Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Dramat w klasie maturalnej w prywatne szkole- co o tym sądzicie?
strony: [ 1 ]
bratek07-01-2023 22:00:26   [#01]

Najchętniej napisałabym ten wątek anonimowo. Sprawa dotyczy blisko znanych mi osób. 

Nie umiem, nie potrafię i nie chcę przechodzić nad tym do porządku dziennego.

Mam w sobie turbosprzeciw, pod każdym względem. 

Piszę, żeby się podzielić i zapytać o radę. Bardzo proszę o wypowiedź także przedmiotowców znających temat. Ale też i każdego, kto umie odpowiedzieć na pytanie: co można zrobić???? Oczywiście poza zabraniem dziecka do innej szkoły.

Sprawa o której napiszę nie dotyczy jednego ucznia. Dotyczy około 50 maturzystów w 2 klasach. 

 

Jest szkoła prywatna. Droga. W centrum dużego miasta. Chwaląca się dobrymi miejscami w rankingach zdawalności (i matur i na uczelnie). Szkoła kameralna. W momencie rozpoczynania edukacji- bliska mi osoba zdecydowała się na nią właśnie dlatego, że usłyszała, że klasy są maks 12 osobowe. Nacisk na języki i nowoczesne sposoby uczenia. 

 

I tak dokładnie było w I kl LO.

Nawet przez pół drugiej. Potem klasy zaczęły się lawinowo zwiększać. W maturalnej jest już 29 os/ klasę. 

Młodzież była zachwycona szkołą do drugiej klasy. Bliski kontakt z nauczycielami, wycieczki i wyjazdy (wystawy, spektakle, wycieczka zagraniczna), możliwość poprawiania ocen do ostatniego momentu, etc.

W klasie 3 zaczęły się problemy z kadrą. Ciągłe zastępstwa, brak matematyka, potem matematyk z przypadku, dużo złych ocen. 

Nastała klasa 4.

I zaczęła się jazda bez trzymanki. 

Zmieniły się zasady gry.

Dokładniej: zmieniły się po dwutygodniowej wycieczce dookoła Europy, na której było miło.

Potem już nie:

Okazało się, że jedną rzecz można poprawiać raz.

Okazało się, że może być nawet 10 sprawdzianów w tygodniu.

Okazało się, że z polskiego można dostać 13 jedynek w semestrze, po większość jest z kartkówek obejmujących 1-2 ultraszczegółowe pytania z lektury.

Okazało się, że materiał z języka angielskiego, zakłada nauczenie się na pamięć w I semestrze 2800 słów i zwrotów, często synonimicznych.

Do tego jest jeszcze NOWA MATURA.

Uczniowie od czasu po wycieczce, słyszą, że reprezentują żaden poziom, że na pewno nie zdadzą, Ba! nawet z takim poziomem nie ukończą liceum.

Rodzice na każdej wywiadówce otwierają szeroko oczy ze zdumienia i przerażenia, bo dotychczas wiedzieli, że ich dziecko jest wybitne, mało się przykłada, mogłoby więcej, ale bez żadnej pracy ma mocne 3 lub 4. Teraz dowiadują się, że nie ukończy szkoły.

W klasie maturalnej oceny niedostateczne na semestr z 1 lub kilku przedmiotów otrzyma uwaga: 19 z 27 uczniów.

Co ciekawe: dochodzą też nieklasyfikowania i złe oceny z zachowania.

 Przykład: w-f. W szkole w-f jest ustalony w piątek po lekcjach. We wrześniu od zawsze zajęcia się nie odbywają. Ewidentnie szkoła oszczędza na wynajmowanej zewnętrznej sali, bo własnej nie posiada. Potem jeszcze była wycieczka. Czyli na do końca grudnia (czyli do wystawiania proponowanych ocen) zostaje 9 piątków. Jeżeli uczeń przez 6 z nich był np. chory (i ma nawet zwolnienie od lekarza) to do klasyfikacji nie wyrobi 50% uczestnictwa. Reasumując: nieklasyfikowany.

Przykład 2: do klasy trzeciej spóźnienia nie były brane pod uwagę, do oceny z zachowania. Aktualnie są. Skutek: 30 % klasy ma ocenę negatywną lub nieodpowiednią z zachowania.

Moja hipoteza jest jasna: dopuszczają do matury tylko "pewniaków", czyli uczniów uprzednio ze średnią powyżej 5.

Reszta nowej matury może nie zdać. Lepiej nie zawalać rankingu.

I tu rodzi się pytanie:

1) czy ja słuchając o tym i wyciągając wnioski mam paranoję?

2) GDZIE JEST UCZEŃ?!?

3) co można zrobić?

Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi. 

Wiem też, ze wątek- owszem, jest oceniają, więc jeśli administracja uzna- przyjmę jego usunięcie.  

