Forum OSKKO - wątek

TEMAT: SPECJA-ły
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 65 ][ 66 ][ 67 ] - - [ 84 ][ 85 ]
emila24-03-2007 18:36:11   [#3251]

do #3246

mój sposób był taki (żeby nie mieć w dyrektorze wroga): wysłuchiwałam zaleceń Dyrektora (ja nim nie byłam), a robiłam swoje. Trzeba jakoś żyć i dawać sobie radę :-))

Dla Dyrektora miałam taką dokumentację, jaką chciał, żebym miała.
Dla siebie miałam swoje notatki, że nie wspomnę o własnych pomocach naukowych typu puzle dydaktyczne, krzyżówki i inne.
Jestem nauczycielką matematyki, ale uczyłam kilku uczniów indywidualnie, właśnie wszystkiego.
W szkole  były dostępne tylko stare podręczniki dla lekko upośledzonych (i to nie zawsze).
Uczyłam w SP i gimnazjum.

Głowa do góry, uśmiechnij się, jutro będzie lepiej.
Pisz tu lub na priva, zawsze ktoś Ci pomoże, ktoś Cię zrozumie, a Fakir2 z pewnością i zrozumie i pomoże.

Ale tu u nas, na Forum i w SPECJA-łach, wielu boryka się z podobnymi kłopotami i problemami, i zawsze znajdzie się ktoś chętny do pomocy i do otarcia łez, ktoś kto doda Ci otuchy.

A byłaś Ty na OZNI ?
Magosia24-03-2007 18:39:59   [#3252]

Rzewa

- dokładnie tak !!!!

Zaręczam wam, że dyrektor 100 razy by wolał, by dziecko trafiło do specjalistycznej placówki, ale... to nie od niego zależy!

Moi uczniowe z UL ( mam ich 4 ) to dla mnie jeden wielki wyrzut sumienia:-(((((((((((((((((

Ile godzin i podstępów wykorzystaliśmy, aby przekonać rodziców do szkoły specjalnej.... jest niedaleko..... i nic.

Nie zmuszę rodzica- ma wybór.  I prawo.

Ja mam obowiązek - przyjąc i nauczać. Jak ???? w trzydziestoosobowej klasie, mając dwie godziny na rewalidację, nie mając fachowców i warunków.

Anmar - bardzo jednostronnie oceniasz zjawisko- ma szerszy kontekst i uwarunkowania.

anmar24-03-2007 18:41:17   [#3253]
Emilko- Niestety, nie byłam
rzewa24-03-2007 18:47:05   [#3254]
anmar - rodziccom nie wolno i nie można odmówić!

Rodzic przyprowadza dziecko i dyrektor musi przyjąc jeśli to jego dziecko rejonowe. Można przekonywać rodzica by dał dziecko do placówki specjalistycznej, ale to często jest prawie nieomżliwe do realizacji, a nawet jeśli organizacyjnei jest do srobienia, to przekonanie rodzica graniczy z cudem - jednego rodzica przekonywałam 7 lat (udało się, ale dziecko ukończyło szkołę masową, dopiero poszło do zawodówki specjalnej)

O nauczyciela z odpowiednimi kwalifikacjami też nie jest łatwo - tacy n-le zwykle są tam gdzie szkoły specjalne, na wsiach bardzo trudno o takiego n-la

emila, dyrektorzy żądają często róznych niepotrzebnych czy dziwnych rzeczy, ale... sa zwykle zupełnie nieprzygotowani na taka sytuację. Wierzę, że trudno czasem n-lowi dyskutowac z dyrektorem, ale można szukać pomocy w najbliżeszej szkole specjalnej czy w KO, gdzie jest zawsze wizytator od szkolnictwa specjalnego - za jego pośrednictwem można czasem "poduczyć" dyrektora... :-)
emila24-03-2007 18:58:48   [#3255]

rzewa

mój Dyrektor nie lubił, gdy ktoś się pytał o cokolwiek w innej szkole, a z Wizytatotorem czy z Kuratorem to rozmowa była wogóle wykluczona.
Dyrektor wychodził z założenia, że od rozmów z władzami jest Dyrektor.
Nawet do Burmistrza nie wolno było się odzywać, chyba że "dzień dobry" chciałaś powiedzieć. Ukłonić się, to można było nawet Wizytatorowi i Kuratorowi :-))

Dlatego nick zmieniłam na "emila", bo za odzywanie się na Forum też miałam "kazanie".

Prawdą jest też to, co pisze magosia: "zjawisko- ma szerszy kontekst i uwarunkowania."
anmar24-03-2007 19:02:41   [#3256]

Rzewa- wiem, jak trudno przekonać rodziców. Wie, też, jak trudno jest przekonać dyrektora. Jestem oligofrenopedagogiem. Zaczęłam najpierw walczyć o swoje dziecko. Syn jest uczniem gimnazjum, ma całkowitą prawostronną głuchotę. Poradnia zaleciła rewalidację indywidualną. Pani Dyrektor stwierdziła, że sloro jestem oligofrenopedagogiem, to mam mu sama pomóc. Godzin nie dostał. Później, po moim odwołaniu przydzielono go do zespołu wyrównawczego z uczniami upośledzonymi umysłowo. Panie. które prowasdzą ten zespół były oburzone, ale żadna głośno tego nie powiedziała. Odezwałam  się, NIE WYRAZIŁAM ZGODY, załatwiłam prywatniezajęcia foniatryczne i logopedyczne. W lekcjach jestem w stanie mu pomóc sama.

 Efekt- zabrano mi nauczanie indywidualne uczniów z umiarkowaną niepełnosprawnością. Uczą ludzie bez kwalifikacji, ja zostałam na 12/18 m etatu z innego przedmiotu.

