Forum OSKKO - wątek

TEMAT: SPECJA-ły
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 66 ][ 67 ][ 68 ] - - [ 84 ][ 85 ]
bratek30-04-2007 06:26:44   [#3301]

 

Przede wszystkim na moje oko chłopak jest do ponownej diagnozy.... Te zaburzenia zachowania i funkcjonowania, które opisujesz, jakoś tak nie składają się (przynajmniej w mojej percepcji) na obraz czystego lekkiego..... Gdzie mieszkasz? Może z nas ktoś będzie znał kogoś mądrego od diagnozy?

A poza tym piszesz:

radzą standardowy test i zawodówkę. ( Matko jedyna..zjedzą Miśka juz przy wejsciu)

tak z czystej ciekawości- a jaką Wy macie koncepcję na jego przyszłość?

osia30-04-2007 08:28:36   [#3302]

Krzysiu

Mam pytanko, czy ty kiedykolwiek popełniłeś jakąś ksiązkę?Jeśli nie, to nie zwlekaj. Jedną fankę, co ja gadam - wiele fanek masz, nakład rozejdzie się jak ciepłe bułeczki
cynamonowa30-04-2007 10:36:05   [#3303]
Bratku....rodzice pojadą z NIm na koniec świata jak będzie taka potrzeba. Co do koncepcji.....właśnie. To największy problem. Nie oddadzą Miśka do szkoły z internatem. Zbyt są ze sobą zżyci.Wiem, to truna decyzja. Jak im pomóc.......
emila30-04-2007 11:29:12   [#3304]
napisz maila do Fakira2, to może szybciej się włączy do dyskusji.
Pewnie jest zajęty, jak zwykle zresztą.
Poza tym z tego co napisał w #3296 wynika, że jest teraz w Sierakowie.
Napisz też do bratka. Razem coś się wymyśli.
A do szkoły z internatem też bym chyba nie oddała.
Annax30-04-2007 13:13:39   [#3305]

Dziwne to co robi PPP, ale mnie to jakoś nie dziwi. Już wiele takich kwiatków widziałam (i doświadczyłam - także na własnym dziecku). Jednak wiem z całą pewnościa, że są i porządne PPP. Moim zdaniem trzeba spróbować w innej PPP. Bo przecież bez właściwego papierka z PPP - nic nie dacie rady zrobić. A dobra, rzetelna i prawdziwa diagnoza to dla niego teraz sprawa najważniejsza.

"On wiedział co to jest dzwonnica.a upośledzeni tego nie wiedzą" - Jezu... A skąd ta mądra pani wie co wiedzą, a czego nie wiedzą różni upośledzeni? Gdyby ona wiedziała co wiedzą niektórzy moi umiarkowani... Nie wiem juz - śmiać się czy płakać...

No i jeszcze jedno - uwierzcie - naprawdę są też fajne szkoły z naprawdę dobrymi internatami... 

Pozdrawiam

Karolina30-04-2007 13:13:46   [#3306]

wg mnie problem nie w tym jaki Misiek napisze arkusz ...tylko co z jego przyszłością...

Trochę mnie dziwi walka o akrusz dla lekko, skoro on taki oczytany i mądry. Przecież stres może mu towarzyszyć i przy jednym i przy drugim arkuszu. To niezaleźne... Jeśli uważacie, że to dla niego niepotrzebne proponuje w ogóle zwolnić go z egzaminu a przyszłości szukać wśród mądrych szkół, dyrektorów i nauczycieli. Wierzę, że tacy są. Do internatu też nie oddałabym za nic. Jaka jest jego niepełnosprawność ruchowa? Co rodzice planują na przyszłość? Czy ważna jest diagnoza, papierek, ilość punktów czy jego przyszłość, samopoczucie i dawanie sobie rady w dorosłości?

Jeśli poznamy odpowiedzi na te pytania może łatwiej będzie nam pomóc.

Fakir230-04-2007 14:59:18   [#3307]

Fakir śledzi te wypowiedzi....

Ale mi się zrymowało :)))

Śledzę i myślę...

Po pierwsze: Nela ma 100% racji - chłopak do ponownej, szerokiej diagnozy...

Po drugie: Ania ma 100% racji - są dobre szkoły z internatem (znam ich jednak niewiele), działania poradni są lekko mówiąc dziwne...

Po trzecie: Karolina ma 100% racji - problemem zasadniczym jest to, co dalej z chłopakiem będzie?

Po czwarte - tak naprawdę to niewiele wiem o tym "Miśku"... Mało danych, by przepracować "teraz". Mało danych, by antycypować "jutro"... Mało danych o rodzicach (czy to co robią nie nosi znamion postawy nadmiernie chroniącej? czy nie chcą go "unormalnić" na siłę? czy Misiek osiągnął już to swoiste stadium: zbyt normalny, by być uposledzonym i zbyt upośledzony, by był normalny?)... Takich pytań jest bardzo wiele...

Możemy analizować, musimy mieć szersze spojrzenie...

No i po piąte: gdy są tutaj Karolina, Ania, Nela - to cóż ja mogę powiedzieć? Ja tak naprawdę siedzę w moich "głębszych" i na nich się trochę znam (a i tak co rusz mi ktoś "dowala" i stwierdza, że jednak się nie znam...)...

:))))))))))))))

- - -

Co do pytania "osi"...

Tak napisałem dwie książki... Z zakresu katechezy specjalnej dla głębiej upośledzonych umysłowo...:))) Wiele rozdziałów i rozdzialików... Napisałem też wiele wierszy (piszę wiersze od 1968 roku)... Kilka sztuk teatralnych... Ale ich generalnie nie publikuję... Jestem z nimi zbyt emocjonalnie związany :)

Mam nadzieję, że uda mi się z tego Sierakowa nawiązać łączność ze światem internetu :)))

Za 5 minut wyjeżdżam...

