowane to już nieedukacyjne, bo wiedza książkowa nie dla niego, a głównie zaradność społeczna i samoobsługowa............i co ciekawe, oficjalnie ma indywidualne na zaburzenia psychiczne........bo zachowuje się dziwnie..........rozumiesz, to dziecko zachowuje się jak typowe umiarkowane....
Fakir223-07-2007 20:51:48   [#3692]

Kasiu...

Przyznam się, że nie rozumiem tego stwierdzenia: "...My z poziomu Poradni zakładamy, że umiarkowane to już nieedukacyjne, bo wiedza książkowa nie dla niego, a głównie zaradność społeczna i samoobsługowa..."...

Dla mnie umiarkowane (i jeszcze do pewnego momentu znaczne) jest jak najbardziej edukacyjne... Inne metody, inne "knyfy", ale...

Kasiu - jaka szkoła powiedziała, że sobie poradzi? Bo zgłupiałem... Specjalna? Jaka specjalna? Dla lekko czy dla umiarkowanych/znacznych?Czy ogólnodostępna?

Kto uczy to dziecko? Specjalista czy "zwykły" nauczyciel?

- - -

A i tak mnie szlag trafił.......

kasia123-07-2007 20:58:51   [#3693]
No jako poradniacy zakładamy, że uczeń upośledzony w stopniu lekkim, jako edukacyjny może poradzić sobie w szkole masowej.....a w stopniu umiarkowanym to juz koniecznie w specjalnej, bo bez specjalistów ani rusz........może źle napisałam, też się uczę..... A szkoła masowa powiedziała, że sobie poradzi.....bo ma indywidualne z oligofrenopedagogiem.......ale ucieka do dzieci...........i stanowi zagrożenie dla siebie i innych dzieci...............i w ciągu roku nie poczynił ŻADNYCH postępów, w zasadzie odmawia wykonywania wszelkich poleceń...........Otrzymał promocję do klasy 3.........
Fakir223-07-2007 21:14:36   [#3694]

Kasiu...

Odbierz za chwilę pocztę...

:))))

achaa23-07-2007 22:57:44   [#3695]

dziecko "nieedukacyjne"

Właśnie skończyłam dziś wizytę z dzieckiem "nieedukacyjnym".
Dziecko zostało "nieedukacyjne" po wizycie u pewnej pani psycholog, która stanowczo rzekła rodzicom, że dziecko trza nauczyć jak najwięcej z zakresu samoobsługi "ile się da, choć niewiele", "ćwiczyć manulanie" i więcej nie oczekiwać.
Na podstawie testu owa Pani psycholog stwierdziła upośledzenie umysłowe w znacznym stopniu.
Po określeniu profilu rozwoju okazało się, że dziecko mimo potężnych, na prawdę ogromnych problemów ruchowych (dyspraksja i hipotonia bardzo duże) mimo licznych zaburzeń percepcyjnych i komunikacyjnych - mimo tego wszystkiego funkcjonuje poznawczo na poziomie nieznacznie opóźnionym w stosunku do wieku biologicznego. Okazało się, że to "nieedukacyjne" z założenia i w wyniku bardzo niesprzyjającej diagnozy klinicznej (zespół warunkowany genetycznie), mające 2,3 roku dziecko (nieedukacyjny dwulatek.....) funkcjonuje poznawczo pomiędzy piątym a szóstym etapem okresu sensomotorycznego. Czy to jest opóźnienie znacznego stopnia? Mało tego - posiada już zalążki umiejętności typowych dla okresu przedoperacyjnego. Żeby przekroczyć granicę okresu sensomotorycznego potrzebuje trochę pomocy, między innymi specjalnego sprzętu. "Ćwiczenie manulane" (jakież piękne określenie) owszem - potrzebne, ale dzieciak szybko straci chęć do pracy nad sobą, tak w tej chwili widoczną, że aż boli, jeżeli w kółko będzie musiało tylko te przysłowiowe koraliki nawlekać... (przysłowiowe, bo to nie dla niej). Samoobsługa? Świetnie. tyle tylko, że na razie musi umieć utrzymać coś w ręce dłużej niż 10 sekund.

Dzisiaj nieedukacyjne dziecko zaczęło powtarzać "papa" (gestem i mową), podawać przedmioty na polecenie "daj" do ręki odsuniętej od jej dłoni na jakieś 15 cm (więcej nie przeniesie) i "bawić się"  w karmienie łyżeczką siebie, mamy i mnie. Trzeba było widzieć pasję i szczęście w jej oczach, gdy pustą łyżeczkę z pustego garnuszka próbowała - z każdą próbą skuteczniej donosić do ust swoich, mamy i moich. Trzeba było słyszeć jak się "nieedukacyjne" dziecko śmieje, gdy się udało.
Trzeba było zobaczyć jak nieprawdopodobnie skoncentrowana oglądała bity obrazkowe.

Takie to nieedukacyjne dziecko.....

