Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Oddział przedszkolny dwoje dzieci niepełnosprawnych pomóżcie!!!!
strony: [ 1 ][ 2 ]
MMM03-09-2004 17:50:22   [#01]
W oddziale przedszkolnym (Klasa O) mam dwoje uczniów niepełnosprawnych. Jeden uczeń ma orzeczenie niepełnosprawności (schorzenia neurologiczne wodogłowie i problemy z tym związane) i o potrzebie kształcenia specjalnego, drugi o niepełnosprawności chodzi tutaj bardziej o niepełnosprawność ruchową. Proszę pomóżcie. Pierwszy raz w naszej szkole spotykamy się z uczniami niepełnosprawnymi. Chcemy zrobić dla tych dzieci co tylko możemy. Czy ktoś z Was ma program do oddziału przedszkolnego, który można realizować z tymi dziećmi. gdzie mogę prosić o pomoc. Kto może przybliżyć mi ten temat. Dodam,że rodzice obu uczniów bardzo chcą aby ich dzieci chodziły do naszej szkoły. Tylko czy my temu podołamy. Nie boimy się pracy ale czy będziemy odpowiednio do niej przygotowani. Jeszcze raz proszę o pomoc.
Danuta Lewandowska03-09-2004 17:53:59   [#02]
Czy jesteś jedyną nauczycielką w tym oddziale? Czy masz wsparcie?
MMM03-09-2004 18:04:09   [#03]

DANUTA L

JESTEM TEJ SZKOŁY DYREKTORKĄ. DO GRUDNIA UDAŁO MI SIĘ WYPROSIĆ W POWIATOWYM BIURZE PRACY STAŻ ABSOLWENCKI. JEST DRUGA NAUCZYCIELKA. OBIE KOŃCZYŁY EDUKACJĘ WCZESNOSZKOLNĄ. JEDNA Z NICH MIAŁA PRAKTYKĘ STUDENCKĄ W SZKOLE SPECJALNEJ ALE TO TYLKO MIESIĄC.oBIE SĄ PEŁNE ZAPAŁU. CHODZI MI O POMOC, DROBNE WSKAZÓWKI OD CZEGO ZACZĄĆ.JEŚLI MOŻESZ PROSZĘ O POMOC.
RomanG03-09-2004 18:11:18   [#04]
A pytałaś rodziców pozostałych uczniów, czy życzą sobie, aby ich dziecko chodziło do klasy integracyjnej?
Marek Pleśniar03-09-2004 18:45:03   [#05]

Roman, w   o   l   n   o i wyraźnie - bo zapewne nie zrozumiałem dobrze spytaj jeszcze raz

co masz na myśli?

bo zabrzmiało...

MMM03-09-2004 18:45:21   [#06]

Roman nie stresuj mnie!!!!!!!!!!!!

Z tego co czytałam klasa integracyjna to dopiero jak jest 3-5 uczniów niepełnosprawnych. Powiedz co mam zrobić to jedyna szkoła w tej wsi. Rodzice nie chcą aby ich dziecko chodziło do szkoły specjalnej w mieście. Rodzice pozostałych dzieci oficjalnie nie wyrażali sprzeciwu ale nie pytałam ich oficjalnie na piśmie. Czy to bardzo duży błąd. Tak jak pisałam to mój pierwszy raz.
MMM03-09-2004 18:47:31   [#07]

Proszę napiszcie krok po kroku wolno i wyraźnie

Proszę napiszcie krok po kroku wolno i wyraźnie co powinnam a czego mi nie wolno.
Rycho03-09-2004 19:07:14   [#08]
przy naborze uczniów do szkoły pytam rodziców chłopców czy życzą sobie by ich dzieci chodziły z dziewczynkami do jednej klasy.
 
No i oczywiście pytam rodziców dziewczynek, czy życzą sobie, by ich pociechy chodziły z chłopakami.
 
No i oczywiście pytam jeszcze o preferencje związane z kolorem włosów, oczu, itp.
 
Do tego badam upodobania rodziców dot.  muzyki, sportu,  mody i wszelkie inne, które w końcu pozwolą mi stworzyć z ich dzieci oddziały zgodne z odpowiedziami na to wszystkie pytania.
 
I jak już takie oddziały powstaną, to dokładam do nich dzieci niepełnosprawne.
 
W tym roku, mam tylko jedno takie dziecko. I klopot. Bo drugi oddział OP jest złożony w całości z dzieci pełnosprawnych (chyba?)
 
wszystko powyższe, to wyjaśnienie dla RomanaG
Jest przecież prawo wyboru. Jak rodzicowi się nie podoba dziecko niepełnosprawne w grupie z jego dzieckiem niech sobie zmieni szkołę, przedszkole.
ibula03-09-2004 19:12:46   [#09]
 Jesli te dzieci mają spełniać obowiązek szkolny to musisz je przyjąć, ale nie licz na to że pomoże tym dzieciom nauczyciel po wczesnoszkolnej. A może spróbuj załatwić program z tej szkoły specjalnej?
RomanG03-09-2004 19:54:23   [#10]

Jest różnica między sprawami płci, kolorem włosów itd., a czynnikami w tak znaczący sposób wpływającymi na efekty kształcenia i w ogóle na jakość całego procesu dydaktycznego.

Na obecności ucznia upośledzonego umysłowo w normalnej klasie normalnej szkoły uczniowie umysłowo pełnosprawni tracą, jest to naruszenie ich prawa do właściwie zorganizowanego procesu kształcenia.

Wychowawczo może i to jest szczytne, przynajmniej w założeniach, ale jakość ksztacenia w szkole powinna być jednak priorytetem.

Pewnie że można zmienić szkołę. Pytanie tylko, czemu prawidłowo ma być tylko w nielicznych placówkach, których trzeba specjalnie szukać? Czemu normalność ma być wyjątkiem?

Nie chcę, aby nauczyciel na lekcji zamiast stymulować rozwój mojego dziecka i nieustannie stawiać mu poprzeczkę nieco powyżej jego możliwości, zamiast mniej więcej równomiernie obdzielać wszystkie dzieci swoją uwagą, większość swojej energii kierował w stronę jednego czy dwóch uczniów.

Inne dzieci to pies?

