Forum OSKKO - wątek

TEMAT: trudni rodzice - niech tam i ja;-)
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]
Marek Pleśniar05-01-2005 01:21:18   [#01]

co "i ja" to już wiedzą ci co mnie o ijajizm nie podejrzewają;-)

Opowiem (jak Koziołek matołek) com widział i chętnie posłucham podobnych opowieści. O .. trudnych rodzicach:-)

Mam wątpliwą przyjemność posiadania dziecka w szpitalu (i to w Sylwestra tam wylądował). Wątpliwośc tej sytuacji - muszę tu dodać - wynika z samego faktu, bo szpital to zacny, a opieka i postępowanie (a może nawet.. z przeproszeniem procedury) na najwyższym światowym poziomie (to bezpłatna reklama Szpitala Dziecięcego w Olsztynie)

No więc syn ten wylądował tam i mieszka w sali z czterema innymi chłopcami.

Odwiedziwszy go zaobserwowałem szkraba takiego od chmur zawracania. Wszędzie pełno. Każdego uszczypnie albo w ucho świśnie;-) a to zaczepi. Wszystko ma mieć pierwszy, nigdy niczemu nie jest winien:-)) Itd.

Zawsze człowiek jest ciekaw skąd takie coś się w dzieciach bierze.

No i ja się dowiedziałem.

Otóż wchodzę Ci ja do sali. Obecni: chłopcy, mama tego Swawolnego Dyzia i Dyzio. Mama otwiera okno szerokuśko by wywietrzyć to zachłopięcone miejsce, troskliwie na ten czas wyprowadza synka

Ale pozostałych ananasów to już nie;-)

-------

I mam prośbę. Strasznie bym chętnie tu poczytał takie Wasze - najlepiej szkolne historie.

Skąd się biorą Swawolni Dyziowie?

Takiego zestawu tośmy jeszcze nie stworzyli. A to literatura niezła by była. Jak ten "nasikał mu do buta" Asi i inni)

Za najlepsze historie - znów kubeeek!!!!! :-)))

elabs05-01-2005 05:52:29   [#02]

"Wygrała"? matka

Może to nie będzie o Swawolnym Dyziu, a raczej o Mamuśce.

Idąc jedną z ulic (nomen omen również w Olsztynie) usłyszałam krzyk dziecka "ja idę tam". Zaciekawiona przystanęłam i co widzę. Mamuśka zmusza 8 -letniego chłopca (znam wiek, bo widziałam tę parkę dzień później na basenie na nauce pływania) do przejścia przez ulicę. Dziecko się broni. Nie chce przejść w miejscu wyznaczonym przez Mamuśkę. Idzie w kierunku przejścia dla pieszych oddalonego od tego miejsca ok. 20-30 metrów. Matka dalej karze mu iść ze sobą, dziecko jednak dalej zmierza do przejścia. Mamuśka dogoniła go (prawie w połowie drogi do przejścia) wzięła pociągnęła za rękaw i zmusiła do przejścia w ustalonym przez siebie miejscu.

Nigdy nie zapomnę zrezygnowanej miny Malca, prowadzonego przez Mamuśkę. 

Nie narzekajmy na młodzież nie przestrzegającą prawa, od kogoś się tego nauczyły.

Dodam jeszcze, że nie jest to zbyt spokojna ulica (dla Olsztyniaków - chodzi o Sybiraków przy rondzie).

Gaba05-01-2005 06:35:30   [#03]

1. ze zmęczenia materiału - mozna czasem 50 razy powtarzać i nic...

2. bo nie ma szkoły dla rodziców, nie ma takich studiów, każdy robi tutaj eksperymenty i błedy na własną rękę. A szkoda, że nia ma szkoły... chociażby wsparcia!

3. ja z przerażająca regularnościa obserwuję zachowania rodziców polegające na podważaniu mądrych/potrzebnych rozwiązań// decyzji szkoły. Wparował do gabinetu tatuś (nauczyciel!) z dzieciną, by sobie porozmawiac o p. wicedyrektor, zapytałam, czy uważa, że z dzieckiem powinnismy rozmawiać (=poddawac krytyce decyzje podjęte przez szkołę)... ależ tak. I rosiedli sie na moich krzesłach. Ja więc stałam. Dziecko siedziało i siedział pan tata.

