Forum OSKKO - wątek

TEMAT: SPECJA-ły
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 17 ][ 18 ][ 19 ] - - [ 84 ][ 85 ]
bratek23-09-2005 05:43:20   [#851]

POwodzenia!!!

I dużo sił wszystkim zapracowanym!!!
Zola23-09-2005 07:56:50   [#852]
Powodzenia :-)))
miriamm923-09-2005 09:02:31   [#853]

Fakir

zasłużonego, promiennego zadowolenia i tego samego na buziakach wszystkich.  Pięknej, porywającej, jedwabistej imprezy (te słowo czasem potrzebne) życzę całej Twojej ekipie!
Sylwia Ledwig23-09-2005 10:52:26   [#854]
Powodzenia i Wszystkiego Dobrego !
ejrut23-09-2005 12:35:03   [#855]

Dziś pierwszy dzień 3-dniowej imprezy organizowanej u Fakira.Życzę więc dużo słońca, radości i satysfakcji z wykonania taaaaaaaaaaakiej roboty dla wszystkich organizatorów.Jestem pewna, że będzie udana impreza.Ciekawa jestem czy Fakir ,,zmniejszy "się po takiej harówce-hihihi.Duża buźka dla wszystkich.Pozdrawiam i myślę, że jakoś przetrzymamy te 3 dni bez Fakira.

cynamonowa24-09-2005 00:38:51   [#856]
 Nocnie i niesmiało ( choć już cisza wyborcza) rozpoczynam kolejny dzień SPECJAŁÓW
wisiak24-09-2005 01:49:33   [#857]

a ja dalej, bo i spać nie mogę - wchodzę więc na działkę Fakira

Wprawdzie Fakira nie ma  ale problemy pozostały. Mój podopieczny, pupilek ,dzisiaj miał zły dzień: atak padaczkowy otepiający i tak tępy umysł, torsje i wymioty, zapaśc i sen. Zanim jednak zasnął życzył sobie mojej obecności. To znaczy, że ufa, że wierzy iż moja bliskość jest potrzebna. A potem? Potem ciągle przerażone oczy sióstr, przygnębienie rodziców. On ma tylko nauczanie indywidualne i aż nauczanie, bo do 8 roku zycia nie miał nic. Nie wiedział, że żyją inne dzieci, bo biedni rodzice wstydzili się go pokazać. Dzisiaj po dwóch latach jedzie ze mną do przedszkola jak do drugiego domu. Teraz zajeżdżamy do szkoły i te przedszkolne dawniej dzieci już go nie odrzucają. To "wiejski " sukces.A jeszcze 2 m-ce temu włodarz gminy "nakazał" oddanie dziecka do zakładu, bo budżet gminy nie stac na nauczanie indywidualne???????!!!!!!!!!!

Rodzice zacheceni moim przykładem wyjeżdżają z nim z domu. Adrian nauczył się rozmawiać z ludźmi, już nie gryzie każdej nowo poznanej osoby. A co dalej??? Czesto o tym rozmawiam z rodzicami.Nie chcą go nigdzie posyłać a ja nie wszystko wiem, nie umiem. Chłopak rośnie, jest bardzo silny, agresywny.Czy nie bedzie ich krzywdził?????Czy pozostawiony w swoim świecie nie zamknie się. W wielkim mieście, w wielkiej szkole jest może łatwiej a w wielkiej puszczy???? Nie wiem co dalej ale nieba mu przychylam..

miriamm924-09-2005 07:32:05   [#858]

wisiak

brawo, jesteś wspaniała. I kompetentna.
bratek24-09-2005 07:56:36   [#859]

Wisia!

Szybka praca nad agresją konieczna od zaraz!!!! Sorki za te wykrzykniki, ale tak się składa, że do bólu dobrze znam los dorosłych agresywnych (albo prezentującech inne formy zachowań trudnych). I zapewniam, że nie jest to wesoły los. A nad agresją da się pracować- przecież doskonale to wiesz:)))
Sylwia Ledwig24-09-2005 09:42:10   [#860]

On ma tylko nauczanie indywidualne i aż nauczanie, bo do 8 roku zycia nie miał nic. Nie wiedział, że żyją inne dzieci, bo biedni rodzice wstydzili się go pokazać. Dzisiaj po dwóch latach jedzie ze mną do przedszkola jak do drugiego domu. Teraz zajeżdżamy do szkoły i te przedszkolne dawniej dzieci już go nie odrzucają.

A ja wczoraj na basenie w Mainz widziałam grupkę niepełnosprawnych fizycznie/ psychicznie (14-18-latków). Pływali, bawili się w części basenu dla 5-6 latków i ... czuli się fantastycznie ! I byli jacyś tacy śliczni, bo pasowali ogółu wszystkich na tym basenie, nie wywoływali emocji, po prostu byli - tak, jak i wszyscy inni. Według swoich możliwości dobrali sobie "sferę działania" i po prostu czuli się dobrze. Bo też tak tu traktuje się tych ludzi, żadne z dzieci nie "gapiło się", nie śmiało, czy komentowało szeptem do drugiego, co zaobserwowało (to znam z Polski bardzo dobrze). Za to bardzo cenię ten kraj, że każdy ma tu swoje miejsce, że każdy na miarę swoich możliwości jest normalny (bo osiąga jakąś tam swoją indywidualną normę). Nie jest obiektem obserwacji, czy powodem do jakiś dyskusji, które nic nie wnoszą, poza cierpkim czy bolesnym uczuciem "wtajemniczonych", że "coś chyba nie tak". A dlaczego nie tak ? ... jest, jak jest i na to też jest miejsce - normalne, spokojne, w miarę indywidualnych możliwości - spełnione. Bardzo cieszyłam się tym widokiem. Piękny też był moment jak dziewczyna, która dodatkowo niepełnosprawna ruchowo chciała wyjść z wody, a chłopak wielgachny, sprawny fizycznie, umysłowo za to trochę mniej - pognał po jej kule, pomógł jej ów sprzęt poprawnie ustawić, poczem przyspieszył kroku w kierunku szatni, gdy nagle skojarzył, że mógłby koleżance jeszcze ten kawałek trudnej drogi po mokrej posadzce potowarzyszyć. Wrócił i asekurował koleżankę. Fajne to było. W ogóle fantastyczne jest to, że Ci ludzie po prostu z nami są na codzień, że można ich spotkać wszędzie, że są częścią społeczeństwa jak wszyscy inni, że nikt ich "nie chowa" - jakże straszliwe słowo w ogóle w kontekście człowieka ! i to człowieka, w kierunku którego musielibyśmy raczej z jeszcze większym szacunkiem spoglądać, bo dźwiga na codzień brzemię, które przez przypadek przyszło akurat jemu dźwigać i każdego dnia na nowo majstrować swoją codzienność.  

