Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Kto z bywajacego tu Ciala Pedagogicznego byl łobuzem ??
strony: [ 1 ]
adamm26-01-2005 20:19:56   [#01]
Łobuz ,chuligan , zdemoralizowany -czy dla Was to synonimy czy moze inaczej ? ( jesli uznacie za zbyt infantylne ,to pytanie ,,,wybaczcie , ze mi wydaje sie istotne :-))
grażka26-01-2005 20:25:09   [#02]
Ja nie :(
Janusz Pawłowski26-01-2005 20:34:51   [#03]
Niestety - przyznam otwarcie i pewnie będę wyjątkiem - nie byłem łobuzem, chuliganem, rozrabiaką, ...

Początkowo byłem uczniem, który nie sprawiał satysfakcji dyrekcji, możliwością przytulania mnie do łona, w celu szczycenia się niezwykłą umiejętnoścą nawiązania kontaktu z trudnym dzieckiem, które, gdy tylko przytulający(a) się odwróci, terroryzuje z poczuciem bezkarności swoich rówieśników.

Byłem zwykłym uczniem - dobrze się uczącym, słuchającym poleceń nauczycieli, koleżeńskim - nikomu niczego nie ukradłem, żadnej szyby nie zbiłem, woźną nie wyzywałem, ... - a więc byłem uczniem niezauważalnym - szarym, przeciętnym, którego nazwiska pewnie nie zapamiętali, ...

Ale jak w pierwszej klasie liceum się nachlałem na dyskotece, fajury ćmiłem i takie tam inne, zapuściłem włosy zakrywające łopatki, to od razu mnie polubili - bo był powód do przytulania do łona i testowania skuteczności swoich oddziaływań wychowawczych.

PS. Na zasadnicze pytanie - czy te pojęcia to synonimy odpowiem, jak się dowiem co to synonim jest. ;-))))
adamm26-01-2005 20:45:53   [#04]

Januszu a wlasnie to PS najbardziej mnie ciekawi haha:-)))

:-)))
Janusz Pawłowski26-01-2005 20:50:39   [#05]
No ... mnie też ... kurna ... taki synonim ... to jakieś coś fajne musi być. ;-)))
Arwena26-01-2005 20:56:26   [#06]

Januszu

Synonim to syn anonima
koperek26-01-2005 21:14:44   [#07]

Arweno

A córka, syna nima?
Fred26-01-2005 21:26:11   [#08]
Definicja łobuza.. Jaka jest?..
Jak się ma bycie "łobuzem" kiedyś do niebycia "łobuzem" dziś lub na odwrót?.. Nie wiem.. Wiem tylko tyle, że nigdy wcześniej i nigdy później niż w okresie młodzieńczym i łobuzerskim nie zaznałem tyle prawdziwej przyjaźni, dumy, ufności, hardości, szlechetności, oddania i wierności, co wtedy. Wiem też, że wielu spośród tych, którzy byli doceniani i szanowani przez świat dorosłych, którzy nie mienili się wtedy być łobuzami i  nie zaznali smaku łobuzerskiej przyjaźni, są dziś często mało wiarygodnymi partnerami. Nierzadko gangsterami w eleganckich garniturach i białych rękawiczkach.
Arwena26-01-2005 21:40:53   [#09]

koperku

Tyz piknie:-)
adamm26-01-2005 22:06:23   [#10]
Fred ,kazdy ma chyba swoja ,,, bylem ,to znaczy  jestem ciekawy jak wlasnie uwazaja osoby pracujace z mlodymi ludkami i w jakim stopniu przeszlosc (znaczy mlodosc ) wplywa na ich spojrzenie .
ola 1327-01-2005 08:23:31   [#11]

