Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Integracja - wielkie słowo
strony: [ 1 ]
Karolina21-05-2002 18:03:40   [#01]
Wiem, że słońce i upał nastaraja raczej urlopowo...a ja tu do was z ciekawym tematem.
Niepełnosprawni - uprzywilejowani czy dyskryminowani?"
http://kurialeg.rubikon.pl/kongres_1999_wyklad_08-29a.html

Jestem na etapie głębokich poszukiwań i przemysleń :-)
Miałam zaszczyt w ubieglym tygodniu w szkole Renatki wygłosić "Prawo do inteligencji"  (kurka publicznie ci podziękuję, bo to była wielka rzecz!! Two wspaniały pomysł)
Szkoła zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, naprawdę widać tam chęc pomocy i wspołpracy z niepełnosprawnymi. Szkoła jest wspaniale wyposażona a pracujący tam ludzie wiedzą o co w integracji chodzi.
Troche smutniej mi sie zrobiło kiedy dowiedziałam się, że tam nie ma dzieci z zd, autyzmem, z uposledzeniami... różnymi. Są powaznie niesprawne ruchowo, z przewlekłymi chorobami i to dobrze.
Panuje jednak ta magiczna granica "norma intelektualna"
Tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że integracja w Polsce  jest powierzchowna (mam na myśli nas wszystkich) a mowi sie o niej jak o jakimś cudzie świata.
My dopiero kroczymy wolno, przyzyczajamy się i trawimy powoli wizerunek niepełnosprawnych ludzi.
Jedna z osób na konferencji przyznała (z PPP), że jeszcze kiedyś kierowano uposledzenai lekkie - teraz nie robi sie tego pod wpływem różnych nacisków.

Fragment w/w wykladu

"O osobach niepełnosprawnych mówi się w ostatnich latach coraz częściej. Jedni uważają, że to swego rodzaju moda, inni że niepełnosprawnym udaje się coraz skuteczniej przebijać do społecznej świadomości, jeszcze inni, ze wynika to z naturalnego postępu cywilizacyjnego. Wszyscy - jak się wydaje - mają po trosze racji. Ale też chyba jeszcze niewielu dostrzega prawdziwą przyczynę tego - zaskakującego dla wielu, a wyczekiwanego przez innych - wyjścia niepełnosprawnych z cienia.

NIEPEŁNOSPRAWNY - KTO TO TAKI.....
Intuicyjnie wielu uważa, iż wie co przesądza o uznaniu kogoś za niepełnosprawnego. Te potoczne i rozpowszechnione wyobrażenia w praktyce okazują się dalece mylne. Już samo zresztą podejście do zjawiska niepełnosprawności jest zasadniczym źródłem wszystkich dalszych nieporozumień, błędnych opinii i co najgorsze - podejmowanych w oparciu o nie jeszcze bardziej błędnych decyzji.
Najdobitniej widać, czy raczej słychać to w sferze językowej. I tak niektórzy próbują dokonywać podziału na niepełnosprawnych i zdrowych. Lecz przecież niepełnosprawność, choć najczęściej bywa skutkiem wypadku lub choroby, jest stanem raczej stabilnym, utrwalonym, nie wymagającym intensywnego leczenia i to nie lekarz jest w takiej sytuacji osobą szczególnie potrzebną... Inni z kolei dzielą otoczenie na niepełnosprawnych i .... normalnych.
Z taką wizją świata wciąż mamy dość często do czynienia, choć wdaje się, iż nikt choć trochę odpowiedzialny nie podjąłby się wyczerpująco i stanowczo zdefiniować, co jest normą, według której można by ocenić "normalność" człowieka (a tym samym jej przeciwieństwo....): czym innym jest przecież karmienie, kąpanie i przewijanie pieluszek u niemowlęcia, a czym innym identyczne czynności opiekuńcze i pielęgnacyjne wobec osoby starszej, jakże odmienne są zarazem indywidualne predyspozycje, zwłaszcza gdy je rozpatrywać w tak różnych dziedzinach, jak umiejętności intelektualne (dodatkowo z świadomością nierzadkiego rozbratu pomiędzy inteligencją a mądrością), wrażliwość muzyczna czy sprawność ruchowa itd., itp....
Jeszcze inni, widząc kogoś o wyraźnych cechach niepełnosprawności, np. dziecko z zespołem Downa, bez wahania wszystko i całościowo przesądzają, niby to litościwie a w rzeczywistości brutalnie i boleśnie stwierdzając "ależ to dziecko jest nieszczęśliwe".
Postawa taka jest nadzwyczaj rozpowszechniona, choć nikt dotąd nie wykazał bezpośredniego i stałego związku pomiędzy ilorazem inteligencji czy sprawnością ciała a poczuciem szczęścia. Postawę taką z jednej strony tworzy z drugiej zaś utrwala i upowszechnia reklama: zachwalając różnego rodzaju towary najczęściej ukazuje wizerunek człowieka zamożnego, inteligentnego i zdrowego, który promieniuje z reklam niekwestionowanym szczęściem.
Gdyby wszak związek taki istniał - wówczas wysportowani intelektualiści zawsze i wszędzie musieliby być szczęśliwi, a że tak nie jest - nie trzeba daleko szukać, wystarczy zauważyć, jak wielu mistrzów sportu, choćby zamożnych dzięki zdobytym nagrodom, na tzw. stare lata boleśnie odczuwa skutki nienaturalnego przeciążania organizmu w czasach uprawiania sportu. Inni wreszcie próbują oceniać niepełnosprawność po objawach zewnętrznych: aparatach słuchowych, białej lasce niewidomego czy wózku inwalidzkim.
A przecież niewidomy, niedosłyszący czy niechodzący - pomimo uszkodzenia któregoś z narządów - mogą być przysłowiowo "zdrowi jak ryby", gdy równocześnie ktoś po zawale, ktoś z chroniczną niewydolnością nerek czy po usunięciu nowotworu płuc - może być ciężko, choć na zewnątrz niewidocznie, niepełnosprawny. Jeśli sobie to wszystko uświadomimy - zrozumiemy jak immanentnym składnikiem ludzkiej natury, wpisanym w życie każdego człowieka, jest niepełnosprawność. .......
....Wyjściem z sytuacji miały być placówki specjalne: specjalne szkoły, specjalne zakłady pracy, specjalnie przystosowane specjalne ośrodki wypoczynkowe i specjalne domy. To jednak co miało łagodzić rujnujące skutki izolacji, szybko przerodziło się w swoisty jej utrwalacz.
Dziś wszystkie te specjalne instytucje zazdrośnie strzegą podstaw swego dalszego trwania, prowadząc cichą, ale zdecydowaną wojnę przeciwko inicjatywom, służącym przełamaniu izolacji, służącym rzeczywistemu włączeniu osób niepełnosprawnych do pełnego życia wspólnot (sąsiedzkich, osiedlowych, parafialnych, zawodowych, towarzyskich czy kulturalnych). Jeśli bowiem izolacja zostałaby skutecznie przełamana - wówczas instytucje specjalne straciłyby rację bytu.


Nie śmiałabym marzyć o kolejnej wielkiej dyskusji...na ten temat. Nie będę wam pisać, że jest trudny bo to zasugeruje wielu z wam wycofanie się w przedbiegach.
:-)
Pomyslcie jednak czasem....jak mały wskaźnik - proba błędu 1 czy 2 dyskwalifikuje kogoś kto mógł zostać waszym uczniem.
Czy nie wydaje sie wam dziwne - a moze znacie to tak dobrze - że w większości placówek szczycących sie mianem integracyjnych - prowadzona jest selekcja.
Czy wiecie, że istnieją szkoły funkcjonujące dzięki wielkim dotacjom z PFRON a dziceka niepelnosprawnego nikt tam na uczy nie widział.
W moim mieście w ktorym z wielkim hukiem we wrześniu otwarto zepol placówek opiekunczo - wychowawczych (razem dom dziecka, pogotowie opikuńcze, szkola specjalna - ?-) brakuje pieniędzy na podstawowe rzeczy...(brak wyposażenia, pieniędzy na pensje, wysoki poziom kadry, pomocy dydaktycznych)

Przeczytajcie ten wyklad.


ze strachem naciskam...wyślij :-)
Mariola21-05-2002 18:34:48   [#02]

Karolina

przecztałam :-)

co ja moge powiedzieć?
ja takich tematów boję się jak ognia...
trochę otarłam się o dziecko niepełnosprawne, które okazało sie nadzyczaj sprawne :-)
mam wewnętrzną blokadę przed takim tematem :-(
A może to strach przed tym przed czym udało mi się ucieć?

Nie chodzi o to ,że nie mam nic do powiedzenia ale nie mówię nic bo wydaje mi się ,że zbyt mało wiem na ten temat :-(

Wiem jak ciężko pracuje się z dzieckiem niepełnosprawnym ale przecież w tej dyskusji nie o to chodzi.
Karolina , podziwiam Cię za cały wkład pracy na rzecz niepełnosprawnych dzieci ale naprawde nie mogę dyskutować na ten temat :-(((

przepraszam :-(

Karolina21-05-2002 21:25:50   [#03]
Wlaśnie chodzi o to aby nie bać sie jak ognia....nie ma czego przecież.

I to kieruję nie do Ciebie nawet ale do wszystkich - siebie także.

Mam cichutką nadzieję, że ileś z was już to przeczytało i trochę wam sie oblicze niepełnosprawności zmieni.
Przy okazji - jesli macie kogokolwiek  blisko siebie, kto jest niepelnosprawny lub po prostu czuje się niepelnosprawny (artykuł w/w świetnie to probuje zdefiniować) zwróćcie uwagę na pytania, ktore pojawią się w spisie powszechnym

Jest w nim badana m.in. niepełnosprawność, (pytania 12 i 14).
Jeżeli pytania te zada tylko Komisarz Spisowy, to łatwo na nie błędnie odpowiedzieć.

Pierwsze pytanie (12) dotyczy stanu sprawności wg ankietowanego - w odpowiedzi łatwo pomylić ze stanem wg orzeczników.
Stan wg orzeczników jest dopiero w pytaniu następnym (14)

Większość ankietowanych może być zaskoczona tymi pytaniami, i już na pierwsze (12-te) pytanie będą odpowiadać "jestem sprawny, bo orzecznik tak orzekł", a nie wg stanu faktycznego.