Jeżeli dziecko nie "poczyniło żadnych postępów" przez rok, to ja się pytam - dlaczego pozwala się na dalsze marnowanie życia tego "typowo umiarkowanego" dziecka?

Jeżeli matka słyszy, że dzieciak kaszle od 2 miesięcy, nie pójdzie z nim do lekarza przez następne 6 a potem okaże się, że dziecko ma zaawansowaną gruźlicę i umrze, teoretycznie lekarz może wystąpić  o postępowanie przeciwko matce za spowodowanie zagrożenia życia dziecka lub nieumyślne spowodowanie śmierci. Jeżeli rodzice działają na szkodę rozwoju dziecka, to wszystko w porządku. Od tego nie umrze. Umrze na raty. Umrze mentalnie, rozwojowo. Jeżeli do tego przyczynia się placówka edukacyjna, to gdzie jest kuratorium? Gdzie są ludzie, którzy o tym wiedzą i mają obowiązek działać?
Niestety, wiem z autopsji, że takie działanie jest niebezpieczne. Osobiście przypłaciłam to wypowiedzeniem z pracy i zszarganą opinią. Trudno. Nie tylko z resztą ja - łącznie - dwa wypowiedzenia, cztery osoby zmuszone do złożenia wypowiedzenia i łącznie sześć osób z zszarganą opinią. Wolę jednak pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem.

I jeszcze pytanie - dlaczego niby wiedza  książkowa to coś nie dla dziecka z umiarkowaną  niepełnosprawnością intelektualną?
kasia124-07-2007 07:53:44   [#3696]
Czepiamy się stwierdzenia nieedukacyjne.....dla mnie to stwierdzenie jest tylko o tyle ważne, że dziecko upośledzone w stopniu lekkim jest w stanie w miarę funkcjonować w szkole masowej, upośledzone w stopniu umiarkowanym i poniżej powinno być objęte pomocą wielospecjalistyczną w szkole specjalnej.....i powinno być w środowisku a nie zamknięte w domu- tylko dlatego, że specjalna jest bee........... to o czym piszesz achaa to problem dobrej diagnozy, stawiania jej po pierwszym badaniu, co jest niedopuszczalne....jest wczesne wspomaganie, terapia w Poradni...., ośrodki....
achaa24-07-2007 09:14:54   [#3697]
To stwierdzenie "nieedukacyjne" ma swoje bardzo poważne skutki. Jednym z nich jest załamanie rodziców. Rodzic nie będzie dochodził, co "nieedukacyjne" znaczy. Dla niego znaczy jedno - ich dziecko nie ma żadnych szans, niczego się nie nauczy. Ich życie staje się zredukowane do uczenia dziecka korzystania z nocnika i łyżeczki. Nie dostają żadnej wiedzy o faktycznych możliwościach dziecka.

Diagnoza opisywanego przeze mnie dziecka nie została postawiona po jednym badaniu. To był efekt kilkumiesięcznego kontaktu rodziców i dziecka z psychologiem w przedszkolu specjalnym.
Karolina24-07-2007 10:16:09   [#3698]

achaa - dzięki za twoj post, bo już myślałam, że to ja będę usprawidliwiona w prokuraturze z jakiś czyn..;-)

Zlitujcie się, jak można coś zakładać lub w materii tak delikatnej i ciągle na nowo odkrywanej prognozować na 100% .Myślę kasiu1, że wyrwało ci się coś, co tak naprawde w poradniach funkcjonuje i jest taejmnicą poliszynela. Wiem, że nie chciałaś i nie chcesz źle ale... tak właśnie poradnie sobie decyzudują. Kiedy to napisałam "Prawo do inteligencji" ? Pokuś się i odszukaj w googlach lub na stronie naszego stowarzyszenia.

Sorki ale często wg mnie poradnie i wielu wielu psychologów są bardzo "nieedukacyjnych".

Będę wraca tu jak mara nocna i będę ciągle mówić to samo  aż przybiją ostatni gwóźdź do mojej trumny.

Nikt nie ma prawa.... nie wam drodzy nauczyciele , pedagodzy, psycholodzy decydowac i torturować rodziców plakietką "dobro dziecka". Wiecie więcej? Jesteście specjalistami z krwi i kości - ? bądźcie - doradzajcie, pomagajcie! Nie decydujcie!!!!!!

Fakir - szkoda długopisu! Nie cierp za cały naród , pomagaj tym, którzy tej pomocy chcą! Ich tak za wiele. Za kazdym razem kiedy tobie nóż się w kieszeni otwiera lub łamiesz długopis, że jakieś dziecko uposledzone jest w szkole masowej (nie wiem - chyba na lekkie tak nie reagujesz tylko niżej... jednak wiesz jak łatwo sie pomylić i ...) - mnie sie otwiera, że traktujesz to zbyt emocjonalnie. Pomagasz wielu dzeciakom  super. Wielu jednak nie  i one radzą sobie gdzieś. Lepiej gorzej, w masowych w integracyjnych... są tam - bo chcą lub chce za nich ich rodzic.