Poproszono mnie z innej szkoły o zajęcia z dzieckiem upośledzonym w stopniu głębokim, ze sprzężoną niepełnosprawnością. Dojeżdzam i sporo kilometrów i jakoś mi to nie przeszkadza. Wiem, że sporop ludzi szuka pracy. Mam w swoim rejonie kontakty z ludżmi zajmującymi się osobami niepełnosprawnymi.

Nie twierdzę, że ttak jest zawsze, ale dość często to się zdarza.

emila24-03-2007 19:06:59   [#3257]

anmar

może Twój Dyrektor jest w typie mojego byłego Dyrektora ?
rzewa24-03-2007 19:08:10   [#3258]
anmar - moje doświadczenie jest inne, nie natknęłam się na takie sytuacje - z mojego punktu widzenia, to co ciebie spotkało to raczej wyjątek niż reguła...
anmar24-03-2007 19:17:02   [#3259]
Rzewa- odpowiedz mi tylko czy jesteś z dużego ośrodka, czy z Polski prowincjonalnej
rzewa24-03-2007 19:33:10   [#3260]
bardzo prowincjonalnej - Polska D, ale mieszkam w mieście wojewódzkim i mam własne dziecko z ADHD, a w rodzinie autystyka. W szkole miałam dziewczynkę z upośledzeniem w stopniu umiarkowanym i porażeniem wszystkich kończyn (po hajne), 2 uczniów prawie ślepych, ucznia głuchego i z niedosłuchem, 3 uczniów z upośledzeniem w stopniu lekkim (w tym jeden karzeł), 2 uczennice tak zaniedbane, że nic nie orzeczono - wg mnie stopień lekki, ale wyglądało na umiarkowany i... jeszcze mogłabym trochę wymieniać

A szkoła to wiejska jednociągówka z oddziałami przedszkolnymi (anjpierw 8-klasowa, a potem 6)
anmar24-03-2007 19:42:09   [#3261]

Podziwiam Cię, tym bardziej, że wszystkie przepisy masz w małym palcu. Przykro mi, że ja mam inne doświadczenia, jednak dobrze że gdzieś słońce jasno świeci

achaa25-03-2007 14:58:09   [#3262]
witam po długiej przerwie spowodowanej brakiem sieci.
Osobiscie uwazam, ze mozna skutecznie pomagac dziecku zarówno w szkole "życia" jak i na NI w szkole masowej. Czasem takie rozwiazanie nie jest złe - dziecko nie musi wyjezdzac do internatu, gdy dowozenie go do szkoly jest niemozliwe. Problem: brak kadry wykfalifikowanej do pracy z dzieckiem głębiej (już nie wspominam o głęboko) niepełnosprawnym. Tłumaczenie: po co dla jednego dziecka zatrudniac w szkole osobe przygotowana do takiej pracy. Ano coz - po to, zeby to dziecko sie mogło uczyc i już. Zeby miało stworzone warunki do rozwju.
Nie wiem, jakie sa w tym wypadku mozliwosci prawne, ale tak sobie juz od dawna myslalam o tym problemie, ze moze na przyklad fajnym rozwiazaniem byłoby, gdyby gmina zatrudniała takiego nauczyciela - specjaliste, który mogłby prowadzic NI dla uczniów z kilku szkół. Oczywiscie to tylko taki luzny pomysl, pewnie i tak nie do zrealizowania.

Nauczanie dziecka z głębsza npspr (czy głęboką) MUSI w moim odczuciu prowadzic specjalista. I przykro mi, al e moim zdaniem nie wystarczy do tego kurs kwalifikacyjny z zakresu "oligo". To musi być porządne przygotowanie, najlepiej z dobrą praktyka pod okiem specjalistow.
Niestety, wracajac do poprzeniego watku rozmowy - kwalifikacje nauczycieli czesto sprowadzaja sie do "kwitkow" z kursów, nie popartych faktycznymi umiejetnosciami. A nauczanie dziecka z głębsza niepełnosprawnościa przez osobę niewykwalifikowaną uwazam za bzdurę i robienie krzywdy dziecku.

Co do dokumentowania - "tematy w dzienniku". To osłabiajace, ze ktos kaze wpisywac "normalne" tematy. Bzdura bzdur. Akurat przechodziłam to samo w szkole z której po macierzynskim odchodze definitywnie - i to szkole ktora z założenia miała byc wysokospecjalistyczna, terapeutyczna.... Wpisywanie tematów np.: "Poznajemy nauczycieli" (czy cokolwiek) w klasie, gdzie tylko jedno dziecko wyszło poza poziom sensomotoryczny w rozwoju a wszytskie potrzebowały przede wszystkim intensywnej terapii.
Albo wymagania, żeby prowadzić "normalne" lekcje techniki, plastyki i muzyki dla dzieciaków, któe były na etapie gdzie wymagały przede wsszystkim jasnej struktury i organizacji pracy, opanowania licznych obronności i ogólnie motywowania do jakiejkolwiek pracy. A tu -lekcje z przerwami co 45 min. Pomysłka i porazka. Prowadzenie dokumentacji w sposob zgodny z prawda i prawidłowy było jednym z kilku przyczynkiem ogromnego konfliktu zakonczonego eksodusem prawie całej specjalistycznej kadry.
Ale - albo ktos chce pracować z dzieciakami profesjonalnie i z sensem, albo wypełniac dziwne polecenia, robic fuszere i miec etat.
trudno:(((
emila28-03-2007 16:32:05   [#3263]
Witam i pozdrawiam wszystkich tu zaglądających  :-))
ejrut05-04-2007 08:01:10   [#3264]

Spokojnych i pogodnych
Świąt Wielkanocnych
pełnych miłości
i rodzinnego ciepła

Krzysztofowi i wszystkim zaglądającym na ten wątek

                                     życzy Elżbieta

Fakir205-04-2007 09:13:31   [#3265]

Wszystkim SPECJAŁom

- tym, którzy "są" i tym, którzy im "być" w tym świecie pomagają -

życzę:

ogromnej mocy Ducha,

wielkiej Siły ciała,

bystrego w poznawaniu Rozumu

 a przede wszystkim

Serca otwartego na obecną

(mimo utrudnień i przeciwności) 

Miłość i Dobroć świata...

