Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
oświatowy przegląd prasy |
Gaba | 04-07-2006 04:31:28 [#101] |
---|
także uważam, że każdy program wyłapujący treści niepożądane jest w porządku, a ze robi to program, jak robi... ów program nie jest programem inteligentnym i nie reaguje tak... uwaga tu "Gazeta Wyborcza" i jest też o treściach pedofilskich, ale inneczej, z drugiej strony - gdyż pojęcia są te same, terminologia jest ta sama (oczywiście mniej drastyczna), tylko ocena moralna faktów jest inna. wyborcza atakuje (i oczywiscie słusznie), a pedofile propagują... - |
beera | 04-07-2006 08:22:27 [#102] |
---|
według PAPu: Prokuratura zajmie się Giertychem i Beniaminem PAP 18:40 Roman Giertych (fot. PAP / Andrzej Wiktor) Na ten temat » Pomysły ministra Giertycha na reformę edukacji Fundacja Wolności Prasy "Kontrateksty" oraz Niezależny Magazyn Publicystów "Kontrateksty" złożyły zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez ministra edukacji Romana Giertycha. Chodzi o rekomendowany przez resort program Beniamin do blokowania niepożądanych treści w internecie. Według autorów powiadomienia minister wprowadza odbiorców w błąd, że jest to program zabezpieczający komputery przed treściami w internecie szkodliwymi dla dzieci. W rzeczywistości program Beniamin jest narzędziem zabronionej przez polskie prawo cenzury prewencyjnej - czytamy w dokumencie. Minister Giertych zarzut cenzury prewencyjnej nazwał "absurdalnym". Powiedział, że zgodnie z opiniami specjalistów sporządzonymi na zlecenie resortu, lista słów kluczy blokowanych przez program może być modyfikowana przez administratora (nie jest zamknięta - może być rozszerzana lub zawężana). Dodał, że administrator może także w każdej chwili odinstalować program lub czasowo (np. na godzinę lub dwie) zawiesić jego działanie. Giertych poinformował, że z opinii wynika także, że program jest w miarę skuteczny jeśli chodzi o zabezpieczenie przed pornografią i pedofilią oraz, że jego producenci zobowiązali się aktualizować go. Dodał też że, nie ma programów, które zabezpieczyłyby przed dostępem do wszelkich nieodpowiednich treści, dlatego Beniamin nie będzie jedynym rekomendowanym przez resort. Jak poinformował Piotr Woźniak z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście, do prokuratury nie wpłynęło jeszcze to powiadomienie. Dodał, że dopiero po zaznajomieniu się z jego treścią zostanie podjęta decyzja, czy zostaną przeprowadzone czynności sprawdzające. Redaktor naczelny "Kontratekstów" Krzysztof Łoziński i prezes Fundacji Wolności Prasy "Kontrateksty" w swoim powiadomieniu powołują się na eksperyment przeprowadzony przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Program ten nie blokuje dostępu do stron faszystowskich, stron z pornografią dziecięcą, stron organizacji propagujących przemoc, rasizm i ksenofobię (jak np. Młodzież Wszechpolska, czy strona Blood and Honour nawołująca do "likwidacji" osób o lewicowych poglądach i podająca ich dane osobowe). Nie blokuje też dostępu do wielu stron zawierających reklamy prostytutek - czytamy w powiadomieniu. Polecając rozpowszechnianie programu Roman Giertych wprowadza w błąd rodziców twierdząc, że program ten zabezpiecza komputery przed treściami szkodliwymi dla dzieci. W ten sposób osłabia czujność rodziców wobec treści, jakie ogląda dziecko w internecie - podkreślono. 21 czerwca minister edukacji podpisał z Katolickim Centrum Kultury umowę na dystrybucję programu Beniamin, przeznaczonego dla szkół. |
bogda4 | 04-07-2006 08:33:58 [#103] |
---|
przed chwilą minister w rozmowie w Trójce powiedział, że nie przejmuje sie skierowaniem sprawy do prokuratury, jest spokojny o wartość programu beniamin. "Ten bałagan wokół sprawy robią komuchy , którym obciął dotacje" / m in. ZNP- tak powiedział/ |
Majka | 04-07-2006 12:54:00 [#104] |
---|
gazeta.pl Roman Giertych walczy z PRL-owską przeszłością nie tylko w szkołach, ale także w swoim ministerstwie. Dziś ze ścian resortu zdjął portrety wszystkich PRL-owskich ministrów edukacji. - Szanujemy historię, ale te obrazy, ci ludzie nie powinni tu wisieć. Portrety wyślemy do IPN-u, tam znajdą się miedzy podobnym sobie - tłumaczył swoją akcję wicepremier Giertych.
Wśród portretów, które zniknęły z ministerialnej sali tradycji jest np. zdjęcie Henryka Jabłońskiego, który był ministrem edukacji w latach 60.
Zaczynamy od początku?
:)))))) |
Małgoś | 04-07-2006 13:04:16 [#105] |
---|
za nami szmat spalonej ziemi... |
beera | 04-07-2006 13:20:43 [#106] |
---|
mnie się zdaje, ze powinien taka akcję przeprowadzic w szkołach: palimy stare kroniki, zdjęcia - sięgamy do rodzin uczniów, by tam też bylo juz dobrze a w październiku proponuję przegląd czy aby jakaś dokumentacja ze zgnilej przeszlosci nie jest przechowywana- na przyklad arkusze ocen z podpisami partyjnych dyrektorów |
Majka | 04-07-2006 13:26:34 [#107] |
---|
I raporty sprzed roku- do IPN :)))) |
Majka | 04-07-2006 13:29:19 [#108] |
---|
ranyjulek..... http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3461463.html
Maciej Giertych z LPR oburzył wielu eurodeputowanych, w tym szefów socjalistów i chadecji, składając we wtorek w Parlamencie Europejskim hołd generałowi Franco i porównując hiszpańskich socjalistów do bolszewików.
"Hiszpańska lewica, chociaż doszła do władzy demokratycznie, zachowywała się podobnie jak w bolszewickiej Rosji. Główny atak skierowany był przeciwko Kościołowi. Prawie 7 tysięcy duchownych zostało zamordowanych. Bezczeszczono kościoły, strzelano do przydrożnych krzyży i figur świętych" - powiedział eurodeputowany Giertych podczas debaty w PE zorganizowanej w 70 lat po zamachu stanu generała Franco w Hiszpanii.
"Dzięki prawicy hiszpańskiej, dzięki armii hiszpańskiej i jej przywódcom, a w szczególności dzięki generałowi Francisco Franco, zamach komunistyczny na katolicką Hiszpanię został udaremniony" - kontynuował Giertych.
Polski poseł wyraził hołd - jak się wyraził - "broniącym tradycyjnych wartości postaciom, takim jak Franco, Salazar, czy De Valera". "Brak nam dziś takich mężów stanu" - dodał. |
Fred | 04-07-2006 14:06:49 [#110] |
---|
"Komu bije dzwon?.." panie ministrze?.. |
AnJa | 04-07-2006 14:47:13 [#111] |
---|
o k...a
2 lata temu udało nam się zakończyć akcje odnajdywania fotografii i nazwisk wszystkich dyrektorów naszego LO od 1919 roku, łacznie z tym z czasów okupacji sowieckiej 1939-41
wisza w gablocie - niedługo obok zawisnąc miały nazwiska wszystkich ok. 300 nauczycieli i ok. 7000 absolwentów
to co ja mam robić????
...
w kwestii gen. Franco - no, różnie się o nim pisze, bałbym się jednoznacznych jego ocen
bo takich jednoznaczych wymagaliby i inni europejscy dyktatorzy obejmujący władzę w drodze zamachu stanu a w imie obrony interesów państwa i zagrożonych wartości - a trochę ich było - nawet w Polsce |
beera | 05-07-2006 08:48:52 [#112] |
---|
Łódzki kurator w grze PiS i LPR Marcin Kwintkiewicz, Marcin Markowski, Łódź 05-07-2006, ostatnia aktualizacja 04-07-2006 20:28 Beata Florek, bezpartyjna dyrektorka łódzkiej podstawówki, nie będzie kuratorem łódzkiej oświaty. Mimo że wygrała konkurs Łódzkim kuratorem chciało zostać 13 osób. Konkurs wygrała bezpartyjna Florek, ale wczoraj wojewoda Helena Pietraszkiewicz z PiS unieważniła go.
