Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Szkolenia dla nauczycieli obszarów wiejskich - STO
strony: [ 1 ]
error20004-08-2004 16:11:55   [#01]
Uczę w wiejskiej szkole. Właśnie jestem po tygodniowym kursie organizowanym przez STO dla nauczycieli szkół wiejskich. Tytuł kursu brzmiał szumnie: "Tworzenie programów na poziomie klasy". Na miejscu dano nam do zrozumienia, że nie będziemy uczyć się tworzenia programów, bo jesteśmy na to za głupi... Zmarowano nam czas, a towarzystwo STO wzięło za to niezłą kasę... Jestem zdegustowany. Kto dopuścił do tego, żeby zmarnować pieniądze i czas??????
AnJa04-08-2004 17:45:36   [#02]

Zacznij lekturę od PS.

A cos Ty wsioku myslał niby?

Wszak napisali:na poziomie klasy.

A jaką niby  klasę jak nie nauczyciela na mysli mieli?

Jakby o szkolnej mysleli toby napisali: "poziomie klasy szkolnej"

Poczytaj se watki autorstwa tutejszych medrców ( Tutejszych= forumowych), a sie dowiesz, ze wg tej (gabowej) Niemierki i paru innych ( w szukaju wpisz:program) programu sie dla poziomu klasy nie pisze!!!

PS. Ja tu za trefnisia robię, więc mysl co chcesz, ale w powazne dyskusje to się ze mną nie wdawaj:-)
Marek Pleśniar04-08-2004 18:07:02   [#03]

mam prośbę (nie na temat wątku) bardzo Was proszę - Gabę, Ciebie, innych ewentualnych naśladowców.

W kwestii z jakiegoś powodu tu popularyzowanego żartu (o "tej" Niemierce) - coraz częściej tu to pada.

Ja ten żart czy też anegdotę pamiętam i wiem, że nie macie nic złego na myśli, a kto to Niemierko wiecie, ale...

A jak nas pan profesor przeczyta? Pobiegniecie za nim tłumaczyć co i jak, jak już trzaśnie drzwiami i wyjdzie?

Niemierko naprawdę istnieje - to żywy człowiek.

Proponuję nie powtarzać już NIGDy tego dowcipu. Proszę:-)

Bardzo ale to bardzo mnie drażni to i zniesmacza. Wygląda na złośliwość (brzmi złośliwie choć to nie zamierzone) Nie każdy zna anegdoty opowiadane w kręgu znajomych już numerami zamiast treści i..

myśleć można że jakieś zamknięte kółka tych co rozumieją takie wtręty tworzymy. Chciałbym, marzy mi się niebudowanie takowych w sposób świadomy. Skoro można zapobiec - zapobiegnijmy temu - bo potrzebujemy nowych niezdziwionych i zniechęconych - by mówili za nas, obok nas i z nami. Potrzebujemy nowej krwi (także pana Niemierki - a nuż zajrzy?). Bo my gadamy i gadamy - a to już nudne. (Co nie znaczy że przestanę gadać, tego obiecać nie mogę;-)

-----

ps. Kochani, przepraszam, najmocniej przepraszam za to jakieś pouczanie. Wybaczcie mi bo chce dobrze. Cenię Was i lubię. Nie zrozumcie mnie źle. Nie mówię bezpodstawnie - już mi ktoś zwrócił uwagę że irytuje go ta... no wiecie co.

Proszę o wybaczenie za zakłócenie dyskusji i polecam powyższe Waszej uwadze.

Marek Pleśniar04-08-2004 18:10:21   [#04]
hmm.. chyba czas na urlop:-) Zaczynam na Was warczeć:-) sorry.
zgredek04-08-2004 18:13:24   [#05]
tak łagodnie to jeszcze nigdy nie napisałeś

i kochani i przepraszam i mam prośbę

---------

jeszcze na ten urlop nie musisz;-))))))
Marek Pleśniar04-08-2004 18:16:03   [#06]

matko, ma się tę opinię:-)

"tak łagodnie to jeszcze nigdy nie napisałeś"

hmm...

wezmę to do serca;-)

AnJa04-08-2004 18:29:14   [#07]
OK - NIGDY!

Lubię grepsy - ten mi sie spodobał, stąd za często stosuję!

Na paru szkoleniach prowadzonych przez uczniów Profesora Niemierki miałem okazję zauwazyć  spory dystans  ich do siebie i naprawdę małą ortodoksję a masę autorefleksji - moze stąd nadużywanie z liczeniem na wyrozumiałość.

Nie wiem jak tego typu wpisy odebrałby  Pan Profesor, gdyby tu zajrzał - mam nadzieję, że bez niepotrzebnych negatywnych emocji.

Dogmatycznym wyznawcomi Profesora, dla ktorych cokolwiek innego niż na kolanach o Nim - polecam lekturę dowolnego podręcznika historii XX w., w szczególności rozdziałów o kulcie jednostki.

Parę stron dalej - o  Szpotańskiego Gegaczach  też mozna - bez kontekstów  prawie jakichkolwiek jednakże:-)
Marek Pleśniar04-08-2004 18:38:53   [#08]

no tak ale rzecz w tym, że dystans należy mieć do SIEBIE a nie oczekiwać tego po KIMŚ.

i .. dzięki.