Boga03-09-2004 20:31:48   [#11]

A ja jednak zrozumiałam, że dzieci, o których pisze MMM, to są dzieci niepełnosprawne ruchowo i chore neurologicznie. Zakładać należy, że to nie są dzieci upośledzone umysłowo. Realizują one wówczas program edukacyjny taki sam, jak pozostali uczniowie w grupie/klasie. Warunki specjalne należy zastosować w odniesieniu do ich ograniczeń i potrzeb ruchowych - właściwe miejsce/siedzisko, większa uwaga ze względu na ich bezpieczeństwo itd. Lepiej dla tych dzieci niepełnosprawnych, by byli w szkole najbliższej domu, a i pozostałym uczniom w klasie ze względów wychowawczych nauka współdziałania z osobami niepełnosprawnymi i wymagajacymi opieki oraz pomocy bardzo się w życiu przyda. Można to ująć np. w planie wychowawczym.

Pozdrawiam.

Marek Pleśniar03-09-2004 21:00:02   [#12]

Więc dobrze zrozumiałem..

Nie mam poczucia humoru na tym tle Romanie.

wypowiedź "czemu normalność ma być wyjątkiem" tchnie cholerną ksenofobią - zwłaszcza że apriori zwiesz "upośledzonym" niepełnosprawnego

w cywilizowanym swiecie "special needs" oznacza, że szkoła dostaje wsparcie i środki, a dziecko uczęszcza razem z innymi. Bo nie jest "upośledzonym" lecz ma specjalne potrzeby edukacyjne. A inni uczniowie uczą się że są wśród nas różni bliżni. Być może to ważniejsze niż Twoje "Nie chcę, aby nauczyciel na lekcji zamiast stymulować rozwój mojego dziecka i nieustannie stawiać mu poprzeczkę .."

RomanG03-09-2004 21:07:50   [#13]

słownik języka polskiego PWN

upośledzenie
3. lm D. ~eń
med. «ograniczenie w zakresie funkcjonowania jakiegoś narządu, organu itp.; osłabienie»
Upośledzenie słuchu, wzroku.
Δ Upośledzenie umysłowe «stan niedostatecznej sprawności intelektualnej wskutek niedorozwoju lub uszkodzenia we wczesnym dzieciństwie tkanki mózgowej»
 
upośledzony w użyciu przym. «ograniczony umysłowo, charakteryzujący się niedorozwojem umysłowym»
Upośledzone dziecko.
MMM03-09-2004 21:08:02   [#14]

Boga

Jest tak jak mówisz. Uczeń z wodogłowiem ma kłopoty z mówieniem, koncentracją uwagi, kłopoty z trzymaniem kredki czy długopisu, chodzeniem. Mama nie chce oddać go do szkoły specjalnej a ja co......Też uważam, że taki uczeń zyskuje w mojej szkole. To o czym pisze Roman lekko mnie szokuje. Tyle mówimy o tolerancji i pomocy niepełnosprawnym. Rzeczywistość jest jednak okrutna. Liczy się tylko moje dziecko i koniec. Czy ktoś ma jeszce jakieś doświadczenie w pracy z takim zespołem uczniów?
RomanG03-09-2004 21:09:50   [#15]
niepełnosprawny ~ni
1. «nie osiągający pełnej sprawności fizycznej wskutek ułomności lub upośledzenia umysłowego»

2. rzad. «niezbyt dobrze funkcjonujący; niesprawny»

niepełnosprawny w użyciu rzecz. «człowiek ułomny fizycznie lub upośledzony umysłowo»
MMM03-09-2004 21:13:09   [#16]

Do Romana

Rozumiem, że jeśli piszesz na forum to jesteś nauczycielem. Czy mam rację czy się mylę? Już kiedyś były takie wzorce ludzie o niebieskich oczach i blond włosach.
RomanG03-09-2004 21:20:59   [#17]

MMM

Niech będą rózni ludzie i bądźmy dla nich wyrozumiali, traktujmy ich życzliwie.

Ale czy przyjmiesz do reprezentacyjnego chóru szkolnego dziecko, któremu słoń całkiem na ucho nadepnął, tylko dlatego że lubi śpiewać?

Nie mam nic przeciw ułomnym fizycznie niepełnosprawnym, nawet w każdej klasie - niech inne dzieci ćwiczą się w tolerancji.

Natomiast obecność upośledzonych umysłowo niepełnosprawnych na normalnych lekcjach na tyle znacząco zaburza wg mnie normalny proces dydaktyczny, że można to aż chyba nazwać błędem pedagogicznym, błędem w metodyce nauczania. I dlatego jest to naruszenie praw pozostałych uczniów w klasie.

beera03-09-2004 21:40:36   [#18]

po co te słownikowe wyjaśnienia?

po to by uzasadnić tezę:

Na obecności ucznia upośledzonego umysłowo w normalnej klasie normalnej szkoły uczniowie umysłowo pełnosprawni tracą, jest to naruszenie ich prawa do właściwie zorganizowanego procesu kształcenia.

?

Chce dodać tu, ze w myśl tej teorii klasa mojego syna traciła na tym, ze on byl w niej, boweim on matematyke jakoś mniej i trzeba bylo na niego czasu więcej marnować...

Nie wspomnę tu o dyslektyku- ktory tez czasu potrzebuje choć sprawny umyslowo...

i o nadpobudliwcach też chyba nie mam co mowić

 i o takich , zwyklych lecz z rodzin porozbijanych bądź niewydolnych wychowawczo...

Oj...

zdaje się, że po takiej selekcji niewiele w takiej " właściwej dla prowadzenia  lekcji podczas ktorej  stymulować rozwój dziecka Twojego można będzie" klasie dzieci zostanie.

Nie chce mi się nawet dyskutować z takimi tezami, bowiem dyskusja z nimi podnosi ich znaczenie...

ale spytam tylko: na jakiej podstawie to, Roman, Twoje:
jest to naruszenie ich prawa do właściwie zorganizowanego procesu kształcenia.

mam wrażenie, ze sprawdza się teza- " jesli bzdury mowisz zdecydowanie i pewnie, jest szansa, ze wzmocnisz jej znaczenie"

A gdy ktos do muru przyprze, to:

Natomiast obecność upośledzonych umysłowo niepełnosprawnych na normalnych lekcjach na tyle znacząco zaburza wg mnie normalny proces dydaktyczny, że można to aż chyba nazwać błędem pedagogicznym, błędem w metodyce nauczania. I dlatego jest to naruszenie praw pozostałych uczniów w klasie

pojawia się "według mnie"

Cóż- każdy z nas ma prawo do wlasnego zdania, lecz aż dziw, że pojawia się takie tu.