To ważne - okazać sie może, że wyjdzie zanizona ilośc osób niepełnosprawnych w Polsce.
Maelka21-05-2002 22:14:47   [#04]

Bariery

Gdybyśmy tak zapytali przeciętnego mieszkańca naszego kraju, co stanowi dla niepełnosprawnego barierę, każdy pewnie wymieni schody, krawężniki, wąskie drzwi. Bo to wszystko prawda. Smutna prawda,

Tylko, że niepełnosprawni, to nie tylko ci na wózku. To także np. niesłyszący. Dlaczego nikt nigdy nie powiedział głośno i wyraźnie, że niesłyszący są dyskryminowani w dostępie do bieżących wiadomości, w dostępie do dóbr kultury? Niesłyszący nie wie, co dzieje się w kraju i na świecie, bo nie słyszy przekazywanych treści, nie ogląda teatru telewizji, ambitnych filmów, bo nie słyszy tego, co mówią aktorzy. I jeśli ktoś powie o konieczności zastosowania języka migowego - potwierdzi kolejny, jakże rozpowszechniony i utrwalony stereotyp: jak głuchy, to przemigajmy mu to, co inni powiedzieli, uprośćmy, dostosujmy, bo inaczej nie zrozumie...No, bo głuchy...

I jakoś nikomu do głowy nie przychodzi, że człowiek niesłyszący UMIE zwykle czytać, potrafi mówić, rozumie (lepiej lub gorzej, tak jak my np. język angielski) słowo pisane. No, ale co z tego??  Kto o tym wie, kto o tym pamięta? Kogo to obchodzi? Brak lobby, które wywalczyłoby dla dyskryminowanych od lat niesłyszących napisy w czasie przynajmniej jednej audycji informacyjnej, napisów w czasie teatru, filmu dokumentalnego, filmu telewizyjnego. Napisów, nie tylko migów.

Szczycę się przyjaźnią ludzi niesłyszących, wśród których są ludzie z maturą, po studiach, w trakcie studiów. Dlaczego ci ludzie muszą być skazani jedynie na "Klan"(dobre i to) lub kinowe filmy z napisami? Moi przyjaciele ze zgrozą dostrzegają, że coraz więcej filmów jest dubbingowanych. Dla nich to katastrofa...

Przełamujemy bariery? Więc dlaczego nikt nie pomyślał o napisach w dobranockach? Filmach dla dzieci? Dlaczego nikt nie pomyślał, że jest to wspaniały sposób nauczenia niesłyszącego języka, czyli przełamania tej jednej, jedynej bariery, jaka dzieli ich od świata "tych lepszych".

Jestem za integracją. Ale za taką, która nie zmienia ani pełnosprawnych, ani niepełnosprawnych. Nikt nie da gwarancji, że i jedni, i drudzy będą się dobrze czuli w swoim towarzystwie. I nie muszą. Ale mogą.

A naszym zadaniem jest uczynienie wszystkiego, co w naszej mocy, aby każdy był szczęśliwy w tym gronie, w którym przebywać pragnie...

Karolina! Integracja to temat stary, jak świat, toteż pewnie teraz tego problemu też nie rozwiążemy. Ale dzięki, że taki wątek zaistniał na forum :-)

pozdrawiam :-)

Grzegorz22-05-2002 00:05:20   [#05]

Może mały kamyczek do ogródka?

Karolino, pogrubiłaś fragment referatu o placówkach specjalnych.

To jest chyba jakaś obsesja. Zwolennicy pełnej, choć ciągle nierealnej w polskich warunkach, integracji w szkołach powszechnych (mam na myśli głównie dzieci z niepełnosprawnym intelektem), czego przykładem są tzw. szkoły integracyjne w Olsztynie czy Włocławku, zazwyczaj używają argumentu o zazdrosnym strzeżeniu placówek specjalnych, ich wojnie przeciwko inicjatywom, itd....

Odpowiedz mi więc, dlaczego w takim razie do naszego SOSW trafia coraz więcej uczniów? I wiesz, skąd oni trafiają? Ze szkół masowych. Chyba nie muszę tłumaczyć na Takim forum, dlaczego?

Możnaby też odbić piłeczkę i zarzucić szkołom integracyjnym, że są tworzone po to, by zrobić skok na kasę PFRONu i innych funduszy, by łatwiej pozyskiwać sponsorów, i wogóle sprawiać dobre wrażenie na tle innych szkół. Zauważ jednak, że nigdy takich argumentów nie usłyszysz z ust nauczycieli szkól specjalnych. Ci ludzie wraz ze swoim doświadczeniem mają po prostu więcej pokory do problemów edukacji niepełnosprawnych i nie lubią zwykle rzucać słów na wiatr.

Miałem ostatnio okazję i przyjemność uczestniczyć w konferencji naukowej org. przez Polskie Towarzystwo Pedagogiki Specjalnej (oddz. warm-mazur) pt. "Tworzenie równych szans rozwoju dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych". Zaproszono na nią m.in. panią z Towarzystwa Rozwijania Inicjatyw Oświatowych z W-wy, która jednocześnie jest przew. stowarzyszenia "Integracja w edukacji" (czy cos takiego?), która była oczywiście ogromną zwolenniczką integracji. Jej wystąpienie to było jedno wielkie oskarżenie szkół specjalnych. Że są siedliskiem wszelkiego zła, że izolują, itd.itp. Poziom tych oskarżeń i prezentowanych argumentów mógłby konkurować z poziomem przemówienia A.Leppera w sejmie w listopadzie ub.r. (kiedy był odwoływany z marszałka).

Jest to jednak dowód na to, że nauczyciele specjalni nie boją się konfrontacji z "jedynie słuszną obecnie ideologią". Wręcz przeciwnie, mimo rzucanych zewsząd inwektyw wyciągają przyjazną dłoń do "obozu reformatorskiego" celem nawiązania merytorycznej dyskusji. Czy np. na konferencji u Renaty byli z referatami nauczyciele z ośrodków specjalnych?

Jeszcze mi sie coś przypomniało. Sam byłem nie tak dawno świadkiem pewnego zdarzenia. Otóż rozmawiałem z dyrektorką naszego ośrodka w jej gabinecie, kiedy przyjechała do niej nauczycielka z pobliskiej miejscowości (ok.40 km od Olsztyna) z prośbą o pomoc, bo tworzą u siebie oddziały integracyjne. Dyrektorka z pełną życzliwością udzieliła informacji i poleciła sekretarce o skserowanie dokumentów o które prosiła nauczycielka. Nienormalna, czy co?

Co do integracji zaś, jeśli na dziś tak ciężko jest ją wdrożyć do szkół, to może zastosować metodę małych kroków. I zacząć np. od organizowania przez szkoły masowe  wspólnych zajęć pozalekcyjnych z uczniami placówek specjalnych, zabaw typu andrzejki, karnawał, wspólnych wycieczek, rajdów, biwaków. Wówczas nie trzeba gonić z programem, jest więcej luzu i czasu na nawiązywanie kontaktów. Nie znam szczegółów, ale wiem, że ze szkoły Marka starsze dzieci przychodzą do naszego ośrodka na takie właśnie spotkania. Bardzo pozytywnie wyrażała się o tej inicjatywie nasza pani pedagog. :-)

Co wy na to?

grzegorz
beera22-05-2002 09:30:33   [#06]

Integracja? tak..ale...

Co to znaczy integracja, ta nieprawdziwa?

W wydaniu masowych szkół?

To katastrofa!

Mam w szkole trzech uczniów realizujących program szkół specjalnych, jedną uczennicę niepełnosprawną ruchowo- z porażeniem mózgowym, jednego ucznia nauczanego indywidualnie ze sprzężeniami i jednego ucznia odroczonego w zerówce.

Każde z tych dzieci jest w innej klasie.

Każde jest w klasie liczącej około 30 innych uczniów.

Dziecko nauczane indywidualnie ma kontakt ze światem poprzez nauczyciela przez 6 godzin w tygodniu ( rodzina jest patologiczna).Bardzo chciałabym żeby znalazł opiekę w specjalistycznym ośrodku.Żeby znalazł się  wśród fachowców, przyjaciół, ludzi po prostu.

Ale nie- rodzina utrzymuje się z renty...nie pozbawi się środków utrzymania.

Reszta dzieci? Te nauczane programem szkoły specjalnej są wyalienowane, niepewne w grupie, samotne czasem. Każde z nich jest jedno w swojej klasie. Inne dzieci są tolerancyjne, pomocne, ale...nie są przyjaciółmi. Nie tworzą grupy wsparcia.

Karolina pisze o dzieciach, których rodziny świetnie spełniają swoją funkcję.

A co zrobić z dziećmi, ktore są samotne w szkole i w domu?

Jak im pomóc?

Przypomina mi się Kasper Hauser...

Asia

A pomysł Marka podoba mi się :-)

I dziękuję za ten kamyczek, Grzegorz- przedstawienie drugiego punktu widzenia, otwiera oczy na każdą ze stron medalu. Uświadomiłam sobie dzięki temu jak to u mnie jest...

Renata22-05-2002 09:46:41   [#07]

Grzegorzu

Skok na kasę PFRONu i innych funduszy- przez te siedem lat dostaliśmy na szkołę integracyjną 1600zł. Wszystkie środki jakie otrzymujemy pochodzą z funduszu naszego miasta, mamy też kilku prywatnych sponsorów.

Jeśli chodzi o nauczycieli z ośrodków specjalnych- nie nie było. Między innymi w konferencji uczestniczył dyrektor diagnozy i terapii pedagogicznej z Bydgoszczy.

Konferencja, którą zorganizowaliśmy w naszej szkole, po raz drugi zresztą, w naszym odczuciu ma służyć pomocą innym nauczycielom, którzy do tej pory nie zetknęli się w swoich szkołach z integracją lub powoli włączają się dopiero do niej.

Do tej pory mogliśmy przyjmować do szkoły także dzieci z upośledzeniem lekkim - teraz mamy naciski z góry, nie wynikają one z naszej wewnętrznej gotowości do przyjęcia każdego dziecka, także z zd, autyzmem...

Karolino, dziękuję Ci bardzo za to, że przyjechałaś i że przedstawiłaś swój referat. Wiesz jak bardzo mi na tym zależało. Dzięki :-) Może poruszy wiele korzeni...
beera22-05-2002 10:14:34   [#08]

w czym rzecz?

szkoły integracyjne, placówki specjalistyczne...