Jednak szczerze wierzę, że o takich praktykach też trzeba rozmawiać! I dlatego napisałam.

marmar4908-01-2023 12:52:19   [#02]

Tak będzie się działo do póki szkoły i przedszkola będa otrzymywały "za nic" kasę z gmin i powiatów w postaci dotacji i do póki nie będzie nad nimi zwiększonej kontroli. Dla mnie większość tych placówek to po prostu tylko biznes.

AnJa08-01-2023 15:30:19   [#03]

Szkoła niepubliczna to zazwyczaj umowa między szkołą lub jej o.p. To oznacza, że prawa i obowiązki obu stron są ustalone znacznie bardziej precyzyjnie niż w szkole publicznej. Mnie i możliwe jest wypowiedzenie takiej umowy - zwykle łatwiejsze przez klienta niż szkołę. Więc jakoś nie bardzo rozumiem problem. 

Skimir08-01-2023 16:42:46   [#04]

Hmm, jakbym to już gdzieś niestety słyszał.

Miało być pięknie a wyszło…

Na początku była przynęta: luz, wycieczki, małe oddziały. No i było. Ciekawe czy w umowach z rodzicami był zapis, że ilość uczniów w klasie nie przekroczy jakiegoś pułapu? Minęły trzy lata i się okazało, że uczniowe niewiele się nauczyli więc teraz coś z tym trzeba zrobić. Może umiejętności nabyte przez uczniów nijak się mają do wymagań? Jak rodzice dużo płacili to biznes był - chwalono uczniów bo jakby już w pierwszej klasie rodzice otrzymaliby informację zwrotną o kiepskich wynikach swoich dzieci to jeszcze gotowi byliby zabrać je do innej szkoły bo w tej nauczyciele źle uczą.

Zrobiło się niemiło. 

Ciekawe czy taki styl ta szkoła miała wcześniej czy coś wpłynęło na taką zmianę. Warto popatrzeć historycznie jak to było w latach ubiegłych. 

Niestety miałem okazję już kilka razy wysłuchać opinii o wspaniałych prywatnych szkołach, jak to tam uczniowie mają super itp. dopóki nie trzeba zweryfikować realnych postępów w nauce. Znajome mi osoby zapisały syna do prywatnego liceum przy klubie sportowym. Wszystko pięknie, zajęcia tak ułożone aby umożliwić treningi, zgrupowania itp. Dobre oceny, pochwały Super do czasu gdy okazało się, że sportowca to z chłopaka nie zrobią, klub stwierdził, że dalej nie ma sensu. Dziecko trafia do szkoły publicznej. Okazuje się, że nie potrafi praktycznie nic.

Jak marmar49 powiedział/a - to jest biznes - jak to widać po problemach kadrowych - gdyby dobrze płacili to nie musieliby brać nauczycieli z przypadku. Oczywiście są prywatne „drogie” szkoły z bardzo dobrym poziomem ale tam ten poziom nie jest generowany wycieczkami i możliwościami poprawy ocen w nieskończoność.

Co zrobić? Można się skarżyć do KO czy gdziekolwiek ale poza kontrolami szkoły i zaleceniami - nie zmieni to pozycji uczniów do końca roku szkolnego. Można zabrać ucznia i… (no właśnie, co dalej). Wszystko zależy od tego ucznia - jeśli faktycznie był dobry i problemem jest atmosfera szkoły to może coś z tego będzie. Jeśli natomiast korzystał z obiecanego luzu i sielanki to „wrzucenie” go do publicznej lub innej prywatnej ale z realnymi wymaganiami może skończyć się dla niego jeszcze bardziej boleśnie.

 

Ama08-01-2023 17:57:27   [#05]

Można też odkurzyć statut i sprawdzić, czy rzeczywiście stiosowane w klasie 4 zasady są z nim zgodne (a już się zanosi, że niekoneicznie patrząc na ten nieszczęsny WF, można przeanalizowac umowę ze szkołą i wystąpić na droge prawną i można - korzystając z przywilejów rodzica ZAŻĄDAĆ realizacji stalonych wcześniej zasad, bo rozumiem, że zainteresowany rodzic nie jest osamotniony w tym niezadowoleniu.

Natomiast kwestię zmiany szkoły należałoby rozważyć bardzo szybko, jeśli matura miałaby być w tym roku i ... moim zdaniem taki pomysł nie należy do dobrych.

Marek Pleśniar09-01-2023 10:18:56   [#06]

coś mi się wydaje że skimir dobrze to diagnozuje: "otwierają szeroko oczy ze zdumienia i przerażenia, bo dotychczas wiedzieli, że ich dziecko jest wybitne, mało się przykłada, mogłoby więcej, ale bez żadnej pracy ma mocne 3 lub 4."

prywatnie to bym zapomniał o liczeniu na szkołę (egzekwował co się da od jej nauczycieli), uczył się we własnym zakresie do matury i kolejnych dzieci nie pchał do szkół za duże pieniądze, gdzie jest tak miło

teraz od walki o swoje ważniejszy jest los dzieciaka i matura, po prostu się ratujcie


post został zmieniony: 09-01-2023 10:20:39
dwalcz09-01-2023 11:32:23   [#07]

Można też zaprosić kadrę tej szkoły na piątkowe (13.01) szkolenie: OCENIANIE. OD PRZEPISÓW DO SZTUKI z Gabą :)

mika09-01-2023 13:14:43   [#08]

Z opisują wnioskuję, że sytuacja jest trudna, nieprzyjemna i przede wszystkim niepokojąca dla uczniów i Ich rodziców. Bez głębszej analizy wiele nie można powiedzieć oprócz tego co napisał Marek: "ratujcie się" i na ten moment niech to będzie priorytet.

