Forum OSKKO - wątek

TEMAT: uczeń w szpitalu
strony: [ 1 ]
Nula08-10-2004 15:16:04   [#01]

Tak się zdarzyło: uczennica odczuwa prawie nagły silny ból... podwożę do ośrodka zdrowia, w rozpoznaniu podejrzenie o wyrostek i skierowanie do szpitala. Telefon do rodzica... cicho, podjeżdżam pod dom, pusto... Dziecko w szkole płacze. Prawie razem z nim ja... Po dwóch godzinach jest ojciec, ale z dzieckiem nie pojedzie do szpitala, bo ... pracuje. Matki nie ma, wyjechała. dzwonie po pogotowie. Kto ma z uczennica pojechać? Wychowawca na zawodach sportowych, ja - lekcje i inne obowiązki, ojciec w pracy, mama na wyjezdnym... Ewentualna zgoda na operację... nie wiem kto podpisze...

Proszę o podpowiedź... czy to ja powinnam pojechać? Rodzic?

Pozdrawiam i obyśmy zdrowi byli ...

Jolanta Szuchta08-10-2004 15:22:51   [#02]

Jak to dobrze

ze ja w szkole mam pielegniarke,to ona u mnie jezdzi.

I tu dziwię sie rodzicowi bo gdyby cos się stało to miałby oczywiscie pretensje do szkoły a nie do siebie.

A może wysłac pedagoga lub kogoś kto ma okienko?Bo nie ulega wątpliwości ze dzieckiem trzeba się zajac.

RomanG08-10-2004 16:30:30   [#03]
A nakrzyczałaś na tego starego gnoja?
Iwon08-10-2004 16:59:19   [#04]

Nie rozumiem! Gdyby ojciec nie mógł dojechać i poprosił telefonicznie szkołę o wezwanie pogotowia, wyglądałoby to trochę inaczej. Zdarza się, że rodzica nie można zlokalizować, nie siedzi w domu, czekając na telefony ze szkoły. Jasne. Nagły przypadek, ryzyko - niech jedzie pani ze świetlicy, higienistka, wice. Na decyzję rodzica w sprawie zabiegu niech dziecko czeka pod okiem fachowców - w sytuacji zagrożenia pewnie można operować i bez tej zgody.

Ale tu?

Ojciec przyszedł i co? Odmówił zajęcia się chorym dzieckiem?  Toż on nie udzielił mu pomocy!Przyjrzyjcie się rodzinie!

Nula08-10-2004 17:03:42   [#05]

Jolu, tez mam pielęgniarkę, ale trzy godziny dziennie... Jej czas minął, w oczekiwaniu na rodziców i myk do ośrodka. Pedagog w piątki ma wolne, nauczyciele, ewentualnie jedno okienko. A tak nawiasem, kogo poprosić, aby siedział z dzieckiem w szpitalu pół piątku. Nie małam serca kazać.

Romek, nie nakrzyczałam. Zużyłam się czekaniem na ojców i płaczem małej.

Pozdrawiam

RomanG08-10-2004 17:07:20   [#06]

Ojciec odmawia zajęcia się swoim chorym dzieckiem!

A może wezwanie Policji w takich przypadkach?

Nula08-10-2004 17:07:59   [#07]

Iwon, odmówił, nawet do niej nie poszedł. I tyle. Co mu zrobię? On pracuje... ja zresztą też. A rodzina, z zewnątrz w porzadku. Dzieci zadbane, czyste, z drugim śnadaniem w torbie...

A najgorsze, że dalej nie wiem, co na przyszłość. Chyba tak... zdarzy się w szkole, więc problem szkoły.

Jolanta Szuchta08-10-2004 18:03:02   [#08]

Nie to nie tak

zrob sobie z RP jakąs procedurę na okoliczność i podaj ją do ogolnej wiadomości rodzicom.

Np.Jest wypadek

Powiadamiaja Ciebie i pielęgniarkę

Pielęgniarka (bo ona się na tym zna) decyduje czy zawiadomic pogotowie.

Ono przyjezdza a ktoś z Was w międzyczasie powiadamia rodziców.

