Proszę o wypowiedzenie się w tej kwestii, może też ktoś miał zarzuty i jak wybrnął z tej sytuacji.

Kilka słów, by naświetlić sytuację. Uczeń w klasie pierwszej SP. Od dłuższego czasu ma napady szału, histerii. Wykrzykuje niezrozumiałe monosylaby. Rzuca krzesłami, bije kolegów pięścią po twarzy, ucieka z klasy. Jest zagrożeniem dla kolegów i siebie. Nie ma orzeczenia ani opinii, matka stwierdziła, że go nie będzie badać. Oboje z mężem pracują w znacznej odległości od miejsca zamieszkania (50 km, 200km). Trudno ich wezwać, by w takich sytuacjach się zajęli synem, uspokoili go czy zabrali do domu.

Ostatnio, w bardzo trudnej sytuacji - uczeń nie reagował na nic ("wył", rzucał krzesłem, bił uczniów pięścią po twarzy, nie dał się utrzymać pedagogowi) wezwaliśmy pogotowie, a matka twierdzi, że szkoła nie ma takiego prawa bez uzgodnienia z rodzicami. Twierdzi, że nie potrafimy odpowiednio reagować. Co Wy na to? Co robić?

Miałem podobny przypadek - rodzice nie mają tutaj nic do gadania i tak im oznajmiłem, bo:

1. dbasz o zdrowie/życie ich dziecka,

2. dbasz o zdrowie/życie innych uczniów w klasie,

3. dbasz o zdrowie/życie pracowników,

itd.

Wezwałem karetkę ale zanim przyjechała dziecko się już uspokoiło. Zespół Ratownictwa Medycznego nie miał podstaw aby dziecko zabrać do szpitala. Polecili mi abym nagrał telefonem dziecko w szale. Sytuacja się powtórzyła, ale już miałem nagraną sytuację telefonem i nic rodzicom do tego, ani do RODO, bo to w obawie i w ratunku dla wszystkich. Pogotowie przyjechało, dziecko na podstawie nagrania zabrało do szpitala, dalej zdiagnozowano, a rodzice się uspokoili... Tak to jest jak rodzice nie widzą u swojego dziecka problemów, albo nie chcą ich zauważyć bo wstyd, itd.

Powodzenia!

u nas rodzice na początku roku szkolnego podpisują zgodę na wezwania pogotowania w przypadkach ratujących życie czy zdrowie.

No właśnie... a jak ktoś zgody nie podpisze to w razie "W" będziecie czekać na rodzica, który od godziny nie odbiera telefonu?

Kto decyduje, że to właśnie teraz jest sytuacja wymagająca ratowania życia lub zdrowia? Wszak zwykły ból głowy może być sygnałem bardzo poważnej sytuacji.

Mówiąc bezpośrednio - kolejna zgoda do i tak już sięgającej absurdu wieży zgód na wszystko co tylko może w szkole zaistnieć.

wypadek - zawiadamiamy rodziców

jeżeli widzimy, że to wymaga wezwania pogotowia, bo złamana ewidentnie ręka, uderzenie w głowę... wzywamy pogotowie i informujemy rodziców, że to zrobiliśmy - nie pytamy o zgodę, bo czas reakcji jest ważny

tak jak dawdaw - dbamy o zdrowie i życie

obsługa karetki decyduje, czy zabierają czy nie i to rodzicowi udzielają informacji

Dziękuję za komentarze i sugestie.

Oczywiście inaczej sytuacja się przedstawia, gdy dziecko złamie nogę, "leje się krew" i ewidentnie widać co jest i jak pomóc, a zupełnie inaczej gdy dziecko wpada w szał, demoluje, bije kolegów i nie reaguje na żadne prośby.

Jestem po rozmowie z rodzicem, częściowo rację przyznał, co nie zmienia faktu, że pozostał przekonany, że bez jego zgody karetki szkoła nie może wezwać.

Spokoju nam wszystkim :)

No to na przyszłość wezwać policję. :) A ona niech sobie wezwie karetkę.

#07 Chyba tak by należało ;)

Tu było odwrotnie, wezwaliśmy karetkę, a dyspozytor zadecydował, że przyjadą w asyście policji.

Kiedy zgłaszamy zachowania agresywne u dziecka zawsze przyjeźdża karetka w asyście policji. Często zdarza się, że policja jest nawet szybciej niż karetka.