Dlaczego? Jej rzecznik Sławomir Przybyłowicz przypomina, że w czasie ostatecznego posiedzenia komisji 22 czerwca przedstawicielka ministra edukacji Romana Giertycha zarzuciła czterem kandydatom z "S" i LPR plagiat prac konkursowych. - W ten sposób pozbawiła ich szans na obiektywną ocenę - mówi rzecznik. - Poza tym przedstawicielka ministra zapowiedziała wtedy, że Giertych nie zaakceptuje zwycięzcy konkursu, co z kolei postawiło pod znakiem zapytania sens pracy komisji - dodaje Przybyłowicz. Wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski nie chce komentować tej decyzji, zanim nie obejrzy dokumentów. Na zarzuty wojewody o zamieszaniu, które wprowadziła przedstawicielka resortu, odpowiada: - Ten, kto organizuje konkurs, powinien zapewnić spokój w sali obrad i sprawny przebieg. Beata Florek nie chce oceniać decyzji wojewody. Opozycja ma inne wytłumaczenie. Sylwester Pawłowski, łódzki poseł SLD: - Wojewoda unieważniła konkurs, bo nie wygrał przedstawiciel PiS. Niech sama wyznaczy kandydata i przestanie stwarzać pozory, że szuka najlepszego. - To efekt politycznych rozgrywek między PiS i LPR. Kurator powinien stać na straży jakości kształcenia, a nie interesu swojej partii - komentuje Krystyna Szumilas (PO), szefowa sejmowej komisji edukacji. Florek wygrała konkurs, choć faworytami byli kandydaci popierani przez PiS i LPR. Koalicjanci nie dogadali się jednak i głosy komisji (przedstawiciele Ministerstwa Edukacji, wojewody, samorządu i związków) podzieliły się na kilka osób. Po ośmiu dniach milczenia Giertych zapowiedział w miniony piątek, że jeśli wojewoda przedstawi mu zwycięską Florek jako kandydata na kuratora (tak wygląda procedura), to on ją zaakceptuje. Ale wczorajsze unieważnienie konkursu oznacza, że kuratora w Łódzkiem będą wybierać od nowa. Florek powiedziała nam, że znowu wystartuje. Śledztwo w sprawie konkursu prowadzi prokuratura. Na prośbę wojewody sprawdza, czy prace pisemne kandydatów popieranych przez LPR i "S" rzeczywiście były plagiatami. |
beera | 06-07-2006 11:57:30 [#113] |
---|
dwa punkty widzenia: Czy minister edukacji Roman Giertych naruszył Konstytucję ( sprawa zwolnienia za podrecznik dyr. CEODeNu) Elzbieta Czyż Helsińska Fundacja Praw Czlowieka Tak. Podręcznik, który był powodem zwolnienia w trybie nagłym dyrektora CODN, jest rozprowadzany w całej Europie i służy edukacji obywatelskiej i wiedzy o prawach człowieka. Minister, podejmując taką decyzję, był zobowiązany do przestrzegania zasad państwa prawa. Konstytucja RP mówi, iż „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych”. Wspomniany podręcznik był skierowany do nauczycieli, miał pomóc im uczyć m.in. tolerancji. Polska jest stroną europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz konwencji o prawach dziecka, i z tego też wynikają dla nas określone zobowiązania. Prof. Miroslaw Krajewski w-c przewodniczący sejmowej KENiM Nie. Pogląd wyrażony w ten sposób jest w moim przekonaniu za daleko idący i prawnie nieuzasadniony. W czym miałby minister Roman Giertych naruszyć konstytucję? Przecież Roman Giertych nie podpisał jako szef resortu żadnej decyzji, która byłaby dowodem takiego działania i mogłaby uzasadniać podobne zarzuty. Jeśli natomiast minister wygłasza różne propozycje, przedstawia projekty działań czy decyzji, tak jak to miało niejednokrotnie miejsce np. na posiedzeniach Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w Sejmie, to można te wypowiedzi potraktować jedynie jako rodzaj swoistej konsultacji społecznej. Nie podzielam więc poglądu o naruszeniu konstytucji przez ministra Romana Giertycha. http://www.przeglad-tygodnik.pl/ |
Marek Pleśniar | 06-07-2006 20:21:21 [#114] |
---|
kochani, zajmijmy się czymś naprawdę ważnym:-) http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3466958.html weeźcie pieska Akcję wakacyjnej adopcji bezdomnych psów rozpoczęło bydgoskie schronisko dla zwierząt. Organizatorzy liczą, że psy zaprzyjaźnią się ze swoimi opiekunami i nie wrócą do klatek po "wakacjach".
0--> Pomysł, sprawdzony od lat w Anglii, polega na oferowaniu ochotnikom opieki nad bezdomnymi psami ze schroniska przez kilka wakacyjnych tygodni. Zestresowane pobytem na niewielkich wybiegach i w klatkach zwierzęta, mogą w ten sposób choć przez krótki czas odpocząć i nabrać sił.
"Niektóre psy to nawet wyspać się nie mogą, bo nie mogą zasnąć w hałaśliwym towarzystwie. Przypomną sobie dodatkowo wszystkie dobre, domowe maniery" - powiedziała Izabella Szolginia, dyrektor schroniska dla zwierząt w Bydgoszczy.
Ochotnicy-opiekunowie, wyłącznie pełnoletni, podpisują umowę ze schroniskiem, zabierają psa i przez określony czas opiekują się nim w swoim domu, zapewniając zwierzęciu wszystko to, czego mu potrzeba do życia. Potem pies może wrócić do schroniska lub pozostać na stałe u opiekuna.
Do prowadzonego pilotażowo programu wakacyjnej adopcji zgłosiło się w ubiegłym roku 15 chętnych. Tylko jeden z nich oddał swego podopiecznego z powrotem do schroniska. |
grażka | 06-07-2006 20:23:20 [#115] |
---|
O! Koniecznie! Ja się właśnie dokacam :) I spadam, bo to nie na temat <wziut----> |
beera | 06-07-2006 23:27:06 [#116] |
---|
3 lipca 2006 Czwartego WFu nie będzie.:
Czwarta, obowiązkowa godzina wychowania fizycznego będzie zlikwidowana, ale nie zastąpiona godziną historii. W zamian resort edukacji sfinansuje dwie godziny sportowych zajęć nadobowiązkowych - poinformował w czwartek wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski.
Jak podkreślił minister Roman Giertych, jeżeli dyrektor szkoły podejmie taką decyzję, to dodatkowe dwie godziny sportu będą mogły być obowiązkowe. Podstawową rolą tych zajęć jest jednak umożliwienie uzdolnionym sportowo uczniom treningów pod okiem nauczyciela. Jedną z przyczyn podjęcia tej decyzji był słaby występ reprezentacji Polski na tegorocznych mistrzostwach świata w piłce nożnej.
Roman Giertych wyraził też opinię, że wynik, jaki osiągnęła reprezentacja wskazuje, że powinien się zmienić skład Polskiego Związku Piłki.
Zwrócił też uwagę na potrzebę propagowania sportu wśród dzieci i młodzieży. "Rozważamy wraz z ministrem sportu powrót do idei szkół mistrzostwa sportowego. Te szkoły, które kiedyś uczyły mistrzów sportu, dzisiaj zostały zaniedbane i właściwie nie funkcjonują. Chcielibyśmy aby w niektórych dziedzinach, w niektórych miastach te szkoły zostały odtworzone" - powiedział Giertych.
Źródło: PAP |
Marek Pleśniar | 06-07-2006 23:35:42 [#117] |
---|
no proszę E Gierek ma następcę;-) |
bogna | 07-07-2006 07:36:56 [#118] |
---|
wynagrodzenie za maturę Kto zapłaci egzaminatorom
• Egzaminatorzy składają pozwy do sądu o wynagrodzenie za pracę przy tegorocznej maturze ustnej • Ministerstwo Edukacji nie potrafi rozwiązać problemu zatrudniania i wynagradzania...
Krakowscy nauczyciele, 5 polonistów i 10 anglistów będą w sądzie walczyć o wynagrodzenie za pracę przy tegorocznym maturalnym egzaminie ustnym. Pozwy w tej samej sprawie chcą też złożyć nauczyciele z Białegostoku, Lublina i Kolna. Okręgowe komisje egzaminacyjne twierdzą, że egzaminatorzy mogli podpisać umowę i otrzymać wynagrodzenie.
Za niskie stawki
Umowa, którą proponowało OKE, była nie do zaakceptowania – uważa Katarzyna Miezian, polonistka z VIII LO w Krakowie, autorka pozwu. Jej zdaniem komisja proponowała zbyt niskie stawki. Średnio egzaminator za godzinę pracy otrzymałby 12,60 zł brutto, ale tylko pod warunkiem, że jego tygodniowy wymiar pracy przekroczyłby 40 godzin. Nauczyciele dyplomowani za pracę w godzinach ponadwymiarowych od szkoły otrzymują 30 zł za godzinę. Roman Dziedzic, dyrektor OKE w Jaworznie, tłumaczy, że stawkę ustalało Ministerstwo Edukacji. Jarosław Zieliński, były wiceminister edukacji, który je akceptował, dodaje, że w ubiegłym roku część nauczycieli w ogóle nie otrzymała wynagrodzenia, w tym dostaną wszyscy, którzy podpisali umowy. Jego zdaniem jest to sprawiedliwe rozwiązanie – na miarę możliwości budżetu państwa.
Kontrowersyjna umowa
– OKE proponowała podpisanie umowy o dzieło zobowiązującej nauczycieli do egzaminowania w dni robocze. Stworzyłoby to sytuację, w której mieliśmy w tym samym czasie świadczyć dwie różne prace, dla różnych pracodawców i za różne stawki – tłumaczy Katarzyna Miezian.
Nauczyciele chcieli być egzaminatorami, ale tylko w godzinach niekolidujących z ich zajęciami z klasami młodszymi. OKE w Krakowie wyjaśniło im, że umowy nie można negocjować. Autorzy pozwu dodają, że umowa o dzieło przerzuca na nich odpowiedzialność za ewentualne wady tzw. dzieła, np. niesprawnego sprzętu na egzaminie, za co zdający mógł ich pozwać do sądu. Benedykt Wojcieszak z gdańskiego Instytutu Edukacji Pedagogicznej, egzaminator z wiedzy o społeczeństwie, mówi, że nie wiadomo również, co miałoby być dziełem wykonanym przez egzaminatorów. Jego zdaniem OKE powinno zawierać z nauczycielami umowę o pracę, ponieważ uczestnicząc w egzaminie maturalnym – świadczą oni pracę na rzecz innego podmiotu i pod jego kierownictwem – w wyznaczonym miejscu i czasie.
