Problemem jest oczywiście język
Dlatego właśnie zatrudnianie najlepszych nawet i najlepiej wykształconych nauczycielek pracujących do tej pory w ukraińskich przedszkolach, nie wydaje mi się być szansą na realną i długotrwałą poprawę sytuacji kadrowej w przedszkolach polskich.
Tak, jak doskonale wyobrażam sobie nauczyciela z Ukrainy prowadzącego np. zajęcia plastyczne, techniczne, muzyczne, wykładającego przedmioty ścisłe lub języki obce na wszystkich poziomach nauczania powyżej klas I-III (choć i w I-III pewnie dałoby się to zrobić np. przy języku obcym czy przedmiotach "artystycznych"), że o szkołach wyższych nie wspomnę, tak bardzo trudno mi to wyobrazić sobie w przedszkolu.
Właśnie ze względu na język.
I nie chodzi tu nawet o to, że nauczyciel w przedszkolu powinien być dla dziecka "prawidłowym wzorcem językowym" (pod każdym względem), bo pracuje z wychowankiem, który dopiero kształtuje swoją mowę i wciąż dopiero odkrywa ją jako skuteczne narzędzie komunikacji, ale powinien też na tyle orientować się w nawykach, nazwijmy to: kulturowo-obyczajowo-językowych, żeby zrozumieć tzw. swoistą mowę dziecięcą albo wśród pojedynczych sylab odkryć pytanie o to, kiedy przyjdzie mama...
Nie mówię, że to niemożliwe dla nauczycielki z Ukrainy. Ale na pewno bardzo trudne.
To, co dla starszych uczniów/studentów będzie u nauczyciela uroczym lub irytującym kaleczeniem języka polskiego, w niczym nie umniejszającym przekazywanych treści i możliwości nawiązania serdecznej więzi, dla przedszkolaka może stać się barierą uniemożliwiającą mu adaptację w przedszkolu, akceptację nowej życiowo sytuacji.
Poza wszystkim: a co, jeżeli nauczycielki wychowania przedszkolnego z Ukrainy, kiedy już nostryfikują dyplomy i wystarczająco dobrze poznają język, zorientują się, że przedszkola to placówki nieferyjne i, podobnie jak Polki, pójdą pracować do szkół (bo w I-III też spore braki kadrowe)? ;-)
życzę otwartości na rozwiązania nieschematyczne.
Zatrudnienie nauczyciela wychowania przedszkolnego na stanowisku nauczyciela przedszkola (bo to proponujesz) to rozwiązanie nieschematyczne?
I, żeby była jasność: wyobrażam sobie, że wśród obywateli Ukrainy, którzy znaleźli się w tej chwili w Polsce, jest mnóstwo wspaniałych pedagogów. Z których potencjału na pewno warto korzystać. I jestem zarówno pełna współczucia dla ich niezwykle trudnej sytuacji życiowej, jak i pełna podziwu dla heroicznej walki ich rodaków.
Nie sądzę jednak, aby zatrudnianie w przedszkolach nauczycielek z Ukrainy rozwiązało narastający od wielu lat problem braków kadrowych w polskich przedszkolach (a to jest tematem wątku). W pojedynczych przypadkach może pomóc, ale problemu nie rozwiąże.
Szczególnie, że zdecydowana większość obywateli Ukrainy przebywających w tej chwili w Polsce deklaruje chęć natychmiastowego powrotu do Ojczyzny, kiedy tylko sytuacja na to pozwoli.
Magosiu, to nic osobistego.
post został zmieniony: 04-05-2022 23:55:35 |