Karolina30-04-2007 15:22:41   [#3308]

bo w ogóle to skandal mieć takiego fajnego (z reklam tylko wiem, że ponoć.. ;-)) ) iPlusa i żeby nie działało? I jeszcze może placisz za to?

viola - napisz więcej o Misku.... już samo nazwanie go tak wywłuje u mnie blogość ;-) Jak mój on ma na imię... wierzę, że jak tyle osób (twoją szkołę głównie mam na mysli) chce mu pomóc to musi z tego wyjść coś dobrego tylko ;-)

osia30-04-2007 19:11:59   [#3309]
tak na wszelki wypadek sie podświetlę, jeśli generalnie nie, to chyba jest nadzieja, że coś prześlesz :))). Nie potrafię tego wyjaśnić, ale każde Twoje słowo ma taką niesamowitą głębię...choćby jeden wierszyk, równie stary jak ja ;)
osia30-04-2007 19:13:56   [#3310]
no i powiem jeszcze, ze jak Ciebie czytam, spływa na mnie taki błogi spokój, nawet wtedy, kiedy jest źle
bratek30-04-2007 21:38:54   [#3311]

Karolina!

mój też Misiek:))))

Viola!

No to gdzie mieszkacie????

cynamonowa30-04-2007 21:42:29   [#3312]

okolice Piły

nie wiem jak to sie stało......tyle sie o Miśku napisałam i wszystko zginęł:( Później, nocką wszystko odtworzę:)

achaa01-05-2007 02:22:20   [#3313]
viola - a byli rodzice w poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodziezy w Pile? Dr Konieczna i zespół w Pile sa wydaje mi sie ok. Zgadzam sie - do ponownej diagnozy!
bratek01-05-2007 06:32:41   [#3314]
To najbliżej z czystym sumieniem mogę polecić Warszawę. Jeśli byliby skłonni podjechać, to daj znać- podrzucę Ci namiary na maila.
cynamonowa01-05-2007 09:19:12   [#3315]

achaa - pani Konieczny "leczy" Miśka od urodzenia......zna Go na wylot, jest super ale Ona nie ma kompetencji aby wystawić orzeczenie respektowane w szkole,

bratku - odezwę sie na priv:)

Maelka01-05-2007 09:54:34   [#3316]

Pisać... Nie pisać...

Waham się, bo chcę napisać coś, co może wzbudzić kontrowersję.

Rodzice za nic nie oddadzą dziecka do Ośrodka. I fajnie. Są troskliwi, kochają dziecko, pragną, aby czuło się bezpieczne. I chwała im za to.

Ale...

No własnie. Czy dziecko też "za nic" nie chce iść do Ośrodka? Opieka w internacie może być kiepska, opieka może być znakomita. Zwykle wskazuje się na wady internatu, a pomija się milczeniem to, co jest ich walorem.

Z obserwacji wiem, że czasami internat jest miejscem, w którym dziecko wreszcie czuje się dobrze. I nie dlatego, że jest mu źle w domu rodzinnym, przeciwnie. W domu jest mu tak dobrze i bezpiecznie, że wie, iż pobyt w internacie jest kolejnym doświadczeniem, a nie karą.

Niektóre dzieci dopiero w internacie uczą się samodzielności, samoobsługi, poczucia własnej wartości, odpowiedzialności, systematyczności.

Niektóre (co jest bardzo smutne) dopiero w Ośrodka znajdują przyjaciół takich, jak one, są szczęśliwe, wreszcie nie muszą niczego udowadniać...

Znam przypadek: dziewczynka po dwóch latach pobytu w klasie integracyjnej trafiła do Ośrodka. Od razu poczuła się tu dobrze. Po miesiącu jej pobytu w nowych warunkach, w wypadku zginął jej ojciec. Pogrążona w rozpaczy matka musiała dzwonić do szkoły jeszcze przed pogrzebem, bo dziewczynka chciała, aby dzieci (i pani) wiedziały, że w kolejny poniedziałek na pewno przyjedzie. 

Nie zachęcam do oddawania dzieci do internatu. Zachęcam do spokojnego zbadania sytuacji i podjęcia decyzji na podstawie rzetelnej oceny wszystkich "za" i "przeciw".

cynamonowa01-05-2007 10:04:25   [#3317]
Maelko - fakt, to moje słowa, ze za nic nie oddadzą....oddadzą, jeśli ktoś wytłumaczy Im, przekana, ze to bedzie dobre dla Miśka. Póki co, jak powiedziałam wcześniej proponuje Im się szkołę gastronomiczną z internatem ( i tu chyba byłby problem...bo zacięcia "kucharskiego" to u Niego brak......lub zawodówkę, na miejscu ( ale tam, gdzie chodzi młodzież "rózna" to nie miejsce dla Niego...........skóra mi cierpnie jak sobie pomyslę). Misiek chodzi zgarbiony, niczym Klaudiusz a i wiedzą niektórą mu dorównuje...ot taki jest ten nasz Misiu.
Maelka01-05-2007 10:11:12   [#3318]

Violu

Życzę powodzenia i Miśkowi, i wszystkim, którzy troszczą się o jego los. A Los i tak zrobi swoje...

:-)

Annax01-05-2007 11:29:34   [#3319]

Maelko!!!! PISAĆ!! PISAĆ!! PISAĆ!!

Maelko - dziękuję. Też się bałam aż tak o tym pisać... Wstydzę się teraz... Dziękuje za wyrażenie głośno moich myśli.