Ponowię swoje pytanie.

Co z dziećmi, które są niepełnosprawne i samotne w szkołach masowych?

Co z nauczycielami, którzy nie potrafią  z nimi ( a muszą ) pracować

Co ze szkołami  nieprzystosowanymi do pomocy takim dziciom?

To druga strona medalu...

Karolina22-05-2002 16:27:26   [#09]
A dlaczego te dzieci są samotne w szkołach masowych? Czegoś nie pojmuję....
Są w szkole, w miejscu w krtórym wychowujemy - my wszyscy - siebie również.

30 osobowe klasy to nieporozumienie - ale jakby nie o tym dyskusja i nie od nas to zależy.
Chodzi zatem o rozwiązania kompleksowe.
Dzieci niepełnosprawne - jak i każde inne - powinny być jesli to tylko możliwe przy ich stanie - nauczane w szkołach masowych.
Nie krzyczcie,że to niemożliwe.....mozliwe jesli przestaniemy uznawać to za dziwne. To dyskryminacja - jawna!
Dlaczego nauczyciele nie umijeą? Niech sie nauczą. Podobno trzeba indywidualizować.
Nagle wszystkich dziwi, że Jaś jest nadpobudliwy (jakieś ADHD nawet na tą okolicznośc powstało) Kasia i Krysia ma dysleksję, Marcin dysortografię, Arek jest alergikiem a Wojtuś ma bardzo skrzywiony kręgosłup.
Nagle to wszytsko jest - gdzie było kiedyś?

Ludzie świat się nam zmienia i pewnych rzeczy sie nie odwroci. Co z tego ,ze medycyna pędzi naprzód.
Inaczej żyjemy, inaczej rodza sie dzieci, inaczej sie żywimy, inaczej spedzamy swój czas wolny..... i inne będą dzieci.
Kto tego nie zrozumie......?. Kurcze, przecież to do nas pedagogów należy naucznanie, pokazywanie świata, prostowanie charakterów, pokazywanie co dobre a co nie.
Księgowa będzie liczyć, sprzątaczka sprzatać, lekarz leczyć, handlowiec sprzewdawać........ a my mamy uczyć!
Życia również.

Dlaczego wiecznie mamy zadawalać sie czymś mizernym.
Dlaczego dzieci ze specjalnej to "esy", dlaczego zamiast zwiększac dla nich środki ciągle sie je ucina. (Kto nauczy decydentów?)

Niedługo oni - niepełnosprawni ; staną sie my - odsyłam do wykladu z Legnicy.

Moim zdaniem pokutuje - jakis starch przed przezyciężaniem, przełamywaniem, zrozumieniem.

Nasi niepełnosparwni dopiero co pokazali sie masowo światu.....zanim wszyscy to zaakceptują minie troche czasu.

Grzegorzu - pogrubiłam, tak
Dlatego ,ze nadal nie mam przekonania co do czystych intencji pracujących dla i wsrod środowiska niepelnoisparwnych.
Dlaeczgo borykasz sie teraz z założeniem ZAZ u?

Gdyby konczący szkoły specjalne uczniowie mieli podobne szanse na przyszłośc, edukację, pracę - tego problemu by nie było.

I ja rownież polecam metodę małych kroków. Nie bądxmy jednak przy tym pełni litości i wspolczucia, uczmy młodzież, ze ktoś niepełnosprawny nie został z własnej głupoty czy zaniedbania. Ze taki jest i ma takie same prawa jak inny.

Maelko - integracja to nie znowu taki stary temat. Modny tak - ale mało z tej mody wynika.
Pewnie my tego nie rozwiązemy....zrobią to tamci :-(
Karolina22-05-2002 16:30:39   [#10]
Mam  nadzieję, że nikogo moja wypowiedź nie uraziła

Na wszelki jednak wypadek pisze, że to przecież nie dotyczy rozwiązań  -ktore mają być podjęte na tym forum :-)

Od kogoś jednak trzeba zacząć. :-)
Grzegorz22-05-2002 20:15:58   [#11]

Karolino,

Wiesz, że cię lubię :-)...

...ale jeszcze bardziej lubię z tobą dyskutować - czasem sie sprzeczać. :-)

Skoro pogrubiłaś, to znaczy, że z całego tego referatu wydało ci sie to najważniejsze. Albo źle dedukuję.

A jeśli tak, to musiałem trochę po pazurkach, które najwyraźniej swędzą...

Jeśli dyskutujemy o integracji, o prawie dzieci niepełn. do szkoły powszechnej to nie budujmy tej dyskusji na bazie totalnej krytyki placówek specjalnych. Moim zdaniem jest to ZASADNICZY BŁĄD. Bo te placówki były, są i będą. Bo najzwyczajniej ciągle jest na nie zapotrzebowanie. Przede wszystkim z powodów, o których pisze Asia.

Natomiast tworzenie (ewentualne) ZAZu nie ma nic wspólnego z poruszanym tematem. To, że chciałbym, aby powstał on przy SOSW, dowodzi tego, że mam duże zaufanie do nauczycieli zawodowych w ośrodku i dostrzegam ich wysokie kompetencje.
Spróbuj tylko zrozumieć, że akurat uczeń niepełnosprawny (zwłaszcza intelektualnie) nigdy nie będzie miał równych szans na rynku pracy, choćby nie wiem, do jak wspaniałej szkoły integracyjnej by chodził. Dlatego tworzy się "pod niego" ZAZy, ZPChRy, czy wreszcie  ostatecznie WTZy. Rzecz w tym, że chciałbym wspierać (współtworzyć) ZAZ trochę inny niż obecnie funkcjonujące - nowoczesny, zorientowany na częste zmiany na rynku pracy, w którym absolwenci ośrodka będą mogli sie dalej szkolić, przekwalifikowywać zgodnie z zapotrzebowaniem na określone zawody, uczyć się samodzielności, itp.

grzegorz
Karolina22-05-2002 20:37:00   [#12]
Grzegorz..ja też cię lubię...:-) i wcale sie nie musimy sprzeczać.

Po prostu dyskutujemy sobie i przy okazji poruszamy innych do refleksji w tym temacie.

Ja również wiem, że szkoły specjalne musza istnieć i istnieć będą. Masz szczęscie, że trafiłeś na taką wspaniałą.

Mnie chodzi o zjawisko, o postrzeganie niepełnosprawnych przez innych...
i dlatego pogrubiłam o tych szkołach....ponieważ martwie się czy wszyscy pamiętają po co powstały.

Nie chciałam (a jeśli tak sie stało, to przepraszam) sugerować, że to jest najwazniejsze w całym referacie.
Cały jest bardzo, bardzo wazny.
;-)
Ewa z Rz22-05-2002 20:52:02   [#13]

Nie rozumiem!

Chciałam słowko wtrącic, bo temat dotyka mnie bezposrednio... Ale nie rozumiem tych wszystkich skrótów :((

Czy możecie rozwinąć te wszystkie tajemnicze ZAZ -y itp.?

Bo się boję jakąś bzdurę palnąć!

Na razie moge powiedziec tylko tyle, że jak do tej pory nie trafiłam na żadną szkołę odpowiednia dla mojego syna: integracyjną, specjalną czy masową. (Na szkołę płatną to mnie zwyczajnie nie stać, ale też nie wiem czy by sie odpowiednia znalazła.) Bilans jego uczęszczania do szkoły jak na razie to prawie same minusy. On po prostu nigdzie nie pasuje. Ale gdyby był on tylko jeden to by był mały problem (tylko mój i jego), ale takich jak on jest duużo dzieci i one często "giną" w tym naszym kochanym systemie oswiatowym...

beera22-05-2002 21:09:42   [#14]

Oczywiście Ewo

Ja tak na szybko...

I krótko...

Piszesz, że chcesz kompleksowych rozwiązań...rozwiążmy najpierw niekompleksowo to co mamy w naszych malutkich szkółkach...

Dlaczego dzieci , te o których pisalam, są samotne?

Bo tak się czuje dziecko w 34 osobowej grupie jeśli jest jedno...

Oczywiście możemy tu napisać "

Chcę , żeby ludzie byli piękni , mlodzi i bogaci.

Jeśli nie są - to MAJĄ BYĆ!

Ale przecież od naszego żądania nie staną się tacy..

Trudna to dyskusja, w której nie ma zrozumienia dla innych, a jest przekonianie, że się wie.A przeciez zna się pewnien wycinek. Tak i ja- znam pewien wycinek. Pewną prawdę- moze malutką, może marginalną- ale jednak...

Każdy z nas dotyka innej rzeczywistości. Nie znaczy to, że zlej lub dobrej- innej po prostu.

 

 

Kurcze, Ewa tu dotknęła sedna, moim zdaniem, choc pisze, że na marginesie :-))

Asia

Aha!

Karolina- czyżby czekala nas kolejna noc do 5 rano?

;-)))

Karolina22-05-2002 21:41:39   [#15]
Asia !
Bo sie wystraszą i nie przyjadą .....

:-)

Giną Ewo, giną....

ZAZ najlepiej niech wytłumaczy Grzegorz - to Zaklad Aktywności Zawodowej
Maelka23-05-2002 13:01:51   [#16]

Asia świetnie wyraziła to, co obserwuje każdy, kto ma do czynienia z dziećmi niepełnosprawnymi w szkole masowej. Dziećmi, nie - dzieckiem. Jednym.

Cały problem tkwi pewnie w tym, co rozumie się pod pojęciem "integracja". Czasem mam wrażenie, że niektórzy pod tym pojęciem rozumieją jedynie przebywanie we wspólnej szkole, zasiadanie w ławce obok pełnosprawnego kolegi, łagodne, "specjalne" traktowanie i to wszystko. Dziecko niepełnosprawne zdaje się być potrzebne tylko po to, żeby pełnosprawni nauczyli się odpowiednio zachowywać wobec takich ludzi, żeby się oswoili się z widokiem osoby z zespołem Downa, żeby poznali, że to ludzie z takimi samymi potrzebami, jak inni.

A co z potrzebami ludzi niepełnosprawnych? Kto pytał, lub chociaż poobserwował, co oni czują? Czego pragną? Co sprawia im największą przyjemność? Co najlepiej rozwija?