Zaprosiłam więc moją zastepczynię - bo skoro dziecko ma nadawac na zastepczynię, to niechże sobie ulzy przy tejże.

(pomija sprawę i jej sedno, bo poziom głupoty był równy depresji w Holandii), po 5 minutach stania tata się zorientował, że my w swoim własnym gabinecie stoimy, a pan siedzi razem z rozwalona nastolatką...

 

- dzieci biorą się przeważnie z rodziców. Choć bywają wyjątki - skandaliczna rodzina, a dziecko wbrew wszystkiemu dobre. niech zyją te  wyjątki.

Gaba05-01-2005 06:37:45   [#04]

RODZICOM !

JAK  WYCHOWAĆ  RASOWYCH CHULIGANÓW

(10 przykazań dla rodziców)

 

1.  Od wczesnych lat należy dziecku dać wszystko, czego tylko pragnie.

2.  Trzeba się śmiać z jego nieprzyzwoitych i grubiańskich słów. Będzie się uważać za mądre i dowcipne.

3.  Należy je odgradzać wszelkich  wpływów  religijnych. Żadnej  wzmianki o Bogu. Nie posyłać na religię, nie nakłaniać do kościoła. Gdy dorośnie, samo wybierze sobie religię i światopogląd.

4.  Nie wolno mówić dziecku, że źle postępuje. Nigdy! Biedactwo gotowe  nabawić się kompleksu winy. A co będzie, gdy później przydarzy mu się nieszczęście - np. gdy je zaaresztują za kradzież samochodu? Ile się nacierpi  w przekonaniu, że całe społeczeństwo je prześladuje.

5.  Konsekwentnie  róbcie wszystko  za  dziecko: gdy porozrzuca dookoła siebie  rzeczy, sami podnieście i połóżcie na swoim  miejscu. W ten sposób nabierze przekonania, że odpowiedzialność za co, co zrobi,  nie spoczywa na nim, lecz na otoczeniu,

6.  Pozwalajcie dziecku wszystko czytać, wszystko oglądać w telewizji, wszystkiego spróbować. Tylko w jaki  sposób nabierze  doświadczenia i  pozna, co jest dla niego dobre, a co złe.

7.  Kłóćcie się zawsze w jego obecności. Gdy wasze małżeństwo się rozleci, dziecko nie będzie zaszokowane.

8.  Dawajcie  mu tyle pieniędzy, ile zechce. Niech nie musi ich zarabiać. Byłoby rzeczą tragiczną  gdyby musiało  się  tak męczyć, jak wy kiedyś.

9.  Zaspakajajcie wszystkie jego życzenia. Niech odżywia się jak  najlepiej, używa trunków i narkotyków, ma wszystkie wygody. Gdyby odczuwało jakiś brak, nie będzie sobą, stanie się człowiekiem nerwowym, obdarzonym kompleksami.

10. Stawajcie zawsze w obronie dziecka. Obojętnie z kim popadnie w konflikt - policją, nauczycielami czy sąsiadami. Nie wolno dopuścić, by mu ktoś wyrządził krzywdę; tylko on może bezkarnie krzywdzić innych (poczynając od babci,  kolegów itp.).

Jeśli  mimo  takiej wolności i przywilejów, jeśli mimo tylu dowodów waszej miłości do dziecka uda wam się i nie  wyrośnie  z  niego  chuligan,  to nie potrzebujecie  winić samych siebie. Zrobiliście sami co tylko się dało, aby je zepsuć. Po prostu dziecko nie zrozumiało waszego poświęcenia

amrek05-01-2005 11:38:41   [#05]

szanta przy goleniu

Mieszkałam ci ja kiedyś w pewnym garnizonowym miasteczku. W bloku mieszkałam. A pode mną - rasowy bosman. Oficjalnie nie jakiś psychopatyczny margines. Normalny - jak bosman z bajek o Koziołku Matołku

(o tym właśnie jedynym mówię, a nie o bosmanach w ogóle, bo np. ten, który zapiął płaszcz u Beauforta dobrze był wychowany, mimo, że się nie rozpiął - i kilku innych sensownych też znałam)

Blok, jak blok, wiadomo. Szklanki nie trzeba do ściany przystawiać, żeby teatrzyk Zielonego Sąsiada obejrzeć. Łazienkę miałam jak szklankę: kipiały w niej głosy sąsiadów. Bosmana też.