....

Rychu opowiadał mi o szkole w Anglii, w ktorej był. Tam dzieci są dziećmi.

Mają rózne potrzeby. I tyle

RomanG03-09-2004 21:57:26   [#19]

Widzisz, Asiu, gdzieś musi być granica, prawda?

O zasadności tworzenia w szkołach klas specjalnie dla uczniów uzdolnionych, by nie marnować ich potencjału, klas, w których nie byłoby tych, co jak piszesz, matematykę jakoś mniej, tych z rodzin porozbijanych, dyslektyków itp.

Dyskutują o tym na poważnie poważni ludzie, których nie przyszłoby Ci do głowy tak lekceważąco traktować w dyskusji.

Ja akurat jestem przeciw specjalnym klasom dla zdolnych. Też uważam, że gdzieś muszą być granice i nie wolno przy okazji wychować snobów, przekonanych o własnej lepszości.

Tylko zaczynamy znów przesadzać w drugą stronę. Mówimy nie o dzieciach, którym trzeba poświęcić (marnować? - nie!) więcej czasu. Mówimy o dzieciach, które skupiają na sobie niemalże całą uwagę nauczyciela. Mówimy o sytuacjach, kiedy proporcje zostają zachwiane zbyt silnie. Potrzeby dziecka tak, ale nie za wszelką cenę, za cenę zaniedbania innych dzieci. Bo gdzieś muszą być granice, prawda?

Piszesz: Nie chce mi się nawet dyskutować z takimi tezami, bowiem dyskusja z nimi podnosi ich znaczenie...

A mnie się też nie chce. Nie w takim tonie...

Rycho03-09-2004 21:57:52   [#20]

chciałem

tu jeszcze coś napisać.
 
I napisałem ....
 
Ale po namysle skasowałem....
 
 i teraz widzę, że dobrze zrobiłem bo Asia napisała w zasadzie to samo :-)
 
i mnie też

Nie chce mi się nawet dyskutować z takimi tezami, bowiem dyskusja z nimi podnosi ich znaczenie...

 
więc tylko napiszę:
 
dzięki Asiu :-))
Wojciech Tański03-09-2004 22:28:56   [#21]

Głos w dyskusji

Rzadko zabieram głos na Forum, ale teraz jakoś nie mogłem się powstrzymać.

Od kilku lat do naszej szkoły (publicznej, rejonowej, nie integracyjnej) uczęszczają dzieci w różny sposób niepełnosprawne. Mamy dzieci na wózkach inwalidzkich, a także z orzeczonym upośledzeniem w stopniu lekkim. Poczytuję sobie za zaszczyt, ze rodzice tych dzieci wybrali naszą szkołe, chociaż mają w naszym mieście do dyspozycji placówki specjalistyczne. To duża odwaga z ich strony.
Co na to rodzice pozostałych dzieci w klasie? Dodam od razu, że nie pytałem ich o zgodę.To tak, jakby administrator mojego bloku pytał lokatorów, czy moim sąsiadem może zostać osoba niepełnosprawna. Po trzyletnich doświadczeniach z pobytem dzieci niepełnosprawnych w naszej szkole rodzice nie tylko nie mają nic przeciw temu, natomiast dziękują, że dzięki kontaktom z dziecmi niepełnosprawnymi ich pociechy, a także oni sami nauczyli się tolerancji, zrozumienia dla potrzeb innych ludzi, człowieczeństwa.
A postępy edukacyjne dzieci zdolnych, które uczą się razem z niepełnosprae wynikiwnymi? Osiągają najwyższe wyniki, nieraz wyższe, niż w klasach, gdzie dzieci niepełnosprawnych nie ma.


Na koniec dwie refleksje.

Pierwsza. Chłopiec, z uposledzeniem w stopniu lekkim, po trzech latach pobytu w naszej szkole rozwinął się w stopniu zaskakującym nawet dla nauczycieli kształcenia specjalnego. Czyta pięknie i do tego rozumie, co czyta. Dodam od razu: razem z nim chodzą do klasy dzieci, które sięgały po laury w międzyszkolnych konkursach. Ani jemu, ani im pobyt w jednej klsaie nie zaszkodził. Mało tego, bardzo się nim opiekuja i pomagają mu.

Druga. Właśnie rozpoczęła edukację w naszej szkole dziewczynka na wózku inwalidzkim, po porażeniu mózgowym, z zaburzonymi różnymi funkcjami. W pierwszym dniu była bardzo wystraszona, nie bardzo chciała rozmawiać. Po dwóch dniach pobytu w szkole płakała, że już musi opuścić klasę. Pytałem ją dlaczego, przecież chodziła do przedszkola specjalnego. Powiedziała, że tam były tylko takie dzieci jak ona, a tu po raz pierwszy spotkała się z rówieśnikami, którzy nie sa niepełnosprawni, którzy przyjęli jej ułomność naturalnie. Po raz pierwszy zafunkcjonowała w środowisku, z jakim przyjdzie jej istnieć do końca życia, w środowisku osób sprawnych.


Myślę, ze nie tylko my jesteśmy potrzebni osobom niepełnosprawnym, kto wie, czy one nie są potrzebni bardziej nam.

RomanG03-09-2004 22:36:21   [#22]

Dziękuję, Wojtku, za Twój głos. Dał mi do myślenia, a nie jestem nieprzekonywalny.

Wolę rzeczowe dyskusje. Wolę dyskutować z argumentami, nie z emocjami.

Cieszę się, że nie wykasowałeś postu przed wysłaniem, mimo że dyskusja z moimi zastrzeżeniami może podnieść ich znaczenie.

Wojciech Tański03-09-2004 23:02:42   [#23]

Jakoś..

tu się z Tobą zgadzam.. ;-))

Ja też wolę w dyskusji argumenty, niz emocje. Chociaż z drugiej strony emocje świadczą, że dyskutantowi temat dyskusji nie zwisa kalafiorem, jak mawia mój teść. ;-)))

irola03-09-2004 23:02:51   [#24]

Wojtku mam takie same doświadczenia.

W mojej szkole są od kilku lat klasy integracyjne. Na początku reakcje rodziców były różne. Teraz rodzice dzieci "pełnosprawnych" proszą aby umieścić ich pociechy w takiej właśnie klasie.

