U mnie w szkole sytuacja podobna.
Do szatni wchodzą tylko uczniowie - mają legitymacje będące jednocześnie kartą dostępową (też Loca).
Przy wejściu głównym - pomieszczenie na oko 9m2 - umieszczone są wideofony, którymi rodzic wywołuje dziecko ze świetlicy.
Rodzice nie wchodzą na teren szatni. Oczekują na dzieci w pomieszczeniu z wideofonami lub przed budynkiem szkoły.
Mój argument jeden, niezmienny: bezpieczeństwo uczniów na terenie szkoły.
Podczas 2 pierwszych tygodni września rodzice klas 0 i 1 mogą wejść na teren szatni w ramach adaptacji uczniów.
Był już incydent, gdy rodzic jednego dziecka wszedł do świetlicy, nie zwracając uwagi na pracowników szkoły i próbował "wychowywać" po swojemu inne dziecko, z którym jego syn miał konflikt.
W poprzednim roku szkolnym na terenie szatni również doszło do incydentu niewłaściwego zachowania rodzica wobec innego dziecka, po którym sprawa została zgłoszona na policję, a w konsekwencji do sądu rodzinnego.
Mamy roszczeniowych rodziców, którzy zarzucają mi, że ze szkoły zrobiłam więzienie, tylko to nie oni są odpowiedzialni za bezpieczeństwo na terenie szkoły. Dla mnie pewne rzeczy są "nienegocjowalne". To ja odpowiadam przed prokuratorem jeśli dziecku stanie się krzywda.
Ci rodzice, którzy takie porównania dają będą pierwszymi, którzy będą mnie po sądach ciagać, jeśli ze względu na "wolny dostęp" innych rodziców ich dziecko będzie niewłaściwie potraktowane.
Z kwestii formalnych mamy wprowadzony regulamin szatni, z którym są zapoznawani rodzice na pierwszym zebraniu.
Ilość uczniów: 600
Wytrwałości - w końcu się rodzice przyzwyczajają. Najtrudniejsze jest wdrożenie i konsekwencja w braku odstępstw (nasi nauczyciele-rodzice naszych uczniów również odbierają i przyprowadzają swoje dzieci w ten sam sposób - zasady są dla wszystkich takie same). |