Ciekawam jak w np. Opolu na starym basenie (nie wiem czy go odnowiono i jak, jeśli w ogóle) osoba niepełnosprawna na wózku, która chciałaby popływać albo w wodzie poćwiczyć, dostała by się po tych "stu" schodkach na halę. Albo chciała do teatru Jana Kochanowskiego się wybrać ... nawet większość aptek w Opolu ma schodak, albo dwa ... I przychodni rejonowych !!! np. nasza na ulicy Licealnej ma schodów bez liku, ... do laryngologa, czy po wymianę aparatów słuchowych (po udarze słuch mojej Mamy jeszcze bardziej osłabł) też się nie dostanę - gabinet mieści się na I piętrze bez windy, w starym budownictwie tj. schody bardzo wąskie !!! czy większość osób niesłyszących/ niedosłyszących to młodzi, fizycznie sprawni ludzie, czy raczej osoby motorycznie "obciążone" ? Kurka czuję się jakbym nagle z Księżyca była ... poza tym chyba przedmiot: "Wobraźnia" przydał by się na architekturze, bo budując aptekę na parterze nie muszę budować dwóch schodków, mogę wybudować podjazd - koszty te same. Budując chodniki, mogę w miejscu przekraczania ulic zlikwidować w bardzo prosty sposób kant, nie ma wpływu na koszty ... no i w ogóle, jakby tak olej w głowie z dobrą wolą i odobiną humoru to fajnie by było ...

Pozdrawiam

Grażyna Stanek24-09-2005 10:50:54   [#861]

trochę "rachunków"

jeśli się nie pomyliłam, to dzisiaj mamy 80 dzień SPECJA-łów.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych.

Czytam zawsze, nie zawsze mam nastrój do wypowiedzi, nie zawsze wolno mi wypowiadać się (z tym "wolno" to zupełnie inna bajka).

gimnazjum24-09-2005 13:51:31   [#862]
Jak bajka to nie ten wątek. Na innym ktoś szuka bajek, a mój tata mi powtarzał, że od bajek to Kobuszewski...
wisiak24-09-2005 16:15:16   [#863]

Bratku

rozpoczęliśmy od pracy nad agresją, bo przede mną zajeżdżało do Adriana kilka n-lek ale odstraszał ich zwierzęcą wprost agresją. Staram się nie pamiętać jak to było, gdy z pękiem moich włosów w ustach uciekał jak szaleniec, jak gryzł, jak kopał. Trochę czasu minęło jak doszłam do tego co jest powodem takich napaści. Dzisiaj atak wymierzony w moją stronę , bo Adrianek wie mimo swojej inności, ze to boli, że jest wtedy smutek. Dzisiaj już umie powiedzieć "ajaszam". (problem mowy to inna para kaloszy). Ale jest wspaniały kiedy mówi "pani - rozmawiamy" i snuje dziwne teksty a ja uważnie słucham. Nie zawsze jest sielanka, ale czy z tzw normalnymi dziećmi jest. Moja praca jest b. trudna , bo ja nie jestem pedagogiem specjalnym. Do wszelkich metod, do wiedzy dochodzę sama. Kupuije każdą pozycję o dzieciach niewidomych i pracy z nimi, czytam, myśle i coś z tego wychodzi. Mam jeszcze dziewczynkę, z którą też do 7 roku nic nie robiono. Ma 9 lat, nie siedzi, nie mówi, niedowidzi. Nauczyłam ją wyciągać jężyczek i śpiewać, otwierać rączki i chwytać. To małe sukcesy ale dzięki róznym tonom śpiewania wiemy kiedy mała jest zadowolona a kiedy nie. Umie chwytać więc może na miarę swoich potrzeb manipulować. Ale ja nie o tym chciałam, lecz o tym co dalej> Moim zdaniem jak długo będą władze dla których taki mały człowiek z racji inności jest obciążeniem budżetu tak długo trudno będzie o miejsce dla niego. Jak długo w instytucjach wspomagających rodzinę nie będzie kompetentnych osób to będą małej Marcie  w łazience w miejscu wanny do masażu montowali kabinę z prysznicem. Ona biedna ani stoi, ani siedzi......
bratek24-09-2005 19:30:34   [#864]

Wisiu!

Dzielna jesteś i szczerze gratuluję sukcesów- gdybym mogła jakoś pomoc- pisz!
cynamonowa25-09-2005 11:35:06   [#865]
 Pod nieobeznośc zapracowanego FAKIRA rozpoczynam kolejny dzień Specjałów. witam wszystkich serdecznie.
Arwena25-09-2005 14:18:10   [#866]
Fakir imprezuje na całego:-)
Jeżeli dobrze policzyłam, to dziś 81 dzień mamy.
Niestety, nie mam pod ręką Fakirowego kalendarza, więc składam hurtowo miłe życzonka urodzinowo-imieninowe wszystkim chętnym.
Nie mam też pod ręką Fakirowej umiejętności operowania słowem, wobec tego tylko tyle; Oby ten dzień każdemu dał coś radosnego.
słonko25-09-2005 14:26:06   [#867]

witam :))

od niedawna czytuję ciekawy ( dla mnie :) ) tekst dotyczący statusu ucznia niepełnosprawnego ( sporo rozgryzała "Agabu" )

w szukaju wpisuję hasło : uczeń niepełnosprawny

 

Powodzenia, Fakirze!

Ciepło pozdrawiam Wszystkich!

bratek25-09-2005 18:04:29   [#868]

Rzekł nam Szef.....

"nie dajcie zdechnąć Specjał-om!"

I chyba się nieźle spisaliśmy- nie? :)))

Pozdrowienia dla wszystkich czytających, piszących, sympatyzujących i dowolnych innych!!!:))

Karolina25-09-2005 18:35:24   [#869]

Wisiak - miło mi ciebie czytać, to ważne aby takie dzieci jak Marta miały pomoc. Szkoda, że tu nie pisze MarekN ale wiem, że i on zmienił - zmienia życie dziewczyny już 18 letniej , której nikt ni dawał szans na nic.

Rodziece potrzebują takich nauczycieli  jak wy - dobrze, że jesteście!

Wisiak = napisz więcej o tej dziewczynce, może wspolnie tu zaproponujemy jakies stymulacje. Na pewno można zrobić jeszcze wiele.

Masz rację z tym PFRON - moja kolezanka ma dziecko w podobnym stanie a musiala zamontowac takie rzeczy w łazience , że głowa mała - dziecko nie skorzuysta na 100% - ale musialo byc w ramach likwidacji barier :-(

Fakir225-09-2005 23:30:59   [#870]

Jestem :))))