Gdy tworzyłam pierwszą  klasę integracyjną, bałam się czy dzieci będą umiały zaakceptować "inność" kolegów. Okazało się że dzieci nie mają takich problemów.

beera03-09-2004 23:02:53   [#25]

Żeby bylo jasne- nie chodzi tu o to, by kogoś przekonywać do okreslonych tez.  To nie jest dyskusja o tym, czy ktoś jest nieprzekonywalny i czy ktos chce lub nie, go przekonywać.

Najważniejsze jest tu dla mnie przeciwstawienie się krzewieniu tego typu tez:

Na obecności ucznia upośledzonego umysłowo w normalnej klasie normalnej szkoły uczniowie umysłowo pełnosprawni tracą, jest to naruszenie ich prawa do właściwie zorganizowanego procesu kształcenia.

Wychowawczo może i to jest szczytne, przynajmniej w założeniach, ale jakość kształcenia w szkole powinna być jednak priorytetem.

Tak wlasnie napisaleś. A ja po prostu się sprzeciwiam.

irola03-09-2004 23:13:50   [#26]

A teraz do MMM

Ja na twoim miejscu spróbowałabym, korzystając z nowego prawa o obowiązkowym przygotowaniu sześciolatków do nauki szkolnej, uprosić organ prowadzący o zgodę na utworzenie oddziału integracyjnego. Jest ich na pewno niewiele, więc nie powinnaś mieć problemu z naborem (musi być w klasie integracyjnej 3-5 uczniów z orzeczeniem o skierowaniu do kształcenia specjalnego w takiej właśnie klasie, a za zgodą organu 2 jeżeli niepełnosprawność jest sprzężona).
Wojciech Tański03-09-2004 23:15:35   [#27]

Asiu..

chociaż rozumiem Twoje oburzenie, to  myślę, że trzeba przekonywać, a jeśli Roman napisał, że "dało mu do myslenia", to warto było to robić. Budowanie barykad myślowych jest w sumie podobne do budowania barykad między sprawnymi a niepełnosprawnymi.

irola03-09-2004 23:33:38   [#28]

MMM

Proponuję abyś zaczęła od dokładnego przestudiowania zaleceń poradni wystawiającej orzeczenie oraz od rozmowy z rodzicami dziecka-musisz jak najszybciej poznać jego możliwości. Nie spiesz się z pisaniem indywidualnego programu. Musisz taki stworzyć jeśli dziecko jest upośledzone w stopniu umiarkowanym. Jeżeli jest to upośledzenie w stopniu lekkim, podstawa programowa jest taka sama jak dla pozostałych dzieci- robisz tylko modyfikacje wybranego przez ciebie programu dla całego oddziału.
Maelka04-09-2004 00:01:47   [#29]

Mam wrażenie, że...

... Roman przyjął niewdzięczną rolę adwokata diabła. Zwerbalizował i głośno powiedzieł, to, co mogą myśleć, czuć, czego mogą się lękać, przed czym mogą się wzdrygać rodzice dzieci pełnosprawnych.

Bo przecież nie wszyscy są Światłymi, Otwartymi, Świadomymi, Empatycznymi, Otwartymi na Nowe Rodzicami. Mają prawo do niewiedzy, egoizmu, nieświadomości, lęku o swoją pociechę.

Słowa powiedziane przez Romana są bolesne i ranią. Ale przecież mogą paść w realu. I padają.

I to zadaniem nauczycieli jest znaleźć odpowiednie argumenty, które uciszą rodzicielskie obawy, rozwieją wątpliwości. Obrażanie się nie jest chyba najlepszym sposobem.

Rzeczowe argumenty i życie mogą zmienić ludzkie myślenie. Jeśli wystarczy nam odwagi, cierpliwości i konsekwencji może doczekamy czasów, kiedy obawy, które zwerbalizował Roman, nikomu nawet nie przemkną przez myśl...

Dla mnie głównym argumentem, którym starałabym się przekonać rodziców, że ich obawy są nieuzasadnione, byłyby kompetencje przygotowanego do tego typy pracy nauczyciela.

Bo nauczyciel pracujący w klasie integracyjnej powinen mieć odpowiednie przygotowanie, szczerą chęć pracy w takim zespole i talent, który pozwoli zapewnic każdemu dziecku optymalny rozwój.

Z przykrością stwierdzam, że szkoły wyższe jeszcze do tego nauczycieli nie przygotowują. Ale jeśli istnieją tacy pedagodzy, jak MMM, którzy świadomi są wymagań, jakie przed nimi stanęły, którzy chcą im sprostać i szukają w tym celu pomocy - wierzę, że wszystko dobrze się potoczy.

Jeśli bedą padały zdania, jakie powiedział Roman - może wreszcie ktoś zajmie się takim kształceniem nauczycieli, żeby nie musieli być rzucani na głęboka wodę?

Dla dobra nauczycieli. Dla dobra Rodziców. Dla dobra dzieci - przede wszystkim. I to bez względu na to, czy dzieci mają etykietkę "sprawny", czy "niepełnosprawny".

Marek Pleśniar04-09-2004 02:14:48   [#30]

czy można więc liczyc na to by choć tu - wśród tych troszkę bardziej "światłych, otwartych.. itp" nie "przemykały nam przez mysl mysli o wyrzucaniu tych słabszych poza nawias?

napiszę coś takiego:

"w obronie emocji"

Padały słowa o wyzbyciu się emocji, rozmawianiu rzeczowo

Można rzeczowo ale z sercem. Wypowiedź Romana była bez serca.

A mnie gniewa wpuszczanie krok po kroku między ludzi mysli o pozbyciu się tych niewygodnych i słabych bo przeszkadzają.

Naukę współczucia i bycia razem ze wszystkimi ludźmi - także tymi słabszymi i chorymi uważam za ważniejszą niż nauka niejednej funkcji trygonometrycznej.

To tez emocje prawda? Gdy współczujemy?

Nie wiem skąd pęd do rozmywania potępienia tego co złe. Zobaczyłem złe i zaprotestowałem przeciw złemu. Powiedziano co powiedziano - wprost. I czytałem te słowa wprost. Inni tez. Mogłem się mylic - ale zauważyło to wiele osób.

Mówi Roman - "dam się przekonac" czy tez że nieprzekonywalnym nie jest.

Rzecz jednak w tym że nie o przekonanie go chodzi. Bo nie jemu - nie autorowi potępianych między innych przeze mnie słów poświęcony jest spór co zaistniał. Nioech więc ich do siebie nie bierze - zwłaszcza że chce rzeczowości a nie emocji.