A co na to dziewczynki :), które 'z natury rzeczy' są miłe ciche i bawią się lalkami? Czy im też przystoi definicja "łobuza" a może "łobuzki" :) Ja to byłam i teraz nie wiem co :-) grałam w nogę z chłopakami, bawiłam się w wojnę i w indian (ale nie jako Marusia czy Apanaczi :) ani pies Szarik:) Lalki i zabawa w sklep były mi obce, Jak ktoś podszedł nie z tej strony co trzeba to zaliczał w .... ale żywcem nie pamiętam "stosunku" nauczyciela do mnie jako ucznia ;) Nawet nie wiem jakie zachowanie miałam :) Aż się boję pytać mamy :)

Małgoś27-01-2005 08:44:46   [#12]

miałam odznakę Wzorowego Ucznia

byłam grzeczna i społecznie aktywna

ale... miałam chyba trudne poczatki wchodząc w wiek szkolny

w I kl. SP przez tydzien nie chodziłam do szkoły, tylko na wagary do starszych kolezanek w bramie, bo one miały "wolna chatę" i bawiłysmy sie przebierając w ciuchy ich mamy

za sporą sumę "z szafki w domu" zakupiłam wiele dziwnych i niepotrzebnych rzeczy i systematycznie swoje łupy chomikowałam po róznych katach w domu (była to I kl. SP) - na zakupy chadzałam oczywiście zamiast do szkoły

w 3 kl. ...podrobiłam podpis mamy pod dost. za nieestetyczne słupki - wydało sie i był wielki wstyd, że az do dzis pamiętam rozczarowanie na twarzy nauczycielki

w LO zamiast na lekcje chodzilismy do baru Krzys na Kruczej lub do Marysieńki, a jak byłio ciepło to ...na kajaki na Krakowską

no i było jeszcze pare innych grzechów i ekscesów, ale poniewaz sie nie wydały, więc cicho sza ;-)

PS. Moje dzieci sa duzo spokojniejsze :-)

Gaba27-01-2005 10:04:38   [#13]

wszędzie mnie było pełno, tańczyłam, wrzeszczałam, grałam w piłkę nożną, chodziłam na rajdy - latałam jak opętana na przerwach, dyskutowałam, spierałam  się, na lekcji się pytałam, wolno mi było zresztą zadawać setki pytań... robiłam kawały, dokuczałam chłopcom, siałam koperek pod ścianą na dyskotekach przy Ramaja akuku ramaja, słuchałam muzyki, kochałam się chłopcach, uczyłam się raczej dobrze, raz potargałam kartkówkę, w klasie VIII groziła mi pałka z języka polskiego, babka od rosyjskiego - chciała się nawet na mnie cyt. 'wyrziiigati' za mój akcent, bardzo kochałam chemię i byłam z niej dobra... do czasów liceum ;-(, chodziłam na wszystkie możliwe eskaesy, miałam mnóstwo nauczycieli panów - i wychowawcę Lutka, muzyka, rewelacja.

Mój syn ma część ze mnie, a córka część. Żal mi, że nie chodzili do tamtej szkoły, że moje dzieci nie spotkają tylu wielkich nauczycieli, to, co mi odpowiadają o szkole i kontaktach dotyka mnie wielokrotnie, bo gdzie spotkać taką przedwojenną łacinniczkę, Dojcza od dojcza, Pticę od ruskiego, Ciotkę od wuefu, Plastka od fizyki, Irenkę od polskiego, Władka od polskiego, biologii jedynie nie lubiłam, Maniek od geografii - ale zrobiłam apel poległych.

Małgosia27-01-2005 10:20:33   [#14]

Gaba...

Chyba skonam ze śmiechu: "Ramaja akuku ramaja" :-))))))

Czytam sobie i czytam te Wasze wspomnienia i mi smutno, zebyłam za poprawna... W życiu nie byłam na wagarach, uczyłam się dobrze/bardzo dobrze, fajek tylko parę wypaliłam... Pyskowałam za to. Mama zawsze podczas rozmowy z wychowawcą pytała, czy aby jej córka nie ma za dużo do powiedzenia.

A co do nauczycieli - hmmm, rzeczywiście, Gaba, chyba wówczas było więcej tzw. osobowości.