Patrząc natomiast szerzej, przed wszystkim, nie należy "wrzucać" całej oświaty niepublicznej do jednego worka. Są szkoły prywatne, kosztowne, które są biznesem, są szkoły społeczne, gdzie nie zawsze pobierane jest czesne a przekształcenie czy założenie takiej placówki było jedynym rozwiązaniem na funkcjonowanie szkoły (dotyczy do w znakomitej większości szkół podstawowych).

Tak czy inaczej zwierając umowę warto jednak przeczytać statut, który jest najważniejszym dokumentem w placówce niepublicznej, warto śledzić życie edukacyjne dziecka nawet w szkole ponadpodstawowej i nie zawsze dać się zwieść opowieściami o genialności i sukcesie bez wysiłku.

Połączenie "przyjaznej" edukacji z satysfakcjonującymi wynikami np. matury jest moim zdaniem największym wyzwaniem dlatego wybierając szkołę należy poświęcić trochę uwagi tej decyzji.

Bardzo współczuję młodym ludziom.

Skimir09-01-2023 15:18:02   [#09]

Tak, wrzucanie niepublicznej oświaty do jednego worka nie powinno mieć miejsca bo zarówno w szkołach publicznych, niepublicznych, drogich i tych darmowych są różne poziomy jakości.

Ciężko też oceniać i tą szkołę bo mamy jedną opinię więc można sobie pogdybać i poteoretyzować.

#dwalcz, mleko się już rozlało i chyba teraz tylko można ratować uczniów. Ocenianie - hmm... przez pierwsze dwa lata miało funkcję motywującą - głównie chyba rodziców aby chętniej płacili za szkołę a uczniów - aby nie narzekali do rodziców. W trzecim roku ocena nabrała wymiaru - "określenie poziomu spełnienia wymagań edukacyjnych opisanych w podstawie programowej i programach nauczania"... No i wyszło jak wyszło - PRAWIE zgodnie ze sztuką oceniania.

 

bratek09-01-2023 19:50:53   [#10]

Hej!

Strasznie Wam dziękuję za odpowiedzi. Jestem ostatnią osobą, która może wrzucać szkoły niepubliczne do jednego worka- sama prze lata kierowałam niepubliczną i jestem przekonana, ze nie mam się czego wstydzić. I właśnie dlatego taka zszokowana jestem opisaną sprawą. Przecież te dzieciaki i tak mają ciężko! Rocznik eksperymentalny: pierwsi siódmoklasiści, pierwsi w 4- letnim liceum, pierwsi na nowej, wołającej o pomstę do nieba maturze!

I jeszcze taka akcja. Odkąd się dowiedziałam, nie wiem co powiedzieć.

Mówicie: "walczyć". 

Też mnie dusza do tego woła. Ale jak??? Rodzice u dyrektora non stop? Wspólny list protestacyjny? Zgłoszenie do KO? 

Szczerze- potencjalnie każdy pomysł ma swoje wady...

AnJa09-01-2023 21:43:15   [#11]

Jeśli kupuję cos w sklepie- i to mi nie pasuje - oddaję. Troszkę inaczej proceduralnie wygląda to w sieciówce, troszkę inaczej w sklepie osiedlowym.

Ale raczej nie pisze listów protestacyjnych - ewentualnie uruchamiam powiatowego rzecznika praw konsumenta ( tu: KO) - choć w sumie, poza wf nie ma konkretów.

Mogę jeszcze odpalic media społecznosciowe.

Wiem- szkoła to nie sklep a maturzysta nie skarpety - ale mechanizm rynkowy jakby podobny.

Można poinformować organ rejestrowy(=dotujący) - ale to znów tylko wf do wykorzystania.

Dolegliwości zmiany sytemu oceniania - i przedmiotwego i zachowania bym nie ruszał - jakoś nie bardzo mnie to przekonuje- system mają zapewne autorski. 

Z ich OP (o ile to sieciówka)- już rozmawiano?

bratek09-01-2023 22:08:09   [#12]

AnJa! Od 15 lat minimum kocham Twoje podsumowania :) 

Sama mądrość :)

Z OP nie gadano. Z opisu stawiam na 100%, że właśnie OP to samo zło.... Dwuosobowa spółka cywilna.  Ale może właśnie to jest trop... nie ruszać nauczycieli. Nie ruszać dyrekcji. Umówić się z prezesem. 

Dzięki!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]