Niejasny status egzaminu
Problem z egzaminem ustnym pojawił się już w ubiegłym roku – wtedy po raz pierwszy uczniowie zdawali nową maturę. Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej i sportu z dnia 7 września 2004 roku w sprawie m.in. przeprowadzania egzaminów (Dz.U. nr 199, poz. 2046, z późn. zm.) ustna matura ma charakter egzaminu wewnętrznego. Oznacza to, że główny ciężar zorganizowania go spada na szkołę. – W efekcie jesteśmy zobligowani do pracy przy nim w ramach umowy o pracę zawartą ze szkołą – tłumaczy Anna Sapielak, polonistka. Inaczej jest z egzaminem pisemnym, który jest traktowany jak egzamin zewnętrzny. Egzaminatorów powołuje OKE, a dyrektor szkoły nie musi wiedzieć, który z jego pracowników będzie sprawdzał prace pisemne. Nauczyciele uczestniczą w nim dobrowolnie, a za odmowę nie grożą żadne konsekwencje. – My musieliśmy wziąć udział w egzaminie ustnym, ponieważ otrzymaliśmy takie polecenie od dyrektora szkoły – tłumaczą nauczyciele, którzy nie podpisali umów z OKE. Niektórzy z nich byli też oddelegowani przez swojego dyrektora do pracy w innej szkole. Benedykt Wojcieszak twierdzi jednak, że ustawa o systemie oświaty stanowi, że za organizację zewnętrznego egzaminu maturalnego, i za część pisemną, i za ustną, odpowiadają Centralna Komisja Egzaminacyjna i komisje okręgowe. Nauczyciele mogą zatem odmówić dyrektorowi szkoły udziału w części ustnej. Dyrektor bowiem działa wówczas jako przedstawiciel OKE, z którym nie łączy ich stosunek pracy. Benedykt Wojcieszak, a także dyrektorzy szkół przyznają jednak, że przepisy budzą wiele wątpliwości i są trudne do zinterpretowania. Dlatego ministerstwo powinno jasno uregulować, kto odpowiada za organizację nowej matury.
Niektórzy już wygrali
W ubiegłym roku o wynagrodzenie za ustne matury walczyli w sądzie nauczyciele z Piły, Białegostoku, Lublina, Kolna i Krakowa. Tylko krakowski sąd oddalił pozew uznając, że praca przy egzaminie należy do zadań statutowych szkoły i jest rekompensowana przez dodatek motywacyjny, wypłacany przez samorządy prowadzące szkoły. Pozostałe sądy orzekały, że pracy tej nie można uznać za wykonywanie zadań statutowych szkoły, a godziny egzaminowania należy zaliczyć do dydaktycznych, a jeśli było ich więcej niż pensum, należy się za nie wynagrodzenie jak za godziny ponadwymiarowe. Niezależnie od wyroku sądy uznały, że za pracę przy maturze, organizowanej przez CKE i OKE, powinny zapłacić samorządy. Zdzisław Kusztal, dyrektor VIII LO w Krakowie, uważa, że matura jest egzaminem centralnym i nie powinna być finansowana z budżetów gmin. /Jolanta Góra/ |
Małgoś | 09-07-2006 12:29:05 [#119] |
---|
nie lubią Naszego Ministra :-( Izraelski bojkot Giertycha
1 godz. 21 minut temu Ambasador Izraela w Warszawie Dawid Peleg podjął decyzję o bojkotowaniu polskiego ministra edukacji narodowej Romana Giertycha.
Giertych ma być bojkotowany jako członek skrajnie prawicowej partii, oskarżanej przez Izrael o antysemityzm - poinformowało w niedzielę publiczne radio izraelskie. Jak przekazała agencja France Presse, cytując informację izraelskiego radia, ambasador zażądał od prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego brata Jarosława, mającego objąć urząd premiera, zabrania z gestii Ministerstwa Edukacji Narodowej organizacji podróży młodzieży żydowskiej do miejsc holokaustu oraz aranżowania spotkań z młodymi Polakami. Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych, odnosząc się do tych informacji powiedział, że organizacją podróży młodzieży żydowskiej zajmuje się specjalna fundacja, a MEN jedynie te działania wspiera. - To nie jest dobra praktyka, aby ambasador sugerował jaki powinien być zakres obowiązków poszczególnych ministerstw - podkreślił. Giertych dodał, że jeśli rzeczywiście taka decyzja zapadła, to jest zdziwiony, bo - jak podkreślił - "ja lubię naród żydowski i nie widzę powodu, by pan ambasador nie lubił mnie". W ambasadzie Izraela w Warszawie w niedzielę nikt nie odbierał telefonów.
Jak podało w niedzielę izraelskie radio, w maju izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyrażało już zaniepokojenie z powodu wejścia skrajnej prawicy do polskiego rządu, wskazując iż może to prowadzić do wzrostu antysemityzmu w tym kraju. Ministerstwo wymieniało Ligę Polskich Rodzin, będącą - zdaniem izraelskiego resortu - "nośnikiem ideologii antysemickiej". Prezydent Lech Kaczyński zapewnił wówczas ambasadora Izraela w Warszawie, że jego kraj kontynuować będzie "zwalczanie antysemickiego podejścia do Izraela" oraz krzewić pamięć o zbrodniach holokaustu - relacjonuje informację rozgłośni agencja AFP. PAP
-->
|
Leszek | 09-07-2006 13:58:54 [#120] |
---|
do #118 GIP o wynagrodzeniu za matury pozdrawiam Pan Sławomir Broniarz Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego ul. Smulikowskiego 6/8 00-389 Warszawa
Szanowny Panie
Prezesie
Odpowiadając na pismo z dnia 28 kwietnia 2006 r. uprzejmie wyjaśniam, co następuje: Zgodnie z art. 42 ust. 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. Karta Nauczyciela /Dz. U z 2003 r, nr 118 poz.1112 ze zm./ czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień. Przepis ten nie ustala dobowej normy czasu pracy, jednak praca nauczyciela powinna być tak organizowana /również w okresie egzaminów maturalnych/, aby nie nastąpiło naruszenie przepisów gwarantujących pracownikowi prawo do 11 godzinnego nieprzerwanego odpoczynku -zgodnie z art. 132 Kodeksu pracy. Należy jednak pamiętać, iż charakter /zewnętrzny/ egzaminu maturalnego oraz powołane w celu jego przeprowadzenia komisje egzaminacyjne wskazują., iż egzamin ten nie jest zadaniem statutowym szkoły ponadpodstawowej. 00-926 Warcawa. ul. Knjeia 36Y42, te). (022) 4203 742, fax (022) 625 47 70, e-tnail: kancdaria@gip.pl. '«ww.pio.gov.pl
Potwierdza to również fakt, że dyrektor szkoły odpowiada jedynie za organizację i przebieg egzaminów oraz sprawdzianów, w tym egzaminu maturalnego, natomiast do zadań okręgowych komisji egzaminacyjnych należy przeprowadzanie tego egzaminu. Dlatego też - w naszej ocenie - udział nauczycieli w pracach związanych z organizacją i przeprowadzeniem egzaminu maturalnego jest dodatkowym zadaniem przekraczającym ich zakres obowiązków, a tym samym powinien być dodatkowo wynagradzany. Oznacza to więc, że nauczyciel zatrudniony w pełnym wymiarze godzin, wykonujący dodatkowe obowiązki, których treść nie mieści się w dyspozycji art. 42 ust. 2 ustawy Karta Nauczyciela ma prawo do żądania wynagrodzenia za wykonane zadania. Odrębne zasady rozliczania czasu pracy mają miejsce w przypadku egzaminów ustnych przeprowadzanych przez szkoły. Nauczyciel w związku z powołaniem w skład komisji egzaminacyjnej może być - naszym zdaniem -oddelegowany (w związku z powołaniem w skład komisji egzaminacyjnej) przez swojego pracodawcę - do świadczenia pracy w tej komisji w większej liczbie godzin, niż wynosi jego pensum. Wówczas, jeżeli nastąpi przekroczenie tygodniowego obowiązkowego wymiaru zajęć dydaktycznych, wykonywane przez danego nauczyciela zadania w czasie trwania egzaminu należy uznać za pracę w godzinach ponadwymiarowych, za którą powinien otrzymać dodatkowe wynagrodzenie. Należy również zwrócić uwagę, iż zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem sądów dotyczącym matur, w czasie ustnych egzaminów maturalnych nauczyciel wykonuje pracę dydaktyczną, a nie realizuje innych zadań statutowych szkoły. Nauczyciel, który jest członkiem zespołu egzaminacyjnego w innej szkole ma prawo do zwrotu kosztów dojazdu do pracy w tym zespole na podstawie delegacji służbowej, wystawianej przez dyrektora szkoły, w której jest zatrudniony.
Wyjaśniamy ponadto, iż nauczyciel uczestniczący w pracach komisji egzaminacyjnej w innej szkole jest objęty ubezpieczeniem z tytułu zatrudnienia w szkole, w której został nawiązany stosunek pracy. Z poważaniem |
Gaba | 11-07-2006 21:59:55 [#121] |
---|
dla mnie dramat - dziś 70:30% tzw. humanistów do produkcja bezrobotnych, bzerobotnych na starcie - nie wiem, kiedy sie UJ obudzi i kiedy poniesie konsekwencje zabawy kosztem młodych ludzi, że trzeba zmianiac proporcje na 30:70 tzw. humanistów... - bogatym krajem jestesmy, jęzli stac nas na kształcenie kadry dla połowy Zachodu...
Co nowego na krakowskich uczelniach?
