Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Ostatnie chwile....
strony: [ 1 ]
bogda407-04-2005 07:21:33   [#01]

Dzielimy się z Wami świadectwem naszego współbrata salwatorianina, który był z Ojcem św. w ostatnich chwilach jego życia. Tekst zamieszczony w  "Głosie Lubelskim"

KS. PROF. TADEUSZ STYCZEŃ, PRZYJACIEL JANA PAWłA II, WCZORAJ ZDAŁ ŚWIADECTWO Z TEGO CO WIDZIAŁ

Ks. prof. Tadeusz Styczeń, jeden z najbliższych przyjaciół Ojca Świętego, towarzyszył Mu do ostatnich chwil życia. Był przy papieskim łożu śmierci. Wczoraj, podczas Mszy Świętej odprawionej z okazji półwiecza swego kapłaństwa, zdał świadectwo z tamtych chwil...

(...) Widziałem to ciało skrępowane przyrządami, które miały mu pomóc przedłużyć życie. On, który widzi swoją wierność Ojcu, któremu służy, ma prawo, żeby Mu nie skracać drogi cierpienia do Ojca – mówił wyraźnie wzruszony ksiądz profesor.
W pełnym kościele zapadła cisza: – Byłem świadkiem, jak podnosił ręce, czyli prosił Ojca. Bo jeśli to jest rzeczywiście dość, to niech moi opiekunowie (...) rozumieją, że ja mam prawo oddać życie, a nie zatrzymywać życia, że Ty jesteś Tym, który rozstrzyga. I te ręce, które ogląda cierpiący papież i wysoko podnosi, jak gdyby wołał: „Nie oddzielajcie mnie od Boga Stwórcy mojego, nie oddzielajcie mnie od Tego, który jest symbolem Dobrego Pasterza, ponieważ ja chcę z nim być do końca, wedle miary mierzonej przez Ojca”. Pojawiła się nieoczekiwanie twarz kogoś uśmiechniętego, skłoniona w stronę poduszki, która wyglądała jak baranek. Był uśmiechnięty w tamtą stronę. Tak stygł. Nikt nie śmiał interweniować. Wszyscy czekali z całą obowiązującą procedurą.
– Ja nie wytrzymałem. Miałem w kieszeni dwa różance – opowiadał dalej przyjaciel Ojca Świętego.
– Dotknąłem rąk. Delikatnie mi powiedziano, że już nie wolno, ponieważ ciało podlega pewnym zabiegom, które już zresztą wykonywano dyskretnie, ale zgodnie z obowiązkami. A ja przecież ciągle widziałem... Można zapytać innych, siostry zakonne, które odczytywały lepiej ode mnie ten uśmiech, który jak gdyby nie konał, tylko pozostawał żywy, coraz bardziej wymowny. Oblicze Zmarłego wyglądało jak gdyby obraz spotkania ocalonej owieczki. Oto wykonał wielkie zadanie, które mu powierzono. Zadanie pasterza, na które Bóg Ojciec postawił Mu skrajnie wielkie wymagania. Wyrównania sprzeniewierzenia się tych owieczek. Żeby trafiło to do nich, żeby wiedziały na czym polega ich odkupienie.
– Już w tym czasie pojawiły się na placu św. Piotra te odgłosy, chociaż oni nie wiedzieli jeszcze o zgonie. Nikt ich do tego nie prowokował. Nawet ktoś mi mówił: „Co to jest, że oni są opuszczeni przez tych z Watykanu. A to było jeszcze przed chwilą, gdy...” – podkreślił ksiądz Styczeń. – To On ich tak zainspirował, że z własnej inicjatywy przyszli, tworzyli grupy i cieszyli się, że mają tak wiernego pasterza. W tamtej chwili chodziło o identyczność. To trzeba zapamiętać, jak wymóg tego, że się ze sobą jest. Pamięć i tożsamość. Cena odkupienia za to wszystko.
– I był uśmiechnięty – powtórzył ks. profesor Styczeń. – Ta twarz. Zupełnie innego człowieka jaka była dzień przed, dwa i wiele dni wcześniej, kiedy u niego w kaplicy po wielu latach zaśpiewałem hymn o winie szczęśliwej przez to, że stała się powodem przyjścia na świat takiego odkupiciela, takiego zbawcy.
Proszono mnie żeby to zaśpiewać po łacinie. Ojciec Święty wszystkiego tego jeszcze mógł wysłuchać. I cieszył się. Była to jeszcze wilia Wielkiej Soboty.
– Mowa tu o kimś zupełnie niezwykłym, nieporównywalnym z nikim drugim – mówił na koniec świadek ostatnich chwil papieża. – Jest absolutem osobowości. Nie możemy nie radować się, że odszedł, ale trzeba zapłakać, że Go nie ma.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]