Rzekł nam Szef.....
"nie dajcie zdechnąć Specjał-om!"
- - -
Spisaliście się SUPER :))))))))))))))))))))))))))))
- - - -
Moi Kochani !!!!!!!!!!!!!!!
- - - -
Piszę ten tekst od kilku godzin… Z przerwami na kościół, wybory i sen (jest coś takiego jak wypoczynek?)…
- - -
Niedawno wróciłem.
Hala pusta. Zamieciona. Cicha i głucha…
Ciemna…
Ale w sercu, w duszy spokojna i świadomie pewna spełnienia radość…
- - -
Daliśmy z siebie to wszystko, co dać mogliśmy.
Kompetentnie, profesjonalnie i z „duszą” )))))))))
- - -
U D A Ł O     S I Ę    N A    „103” !!!!!!!!!!!!!!
- - -
8 miesięcy przygotowań, wytężonej pracy ogromnego zespołu ludzi (ponad setka organizatorów, współpracowników i „pomocników” – wszyscy ze szkoły…).
75 wolontariuszy w tym 17 „wolnych inaczej” czyli skazanych-osadzonych…
Ponad 100 uczestników-zawodników, kilkudziesięciu trenerów, opiekunów… Rodzice…
Razem około 350 ludzi – złączonych sercem i duchem…
W jednym czasie i jednym miejscu…
- - -
I atmosfera !!!
Absolutnie niesamowita atmosfera radosnego pochylenia się nad człowiekiem nie tylko po to, by mu dać… Także po to by z niego czerpać siłę i moc…
NIEPRAWDOPODOBNE !!!!
- - -
Piątek.
Moja noc trwała od 03:30 do 05:30…
Bo ktoś nie dostarczył na czas listy trenerów…
Od wczesnego rano wytężona – choć spokojna (bo ćwiczona od miesięcy) – praca. Dekoracje, szczegóły, ostatnie przygotowania… Od 08:00 do 16:30 kilkadziesiąt osób montowało dekoracje… (jutro wrzucę na stronę internetową wybrane zdjęcia  www.zss103.poznan.pl ).
Odbieranie ekip z dworca, zakwaterowanie, wyżywienie…
Udział wzięło 14 ekip z całej Polski.
Godzina 17:00 – ustawienie do defilady.
17:15 – czekamy na 5 ekip…
17:30 – ekipy są – nie ma wojewody….
Jest !!! Ruszamy !!!
- - -
Wszyscy siedzą na swoich miejscach – także VIPy, delegacje z Biura Narodowego Olimpiad Specjalnych, przyjaciele, goście… Trybuny pełne…
- - -
Część oficjalna – przemówienia (b. krótkie !!!), przysięga: „Pragnę zwyciężyć, lecz jeśli nie będę mógł zwyciężyć – niech będę dzielny w swym wysiłku!”
Flaga olimpijska, hymn, formuła otwarcia…
- - -
„Polonez integracyjny” – dzieci z „normalnego” gimnazjum, nasze dzieciaki (na wózkach), nauczyciele i pracownicy obsługi z mojej szkoły… Przepiękny układ  (polonez z filmowego „Pana Tadeusza”), skupienie, wzruszona radość… Łzy… To rusza każdego…
- - -
Przedstawienie bez słów… Bo dla „naszych” dzieci… Woda… Setki metrów materiału, dwa „akwaria” o wymiarach 3x2x2… Stwory morskie: orka – 6 m długości, 5 delfinów po 2,5 m długości, wielka ośmiornica, koniki morskie (też 2 m każdy), muszle ryby, homary, żółwie morskie…. Wszystko wielkie, duże, wyraziste…
- - -
Potem „Bardzo Znana Artystka”…
Nic dodać – no może poza tym, że jak do dzisiaj jest to JEDYNY artysta, który wziął (nie mówię jedyny, który zażądał…) od nas pieniądze po występie…
- - -
Po 2,5 godzinach transport do przepięknego ośrodka na Malcie…
Powrót na halę… Zmiana dekoracji, wstępne przygotowania…
Odprawa kierowników ekip…
Noc…
Krótka… Za krótka…
- - -
Ranek…. Zbyt wczesny… Od 8:00 Kilkadziesiąt osób na hali się uwija…
25 organizatorów i wolontariuszy zapewnia ekipom program towarzyszący: Palmiarnia (nasze dzieciaki doświadczają wilgoci, upału, chłodu, kapiącej wody, lian i liści na twarzach… Pomarańcze, grapefruity, banany, kawowce…. Ryby… Na żywo !!!), potem przejazd na Stary Rynek: Poznańskie Koziołki i… niespodzianka: zakończenie rajdu motocykli (kilkaset super-maszyn) oraz ułani !!! Na koniach, lance, sygnały…
Emocje…
- - -
Godzina 14:00 (80 porcji obiadowych wydano dla pracujących na hali!!!) – początek startów…
Rozpiska minutowa – żadnych poślizgów…
Zmagania uczestników ze sobą, z własną słabością…
Zarówno tych na hali, jak i tych (po raz pierwszy na imprezie ogólnopolskiej konkurencje MATPu w wodzie) w basenie !!!
Ci na hali widzą też to, co się dzieje na basenie – dzięki bezpośredniej (bezprzewodowej) transmisji na telebim…
Emocje w zenicie… Łzy rodziców, trenerów i… nasze…
Bo to jest PIĘKNE!!!
Równocześnie ze startami ruszyły: przewijalnia, wyciszania, „wioska olimpijska” – by dzieci się nie nudziły w przerwach…
- - -
Wychodzę na papierosa…
Widzę kątem oka dwóch płaczących rzewnymi łzami więźniów…
„Panie, k.....a nie myślałem, że takie dzieci są… A moje zdrowe… Ja do nich wrócę, prawda? Powiedz pan, wrócę…. Kiedyś? Panie – one są zdrowe !!!”
I jak nie mam zapłakać i ja?
- - -
18:00…
Uczestnicy wyjeżdżają do miejsca zakwaterowania…
My na hali – ciąg dalszy przygotowania hali – na jutro…
- - -
20:00 – ognisko, poznańskie „pyry z gzikiem”, śpiewy, wiele dobrych słów, wiele ciepła i wzajemnej życzliwości…. Atmosfera z hali się tutaj przeniosła… I trwa 
- - -
Krótka odprawa techniczna…
Idea MATPu rozrysowana na kilka głosów… Emocje, łzy… Napięcie… Pełno, dosłownie pełno wszędzie „stężonego” dobra…
Nie opiszę tego, bo się nie da…
- - -
Kolejny zbyt wczesny ranek…
Godzina 9:00 – rusza część sportowa…
Gdzie są medale?!?!?!
Nikt nie pomyślał… Były zabezpieczone – w moim gabinecie… Szaleńcza jazda… Są !!!
- - -
Ceremonia dekoracji – Potrójne fanfary, dwa podia, pełna gala, VIPy… Wielkie (dosłownie) medale, paczki, każda ekipa otrzymuje piękną szklaną, pamiątkową plakietę, znowu łzy…
Ceremoniał olimpijski – flaga, hymn… Zamknięcie…
- - -
Zakończenie… Występ – przepiękny – „Dzieci Płocka”…
Wszyscy (ekipy, organizatorzy, goście) w kręgu…
Materiał-woda: płachta 10x10 m… Wszyscy chwytają wkoło…
I w tym momencie powinna z hukiem pęknąć wielka „perła” pod sufitem z której miało wylecieć wiele malutkich baloników…
Złośliwość rzeczy martwych…
Elektronika zawiodła…
No to trzeba inaczej – wolontariusz wskakuje na drabinki, tnie nożem linki, „perła” spada – cięcie kolejne i… Setki baloników w powietrzu !!!
- - -
Wjeżdża „akwarium”…
Wszyscy w kręgu, a z akwarium… Wyskakują delfiny!!! Dla każdego uczestnika po jednym, dużym pluszowym delfinie… Radość, przytulanie…
Podziękowania dla wolontariuszy organizatorów…
Dlaczego wielu trenerów, opiekunów, organizatorów, wolontariuszy ma łzy w oczach?
- - -
Wyjście ekip…
A my? No cóż…
W dwie godziny po zakończeniu imprezy hala sportowa pusta, cicha….
- - -
„Wolni inaczej” znowu płaczą…
Panowie, dlaczego?
„Panie, to było jak sen… Takie piękne… A my teraz musimy k…..a tam wrócić…”
Trudne… Bardzo trudne…
Znowu płaczemy wszyscy…
- - -
Miesiące pracy, przygotowań, potężnego wysiłku… Przecież po pracy (normalnie szły zajęcia szkolne), przecież także za własne pieniądze… Bo czyje?
- - -
Późny obiad – nareszcie w domu… Głodni, bo catering nawalił i dla nas obiadów na hali nie starczyło…
Cała rodzina… W tych samych koszulkach organizatorów…
Znowu łzy w oczach…
Zmęczeni, wykończeni, zarobieni ale….
Udało się!!!
Udało?
Po prostu – zrobiliśmy coś dobrego…
- - - - - - -
Zainteresowanie mediów? Niewielkie… Krótkie notatki prasowe… Kilkunastosekundowe wstawki telewizyjne…
- - - - - - -
Koniec…. Jutro – normalne zajęcia w szkole…
Nie byłem w stanie śledzić wątku SPECJA-ły…
Gdy dzisiaj wszedłem, poczułem że żyję   
- - -
Dziękuję Wam…
Dobrze, że jesteście !!!
Nie daliście „zdechnąć” SPECJAŁ-om…
- - -
Cieszę się, że znowu tutaj jestem…
Chociaż padam na twarz – piszę… Bo obiecałem Wam sprawozdanie…
Chociaż tak naprawdę, trzeba tu było być….
Nie da się tego, co się działo, przedstawić tak do końca….
- - -
Kochani – żyję !!!
- - -
I......... Baaaaaaaaaaaaaaaaardzo Wam dziekuję ..........................
Fakir225-09-2005 23:42:25   [#871]

