Czy spotkaliście się z pomysłem, by przeprowadzać w czerwcu testy kompetencji wśród dzieci przyjętych do klasy 1 publicznej szkoły podstawowej i na podstawie wyników z testu chcieć wyłonić dzieci uzdolnione matematycznie do jednej klasy a następnie przyznać tej klasie dodatkowe godziny i jednocześnie zapewniać rodziców oficjalnie, ze ta klasa będzie miała mniejszą liczbę dzieci, dodatkowe zajęcia rozwijające i będzie to grupa, którą szkoła chce przygotowywać do konkursów? Wydaje mi się to karkołomnym działaniem.

No, rozumiem - kupisz rodziców z tej klasy wizja przyszłości - choć nie jest wykluczone, ze zwiększona dawka matematyki już w I klasie wygasi talenty matematyczne.

A czym kupisz tych rodziców, co znajdą się w oddziałach nie dla geniuszy? Mnie byś przekonała mniejsza liczba godzin matematyki i brakiem presji konkursowej, ale czy to na wszystkich zadziała?

Dla mnie ten pomysł jest niezrozumiały, kontrowersyjny i chyba też niezgodny z paroma przepisami. Równiez nieprofesjonalny, bo nie wiem jak krótki test u siedmiolatków moze pokazać ich faktyczne umiejetnosci czy predyspozycje. Wydaje mi sie, ze jedynie dluzsza obserwacja (kilka miesiecy) dzieci przez fachowcow mialaby tu sens. Stad moje pytanie na forum, zeby uslyszeć jak to widzą doswiadczeni dyrektorzy innych szkół, bo moze czegos nie wiem. Dodatkowo finansowanie zajec tylko dla wybranej grupy z rocznika budzi wątpliwosci  

Od strony prawnej i finansowej (o ile OP da swoje godziny)nie widzę problemu,

Wyścig szczurów w klasie pierwszej SP... 

A co stoi na przeszkodzie, aby klasy pozostawić normalnie, a zajęcia pozalekcyjne dodatkowe z matematyki dla tych chętnych uzdolnionych? Moim zdaniem mały człowieczek może się zestresować na takim badaniu z marszu na wejściu, mimo, że ma wielki  potencjal, więc dobrze by było, aby miał możliwość dołączenia na takie zajęcia w ciągu roku. Po prostu...na spokojnie...Z tym, że dałabym też alternatywną możliwość  dzieciom uzdolnionym w innym kierunku, co by było sprawiedliwie i podmiotowo wobec każdego dziecka.