Aneta Zadroga
11-07-2006, ostatnia aktualizacja 11-07-2006 17:28
Trwa nabór kandydatów na studia wyższe. Oprócz popularnych, obleganych od wielu lat kierunków, jak socjologia czy informatyka, na krakowskich uczelniach pojawiają się zupełnie nowe. Jak twierdzą władze uczelni - przygotowane z myślą o pracy dla przyszłych absolwentów. Prawdziwym hitem wydaje się inżynieria biomedyczna na Akademii Górniczo-Hutniczej.
1-->
To nowy w Polsce kierunek, który powstanie po kilkuletnich staraniach władz uczelni o jego utworzenie. - Inżynieria biomedyczna jest popularna w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i Japonii. Jeżeli nie chcemy zostać w tyle, musimy takie studia uruchomić - tłumaczy prof. Ryszard Tadeusiewicz z AGH. - Jest to połączenie elektroniki, mechaniki, fizyki, biochemii, wiedzy medycznej i technik komputerowych, a dziś niezbędni są specjaliści, którzy będą umieli obsługiwać nowoczesną aparaturę w szpitalach - dodaje.
Uczelnia przygotowała na zbliżający się rok akademicki 120 miejsc na nowym kierunku. Jak wyjaśnia prof. Tadeusiewicz, najważniejsze jest w tym wypadku zapewnienie zajęć w laboratoriach - tak, żeby po skończeniu studiów absolwenci byli gotowi do pracy w najlepszych jednostkach służby zdrowia w Polsce.
Według specjalistów ze Światowej Organizacji Zdrowia rozwój inżynierii biomedycznej jest jednym z czynników decydujących o postępie współczesnej medycyny. Ta dziedzina wiedzy nie może rozwijać się bez opisu systemów biologicznych, lepszego zrozumienia naszej genetyki czy mechanizmów funkcjonowania mózgu. Te wszystkie badania muszą dziś być prowadzone przy użyciu komputerów i odpowiedniej aparatury specjalistycznej. I właśnie fachowców przygotowanych do ich prowadzenia ma zapewnić AGH.
- Mam powody sądzić, że będziemy pierwszą uczelnią w Polsce, która zacznie uczyć studentów inżynierii biomedycznej - mówi prof. Tadeusiewicz. - Przygotowaliśmy program kształcenia na tym kierunku zatwierdzony przez Ministerstwo Edukacji, później przyłączyły się do naszej inicjatywy ośrodki akademickie z Warszawy, Łodzi, Wrocławia i Poznania.
Drugim nowym kierunkiem na AGH, który ruszy w roku akademickim 2006/2007, będzie informatyka i ekonometria. Władze uczelni przyznają, że dziś jest ogromna potrzeba na specjalistów z dziedziny informatyki, zwłaszcza takich, którzy umiejętności wykorzystania technologii informacyjnych umieją połączyć z działalnością gospodarczą. - Do tej pory nie było możliwości kształcenia się w dziedzinie informatyki i ekonomii jednocześnie, jest więc szansa, że nowy kierunek, na który w tym roku akademickim studenci będą przyjmowani na semestr zimowy, zyska dużą popularność - przypuszcza Małgorzata Krokoszyńska, rzecznik prasowy AGH.
Uczelnie prywatne nie zostają w tyle
Na prywatnych uczelniach również będzie w czym wybierać. Krakowska Szkoła Wyższa im. Frycza Modrzewskiego przygotowała kilka nowych propozycji, licząc się z potrzebami studentów.
- Rynek pracodawców wymusza na nas otwieranie nowych specjalizacji. Często jest to wynik praktyk odbywanych przez naszych studentów, zgłaszający się do nas pracodawcy w umowach o praktykę wyraźnie podają, kogo szukają do swoich firm - tłumaczy Dorota Bargiel z KSW. - Ważne, żeby nasi absolwenci mieli otwarty rynek pracy. Dziś trzeba kształcić potrzebnych pracowników. Najprostszy przykład to oblegana wszędzie socjologia. Jest potrzeba zatrudnienia socjologów, stąd boom na ten kierunek na uczelniach. Dlatego też nauki o rodzinie zyskują coraz wyższą rangę w społeczeństwie i coraz więcej studentów chce je studiować.
Z nowych specjalizacji pojawią się od roku akademickiego 2006/2007 na KSW gospodarka przestrzenna, zarządzanie i marketing i edukacja obronna. Będzie też nowość na informatyce - bezpieczeństwo i kontrola systemów informacyjnych.
Uczelnia czeka obecnie na decyzję Ministerstwa Edukacji w sprawie utworzenia studiów magisterskich na kierunku zarządzanie i marketing. - Mamy nadzieję, że od przyszłego roku będziemy kształcić magistrów na tym kierunku - przyznaje Bargiel. W planach na przyszły rok akademicki 2007/2008 jest również filologia i kulturoznawstwo.
- Przygotowujemy się też do studiów na kierunku stosunki międzynarodowe w języku angielskim - informuje Bargiel. - Na tym kierunku już praktykujemy wykłady po angielsku, gdyż poziom językowy jest dziś bardzo ważny, daje szerokie możliwości zarówno studiów, jak i pracy za granicą. Dlatego też warto otworzyć takie studia wyłącznie w języku obcym - dodaje.
Niewiele nowego na UJ i AE
Uniwersytet Jagielloński liczy na oblegane co roku kierunki: psychologię, filologię angielską czy filologię polską. Na każdy z tych kierunków na jedno miejsce przypadało w zeszłym roku akademickim około 20 osób.
Z nowości UJ postawił na dwa kierunki: położnictwo i położnictwo pomostowe. Studenci z zagranicy będą mogli rozpocząć studia II stopnia MA in Trans - Atlantic Studies na amerykanistyce. Od najbliższego roku akademickiego wznowione zostaną też dwa interesujące kierunki: filologia orientalna i indianistyka.
Akademia Ekonomiczna w Krakowie ma trzy nowe propozycje dla kandydatów, którzy zechcą studiować na tej uczelni: administracja, europeistyka i gospodarka oraz administracja publiczna.
Nowością jest też to, że od najbliższego semestru będzie działał oddział zamiejscowy AE w Gorlicach, gdzie będzie można studiować na wydziale zarządzania. |
Gaba | 12-07-2006 04:51:44 [#122] |
---|
ale, co? polonistykę, socjologię...
50 tysięcy maturzystów chce studiować w Krakowie
Rafał Romanowski
11-07-2006, ostatnia aktualizacja 11-07-2006 22:57
Na uczelniach trwa rekrutacyjny szał, chociaż dzięki internetowi tłumów nie widać. Moda na studiowanie w jednym z najstarszych ośrodków akademickich Europy Wschodniej wciąż trwa.
0-->
- Nie wiemy jeszcze, ilu z zarejestrowanych w systemie Elektronicznej Rekrutacji Kandydatów zgłosi się na konkretne kierunki. Wraz z Collegium Medicum przygotowaliśmy nieco więcej miejsc niż rok temu, bo ponad 15 tysięcy. Lawina dopiero rusza - mówi Katarzyna Pilitowska, rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szacunkowe dane znane będą dopiero w ostatnich dniach lipca. Do 19 lipca można się rejestrować w systemie ERK i przynosić potwierdzenia wpłaty, nawet na dziesięć kierunków jednocześnie. Dopiero później, po odczekaniu kilku dni na potwierdzenia wysłane pocztą, władze UJ będą wiedziały, jak ułożyć listy kandydatów pod względem najlepszych wyników punktowych na świadectwach.
Zaczęły się też egzaminy wstępne dla tych, którzy zdawali starą maturę. Choć przez ERK zgłosiło się ich aż 15 tysięcy, liczba egzaminowanych w rzeczywistości jest mniejsza. - Rekrutacja starego typu powinna zakończyć się do końca tygodnia. Wielu ze zgłoszonych w ERK może przecież zrezygnować bądź dostać się gdzie indziej. Proporcje przyjętych na studia kandydatów z nową i starą maturą będą dokładnym odwzorowaniem proporcji przy zgłaszaniu w ERK - mówi Katarzyna Pilitowska. Jej zdaniem uczelnie dysponują na razie szczątkowymi danymi.
Na UJ studiuje obecnie 42 tysiące osób. Inne uczelnie krakowskie, choć mniej liczne, nie próbują gonić ilościowego hegemona. Spośród nich najwięcej miejsc - po parę tysięcy - przygotowały AGH i AP.
Sporo zamieszania wywołała zmiana dotychczasowego nazewnictwa rodzajów studiów. Zniknęły "dzienne", "wieczorowe" i "eksternistyczne", a na ich miejsce pojawiły się "stacjonarne" i "niestacjonarne".
- To mylące. Zwłaszcza dla absolwentów sprzed kilku lat, którzy wciąż używają automatycznie starej terminologii. Całe szczęście, że w tym roku sprawdzanie matur obyło się bez skandali, choć system obliczania punktów za świadectwo mógłby być prostszy - komentuje Ola, 19-letnia maturzystka z Jordanowa, która dzięki dobrej lokacie na kilku olimpiadach ma już w kieszeni indeks prestiżowego kierunku na AGH.
Według prognoz, podobnie jak w ubiegłych latach, największym zainteresowaniem cieszyć się będzie UJ-otowska psychologia (w zeszłym roku 20 kandydatów na 1 miejsce). W czołówce są również: filologia angielska (19,2), filologia polska specjalizacja edytorstwo (19,1), psychologia stosowana (15,56), dziennikarstwo i komunikacja społeczna (15,18), prawo (9) i socjologia (8,57).