No i kolejne SPECJAŁ-y...

83 dzień...
- - -
ledwo patrząc na oczy...
Ledwo dysząc....
Czego mogę życzyć?
Tylko i wyłącznie tego, byście sami mieli możliwość przeżycia tej ogromnej radości śmiertelnego zmęczenia po ogromnym wysiłku dla dobra naszych dzieciaków....
- - -
Świadomości, że czynisz dobro...
:)))
Bądź dobry....
Maelka26-09-2005 00:59:39   [#872]

Serdecznie gratuluję! Impreza, którą tak pieknie opisałeś to z pewnością niezapomniane wrażenie dla wszystkich jej uczestników.

Po takim wysiłku człowiek czuje się jak Balonik Z Którego Uszło Powietrze. 

Bardzo Szczęśliwy Balonik.

I oby to uczucie towarzyszyło nam wszystkim jak najczęściej.

Kolorowych snów!

:-)

bratek26-09-2005 07:07:28   [#873]

Krzysiu...

Ty wiesz, że jesteś wielki!!!! (i nie mówię o Twoich wymiarach:)) )

Chylę czoła!

ejrut26-09-2005 07:09:01   [#874]
Cieszę się Fakirze, że impreza była tak wspaniała i.........cieszę się , że już jesteś tu z nami.
miriamm926-09-2005 07:37:30   [#875]

Tyle zrobiłeś

najpierw gdzieś tam pomysł, można go skreślić, że trudny, niedorzeczny, pracochłonny- a z tego wyszła taka piękna namacalna wartość. Podziwiam Cię i Was wszystkich z tej strony. Na pewno z góry patrzy uśmiechnięta Matka Teresa z Kalkuty.
Fakir226-09-2005 07:45:09   [#876]

:))))

:))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Fakir226-09-2005 13:44:36   [#877]

Zdjęcia wklejone !!!!

www.zss103.poznan.pl  link "Aktualności", MATP 2005

:)))))))

Fakir226-09-2005 17:48:10   [#878]

Sylwio !!! Das ist doch ein Wunder :)))

Otrzymałem takiego  majlika:
"... Sehr geehrte(r) "Zs" ,
Die Anlage Cool_MP3.cpl Ihrer E-Mail war mit dem Virus Email-Worm.Win32.Bagle.ai infiziert.
Der WEB.DE E-Mail Virenschutz hat diese Anlage(n) gelöscht und den Empfänger von der Vireninfektion unterrichtet.
Der FreeMail Nutzer Sylwia Ledwig wollte Sie hiervon in Kenntnis setzen, damit Sie gegebenenfalls Ihren PC auf eine mögliche Virenverseuchung hin untersuchen können, um eine weitere Verbreitung zu vermeiden.
Persönliche Anmerkung des Nutzers:
Mit freundlichen Grüßen
WEB.DE AntiVirus Team
Der Inhaber des Postfachs mit der E-Mail Adresse sylwialedwig@web.de hat dem Versand dieser Nachricht zugestimmt. Dies ist ein Service von WEB.DE FreeMail . ..."
- - -
W wielkim skrócie chodzi o to, że w załączniku do mojego  majla wysłanego do Sylwii był wirus...
Został skasowany a Sylwia mnie informuje, że powinienem sprawdzić  mój komputer, by uniemożliwić rozprzestrzenianie się wirusa... No i zgodziła się na wysłanie do mnie tej automatycznie generowanej informacji...
Dobre...
Ino jest problem...
Ja nie wysyłałem do Sylwii żadnego majla...
A już w żadnym przypadku zawierającego pliki mp3...
Ja tego nie umiem :)))
- - -
Sylwio :))
Pozdrawiam Cię serdecznie - wychodzi na to, że nasza wirtualna znajomość się pogłębia... :)))
- - -
A na zdjęciach jestem też ja :)))
Maelka26-09-2005 19:19:29   [#879]

Zdjęcia oddają atmosferę.

Jeszcze raz gratuluję tego uśmiechu na twarzach uczestników! Sowita nagroda cię spotkała, Fakirze...

:-)

wisiak26-09-2005 19:53:50   [#880]

Fakirze

gratuluję. Impreza dostojna, ale najważniejsza, że przysporzyła radości dzieciom.

A teraz do Bratka - dziękuje za miłe słowa. Zaś Karolinie dziękuję za zainteresowanie Martą. Właśnie wróciłam "padnięta" z zajęć. Dzisiaj Marta była bardzo zaabsorbowana zajęciami i nawet masaż twarzy nie był dla niej "niewdzięczny". Pytasz kto zacz Marta. Dziewczynka ma 9 lat, nie mówi, nie siedzi, ma ogromne przykurcze mięśni. Każdy ruch (choć już jest lepiej) to spięcie całego ciała. Jest bardzo ambitna . Do momentu rozpoczęcia przeze mnie nauczania indywidualnego (ponad rok temu) z Martą nikt nie robił nic. I teraz bardzo muszę pracować z rodzicami, by zechcieli jej pomagać nie przez wożenie w wózku lecz ćwiczenia. Ludzie biedni, ale nauczeni brania a nie wysiłku. Zresztą nie bardzo wiedzieli jak "dawać". Udzło mi sie rozmasować jej ręce, że umie dotykać przedmiotów, zaczęła wydawać dźwięki (ja nauczyłam się rozumieć dźwięki jej ciała).

Moje usilne śpiewy, opowieści muzyczne spowodowały, że Marta wydaje śpiewny dźwięk aaaa. Ja to określam jej mową. Powoli zmieniamy go na oooooo.