Pozdrawiam

cynamonowa01-05-2007 11:50:18   [#3320]
Dziewczyny ...ja to rozumiem....przyznajcie jednak to bardzo trudna decyzja "oddać" chore dziecko w "obce "rece, nawet te najlepsze. mam nadzieję, że wszystko ułoży się najlepiej jak tylko mozna dla Miska bo w końcu tu o Niego chodzi. Najwazniejsze takze , ze wielu ludzi zabiega i jego dobro. Pozdrawiam:)
Karolina01-05-2007 12:22:17   [#3321]

Wg mnie z Piły bliżej do Poznania ;-)) Znam tam kompetentne osoby, pewnie i Fakir zna.

Nadal jednak podtrzymuje, że diagnoza to jedno a przyszłość Miśka drugie. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

cynamonowa01-05-2007 12:46:02   [#3322]
:)))) Misiek z rodzicami właśnie na Maltę pojechał ( tę poznańską oczywiście):) a kiedyś na klasowej wycieczce...zginął i sam zjechał sobie z górki na tych "nibysaneczkach":)
Fakir201-05-2007 13:04:58   [#3323]

Napisałem, że...

znam też dobre ośrodki z internatem...

Dobre, to znaczy z dobrymi (ale przecież "normalnymi" w swych słabościach) ludźmi... Dobrymi (ze wszelkimi uwarunkowaniami płynącymi z niedofinansowania i posiadanych lub nie możliwości) warunkami...

A i tak kluczowe są przecież te dwie sprawy: wizja przyszłości owego Miśka (paradygmat "do czego go szykujemy?") oraz rzetelna i sensownie opracowana diagnoza...

Viola... Uderzyło mnie jedno zdanie w Twojej wypowiedzi... Że to bardzo trudna decyzja oddać chore dziecko w obce ręce...

Za 40 lat (wcześniej? później?) co się będzie działo? Gdy rodziców, rodziny zabraknie?

Moim zdaniem lepiej owo "oddawanie" wdrażać, przeprowadzać, ćwiczyć i doświadczać dzisiaj, gdy jeszcze te osoby bliskie są i mogą wesprzeć...

cynamonowa01-05-2007 13:17:11   [#3324]
Krzysztof,uderzyło Cię moje zdanie, rozumiem......mimo to, uważam, ze to bardzo trudne dla rodzica ( trudne tu i teraz, czy lepsze?.....masz rację). Mój syn w zeszłym roku bardzo chciał do szkoły z internatem, mundurowej..200km od domu. Pojechałam, porozmawiałam, sprawdziłam...wiem, ze jest wpływowy ( moze źle Go wychowałam). Przekonałam aby został na miejscu. Owszem, odetnę pępowinę ale jeszcze nie teraz, jest zbyt....."nieodpowiedzialny"
Renata01-05-2007 14:07:51   [#3325]

Czytając Waszą dyskusję o sprawie tak ważnej jak dobro dziecka, jak  jednolita myśl dotycząca rzetelnej diagnozy na której można oprzeć solidny program rozwoju dla tego chłopca, troskę o jego losy, nie da się nie odczuć serdeczności, sympatii do Was. :-) 

Nasunęła mi się refleksja przy tym, niekoniecznie dotycząca tylko samego Miśka. Otóż Violu, piszesz z takim jasnym przekonaniem: to moje słowa, ze za nic nie oddadzą...".oddadzą, jeśli ktoś wytłumaczy Im, przekona, ze to bedzie dobre dla Miśka", "tu chyba byłby problem...bo zacięcia "kucharskiego" to u Niego brak......lub zawodówkę, na miejscu ( ale tam, gdzie chodzi młodzież "rózna" to nie miejsce dla Niego......."

Ja wiem.., to wszystko w trosce wynikające z dobrej znajomości chłopca Twojego bezpośredniego. :-) Mnie zastanawia - tu ta wizja przyszłości Violu w stosunku do Miśka jest u Ciebie taka bardzo osobista.., zapewne wynikająca z bezpośrednio belfrowskiego kochającego serca. Zastanawiające jest dla mnie na ile wizja przyszłości dziecka widziana oczami takiego kochającego mądrze pedagoga staje się wizją rzeczywistą. Na ile dzieci niepełnosprawne mogą i chcą decydować o swoim losie..
Fakirze, pisałeś też w którymś tu miejscu powyżej o swojej niechęci brata do wyjazdu do Sierakowa ze względu na ważne dla niego spotkanie z kimś innym... Gdzie jest granica - moje życie, Twoje życie? Moje dążenia, Twoje dążenia? Gdzie to rozgraniczenie dwóch odrębnych jednostek, które maja prawo przecież do samostanowienia o sobie, realizacji swoich planów, swojej wizji przyszłości. Twój brat starszy, Misiek młody tu.

Jak godzicie te sprawy? Na ile Wasze przekonania ważą o losach tychże osób, są jakby wtrąceniem Waszych realizacji, Waszych wizji w życie innych?

Annax01-05-2007 14:26:19   [#3326]

Obcinanie pępowiny jest trudne dla każdego rodzica, każdego dziecka, także tego tzw. zdrowego. Dziecko w internacie to też dla każdego zawsze ryzyko, ale przecież czasem nie można inaczej. Zwykle do internatu prowadzi wybór pewnej drogi. Właśnie ta obrana "wizja przyszłości", o której wszyscy tu piszą. (to troche tak jak ze szpitalem - nikt nie chce - ale czasem po prostu trzeba...).