Akademia Górniczo-Hutnicza cieszy się z niesłabnącego powodzenia automatyki i robotyki, obu informatyk oraz elektroniki i telekomunikacji. W Akademii Pedagogicznej łakomym kąskiem są indeksy politologii, filologii angielskiej i geografii. Finanse i bankowość to murowany hit Akademii Ekonomicznej (w zeszłym roku aż 1860 chętnych), a na Politechnice Krakowskiej na atak chętnych czekają głównie kierunki Wydziału Inżynierii Lądowej. |
Majka | 12-07-2006 08:22:08 [#123] |
---|
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3478451.html
Słabe matury niepokoją uczelnie. - Szkoła natychmiast potrzebuje pomocy i dobrych nauczycieli. My wybierzemy najlepszych kandydatów, ale ci słabsi trafią na inne uczelnie. I co z tego, że skończą studia, jeśli jakość ich wykształcenia będzie marna - mówi prof. Tomasz Borecki, rektor SGGW. Rektora zaniepokoiły słabe wyniki z biologii. - To podstawa, żeby skończyć studia na mojej uczelni. Rozważam wprowadzenie semestru uzupełniającego wiedzę - mówi.
Politechnika Warszawska już podjęła decyzję. - Nowi studenci będą mieć zajęcia wyrównawcze z matematyki i fizyki.
Od pewnego czasu przychodzą do nas kandydaci z brakami wiedzy na poziomie szkoły średniej. Potem nie radzą sobie z uniwersytecką matematyką czy fizyką - mówi doc. Bohdan Utrysko, pełnomocnik rektora Politechniki Warszawskiej ds. rekrutacji.
Uniwersytet Warszawski zamierza przeprowadzić badania, które pokażą, na jakim poziomie są studenci, którzy dostali się na UW dzięki nowej maturze.
- Obserwujemy luki w wykształceniu kandydatów. Wynikają pewnie ze sposobu uczenia w szkołach średnich, gdzie nauczyciele skupiają się na przekazywaniu informacji, a nie na kojarzeniu faktów. Więcej o kandydatach z nową maturą powiedzą nam wyniki badań. Porównamy osiągnięcia studentów, którzy w zeszłym roku jeszcze zdawali egzamin wstępnych i tych, którzy dostali się dzięki nowej maturze - zapowiada prof. Konstanty Adam Wojtaszczyk, prof. UW. |
grażka | 12-07-2006 23:47:54 [#124] |
---|
Przed chwila przeczytałam na wp.pl Dziennikarze, wykładowcy, sędziowie - do lustracji PAP 18:35
Sejmowa komisja nadzwyczajna, przygotowująca nowelizację ustawy o IPN i o lustracji, zmieniła katalog osób publicznych, które będą musiały przedstawić urzędowe potwierdzenie z IPN o istnieniu w archiwach Instytutu materiałów na ich temat.
Do listy stanowisk, przy obejmowaniu których, lub kandydowaniu na nie, trzeba składać oświadczenie lustracyjne, posłowie dodali cały szereg nowych funkcji i zawodów, m.in. dziennikarzy, pracowników naukowych, adwokatów, dyrektorów szkół.
Na listę trafili też m.in. sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcowie prawni, notariusze, pracownicy nauki i szkolnictwa wyższego - rektorzy, prorektorzy, profesorowie, docenci, adiunkci i starsi wykładowcy, dziekani i prodziekani, dyrektorzy i wicedyrektorzy instytutów, kanclerze, kwestorzy prezesi, wiceprezesi, sekretarze naukowi w publicznych i niepublicznych szkołach wyższych oraz dyrektorzy szkół publicznych i niepublicznych.
O zaświadczenie nie muszą się starać osoby urodzone po 1 sierpnia 1972 r.
Komisja nie zakończyła pracy, kolejne posiedzenie w czwartek. (bart) |
Majka | 13-07-2006 00:00:23 [#126] |
---|
Aha. Czyli ci ze stycznia 1972 roku są juz podejrzani ;)
W styczniu 1980 roku mieli 8 lat.... to już duuuuzo mozna ;) |
Majka | 13-07-2006 16:00:00 [#128] |
---|
nauczyciele czuwają? Gazeta.pl > Wiadomości > Wiadomości dnia
Czwartek, 13 lipca 2006
MEN ostrzega szkoły przed homoseksualistami
IAR 13-07-2006, ostatnia aktualizacja 13-07-2006 15:42
Ministerstwo edukacji kolejny raz ostrzega szkoły przed organizacjami homoseksualnymi. Jak nieoficjalnie dowiedziała się IAR, wiceminister Mirosław Orzechowski wysłał dzisiaj list do kuratorów oświaty
Wiceminister pisze, że do szkół zgłaszają się przedstawiciele różnych organizacji, którzy proponują zajęcia na temat homofobii i wolności homoseksualnych. Orzechowski prosi kuratorów "o szczególną wrażliwość w tym zakresie". Przypomina, że szkoła "jest instytucją wolną od działań politycznych, a przede wszystkim od wszelkiej indoktrynacji". IAR dowiedziała się, że list został wysłany po informacjach jakie od kilku dni resort dostawał od nauczycieli. |
Gaba | 13-07-2006 16:43:20 [#129] |
---|
to, co napiszę być może jeste i nawet niegrzeczne - Dyrektro szkoły ponownie infomuje minsiterstwo, iż kolejny raz nie musi ostrzegć szkoły przed organizacjami homoseksualnymi. Jak nieoficjalnie dowiedziała się IAR, wiceminister Mirosław Orzechowski wysłał dzisiaj list do kuratorów oświaty - dziękuję serdecznie. Natomiast odbietam ten list, jako wyraz braku zaufania.
Wiceminister pisze, że do szkół zgłaszają się przedstawiciele różnych organizacji, którzy proponują zajęcia na temat homofobii i wolności homoseksualnych. I niech się zgłaszają, ich prawo, ale my wiemy, co robimy. Orzechowski prosi kuratorów "o szczególną wrażliwość w tym zakresie". Przypomina, że szkoła "jest instytucją wolną od działań politycznych, a przede wszystkim od wszelkiej indoktrynacji". IAR dowiedziała się, że list został wysłany po informacjach jakie od kilku dni resort dostawał od nauczycieli. A ja sądzę, ze nauczyciele powinni sie udac do dyrektorów, bo minister ma co robić. |
bogna | 13-07-2006 16:45:07 [#130] |
---|
list został wysłany po informacjach jakie od kilku dni resort dostawał od nauczycieli. no, no ..... wakacje są, to nauczyciele mają czas, żeby obserwować kto wchodzi do szkoły ;-) |
beera | 13-07-2006 22:17:10 [#131] |
---|
bardzo ciekawa rozmowa: Zły minister, groźne protesty
Rozmawiał Adam Leszczyński 13-07-2006 , ostatnia aktualizacja 11-07-2006 20:05Nasze władze tak przesiąkły wychowaniem peerelowskim, że dziś nie wyobrażają sobie innych metod działania. A edukacja nie polega na nasyłaniu policji, prokuratorów czy wizytatorów. To powinien być dialog - mówią prof. Henryk Samsonowicz* i prof. Andrzej Janowski**2-->
Adam Leszczyński: Wyobraźmy sobie, że protesty uczniów i studentów doprowadzą do tego, że minister Roman Giertych straci stanowisko. Czy sytuacja, w której uczniowie usuwają ministra, jest do zaakceptowania z punktu widzenia wychowawcy? Henryk Samsonowicz: Nie młodzież decydować powinna o składzie rządu. Kiedy jednak uczniowie buntują się przeciwko nauczycielowi, którego nie akceptują, nie można a priori zakładać, że robią to - użyjmy tu myślowego skrótu - z niesłusznych powodów. Trzeba rzecz zbadać. Nie marzę o tym, żeby np. pojawiły się strajki studenckie. Szare komórki nie powinny strajkować nigdy, w żadnych okolicznościach. Strajk w obszarze pracy intelektualnej uważam za nieporozumienie. Jestem jednak za tym, żeby studenci interesowali się sprawami publicznymi. Ostatecznie to oni będą kształtować to państwo, decydować o społeczeństwie. Długo miałem wątpliwości wobec pokolenia dorastającego po 1989 r. - m.in. dlatego że porównaniu z generacją z lat 70. i 80. aktywność społeczna młodzieży bardzo się zmniejszyła. Dla mnie studenci są papierkiem lakmusowym, myszkami wyczuwającymi stężenie metanu w kopalni. Tymczasem przez ostatnie 16 lat ich aktywność polityczna sprowadzała się niemal do zera. Młodzież nie powinna decydować o losie ministra, ale z drugiej strony rząd powinien brać pod uwagę jej potrzeby - i cieszyć się, że w ogóle na czymś jej zależy. Andrzej Janowski: Wszyscy mają prawo wyrażać poglądy w sprawach, które ich dotyczą. Obawiam się jednak, że dziś protestujący młodzi ludzie nie mają dobrego wzoru protestu. Mogą przejąć model górników - uzbroją się w kije i kamienie. Będą mieli złudzenie, że tylko to daje siłę, i ograniczą się do kolosalnej negacji. Boję się, że będą tylko krzyczeć: „Precz!”