- za przyczyną Zmartwychwstałego !!!

Fakir206-04-2007 22:02:10   [#3266]

Triduum...

Czwartek

Bóg klęczący u stóp zwykłego człowieka i umywający mu nogi... Ta wizja mnie po prostu poraża... Dzisiaj wiem, z perspektywy minionego czasu, że ten myjący nogi uczniom Człowiek chwilę po tym zbawił świat... I mnie w tym świecie...

Piątek

Dlaczego dał się zabić? Dlaczego był taki potulny? Dostał w twarz tylko po to, by mógł odpowiedzieć: "Jeśli źle mówię udowodnij, jeśli dobrze to dlaczego mnie bijesz?" ?

"Królestwo moje nie jest z tego świata... Gdyby było, słudzy moi biliby się o mnie" - na "tamtym" świecie nie ma bicia...

"Wykonało się" - a my co? Wstajemy z ławek kościelnych i idziemy do domu myśląc o tym co zjemy jutro na śniadanie...

Sobota

Rezurekcja po niecierpliwym oczekiwaniu, po święceniu potraw, po ostatnich porządkach - rezurekcja...

Ta pewność, że On zmartwychwstanie, jest aż niepokojąca... Stępia wrażliwość na to, że kiedyś tam, dwa tysiące lat temu popełniono krzyczącą niesprawiedliwość - zabito niewinnego...

A my się kłócimy o drobiazgi, szczegóły mało istotne...

- - -

Tak bardzo bym chciał zrozumieć...

emila15-04-2007 21:24:19   [#3267]

już 9 dzień

mija od ostatniej wizyty i spotkania w tym sympatycznym wątku.
Czekam i czekam, i czekam ...
A tu nikt nie zagląda.
Czy wątek ma zaginąć, a ja o tym nic nie wiem ??
Czy to po prostu przypadek.
Kochani odezwijcie się :-)
Pozdrawiam ciepło i wiosennie wszystkich sympatyków SPECJA-łów a szczególnie Fakira2.
Annax15-04-2007 21:42:45   [#3268]

Też czekam... Choćby na relację tych co niedawno byli w Krakowie.

Minęły Święta Wielkanocne, zrobiło się tak wiosennie... I wszystko właściwie toczy się dalej.Tylko... No właśnie... Tylko - jakoś tak... Pozdrawiam

emila15-04-2007 21:46:28   [#3269]
czekać we dwie jest znacznie przyjemniej, niż czekać w samotności :-)
Annax15-04-2007 23:20:31   [#3270]
No to czekajmy. :-)
wisiak15-04-2007 23:38:44   [#3271]

to ja dołączę.

Nie było mnie tu wieki. W ogóle mało siedzę na Forum , bo ogrom problemów odebrał mi czas i chęć  śledzenia normalności:))

Krzysiu witam i pytam co u Ciebie? OK? Życze , by tak było. Chociaż wiem, że w tym nienormalnym kraju rzadko kiedy jest OK - chyba, że ktoś chce żeby tak było.

alina5216-04-2007 08:41:50   [#3272]
Witam , dawno nie zaglądałąm na forum, Fakir2 twój post nr 3266 jest dla mnie szczególny, Wielkanoc składamy życzenia, dzielimy się jajkiem jesteśmy radośni i nagle telefon- wiadomość -  śmierć brata ( zawał) jeszcze był na rezurekcji. 4 godziny później już go nie ma. Radość zamieniła się w smutek, łzy i żal.
ejrut16-04-2007 09:34:40   [#3273]

No to i ja poczekam z wami...będzie raźniej...

Choć i ja ostatnio mało mam czasu aby tu zaglądać, ale już niedługo wszystko się zmieni...mam nadzieję...na lepsze.

Co u ciebie Krzysztofie? Jak samopoczucie przed konkursem? Czym jesteś tak zajęty, że zapomniałeś o specjałach????

Fakir217-04-2007 18:20:26   [#3274]

Kochani jesteście...

Kochani jesteście, że czekacie...

Że Wam się chce czekać, że jesteście...

Też zaglądam na ten "mój-nie mój" wątek i zawsze cieszy mnie, gdy ktoś go odwiedzi, napisze, czymś się podzieli...

Czasem czymś radosnym - uśmiechniętym...

Czasem smutnym - żałości pełnym...

Dziękuję za pozdrowienia i ciepłe, dobre słowa :)))

- - -

Też mam ciężki okres-czas...

Z jednej strony coraz wnikliwiej przyglądam się temu co się wokół mnie dzieje, usiłuję jakoś "smakować" ten świat lecz coraz częściej - nigdy wcześniej tak nie miałem - niestety wypluwam go z obrzydzeniem.

Chronię się więc w czytelny dla mnie świat wartości, który i tak jest plugawiony (naprawdę chcę uniknąć jakiegoś patosu, ale...) co rusz przez pozbawionych wnętrza moralnego osobników...

Pracy dużo... Tej zasadniczej (tu mnie zżerają głupoty urzędnicze i ustawicznie nowe i nieprzemyślane pomysły moich władz) i tej dodatkowej (z czegoś przecież żyć i pomagać trzeba...)...

Mamy jubileusz więc i tutaj jestem ze swymi siłami potrzebny...

No i troszkę własnych ambitnych - jeszcze - planów trzeba zrealizować...