Gaba27-01-2005 10:29:40   [#15]
a ja nie paliłam, nie piłam - na wagry poszłam pierwszy raz w wieku 21 lat, zwiałam Irence Urbanowej z prawa... w ekonomiku.
Małgosia27-01-2005 10:43:48   [#16]

no tak...

Irenie? Jaki ten świat mały!

Ale takie wagary i tak się nie liczą - byłaś już dorosła. Jak miałam tyle, to też już zwiewałam - z zajęć na uczelni.

Jako nieletnie to za mało mamy na sumieniu, Gaba, no nie? Ale na rozrabianie nigdy nie jest za późno ;-))) Tylko konsekwencje teraz jakby poważniejsze...

Anka L27-01-2005 12:05:13   [#17]

w domu byłam diabłem wcielonym, więc mama na pierwszej wywiadówce w SP siedziała jak na szpilkach czekając, kiedy wreszcie pani wymieni wśród niegrzecznych dzieci jej Haneczkę

wtedy nikt się nie ceregielił i po nazwisku wymieniano niesfornych uczniów

ale mama się nie doczekała, więc poszła  do wychowawczyni zapytać "bo może pani zapomniała wymienić" i usłyszała, że ja to "aniołeczek, grzeczniutka, rączki splecine za plecami (tak kiedyś kazano siedzieć, gdy pani tłumaczyła) itp"

wróciła uszczęśliwiona, ale nie dowierzała, że to na pewno o mnie ;)

więc w liceum dałam jej popalić- uwielbiałam wagary

zamiast nudzić się w szkole zostawałam w domu i czytałam, czytałam, czytałam... to były piękne czasy :)

gdy byłam na lekcjach, to wdawałam się w dyskusje z nauczycielami- jakoś to tolerowali :)

a na pierwsze wyjście klasowe do kina (na "Hubala") przyszlam z chłopakiem z III klasy (przerośniętym i kłopotliwym), więc wychowawczyni od razu nawiązała telefoniczny kontakt z rodzicami, że mam niewłaściwe towarzystwo :(

wtedy już nie byłam wzorowa :(

to mi zostało i nadal zbyt szybko wdaję się w polemiki, ale towarzystwo mam lepsze :)

Janusz Pawłowski27-01-2005 12:23:08   [#18]

A ten ...

powiedzcie mi ... bo wszystkie tu łobuzy wcielone byłyście ...

To gdzie się podziały te grzeczniutkie dziewczynki-skarżypytki i lizusy obojga płci?

Kurcze ... jak to jest?
Każda kobieta, którą znam mówi o tym, że łaziła po drzewach, z chłopakami w piłę grała, po pysku ich prała, lalkami się brzydziła, ...
Ja chyba w jakimś innym świecie dorastałem - bo jak pragnę zdrowia - nie przypominam sobie ani jednej dziewuchy, która by na boisku szkolnym w piłę grała.
I ten pisk niemiłosierny na widok żaby ...

Pamięć tak mocno selektywna jest, czy też takie dzieci nie zostają nauczycielami?

Helena S27-01-2005 12:29:31   [#19]

raz w życiu miałam poprawne z zachowania

kiedy w piątej klasie szkoły podstawowej "wymierzyłam sprawiedliwość" koleżance z klasy, która pluła na dzieci. Wyjęłam zza pieca szkolnego kawał suszącego się na rozpałkę drewna i wygrzmociłam ją tym polanem. Były wtedy 4 okresy i na trzeci okres miałam właśnie obniżone sprawowanie za ten czyn, którego ciało pedagogiczne nie uznało - ku mej rozpaczy - za bohaterstwo. Poza tym na wszystkich pozostałych szczeblach edukacji byłam zawsze przewodniczącą, starostą itp. Na wagary nie chodziłam bo w szkole zawsze było ciekawiej. W ósmej klasie - dla zbratania się - próbowałam przeklinać ale mi zupełnie nie szło. Ewidentny brak talentu w tym zakresie. Palenie "rzuciłam" na ponad 30 lat w wieku lat 7, kiedy to z kolegami omal nie spaliliśmy lasu, oddając się nałogowi na igliwiu i każdy papieros niezgaszony (a "wypaliliśmy" w trókę paczkę sportów) wyrzucaliśmy na suchutkie igliwie. Ojciec mój pożar ugasił w zarodku, mnie spuścił "rzniętkę" za powodowanie zagrożenia i niszczenie zdrowia. Było to jedyne lanie od ojca jakie otrzymałam i pamiętam do dziś.