. Gdybym był dziś przywódcą studenckim, pewnie myślałbym tak: "Jest minister, którego nie akceptujemy, i nie wydaje się, żeby w przyszłości zmądrzał. Nie chce z nami rozmawiać? Co w tej sytuacj nalży z nim zrobić? Oczywiście ominąć". Myślę, że próbowałbym zorganizować samokształcenie poza systemem edukacji, czyli to, co myśmy robili w latach 80., w zespołach oświaty niezależnej. One przygotowywały edukację na nadejście zmiany politycznej. Co mają robić w czasie protestów nauczyciele? Iść z uczniami, jeśli się nie zgadzają z ministrem, który jest ich przełożonym? Gdzie jest granica posłuszeństwa wobec przełożonego? Samsonowicz: A czy pan, będąc studentem, czuł się zobowiązany do posłuszeństwa wobec rektora czy dziekana? W ogóle o tym nie myślałem. O granicach posłuszeństwa myślimy w sytuacjach konfliktu z władzą. Konfliktu nie było, więc nawet nie wiem, jak wyglądały moje zobowiązania formalne. Samsonowicz: Formalnie to pan składał przyrzeczenie posłuszeństwa wobec władz uniwersytetu, kiedy dostawał pan indeks. Nigdy jednak nie musiał się pan zachowywać niezgodnie ze swoim sumieniem, prawda? Tu jest klucz - trzeba zawsze działać zgodnie ze swoim sumieniem. W połowie lat 70. studenci podpisali list przeciw zwolnieniu z pracy jednego z moich kolegów, dziś zresztą profesora. Chcieli zanieść ten list do rektora Zygmunta Rybickiego, który nie był - delikatnie mówiąc - przychylny takim inicjatywom. Wtedy zdecydowałem się, że to ja pójdę z tym listem do rektora, który był moim przełożonym. Zawieszono mnie później na rok w funkcji, którą pełniłem. Jak w takim razie ma się zachować nauczyciel wobec konfliktu lojalności - w sporze między uczniami, których ma wychowywać, a systemem edukacji, który symbolizuje minister? Samsonowicz: Lojalność nauczyciela jest taka - masz wychowywać młodzież. To jest twój podstawowy obowiązek. Jak Panowie by się zachowali, gdyby byli przedmiotem takich protestów? Samsonowicz: Ależ myśmy mieli protesty na początku lat 90.! Pamiętam bardzo burzliwe spotkania na UJ i UMCS. Na pociechę dla ministra Giertycha mogę powiedzieć, że wobec nas także składano wota nieufności. Nie przypominam sobie jednak, żebyśmy stosowali jakiekolwiek represje. W takiej sytuacji bez rozmowy się nie obejdzie. Studenci mają prawo protestować. Wolałbym oczywiście, żeby zachowywali się z godnością i nie krzyczeli: "Giertych do wora i wór do jeziora!". To jest po prostu chamstwo przypominające najgorszych pseudokibiców. Ale kto ma ich nauczyć, jak trzeba rozmawiać, jeśli nie przedstawiciel instytucji, która ma wychowywać? Janowski: Giertych zrobił wszystko, żeby stracić znakomitą okazję wychowawczą. Przecież mógł porozmawiać z młodymi ludźmi. Mógł powiedzieć: „Ja się może z wami nie zgadzam”... Samsonowicz: ...nawet nie „może”. Po prostu „nie zgadzam”. Janowski: I zapytać: „Ale może spróbujemy dojść do porozumienia? Co byście zrobili na moim miejscu?”. Wtedy być może młodzi zaczęliby myśleć i nie krzyczeliby: „Do jeziora!”. To była fantastyczna okazja do rozmowy. Wykorzystała ją Krystyna Starczewska, dyrektorka gimnazjum społecznego w Warszawie. Część jej uczniów poszła na demonstrację przeciw Giertychowi. Byli z nimi nauczyciele i kiedy policja ogłosiła, że demonstracja jest nielegalna, powiedzieli swoim uczniom: „Koniec, rozejdźcie się”. Starczewska wykorzystała sytuację, żeby dzieciaki czegoś nauczyć o życiu społecznym. Giertych nie wykorzystał. Jak się zdaje, gimnazjum Starczewskiej podpadło przez to ministrowi...
Już następnego dnia była tam wizytacja.
Janowski: Jak za dawnych czasów! Jak za władzy ludowej, kiedy się używało takich metod, żeby zastraszyć! Wraca nowe.
Samsonowicz: Czasem myślę, że nasze władze tak przesiąkły wychowaniem peerelowskim, że dziś nie wyobrażają sobie innych metod działania.
Na czym polega edukacja? To jest dialog, to rozmowa, próba nawiązania porozumienia. Przecież ona nie polega na nasyłaniu policji, prokuratorów czy wizytatorów. To zaprzeczenie idei edukacji.
Kierowali Panowie edukacją w pierwszym demokratycznym rządzie po 1989 r. Czym różniła się Wasza wizja edukacji od wizji Giertycha?
Samsonowicz: Byliśmy przeciwnikami jedynie słusznej ideologii w edukacji. Byliśmy przeciwnikami założenia: „ein Volk, ein Reich, ein Führer”.
Janowski: W ciągu roku udało nam się rozmontować scentralizowany peerelowski system edukacji. W 1989 r. do każdego przedmiotu był jeden podręcznik na całą Polskę. Dziś powrót do takiej centralizacji byłby nonsensem. Nauczyciel musi mieć pewność, że jest człowiekiem wolnym, żeby nauczanie w ogóle miało jakiś sens. Co prawda po iluś latach indoktrynacji nie wszyscy nauczyciele z tej wolności skorzystali i nie wszyscy, którzy skorzystali, zrobili to mądrze. Pojawił się jednak bardzo silny ruch, żeby zrobić z wolności dobry użytek.
Samsonowicz: Mieliśmy wizję szkoły wolnej od indoktrynacji politycznej. Szkoły, która rozwija aktywność nauczycieli, dopuszcza różne formy nauczania i programy autorskie.
Czy odziedziczony po PRL system oświatowy rozmontowali Panowie tak dalece, że minister nie ma już instrumentów, którymi mógłby zastraszyć nauczycieli?
Samsonowicz: Każda władza ma instrumenty, żeby zastraszać swoich podwładnych. Także szkolna. Te instrumenty nie zmieniły się co najmniej od czasu powstania szkół przykatedralnych we wczesnym średniowieczu. Na ponad 700 tys. nauczycieli część pracuje nie dlatego, że ma powołanie - bo utopią byłoby wymagać, żeby każdy miał powołanie - lecz dlatego, że czuje się bardziej urzędnikiem państwowym niż pedagogiem. Ci ludzie starają się uwzględniać domniemane i rzeczywiste życzenia władzy. Pocieszające jest to, że - jak słyszałem - już 30 tys. nauczycieli podpisało list do ministra, w którym żądają otwartej szkoły.
Dla mnie to część dużo szerszego zjawiska. Są dwa podstawowe typy społeczeństwa, dwa podstawowe typy kultury - otwarta i zamknięta. Kultura otwarta to wolność poszukiwań czegoś nowego, otwartość na rozmaite koncepcje i pomysły. Kultura zamknięta to powielanie wyłącznie tego, co robili nasi ojcowie. Taka kultura prowadzi do stagnacji, zacofania, zaściankowości... Jako historyk jestem zawodowo odpowiedzialny za to, żeby utrzymywać tradycję, dziedzictwo naszych ojców. Ale utrzymywać to, co jest rzeczywiście wartościowe. Znoszonych kapci nie należy przechowywać tak jak medali za wojnę o niepodległość.
Ale kto ma decydować, co jest w tradycji cenne i godne zachowania? Minister Giertych ma chyba ma na to pomysł, skoro proponuje wychowanie patriotyczne w szkołach.
Janowski: Nie wiadomo, co minister proponuje. Akademie ku czci ojczyzny? Oddzielny przedmiot? „Patriotyzm” dobrze brzmi, wiec może chodzi o to, żeby jakies poglady - niekoniecznie atrakcyjne dla ogółu - opakować w patriotyczne przeslanie? Wychowanie obywatela żyjacego sprawami dobra wspólnego i myślącego o dobru ojczyzny - to robi teraz Owsiak ze swoją orkierstrą. Robi to Centrum Edukacji Obywatelskiej. Takie same cele nieraz osiagano w drużynach harcerskich. Istnieją liczne wzorce znacznie lepsze niż wprowadzanie nowego przedmiotu.
Samsonowicz: Może obecne władze nie znają historii? Nie sądzę, żeby można było zarzucać pokoleniu Polski międzywojennej brak patriotyzmu. Nie wiem jednak, skąd on się wziął, bo w owym czasie nie było zajęć z patriotyzmu.
Patriotyzmu można się uczyć przede wszystkim - o czym wie dobrze pan Giertych - w swojej rodzinie. Można się go uczyć na każdej lekcji - historii, wiedzy o społeczeństwie, geografii, języka polskiego, religii, etyki, wychowania fizycznego czy muzyki. Nawet na lekcjach fizyki. Sam to dobrze pamiętam z czasów okupacji, kiedy fizyki uczył mnie wykładowca z przedwojennej szkoły kadetów.
Lekcje patriotyzmu to złe rozwiązanie realnego problemu. Z wieloma projektami tego rządu tak jest - dostrzega prawdziwe problemy i patologie, ale rozwiązania, które proponuje, są anachroniczne i przeciwskuteczne. Tak właśnie oceniam próby ograniczenia wyboru podręczników. Przed wojną były podręczniki do historii pióra Czesława Nankego, Wandy Moszczeńskiej, Jana Dąbrowskiego czy panny Martynowiczówny, która zresztą później uczyła mnie w szkole. Można było wybierać.
To prawda, że dziś podręczniki stały się towarem handlowym, a niektóre z nich to hańba polskiej edukacji. Ale są przecież recenzje dokonywane przez osoby, które potrafią na ten temat się wypowiedzieć. To powinno wystarczyć.
A pomysł podzielenia historii na polską i powszechną?