- - -

Padło pytanie o Kraków... Mam bardzo ambiwalentne odczucia - z jednej strony było "fajnie" bo w dobrym towarzystwie jechałem, pogadaliśmy jak ludzie, bez pośpiechu (to kawał drogi jednak)...

Na miejscu spotkałem szereg dawno nie widzianych przyjaciół i znajomych - znowu pogadaliśmy...

Atmosfera dobra, jedzenie niezłe, noclegi też (ja jestem duży, więc łóżko piętrowe w internacie ośrodka dla niesłyszących to jednak nie to...), kuluarowa wymiana "myśli" OK... Organizacyjnie - jak zawsze przy tak liczebnym forum - trochę wpadek... Ale przeżyliśmy :)

Sam sejmik mnie jednak rozczarował...

Pomijam fakt, że z czterech godzin sesji przedpołudniowej komisji prawie trzy musiałem gadać przez telefon - nagromadziło się akurat tyle spraw niecierpiących zwłoki, że mi się komórka gotowała w dłoniach a uszy odparzyły... Ot - los, pech, fatum...

I tak byłem lepszy od takiego jednego pana (spałem z nim w jednym pokoju), który jak przyjechał to się urżnął. Prawie cały dzień następny spał - jak się (tak koło 15:00) obudził to pojechał do Centrum i... wyraźnie nie wiedział jak z tego centrum wrócił... No i trzeciego dnia spał... Do odjazdu... Ten miał dopiero sejmik...

"Prelegenci dnia pierwszego" nie mieli (wg mnie) niczego szczególnego do zaoferowania... Po raz kolejny powtórzenie i wymienienie rejestru istniejących już i obowiązujących aktualnie przepisów prawa oświatowego, bez odniesienia się do planów, projektów czy choćby ploteczek o zamiarach MENu w interesującym nas obszarze - był dla mnie bezsensem. Nie jestem młodym dyrektorem odkrywającym uroki świata przepisów, rozporządzeń i uchwał. Ja je znam - bo muszę i stosuję - bo muszę...

Goście zagraniczni (z tych krajów, które akurat mam przyjemność znać dość dobrze i od podszewki - byłem, widziałem i doświadczyłem) mówili albo ze zbytnim nastawieniem na prezentację swojej jednostkowej (i co oczywiste - specyficznej) placówki albo mówili ogólnikami omijającymi występujące u nich problemy... To po co mi to?

Każdy z nas mógłby przecież przedstawić swoją "działkę" słuchaczom np. z Tadżykistanu (niczego nie ujmując Tadżykistanowi!) w taki sposób, że wyszłaby wizja świetlanej, dobrze zorganizowanej i jeszcze w dodatku świetnie płatnej pracy z osobami niepełnosprawnymi... A jaka ta nasza rzeczywistość jest?

I co - miałem się odezwać i dopytywać? Siedziałem więc cicho i grzecznie...

Najlepsza i dla mnie osobiście najbardziej wartościowa była wspólna sesja "dnia ostatniego" - czytanie wypracowanych w komisjach wniosków, dyskusja ogólna nad nimi i potem głosowanie nad ich przyjęciem jako wniosków sejmiku.

Zaznaczyliśmy - jako ekipa wielkopolska - swoją obecność, myślenie i zdanie kilka razy. Wprowadziliśmy szereg wątków, uwag i nawet nowych wniosków (szczególnie jeden, odnoszący się do tzw. integracji osób głębiej niepełnosprawnych intelektualnie  z tzw. normalnymi w obszarze edukacji)...

Myślę, wiem że nasz (także mój osobisty) głos został zauważony i dobrze przyjęty...

Czy jednak te wnioski będą przez kogoś uwzględnione? Pewnie nie - ale są zebrane, sprecyzowane i wyartykułowane.

- - -

A Kraków? Jak zawsze kochany, śpiewający zaułkami zapachów, mowy ludzkiej i nastroju...

I udało mi się nabyć kolejny tom "Nagród Darwina" przyznawanych tym, którzy podnieśli średni poziom inteligencji ludzkości przez... eliminację z ogólnoświatowej puli genów, genów własnych...

- - -

Wczoraj miałem przyjemność najpierw w przelocie pokazać moją szkołę a potem wypić piwo na Starym Rynku w Poznaniu w towarzystwie, przytomności i radości z Bratkiem :))) Po 23:00 jechała do siebie, do Krakowa, gdyż o 07:30 rano musiała już walczyć z arkuszem organizacyjnym...

A teraz piszę zeznanie podatkowe i oświadczenie do BIPa...

Pozdrawiam wszystkie SPECJAły - trzymajcie się "naszych" bo bieda będzie!!!

Fakir217-04-2007 18:21:27   [#3275]

Elżbieto...

Wiesz, że ja zapomniałem o moim konkursie?!?!?

Mam w Dzień Dziecka...

Dzieki za przypomnienie :)))

bratek17-04-2007 20:32:43   [#3276]

Walczący bratek prosi o pomoc................PILNĄ na dodatek!

Zgodnie z tym co powyżej Ojciec Założyciel Wam zarzucił, wczoraj uroczo spędziłam dzień (Dzięki Krzysiu!!!), a dziś walczę.....

A kiepsko mi te boje wychodzą, bo ciągle nie douczona jestem..... Oczywiście wiem, przepisy się kłaniają.... ale - SŁOWO- nadrobię w wakacje:))

A teraz wesprzyjcie proszę!

Z ramówki wychodzi mi 36 godzin na klasę.... 35 umiem zagospodarować zgodnie z ramówką, jedna zostaje (godzina do dysp. dyrektora). Chciałabym ją przeznaczyć na superwizje lub (wiem że nazwa superwizja nie przejdzie) na godziny psychologa lub coś innego w tym stylu......