A nauczycieli ukochanych w swojej edukacji spotkałam kilku. No ale to już inna opowieść.

AnJa27-01-2005 12:32:48   [#20]
Byłem bardzo grzecznym i raczej sympatycznym dzieckiem w podstawówce - całej.

W średniej nie podpadałem(czasami fart pomógł i minutę przed wpadką opuściłem towarzystwo) i jechałem na opinii.

Potem z roku na rok coraz gorzej.
Magosia27-01-2005 14:03:32   [#21]

Grzeczna córka pani nauczycielki na wsi

niestety, chyba bym tak podsumowała podstawówkę.

Janusz, ale na wakacjach, u babci, daleko od domu, byłam naprawdę sobą: budowałam bazy, robiłam pióropusze, indiańskie stroje, miałam cały zapas oręża wszelkiej maści, uciekałam mlodszej kuzynce, gdzie się dało, nie lubiłam Ani z Zielonego, zaczytywałam się w Tomku Szklarskiego.

W młodości byłam zdecydowanie za grzeczna, za porządna, za bardzo nie wypada...

Ale trochę zmądrzałam, dorosłam - jestem bardziej sobą. Czy do końca? Pewno nie...

Mada4527-01-2005 17:01:49   [#22]

uciekinierka

a ja nagminnie uciekałam z domu, gdzieś mnie nosiło i zawsze sama. Zamiast do szkoły chodzilam np.do świetlicy dworcowej i przyglądałam się ludziom. Albo wsiadałam w co się dało i wio w świat.Jakos wracałam. Matka zapracowana całym dniem nawet nie zauważyła.

W piątej klasie przez miesiąc wychodziłam do szkoły i potem miałam taki dzienniczek w którym musiałam przynosić podpisy ze szkoły.

Zaginęłam też w jaskini ale to mama wiedziała gdzie szukać, choć trwało to długo.

Przegięłam kiedy wyjeżdżjąc z domu do innego miasta powłóczyć się zostawiłam w drzwiach kartkę: "wrócę woisną". Nie dostałam lania. Odszukano mnie ale słowa mamy w drzwiach:"jak dobrze, że jesteś - tak ładnie wyglądasz" załatwiły mnie na zawsze.

Jola27-01-2005 18:03:58   [#23]

Do szkoły średniej dojeżdżałam z koleżankami.
Pewnego razu nasz autobus pojechał ...trochę dalej ;-)
I tak to się zaczęło.
A co, chciałyśmy sprawdzić, czy to prawda, że podróże kształcą.
Kształciły ;-))))

-------------------------
Publikowanie powyższej informacji tylko za zgodą autorki :-)))))))))))))))

koperek27-01-2005 18:10:01   [#24]

społecznica

W klasie VIII zostałam przewodniczącą SU a na półrocze z zachowania postawiono dobry bo nie kłaniałam się nauczycielom i nie nosiłam tarczy. Szkoła średnia - gdzie co było zrobić społecznie to byłam pierwsza aby tylko nie być na lekcji. W zwalnianiu się uśmierciłam wszystkich dziadków "X" razy aż dostałam szlaban na zwalnianie się od pedagoga szkolnego. W klasie maturalnej wylądowałam na zaocznym bo obraziłam się na szkołę. I tak za karę siedzę ci ja już 24 lata w szkołe /chyba za karę/.
AnJa27-01-2005 18:12:46   [#25]
Inspirujące!!!!!!!!!!!!!!