Marta nie gryzie lecz rozdusza pokarm w buzi. Nie potrafi albo nie zawsze potrafi zamknąć buzię, wysuwa język bez kontroli, coraz mniej ale jednak ślini się. W ogóle jest rozkoszna, trzpiotka, kokietka, uwielbia żarty, śpiew i plastyczne zabawy(paćkanie ręką w farbie, ugniatanie masy(wielkie określenie), słuchanie śpiewu itp. Tak jak pisałam je nie jestem pedagogiem specjalnym więc o wszystkim co robię z nią dowiedziałam się z książek lub dochodzę metodą prób i błędów. Cieszę się, że Marta mnie uwielbia albowiem początkowo nie przyjmowała nikogo obcego. Rodzice na wsi wstydzą się swoich innych dzieci. A jeszcze dodam, że Marta jest śliczną, delikatną roślinką. Wiadomo, że jest upośledzona ale jest super....

Fakir226-09-2005 22:03:37   [#881]

Dzisiaj pierwszy raz...

powiedziałem moim ludziom:
"... Mozna to było zrobić inaczej. OK. Ale nie można tego było zrobić LEPIEJ !!!..."
Nauczyciele, obsługa - zdębieli.... Nigdy nie usłyszeli takich słów ode mnie...
- - -
Jestem tak szczęśliwy :))))))))))))))))))))))))))))
- - -
Jutro wyjeżdżam na 2 dni do Warszawy....
Mamy posiedzenie zespołu ds Wsparcia Merytorycznego Nauczycieli...
Wiecie, że coś takiego jest????
Polecam się .... Jest....
Jesteśmy (z żoną) w tym zespole...
Jest nas 14 osób z całej Polski...
Polecamy się :))))))))))))))))))))
- - -
Jak tylko "wróce do siebie" będę aktywny na SPECJAŁ-ach
- - -
Teraz kwitnę.... Tzn padam... zdycham...
- - -
Tak bardzo Wam dziękuję.... Za wątek, za posty.... za to że jesteście....
Grażyna Stanek27-09-2005 16:17:26   [#882]
85 dzień
miriamm927-09-2005 17:20:52   [#883]

Fakir

Jak zawsze, wspaniały.
Sylwia Ledwig27-09-2005 18:26:39   [#884]

Fakirze ! a ja mam historyjkę dla Ciebie (dla innych też, przepraszam, że dla tych, co znają niemiecki, no i sorry, że nie po naszemu, ale nie mam czasu ani siły tłumaczyć).

Fakirze, Ciebie zły Kobold z pewnością ominął !

O ! a ja do Ciebie nic nie odsyłałam, tylko cosi od Jasiand i Starostwa jakiegoś tam ... Ja tak codziennie ze 6 takich informacji o zawirusionych mailach dostaję (niektóre z adresami zawierającymi nicki, imiona, skróty ludzi z Forum. Myślę, że to takie samosiejki. Ja je też nigdy nie otwieram jak są na czerwono, tylko od razo kasuję).

Pozdrowienia i miłej lektury

Die kleinen Leute von Swabeedoo

 

Vor langer, langer Zeit lebten kleine Leute auf der Erde.

Die meisten lebten im kleinen Dorf Swabeedoo und nannten sich Swabeedoodahs.

Sie waren sehr glücklich und liefen herum mit einem Lächeln bis hinter die Ohren und grüßten jedermann.

Was die Swabeedoodahs am meisten liebten, war, einander warme Pelzchen zu schenken.

Ein jeder trug über seiner Schulter einen Beutel, und der Beutel war gefüllt mit weichen Pelzchen. Nun ist es besonders schön, jemandem ein warmes, weiches Pelzchen zu geben:

es sagt dem anderen, er sei etwas besonderes; es ist eine Art zu sagen: „Ich mag dich!“.

Und selbstverständlich ist es sehr erfreulich, ein solches Pelzchen zu bekommen.

Wenn man dir ein Pelzchen anbietet, wenn du es nimmst und fühlst, wie warm und flaumig es an deiner Wange ist, und du es sanft und leicht in deinen Pelzbeutel zu den anderen legst, dann ist es wundervoll. Du fühlst dich anerkannt und geschätzt, wenn jemand dir ein weiches Pelzchen gibt und möchtest ihm ebenfalls etwas Schönes tun.

Die kleinen Leute von Swabeedoo gaben gerne weiche Pelzchen und bekamen gerne weiche Pelzchen, und ihr gemeinsames Leben war ohne Zweifel sehr glücklich und froh.

Außerhalb des Dorfes in einer kalten, dunklen Höhle wohnte ein großer, grüner Kobold.

Er wollte eigentlich nicht alleine wohnen und manchmal war er einsam. Er schien mit niemandem auszukommen und irgendwie mochte er es nicht, warme, weiche Pelzchen auszutauchen. Er hielt es für einen großen Unsinn.

Eines Abends ging der Kobold in das Dorf und traf einen kleinen, freundlichen Swabeedoodah. „War heute nicht ein schöner Swabeedoodah-Tag ?“, sagte die kleine Person lächelnd. „Hier, nimm ein weiches Pelzchen; dieses ist ein besonderes, ich habe es eigens für dich aufbewahrt, weil ich dich so selten sehe“.

Der Kobold schaute um sich, ob niemand anderer ihnen zuhörte. Dann legte er seinen Arm um den kleinen Swabeedoodah und flüsterte ihm ins Ohr: „Hör mal, weißt du denn nicht, dass, wenn du alle deine Pelzchen weggibst, sie dir dann an einem deiner schönen Swabeedoodah-Tage ausgehen ?“

Er bemerkte plötzlich einen erstaunten Blick und Furcht im Gesicht des kleinen Mannes und während der Kobold in den Pelzchenbeutel hineinschaute, fügte er hinzu: „Jetzt, würde ich sagen, hast du kaum mehr als 217 weiche Pelzchen übrig. Sei lieber vorsichtig mit dem Verschenken!“ Damit tappte der Kobold auf seinen großen Füßen davon und ließ einen verwirrten und unglücklichen Swabeedoodah zurück.

Der Kobold wusste, dass jeder kleiner Swabeedoodah einen unerschöpflichen Vorrat an Pelzchen besaß. Gibt man nämlich jemandem ein Pelzchen, so wird es sofort durch ein anderes ersetzt, so dass einem sein ganzes Leben lang niemals die Pelzchen ausgehen können. Doch der Kobold verließ sich auf die gutgläubige Natur der kleinen Leute und auch an etwas, das er bei sich entdeckt hatte. Er wollte herausfinden, ob es auch in den kleinen Swabeedoodahs steckt.

Auf diese Weise belog der Kobold also den kleinen Mann, kehrte zurück in seine Höhle und wartete. Es dauerte nicht lange. Der erste, der vorbeikam und den kleinen Swabeedoodah grüßte war ein guter Freund von ihm, mit dem er schon viele weiche Pelzchen ausgetauscht hatte. Dieser stellte mit Überraschung fest, dass er nur einen befremdeten Blick erhielt, als er seinem Freund ein Pelzchen gab. Dann wurde ihm empfohlen, auf seine abnehmenden Pelzchen zu achten, und sein Freund verschwand ganz schnell. Und jener Swabeedoodah bemerkte drei weiteren gegenüber noch am selben Abend: „Es tut mir leid, aber ich habe kein warmes, weiches Pelzchen für dich. Ich muss aufpassen, dass sie mir nicht ausgehen“.