Gdy rano szorowałam zęby, z dołu dochodziło a to pogwizdywanie, a to porykiwanie. Porykiwał bosman wtedy, kiedy mu się rodzina pod nogami pałętała, gdy się golił, żeby munduru nie zadrapać. Synka miał. Synek nieduży, może pięciolatek. I gdy mu ten synek właził w pole siłowe, bosman pokazywał mu, gdzie miejsce w szyku: - Idź mi stąd, kur..., ch..u, no!!!Szczeniak demokratycznie był nastawiony, więc zamiast podkulić ogon, wyjaśniał tak asertywnie, jak naiwnie, bo równie dobrze mógłby coś tłumaczyć tsunami: - Tato, nie jestem ch...m.

A potem płakał.

Widać prawdy o tym, kto rządzi na pokładzie, z mlekiem matki nie wyssał. Zresztą jak miał wyssać, skoro i ona piszczała obrazoburczo: - Daj mu, Franek, spokój. I nie dziwota, że gdy naruszała porządek pokładowej rzeczy, to bosman nie pokładał się ze śmiechu, lecz dorykiwał dyscyplinująco: - Kur.., Zośka, spier.......e mi stąd zaraz wszyscy!!! Goooolęęęę sięęęęęe!!! - intonował w rozpaczy, że nikt go nie rozumie.

To tylko jedna scenka, a było ich więcej.

Szkoła życia, ale związek ze szkołą ma. Jak mówić dziecku: - Nie klnij, bo to nieładnie? Co za śliczny, lukrowany aforyzm. Mówiłabym go bez przekonania.

Sama się dziwiłam, że tak długo wytrwało. Ja zaklęłabym znacznie szybciej, w końcu miałabym święte prawo po mianowaniu na ch... przez przełożonego, prawda?

pozdrawiam

świetlistego dnia all

Ag

Marek Pleśniar05-01-2005 11:54:07   [#06]

wczuwam się w sytuację zaszczutego nie mjącego się gdzie golic;-)

Moja ulubiona historia szkolna (w 100% autentyk) jest taka.

Miałem ucznia, który każdą przerwę spędzał z pieniążkiem zaciśnietym w raczce:-)

Miał on przykazane, żeby jak tylko nauczyciele lub ktokolwiek mu zrobi w szkole krzywdę - biegł do telefonu i dzwonił po dziadka;-)

Dziadek zjawiał się w 5 minut. (Ochroniarze z firmy ochroniarskiej w tym czasie potrafili zrobić to 5-15min)

No i jak już dziadek był szkoła przeżywała standardową awanturę:-)

Gaba05-01-2005 12:14:24   [#07]
a w mojej byłej szkole jest  tata dyżurny z termosem...
Marek Pleśniar05-01-2005 12:17:24   [#08]
z rumem?
amrek05-01-2005 12:40:55   [#09]

jak uruchomić dziadka do orzechów

:-)

ale zobaczyłam też ostatnio w pociągu dziadka, który inaczej pojmował przysposobianie do życia

Starszy pan trzymał na kolanach wnuka. Wnuk jeszcze nie miał roku. Zaczął marudzić w przedziale po godzinach turkotliwej jazdy. A wtedy dziadek z dobrocią anioła lub świeżo upieczonego kochanka wymruczał do niemowlaka: - Mały mężczyzno, nie awanturuj się, proszę, to nie wypada, naprawdę nie wypada. I uśmiechnął się do niego. A niemowlak się odśmiechnął.

I było jak w bajce. W bajce o innych sposobach uczenia, jak się chronić przed trudnościami;-), oprócz sztuczki z monetą wypuszczaną z rączek po to, żeby ją wrzucić w dziadka do orzechów jedynie twardych do zgryzienia;-)

wrzuć monetę, wrzuć monetę...ech, stare czasy;-)

hm, zauważyliście, że przynajmniej tyle samo o dziadkach w wątku, co o rodzicach...?