Porwałyście kierowcę?

Zaczęło się? Co niby? To, co każdemu świntuchowi powyżej 40 latdo łba przychodzi? (uwaga: nie kazdy powyżej 40 jest swintuchem, nie każdy swintuch ma powyżej 40, pytanie przychodzi do łba przy równoczesnym spełnieniu 2 warunków: 1. świntuch, 2. min.40)

Nabranie kształtów czy wykształcenia było efektem podróży trochę dalej jadącym autobusem?
Małgoś27-01-2005 18:15:11   [#26]

nie grałam w piłkę, ale w chłopka, gumę i takie tam inne babskie gry

po drzewach nie chodziłam, bo się bałam gąsienic włochatych czyli liszek (kiedys takie "futerko" potraktowałam jak kołnierzyk dla lalki, a on mi się sztywno zwinął wokół palca!!!)

miałysmy z koleżankami całe pokoje, domy dla maleńkich laleczek z różowego plastiku - moja nazywała się Mirabella i ...chodziła na randki z Murzynkiem, paliła paierosy i trzymała niezły zapas alkoholiw barku z pudełka od zapałek ;-)

 lalkami to sie bawiiiłam długo- na szczeście mam córki, więc dłużej niż powinnam ;-) (ale moje dzieci to miały kreacje dla Barbie jak od Diora i Chanel razem wziętych)

Jola27-01-2005 18:21:57   [#27]

Wyobraźnia, wyobraźnia...
Zaraz tam porwałyśmy kierowcę.
"Zagapiłyśmy się" i wysiadłyśmy w następnej miejscowości.
Pozwiedzałyśmy i wróciłyśmy na czas ...do domu.

Następnym razem była to inna miejscowość i ... tylko tyle.
Przykro mi, jeśli Cię rozczarowałam.

-------------------------
Publikowanie powyższej informacji tylko za zgodą autorki :-)))))))))))))))

ola 1327-01-2005 18:44:43   [#28]

Jolu

Podoba misie Twoje pod kreską, jeżeli pozwolisz to zacznę używać. Ciekawa jestem , co zrobi Kicia ;) Zapyta?
Jola27-01-2005 18:46:42   [#29]

Tak, Olu :-)

Wyrażam zgodę.
ola 1327-01-2005 18:51:53   [#30]
Dziękuję bardzo :)
amrek27-01-2005 18:54:43   [#31]

wyjeżdżając z domu do innego miasta powłóczyć się zostawiłam w drzwiach kartkę: "wrócę wiosną".

mado :-)

pozdrawiam, puchatego wieczoru 

Ag

Zola27-01-2005 20:09:27   [#32]
Janusz , ale się obracałeś w złym towarzystwie ;-)))
aga230727-01-2005 23:39:06   [#33]
Najdziwniejszy mój uczynek z czasów dzieciństwa to stratowanie łanu zboża sąsiadowi mojej ciotki oraz zniszczenie kop siana, które sąsiad dopiero poskładał. Byłam grzeczną istotą ale ten występek sprawił iż stałam się popularna. I od tamtej chwili wiem, co to znaczy uczyć się na błędach.
Dorsto28-01-2005 00:07:46   [#34]

A mój, 6- czy 7-latki, to rozpalenie ogniska w łazience w wannie (mieszkanie w bloku na 4 piętrze). :-) Dobrze, że rodzice wcześniej wrócili. Co było dalej, to pewnie wiecie ;-).

Eh, o innych wesołych przypadkach lepiej nie mówić publicznie,  bo może znów jakaś gazetta opisać, kto uczy ;-). Ale wyobraźcie sobie skrzyżowanie małej Gaby, Mady, Joli, Heleny i wszystkich znanych Wam sobie wesołych dzieciaków. Jak zlot będzie blisko, to opowiem Wam parę historyjek :-).

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]