Padły słowa o niepotrzebności wśród nas niepełnosprawnych gdy zbyt są niewygodni.

Nie zależy mi na przekonywaniu kogoś. Niech trwa sobie w swym poglądzie jesli chce.

Tu Autor kwestionowanych przeze mnie (miedzy innymi mnie) wypowiedzi uczynił jak uczynił - bo słowo rozpowszechnione dla tysięcy oczu to już czyn.

Zależy na potepieniu złego - i niewazne kto to mówi.

Ważne że mówi. Rozpowszechnia. Bo ważne czy szkołą będzie stosować się do wyrażanych tu poglądów. A bywa róznie. Nadal najłatwiej jest dyrektorowi "zesłać" bidaka na nauczanie indywidualne. I trudno nawet potepiac - bo system nie daje wsparcia szkole - nie daje dodatkowych środków na "special needsy" ani nie obniża  liczebności w klasie w szkole masowej bo jest w niej takie dziecko.

Nie w wygraniu pojedynku słownego rzecz.

Lecz słowa - to rząd dusz.

A te bywają ułomne i brunatnieją ostatnimi czasy łatwo. To nie żarty.

zgredek04-09-2004 03:00:39   [#31]
czytam sobie i kompletnie was nie rozumiem

Roman pisze przecież od zawsze o braku przygotowania polskiej szkoły do przyjęcia uczniów z niepełnosprawnościami

o braku kwalifikowanej kadry

o nieprzygotowaniu, nieznajomości problemu

o pozostawieniu dzieci i rodziców samych sobie

o braku pomocy

o bezduszności

--------------

natomiast nie rozumiem dlaczego chcecie za wszelką cenę udowodnić, że Roman serca nie ma:-(

-------------

ale muszę przyznać, że... a może kiedyś to wyjaśnię;-)
Marek Pleśniar04-09-2004 07:13:54   [#32]
zgredku, to ja czegoś nie rozumiem. To własnie przeczytałaś? W wypowiedzi 10?
Maelka04-09-2004 08:48:58   [#33]

Dyskusja

nad problemem zmieniła się w dyskusję nad człowiekiem.

Z całego wątku wyczytałam dokładnie to, o czym jasno i klarownie napisała Zgredek.

1. O braku kwalifikowanej kadry, nieprzygotowaniu, nieznajomości problemu pisze MMM bezpośrednio i miedzy wierszami. My także (z wyjątkiem iroli), zamiast poradzić jej konkretnie podejmujemy dyskusję, ważną, co prawda, ale dla konkretnej prosby MMM bezużyteczną. Nie pomogliśmy MMM nie dlatego, że nie chcemy, ale dlatego, że nie ma konkretów, które moglibysmy wskazać:

- nie ma (dostępnych dla wszystkich) programów nauczania np. dla niesłyszących

- nie ma podręczników, zeszytów ćwiczeń,np. dla niesłyszących

- nie ma odpowiednich przewodników metodycznych, do których można odesłać tych, którzy takich informacji potrzebują.

2. O pozostawieniu dzieci i rodziców samych sobie, o bezduszności wynikającej nie tyle z braku serca, ale z niewiedzy i obaw przed innością pisze Roman zadając pytanie, które każdy nauczyciel może usłyszeć. Nie wiem, czy Roman tak myśli, czy tylko odważnie zadał bardzo okrutne pytanie, które moze przecież paść z ust rodziców.

3. O braku pomocy ze strony kształcących kadry, ze strony OP broniących sie przed tworzeniem kosztownych klas integracyjnych .

Roman zadał okrutne, egoistyczne, szokujace pytanie. Prawdę mówiąc, nie interesuje mnie, czy tak mysli naprawdę, czy tylko podjął się niewdzięcznej roli  adwokata diabła. Dla mnie ważne jest to, że głośno nazwał to, co zwykli ludzie moga pomyśleć, lub powiedzieć. Dał nam szanse przemyśleć nasze reakcje wobec takiej postawy.

To nic nowego, że zabija sie posłańca niosącego złe wieści...

:-(

beera04-09-2004 09:54:29   [#34]
Na obecności ucznia upośledzonego umysłowo w normalnej klasie normalnej szkoły uczniowie umysłowo pełnosprawni tracą, jest to naruszenie ich prawa do właściwie zorganizowanego procesu kształcenia.

Wychowawczo może i to jest szczytne, przynajmniej w założeniach, ale jakość kształcenia w szkole powinna być jednak priorytetem.

takie tezy sa podstawą do wnioskowania, co "poeta miał na myśli"- dla mnie, to własnie, co napisał. Czytam wprost.
Te poglądy skwitowała bardzo jednoznacznie MMM w ktorymś z postów:Już kiedyś były takie wzorce ludzie o niebieskich oczach i blond włosach.

Nie ma podręczników, nie ma programow, nie ma wykwalifikowanej kadry- wszystko to prawda, ale wyjściem nie może być eliminacja niepełnosprawnych lecz próba poprawy tego, co mamy.

Wielu rodziców przychodzi do szkół z takimi właśnie glosami- chce by jego dziecko nie było nauczane razem z tym z trudnościami...

Dyskusja z poglądami jest zawsze  dyskusją z czlowiekim je głoszącym.
Więc tak- poglądy Romana w tym względzie mi nie odpowiadają. Poglądy i konsekwencje tych poglądów.

Marek Pleśniar04-09-2004 09:58:03   [#35]

posłańca niosącego złe się "zabija"

posłańca niosącego złe wieści nie powiino

 

pisze Maelka: Roman zadał okrutne, egoistyczne, szokujace pytanie. Prawdę mówiąc, nie interesuje mnie, czy tak mysli naprawdę..

mnie obchodzi, bo wygląda z wypowiedzi że tak myśli. Lepiej by to było bezmyślnie powiedziane. Bo było egoistyczne i szokujące zaiste. Mnie jak najbardziej poruszyło i poruszyło kilkoro innych.

Czemu teraz odkręcac kota ogonem i robić Wallenroda i advocatusa diavoli jakiegoś z kogoś kto pisze takie rzeczy wprost? I o żadnych głębokich przesłaniach nie mówi?

beera04-09-2004 10:05:31   [#36]

tylko tyle...