Jesli są ok ,jesli nie to wysylasz z dzieckiem kogos dorosłego ale prosisz rodziców o telefoniczny kontakt ze szpitalem lub izba przyjęc w której jest dziecko .

Wtedy to lekarz telefonicznie konsultuje z rodzicem swoje decyzje.Jest szansa ze lekarz spowoduje przyjazd rodzica.

Ja nie mam takiej procedury ,to tak na bieząco, to co mi sie w tej chwili nasunęło.

OlaM08-10-2004 18:21:49   [#09]
Jedno. Natychmiast wzywasz pogotowie. Sporządzasz notatkę służbową o odmowie zjęcia się dzieckiem przez ojca i każesz mu to podpisać. Lekarz załatwi resztę za Ciebie.
janzg08-10-2004 18:46:00   [#10]

i to jest klasyczny przykład naszego szkolnego piekła

niestety

zdarzenie również u mnie dzisiaj miało miejsce

na sali rozcięta głowa ucznia - krew intensywnie ciecze, nauczyciel swoim samochodem z uczniem do izby przyjęć w szpitalu - bo szkoda czasu na szukanie pielęgniarki, bo często w takich przypadkach jej po prostu nie ma a gdyby nawet była, to co zrobi??

i to co się dalej dzieje - uważam za skandal - uczniem przecież chorym (w poscie nuli), czy też kontuzjowanym/z urazem. skaleczonym ma się dalej zajmować nauczyciel czy też szkoła??? a lekarze czy też ogólniej służby zdrowia są od czego??? (od wypisania skierowania, czy zaszycia głowy z żądaniem żeby n-l "warował" pod drzwiami gabinetu?????) czyżby oni nie mieli telefonów aby kontaktować się z rodzicami i lekarzami rodzinnymi tych dzieci???

czy zajmowanie się dziećmi chorymi, to jest obowiązek szkół???

------------------------

Różnego typu wypadki czy zachorowania w szkołach się zdarzały i będą się zdarzać - oby jak najmniej i moim zdaniem nasze działania muszą być skierowane tylko na to, aby dostarczyć dziecko w takich sytuacjach, jeśli to możliwe jak najszybciej pod FACHOWĄ opiekę i poinformowanie o zaistniałym zdarzeniu - jeżeli to jest możliwe - rodziców lub prawnych opiekunów tego dziecka.

Nula08-10-2004 18:56:20   [#11]

Nie dawniej jak w zeszłym tygodniu jechałam z uczniem szyć oko. Kolejka jak się patrzy i ja siedzę z nim i czekam - najpierw jak zadziała antybiotyk, poźniej znieczulenie i zabieg... raptem cztery bite godziny. A mamy nie było w domu, ojciec gdzieś tam daleko pracuje. Lekarz z ośrodka pisze skierowanie do okulisty i ... dalej martwi się szkoła. Nauczyciela nie poślę, bo lekcje, a poza tym... moze nie mieć samochodu. Nie wiem, czy tak to powinno wyglądać.

Olu, o notatce nawet nie pomyślałam. Ojciec wpadł jak po ogień... Może na przyszłość nie stracę trzeźwego myślenia i spiszę...

janzg08-10-2004 19:07:32   [#12]

 

moim zdaniem

koniecznie należy żądać od lekarza zajęcia się chorym i po prostu wyjść z tego przybytku

Małgoś08-10-2004 19:12:45   [#13]

u mnie uczennica dostała drgawek, paniki i jakoś tak mało przytomnie mówiła

wezwałam pogotowie

lekarz kazał mi jechac z nimi - pojechałam

w szpitalu decyzja o pozostawieniu dziecka w szpitalu - no to zostawiam

podsunęto mi zgode na pobieranie krwi i inne takie i powiedziano,że w przypadku braku kontaktu z prawnym opiekunem, opiekę przejmuje szkoła (dyr, n-l) - no to ..podpisałam, bo m sie to wydało logiczne

kontaktu nie było, bo matka (jedyna opiekunka) jest praktycznie głucha i nieobecna z powodu wyjazdu, a dziadkowie słyszą tylko ciut lepiej i tez byli daleko

PS.2 dni później matka wypisała córke na żądanie i ...pozwoliła jechac na szkolną wycieczkę; nikt nie miał smiałości powiedzieć dziewczynie, że jej nie weźmiemy, pojechała, na szczescie nic sie nie stało

chyba to wszystko nie było całkiem ok, ale ...czasem trzeba sie odsztywnić ;-)

Dorsto08-10-2004 19:18:57   [#14]

Nie jest to dobry pomysł. Nie tak dawno (http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=6808#FBK) opracowywaliśmy procedury na wypadek takich sytuacji.