Podkreślam jeszcze raz: Jestem ogromną zwolenniczką integracji, chociaż należę do tej grupy nauczycieli, którą posądza się o trzymanie dla własnych korzyści w gettach, zwanych szkołami specjalnymi. Ale z doświadczenia wiem, że  każde dziecko nadaje się do integracji, ale nie każde nadaje się do nauczania w szkolnictwie masowym.

Pracuję w ośrodku, który kształcąc dzieci niesłyszące na poziomie szkoły średniej daje im możliwość uzyskania matury. I większość młodzieży z tej możliwości korzysta. Wielu uzyskawszy u nas maturę (nie- specjalną, ale taką, jak inni) podejmuje studia. Na normalnych uczelniach. Kończą studia, bronią prace. I co? czy to wystarczająca integracja? Pewnie tak. Przecież o to chodzi.

Moim zdaniem, zadaniem społeczeństwa jest nie tyle mechaniczne lokowanie dzieci niepełnosprawnych w szkołach masowych, ile umożliwienie nauki w szkole masowej tym, którzy tego pragną. Którzy zniosą tę wielką presję, stres związany z byciem innym. Nie każdy pełnosprawny godzi się ze swoją odmiennością, dlaczego wymagamy  tego od innych?

Podobnie, jak do Grzegorza, coraz częściej trafiają do nas ze szkół masowych dzieci, które przez kilka lat pobytu w integracji zdobyły jedynie umiejętność bezmyślnego przepisywania notatki z tablicy. Trzeba z nimi pracować, jak z maluchem, choć dziecko ma kilkanaście lat. Najlepszy moment został bezpowrotnie stracony...

Ale czy to znaczy, że w czambuł potępiam naukę w szkołach masowych? Nie, ale trzeba niezwykle rozważnie podejmować takie decyzje. Rozważnie, to znaczy zastanawiając się, czy przebywanie w szkole masowej przyniesie korzyści dziecku, czy jedynie zaspokoi ambicje rodziców, czy wiązać się będzie z rzeczywistą integracją i rozwojem dziecka...

Karolino, integracja jest tematem starym jak świat. W przypadku niesłyszących, na przykład, dyskusja na ten temat ma ponad 200 lat. To lokowanie dzieci niepełnosprawnych w szkołach nieprzystosowanych do ich potrzeb jest tematem modnym. A, jak sądzę, nie są to pojęcia równoznaczne...

Pozdrawiam serdecznie :-)

 

PS. Znam dwóch magistrów matematyki. Dobrze mówią, dobrze odczytują wypowiedzi z ust. I co z tego? Pozostają bez pracy. Bo kto zatrudni niesłyszącego nauczyciela?

Grzegorz23-05-2002 21:42:05   [#17]

Mini przegląd prasy :-)

Ewo, sory. To wszystko z pośpiechu:
ZAZ - Zakład Aktywności zawodowej
WTZ - Warsztaty Terapii Zajęciowej
ZPChr - Zakład Pracy Chronionej.

Przeglądam ostatnio zaległą prasę, a tu red. Domagalska publikuje :-)

http://www.gazetaszkolna.infor.pl/index4.html?P180=i58.2002.020.000000100
Karolina23-05-2002 21:52:37   [#18]
Dobrze, że siedzę.....:-))
Ewa z Rz23-05-2002 22:22:35   [#19]

O raaaany!

Brak mi słów... Tego nawet nie da sie skomentować...
Renata23-05-2002 23:00:37   [#20]
Gdzieś już napisałam, że  Karolina wygłosiła swój referat. Myślę, że wielu nauczycieli, którzy słuchali go u mnie, było zdumionych jego śmiałością. Zdumionych, bo nie przygotowanych jeszcze do takiej rewolucji...

Macie go właśnie jak na dłoni... :-)  I to gdzie... Fiu, fiu, fiu... :-)))

Gratuluję Karolino. :-))
Maelka23-05-2002 23:56:53   [#21]

Zdaje się, że

swoją wypowiedzią zrobiłam wrażenie, które mi nawet nie przyszło do głowy, a które mnie niesłychanie martwi. Być może swoje myśli wyraziłam niezbyt przejrzyście i czytelnie, niezbyt jasno. Widocznie emocje wzięły górę.

Żałuję, że zabrałam głos w dyskusji. Być może pisanie nie jest moją najmocniejszą stroną, być może tak istotne sprawy winny być omawiane w warunkach bezpośredniej rozmowy.

Śmiałe i rewolucyjne poglądy są w cenie. To dzięki nim wszystko toczy się naprzód. Cenię je i nie zdumiewają mnie one. Szkoda, że krzewiąc się nie zostawiają wokół siebie miejsca nawet nie tyle - na inne poglądy, ile na fakty. Bo w swej poprzedniej wypowiedzi nie wyraziłam żadnych osobistych odczuć, tylko w sposób mniej lub więcej udolny wspomniałam fakty, z którymi spotykam się na co dzień.

Zrobiło mi się przykro.

Chyba jednak nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem...

Nie chciałam urazić nikogo, a już na pewno nie Ciebie, Karolino, choćby dlatego, jestem ci wdzięczna za to, że poruszyłaś tak trudny temat.

Jak trudny - właśnie się przekonaliśmy...

Serdecznie pozdrawiam!

Marek N24-05-2002 02:02:12   [#22]
Ostatnio byłem świadkiem takiego zdażenia:

Czteroletnie dziecko na widok człowieka poruszającego się na dwóch kulach krzyknęło: "Mamo, patrz kaleka!".

Przeczytałem Wasze wypowiedzi i może pomoglibyście rozwiać moje
wątpliwości.

1. Czy to dziecko może zostać przyjacielem dziecka niepełnosprawnego?
2. Czy może pomóc w tym integracja?

Pozdrawiam
Mariola24-05-2002 08:13:58   [#23]

hm...

Maelko, chyba coś źle zostało przez Ciebie odebrane... :-)
bo skąd u Ciebie (takiej radosnej kobitki) taki smutny nastój? :-)

to chyba chodziło a artykuł Karoliny :-)))

Karolina, moje gratulacje :-)))

Ewa z Rz24-05-2002 08:26:35   [#24]
Mnie chodziło o artykuł prasowy, do którego link podał Grzegorz...

Przeczytałam i zaniemówiłam z wrażenia... Po takiej lekturze odechciało mi się wszystkiego...

Przypomina mi to pisma mojego organu... Dużo słów, a nic treści i tak się wszystko nie trzyma kupy, że nie wiadomo jak odpowiedzieć...

A forum rzeczywiście baaardzo dziwnie chodzi... wybiórczo.
Mariola24-05-2002 08:31:06   [#25]

o matko!

coś się tu pogubiłam
kto co i kogo komentuje???

tak to już bywa na forum czasami... :-(

beera24-05-2002 08:54:35   [#26]

Ej :-)

Maelko- sądzę, że reakcje karoliny i ewy dotyczyły raczej skrutów Grzegorza, a nie twojego postu.

Człowiek czyta w takich przypadkach "kierunkowo" :-)

 

I teraz o tym problemie.

Przeczytałam twój post wczoraj z wielką uwagą.

I naprawdę uważam, że to co napisałaś jest świetne.

Może dlatego, że podzielam twoje poglądy? Lub- inaczej- nie poglądy( tu pewnie wszyscy mamy podobne) lecz sposób widzenia faktów. Entuzjazm, czy pasja czasem trochę hm... zmieniają obraz rzeczywistości. Są cenne, bo są motorem zmian, ale warto przed ich dokonywaniem problemowi przyjrzeć się bardzo dokładnie i zobaczyć go w różnych odcieniach.

Ty napisałaś kilka zdań, które są dla mnie bardzo ważne. Piszesz:

Dziecko niepełnosprawne zdaje się być potrzebne tylko po to, żeby pełnosprawni nauczyli się odpowiednio zachowywać wobec takich ludzi,

Tu bardzo blisko do problemu, który przedstawił MarekN- ten czterolatek może być przyjacielem, pewnie- można go nauczyć odpowiednoiego zachowania. Spytajmy się jednak, kto poniesie największą cenę edukacji pojmowanej jako przedstawianie niepełnosprawności przed oczy i zmuszanie do bycia razem. Czy na pewno tędy droga?

Czy ta droga- skuteczna dla czterolatka będzie także dobra dla tego niepełnosprawnego?

Ale dla mnie to margines dyskusji.  Bo tu możemy mieć oczywiście inne poglądy, ja też niebardzo się na tym znam, nie wiem jak- To wy wiecie.

Ale mam oczy otwarte i widzę.

Karolino- wiesz, że lubię z Tobą polemizować, różniąc się pewnie nie w zasadniczych kwestiach lecz raczej w widzeniu rzeczywistości. Tu jestem bliżej Maelki.

Będę szczera i nie będę opowiadała bzdur w stylu- u nas się indywidualizuje itp.

Mamy trudności w indywidualizowaniu zajęć dla klasy przeciętnej. Gdy znajdzie się w niej dziecko uczące się programem szkoły specjalnej- nie ma mowy o wielkiej z nim pracy. Ono się uwstecznia. Nie idzie do przodu. Nie ma stymulacji. W porównaniu z inymi dziećmi czuje się gorzej. Brak mu pozytywnej motywacji. Pracuje w zwykłej klasie w wielkiej grupie- pracuje? NIE.

Czuję się jakbym mu zabierała szansę, co więcej- wiem, że mu ją zabieram!

Piszesz- nie umie nauczyciel- niech się nauczy. Wybacz, ale to demagogia...

Nawet jak się nauczy- ile czasu poświęci temu dziecku?

On ma także innych w klasie. Nadpobudliwych, spokojnych, dyslektycznych, agresywnych, z różnych domów. Na każde z tych dzieci ma skończyć studia podyplomowe?

A nawet jeśli- to co? Cos to zmieni?

A co dziećmi nauczanymi indywidualnie w domach, które w żaden sposób nie wypełniają swojej funkcji? Ośrodek dla takiego dziecka to jedyne DOBRE rozwiązanie.

Dzieci niepełnosprawne, to wielki temat. Integracja to taka kołderka, którą chcemy je otulać. I dobrze- pewnie, że tak!

Ale starajmy się patrzeć na wszystko, kurka.