Samsonowicz: Jest niedobry. Niech mi pan powie: czy chrześcijaństwo jest częścią historii Polski, czy powszechnej? Czy wojny światowe są częścią historii polskiej, czy światowej? Historia Polski jako państwa zaczęła się wraz z chrztem. Czy można o nim mówić, ignorując to, co działo się wówczas w świecie chrześcijańskim? Czy można mówić o polskim złotym wieku, nie zdając sobie sprawy z tego, że ssaliśmy żywą gotówkę z Europy Zachodniej w zamian za zboże, które eksportowaliśmy, i bez tego nie byłoby Renesansu w naszym kraju? Czy można mówić o chwalebnej karcie naszej tolerancji w XVI wieku, nie mówiąc o reformacji? Albo o bohaterach kilku kontynentów, jak Kościuszko czy Pułaski?
O to chyba trzeba zapytać ministra Giertycha.
Samsonowicz: Wie pan, co jest największym nieszczęściem naszego kraju? Piorunująca mieszanina megalomanii narodowej i kompleksów. To połączenie daje efekty straszliwe. Albo nam odbija w jedną, albo w drugą stronę. W ogóle nie wiadomo, co z tym robić.
Tymczasem my nie mamy się czego wstydzić w naszej historii. Biorąc pod uwagę losy tysięcy innych wspólnot etnicznych i kulturowych, nam się zawsze naprawdę nieźle udawało: w X wieku, w XIV, w XVI... Nieprawdopodobnie udało się nam w XX wieku przy odzyskiwaniu niepodległości. Także nieco wcześniej, kiedy nie mając swojego państwa, swojego prawa, swojego szkolnictwa, myśmy polonizowali przybyszów ze wszystkich stron świata. Rozmaici Gebethnerowie, Wolffowie, Zollowie, Estreicherowie, Szeremietiewowie, Manteufflowie... - to byli najwięksi polscy patrioci. Nie mamy powodu, by się wstydzić konfederacji warszawskiej z XVI w. gwarantującej tolerancję w czasie wojen religijnych w Europie. Nie mamy powodu, by wstydzić się rozmaitych osiągnięć w XX wieku, łącznie z "Solidarnością". Nie próbujmy jednak wmawiać sobie i innym, że jesteśmy pępkiem świata. Bo nie jesteśmy.
*Prof. Henryk Samsonowicz - historyk, w latach 1980-82 rektor Uniwersytetu Warszawskiego, 1989-90 minister edukacji w rządzie Tadeusza Mazowieckiego
**Prof. Andrzej Janowski - polonista i pedagog, w latach 1989-92 wiceminister edukacji w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego |
Gaba | 13-07-2006 22:30:58 [#132] |
---|
dzięki, za ten wywiad, jest on wazny dla mnie - także jestem przeciwnkiem bycia młodzieży na ulicy, a to mlodzież doprowadzono lekceważniem do ostateczności. Pierwszy nauczyxciel RP stracił okazję do wychowania... |
beera | 13-07-2006 22:35:27 [#133] |
---|
YHM tez uwazam, ze to dobra rozmowa... |
Gaba | 13-07-2006 22:46:03 [#134] |
---|
ponownie czytam... - radośc bije: Nie mamy powodu, by wstydzić się rozmaitych osiągnięć w XX wieku, łącznie z "Solidarnością". Nie próbujmy jednak wmawiać sobie i innym, że jesteśmy pępkiem świata. Bo nie jesteśmy. |
Majka | 13-07-2006 23:33:51 [#135] |
---|
a uczniowie tracą ? Nauczyciele oskarżający dyrektorkę o szykanowanie i potwierdzające to wyroki sądu, a także coraz więcej uczniów oblewających maturę w VI LO - to dla władz miasta niewystarczające powody, by zmienić dyrekcję
- Spodziewałem się słabych wyników w VI LO - komentuje wiceprezydent Arkadiusz Karbowiak, któremu podlega oświata.
Jego przewidywania nie są bynajmniej oznaką szczególnej troski o losy licealistów z "szóstki", tylko dowodem, że wiceprezydent śledzi rankingi i wie, że rokrocznie w VI LO najwięcej osób oblewa maturę. O ile jednak w zeszłym roku różnica między wynikami w liceach najlepszych i "szóstką" była rzędu niespełna 10 procent, o tyle w tym roku wyniki są zatrważające. Maturę zdało tam 83,7 procent licealistów, podczas gdy w innych szkołach ten odsetek oscylował średnio wokół 98-99 proc. Słowem - ze 196 zdających w VI LO aż 32 maturzystów oblało.
Dyrektorka Alicja Krawczyk, pewnie tak jak prezydent, wyników takich się spodziewała, ale nie chciała ich komentować. - Nie mam czasu. Jestem na urlopie, zajmuję się rodziną - skwitowała
Karbowiak uważa, że słabe wyniki z matur wzięły się stąd, że szkoła obniżyła liczbę punktów, jaką powinien mieć absolwent gimnazjum, by dostać się do kierowanego przez nią liceum. - I tym sposobem do tego liceum trafiają niekoniecznie te osoby, które powinny tam być - komentuje Karbowiak. Dodaje, że wpływ na tragiczny wynik maturalny VI LO miał również konflikt między Alicją Krawczyk i podległymi jej nauczycielami.
(...)
http://miasta.gazeta.pl/opole/1,35086,3480513.html |
beera | 14-07-2006 07:57:39 [#136] |
---|
Giertych przeciwny matematyce na maturze
"Dziennik": Nowemu ministrowi edukacji nie podobają się reformy opracowane przez jego poprzednika z PiS. Gazeta dowiedziała się, że Giertych poważnie rozważa wycofanie się z planów wprowadzenia matematyki do obowiązkowego zestawu przedmiotów maturalnych.
Zdaniem ministra matematyka znacznie utrudniłaby młodzieży zdanie matury. Roman Giertych sam zdał ten przedmiot na trójkę, co obniżyło jego średnią ocen na świadectwie maturalnym - napisał "Dziennik".
Według informacji "Dziennika" termin pojawienia się nowego obowiązkowego egzaminu maturalnego ma zostać przełożony na 2010 rok. Roczne opóźnienie zostało uzgodnione z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Ministerstwo będzie się teraz zastanawiać, czy w ogóle jest sens wprowadzać ten przedmiot na egzamin dojrzałości.
Środowisko naukowe nie zostawia na szefie MEN suchej nitki. Eksperci twierdzą, że doprowadzi to do całkowitego upadku polskiego systemu edukacji, gdyż matematyka nie tylko opisuje wszystkie zjawiska w otaczającym nas świecie, ale uczy też logicznego myślenia i dyscyplinuje w nauce.
Więcej w dzisiejszym "Dzienniku". |
beera | 14-07-2006 08:00:27 [#137] |
---|
naukowcy... Eksperci twierdzą, że doprowadzi to do całkowitego upadku polskiego systemu edukacji, gdyż matematyka nie tylko opisuje wszystkie zjawiska w otaczającym nas świecie, ale uczy też logicznego myślenia i dyscyplinuje w nauce. A co z tym ma wspólnego matura z matematyki??? To, co ma to PORZĄDNE NAUCZANIE MATEMATYKI Co zmieni matura z matematyki, skoro już na poziomie nastolatka wykazujemy kolosalne róznice w edukacji matematycznej wobec zachodu. U nas- zero umiejętności, za to pelno wzorów w głowie. Czy ta sytuację może zmienić lub nie obowiązkowa matura? To jakies klapki na oczach- moim zdaniem |
beera | 14-07-2006 08:03:21 [#138] |
---|
swoją drogą Tylu dyskusji o oswiacie, co w ostatnim czasie, nie doswiadczylismy chyba przez lat 20 O w-fie O podręcznikach O stowarzyszeniach w szkole O szkodliwosci Owsiaka O lustracji nauczycieli O 4 godzinie historii O patriotyźmie w szkole O podwyżkach dla nauczycieli O funkcjonariuszowstwie publicznym O maturach ( ta jedyna co roku) |
Małgoś | 14-07-2006 09:06:05 [#139] |
---|
i o ciąży ;-) Wychowawco, ubezpiecz się od ciąży!
-->
-->
-->
Piątek, 14 lipca (06:51) Nastoletnia burza hormonów, wakacyjna atmosfera i brak rodzicielskiej kontroli sprzyja kolonijnym miłościom. Jeśli taka znajomość zakończy się niechcianą ciążą, odpowiedzialność za nią ponosi również opiekun.