Ag

Bożena Kobierska05-01-2005 14:00:22   [#10]

jak odebrać dziecko z przedszkola

No to ja akurat dzisiaj przeżyłam szczyt rodzicielskiej wygodności. Matka ( śliczna długonoga blondynka , tatuś poważny prawnik 15 lat starszy ) zadzwoniła do przedszkola ,że po dziecko podjedzie taksówka . Dodam ,że mama nie pracuje , dobrze się ma i na wczasy jeździ w ciepłe kraje. Dziecko z kategorii - wszystko mi zwisa , nic mi się nie chce , robię co mnie się podoba. Liter go nie możemy nauczyć , bo ewentualnie coś posłucha jak  się indywidualnie  z nim pracuje. Personel ( dostanie mu sie za to - tylko jutro , jak ochłonę ) poszedł do szatni , ubrał dziecko i do taksówki doprowadził - i do tego dowiedziałam się , że to nie pierwszy raz!!! O kurcze ! Myślę sobie ,że pomijając wszystkie połamane przez personel przepisy ( telefon  a nie pisemne upaważnienie rodziców, identyfikacja osobnika z dowodem osobistym , odebranie dziecka przez dorosłego etc . ) to tupet mamuśki duży. W mojej dość długiej karierze - pierwszy raz. A do przedszkola też sie ponoć w ten sposób " udaje " wypuszczony przez pana taksówkarza. Inni Rodzice też tak czasami robią - choć z tym walczę. Ale przynajmniej sami dowożą! No i mamy małego wygodnickiego - co wszystko mu wisi , bo głupi nie jest. Zgadzam się ,że mamy takie dzieci, na jakie sobie zasłużyliśmy.
Konto zapomniane05-01-2005 15:18:52   [#11]

odcięcie od korzeni?

 W pierwszym roku mojej pracy pedagogicznej zapałały do mnie żywą sympatią pewna ówczesna siódmoklasistka (dziewczę sprawiające ogromne problemy wychowawcze) i jej matka (nie ciesząca się niestety dobrą sławą zarówno wśród mieszkańców dzielnicy, jak i pracowników naszej placówki). Razu pewnego, wędrując do pracy, usłyszałam za sobą okrzyk, który zapewne, wraz ze mną, usłyszała też cała dzielnica: "O. k...a! Dzień dobry! Proszę zaczekać!". Była to matka dziewczęcia, która,  kurcgalopkiem, udała się w moim kierunku. Zdyszana rozpoczęła tyradę: "Jo chciała zapytać czy ta moja córa dalej, k...a, taka chamska. Tyla się jej nagodałam, żeby brzydko nie godała. A łona klnie i klnie. Z domu tego, k...a, przecież nie wyniosła!"
Alkot105-01-2005 15:53:30   [#12]

Historia z ostatniej chwili

Zebranie i konsultacje dla rodziców, tuż przed terminem wystawienia ocen na semestr. Przychodzi delegacja rodziców. Pytam czy będziemy rozmawiać tak w piatkę o wynikach w nauce, rodzice zgadzają się. Rozmowa dotyczy ocen oraz czasu, który dzieci wkładają na przyswojenie sobie materiału z owego przedmiotu:"A moja córka to nic nie robi tylko się uczy do pani na lekcję", A ja dopiero w tej klasie zobaczyłam,że moje dziecko się w ogóle uczy", "A wie pani, że ja razem z dzieckiem powtarzam", "A moje dziecko bierze udział w konkursie o Lwowie i nic innego nie robi tylko się uczy, więc może pani zaliczyłaby mu już ten konkurs" /konkurs ma się odbyć w II semestrze/

Tłumaczę zaniepokojonym rodzicom, jak mają przygotowywać się dzieci, mówię wręcz, że pytania do sprawdzianu znajdują się pod tekstem w podręczniku. 

I ostatnia wypowiedź, pytanie: "A co pani zrobi, żeby nasze dzieci miały lepsze oceny?" Lepsze oceny oscylują pomiędzy stopniami 4-6, "bo przecież nie będzie pani stała na drodze naszych dzieci do kariery" / dzieci wybierają się do gimnazjum poza rejonem/.