Uważajmy, bo się tu zapętlimy  i wleziemy w błogostan. Nie dostrzegając innej rzeczywistości możemy pozostać w przekonaniu, że jest świetnie- i być może w tym naszym małym świecie jest tak. Ale obok jest inny- nie mniej rzeczywisty.

Asia

I jeszcze coś..

Mam nauczycielkę z 22 letnią niepełnosprawną córką uczącą się w szkole specjalnej. Jest tą szkołą zachwycona.

Żeby sprawować nad dzieckiem w mojej szkole podobną opiekę musiałabym mieć strasznie dużo pieniędzy. Jakim cudem mogłabym to dziecko mieć w swojej szkole do tego wieku? Jak miałabym jej zapewnić zajęcia zgodne z jej potrzebami?

No..oczywiście...mogłabym udawać, że to robię . Ale, czy wtedy byłoby OK?

Mariola24-05-2002 09:05:45   [#27]
mi też jest jakby  bliżej do tego co napisała Maelka
ale trudno jest mi polemizować...
beera24-05-2002 09:26:09   [#28]

Pal sześc poradnik janusza...

...w którym czytam, że nie ma sensu przepraszać za błędy ortograficzne...

WIEM, że nie  sensu!!!!

Ale pragnę poinformować, że wiem, jak się pisze słowo "skrót"

;-)))))

A teraz idę szukać piasku, żeby schować w niego łeb :-))

Mariola24-05-2002 09:32:27   [#29]
ja wiem gdzie jest dużo piasku :-))))

Asiu nie chowaj głowy ...
lepiej popędzić i poczuć wiatr we włosach ;-))))
Renata24-05-2002 15:57:39   [#30]

Moze trochę absurdalnie, ale...

Więc nie pozwólmy wejść do szkoły dzieciom w okularach, ze skrzywionym kręgosłupem, z  krzywymi zębami, dyslektykom, etc., bo też są inni, też w  jakimś stopniu sprawni inaczej.

Czy to "szklane domy"?

Coś na dzień dzisiejszy może wydawać się nierealne, bo takie mamy warunki w naszych szkołach, tak liczebne klasy,zgoda, ale czemu do licha nie możemy spróbować zmienić tego stanu rzeczy?

Żyjemy w XXI wieku, a jakby w zaścianku.

Brak pieniędzy i przede wszystkim decyzje decydentów, a także wychowanie w rodzinie, no i w końcu, i w szkole.

Ja swoje dzieci uczyłam od małego, że człowiek o kulach, z białą laską, dziwnie wyglądający, czy zachowujący się, to też człowiek i należy mu się szacunek, tak jak Tobie, tak jak mnie.
MarkuN, może to jest fragment odpowiedzi na Twoje pytanie.

Ten problem naprawdę jest bardzo szeroki. Na pewno nie dotyczy tylko nas, nauczycieli, dyrektorów szkół takich czy innych. To problem całego naszego społeczeństwa.

Przytoczę jeszcze pewną wypowiedź gimnzjalisty, który wykonał pracę konkursową, wyróżnioną zresztą, na temat łamania barier w naszym mieście:

"Jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się na wózku inwalidzkim i właśnie dlatego wybrałem taką tematykę mojej pracy. W tym mieście od wielu pokoleń żyli moi przodkowie, tu urodzili się moi rodzice i ja tu się urodziłem.
Włocławek jest moim ukochanym miastem, tu w przyszłości chciałbym pracować, być potrzebnym, pomocnym dla jego rozwoju i lepszej przyszłości. Jest to miasto, w którym robi się wiele, aby stało się miejscem przyjaznym dla osób niepełnosprawnych."

Uczeń ten kończy w tym roku gimnazjum. Pragnie kontynuować naukę w szkole średniej. Jaki ma wybór? Chciałoby się powiedzieć, że dokumenty może złożyć tam gdzie chce...

Ma do wyboru jedną placówkę. A w niej trzy kierunki: kreowanie ubiorów i transport spedycyjny w liceum profilowanym oraz krawiectwo w zsz.

Szkoła jest  nowa, piękna, architektonicznie dostosowana do niepełnosprawnych ruchowo. Niby wszystko w porządku, ale...

Na pytanie:
- Do jakiej szkoły składasz dokumenty?
odpowiedział:
-Do liceum profilowanego, mogę tylko tam złożyć dokumenty. Tylko tam przyjmują uczniów niepełnosprawnych...

I jeszcze jedna wypowiedź tego ucznia:

"Pomimo, że nie jestem w stanie czegoś zrobić, inni dostrzegają moje wysiłki i mogą je docenić."

Pozdrawiam Was serdecznie, Renata
Karolina24-05-2002 17:28:41   [#31]
Nie wiem czy uda mi się wysłac to co pisze - więc rozpisywac sie nei będę.

Jest mi bardzo przykro.

Nie było moim celem apelowanie o likwidację szkól specjalnych.
Zdaję sobie sprawę  i moja wiedza na temat organizacji neurologicznej pozwala na wnioski, że takowe istnieć musza. Tylko jakby w tej chwili za mało z nich wynika. konczący je uczniowie albo i tak skazani są na zawodowe szkoły specjalne lub na inne ośrodki pobytu.
Chciałam was tylko przeczulić i uwrażliwić na fakt, że granica miedzy tym co uwazacie w tej chwili za normalnośc a tym co niedługo będzie traktowane  za normalne jest bardzo śliska.

Chciałam przeczulić na to, że tylko cyferka, wskaźnik, decyduje o tym kto i gdzie sie ma uczyc.

To jest tak Asiu jak z tymi dyslektykami i nadopbudliwcami, ktorych w tej chwili dopuszczasz w myslach do szkól masowych.
Parę lat temu o takich mało kto slyszał - teraz są w każdej klasie.

Dlatego wysuwam wniosek - aby nauczyciele stawali sie bardziej otwarci i skorzy do zmian. Nie potrzeba do tego podyplomówek tylko troche oczytania i obserwacji.

Dlatego tytuł wątku "Integracja - wielka sprawa" - na ironię trochę - ponieważ wiem - jak wielką to sprawa jest dla mediów, samorządów i nawet MENu. A jak mało za tym idzie.

Nie jestem zwolenniczą integracji na siłę - i większosc z was wie, że mój syn ma nauczanie indywidualne - poniewaz nie ma stworzonych warunkow w szkole do nnauki. Państwo nie stworzyło mu ich - mogę wiec śmiało powiedzieć, że jest dyskryminowany.
Istniejąca szkoła specjalna - nie nauczyła by go czytać ani liczyć w zakresie 10.
Poza tym też nie zostałby do niej przyjety ponieważ nie jest sprawny ruchowo.

Dlatego mój artykul i moje glosne rozwazania nad prawem do inteligencji dzieci.

I nie piszcie błagam, że dziecko w szkole masowej bedzie sie czuło wyobcowane i nieszczęsliwe. Bedzie sie tak czuło dopóty, dopoki na to pozwolimy.

Sądziłam ze w środowisku nauczycieli -  moge swobodnie na ten temat dyskutowac i wyciagac wspólne wnioski.

Po komentarzu Ewy po prostu mi sie odechciało.
;-(
Ewa z Rz24-05-2002 17:46:26   [#32]

Karolino, ja jestem przeczulona...

Po prostu mojemu dziecku szkoła masowa wyrzadziła straszną krzywdę. Nie tylko jemu, mojej całej rodzinie.

I nie dlatego, że ja uparłam się by do takiej chodziło, lecz dlatego , że do takiej chodzić musiało...

Nie wiem czy kiedykolwiek ta rana sie zabliżni, a całkowicie nie zniknie na pewno...

Miałam wczoraj tez sama bardzo kiepski nastrój i byłam maksymalnie zdołowana - co może wyjasnić moje cazrne okulary. Po prostu przez nie jest tak widać...

Ale rozumiem Ciebie dużo lepiej niz sadzisz i może dlatego widzę tak ostro.

Na pewno nie powinnam podchodzić do tego tak emocjonalnie, powinnam przywyknąć... ale nie mogę... Zbyt blisko mnie jest to wszystko...

Majka25-05-2002 21:44:10   [#33]

Moje LO wygląda jak stary klasztor, składa się chyba wyłącznie ze schodów, zaułków i półpięter. Nie jesteśmy szkołą integracyjną, jest inne LO pełniące tę funcję. Co roku przybywa nam kolejny młody człowiek na wózku, o kulach, z protezą nogi, w gorsecie, niedosłyszący. Woźny zrobił podjazd, koledzy z klasy noszą wózki z piętra na piętro. Nikt się nie dziwi, co najwyżej dech zapiera, jak gnają korytarzem na najkrótszej przerwie.

Najbardziej przeżywaliśmy niewidomego Marka (kończył podstawówkę w Laskach), bo w naszym labiryncie pierwszoklasiści gubią się przez miesiąc.

Marek chodził do mat.fizu. Nauczyciele jeździli do Wrocławia, by nauczyć się, jak np. omawiać z nim wykres funkcji (rysowali na plecach ucznia, robili sznurkiem na styropianie itd.) Cała szkoła złożyła się na przystawkę do komputera.

 2 lata temu zdał maturę z wyróżnieniem, studiuje informatykę na UW.

Jacek złamał kręgosłup po II klasie (skok na główkę), szkołę skończył w terminie mimo prawie pełnego paraliżu. Nauczyciele (i niezwykła wychowawczyni ) byli u niego codziennie. Jest tłumaczem j. angielskiego, pracuje na komputerze.

Właściwie nie wiem, czemu wam o tym piszę. Może dlatego , że do dzisiaj mam mokre oczy, kiedy przypomnę sobie wręczanie dyplomów maturalnych...

Karolina25-05-2002 22:39:04   [#34]
Bo nie zawsze chodzi tylko o łamanie barier architektonicznych....bardziej o te drugie - w sobie.

Dobrze Majko, że napisałaś. Dziekuję.
:-)
Janusz Pawłowski26-05-2002 03:00:20   [#35]

Politycznie niepoprawnie

Temat jest trudny, a ja wygłoszę niepopularne, czy może niepoprawne polityczne zdania.