Ośrodek, internat ma przygotować do samodzielności, do samodzielnego udziału w życiu społecznym, do pełnienia różnych ról - na miarę możliwości każdego indywidualnego młodego człowieka. Wiem - to brzmi może mocno banalnie - ale przeciez to prawda. Przecież rodzicom także o to chodzi, prawda? I jesli jest możliwość aby dalej rozwijał się i uczył będąc w domu - to super, ale jeśli tylko poza domem byłoby to mozliwe to chyba nie można wykluczać takiej mozliwości.

Krzysztof,

"Dobre, to znaczy z dobrymi (ale przecież "normalnymi" w swych słabościach) ludźmi... Dobrymi (ze wszelkimi uwarunkowaniami płynącymi z niedofinansowania i posiadanych lub nie możliwości) warunkami..."

- tak przecież można widzieć i powiedziec o wszystkich innych placówkach, szkołach, przedszkolach, itp.- czyz nie?

Pozdrawiam

Fakir201-05-2007 15:09:39   [#3327]

Renato...

To nie są łatwe sprawy...

Nie jestem rodzicem Wiktora - jestem jego bratem. Wiele myślę na temat owych granic wolności: granicą wolności Wiktora jest wolność moja. I odwrotnie.

Staram się bardzo rozumnie (z wyłączeniem wielu emocji) na to spoglądać i... nie do końca mi się to udaje.

Jestem teraz w Sierakowie - z Wiktorem. Nie chciał jechać, na zupełnie czytelnej zasadzie "tu i teraz": w Poznaniu ma swoją przyjaciółkę, którą odwiedza i z którą jest szczęśliwy. Siedzą, łażą, piją kawę, zjedzą kiełbaskę i ciacha, gadają (no o tyle o ile :)))

Teraz Wiktor jest tu i wydaje mi się, ze jest szczęśliwy (na to wskazują jego reakcje). Ma swojego Króliczka (taką maskotkę, jeszcze od naszej nieżyjącej Mamy), którego karmi (tak na niby) ciasteczkami (sam je zżera oczywiście, ale odgrywamy taką "gierkę" - my się dziwimy, kto zjadł a On się cieszy i mówi "Króliczek"...).

Wiktor łazi po ośrodku (ma taką "kartkę identyfikacyjną" ze swoimi i naszymi danymi i telefonem) i znosi nam kartki ile co kosztuje, gdzie są frytki i piwo z sokiem (bardzo lubi), ile kosztuje basen itd... Obleciał już wszystko.

Słucha sobie radia (nomen-omen Maryja...), zaczepia ludzi (tych z klubu AA), "czyta" (nie umie czytać) książki pt. "Dzień świadectwa" K. Brauna i "Wazę króla Priama" Gordona...

Śmiejemy się, gadamy, łazimy na spacery (to znaczy Kasia-Żona i ten nasz najmłodszy Dawid chodzą, bo ja piszę koncepcję na konkurs...).

Jest zadowolony i szczęśliwy...

Nie przeszkadza nam. My nie przeszkadzamy jemu. Chce się walnąć do łóżka? To się kładzie. I my go nie wyciągamy...

Ale pojechać tu MUSIAŁ. Bo nie miałbym co z nim zrobić w Poznaniu (nikt go przecież nie weźmie...) a JA WYJECHAĆ musiałem. Żeby nie zwariować...

Tu jest granica JEGO wolności - moja potrzeba.

Pozostaje zawsze oczywiście problem rozsądku, uczciwości i ogólnego "skierowania na"... A to nie jest łatwe...

Często powtarzam, że taka sytuacja (konieczność dostosowania się do mojej woli) jest swoistą "ceną" jaką On "płaci" za szczególny "przywilej" mieszkania ze mną i moją rodziną (a nie w tzw. zakładzie)...

Kasia mnie wyzywa jak tak piszę, ale to w końcu MÓJ Brat nie jej...

Często mam Go dosyć. Bręczy, męczy, jest upierdliwy... Czasem krzyknę na Niego, czasem Go opieprzę...

I odwrotnie. On na mnie często wyzywa (gdy nie chcę mu czegoś załatwić), obraża się, oddaje prezenty...

Ale żyjemy i póki co - jeszcze ze sobą wytrzymujemy...

- - -

Chaotyczne to wszystko, ale skoro napisałem...

- - -

Aniu!

Masz rację... Tak można powiedzieć o wszystkich placówkach...

Tyle tylko, że w "naszych" placówkach trzeba jeszcze mieć to szczególne "cóś", tego swoistego "fifa" do pracy z naszymi. A stosunkowo niewielu ludzi to w sobie ma...

Mogą być maleńkie, biedne, nienowoczesne i "zapyziałe" placówki - a atmosfera wprost "podnosi"...

Są piękne, wielkie, supernowoczesne, z basenami i windami placówki, w których nawet głęboko upośledzeni się źle czują...

Może się już nie umiem wysłowić... Czy ktoś "kuma" (tak mówi Dawid) o co mi chodzi?

- - -

Osia!

Gdy przyjadę do Poznania to Ci coś podeślę :)))

Teraz tylko - tytułem umocnienia ducha (tym, którzy chcą przeczytać):

"...Dziekuję Boże za to co mi dajesz...

Za trawy jasnej kwitnące dywany

i śniegu strzępy, które pod nogami

w przepastną miłość ziemi uciekają...

Za słońca uśmiech oczy co zamyka

jak syn najbardziej wierny zamknie ojcu swemu...

(...)

Dziękuję Boże..."

K.M.L. 1978

bratek01-05-2007 15:51:56   [#3328]

Hurra!!!!

Ale nam Specjały "w te wolne" odżyły!!!!!!!!!!!!