Natomiast obecność upośledzonych umysłowo niepełnosprawnych na normalnych lekcjach na tyle znacząco zaburza wg mnie normalny proces dydaktyczny, że można to aż chyba nazwać błędem pedagogicznym, błędem w metodyce nauczania. I dlatego jest to naruszenie praw pozostałych uczniów w klasie.

marg04-09-2004 10:40:18   [#37]

Pracowałam kiedyś w szkole integracyjnej - małe oddziały, dzieci niepełnosprawne w każdej klasie, ale w zasadzie tylko niepełnosprawne ruchowo, z niedosłuchem, nie było upośledzonych umysłowo.

Działało to wszystko bardzo dobrze, mimo, że wielu rzeczy dopiero się uczyliśmy. To były początki "ruchu" integrowania... Przyjmowałam to tak jakoś naturalnie, był cel, nikt z nas (w większości młoda kadra, pełna zapału) nie widział niczego dziwnego w tym, że trzeba tak dostosować zajęcia, aby wszyscy uczniowie dawali radę (łącznie z wyjściami na zajęcia w terenie).

Ale od wielu lat pracuję w "normalnej", masowej szkole bez oddziałów integracyjnych. I tu obecność dzieci niepełnosprawnych, "trudnych" (cokolwiek to oznacza) jest problemem.

Do niedawna jeszcze myślałam (byłam przekonana), że dla tych dzieci tylko szkoły specjalne, integracyjne, nauczanie indywidualne...

Dzięki temu, że czytam to forum od dłuższego czasu, zmieniło się całkowicie moje myślenie o tym problemie.

Wiem o przypadku chłopca upośledzonego w stopniu lekkim. Warunkowo przeszedł do drugiej klasy gimnazjum.

Nikt nie wie, jak z nim pracować, a 90 procent nauczycieli uważa, że jego miejsce jest w szkole specjalnej  ("przecież my nie mamy kwalifikacji, aby pracować z takimi dziećmi"). Chłopiec jest spokojny, więc nikt się nim specjalnie nie zajmuje, a że nie jest w stanie poradzić sobie z nauką...? :-( To (w domyśle) jego problem i jego rodziców - nie wyrazili zgody na szkołę specjalną, więc...

Bez względu na to, jak byśmy się oburzali, potepiali i co tam jeszcze, fakt jest faktem. Śmiem twierdzić, że ta szkoła nie jest wyjątkiem i 90 procent nauczycieli w masowych szkołach całej Polski też nie ma pojęcia jak pracować z niepełnosprawnymi. I też najchętniej wyśle ich do szkół, ośrodków specjalnych...

Rozwiązania? Prościutkie :-). Dużo oddziałów integracyjnych, wykwalifikowana kadra. (Wtedy i rodzice nie będą mieli wątpliwości, o których mowa na tym wątku). Załatwione.

Majka04-09-2004 11:39:55   [#38]

A jak ma powstać wykwalifikowana kadra?

Przez działania typu: masz tu kobieto dziecko i idź się douczyć? Dziecko przyszło na 3 lata, nauczycielski dokształt tyle samo....

 Eksperymenty na żywym ciele i "samosięzrobi". Bez planu, systemu  i oddolnie :(( Nauczycielska (w związku z tym) panika i krzywda dla dzieci :(

Konto zapomniane04-09-2004 11:52:58   [#39]

a gdzie granice?

Wobec tego zapewne uważacie że chłopiec z zespołem Downa, niepełnosprawny intelektualnie (bo takie są teraz trendy nazywania upośledzenia umysłowego) w stopniu znacznym "ma prawo" do nauki w masowej szkole gimnazjalnej???????
Marek Pleśniar04-09-2004 12:13:23   [#40]

oczywiście że są granice - i po to są (nieliczne i za mało) placówki do tego przeznaczone. Praktyka jednak - i na jej podstawie podnoszony problem (zapraszam na KKDS do grupy "uczeń o specjalnych potrzebach edukacyjnych w polskiej szkole") - to wyrzucanie poza szkołę znacznie wiekszej liczby dzieci niżby uczciwośc wobec nich nakazywała.

Szkole potrzeba norm dla dzieci bardziej potrzebujących i - tu ważne - przestania nazywania klas "integracyjnymi". Każda klasa może przyjąć takie dziecko - jesli szkoła ma (Rychu coś opowiadał o Wlk Brytanii) a i o USA słyszę - nakłądy dodatkowe na takich uczniów. O takie dzieci wręcz warto siuę wtedy starać - bo to daje placówce środki na nauczycieli pomocniczych, na wyposażenie oraz obniżenie liczby dzieci w klasie. Ale to nie zadna klasa integracyjna powinna byc - tylko normalna - tak jak normalna jest ulica po której jeżdżą ludzie w wózkach. Kiedyś ich było mniej prawda? Siedzieli w domu.

Pisze o tym marq, Wojtek..

Ale się cywilizujemy i nawet za ludzi zaczynamy uważac niepełnosprawnych. Może i szkoła powinna do tego dorosnąć?

Konto zapomniane04-09-2004 12:17:05   [#41]

znaczenie kształcenia specjalnego

Chciałabym podkreślić znaczenie kształcenia specjalnego które nie powinno być wyparte przez źle pojmowaną integrację:

osoba niesłysząca - czy ma prawo do nauki w podstawowej szkole masowej?

czy nauczą ją tam języka migowego, miganego, czytania z ruchu warg?

podobnie osoba niewidoma?,

czy też niepełnosprawna intelektualnie w stopniu głębszym?

Są granice, których przekraczanie nie przyniesie niczego dobrego. Żadna szkoła masowa w wyżej wymienionych przypadkach nie zapewni tego co szkoła specjalna.

A integracja?

Jak najbardziej tak, ale przy "lżejszych" niepełnosprawnościach.

Jednak w klasach integracyjnych należałoby zatrudnić odpowiedniego nauczyciela wspomagającego - pedagoga specjalnego z odpowiednią specjalizacją. Przy właściwej jego współpracy z pozostałymi nauczycielami ma to sens.

Marek Pleśniar04-09-2004 12:21:25   [#42]
oddałaś zagadnienie jasno - dziękuję - to chyba dobrze wywazone proporcje
Konto zapomniane04-09-2004 12:21:30   [#43]
Niestety nakłady dodatkowe na ucznia to dla większości szkól tylko marzenie. Ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej (szczególnie dla uczniów).
Marek Pleśniar04-09-2004 12:26:06   [#44]

na rózne rzeczy się wydaje pieniądze

za dużo jest nauczycieli - tych których dogna niż. A może jednak doskonalenie to nie taki zły pomysł - lecz skierować nalezałoby srodki na pojawienie się wykwalifikowanych nauczycieli dla dzieci z potrzebami o których mowa?