Lekarz bez zgody rodzica najczęściej nie podejmie działań (oczywiście, nie mówimy tu o sytuacjach zagrożenia życia). Kiedyś nasz uczeń czekał ze złamaną ręką na przyjazd ojca ponad 4 godziny (tato przerwał delegację i wracał do domu). Wyobrażasz sobie stres dzieciaka spowodowany złamaniem i na dodatek jeszcze samemu tam siedzieć? U nas czeka się razem z dzieckiem na przyjazd rodziców, do skutku. Na szczęście takie wypadki nie są częste. O każdym poważniejszym wypadku powiadamiany jest dyrektor, często to on przejmuje opiekę nad poszkodowanym lub resztą klasy . Nula, w takiej sytuacji  woła się pogotowie, taka ich rola. Musimy działać podwójnie ostrożniej, niż z własnymi prywatnymi dzieciakami ;-).

janzg08-10-2004 19:27:34   [#15]

".....lekarz kazał mi jechac z nimi - pojechałam....."

a może w końcu czas najwyższy na to, aby każdy robił to co do niego należy???

i wcale tu nie widzę braku "sztywności" w postępowaniu

lekarz - co niby miałby mi do "kazania" i z jakiego tytułu??? przecież to on zajmuje się chorymi, chyba, że się ma ochotę (i kwalifikacje) aby jego w tym wyręczać ;)

IlDa08-10-2004 19:29:46   [#16]

rozumiem Was! U nas w szkole dzieje się tak samo: nauczyciel zawiezie, podwiezie, załatwi itd. Wydaje mi się, że gdyby coś stało się mojemu dziecku w szkole to też chciałabym, aby ktoś jak najszybciej udzielił pomocy. Myślę, że problem tkwi w tym: 1. (w mojej szkole) brak pielęgniarki

2. brak zainteresowania sytuacją niektórych rodziców

3. czasem także brak zainteresowania ze strony lekarza.

Otóż całkiem niedawno nauczyciel zawiózł uczennicę do ośrodka do chirurga (osobiście dzwoniłam, czy chirurg jest i czy będzie jak dojedzie n-l z dzieckiem). okazało się, że lekarza już nie ma. N-l pojechał na pogotowie - nie został przyjęty, ponieważ z dzieckiem powinien być rodzic - tak powiedzieli na pogotowiu. Jest piątek godz. 15, dziecko cierpi, lekarze mają gdzieś to cierpienie. My chcieliśmy pomóc.  Rodzice nie mają samochodu. N-l pojechał po matkę i dopiero zawiózł ją z dzieckiem do szpitala, ponieważ na pogotowiu okazało się, że matka powinna jechać do szpitala. Dziewczynka miała złąmaną rękę.

janzg08-10-2004 19:32:03   [#17]

"....Lekarz bez zgody rodzica najczęściej nie podejmie działań (oczywiście, nie mówimy tu o sytuacjach zagrożenia życia). Kiedyś nasz uczeń czekał ze złamaną ręką na przyjazd ojca ponad 4 godziny....."

całkiem poważnie - o takim fakcie poinformowałbym prokuraturę.

Małgoś08-10-2004 19:35:00   [#18]

janzg

ale to oczywiste, że z chorym dzieckiem powinien pojechać ktos, kogo ono zna

lekarz słusznie "kazał"mi jechac, a nawet gdyby nie kazał, tez bym pojechała

janzg08-10-2004 19:37:16   [#19]

 ".......N-l pojechał na pogotowie - nie został przyjęty, ponieważ z dzieckiem powinien być rodzic - tak powiedzieli na pogotowiu. Jest piątek godz. 15, dziecko cierpi, lekarze mają gdzieś to cierpienie....."

całkiem poważnie - o takim fakcie poinformowałbym prokuraturę.