:)))))))))

Renata01-05-2007 16:10:00   [#3329]

Nie chaotyczne Krzysztofie. W życiu każdy z nas dokonuje ciągłych wyborów, nie tylko w stosunku do siebie, ale poprzez pryzmat życia innych. Wpływa to oczywiście nie tylko na nas samych, ale i na drugie osoby. Jest ok, jeśli to jest podejście podobne Twojemu.

Czasem trudno pewnie godzić się na pełną swobodę działań z obawy chociażby na samo poczucie bezpieczeństwa, przy czym wyobrażenie jakiegoś strachu jest bardziej w osobie opiekującej się, niźli w tej drugiej. To wydaje mi się, może być w konsekwencji doprowadzeniem do jakiegoś ograniczenia swobody działań tej drugiej osoby, bycia tym kim chciałaby być, co wpływa bezpośrednio na jej doświadczanie siebie i możliwości popełniania przez nią błędów na których opierają się jej kolejne późniejsze doświadczenia. Człowiek buduje kolejny swój dzień w oparciu o doświadczenia swoje, innych, swojej ogólnej wiedzy i wnikliwości, tego co zastaje na bieżąco lub do czego dąży, zastanego środowiska w którym aktualnie się znajduje... Kartka identyfikacyjna to także możliwość cieszenia się z budowy własnego niepowtarzalnego życia. 
Jakoś tak przypomniał mi się w tym miejscu film "Radio", który kiedyś oglądałam i który uchwycił wyraźnie także to o czym napisałeś Krzysztofie w odniesieniu do swojego brata.
Dziękuję Ci.

Fakir201-05-2007 16:22:13   [#3330]

:))))

Wiktor poszedł sobie na piwo...

Kurde - też pójdę :))))))))

A co...

Z Dawidem pójdę, bo siedzi ten mój SPECJAł i patrzy na mnie...

A koncepcję skończyłem... Prawie...

- - -

Nela - Ty się nie ciesz, że inni odżyli, Ty coś sama napisz...

Tylko - nie za mądrze, bo mam potem trudności ze zrozumieniem :)))

bratek01-05-2007 17:38:39   [#3331]

:)))

Przeca piszę:))

Że hura!!!

:))

emila01-05-2007 20:44:11   [#3332]

do Fakira2

jak będziesz "coś podsyłał" osi, to nie zapomnij i o mnie, proszę bardzo ładnie i pokornie.
Też chętnie poczytam Twoją twórczość.

"Dziękuje Boże" jest piękne, proste a zarazem wzruszające.

Nie jeden raz pisałam, że lubię czytać to co piszesz. Twoje wypowiedzi to balsam dla mojej utrudzonej duszy, Twoje wypowiedzi często pozwalają mi nieco optymistyczniej spojrzeć na świat.

Może sobie mnie przypominasz - poznaliśmy się na Kongresie w Łodzi, nawet długopis z Fakirem otrzymałam od Ciebie w prezencie :-)

Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku w Sierakowie.
Annax01-05-2007 20:52:47   [#3333]

Krzysztof - dziękuję. Tak mi potrzeba normalnego, rzetelnego mówienia o "tych" sprawach. Tak mam już dosyć banałów lub uproszczeń.

Sama znów mam nawrót wątpliwości, strachu, zmęczenia, (może nawet już rozpaczy?...) Coraz częściej myślę, że może jednak jestem raczej złą matką ( i to zarówno dla mojej "normy" , jak i mojej "specjałki"), że nie umiem, nie wiem, nie daję rady... No i nie mam sił coraz bardziej... Bardzo źle się czuję, myślę, że jestem mocno chora - nachodzi znów to straszne pytanie: co będzie dalej???... jak z tym żyć (jeśli ileś tam jeszcze tego życia ma być dane...)?... no i to najgorsze: co będzie POTEM???...

dół  dół  dół..........................

----------

Krzysztof - doskonale wiem o co Ci chodzi z tym "szczególnym czymś", z tym "swoistym fifem". I NA PEWNO wiedzą wszyscy, którzy tu są.

Pozdrawiam

Annax01-05-2007 21:02:28   [#3334]
Nela, ilu powinno byc kandytatów na szkolenie (chodzio te 3 weekendy), żebyś chciała i mogła przyjechac do nas?... Dziewczyny dopytują się. Pozdrawiam Cię bardzo
bratek01-05-2007 23:04:12   [#3335]

:))

Właściwie nie prowadzę 3- stopniowych kursów.....

ale jak się bardzo uprzecie:))

co do liczby to ok. 15 os. w zupełności wystarczy....

Miło, że o mnie pamiętacie:))

A z innej beczki- przeczytałam Twój post o Twoich problemach- idź prosze do mądrego lekarza- i szczerze życzę: niech Ci rozpędzi złe podejrzenia i czrne myśli....

Trochę się identyfikuję, bo ostatnio sama przeszłam ciężkie chwile z moim synkiem (wspominałam o tym powyżej).....

Pozdrawiam ciepło:))

Fakir202-05-2007 10:49:10   [#3336]

Hura...

No tak, to zrozumiałem...

Chociaż w kontekście 1 maja to...

- - -

iPlus działa, ale tylko na werandzie... W domku "siada"... Dlaczego? Nie wiem...

- - -

Emila :))) Jasne, że pamiętam... OK - podsyłając "osi" i Tobie wyślę. Albo po prostu wkleję część (wszystkich nie dam rady - mam 2.700 wierszy...) na stronkę swoją, tę ze zdjęciami... I dam linka...

Ale - czy warto? One są napradę specyficzne... Bardzo emocjonalne i nie ukrywam, że czasami dotykają tylko jednej, bardzo specyficznej sytuacji...

Tutaj wklejać nie będę, bo się znowu narażę na... Hmmm... Odium...?!?