Ajcila05-01-2005 16:48:30   [#13]

Kiedy czasami spogladam na rodziców ich zachowanie to poprostu mi ręce opadają

Mam 3 letnią śliczną Julkę, aniołeczek - drobniutka blondyneczka z niebieskimi oczkami.

Wczoraj mama wchodzi na salę a nasz "aniołeczek" rzuca się  z wrzskiem na podłogę i woła "nie chcę cie ty idioto ........ tate chce żeby przyszedł"

A mamuśka na to "Juleńko kochanie jest tatuś w samochodzie" na co córcia podnosi jeszcze większy wrzask "tatę chce"

Mamuśka więc zaczyna z innej beczki "a co chcesz żebym Ci kupiła"

Od razu reakcja "aniołeczka" - krzyk milknie i pytanie " a co mi kupisz?"

Mamuśka obiecuje jakąś zabawkę więc córcia z uśmiechem opuszcza salę

Dokładnie taki sam scenariusz był tydzień wcześniej tylko tym razem z tatusiem, który jak na faceta przysało złapał córcię na ręce ..... przy okazji został prze nią "obity" coś poszeptał do ucha i momentalnie uspokoił "aniołeczka"

Ojcowskie metody lepsze .... albo obietnice skuteczniejsze

I co nam z tego "aniołeczka" wyrośnie???

Marek Pleśniar05-01-2005 17:39:07   [#14]
hmm.. mówisz że trzeba się rzucić i bić piąstkkami w podłogę a coś kupią??? Trza by się poćwiczyć w tym:-))
AnJa05-01-2005 17:41:33   [#15]
hmm...mówisz, że jesteś drobniutką blondyneczką z niebieskimi oczkami? :-))
Ajcila05-01-2005 17:48:14   [#16]

AnJa

Niebieskie oczka owszem mam .... ale to chyba wszystko choć wiesz jak to dziś z tymi blondynkami te prawdziwe to tylko w przedszkolu :-)))

Szefie a co byś chciał dostać że chcesz się ćwiczyć? :-))

zgredek05-01-2005 17:52:14   [#17]

Ajcila

AnJa o szefie i do szefa pisał;-)
Marek Pleśniar05-01-2005 17:56:38   [#18]
:-)))))))))))))))))))))))))))))))))
Ajcila05-01-2005 18:08:27   [#19]

zgredek

Ja myślałam że AnJa kobiety lubi.... :-))))))))
AnJa05-01-2005 18:11:09   [#20]
Coś Ty????

Ja podobno miziocośtam jestem.
Ajcila05-01-2005 18:14:14   [#21]
No wiesz ja tu od niedawna nie wiedziałam :-(((( że Ty ten coś .. tam :-)
Gaba05-01-2005 19:36:53   [#22]
kiziumiziu jesteś! i tyle!
AnJa05-01-2005 21:20:24   [#23]
i mam fiksum dyrdum zamienie z kuku na muniu?
Ank05-01-2005 21:26:26   [#24]

AnJa

O! To raczej wszechstronnie uzdolniony jesteś i że tak powiem hm bogato obdarzony przez los (matka natura nie chce mi przejść przez klawisze);-)))
Adaa05-01-2005 21:31:00   [#25]

o rany!:-))))

obdarzony przez los...hm...a to szczęściara z Anki...widziała:-))))

moge sobie napisać tak, bo AnJa jest lekko walnięty to się na mnie nie obrazi:-))

Ank05-01-2005 21:33:50   [#26]

adaa

Mam nadzieję, że na mnie też! Dużo nam tu uchodzi na sucho i czasem sobie pozwalamy;-))

W kwestii usprawiedliwienia to ja mam dzisiaj takie zwariowane lotnisko, że raczej powinnam czytać niż dotykać klawiszy co daje się odczuć

Ajcila05-01-2005 21:34:48   [#27]

AnK

Przyznaj się gdzie i z kim balowałaś :-)))
Adaa05-01-2005 21:35:18   [#28]

aaa tam gadasz Aniu:-))

dobrze gadasz!!:-)))
AnJa05-01-2005 21:35:49   [#29]
Piszcie dziatki , piszcie - dobrze jest czegoś optymistycznego o sobie się dowiedzieć:-)

Optymistycznie - bo jednak wygląda na to, że cos mam i czyms zostałem obdarzony tudzież walnięty. Ale dlaczego lekko?
Ajcila05-01-2005 21:38:05   [#30]

:-))))))))))))

Chciałbyś mocniej? a może więcej ?