Am nächsten Tag hatte sich die Neuigkeit im ganzen Dorf ausgebreitet. Jedermann hatte plötzlich begonnen, seine Pelzchen aufzuheben. Man verschenkte zwar immer noch welche, aber sehr, sehr vorsichtig. „Unterscheide !“, sagten sie.

Die kleinen Swabeedoodah begannen einander misstrauisch zu beobachten und verbargen ihre Beutel mit den Pelzchen vorsichtigerweise während der Nacht unter ihrem Bett.

Streitigkeiten brachen darüber aus, wer die meisten Pelzchen hatte und schon bald begannen die Leute, weiche Pelzchen für Sachen einzutauschen, anstatt sie einfach zu verschenken.

Der Bürgermeister von Swabeedoo stellte fest, dass die Zahl der Pelzchen begrenzt sei, rief die Pelzchen als Tauschmittel aus und schon bald zankten sich die Leute darüber, wie viel ein Mahl oder eine Übernachtung im Hause eines jeden kosten soll. Es gab sogar einige Fälle von Raub wegen der Pelzchen. An manchen dämmerigen Abenden war man draußen nicht mehr sicher; an den Abenden, an denen die Swabeedoodahs früher gern in den Park und auf den Straßen spazieren gingen und einander grüßten, um sich warme weiche Pelzchen zu schenken.

Am schlimmsten von allem – an der Gesundheit der kleinen Leute begann sich etwas zu ändern. Viele beklagten sich über Schmerzen in Schultern und Rücken und mit der Zeit befiel mehr und mehr kleine Leute die Krankheit, bekannt als Rückgraterweichung. Sie liefen gebückt umher und – in den schlimmsten Fällen – bis zum Boden gebeugt. Ihre Pelzchenbeutel schleiften auf dem Boden. Viele Leute im Dorf fingen an zu glauben, dass das Gewicht des Beutels die Ursache der Krankheit sei und, dass es besser sei, sie zu Hause einzuschließen. Binnen kurzem konnte man kaum noch einen Swabeedoo mit einem Pelzchenbeutel antreffen.

Zuerst war der Kobold mit dem Ergebnis seiner Lüge zufrieden. Er hatte herausfinden wollen, ob die kleinen Leute auch so fühlen und handeln würden wie er, wenn er selbstsüchtige Gedanken pflegte und er fühlte sich erfolgreich, so, wie die Dinge liefen. Wenn er nun in das Dorf kam, grüßte man ihn nicht länger mit einem Lächeln und bot ihm keine warmen Pelzchen an. Statt dessen starrten ihn die kleinen Leute misstrauisch an, so, wie sie auch einander anstarrten. Und ihm war es auch lieber so. Für ihn bedeutete dies, der Wirklichkeit ins Auge zu schauen: „So ist die Welt !“, pflegte er zu sagen.

Mit der Zeit ereigneten sich aber schlimmere Dinge. Vielleicht wegen der Rückgraterweichung, vielleicht auch deshalb, weil ihnen niemand ein weiches Pelzchen gab – wer weiß es ? – starben einige der kleinen Leute. Nun war alles Glück aus dem Dorf Swabeedoo verschwunden – und es betrauerte das Dahinscheiden seiner kleinen Bewohner.

Als der Kobold davon hörte, sagte er zu sich selbst: Mein Gott, ich wollte ihnen nur zeigen, wie die Welt wirklich ist. Ich habe ihnen nicht den Tod gewünscht !“.

Er überlegte, was man jetzt machen könnte, und er erdachte einen Plan. Tief in seiner Mühle hatte der Kobold eine geheime Miene von kaltem, stacheligem Gestein entdeckt. Er hatte viele Jahre damit verbracht, die stacheligen Steine aus dem Berg zu graben, denn er liebte deren kaltes und prickeliges Gefühl. Er blickte gern auf den wachsenden Haufen kalter, stacheliger Steine, im Bewusstsein, dass sie alle ihm gehörten. Er entschloss sich, sie mit den Swabeedoodahs zu teilen. So füllte er Hunderte von Säcken mit den kalten, stacheligen Steinen und nahm sie mit ins Dorf.

Als die Leute die Säcke mit den Steinen sahen, waren sie froh und nahmen sie dankbar an. Nun hatten sie wieder etwas, was sie sich schenken konnten. Das einzig unangenehme war, dass es nicht soviel Spaß machte, kalte, stachelige Steine zu verschenken, wie warme, weiche Pelzchen.

Einen stacheligen Stein zu geben war gleichsam eine Art, dem anderen die Hand zu reichen, aber nicht so sehr in Freundschaft und Liebe. Auch einen stacheligen Stein zu bekommen, war mit einem eigenartigen Gefühl verbunden. Man war nicht ganz sicher, was der Geber meinte, denn schließlich waren die Steine kalt und stachelig. Es war nett etwas vom anderen zu erhalten, aber man blieb verwirrt und mit zerstochenen Fingern zurück.

Wenn ein Swabeedoodah ein weiches, warmes Pelzchen bekam, sagte er gewöhnlich „Wow“, wenn ihm aber jemand einen kalten, stacheligen Stein reichte, gab es gewöhnlich nichts anders als ein „Ugh“!

Einige der kleinen Leute begannen wieder einander weiche, warme Pelzchen zu geben und jedes Mal, wenn ein Pelzchen geschenkt wurde, machte es den Schenkenden und den Beschenkten wirklich sehr glücklich. Vielleicht war es nur deshalb so ungewöhnlich von jemandem ein weiches, warmes Pelzchen zu erhalten, weil so viele kalte, stachelige Steine ausgetauscht wurden.

Das Schenken von Pelzchen wurde nie mehr Mode in Swabeedoo. Nur einige der kleinen Leute entdeckten, dass sie fortfahren konnten, einender warme, weiche Pelzchen zu schenken, ohne, dass ihre Vorräte ausgingen. Die Kunst, Pelzchen zu schenken, wurde nicht von vielen Leuten gepflegt. Das Misstrauen steckte tief in den Leuten von Swabeedoo. Man konnte es aus ihren Bemerkungen hören: Weiche Pelzchen ? Was steckt dahinter ?

Ich weiß niemals, ob meine weichen, warmen Pelzchen auch geschätzt werden !

Ich habe ein weiches Pelzchen gegeben und bekam dafür einen stacheligen Stein. So dumm bin ich nie wieder ! Man weiß nie wie man dran ist; jetzt ein weiches Pelzchen und im nächsten Augenblick einen stacheligen Stein. Gibst du mir keinen stacheligen Stein, dann gebe ich dir auch keinen. Okay ?

Ich möchte meinem Jungen ein weiches, warmes Pelzchen geben, aber er verdient es nicht. Manchmal frage ich mich, ob Großvater noch Pelzchen auf der Bank hat.

Wahrscheinlich wäre jeder Bürger von Swabeedoo gern zurückgekehrt zu jenen früheren Tagen, als das Schenken und Geschenkbekommen von warmen, weichen Pelzchen noch üblich war.