- - -

Aniu... Widziałem, co przeżywali moi Rodzice odchodząc... I ja się nienajlepiej czuję i... co POTEM?

A Dawid? Wczoraj poszliśmy wcześniej "spać" z Kasią - On został i... Rano patrzę, nie ma mojego piwa...

Teraz śpi jeszcze...

- - -

W ramach zespołu ds wspierania merytorycznego nauczycieli CMPP-P skończyliśmy serie esejów: "Profesjonalizm a serce". Ukażą się w najnowszej "Rewalidacji".

Teraz piszemy na temat :Czy musimy się bać?"...

Zaproponuję jeden z kolejnych tematów "Co potem?"... Ale tyle tego już było, że...

- - -

Idę do Sierakowa-Miasta... Wiktor chce sobie kupić tacę (taką do kawy)... Ja sobie kupię "tabletki od bólu głowy"....

emila02-05-2007 15:09:17   [#3337]

oba pomysły

są świetne: i "podsyłanie osi" i link do Twojej strony.

Dziękuję. Ukłony dla Kasi.
Fakir202-05-2007 22:10:36   [#3338]

- - -

Tak. Wiersze...

Piękne i wielkie - małe i będące lichym tylko zapisem świata...

Wiersze - mój świat...

Świat to taka żyła-lina ze złota, opleciona mazutem i gnojem... Kroczysz po tej linie usiłując nie spaść... Balansujesz... Idziesz do przodu w kierunku bliżej nieokreślonego końca, twierdząc że świat jest gnojem i mazutem a dopiero ten koniec może ci coś naprawdę dać...

Nie wiesz, nie masz w sobie tej świadomości, że pod nogami (gdybyś się tylko zatrzymał i spojrzał i wkopał się, "wgryzł" w to, co masz pod stopami) masz świat piękny, dobry, inny...

Ja często się zatrzymuję a jednak idę do przodu...

- - -

Przepraszam za te dywagacje...

Ale piszę te moje wiersze już od prawie 40 lat... Dzięki nim przeżyłem to co było straszliwością mego życia... Upiękniłem swoje chwile szczęśliwe i unormalniłem to, co wydawało mi się być "obce"...

- - -

No - teraz to juz z pewnością dostanę "bana"...

- - -

Tak więc - chociaż jeden raz - otwartym tekstem sobie pozwolę...

- - -

"...Dziękuję cieniom - tak, tobie dziękuję...

Za złudzeń kolory, za wiarę, nadzieję...

Dziękuję za to, że z ust twoich, z włosów, z ciała

z gestów życia - pisać mogłem...

Za każde słowo rzucone na papier, za każdą myśl

co jasnym mnie biła piorunem

dziękuję ci..."

K.M.L. 1975

- - -

"...Dlaczego poezja?

Chcesz wiedzieć nieznany?

Widzisz - gdy patrzysz na niebo bezchmurne

lub gdy dotykasz ręką grzbietów fal

wiesz co to jest...

Lecz gdy na sobie poczujesz

czyiś nieznajomy wzrok

wtedy - odczuwasz to lęk, to niepokój

i serce przestaje ci bić...

Tak i ja we słowach wierszy

próbuje znaleźć to, czego nie widzę

próbuję odkryć wielką tajemnicę...

I wiesz - ja wierzę

pewnością niezłomną

że chwili kiedy znajdę - ludzie nie zapomną..."

K.M.L. 1970

- - -

"...Oczy otwarte

Okno otwarte

Jasność ogarnia ziemię

Ja wołam - kocham, kocham, kocham

każde żywe stworzenie!!!..."

K.M.L. 1968

- - -

Obiecuję, że to był ostatni raz na SPECJAŁach...

- - - -

Jest noc... Siedzę na tarasie domku w Sierakowie (tylko tu mam zasięg iPlusa), koło mnie siedzi mój SPECJAŁ Dawid, pijemy sobie piwo, gadamy trochę, ja piszę, jest nam dobrze... To jest właśnie kwintesencja naszego życia...

Synek szczęśliwy, bezpieczny i spokojny...

Ja zadowolony z życia - chociaż w środku jestem zlekka dygoczący (dużo trudnych decyzji przede mną...) - mam Bliskich koło siebie....

Wiktor wykąpany, zadowolony (wypił swoje piwo z sokiem)... Kasia poszła spać szczęśliwa, że... my jesteśmy szczęśliwi...

Teściowa jest zdrowa, wnuczka sie chowa...

Świat przeżył i trwa...

- - -

A przed majowym odbył się chrzest - ten chrzczony wrzeszczał tak, że aż sobie pomyślałem: Panie, dobrze że dajesz dzieci młodym ludziom :))))

emila02-05-2007 22:36:57   [#3339]

podziwiam

tych, którzy potrafią wyrażać swe  myśli wierszami.

Szczególnie przypadł mi do serca "Dlaczego poezja".

Dziekuję :-)

Popieram: "Panie, dobrze że dajesz dzieci młodym ludziom."
ejrut03-05-2007 10:40:50   [#3340]

Jaaaaaak fajnie, że piszecie.Długo tu nie zaglądałam....bo nagromadziło mi się różnych spraw, oj nagromadziło....

Ale bardzo lubię czytać specjały, wasze dyskusje, relacje Krzysztofa.....   Piszcie...wycisza moje emocje czytanie tego wątku...Zaraz Krzysztof .....wiem co mi powie...ale uprzedzę...Nie mam czasu teraz na pisanie, bo po roku nieobecności...przyjechała wreszcie moja ukochana córunia z Anglii....

                                             Pozdrawiam serdecznie

Fakir203-05-2007 19:47:50   [#3341]

Elżbieto...