Z tego co czytam wnioskuję, że wszystko zmierza w tym kierunku, aby wpoić nam wszystkim przekonanie, że każdy z nas jest niepełnosprawny.
I myślę, że tu tkwi błąd - w takim myśleniu właśnie.
Rzecz w tym, że im większą część ludzkości obejmiemy jakimś pojęciem, tym większą siłę przebicia będziemy mieli w walce o ich prawa.
Ja natomiast zaczynam się zastanawiać: no ... jeśli ja jestem niepełnosprawny, to w zasadzie dlaczego do mnie ktoś apeluje?
Niech apeluje do sprawnych ...
Ale ... sprawnych nie ma ... więc ...

Próba zaaplikowania każdemu niepełnosprawnemu (czyli każdemu z nas), takich samych rozwiązań, bez względu na rodzaj owej niepełnosprawności, aby wprowadzić w końcu powszechne szczęście (pełną integrację) jest czystym nieporozumieniem.

To tak, jakby wszystkim aplikować lek na obniżenie cholesterolu - ganc, czy ma podwyższony, normalny, czy obniżony.

Ja widzę różnicę między człowiekiem niepełnosprawnym z powodu niewydolności serca, a człowiekiem niepełnosprawnym z powodu paraliżu dolnych kończyn.
Może to niepoprawne politycznie - ale co poradzę na to, że ja widzę?

I teraz najbardziej niepolityczne zdanie - ja widzę różnicę między niepełnosprawnością fizyczną, a niepełnosprawnością intelektualną.

Ja jestem niepełnosprawny intelektualnie w rozmaitych humanistycznych dziedzinach - większość ludzi jest niepełnosprawna intelektualnie w naukach ścisłych.

Czy aby na pewno chodzi o to, żeby zabronić tworzenia klas profilowanych?
No ... przecież ich tworzenie to jawne odejście od idei integracji!

Ja myślę tak:
Należy rozwijać te umiejętności, do których człowiek ma predyspozycje - stąd potrzeba klas profilowanych.
Inaczej się również uczy matematyki niepełnosprawnych w naukach ścisłych - trzeba na ich miarę o krok wyprzedzając ich rozwój - tak, żeby wzięli z tego co tylko mogą - a w zamian rozwinąć ich uzdolnienia w innym kierunku.

Przechodząc teraz w stronę niepełnosprawności fizycznej - inaczej i inne umiejętności trzeba rozwijać u osób dotkniętych niedowidzeniem, a inne u osób dotkniętych niedosłyszeniem, a inne ...

Do tego potrzebne są zupełnie inne środki, metody, wyposażenie, fachowcy, ...

No ... oczywiście można twierdzić, że niech każdy stanie się fachowcem w każdej dziedzinie.
Ale ... strzeż mnie Panie Boże przed lekarzem, który jednocześnie jest kardiochirurgiem, ortopedą, okulistą (pewnie jeszcze chirurgiem "soczewkowym"), pediatrą, geriatrą, laryngologiem, stomatologiem, ...

Wiecie - jak będę miał jakiś problem ze zdrowiem, to jednak udam się do tego lekarza, o którym będę wiedział, że zna się dogłębnie na swojej robocie, a nie pobieżnie na wszystkim.

Wrzucenie do jednego wora wszystkich niepełnosprawnych (fizycznie, ruchowo, czuciowo, intelektualnie) i twierdzenie, że należy teraz zastosować te same rozwiązania - to dla mnie czysta demagogia i serfowanie na fali poprawności politycznej.

Twierdzenie, że nie ma różnicy między człowiekiem niewidomym a człowiekiem bez ręki, człowiekiem autystycznym, czy ... może nie będę dalej brnął w niepełnosprawności ... nie wiem jak je nazwać ... intelektualne?
Nie chcę nikogo urazić - nie wiem po prostu jak należy ładnie powiedzieć, aby nie sprawić przykrości lub wzniecić oburzenie.
No ... chodzi o człowieka mniej sprawnego w pojmowaniu matematyki, polskiego, fizyki, historii, biologii, chemii, ...

Czy na prawdę ktoś sądzi, że stworzenie masówek, w których uczą się uzdolnieni uczniowie i uczniowie mający duże kłopoty, jest panaceum na wszelkie zło?

Gdybyśmy mówili o indywidualizacji toku nauczania, o gromadzie wyspecjalizowanych nauczycieli wspierających, o maleńkich oddziałach, ...
Gdybyśmy tak mówili, to rzekłbym - no ... jak tak, to OK.
Ale tu się mówi o oddziałach przynajmniej kilkunastoosobowych - z jednym nauczycielem wspomagającym, którego fachowość w pracy z konkretnym rodzajem niepełnosprawności można by podważać - nie mówiąc już o kilku rodzajach.

Rzecz nie jest bowiem w tym, żeby uczyć tego samego w tych samych oddziałach - źle odbije się to tak na pełnosprawnych w nauczanej dziedzinie, jak i na tych, którzy mają z nią ogromne kłopoty - dla jednych za wolno, dla drugich za szybko.

Integracja nie jest bowiem potrzeba na lekcjach - w procesie przyswajania wiedzy.
Integracja potrzebna jest między i poza nimi.

Integracja nie jest nawet potrzebna niepełnosprawnym - potrzebna jest bardziej tym sprawnym - po to, aby nauczyli się traktować niepełnosprawność, jako normalny element otaczającej ich rzeczywistości.
Po to, aby podejmując potem jakiekolwiek decyzje mieli stale na uwadze, że być może będą one dotyczyć również niepełnosprawnych.
Po to, aby widzieli w niepełnosprawnych partnerów tak w pracy jak i zabawie.
To jest konieczne, aby wynik takiej integracji przyniósł jednocześnie oczekiwane przez wszystkich efekty - przez sprawnych i niepełnosprawnych.

Używając określenia sprawny - mam cały czas na uwadze to, że nikt z nas nie jest sprawny we wszystkim - są sfery, w których jest niepełnosprawny.

Jaki stąd wniosek?
Pierwszy to ten, że każdy rodzaj niepełnosprawności jest inny - i być może potrzebne są zupełnie inne działania z tym związane.
Drugi to ten, że integrować powinno się nie w trakcie nauczania matematyki - ale w życiu domowym, na boisku, w kinie, w klubie szachowym, ...
Po prostu trzeba stwarzać takie warunki, aby owa integracja miała szansę zaistnieć.

Stąd mój sprzeciw przeciw utożsamianiu niepełnosprawności intelektualnej (jeśli to odpowiednie słowo - jeśli nie, proszę podłożyć w jego miejsce inne - właściwe) z niepełnosprawnością fizyczną.

Uczyć matematyki wspólnie można człowieka chodzącego o własnych nogach z siedzącym na wózku inwalidzkim.
Ale nie np. z uczniem, który nie potrafi rozumować abstrakcyjnie.

Uczyć alfabetu Brajla można każdego - ale na pewno trzeba tego nauczyć niewidomych znacznie dogłębniej niż widzących.

Itd ... itp ...

Tak więc - wygłosiłem niepoprawnie politycznie poglądy.
Z częścią z nich nie do końca się zgadzam - często lubię używać zdania: takie jest moje zdanie, ale się z nim nie zgadzam. ;-)))

Wygłosiłem je celowo tak ostro, aby wstrząsnąć trochę tą pełną zadowolenia z siebie poprawnością polityczną, która udaje, że jest ślepa, głucha i udająca, że nie rozumie tego, że wrzucenie do jednego wora przypadków z krańcowo różnych światów, może się skończyć źle dla samych zainteresowanych.

Ten kij w mrowisko jest potrzebny, bo ta ślepota nie zważająca na cechy indywidualne, specyficzne, jest ślepotą chirurga nie odróżniającego wątroby od ślinianek - w końcu to i to gruczoły, więc ... co za różnica co się wyrżnie.

Karolina26-05-2002 14:03:33   [#36]
"Integracja nie jest bowiem potrzeba na lekcjach - w procesie przyswajania wiedzy.
Integracja potrzebna jest między i poza nimi."


"Gdybyśmy mówili o indywidualizacji toku nauczania, o gromadzie wyspecjalizowanych nauczycieli wspierających, o maleńkich oddziałach, ...
Gdybyśmy tak mówili, to rzekłbym - no ... jak tak, to OK."



Januszu - dotknąłeś tym  sedna. Pewnie właśne dlatego Michał ma nauczanie indywidualne.
Szkopuł w tym, że to co pomiedzy i poza jest fatalne - fatalne!
Tak jak obchodzone niedawno dni godnosci z niepełnosprawnością intelektualną lub zbliżający się dzień dziecka.
Wiele osób bowiem traktuje niepełnosprawnych intelektualnie jak dzieci - zabawy z szablami w dłoni, kwiatki na głowach i inscenizowanie krasnoludków przez uczniów np gimnazjum specjalnego.

Przede wszystkim takei osoby są generalnie wyśmiewane i traktowane mniej powaznie.

Nawet nauczyciele mojej szkoły wyrażają się głośno :"ty downie" , lub "idę na lekcje do esów, znów do tych..."(jeszcze niedawno mieliśmy takie klasy w szkole)

I to jest jakby jedna storna medalu.

Druga - obojetnie czy ktoś ma niepełnosprawnośc intelektualną czy ruchową jest wg mnie dyskryminowany obecnie przez system edukacji w Polsce.

Jedni nie moga sie dostać do szkół przez bariery architektoniczne inni przed strachem o obniżenie poziomu wynikow w szkole ( tu wystarczy ,ze wspomnę o wynikach testów niedawnych klas szóstych i wołanie niektorych na tym forum, że oni nie powinni ich pisac, bo zaniżają średnią)

Jaki dyrektor będzie zainteresowany przyjęciem ucznia z uposledzeniem powiedzmy lekkim ( o innym nie marzę) skoro będzie to uczeń słabszy i będzie zanizał poziom. Rankingi - teraz stają się modne...br.....

Poza tym np pani Basia będzie musiała dostać dodatkowe godziny naucznia u niego a na to nie ma pieniędzy gmina. Kółko kwadratowe - lepiej niech idzie do specjalnej.

Z niektorymi wątkami twojej wypowiedzi jednak zgodzić sie nie mogę.
Choć widze wyraźnie różnicę między niewydolnościa serca a niepełnosprawnym z powodu paraliżu konczyn dolnych na przyklad.

Januszu - ta książka leży pewnie na górnej półce w tamtym pokoju. :-)
Nie odrobiłeś zadania domowego :-)
Majka26-05-2002 14:19:12   [#37]

jedno zdanie dopowiem

Marka, o którym pisałam, nikt nie chciał przyjąć do mat.fizu, bo ciężko im było uwierzyć, że niewidomy może być wybitnie uzdolniony matematycznie.