Dyrekcji o zdanie zapytałam - dyrekcja mówi, że dotychczas zawsze przeznaczała godziny do dyspozycji na zajęcia grupowe (np komunikację alternatywną). A ja tak nie chcę, bo rozwala mi to moją koncepcję. Chcę za to bardzo przeznaczyć je dla psychologa. Dyrekcja się zgodzi jak podam stosowne przepisy pozwalające na taką fanaberię.....

Wesprzecie?????

PROSZĘ!!!

wisiak18-04-2007 00:15:13   [#3277]

Krzysiu fajnie, że jesteś :)))

Konkurs - współczuje, ale dla Ciebie to pecha:)))
ejrut18-04-2007 06:59:07   [#3278]

Taki  duży chop...........i w dzień dziecka hihi.........powtórzę za wiesią .....ale dla Ciebie to pecha:)))......

                                             Pozdrawiam

maeljas18-04-2007 09:23:34   [#3279]

Nela

a może superwizję da się 'podciągnąć pod "zajęcia psychoedukacyne dla rodziców" - w końcu rodzice tez uczestniczą w superwizjach (  tak jest u nas)

G. ORGANIZACJA POMOCY PSYCHOLOGICZNO-PEDAGOGICZNEJ W SZKOLE

Organizacja pomocy psychologiczno-pedagogicznej w s

zkole –rozporządzenie MENiS z dnia 7 stycznia 2003 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach(Dz. U. z 2003 r. Nr 6, poz. 114).

    Pomoc psychologiczno-pedagogiczna w szko

    le organizowana jest w szczególności w formie:

    • zajęć dydaktyczno-wyrównawczych,

    • zajęć specjalistycznych: korekcyjno-kompensacyjnych, logopedycznych oraz innych zajęć o charakterze terapeutycznym,

    • klas wyrównawczych (w szkołach podstawowych i gimnazjach),

    klas terapeutycznych,

    zajęć psychoedukacyjnych dla uczniów,

    zajęć psychoedukacyjnych dla rodziców,

    zajęć związanych z wyborem kierunku kształcenia i zawodu.

    Objęcie ucznia zajęciami dydaktyczno-wyrównawczymi, zajęciami specjalistycznymi oraz nauką w klasie

    wyrównawczej lub klasie terapeutycznej wymaga zgody rodziców.
    dyrlo19-04-2007 19:21:57   [#3280]

    Dzisiaj przeżyłam coś pięknego. Jubileusz i nadanie imienia Szkole Specjalnej a właściwie Zespołowi Szkół Specjalnych, występy artystów bardzo wzruszające.

    Najbardziej wzruszyło mnie to, że na scenie rozpoznałam pomiędzy dzieciakami dwie młode nauczycielki, które dyskretnie (ubrane w toe same stroje co dzieciaki) podpowiadły, pokazywały gdzie stanąć. :-)))))

    Annax19-04-2007 19:35:27   [#3281]

    Musiało być pięknie.

    U nas zawsze podobnie:"pomiędzy dzieciakami (...)nauczycielki, które dyskretnie (...) podpowiadły, pokazywały gdzie stanąć." - tylko nauczycielki (i nauczyciele!!!) trzech kategorii: młode, starsze, i te "najmłodsze" :-)))

    Pozrawiam

    dyrlo19-04-2007 21:10:21   [#3282]
    :-)
    Fakir221-04-2007 21:57:05   [#3283]

    - - -

    Czas kolejnej refleksji...

    Najpierw jednak - Dyrlo :)))

    To są właśnie te chwile, których "smakowanie" dodaje człekowi sił, podnosi na duchu i mobilizuje...

    A Ania musi "zepsuć" tekstem: "...u nas zawsze podobnie..."

    U wszystkich zawsze jest "podobnie" i wszyscy zawsze na takich imprezach jesteśmy przejęci i poruszeni...

    Bo to są "nasze dzieciaki", którym daliśmy i nadal oddajemy siebie...

    - - -

    Jestem chwilowo w Warszawie... Na konferencji Stowarzyszenia "Bardziej Kochani"...

    Mam mówić do rodziców...

    Wczoraj i przedwczoraj byłem jeszcze w Częstochowie... na Jubileuszowej pielgrzymce naszego Zespołu Szkół...

    Wróciłem (wprawdzie tylko na jedno popołudnie, ale zawsze...) do Poznania naładowany nową energią, radością i poruszony w swej głębi... Dziękowaliśmy za lata minione...

    Prosiliśmy o przyszłe...

    Modliliśmy się o dobre "teraz"...

    Niewiele jest równie przejmujących momentów jak ten, gdy grupa kilkuset osób a wśród nich moi uczniowie - zarówno ci sprawniejsi jak i ci bardzo trudni, na wózkach itd - odprawia drogę krzyżową na Wałach...

    Bezgranicznie zranieni i cierpiący rodzice wyznający hołd cierpieniu Boga...

    Klęcząc wielbią Boga...

    I w tym momencie zatrzymania w biegu, pełnej ciszy, uspokojenia emocji nagły krzyk "zranionej" dziewczynki, która już ma dość i... chce spać...

    Krzyk się niesie i niesie i na to nakładający się głos kapłana: "Jezus na krzyżu umiera"...

    Wewnętrzny szloch wychodzacy jednak poza usta - jęk...

    - - -

    Rekolekcje świetnego księdza, który stając przed rodzicami, przed "fachowcami", przed naszymi dziećmi, przywiózł "na świadka" również niepełnosprawnego człowieka - ten upośledzony umysłowo człowiek mówił do nas z wysokości ołtarza, że kocha Pana Boga...

    Do rodziców dzieci upośledzonych umysłowo, do fachowców, którzy zęby zjedli w tej pracy, rekolekcje głosił człowiek upośledzony umysłowo...

    Uczył nas, że trzeba kochać Boga tak jak on - "...bo Bóg przecież mnie kocha..."

    A nie ?!?!?