A może to szansa dla polskiego nauczycielstwa? - Niepełnosprawni?

Tak jak szansą dla zachodniego rynku pracy stali się ludzie starsi, wymagający opieki.

Rycho04-09-2004 12:57:01   [#45]

ma prawo

uczeń taki uczyć się w szkole masowej, bo nie istnieje nic, co by mu to prawo zabierało.
 
Sam system oczywiście jaki jest w tym względzie wszyscy wiemy. Ale ten system oficjalnie tego prawa przecież dziecku nie zabiera.
 
Jedynie my (nauczyciele, szkoły) czynimy wiele starań by tego prawa takiemu dziecku nie dać.
 
A czy my myślimy o tych dzieciach wcześniej? Zanim przyjdą do naszej szkoły? Czy próbujemy coś zrobić z tą naszą nieumiejętnością pracy z dziećmi niepełnosprawnymi?
 
Łatwo i prosto jest poszukać barier i przeciwności, które mają udowodnić, że takie dziecko nie powinno być w szkole masowej. Bo system, bo brak planu, bo nie potrafimy, bo zanim sie nauczymy, to dziecko sobie już od nas pójdzie....
 
Trudniej natomiast jest zmierzyć się z problemem. Tu racja, mało jest szkół, którch dyrektorzy (jak Wojtek Tański) tak postrzegają  i realizują u siebie te sprawy.  Bo przecież możliwości takie są. Świadczy o tym właśnie choćby post Wojtka. Są też możliwości nabywania umiejętności pracy z dziećmi niepełnosprawnymi przez nauczycieli w szkołach masowych. Choćby w trakcie procesu zdobywania kolejnych stopni awansu zawodowego, który przecież nastastawiony jest przede wszystkim na rózwój  i doskonalenie umiejętności nauczycielskich. czyż nie?
 
Więc może zacznijmy poszukiwać sposobów na to jak sobie z tym radzić, zamiast tych określających jak się tego pozbyć.
 
Paradoksalnie od czegoś takiego się ten wątek zaczął. MMM szuka właśnie sposobu jak sobie z tym poradzic u siebie. I być może potoczyłyby sie tu porady, gdyby nie zaczęto to głosić treści, które mnie nie tylko nie przekonują, ale jestem wręcz nimi przerażony.
 
MMM, moim zdaniem masz duże szanse na to, by dzieciom tym (i całej reszczie też) zapewnić to, co im sie nalezy. Jesteś w tej komfortowej sytuacji, że masz duga osobę - stażystkę. To wielkie ułatwienie w takiej sytuacji. Asia powołała się tu na przykład szkoły w Anglii, w której obserwowałem pracę z dziećmi "special neesds". Tam tempo pracy regulowało sobie samo dziecko. Raz pracowało z całą grupą. Jeśli sie zmęczyło lub nie było w stanie nadążyć za grupą, pracowało z drugim nauczycielem. W klasie, albo wychodzili sobie na korytarz szkolny, siadali przy stoliku i pracowali.  To przcież my mamy dostosować wymagania wobec dziecka do jego możliwości. To też jest sposób na zaplanowanie sobie pracy  z dzieckiem. Jeśli więc nie potraktujesz pracy z tymi dziećmi jako błędu pedagogicznego, to myśle, że za rok napiszesz nam o swojej satysfakcji z tej pracy.
Ank04-09-2004 16:08:54   [#46]

Gratuluję

odwagi w podejmowaniu tego trudnego zadania. Prowadzę wiejską placówkę i wiem jak trudno jest pracować z dziećmi o różnych poziomach możliwości. Moje nauczycielki mają w grupach dzieci w różnym wieku a nie jednorodne grupy, była u nas rok dziewczynka z zepołem Downa (nie było dla niej innej placówki), prowadzimy indywidualne zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze z dzieckiem upośledzonym w stopniu głębokim. Jest czasem trudno ale taka jest potrzeba. Fajnie byłoby nie przyjąć do przedszkola dziecka z alergią na mleko czy cytrusy- po co panie w kuchni mają się męczyć i szukać rozwiązań żywieniowych. A jak by było dobrze gdyby wypisać z przedszkola wszystkie dzieci nadpobudliwe psychoruchowo! Tylko tak się nie da. Mama Violi (tej z zespołem) po roku współpracy dziękowała nam, że jej dziecko znalazło tu serce, koleżanki, że było uśmiechnięte. Inni rodzice to rozumieli i nawet nie było mowy o jakiś wątpliwościach. Może to nie jest rozwiązanie "na zawsze" ale czasem to jest bardzo potrzebne. A gdyby nam zdarzyło się mieć takie dziecko? To co też byśmy tak myśleli czy nagle znaleźlibyśmy się po drugiej stronie barykady.

Prawda - nie mamy często przygotowania do tej pracy. Przerabiałam to - mam dwóch synów dyslektyków i już z tym jest problem wśród naszej kadry pedagogicznej a co dopiero mówić o sprzężeniach czy upośledzeniach. Rok temu od młodej nauczycielki mówiącej o sobie, że jest pedagogiem z powołania usłyszałam pytanie co to jest dysleksja (n-l dużej miejskiej szkoły podstawowej). Ale nie można się odwracać i udawać, że problem nie istnieje. A niestety bardzo często tak robimy. Ja też uważam, że fachowiec zrobi coś lepiej niż ja ale jak go nie ma to trzeba sobie radzić. Może te dzieci przez rok nie zyskają tak dużo dydaktycznie ale jest to czas na zorganizowanie przyszłości, na pomoc pedagogiczną rodzicom, na zorganizowanie być może bardziej fachowej pracy w klasie I.

A może uda się pozyskać pomoc studentów ped. specjalnej jako wolontariuszy?

Jednego jestem pewna - jeśli tego chcesz MMM to nikt na tym nie straci a mogą tylko zyskać wszystkie dzieci.

Trzymam kciuki i wierzę, że się uda.

Gaba04-09-2004 18:51:36   [#47]

na moim biurku została położona prosba mam, by usunąc z klasy pewnego chłopca, bo jest nadpobudliwy, czasami impulsywny. Juz raz tego chłpoca pewna pani dyrektor, zasłuzona dla oświaty, nagradzana, no taka wieloletnia siła wybitna usuwała, dzwoniąc do poradni, by przekonywać matkę o potrzebie szkoły specjalnej.