"...Wycisza moje emocje czytanie tego wątku..."

Jasne...

Pisz Krzysztofie, pisz... Uspokoję się, wyciszę moje emocje...

Co ja - tabletka na uspokojenie jestem?!?!?

Każdy mój wpis tutaj jest przepełniony emocjami - moimi...

W tym moim-nie moim- wątku trudno zachować spokój i równowagę... Dotyka on z reguły spraw niełatwych, życia pełnych, trudnych...

Ja żyję bez przerwy, bez odpoczynku, bez wytchnienia - w otoczeniu SPECJAłów... Mam na okrągło ten świat w zasięgu ręki... Budzę się - są... Spać idę - są... Wakacje planuję - muszę się liczyć... Chcę się napić - muszę pamietać, że wokół mnie są... Piszę koncepcję - muszę przerwać, bo...

Kiedyś napisałem taki wiersz... Byłem wtedy na "obczyźnie", w Szwecji, na stypendium IM (Indyviduelle Meniskohjaelp)...

"...Bo niełatwo jest być samemu...

Pustkę wkoło mową tłumić własną

Sa języki nie będące mową

I jest mowa co pozwala mi zasnąć..."

K.M.L. 1974

Tak jest do dzisiaj... Niewielu jest w stanie zrozumieć, że życie ze SPECJAłami jest inne... Dziwne... "Nienormalne"...

- - -

Ale grunt, że "wyciszam" emocje...

- - -

To taka swoista "skarga" człowieka, który chwilami ma dosyć...

Ale i tak Was lubię :)))

Annax04-05-2007 00:22:57   [#3342]

Cóż to? Epidemia jakaś? Ja w sprawie "człowieka, który chwilami ma dosyć..." Jakoś dużo się nas robi...

Emocje... "Specjały" (też mam od rana do rana)... Sprawy niełatwe, sprawy trudne... Życie... Człowiek... Drugi człowiek, człowiek obok mnie... Strach, radość, smutek, szukanie, do przodu, do przodu, upadanie, bezruch, wstawanie, jeszcze coś jest z przodu...

Dobranoc WAM

Fakir204-05-2007 12:48:57   [#3343]

- - -

Nie chciałem nikogo "dołować" przecież...

Zawsze tak było, tylko nadchodzą chwile, w których jakby człek to silniej widzi...

Żyję, przeżyję...

Tylko pracy dużo...

A chciałbym raz mieć tak, że wyjeżdżam, zostawiam wszystko, niczym się nie denerwuję, niczego nie muszę robić, nic ode mnie nie zależy...

Chociaż raz...

Podobno jednak na człowieka nie spada nigdy ciężar większy niż ten, który jest w stanie unieść... Więc niosę...

A jak to jest, gdy się NIE NIESIE NIC...???

JACOL04-05-2007 13:01:50   [#3344]

zastanawia mnie fakirowy fif

Czy nie odnosicie wrażenia, że fifa mają ci nauczyciele, którzy są dobrze kierowani, a nie mają go słabo kierowani?

Czy podzielicie opinię, że my dyrektorzy mamy kontrolę nad tym czy nasza placówka jest dobra, słaba, czy taka sobie?

Jak słaby dyrektor obejmie placówkę w której ludzie mają fifa, to dwa lata później już go mieć nie bedą? Jak dobry dyrektor obejmie placówkę w której ludzie nie mają fifa, to za jakiś czas już tego fifa będą mieli?

Czyż wielkość fifa nie jest wprost proporcjonalna do profesjonalizmu dyrektora?

Fakir204-05-2007 13:19:15   [#3345]

- - -

I tu wchodzimy Jacku w problem, który tu kiedyś próbowałem podnieść: profesjonalizm a serce...

Co to jest ów "fif"? Co to jest to "cóś"?

Dyrektor zawsze "ciągnie" za sobą ludzi - jaki szef taka kadra :))) Jak szef ma w sobie to "cóś" to i u ludzi to odkryje, znajdzie, obudzi, rozwinie...

Pozdrawiam :)))

JACOL04-05-2007 13:35:09   [#3346]

Nie istnieje profesjonalizm bez serca, nie sądzisz? Element serca (życzliwości, empatii) jest konieczny w naszym zawodzie. Ale jeżeli fif jest sercem, to nie uważacie, że serce mają nauczyciele dobrze zarzadzani? A nie mają źle zarządzani?

Pytanie brzmi: Czy na to coś, co Fakir nazywa fifem (mniejsza o to co to jest fif - jest to to coś co warunkuje dobrą pracę nauczyciela) można wpływać, czy nie?

Pytam, bo koncepcja fifa brzmi mi pesymistycznie. Za dobrą pracę odpowiedzialny jest fif, a nie dyrektor. Cóż my dyrektorzy morzemy? Musimy zdać sie na łaskę i niełaskę fifa! Albo on jest, albo go nie ma!

Jak dyrektor ma odkryć, znaleźć, obudzić fifa u siebie?

ejrut04-05-2007 15:02:17   [#3347]
Krzysiu....cóż ja pocznę, że twoje pisanie jest balsamem na moją duszę.Nie moja wina, że fajnie mi się ciebie czyta...........

Co ja - tabletka na uspokojenie jestem?!?!?  No....jesteś...

A odnośnie fifa to uważam, że jak dyrektor ma fifa to i nauczyciele mają fifa...( z małymi wyjątkami).A Krzysztof fifa ma....mnie on udzielił się od niego....

Fakir204-05-2007 15:44:22   [#3348]

Jacku...

Różnie tu o tym problemie mówiono... I Ty sam nie miałeś (kilka miesięcy temu) tak jednoznacznego zdania...