    - - -

    I niesamowity biskup częstochowski Antoni Długosz...

    "Nasze" dzieciaki w prezbiterium, koncelebra...

    A On tańczy, podskakuje, nasze dzieciaki wyją ze szczęścia, wychodzi do nich, chwyta za ręce...

    Chce z nimi być...

    One to czują...

    30 lat temu, ten sam ksiądz (obecnie biskup) dostał kwiaty od naszych. Mówi: Dam te kwiaty Matce Bożej! A na to "moi" gremialnie: "Nieeee!!!! To dla księdza !!!!"

    Przypomniałem tę scenę...

    Ryknął śmiechem On i za nim cała Kaplica...

    I Matka Boża sie uśmiechnęła - przynajmniej tak mi się wydawało...

    Czytałem modlitwę powszechną...

    I mnie, staremu "wyjadaczowi" głos się załamał...

    Matko! Przywiozłem Ci "moich"... Wyproś u Syna łaskę...

    - - -

    Powrót...

    Ojciec z czwórką dzieci... Matka w szpitalu z szóstym (rodzi), piąte - "nasze" - dziecko w Ostrowie w szpitalu...

    Ojciec staje przede mną i pyta: "Panie, jak ja do domu wrócę?" A mieszka 60 km od Poznania...

    Wrócił taksówką... Minus 200 złotych...

    Ale jak się rzekło "a" to trzeba i "b"...

    Przecież zarobię w Warszawie :)))))

    - - -

    Każdy z pielgrzymów uważał za swój obowiązek pokazać mi co kupił...

    Chyba "przerzucę się" na produkowanie "matek bosek"...

    :)))))))))

    emila22-04-2007 05:48:46   [#3284]

    powrót ...

    jesteś wielki :-))
    Mówił już to ktoś ?

    Pomimo zmęczemia i ciągłych rozjazdów, pisz tu jak najwięcej, niektórzy na to czekają.
    To balsam dla duszy.
    "I Matka Boża sie uśmiechnęła" - na pewno
    elrym22-04-2007 18:24:02   [#3285]

    Krzysztofie, czytam i beczę, podziwam to banalne słowo

    Jestes Wielki to za mało (bo taki jesteś rzeczywiście ;) a inne słowo nie chce wejść od mokrej klawiatury

    Pozdrawiam

    aza22-04-2007 18:31:03   [#3286]

    Krzysztofie..........................

    Brak słów............................

    Jest tylko podziw......szacunek.....i łzy.............

    dyrlo22-04-2007 20:03:17   [#3287]

    Fakir

    Ja od czasu jak czytam specjały inaczej patrzę na życie, miałam kiedyś brata.... czemu nie byłam wtedy taka jak dziś..... Czasami chciałoby sie coś zmienić a tu za późno.
    Annax22-04-2007 20:23:38   [#3288]

    Myślę, Krzysztofie, że kiedy wrócisz z Warszawy i tu zajrzysz - będzie Ci miło.

    "I Matka Boża sie uśmiechnęła" - na pewno

    Też mi się wydaje tak właśnie ilekroć jestem z naszymi w podobnych sytuacjach... Tylko, że nie umiałam tego tak ładnie i trafnie nazwać.

    -----------------

    A jak było w Warszawie? Chcieliśmy z Robertem tam pojechać, jednak zaproszenie przyszło tak późno, że nie udało się już zmienić planów. Mam nadzieję, na Twoją relację.

    Pozdrawiam

    rudan22-04-2007 21:32:30   [#3289]
    Ja też zawsze czekam na wpisy..
    Arwena23-04-2007 20:16:05   [#3290]
    Wprawdzie w dyskusji merytorycznej nie mogę się wypowiadać, bo uczę zwykłe dzieci, ale ogromnie lubię czytać SPECJALnych i wiele się przy tym uczę.
    Dlatego nie mam zamiaru szukać Was na drugiej stronie i, z pozdrowieniami, hop do góry:-)
    Fakir223-04-2007 20:50:20   [#3291]

    Jestem...

    I jestem nieco... zażenowany Waszymi słowami...

    Co we mnie jest wielkiego? Może mam nieco bardziej "rozedrganą" wrażliwość...

    Ja to też bardzo przeżywam...

    - - -

    Bardzo Wam dziękuję :)))

    - - -

    Byłem w Warszawie, na konferencji Stowarzyszenia "Bardziej Kochanych" - chociaż nie do końca wiem, dlaczego mają być "Bardziej Kochani"...?  Przez to, że mają zespół Downa?

    - - -

    Krótka refleksja...

    Wyspałem się... Spałem 11 godzin i wyspałem się :)))

    Konferencja.

    Wiele osób, wielu uczestników - kilkuset... Połowa to rodzice.

    Wspaniała młodzież prezentująca swoje WTZ, Środowiskowe Domy Samopomocy... Nadzieja :)))

    I nagle (na szczęście już pod koniec - wiele osób się już "upłynniło")głos pani profesor genetyki, która stwierdza publicznie, że "osoby z zespołem Downa nie są w żaden sposób upośledzone", są tylko "inne", są "z inną wrażliwością"...

    I nie wolno "porównywać tych osób z osobami z normą intelektualną"... Oni stanowią "osobną grupę"...

    Kurde - mamy nowy gatunek człowieka?!?!? Homo Downus?!?!?

    Do tego jeszcze, praktycznie wprost rzucone, że po eksperymentach na myszach udowodniono, że zespół Downa można leczyć... wyciągiem z "Gingko bilobae"... Czyli z miłorząbu...

    Rodzice zachwyceni a mnie szlag trafił...

    Błagalny wzrok organizatora - "siedź cicho!!!"...