Pilnowanie romansujących małolatów to chleb codzienny wychowawców kolonii piszą "Super Nowości". Wojtek dwa razy był na kolonii w Myczkowcach i widział, jak szybko rodzą się tam miłostki. - Wychowawcy dobrze nas pilnowali, sprawdzali w pokojach, czy nie siedzimy u dziewczyn albo one u nas - przyznaje Wojtek. Upilnowanie zakochanych wychowanków nie jest proste. Opiekunowie obserwują, podsłuchują, przeszukują pokoje, a nawet stoją pod drzwiami najbardziej rozbrykanych nastolatków. Kiedy małolaty nie słuchają poleceń, stosują kary. - Jak nie było spokoju po ciszy nocnej, robiliśmy pompki, przysiady, szorowaliśmy ubikacje - śmieje się Wojtek. - Czasem trzeba było dwa razy przejść tip-topkami cały korytarz. Wszystko po to, by małolatom wybić z głowy miłostki i uniknąć odpowiedzialności, jeśli niewinny romansik dzieciaków skończy się ciążą. Nastoletni Rafał jeździ na kolonie dwa razy w roku: zimą i latem. Jego mama jest spokojna i wie, że na obozie do niczego nie dojdzie. - Ufam mojemu synowi - mówi Ewa Skowrońska-Barnat z Rzeszowa. - Poza tym znam jego opiekuna. Jest odpowiedzialny, wymagający i surowy. Wiem, że pod jego opieką mojemu dziecku nie przyjdą do głowy żadne głupoty. Nie każdy opiekun potrafi upilnować rozbrykaną młodzież. Jeśli dziewczyna zajdzie na kolonii w ciążę, rodzice nastolatki mają prawo żądać od wychowawcy odszkodowania. Wychowawcy mogą się zabezpieczyć przed taką sytuacją, wykupując w towarzystwie ubezpieczeniowym specjalną ofertę OC dla kolonistów-wychowawców. Kosztuje ona od 19 do 40 zł. OC gwarantuje nie tylko uniknięcie zobowiązań finansowych w przypadku ciąży, ale chroni w przypadku, gdy wychowanek kolonisty nabroi lub zdemoluje ośrodek. - Takie ubezpieczenie ma wiele zalet - mówi pracownik jednego z towarzystw. - Jeśli rodzice ciężarnej nastolatki wnoszą roszczenie, powołujemy prawnika, który zbada, czy wychowawca nie zaniedbał swoich obowiązków. Niestety, to OC nie cieszy się u nas dużym zainteresowaniem - przytaczają opinię "Super Nowości". Źródło informacji: PAP A tak przy okazji - na mocy jakiego prawa opiekun ponosi konsekwencje finansowe z powodu ciąży u nastolatki?
-->
|
beera | 14-07-2006 09:26:06 [#140] |
---|
na mocy tego samego, które obciązyłoby nauczyciela dyżurujacego na korytarzu za ciążę nabytą w szkolnej toalecie ;))) |
Majka | 14-07-2006 09:54:12 [#141] |
---|
matematyka Na stronie któregoś z uniwersytetów oglądałam statystyki przyjęć w ubiegłym roku. Była tam pouczająca tabelka, które kierunki młódź wybiera.
Na psychologię - 20 osób na miejsce; matematyka- 1,5 kandydata.
Na kilka ciekawych kierunków politechnicznych (PWr) , dawniej obleganych -był dodatkowy nabór we wrzesniu. Zabrakło chętnych.
Socjologia na UWr miała dodatkowy nabór wrześniowy, bo warunkiem rekrutacji była matematyka na poziomie podstawowym - więc zabrakło kandydatów na tym modnym przecież kierunku.
To pokolenie od początku edukacji mogło mówić "matma do niczego nie będzie mi potrzebna" , a uczeń bez motywacji dobrowolnie nie wchłania wiedzy ;)
Efekt? Większość pytana, gdzie chce zdawać, robi oczka niepewne i mamrocze " psychologia, prawo, stosunki międzynarodowe, politologia może?"
A już było tak ładnie, bo obecne klasy I (wizja obowiązkowej matury) zaczęły bez problemów pojmować matematykę.... ;)
Swoją drogą przezywam polonistyczny ból, ponieważ j. polski nie jest przedmiotem rekrutacyjnym na kierunki humanistyczne na żadnym uniwersytecie (chyba tylko w Opolu). I ludkowie nie chcą się uczyć :( |
bogna | 14-07-2006 19:28:09 [#142] |
---|
OŚWIADCZENIE
W związku z dzisiejszą publikacją w "Dzienniku" tekstu „Matura bez matematyki” Redaktora Artura Grabka uprzejmie informuję, że wypowiedź Ministra Edukacji Narodowej zacytowana w tym artykule jest wypowiedzią nieautoryzowaną, która była częścią prywatnej rozmowy Pana Ministra Romana Giertycha z dziennikarzami "Dziennika". Rozmowa ta nie miała charakteru oficjalnego stanowiska Ministerstwa Edukacji Narodowej. więcej... |
Renata | 14-07-2006 19:34:56 [#143] |
---|
Sytuacja, [..], powinna budzić stanowczy sprzeciw i potępienie,[..] powinna..;-) |
AnJa | 14-07-2006 20:09:43 [#144] |
---|
wolałbym wiedziec trochę wcześniej
bo jeśli matematyka będzie - to muszę dołożyć godzin w klasach niematematycznych i to juz od klasy I - na wyrównanie braków |
beera | 14-07-2006 20:27:56 [#145] |
---|
ooo Podoba mi się, ze nasz minister dostał nauczkę Moze będzie bardziej wstrzemieźliwy w oglaszaniu mediom kazdego pomysłu, który mu się wieczorkiem znienacka przesnuje po glowie I mam nadzieję, ze zmiany dotyczace matematyki nie będą się koncentrowały na maturze- nic to dobrego nie przyniesie aniu uczniom, ani matematyce. |
zgredek | 16-07-2006 19:17:59 [#146] |
---|
a misie podoba, że spodobało misie to co Bognie:-)))))) |
Marek Pleśniar | 17-07-2006 07:01:12 [#147] |
---|
ponieważ MEN dawno już nic nowego nie wymyślał;-) "GW": Język angielski już od pierwszej klasy
"Życie Warszawy": Ministerstwo Edukacji chce wprowadzić obowiązkową naukę języka obcego dla pierwszaków. Prawie we wszystkich szkołach będzie to język angielski.
Nauką języka obcego pierwszoklasiści mają zostać objęci w roku szkolnym 2008/2009. - A od czwartej klasy szkoły podstawowej obligatoryjny będzie drugi język - informuje rzecznik resortu edukacji narodowej Kaja Małecka. Ministerstwo chce zobowiązać szkoły, by jednym z tych dwóch języków był angielski, a w miarę możliwości pierwszym.
Czy dwa lata wystarczą, by nauką języka objąć pierwszoklasistów? Pracownicy ministerstwa są optymistami. Były minister edukacji narodowej prof. Edmund Wittbrodt obawia się jednak, że to optymizm urzędowy. - Pomysł jest godny poparcia, bo im wcześniej dziecko zacznie się uczyć języka obcego, tym lepiej. Niestety, sądzę, że do realizacji tego pomysłu może zabraknąć kilku tysięcy nauczycieli - uważa.
Z braku kadry zdaje sobie sprawę również Ministerstwo Edukacji Narodowej. "ŻW" dowiedziało się, że resort chce za pomocą funduszy unijnych opłacać dodatkowe studia nauczycielom nie mającym wystarczających uprawnień. Ministerstwo liczy też na to, że w obliczu niżu demograficznego i rosnącego bezrobocia nauczycieli będą oni przekwalifikowywać się na własną rękę.
- Moim zdaniem, czasu na zbudowanie kadry jest za mało - mówi prof. Wittbrodt. - Zapewne skończy się to tak, że resort po prostu obniży wymagania dla kadry. W efekcie nauczycielem języka angielskiego będzie mogła zostać osoba posiadająca niewiele wart certyfikat językowy - dodaje.
To kolejny kontrowersyjny projekt resortu edukacji kierowanego przez wicepremiera Romana Giertycha - ocenia gazeta. |
Majka | 17-07-2006 08:02:41 [#148] |
---|
i kolejna nowość http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060717/kraj/kraj_a_6.html
Ministerstwo planuje kolejną zmianę zasad zdawania matury.
Już w 2007 roku uczeń, który zdecyduje się zdawać egzamin z jakiegoś przedmiotu na poziomie rozszerzonym (trudniejszym), nie będzie musiał wcześniej zdawać egzaminu na poziomie podstawowym.
- Pozwoli to okręgowym komisjom egzaminacyjnym wcześniej podać wyniki matur, bo do sprawdzenia będzie około 700 tysięcy arkuszy egzaminacyjnych mniej - tłumaczy Marek Legutko.
Zasada, że "oblanie" jednego przedmiotu nie przekreśla szans na zdanie matury, ma być jednocześnie swego rodzaju gwarancją dla tych, którzy będą decydować się na zdawanie przedmiotów na poziomie rozszerzonym.
I przepis, że zmany w maturze wprowadza się 2 lata wcześniej, bierze w łeb :)
Może jednak zrezygnować z kategorii zdał/nie zdał ?
Efekt matury z jednym przedmiotem niezdanym będzie taki, że wystarczą 2 przedmioty, by maturę zaliczyć (jeśli 3 są obowiązkowe) |
Marek Pleśniar | 17-07-2006 08:20:18 [#149] |
---|
rząd najzwyczajniej w świecie demontuje maturę. Podważył jej wartość, wprowadził dowolność i niepewność reguł... matura jaką się nam proponuje jest nic nie warta takiej nie chcę - niech nie będzie jej zobacz majko, że to dobry sposób - by kogoś zastrzelić, trzeba go najpierw jakoś zohydzić;-) I podobnie jest z maturą. Psujemy ją a potem mówimy - "zła ta matura - już lepiej niech coś tam zamiast niej" a nie pamiętamy, że mogła być ona całkiem dobra - przed popsuciem. czy nie tak było z technikami? To były bardzo porządne szkoły średnie z maturą i często wysoką zdawalnością na studia (moje technikum takie było;-). Gdy przez lata stały się czym stały - swoją karykaturą, kadłubkiem, mówimy - "technika są marne i oszustwo to jest" |
beera | 17-07-2006 08:25:13 [#150] |
---|
Jeśli chodzi o jezyki obce, to GW dość tendencyjnie przypisuje zabawę nimi RG On nawet jakby zlagodzil pomysł Sewerynskiego ( no- jego ekipy w każdym razie), przecież jego pomysłrem był język angielski od wrzesnia i nawet mamy za sobą pewne okreslone działania w tym zakresie w efekcie wiemy, ze nic nie wiemy Jest język obcy od przyszłego roku, czy nie ma? |
|