ludzie, przecież tą swoją postawą SAMI PRZYZWALAMY na tego typu patologie, czy nie czas kończyć z tym???

janzg08-10-2004 19:41:49   [#20]

Małgoś

również zrobiłbym to z własnej woli, tylko nie dawałbym sobą manipulować i szybko uświadomiłbym  to temu "lekarzowi" ... z bożej łaski

Dorsto08-10-2004 19:45:53   [#21]
janzg, Ty się nie dziw, sytuacja nie zagrażała życiu, więc i lekarze zaczynają myśleć też o ewentualnych problemach. Już kilka razy tu mówiłam, jak lekarz - na prośbę nauczyciela - złożył rękę dziecku bez mamy (bo się nie mogła zwolnić z pracy!!!). Potem sądy, bo niby źle rękę składał (ręka złożona bez zarzutu, sprawna itd), a ona miała znajomego lekarza w dużym mieście, który był to powinien zrobić, że ona nie wydała zgody na zabieg itd. Naprawdę było dużo nieprzyjemności.
janzg08-10-2004 19:56:40   [#22]

tak jak jest i na "zachodzie"

czas najwyższy "pociągać" trochę "lekarzy" po sądach

Ciągle słyszę straszenie nas w RTV, że w kraju to im się pracować nie chce za te "marne" pieniądze.

---------------------

Może jak paru z nich wróci z zagranicy "w skarpetkach", to może inaczej będą "gadać"

Dorsto08-10-2004 21:08:57   [#23]

I ja się im nie dziwię - dostają tyle, co nauczyciel ;-) (oj, tylko znów nie zejdźmy na pieniądze).

Ja tam bym jednak wolała, by lekarz złożył rękę mojemu dziecku natychmiast po przywiezieniu na pogotowie, zanim ja dojadę.

Gaba08-10-2004 21:23:47   [#24]
TO JEST SKANDAL -
Dorsto08-10-2004 21:40:49   [#25]
Gaba, możesz dokładniej?
Gaba08-10-2004 21:50:21   [#26]

mogę! To jest skandal, że tylko szkoła musi towarzyszyć choremu dziecku, pod nieobecność rodzica - w normalnej sytuacji po rodzica dzwoni szkoła/szpital i to rodzic ma zakichany obowiązek zaiwaniać w tzw. podskokach.

To powinno byc prawnie rodzicowi w KP gwarnatowane - bo prawnie jest nakazane, tylko nie egzekwowane!!!

Rodzic powinien byc do sądu oddany za zaniedbanie prawnej opieki - nie ma takiego argumentu, by nie być przy swoim dziecku, kiedy ono cierpi! Jakie obce osoby ze szkoły, z...

Za unikanie kontaktu, za unikanie podjęcie odpowiedizlności - sprawa w sądzie rodzinnym...

Dorsto08-10-2004 22:01:20   [#27]

Tak, masz rację (ufff,myślałam, że ten skandal do mojego postu się odnosi). Ale większość rodziców jednak zaiwania.

Z drugiej jednak strony - czasem niepotrzebnie dziecko cierpi, zanim rodzic dotrze po kilku godzinach - patrz #14. Tu przydałoby się koniecznie (choć nie jestem zwolennikiem pisania ustaw, rozporządzeń, zaleceń itp.) wpisać {&<gdzieś, nie wiem , gdzie>&} - że w takich sytuacjach, gdy rodzic nie może dotrzeć lub nie ma z nim kontaktu,  lekarz ma prawo i obowiązek podjąć działania , które ulżą cierpieniu dziecka i zapobiegną ewentualnym komplikacjom.

OlaM09-10-2004 10:40:26   [#28]
Mam teraz chwilę czasu i poczytałam sobie te wszystkie przypadki z lekarzami. Ciarki przechodzą mi po plecach. My się niedługo nie będziemy zajmowali edukacją tylko pisaniem procedur na każde najmniejsze zdarzenie w szkole. Macie rację czas oddawać rodziców do sądu za brak odpowiedzialności. Nie wszystko za nich załatwi szkoła, a przede wszystkim nie da ich dzieciom tego co moim zdaniem jest najważniejsze "miłości rodziców" i ich opieki.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]