Niedługo w "Rewalidacji" ukażą sie eseje na ten temat...

- - -

Fif nie jest sercem, przynajmniej nie tylko jest sercem, empatią...

Fif to jest to coś, co powoduje, że dany problem zajmuje mnie całego, że nie wyłącza mojego myślenia-działania wraz godziną zakończenia pracy...

To jest to coś, co powoduje, że "żyję" czymś, dla czegoś i dzięki czemuś...

A jeśli mój "fif" jest autentyczny, prawdziwy (nie na pokaz), to i wchodzę w to coś całą wiedzą (której nigdy za dużo, więc szukam i się uczę non stop), całym czasem (budzę się myśląc...), całymi siłami (padam, ale jeszcze...)...

I jeszcze się z tego wszystkiego cieszę, nie potrzebuję wzmocnień zewnętrznych, bo nagrodę mam w sobie...

Nie da się mieć fifa nie mając serca, można mieć serce, nie mając fifa...

Na moje pytanie zadane starającemu się o pracę u mnie nauczycielowi, dlaczego chce pracować, usłyszałem takie dictum: "...Panie, ja kocham upośledzonych!!!...".

A pozostałych ludzi? - pytam.

"Nieee... Nie lubię ludzi..."....

Oczywiście ten pan u mnie nie pracuje...

- - -

Niektórzy zamiast "fif" używają innego określenia: "Świr na punkcie..." czegoś... Może też?

Pytasz Jacku o to, czy na fifa można wpływać? Można - wydobywając go, uwalniając z konwenansów i pozy, uruchamiając mechanizmy mu sprzyjające...

Nie wstydzę się tego, że leżę z dzieciakiem na podłodze, na materacu i na jego "gruuuu" odpowiadam moim "gruuuu"...

Myslę, że i Ty i ja i wielu z nas może pokazać nauczycieli-pedagogów-specjalistów-profesjonalistów, którzy (jak to określam) funkcjonują na zasadzie "paniusi": biała bluzka, szpilki, pazury na 3 cm, karminowe usta i odór (sorry - zapach) najlepszych perfumów... No, ale to przecież jest "najlepszy specjalista" !!!

Czy ktoś, kto ma fifa nie może się więc elegancko ubierać? Jasne, że może - ale nie w TYM świecie, w którym żyją jego uczniowie, podopieczni, wychowankowie...

O właśnie... Ten, kto ma fifa potrafi wejść i BYĆ w świecie problemu, którego ten fif dotyczy...

Czy my dyrektorzy możemy coś zrobić, mamy jakieś możliwości by tego fifa wydobywać, uruchamiać itd?

Możemy. Własnym przykładem, radością, zaangażowaniem, poświęceniem, oddaniem...

Własnym - nie na pokaz...

W każdej chwili - nie w godzinach pracy...

W każdej sytuacji - nie tylko tej sprzyjającej...

Idę sobie przez park. Piaskownica. W piaskownicy dzieciaczki - wokół babcie, mamy itp. Widzę maleńkiego dzieciaczka z z. Downa. Co robię? Podchodzę, zagaduję, drążę, polecam...

To nic, że w 99 przypadkach na 100 mnie opieprzą za wtrącanie się w nie swoje sprawy...

Mam gdzieś swoją wrażliwość, urażoną dumę babci czy naruszanie czyjegokolwiek prawa do ochrony prywatności...

Dla mnie jest ważne, by ten dzieciaczek za 10, 20, 30 i więcej lat miał dobrze, lepiej, tak pięknie jak to tylko będzie w jego przypadku możliwe...

Chyba mam - jak to napisała Elżbieta - owego fifa... Może już nieco Jacku - w Twoich oczach - przestarzałego, niedzisiejszego, nienaukowego (choć tu bym polemizował :))))...

Tylko wiesz...

Ja DZISIAJ widzę kolegów i przyjaciół Wiktora, którzy dzięki takim samym (jak moje obecne) działaniom moich Rodziców (mam po Nich to co mieli najlepsze) są szczęśliwi! Żyją swoim życiem, mają swoje radości i smutki, mają godne życie... Mają po 60 i więcej lat...

Widzę DZISIAJ swoich wychowanków sprzed 30 lat i wiem, że to co wtedy robiłem z nimi przyniosło jakiś efekt i ma sens...

- - -

Przepraszam za ten dość osobisty ton... Ten długi "weekend" tak mnie jakoś nastroił...

- - -

Elżbieta! Kiedy Ty w końcu zostaniesz tym dyrektorem ?!?!?

JACOL04-05-2007 15:53:29   [#3349]

Niektórzy zamiast "fif" używają innego określenia: "Świr na punkcie..." czegoś... Może też?

Czyli inaczej fif to zaangażowanie w to co sie robi! Właściwa motywacja!

Fakir204-05-2007 16:05:56   [#3350]

No nie do końca...

Można być bowiem zaangażowanym i oddanym bez reszty... Zmotywowanym na maksa, ale... tylko w godzinach pracy (bo mi za to płacą a ja jako człek uczciwy daję z siebie maksa)... Co potem? Potem to moja sprawa i moje prywatne życie...

Fif jest więc związany raczej z pewnym... "zatraceniem"... Poza czasem, poza przestrzenią, poza partykularyzmami i forsą...

Wielu było i jest i będzie wychowawców... Korczak był jeden!

Wielu jest wierzących - świętych mniej!

Wielu trenuje - zwycięża niewielu...

Pamiętasz "Doktora" Krzysztofa Dzikowskiego? On miał fifa!!!

- - -

A poza tym... Czuję się w miarę dobrze :))))

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 66 ][ 67 ][ 68 ] - - [ 84 ][ 85 ]