Manchmal dachte solch ein kleiner Mann bei sich, wie schön es doch wäre von jemandem ein weiches, warmes Pelzchen zu bekommen und in Gedanken ging er hinaus und begann jedem seine Pelzchen zu schenken, wie in alten Tagen. Aber etwas hielt ihn stets davon zurück. Gewöhnlich war es einfach dies, dass er hinausging und sah „wie die Welt wirklich war“.

 

(Aus der „Fundgrube zu Zeit der Freude ... „, Polewsky, Breuning ..., Düsseldorf 1983, S. 92)

bratek27-09-2005 21:52:38   [#885]

Sylwio!

Piękne! A jakbym coś zrozumiała, to pewnie spodabało by mi się jeszcze bardziej:))))

To są właśnie te chwile, które pozwalają nam się wczuć w skórę naszych uczniów- do których coś mówimy, a oni pomimo najszczerszych chęci częstokroć nas nie rozumieją.....

ejrut28-09-2005 08:00:59   [#886]

zespół d/s Wsparcia Merytorycznego Nauczycieli

Fakirze! co to takiego?  Z niecierpliwością czekam na twój powrót z Warszawy i relację oczywiście. Cieplutko pozdrawiam wszystkich czytających specjały.

                                  Elżbieta

Sylwia Ledwig28-09-2005 19:17:37   [#887]

Bratku kiedyś napiszę w skrócie tak żeby było ładnie i dla wszystkich zrozumiale, teraz niedomagam jakoś ...

w każdym bądź razie chodzi o małe ludki zwane Swabeedoodahsami, bo mieszkają w wiosce co się tak zwie. No i te ludki są bardzo serdeczne i przyjazne dla siebie i obcych. Biegają po wiosce z ogromnycm uśmiechem od ucha do ucha, pozdrawiają się nawzajem i wymieniają się, albo lepiej dają sobie w prezencie ciepłe miękkie futerka. Podarować takie futerko, znaczy powiedzieć komuś, że jest szczególny, że się go lubi i ceni. Dostać takie futerko znaczy zostać zauważonym, docenionym, lubianym. Kiedy Swabeedoodahsy przykładają sobie takie futerko do policzka, czują jak wspaniale miękkie, puchate i ciepłe jest - czują się cudownie. Wspólne życie Swabeedoodahsów było bardzo szczęśliwe i harmonijne.

W ciemnej zimnej jaskini poza wioską żył wielki zielony gnom. W zasadzie nie chciał żyć w pojedynkę i dlatego niekiedy czuł się samotnie. Jakoś wyglądało na to, że z nikim nie umiał się zgodzić, z nikim wejść w kontakt, no i nielubiał radosnej wymiany futerek. Uważał to za wielki nonsens. I tak pewnego dnia wybrał się do wioski. Po drodze jak zwykle spotkał któregoś z małych Swabeedoodahsów, który promieniując w jego kierunku najpiękniejszym z uśmiechów wołał: Cześć ! powiedz czy nie mieliśmy dzisiaj pięknego dnia ? popatrz mam dla Ciebie piękne, miękkie futerko, najpiękniejsze ze wszystkich. Specjalnie dla Ciebie je zachowałem, bo tak rzadko Cię widzę ! Weź !

Gnom rozejrzawszy się czy nikt się im nie przysłuchuje, objął małego Swabeedoodahsa i szepnął mu do ucha: "Słuchaj no, nie wiesz, że jak tak dalej będziesz te twoje futerka rozdawał, to któregoś pięknego dnia nie zostanie Ci ani jedno ?" Gnom zauważył od razu zdziwienie na twarzy małego ludzika. I strach. Zaglądając małemu człowieczkowi do worka dodał: "Założę się, że w worku tym nie masz więcej niż 217 futerek, dlatego uważaj z tym rozdawaniem!". Tym zdaniem zakończył gnom swoją wypowiedź i odmaszerował na swoich wielkich stopach, pozostawiając zmieszanego, zdezorientowanego i nieszczęśliwego ludka samego.

Gnom wiedział, że niemożliwością jest, żeby kiedykolwiek zabrakło futerek w workach małych ludków, dopóki wymiana się odbywa. Dasz futerko - dostaniesz futerko, zapas zatem niewyczerpany. Ale gnom wykorzystał dobroduszną i łatwowierną naturę ludków, i to, co zauważył u siebie. Chciał przetestować, czy to coś, tkwi również w tych uroczych, przyjaznych stworzonkach.

No i tyle na dzisiaj ...

Pozdrowienia

bratek28-09-2005 20:41:33   [#888]

Ja tylko żartowałam:)))

Ale w sumie miałam rację- teraz podoba mi się jeszcze bardziej:)))
Fakir228-09-2005 21:36:29   [#889]

Noooooooooooooooooooooooo :))))))

Jestem - przed chwilą wróciłem z Wawy i od razu się rzuciłem do komputera...
- - -
Jestem prawdziwie poruszony, że SPECJAŁ-y zyją... Sprawia mi to ogromną radośc, bo widze, że są potrzebne - nawet jest momentami są niepolskojęzyczne :))
Maelko, Wisiak, Grażyno, Miriamm, Sylwio, Bratku - serdeczne dzięki !!!!
- - -
Sylwio - to opowiadanko znam, krąży u nas w gronie tzw. "specjalistów Blissa" pod nazwą "Ciepłe i puchate". Jeśli dorwę gdzieś wersję elektroniczną - wkleję :)) Dziękuję !!!
- - -
W wielkim skrócie (dla tych co języka nie znają):
W pewnej wiosce żyli mali ludzie którzy mieli taki zwyczaj, że dzielili się między sobą miękkimi futerkami (Ciepłym i puchatym) i było im fajnie.
Taki jeden wredny zimny Kobold (mieszkający poza wsią) nagadał jednemu z mieszkających we wsi, dzielących się ciepłym i puchatym, ze musi uważać, bo ma ograniczoną licznę tychże...
No i się zaczęło.... Wiadomo co...
Zamiast ciepłego i puchatego zaczęli się dzielić zimnymi kamieniami i było im źle.
Rzeczony wyżej Kobold widząc co się dzieje stwierdził: Mój Boże, chciałem im tylko pokazać, jaki świat jest naprawdę. Nie życzyłem im zła (śmierci)....
Ale nic już nie wróciło do "starej normy"...
- - - -
Bratku :)))))))))))))
- - - -
ejrut - Za czasów dr Marii Piszczek w Centrum Metodycznym PP-P MENiSu (ówczesnego) istniała pracownia "Optymalizacji Rozwoju Osób Niepełnosprawnych".... Maria poszła na emeryturę, Powstała Pracownia  Wspierania Rozwoju i Integracji - w której pracuje dawny główny wizytator MENu Grażyna Kowalczyk...
Na życzenie Marii Piszczek powstał zespół ds Wspierania Merytorycznego Nauczycieli (pracujących z głębiej upośledzonymi umysłowo). Złożony jest z 14 osób z całej Polski, tych których wyznaczyła Maria... Bo znała, szanowała, ceniła za fachowość...
W tym zespole jesteśmy razem z moim szczęściem małżeńskim. Pomagamy, rozwiązujemy problemy, służymy radą, jeździmy z superwizją, przyjmujemy u siebie, szkolimy, pomagamy, odpisujemy na listy... Jednym słowem wspieramy... Oczywiście za swoje pieniądze, bo nikt nam za to nie płaci...
Nasze dane, skład zespołu, można znaleźć w "Rewalidacji" oraz na stronie internetowej pracowni CM PP-P...
Robimy co się da....
Teraz przygotowujemy (wszyscy) publikację nt asertywności głębiej niepełnosprawnych intelektualnie... Kolejne dwa dni burzy mózgów :)))))  Ja to kocham!!!!!!!!
Coś nowego, nietypowego innego ale baaaaaaaaardzo ważnego:)))
- - -
Choć jesteśmy bardzo zmęczeni....
- - -
Dzisiaj 86 dzień istnienia tego wątku...
Bardzo dziękuję Wam wszystkim, którzy nie pozwoliliście "odejść" w niebyt temu wątkowi....
Cieszę się na następne dni i noce...
Dobrze mi tu jest...
Niech kto chce mówi co chce...
Ja tam wierzę w dobro, wierzę w to, że ludzi chcących dobra jest wielu!!!
I tego się uczepiłem i to dobro będę promował :))))
Nie sam - z Wami :))))))))))))))))
- - -
Od rana (bo nie wierzę, że dotrwam do północy) ruszymy z nowymi SPECJAŁ-ami... Raz kolejny, nowy ale z tą samą ogromną energią. Bo czynienie dobra po prostu jest niewyczerpywalne :)))))))))))))
bratek28-09-2005 22:01:34   [#890]