Adaa05-01-2005 21:38:05   [#31]

no lekko...

jakbym napisała ,że zdrowo...to by Ci sie mogło we lbie przewrócić...no..dary natury...walniety zdrowo...ech...marzenie:-)))
Ank05-01-2005 21:40:32   [#32]
Pomarzyć ludzka rzecz a że człowiek taki jakby bardziej dowartościowany sie wydał to miło:-))))
gimka07-01-2005 12:13:07   [#33]

"Z pamiętnika młodej sekretarki..." ;-)

Mama do ucznia pod drzwiami gabinetu dyrektora, oczekując na spotkanie w spr. aroganckiego zachowania tegoż ucznia na lekcjach:

- "Romek, ale musisz mi podać więcej szczegółów na tę nauczycielkę, może lekcje opuszcza? Musimy coś na nią mieć!" :-/

 

Tata, wezwany z powodu synowskich zafarbowanych na wściekle pomarańczowy kolor włosów i odmowy ich odbarwienia, tudzież przycięcia  do  p. dyrektor (oczywiście w obecności dziecka)"

- "To co, dyrektorka (!) może mieć łeb (!!) w paski, balejaże, a synowi mam zabraniać?!"

Marek Pleśniar07-01-2005 14:38:48   [#34]
to miłe, że rodzice tacy zintegrowani z synkiem:-)
Konto zapomniane07-01-2005 16:29:40   [#35]
Podczas spotkania z rodzicami, na dwie klasy było ich sześcioro, wychowawca informuje, że uczniowie posługują sie wyjątkowo wulgarnym językiem, że zdarza im się to nawet podczas lekcji. Zwraca się do jednej z matek, że jej Wojtek, to już bije w tym zakresie wszystkie rekordy, na co ona odpowiada, cyt."A co ja na to kurwa poradze?"Komentarz zbyteczny.
Ajcila07-01-2005 17:00:19   [#36]

we wtorek po świetach o godz 15 dzwoni do mnie do domu rodzic i mówi "zginęło mi dziecko" nie czekając na moją reakcję dodaje "nie żartuję naprawdę szukam dziecka"

Ja na to - był pan w przedszkolu?

A on - przecież nieczynne

Ja mówię do niego że owszem czynne i o godz. 11 jego syn sam przyszedł do przedszkola mówiąc że go "mama wypchała na obiad". Konsternacja i tatusiek mówi "a............... to może opiekunka nie wiedziała, to w takim razie pójdziemy do przedszkola"

Babasia08-01-2005 02:40:24   [#37]
Podczas zebrania z rodzicami wychowawca narzeka na bardzo złe, niewłaściwe zachowanie uczniów. Na co jeden z rodziców - od wychowywania dzieci to jest przecież wychowawca.
Marek Pleśniar08-01-2005 02:42:04   [#38]

jak nazwa wskazuje!

A rodzic - jest od urodzenia:-)

zgredek08-01-2005 02:48:54   [#39]
raczej od rodzenia;-)

a nauczyciel - od nauczycielania;-)
Małgoś08-01-2005 10:17:34   [#40]

bardzo stare, ale nie da się zapomnieć:

b.słaby uczeń LO nie pojawił sie na lekcjach (a miał coś zdawać, zaliczać itp.)

przejęta wychowawcza rola wychowawczyni dzwoni do rodziców, żeby zgłosić nieobecnośc, a mama na to z "pewna taka niesmiałością"

- Bo wie pani, to było tak. Wstalismy wszyscy razem wczesnie rano, szykujemy sie do wyjścia, a tu nagle okazuje sie,że w domu nie ma ...papieru toaletowego. Więc pojechaliśmy ...na zakupy.

Akuch08-01-2005 19:10:29   [#41]

Jeszcze jeden kwiatek

matka rozmawia z nauczycielem matematyki na temat konieczności wyuczenia sie tabliczki mnożenia. W pewnym momencie pada propozycja: Może Pani ja odpytywać w domu w dowolnym czasie. W zeszycie ma wypisana tabliczkę do iluś tam (nie pamietam). Na to mamusia: Ile ma Pan dzieci? Zaskoczony kolega mówi dwoje. Na to mamusia: Jak Pan będziesz miał 5 to pogadamy. Teraz to Panu płacą za to, żeby ona umiała...