    - - -

    Starzy znajomi: Małgosia Kwiatkowska z Rzadkowa, Lidka Klaro-Celej z Warszawy, Marysia Butkowska z Sandomierza... Spotykamy się często, mamy te same "zboczenia" zawodowe, jesteśmy tam, gdzie trzeba być...

    Ja biję brawo im... One mnie...

    A rodzice czekają, patrzą z nadzieją że ktoś ich dziecko "wyleczy"...

    - - -

    Wracam do domu... Na dworcu "nasi" - wracający z Miętnego...

    Wisiak i inni...

    - - -

    Jestem w domu... Czeka na mnie (właściwie to na mojego Brata) wezwanie na policję i do sądu - w charakterze świadka...

    Pytam jak człowieka - Wiktor, o co chodzi?

    Wylegitymowali go kiedyś... Ale wezwanie jest w sprawie PG (przestępczość gospodarcza)...

    Boże!!! Oszczędź mi tego...

    - - -

    W szkole informacja - 8.05. mam "trójkę Giertycha"...

    No i prezydent podpisał "mundurki"...

    Rozpisałem konkurs na wzór mundurka... Pieluchy... Śliniaka... Firmowego...

    - - -

    Byłem u wnuczki... Jestem przecież dziadkiem...

    Kilka machnięć łapkami, dwa uśmiechy i jedno "aguuu" - i taki stary wyga jak ja po prostu wymiękł...

    Dobrze, że idzie nowe życie...

    - - -

    PS. do #3283 - W Warszawie zarobiłem mniej...

    :)))))))))))))))))))

    ejrut23-04-2007 21:18:44   [#3292]
    Baaaaaaardzo lubię czytać te twoje relacje Krzysztofie..........Pozdrawiam.
    bratek23-04-2007 21:38:06   [#3293]

    no nie mogę.........

    i zmilczałeś tą kretynkę od leczenia????

    Fakir223-04-2007 21:59:43   [#3294]

    Nela...

    Ja tam byłem TYLKO na gościnnych występach...

    Powiedziałem jej swoje - PO jej prelekcji :))) Wyglądała na poruszoną... Ale czy ze skutkiem?!?!

    Pytam organizatorów - dlaczego ją wzięli... Bo rodzice (członkowie Stowarzyszenia) tak chcieli - a tam jest demokracja....

    :)))))))

    Fakir224-04-2007 23:07:32   [#3295]

    - - -

    Wiem o co chodzi z wezwaniem Brata na policje i do sądu...

    Normalny bandytyzm...

    Jakiś gnojek stomatolog ogłaszał się kiedyś, że przyjmuje naszych... I wpisywał im do kart różne "cuda-niewidy"... Jakieś koszmarne zabiegi wysokopłatne...

    I wyciągał od NFZ wysokie kwoty... No i go drapnęli...

    A Braciszek - chociaż nic mu nie jest - uwielbia (właśnie dlatego, że nic mu nie jest) chodzić po lekarzach...

    Ze wskazaniem na stomatologów...

    No i mamy "świadka w sprawie o przestępczość gospodarczą"...

    Ale dlaczego JA mam być w to zaangażowany?!?!?

    - - -

    Jestem "do przodu" !!!

    W najnowszym (kwietniowym) numerze "Geistige Behinderung" wydawanym przez organizację Lebenshilfe (z Marburga/Lahn) ukazał się sążnisty artykuł wykazujący przewagę systemu "rodzinnego" (czyli dobieranego nie wg wieku) nad klasowym (czyli dobieranym rocznikami) w takich szkołach jak moja... A ja to już 15 lat ćwiczę... :)))

    I jeszcze lepiej!

    Najnowsza posynodalna adhortacja apostolska "Sacramentum caritas" (o Eucharystii, źródle i szczycie życia i misji Kościoła) Benedykta XVI głosi, cytuję:

    "...SACRAMENTUM CARITATIS
    Benedykt XVI, 22 lutego 2007 r.

    „Actuosa participatio” chorych

    58.
    Rozważając warunki tych, którzy z powodu stanu zdrowia lub starości nie mogą udać się do miejsc kultu, chciałbym zwrócić uwagę całej wspólnoty kościelnej na duszpasterską konieczność zapewnienia duchowego wsparcia chorym, którzy pozostają we własnych domach lub znajdują się w szpitalach. Wiele razy podczas Synodu biskupi nawiązywali do ich sytuacji. Należy zadbać, aby ci nasi bracia i siostry mogli przyjmować często Komunię sakramentalną. Wzmacniając w ten sposób związek z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym będą mogli czuć się w pełni egzystencjalnie włączeni w życie i misję Kościoła poprzez ofiarę z własnego cierpienia w zjednoczeniu z ofiarą naszego Pana. Szczególną uwagę należy poświęcić ludziom niepełnosprawnym. Jeśli ich kondycja na to pozwala, wspólnota chrześcijańska winna wspierać ich uczestnictwo w celebracji sprawowanej w miejscach kultu. W związku z tym należy zadbać, by w budynkach sakralnych zostały usunięte wszelkie architektoniczne przeszkody, uniemożliwiające dostęp niepełnosprawnym. W końcu, należy również zapewnić Komunię eucharystyczną, na tyle, na ile to jest możliwe, osobom upośledzonym umysłowo, ochrzczonym i bierzmowanym: otrzymują oni Eucharystię w wierze, również w wierze ich rodziny lub wspólnoty, która im towarzyszy
    [178]...."

     

    - - -

    A ja to samo głoszę od 1978 roku...

    Papież w końcu przeczytał moja książkę ?!?!?

    :)))))))))))))

    - - -

    I jak tu nie kochać tego świata?

    No jak ?!?!?!?!?

    Fakir229-04-2007 22:32:44   [#3296]

    - - -

    Usiłując przetrwać (czytaj: nie zwariować, odpocząć, zrelaksować się, odseparować, wyluzować...) wyjechałem do Sierakowa...