(to uzupełnienie do jednego z akapitów Karoliny)

Mariola26-05-2002 14:30:37   [#38]

u nas w mat-fizie też jest uczeń niewidomy
ma średnią powyżej 4.5

na początku nauczyciele kręcili nosem
bo trzeba w domu nagrywać lekcje na dyktafon, bo maszyna głośno chodzi, bo uczniowie muszą prowadzać Mariusza po szkole...

Teraz nikt nic nie mówi. Mariusz jest bardzo dobrym i pracowitym uczniem.
Ale trzeba przyzanć ,że ma też bardzo zaangażowaną mamę, która bardzo mu pomaga.

Ale fakt jest faktem
NIe chciały go inne szkoły przyjąć :-(

Karolina26-05-2002 17:18:50   [#39]
Ciekawe wyniki dot analfabetyzmu (tak na marginesie dyskusji)

http://scholion.com.pl/portal/modules.php?name=news&file=article&sid=90&mode=&order=0&thold=0
Majka26-05-2002 17:28:52   [#40]

Karolino

Coś nie tak z adresem ? Odpowiada mi "sorry..."       :)
Karolina26-05-2002 17:54:18   [#41]
Faktycznie - nie wiem dlaczego.
Sprobuj przez stronę główną. Na dole są odnośniki do ciekawych artykułów, między innymi do tego również.

http://scholion.com.pl/portal/index.php
Janusz Pawłowski26-05-2002 18:10:09   [#42]

Ale ja bardzo niepoprawnie chciałem

Żeby być jasno zrozumiany, bo trochę ze strachu przed Karoliną nie podkreśliłem tego wyraźnie:
Istotnym dla mnie jest rozróżnienie między niepełnosprawnością intelektualną i niepełnosprawnością fizyczną.

To, że obie są dyskryminowanie, to fakt.
Ale to, że przeciwdziałanie owym dyskryminacjom trzeba różnie - w zależności od rodzaju niepełnosprawności - to drugi fakt.
Ja po prostu nie zgadzam się z forsowanymi tezami, że te same metody będą skuteczne w obu wypadkach - czyli tworzenie klas integracyjnych w miejsce szkół specjalnych rozwiąże wszelkie problemy.

Wtedy, gdy mówimy o architekturze, transporcie itp (schody, mury, windy, tramwaje, ...), to jasne jest, że rzecz dotyczy niepełnosprawnych ruchowo - tak sprawny intelektualnie, jak i intelektualnie niesprawny, mogą razem, ramie w ramię bez kłopotu owe bariery pokonywać.
W tym obszarze walkę należy toczyć w imieniu niepełnosprawnych ruchowo.

Tu oczywiście ocieramy się lekko o oświatę - bo budynek szkoły sam sobie stanowi barierę architektoniczną - ale jest to raczej przeszkoda zewnętrzna - a nie przeszkoda wewnętrzna, tkwiąca w nas samych.

Gdy jednak mówimy o procesie nauczania, to już jest zupełnie inaczej - tu sprawny fizycznie, jak i fizycznie niesprawny, mogą ramię w ramię bez kłopotu wiedzę i umiejętności przyswajać.
Można co najwyżej mówić o tym, że niepełnosprawnym fizycznie (w szczególności niewidomym, głuchym, niemowom) trzeba dodatkowo zapewnić specjalnie dedykowaną dla nich edukację.

Natomiast zupełnie inaczej przedstawia się tu sprawa niepełnosprawnych intelektualnie - dla nich ową barierą są "schody", które w tym wypadku przybierają nazwę: nauka, wiedza, pojmowanie, dedukcja, indukcja, synteza, analiza, uogólnianie, uszczegóławianie, analogia, ...

Tak samo jak trudno jest proponować zawody w koszykówce między koszykarzami NBA, a koszykarzami na wózkach, tak samo trudno jest proponować wspólny proces nauczania dla intelektualistów i osób intelektualnie upośledzonych.

W jednym przypadku trudno jest nawiązać "nić" porozumienia w płaszczyźnie fizycznej, w drugim zaś w płaszczyźnie intelektualnej.

Gdy słyszę, że jakiś niewidomy, czy na wózku ma same 6-ki w nauce, to specjalnie mnie to nie dziwi - no bo i czemu?
Gdy słyszę, że osoba dotknięta zespołem Dawna, skacze wzwyż 2,20, to też mnie to nie zdziwi - bo i czemu?

Problem leży natomiast zupełnie gdzie indziej.

Niepełnosprawność fizyczna, to mały kłopot dla procesu integracji.
Trzeba tylko odpowiednio budować, konstruować, na przejściach obok sygnalizacji świetlnej montować dźwiękową, ...
I to wszystko - to tylko kwestia dobrej woli, przewidywania i pieniędzy.
Proces integracji, jeśli zostanie zainicjowany, jest tu bardzo prosty - a dobrze poprowadzony, niezwykle efektywny.

Rzecz w tym, że największą barierą jest niemożność nawiązania więzi intelektualnej.
Jeśli ją się da nawiązać, to już tylko sprawa czasu, częstych kontaktów, wspólnych zajęć i zabaw, aby w ogóle nie było o czym mówić.

Zauważcie, że my na forum nawiązaliśmy jedynie kontakt intelektualny - dobrze się z sobą czujemy - a kto wie ilu z nas siedzi teraz na wózkach, ilu rzęzi w płucach, może ktoś czyta teksty z forum za pomocą dźwiękowego tłumacza i pisze nie widząc klawiatury?

Problemem jest więc integracja z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie.
Tu nic nie trzeba budować - tu potrzebne są znacznie trudniejsze zabiegi - trzeba przełamać się wewnętrznie i znaleźć coś zastępującego tę najważniejszą z więzi - więź intelektualną.

I ja nie wiem, jak to zrobić.
Dobierając sobie przyjaciół również kierujemy się również względami "zgrania" intelektualnego - zainteresowań, wrażliwości, poglądów, ...
Jak znaleźć w człowieku przyjaciela, gdy on tak wielu rzeczy nie pojmuje - tych dla nas ważnych...?

Nie wiem - to strasznie trudna sprawa - o niej trzeba mówić inaczej, specjalnie - a nie rozmywać problemu na przypadki z zupełnie innej półki.

Mój syn jeździe kolejny raz na obóz integracyjny z dziećmi domkniętymi zespołem Dawna.
Jedzie, bo czuje taką potrzebę.
Ale czy wiecie jak wiele go to kosztuje?
Opowiada potem ile razy był na granicy wytrzymałości nerwowej, jak bardzo czasem chciał się schować przed tymi dziećmi, jak bardzo chciał znaleźć dla siebie choć na chwilę jakiś azyl, jak bardzo potrzebował normalnej rozmowy.
Przyjeżdża i mówi - to było potrzebne - jemu, żeby stał się bardziej otwarty na problemy innych ludzi - a im, żeby widzieli, że mogą znaleźć oparcie w innych ludziach.
Potwierdza to, co mówi Karolina - oni wcale nie są nieszczęśliwi - ale jeszcze bardziej są szczęśliwi, gdy mogą szarpać za rękaw starszego od nich chłopaka i wrzeszczeć mu coś przyjaźnie do uszu, a on nie strząśnie ich jak muchy i nie odejdzie.
Ale mówi też - tato - dwa tygodnie to wszystko na co mnie stać - dłużej nie wytrzymałbym - nie wytrzymałbym stałego zagrożenia własnej prywatności i możliwości kontaktu z ludźmi, którzy rozumują i reagują na rzeczywistość tak jak ja.

Tu jest problem - na pokonanie którego nie mam pomysłu.
Bo problemy niepełnosprawności fizycznej - to tylko mini problemy - wybudować podjazdy, windy, ... i po kłopocie.
Wtedy nikogo nie będą dziwić tańce mieszane (jeden partner na wózku, drugi na własnych nogach).

Grzegorz26-05-2002 22:27:31   [#43]

Janusz,jak ja ci zazdroszczę...

...tej łatwości wyrażania własnych myśli słowem.

Przede wszystkim wg mnie to nie był żaden kij w mrowisko. Twoje wypowiedzi nie były też, jak piszesz, ostre. Moim zdaniem wyraziłeś swoje przemyslenia bardzo delikatnie. Ciężko tu coś dodać, bo właściwie obnażyłeś wszystkie pułapki i "ślepe dróżki" poprawnego politycznie myślenia. Zgadzam sie z tobą w 100%.

Przede wszystkim najważniejsze jest to, że należy rozgraniczyć zdecydowanie niepełnosprawność intelektualną od fizycznej. A z tym jest często najwięcej zamieszania, jakby nie stanowiło to  żadnej różnicy. Żeby więc nie mieszać, będę pisał, mając na myśli uczniów niepełn. intelektualnie.

Zdaję sobie sprawę, że to ogromne uproszczenie, ale wydaje mi się, że w szkole przede wszystkim wykorzystywany jest intelekt uczniów. To dzięki niemu mogą oni realizować podstawę programową, a z tym związane jest wszystko to o czym pisze Janusz ("nauka, wiedza, pojmowanie, dedukcja, indukcja, synteza, analiza, uogólnianie, uszczegóławianie, analogia"). Zatem wydaje się, że szkoła to najgorsze miejsce do integracji uczniów z niesprawnym intelektem z pozostałymi. Jest jeszcze wiele innych sfer życia, gdzie integracja przynajmniej teoretycznie ma większe szanse powodzenia. Np. szeroko rozumiane spędzanie czasu wolnego (imprezy międzyszkolne, harcerstwo, sport, kultura i sztuka, podwórko, osiedle, kościół). I nawet tutaj na podstawie własnych obserwacji widzę, jak to wszystko topornie idzie. Jakieś jednorazowe imprezy pod patronatem najwyższych głów w państwie lub mieście, marsze godności, itp. Brrrr. :-(

Dlaczego więc Karolino, Renato, zaczynamy dyskusję o integracji od szkół? Wracam więc do metody małych kroków. Moja Natalia uczestniczy w zajęciach plastycznych w Pałacu Młodzieży z pełnosprawnymi uczniami. Od dwóch lat. Zauważam, jak stopniowo zmienia się ich podejście do rówieśników ze szkoły specjalnej. Bardzo wolno, ale ciągle do przodu. Widzę jak przełamują się bariery lęku i obaw przed innością - bez pospiechu, spokojnie, spontanicznie, nic na siłę. Wszystko pod dyskretnym okiem naszej pani psycholog. Widzę też, jak zmienia sie podejscie dyrektora i innych nauczycieli z pałacu, są duże szanse na tworzenie nowych grup z dziećmi z ośrodka. O inicjatywie jednej z nauczycielek ze szkoły Marka już wspominałem.  