I poszła na skargę do dyrektora, że nauczyciel źle uczy.

JACOL08-01-2005 19:24:45   [#42]

Gaba napisała ironicznie:

Od wczesnych lat należy dziecku dać wszystko, czego tylko pragnie

potem napisała również ironicznie:

Pozwalajcie dziecku wszystko czytać, wszystko oglądać w telewizji, wszystkiego spróbować.

Gaba mam pytanie do ciebie. Czy według ciebie dziecko ma POTRZEBĘ, aby rodzice mu zabronili ogladania telewizji i spróbowania wszystkiego, czy jej nie ma.

Bo moim zdaniem rodzice pozwalający na wszystko flustrują potrzebę bezpieczeństwa. (Patrz np. piramida potrzeb Maslowa). Rodzice, którzy dają dziecku wszystko czego pragnie, umieją dziecku postawić granice, a ci którzy nie dają wszyskiego, na wszystko mu pozwalają. Zawsze tak mi się wydawało... W twoim wywodzie widzę brak konsekwencji...

Janusz Pawłowski08-01-2005 19:29:15   [#43]
Nie widzisz konsekwencji, Jacol, w wywodzie Gaby - bo żadnego wywodu tam nie było.
Zupełnie nie zrozumiałeś intencji Gaby - ale sądzę, że i tego co Gaba wkleiła.
JACOL08-01-2005 19:57:50   [#44]
To fakt - dla mnie to co Gaba napisała to bigos... :-) Nie rozumiem też intencji Gaby, bowiem nie potrafię sobie wyobrazić takiego postępowania które ośmiesza Gaba. Ośmiesza coś, co moim zdaniem nie istnieje. Nie o to chodzi, że rodzice nie robią głupstw, ale o to, że nie taka jest ich motywacja. Z wypowiedzi Gaby wynika, że rodzice źle postępują wobec dzieci bo czegoś tam nie rozumieją. A to nie jest prawda, jak myślę...
JACOL08-01-2005 19:58:51   [#45]
I jeszcze jedno, lubię satyrę, ale celną...
Ajcila08-01-2005 20:01:35   [#46]

JACOL

gaba zacytowała 10 przykazań:-)) jak wychować chuligana

Czytając to trzeba zrozumieć, że normalni rodzice powinni postępować dokładnie na odwrót

Marek Pleśniar08-01-2005 20:01:53   [#47]
?
Janusz Pawłowski08-01-2005 20:05:32   [#48]

Gaba niczego nie ośmiesza.
Gaba wkleiła 10 przykazań - które w swej liczbie mogą otworzyć człowieka na błędy, które sam popełnia.
Otworzyć czlowieka przed nim samym - zaglądnąć w siebie, aby poszukać, czy czasem czegoś z tego nie ma na swoim sumieniu.
To nic, że popełnia ich niewiele - nie wszystkie - to nic, że nie w takim stopniu.

Kurna ... to taki zabieg - terapia wstrząsowa ... rany ... nie doczytuj się tam niczego poza tym, że coś tam jest napisane ...
Cholera ... Gaba bywa też dowcipna.

E tam ... co ja za Gabę będę gadał ...
Ale OK - jak Gabie według mnie należy się w łeb - to daję - jak niesłusznie obrywa, to protestuję.

Gaba - odpyskuj Jacolowi - niech wie, żeś baba. ;-)))

JACOL08-01-2005 20:07:13   [#49]
Ajcila, dzięki za pomoc, ale ja nie sądzę, że tak wychowuje się chuliganów. Pewno to byłby jakiś sposób, ale psychologicznie jest on nietrafiony. Mam poczucie jakby to był sposób nie z tej ziemi. Moim zdaniem to co napisała Gaba bardziej zaciemnia problem niz rozjaśnia i tyle...
Janusz Pawłowski08-01-2005 20:09:25   [#50]
Jacol - zlituj się ... nie bądź bardziej upierdliwy niż b(g)aba. ;-)))
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]