    Jezioro, las, domek...

    Cisza i spokój...

    150,- za dobę - gwarantowany wypoczynek...

    - - -

    Jestem jeden wieczór w Poznaniu. Teściową odwiozłem...

    Tam w Sierakowie...

    Nie ma ciszy i spokoju... Są za to sesje AA... Przez głośniki... Zlot mają... 

    "...Nazywam się XX i jestem alkoholikiem..."

    Mam z sobą laptopa z iPlusem... Mam cztery "kreski" (na sześć możliwych) ale internet... nie działa...

    Teraz więc piszę...

    Jutro tam (tzn do Sierakowa) wracam...

    Czy ja jestem alkoholikiem? Lubię piwo - ale nie piję... Zbyt tuczące...

    Lubię wino - i wino piję...

    - - -

    Zabieram Brata ze sobą, na tydzień...

    Pytam dzisiaj: Cieszysz się? A On na to - Nieee...

    Bo nie będzie mógł pójść do swojej koleżanki...

    Tej o której pisałem wcześniej... Mieszka - po śmierci swojej mamy - w Hostelu...

    Mówię Bratu: Wiktor, nie przejadę specjalnie tylu kilometrów tylko po to, żebyś Ty mógł spotkać się z Basią...

    A on na to: "A szkoda..."...

    No i mam ja jakiś wybór?!?!?!

    - - -

    Boże... Daj mi siły i odporność na zdarzenia tego świata... Pierwszego czerwca, w Dzień Dziecka mam konkurs na dyrektora... Po raz pierwszy się waham...

    Ale chyba wystartuję...

    Bo co ja innego mogę (i umiem) teraz robić?!?!

    cynamonowa29-04-2007 22:53:16   [#3297]
    Krzysiu.....wystartować to Ty musisz, bo jeśli nie Ty to kto....to Twoje zycie:) Pozdrawiam
    Fakir229-04-2007 22:56:17   [#3298]

    Viola...

    Tak...

    Niby jasne...

    Ale czy logiczne?

    Pozdrawiam Violu :)))

    cynamonowa29-04-2007 23:16:23   [#3299]

    proszę o radę

    Misia poznałam gdy miał 6 lat. Jest synem mojej "dalekiej kolezanki". jako siedmiolatek trafił do mojej szkoły, do klasy integracyjnej.( upusledzenie w stopniu lekkim) Oj , zaskakujący to przypadek z tego Jegomościa. Nie trafiał do toalety czy biblioteki szkolnej, zjadał kartki, gdy otrzymywał tróje. Kochany... zawsze reprezentował klase na konkursach ortograficznych........nie ma opcji, skubaniutki nie popełnił nigdy ortograficznego przestępstwa. zawsze przygotowany, zawsze aktywny ( nawet gdy nie umiał), wie wszystko o surykatkach, fenkach itp. ( dziadkowie kupują mu ksiązki) czyta sam z podziałem na role.modulując głosem. Było Im w kasie, rodzinie wszytko ok.....aż przyszedł czas badań w PPP w sprawie ustalenia warunków przystąpienia do sprawdzianu. badania w poniedziałek na 14tą. Misiek wyspany, wypoczęty ( obiecali mu w domu, ze jak grzeczny bedzie kupia Mu pizzę i kolejne lego). test rozwalił. I.....okazało się , że jest ZDRÓW JAK RYBA. Matko..nie jest. Przyszedł czas sprawdzianu....( mądre OKE pozwoliło pisać na arkuszu dla lekko). PPP "kazała" dla normy bo sporo punktów na badaniach zdabył.i najważniejsze " prosze pani....On wiedział co to jest dzwonnica.a upośledzeni tego nie wiedzą" On wie.......bo rodziców takich kochanych ma, dają mu tyle ile tylko wlazie. Na sprawdzianie rozryczał i zasmarkał się i połamał okaulary na pierwszym pytaniu. Podeszłam.naprowadziłam.....zdobył 32pkt. Przeszedł do gimnazjum. Przyszło nowe orzeczenie. teraz ma dysfunkcje ruchu ( fakt) i zaburzenia zachowania. za rok test dla tych z normą. wiemy , my nauczyciele i rodzice że tak nie jest, że sobie nie poradzi. "Walczymy" od roku z PPP. Rodzice dostarczają pisma od lekarzy: neurologów, psychiatrów itp. Nic. PPP nie chce się ugiąć. Juz teraz martwimy się o egzamin. W zeszłym tygodniu wizyta w PPP ( rodzice, , wspierający, ja).......mówimy o tym, ze nie radzi sobie, ze prosimy do szkoły, niech popatrrzą na normalne a nie laboratoryjne warunki. Nie przyjdą. radzą standardowy test i zawodówkę. ( Matko jedyna..zjedzą Miśka juz przy wejsciu) Rodzice zrozpaczeni....my go nie skrzywdzimy...uczymy i oceniamy Go wg "naszych ludzkich serc" bo z orzeczenia tego nie wynika( ma dysfunkcję ruchu). co robić...badac Go w innej poradni, odpuścić.może PPP ma rację...

    ( przepraszam ze ewentualne literówki)

    emila30-04-2007 00:18:56   [#3300]
    ja bym zmieniła poradnię, ale ja zwykła nauczycielka, nie pedagog - psycholog z poradni.

    "On wiedział co to jest dzwonnica, a upośledzeni tego nie wiedzą" - upośledzeni, używając określenia tej pani, wiedzą dużo innych rzeczy i są mądrzy swoją życiową mądrością.

    Ale poczekaj trochę, niech się jeszcze wypowiedzą fachowcy.

    Ja bym polegała na zdaniu Fakira2. Może z Nim się skontaktuj. To niezwykły Człowiek.
    strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 65 ][ 66 ][ 67 ] - - [ 84 ][ 85 ]