Poki sie nie zwroc do ciebie o pomoc, nie masz praw krytykowac ich postepowania. Mają wolę - tak chcą.

Sorki, wiem , że masz wspaniałą placówkę - ale nie wyrabiam się (tak mam - jestem zodiakalny baran i kropka) jak nieustannie świat specjalistów ogłasza jak wie lepiej. Na turnusie i na programie NRE mam dziesiątki dzieci z róznych szkól i typów i miejscowości. Mysliscie ze czarne to czarne a białe białe?

Jasny gwint.

Przepraszam  pada i pozbyłam się wczoraj auta (konieczność) i na mysl, że muszę wyjść pozałatwiać parę spraw mnie telepie - to niechcący się tu wyładowałam ;-)

ŚCISKAM WAS WSZYSTKICH !

kasia124-07-2007 10:50:47   [#3699]

Widzę, że trafiłam na drażliwy temat, jestem tu nowa, oczekuję wszelikch rad, sugestii i na pewno każda będzie dla mnie cenna...

Powiem tak, badanie daje wynik stopnia rozwoju, zawsze rodzic otrzymuje pełną informację o formach realizacji kształcenia i wszystkich możliwościach i to on podejmuje decyzję....Jaka by ona nie była, szanuję ją, bo to jego dziecko.......Nie pracuję bezpośrednio z dziećmi upośledzonymi, pewnie macie swoje lepsze i gorsze doświadczenia, co do efektów pracy....Wiecie też, że są rodzice, dla których informacja o upośledzeniu nigdy nie będzie zaakceptowana......i takich też szanuję, bo nie wiem, jak ja bym w tej sytuacji zareagowała......Ale nie mogę też obiecywać rodzicom dzieci np. upośledzonych w stopniu umiarkowanym obiecywać, że jeżeli zmienią szkołę na specjalną, to ich dziecko będzie czytało i pisało, bo każde jest inne....Na pewno wiele się od Was jeszcze nauczę, piszcie......a że czasmi boli........mnie też nie jest miło, gdy ktoś podważa orzeczenia wydawane na podstwie wyników badań rzetelnie przeprowadzonych.....

achaa- w Poradni w przypadku małych dzieci nigdy nie piszemy o stopniu upośledzenia conajmniej do 5 roku życia tylko piszemy, że funkcjonuje na poziomie np. dziecka 18 miesięcznego......

anmar24-07-2007 11:47:14   [#3700]

Karolino, Fakirze- pracuję w masówce i w specjalnej. Dla mnie absurdem jest nawe3t "trzymanie" sziecka lekko upośledzonego w masówce.  Przecież on ginie w masie 26-30 uczniów. Nie wiem jak jest w innych szkołach, ale zauważyłam, że taki młody człowiek się uwstecznia. Kto pokusi się o pracę indywidualną znim? Pisałam już o tym, ale to tragiczne, że dla nauczycieli bajważniejsze jest, że nie przeszkadza innym. Podam przykład.  Chłopak II klasa gimnazjum. Upośledzenie w stopniu lekkim. Nie potrafi nic samodzielni9e napisać, najwyżej odwzorowuje to, co jest w książce lub na tablicy. Nauczył się siedzieć jak mysz pod miotła, bo gdy się odezwał był pytany i zbierał jedynki. Zero indywidualizacji.

Sama mam problem z moim osobisty, dzieckiem. Ma prawostrronną głuchotę. Nie dostał rewalidacji, bo mama oligofrenopedagog, niech mu sama pomoże ( słowa burmistrza) i pani dyrektor). Nie jestem surdopedagogiem. Synowi potrzebny był logopeda. Załatwiłam prywatnie logopedę i foniatrę. Bardzo często od początku tłumaczę mu ,materiał z matematyki, bo pani matematyczka nie raczy nawet powtórzyć, gdy się o coś zapyta. Stwierdziłam, że przez ten rok co został mu do ukońcZenia gimnazjum pomogę mu, a potem będę szukała szkoły dla dzieci z niedosłuchem. Na gimnazjum nie zdecydowałam się, bo musiałby być w internacie.

W ubiegłym roku szkolnym miałam nauczanie indywidualne chłopaka niewidomego upośledzonego w stopniu głębokim. Przed tem miał orzeczenie o umiarkowanym i miał rewalidację proqwwadzoną przez nauczycieli z masówki. Straszopno mnie, że chłopak ma zaburzenia psychiczne, że krzyczy, drapnie, podskakuje z niewiadomych przyczyn. Okaszało się, że chłopak ma kłopoty związane z orientacją w przestrzeni, że tak reaguje na nieznane mu środowisko. Pytałam, czy słyszeli o blindyzmach. wiecie jaką otrzymałam odpowiedż od nauczyciela, który go prowadził? Blindyzm, to jest taka stara, uszyta odmiana podpaski, którą nosiły nasze babcie! Tragedia!

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 73 ][ 74 ][ 75 ] - - [ 84 ][ 85 ]