Wszystkie te działania to małe kroczki do osiągnięcia głównego celu, jakim jest: ZMIANA MENTALNOŚCI NASZEGO SPOŁECZEŃSTWA, A WIĘC I RODZICÓW I ICH DZIECI I NAUCZYCIELI. PRZEŁAMANIE WSZELKICH OBAW I LĘKÓW. Myślę, że bez tych zmian (o  nakładach finansowych nie wspomnę) kształcenie dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w klasach integracjnych będzie miało charakter incydentalny. Będzie tylko wyjatkiem potwierdzajacym regułę.

Z drugiej strony myślę, że każdy rodzic dziecka niepełn. marzy o tym, aby jego dziecko uczęszczało do szkoły integracyjnej. I to jest takie naturalne, takie ludzkie.  My też to "przerobiliśmy". Prawie do samego końca, do momentu podjęcia decyzji o tym do jakiej szkoły wysłać naszą córkę, różne warianty rozważaliśmy, ale żadnym z nich nie była szkoła specjalna. Pewnie byłaby to szkoła integracyjna, gdyby nie "norma intelektualna" w statucie. Gdybym się wtedy uparł, pewnie bym tą szkołę i tak załatwił. Tylko pomyślałem sobie: Po co, skoro od razu na wejściu mówią do ciebie "wynocha, takich nie potrzebujemy". Moje dziecko miałoby tam zawsze etykietkę "to ta inna, bez normy". Normę zresztą też mogliśmy mieć orzeczoną. Psycholog z PPP zaproponowała po testach wprost: Z testów wynika upośledzenie lekkie, ale jeśli państwo chcą, mogę wpisać "na pograniczu normy". Odpowiedzieliśmy jej wtedy, że chcemy, by napisała, jak jest naprawdę. Zostalo więc lekkie. Natalka miała już się uczyć w szkole prywatnej. I wówczas pomyśleliśmy jeszcze o ośrodku specjalnym. Tak dla świętego spokoju ale i z ciekawości tam pojechaliśmy. Tamta wizyta zmieniła naszą decyzję i do dziś tego nie żałujemy. Choć pewnie byłoby inaczej, gdyby szkoła integracyjna była bardziej przyjazna i otwarta, tzn. gdyby była naprawdę integracyjna. :-)

Dla mnie problem szkoły dla córki jest już roztrzygnięty - ukończy zapewne ośrodek szkolno-wychowawczy. Chyba że MENIS zaproponuje coś jeszcze w międzyczasie. Ale znam kilku rodziców mających młodsze dzieci. I w rozmowie z nimi namawiałem ich do działań w kierunku tworzenia prawdziwej szkoly integracyjnej. Bez żadnych warunków wstępnych z normami, itp. Dlatego z ogromną ciekawością chciałem zobaczyć szkołę Renaty. Niestety z powodów rodzinnych nie dojechałem na konferencję. Tak bardzo chciałem zobaczyć we Włocławku szkołę, która miała być dowodem na to, że jednak można inaczej. Bez barier. Zobaczyć chociaż kilkoro dzieci z Downem, ADHD, moze nawet z autyzmem, wrócić do Olsztyna i opowiedzieć to wszystko innym rodzicom, pokazać im, jak można do tego dojść. Cóż, Karolina napisała mi jednak, że szkoła Renaty też ma zapis o normie. Poza tym wszystko OK. Dokładnie to samo jak w Olsztynie. Też wszystko pięknie i ładnie, ale nie dla wszystkich. :-( Przez chwilę poczułem się tak, jakby mi ktoś skrzydła podciął. I to mnie skłoniło do nowych przemyśleń.

Może więc warto jeszcze raz to wszystko rozważyć. Bardzo szanuję Renatę, i wiem, że gdyby to od ciebie zależało, przyjmowałabyś też downów i innych bez normy. Masz po prostu wielkie serce. Podziwiam Karolinę za jej "Prawo do inteligencji" - myślę, że skierowane jest ono szczególnie do PPP, ale nie tylko. Jesteście jednak wyjątkowymi ludźmi. Wydaje mi się poza tym Karolino, że patrzysz na problem trochę jednostronnie: będąc pod wrażeniem Szkoły Osiągania Ludzkich Możliwości z Filadelfii i zarazem będąc matką dziecka będącego jednak w normie. Tymczasem świat jest bardzo skomplikowany. Bardzo jasno i czytelnie pisze o tym Janusz.

grzegorz
beera27-05-2002 09:39:35   [#44]

W dyskusji ważna jest umiejętność mówienia , ale i słuchania...

czytam nasze posty i ...nie rozumiem , w czym jest mój problem- może ja źle, nieczytelnie piszę?

Dlaczego mam nie pisać Karolino, że dziecko niepełnosprawne umysłowo w mojej 34 osobowej klasie jest samotne?

Błagasz o to..

To mogę tego nie pisać...ale to nie zmieni faktu...ONO JEST SAMOTNE...

I nie dlatego, że ja na to pozwalam. Moje pozwolenie lub nie, nie ma tu nic do rzeczy.

Jest samotne, bo nie ma partnera do rozmów, nie ma partnera do radości, nie partnera do smutku.

Inne dzieci?  Owszem- pomogą, podadzą, przypomną, porozmawiają. Ale nie są z moim Pawłem przyjaciółmi. Nie dzielą się z nim problemami, nie opowiadają o kłopotach. Czy je potępiam? NIE!!! Żądanie od nich zbyt wiele spowoduje zarówno w żądających jak i w nich frustrację.

Mój Paweł powinien być w grupie. W grupie mu przyjaznej nie dzięki rozumowym i wypracowanym  normom postępowania, a dzięki potrzebie serca. Musi mieć stworzone bezpieczne warunki zdobywania tej przyjaźni, tego porozumienia. Musi być wzmocnione przez oparcie w mu bliskich.

Grzegorz napisał o tym pięknie. Taki sercem pisany post.

Ja widzę pewne rzeczy w szkole. Chcę je widzieć.

Masowa szkoła jest najlepszym miejscem na zbudowanie w dziecku niepełnosprawnym umysłowo wszystkiego, czego tak bardzo chcemy uniknąć.

(Co więcej,..czasem jest miejscem negatywnej stymulacji dla pełnosprawnych uczniów)

Nie będę tu już o tym pisała, bo temat zarówno Janusz jak i Grzegorz wyczerpali znakomicie.

 

I druga sprawa

Nie możemy tak bardzo mieszać problemów. Z takiej dyskusji nic nam nie wyniknie, najwyżej posprawiamy sobie przykrość.

Niewidomy uczeń w masowej szkole, to zupełnie inny problem niż uczeń upośledzony umysłowo.

Mam  w szkole dziewczynkę po porażeniu mózgowym , niepełnosprawną ruchowo. Funkcjonuje znakomicie- czemu miałaby nie? Jest zastępcą przewodniczącego klasy, śmieje się z takich samych spraw, co reszta, to samo ją martwi. Świat jej kolegów z klasy jest jej światem.

Łatwo tę rozmowę sprowadzić do absurdu- ale po co? Dyslektyk, dziecko ze skrzywionym kręgosłupem, dziecko  spoza z upośledzeniem umysłowym to inne dzieci.

 

Rozmawiałam o tym z Ewą i Adaą na czacie- laska niewidomego nie przyda się dziecku niesłyszącemu. Ono potrzebuje innej pomocy.

Dyslektyk potrzebuje innej pomocy niż uczeń ze skrzywionym kręgosłupem.

Świetne rozwiązanie to czasem rozwiązanie kiepskie...Tu nie ma normy.

Karolina27-05-2002 17:40:59   [#45]
Trudno mi polemizować z wami wszystkimi naraz....i nie moge tego robic.

Czułabym się dziwnie prowadząc tę dyskusje dalej.

W miarę jednak jak wczytuję się w to co piszecie - dociera do mnie fakt, jak bardzo myliłam sie sądząc, że wystraczy trochę chęci i refleksji, odrobina wiedzy i samokrytyki aby dostrzec niepełnosprawnych w szkole.

Naprawdę sądzicie, że nie rozróżniam problemów - róznych problemów niepelnosparwnych dzieci?

I wiem jeszcze jedno - ministerialne ropzorządzenia w tej kwestii nic nie zmienią -zmiana powinna sie odbyć w was.

Jak sie odbędzie w was - to odbędzie się w młodzieży ktorą przygotowujecie do życia.
Być może dożyję jeszcze tego  - kiedy nikt nie będzie odwracał głowy za dzieckiem z zespołem Downa i nie patrzył dziwnie, ze 9 letnei dziecko siedzi w wózku.

Potem moze uda mi sie doczekać momentu kiedy zamiast szukać łatwych i tanich rowiazań będzie się poszukiwało najlepszych - nawet będąc pod wrażeniem jakiejś szkoły na drugim kontynencie.

I moze sie okaże wówczas, ze to wcale nie było takie kiepskie.

Tylko czy wystarczy mi sił na sekundowanie tej  cichej ewolucji?
Karolina27-05-2002 18:01:21   [#46]
Jeszcze jedna informacja - nie moglam sobie darować. :-)

W ZSI we Włocławku jest kilku uczniów z uposledzeniem lekkim - jeden konczy gimnazjum właśnie. Dotychczas byli przyjmowani.

Nuaczyciele są przygotowani i nie boją się dzieci z taką "nalepką". Czy czują samotni czy nie - moze napisze Renata ktora jest z nimi codziennie.

Nie ma też w statucie - takiego zapisu, ktory nie pozwlal im uczęszczać do tej szkoły.

Problemu nie ma też dyrektor.

Naciski są z zewnątrz - poniewaz miasto nie po to wsadziło w tę szkołę tyle pieniędzy aby spadł teraz poziom nauczania.

Konkuzja?

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]