Ta wybitna specjalistka od kształcenia jest panią dyrektor w pustej prawie szkole, gdy stawała do stołka radnej tylko 1 osoba na nią zagłosowała.

Dziecko długo szukało szkoły - ukończyło wreszcie ją z czerwonym paskiem, wiedzę ma wybitną, jest trudne w kontakcie, ale wybitne. Może jednak pytać mamy z nowej klasy gimanzjalnej czy takie chcą? bo na pewno nie jest ciche i grzeczne, na pewno będzie pytać, na pewno będzie przeszkadzać, domagac się skupienia uwagi na sobie...

Jestem mamą takiego dziecka przemielonego przez polski system oświaty, jestem dyrektorem, ktoremu na biurku połozono prośbę o usunięcie własnego dziecka z klasy, bo było za bardzo do przodu.

Maelka04-09-2004 23:31:39   [#48]

Dla jasności

1. Jestem za integracją płynącą z przekonania, a nie z litości.

Integracja ma polegać na współdziałaniu, a nie na "litościwym" i łagodnym traktowaniu uczniów, którym pomóc się nie .... mogło, umiało, chciało (niepotrzebne skreslić). Pracuję w szkole specjalnej i od czasu do czasu przychodzą do mnie uczniowie, którzy przez 5 - 6 lat pobytu w pozornej integracji:

 - nie naoczyli się czytać i pisać (natomiast przepięknie przepisują całe fragmenty książek, notatki z tablicy);

- przez cały czas pobytu w szkole ani razu nie były pytane, ani razu nie wypowiadały się (choćby jednym słowem!!!) na forum klasy.

- nie potrafią uczestniczyc w lekcji.

Rodzice tych dzieci z rozpaczą zadają sobie pytanie: Dlaczego nie trafiliśmy do szkoły specjalnej wcześniej? Dlaczego zaprzepaściliśmy najważniejszy okres w rozwoju dziecka?

2. I dla równowagi. Znam niepełnosprawnych sensorycznie (niesłyszących), którzy średnio, dobrze, znakomicie (w zależności od osoby, o której myslę) dawali sobie radę w masowej szkole. Zdali maturę, studiują razem ze słyszącymi.

Bo nie ma reguły. A na pewno na integrację.

Bo każdy uczeń ma prawo do takiego trybu kształacenia, który mu zapewni optymalny rozwój. Także (zwłaszcza???) niepełnosprawny ma takie prawo i powinien z niego korzystać. Wybór między szkołą masową a specjalną powinien wynikać z przekonania, że ten wybór jest najlepszy. A nie ze względów pozamerytorycznych.

Litości, na przykład, czy ze względów ekonomicznych.

Bo wielu uczniów odeszło do integracji tylko dlatego, że rodzice oddając dziecko do specjalnej szkoły utraciliby dodatek, dzięki któremu nie umierają z głodu.

Ilu ministrów o tym wie?

Marek Pleśniar05-09-2004 00:22:23   [#49]

opisana sytuacja - gdy rodziny żyją z tych dzieci - szczególnie chyba się pojawia w środowiskach wiejskich - opowiadano tu już o tym

Danuta Lewandowska05-09-2004 20:15:13   [#50]

Do MMM

Jeśli dziewczyny są pełne zapału, z pewnością sobie poradzą - a strach ma wielkie oczy! Z tego co się orientuję program realizują ten sam dla wszystkich dzieci. Jeśli oddział prowadzi dobra, kreatywna nauczycielka /z pomocą stazystki/ powinny sobie poradzić jeśli będą stosowały metody pracy z kształcenia specjalnego, które zresztą są bardzo podobne do metod stosowanych w op i np oraz lubiane przez wszystkie dzieci w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym. Najlepiej, gdyby skontaktowały się z jakimś dobrym oligofrenopedagogiem, który rozjaśni im sprawę i pomoże  zaplanować pracę z dziecmi zgodnie z zaleceniami p p-p.

Przekonaj nauczycielkę, aby zrobiła kwalifikacje z oligo.

I jeszcze słów kilka do ogólnej dyskusji.To nieprawda, że "takie dzieci" nie powinny być w szkołach masowych. Od sześciu lat uczę takiego chłopca, bo jego mama nie chciała oddać go do szkoły specjalnej - obok upośledzenia ma poważną wadę mowy - jąkanie.W klasie czuje się  wspaniale, ma wielu kolegów. Nie mówię, że jest łatwo, czasem ręce opadają, bo na efekty trzeba czekać bardzo długo, a często wogóle ich nie ma. Ale nie o to chodzi - edukacja na dalszym miejscu, na pierwszym jest uspołecznienie, tzn. nauczyć dziecko żyć i funkcjonować w jego społeczności oraz nauczyć społeczność żyć z takim dzieckiem. Nasz chłopiec chętnie uczęszcza do szkoły i czuje się akceptowany oraz potrzebny.Ponadto, przebywając ze sprawnymi dziećmi stara się im dorównywać w różnych zadaniach.A i jego koledzy nauczyli się nim opiekować i pomagć mu. Byłoby wspaniale, gdyby jeszcze była możliwość zorganizowania mu pomocy indywidualnej w nauce / do MMM: spróbuj załatwić z OP godziny rewalidacji indywidualnej/- ale wiadomo, ze to się wiąże z finansami. Ponadto jest jeszcze  problem w tym, że nie wszyscy nauczyciele  są przygotowani do pracy z takimi dziećmi. Z doswiadczenia wiem, że  jest sporo nauczycieli, którzy z różnych przyczyn stosują najchętniej w swojej pracy dydaktycznej w szkole podstawowej metody podające, choć wiadomo, że są one mało skuteczne w pracy z uczniami w wieku podstawówki /pewnie dlatego, że są one "bezwysiłkowe"zarówno dla nauczyciela jak i dla ucznia/. Gdyby tak przygotowywano odpowiednio nauczycieli do pracy z dziećmi - a nauczyciele umieli pracować z dziećmi poprzez działanie, przeżywanie i doswiadczanie i jeszcze chcieli to robić odpowiedzialnie i dobrze,wyniki zewnętrznych badań kompetencji byłyby... . Przepraszam Tych, którzy oddają swej pracy duszę.

strony: [ 1 ][ 2 ]