Fakir!

A jak się kontaktować z tym Twoim zespołem? Podałbyś jakieś namiary- proszę!
Fakir228-09-2005 22:10:51   [#891]

Bratku....

Masz namiary na mnie.... To zależy, gdzie mieszkasz....
Poszukaj na stronie CMPP-P MENu.... Tam gdzie Ci bliżej :))))
bratek28-09-2005 22:22:32   [#892]

Nie mówiłam :)))

O Twoich namiarach:)))

A na stronę Men-u zajrzę.

Lubię mieć pozbirane takie różne namiary- na wszelki wypadek:)))

Fakir229-09-2005 08:32:02   [#893]

Czas leci....

Tempus fugit !

to już 87 dzień :))))))
 - - -
Specjały są specjalne.... To było i jest jasne i oczywiste...
Troszkę dziwne, jak się tak patrzy z daleka, z boku...
Troszkę jakby nie z tego zabieganego, zwariowanego zawirowaniami ludzkiej myśli świata...
- - -
Dzisiejszym "imieninowcom": Dadzbogom (płci obojga), Michalinom, Michałom, Franciszkom, Gabrielom i Rafałom – aż gęsto tu od imion znaczących Aniołów – oraz przypominającym sobie fakt swojego urodzenia życzę pieknej i cudownej miłości, życzliwości ludzi, uśmiechu bliskich!!!
Życzę i Wam i sobie dni spokojnych, opromienionych ciepłem życzliwych emocji

- - -

Motto, powstałe z opowiadania przesłanego przez Sylwię:
Miej zawsze w zapasie to „Ciepłe i Puchate” którym obdarowuje się innych
J

- - -
Jak to napisałem wczoraj – z nową energią uruchamiajmy niewyczerpywalne pokłady dobra !

 

Grażyna Stanek29-09-2005 20:58:54   [#894]

na to wygląda

że nasz wątek "chce spaść" z pierwszej strony, więc podnoszę.

miriamm929-09-2005 23:10:25   [#895]

Wszystkim podnoszącym

to slowo lubi się przewijać przez wątek. Jak dobrze, że jesteście, czujecie i widzicie więcej. Wiadomo, że nie macie czasu na politykę i lobby, a to aż się prosi.
Przytulam Was wszystkich. Mocno.
Pa!
Fakir229-09-2005 23:17:21   [#896]

Grażyno :)))

Ludzka z Ciebie kobieta :))))))))
- - -
Od kilku godzin piszę materiały na III Walny - rotacyjny - Zjazd Delegatów Regionu Olimpiad Specjalnych...
Ja go jutro prowadzę, a jakiś niepoważny łoś zapomniał, że gdy są głosowania, to muszą być karty do głosowania, komisje ze swoimi sprawozdaniami i protokołami itd....
No to siedzę....
I piszę....
Ktoś musi....
Wyszło, że ja....
- - -
Ale jestem pełen wewnętrznej radości :))
Pogody ducha i spokoju :))
- - -
Kochani !!!!
Żyję i jestem w miarę zdrowy (w miarę oznacza dokładnie to co piszę...)
Otaczają mnie ludzie dobrzy....
Mam moje dzieciaczki....
Udało mi sie ostatnio kilka rzeczy...
Mam przed sobą ocean dobra...
Czego mogę więcej chcieć?!?!?
- - -
I Wam tego życzę :)))))))))))))))))))
- - -
SPECJA-ły będą jutro rano, przed zjazdem....
Może uda mi się coś ekstra w nocy prześnić ???:)))
To się podzielę....
Karolina29-09-2005 23:21:34   [#897]

Wiele spraw dookola mnie - wiele.... nie pozwala mi to pisać z wami więcej i mam wyrzuty sumienia , że nie odpisuje wisiak - prosze wybacz!

Pamiętam i sie odezwe, miło mi czytać was i doladowywać akumulatorki - pozdrawiam wszystkich

Fakir229-09-2005 23:28:56   [#898]

miriamm....

To było piękne i dobre... I bardzo potrzebne....
To co napisałaś...
"...Przytulam Was wszystkich. Mocno...."
- - -
Dziękuję :)))
Fakir229-09-2005 23:42:36   [#899]

Karolino :))

Jeżeli tylko chociaż doładowujesz akumulatorki - zadanie tego wątku jest spełnione :)))
- - -
Tak przy okazji...
Nie byłaś u nas na MATPie?
Blisko masz....
- - -
Jeszcze ciągle jestem pod wrażeniem tej imprezy...
Nie moge wyjść z tego zaklętego kręgu "stężenia" dobra, jakiego tam doświadczyłem....
NIESAMOWITE !!!!
- - -
:)))))))))))))
Fakir230-09-2005 08:02:30   [#900]

Jakiś taki "okrągły" ten post :)))

I okrągłe 88 SPECJA-ły...
- - -
Bardzo ważne jest, by zarówno w tej chwili, jak i godzinie, dniu, tygodniu, miesiącu czy roku nie zagubić siebie ze swoją wrażliwością - mimo ustawicznego użerania się ze światem, ze swoją empatią - mimo stawiania ścian lodu tym "ciepłym i puchatym", ze swoim poświęceniem - mimo ustawicznego szarpania na sztuki przez innych...
- - -
A dobra po prostu nie można zniszczyć i już...
Jeśli to wiem, to jakiż jest inny fundament? Bardziej stabilny? Lepszy?
- - -
Po raz 88 w tym "miejscu radosnego i trochę zamyślonego dobra" się pojawiam :)))
Życząc nieodmiennie wszystkim znajomym i nieznajomym, przyjaznym i wrogim - szczęścia!
I to takiego szczęścia własnego, które dałoby się pogodzić ze szczęściem drugich :)))
- - -
Imieninowcom i urodzinowcom - tego co powyżej życzę !!!
- - -
:))
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 17 ][ 18 ][ 19 ] - - [ 84 ][ 85 ]