Marek Pleśniar04-08-2004 18:41:49   [#09]
a w ogóle - jak zwykle - kobita narozrabiałą a chłopu się oberwało. I tak począwszy od Troi to idzie. A w zasadzie od Ewy (nie tej z Rzeszowa ani Pyskowic broń Boże;-)
zgredek04-08-2004 18:48:46   [#10]
ale teraz to przesadziłeś dyrektorze
AnJa04-08-2004 18:59:27   [#11]
To co- jednak na urlopik Dyrektora?

Czyli widział co robić ma!
Magosia04-08-2004 19:53:50   [#12]

Wracam do meritum

-czyli do wypowiedzi Errora(?)ry(?).

Rozumiem Twoje niezadowolenie, ale mam pytanko z gruntu lekko złośliwych: czy swoim nieusatysfakcjonowaniem podzieliłeś się głośno z organizatorami?

Czy wyraziłeś zdecydowanie swoje oczekiwania, a raczej ich niespełnienie?

A może w karcie"ewaluacyjnej" (o ile takowa) była - napisałeś, co myślisz i jak to ceniasz?

Jeśli odpowiedź na powyższe brzmi trzy razy NIE, to ...no cóż - sami kształtujemy naszą rzeczywistość. Milcząco przyjmując bylejakość.

Jeśli odpowiedź brzmi TAK , to jaka był reakcja?

 A na marginesie do Marka- cenię Twój takt i dbałość o forum- po raz kolejny dzięki, choć to zaczyna przypominać kult jednostki szefa;-))

beera04-08-2004 20:29:01   [#13]

Goska :-)

Brawo!

cenne uwagi- chodzi mi o te Twoje pytania...

..........

Zaś co do Niemierki- szanuję bardzo, to co zrobił i robi. Jego " między oceną szkolna a dydaktyką" polecam każdemu nauczycielowi
Bylam na szkoleniach jego ludzi i zawsze były dobre- moi nauczyciele po takim także byli zadowoleni ( moze mam szczęscie :-)

Zaś co do zgredka- to co? Kolejny zlot i za brak szacunku dla helen damy mu w dziób ;-)

Gaba04-08-2004 20:49:54   [#14]

Ojcze dyrektorze, a zacóżes mi przywalił - ja przytoczyłam raz zachowanie językowe mojego nauczyciela, przekręcającego nazwisko znaczącej osoby na gruncie pedagogiki, - nauczyciela bardzo zresztą świeżego metodycznie, kontekst był czytelny, komentarz mój także, więc... -

ale - mam inną propozycję - przeczytaj publikacje H. Komorowskiej, S. Dylaka na temat konstruowania programów szkolnych, napisz, co masz napisać zgodnie z instrukcją |(jest kilka strategii) i przyślij to doradzę, zrecenzuję. Ae najpierw weź porządnie przeczytaj strategię rozwoju swojej szkoły!

 Swoją drogą, jak się już odwalę z robotą - a koniec jest zaprawdę bliski, to obiecuję, Dyrektorze, że zrobię najprawdziwsze szkolenie, z najprawdziwszym papierem o programach - na programach szkolnych znam się naprawdę, mam do tego uprawnienia - choć przyszło mi dziś dyskutować o blasze robionej na felc. Nawet możemy zrobic ewaluację szkolnych programów i systemów i ksiązek szkolnych... jeszcze tylko dtochę, już kończe redakcje, no, tak z miesiąc.

Myślę, że jest to ciekawsze niż denerwowawnie się. Skomentuję jeszcze tak - nie byłam na tym szkoleniu, doprawdy trudno oceniać, więc to, co pisze nie pisze o ww. stowarzyszeniu: wielu ludzi rzuca się na szkolenie nauczycieli. Uważam, ze za wielu. Grają tak bezczelnie, że wstyd słuchać i -

Gaba04-08-2004 20:56:10   [#15]

aaa -

Marek ma rację, przywoływanie pewnej śmiesznej i tragicznej, ale bardzo odległej sytuacji wprowadza w błąd.

1. Dajmy se więc spokój, bo ludziska nie w temacie dowcipu myślą, że uwagi padają pod adresem pomiarowców.

2. sytuacja brzmiała tak - mój nauczyciel, bardzo młody fizyk i komputerowiec, bardzo niedoświdczony w rozmowie ze mną na tematy metodyczne, gy go brałam w obroty i surowo pokazywałam niedociągnięcia, tłumaczył mi się, że miał jedynie 20 godzin metodyki na stduiach oraz -, ze wszytsko nadrobi, bo czytał i mówił już o takiej specjalistce (kobieci) posługując się sformułowaniem - ta Niemierka, na moją uwagę, że to mężczyzna i nazwisko wypada polskiemu nauczycielowi znać - stał zdumiony...

beera04-08-2004 21:13:30   [#16]

ano własnie :-)

Dowcip był niezly, ale podając samą puentę wprowadzamy ludzi w kanał :)

Gaba, ty masz szczęście do takich, bo muszę Ci powiedzieć, że raz po Twoim "OZNI Berdzik" dostałam maila z prośbą o wytlumaczenie, o co chodzi :-))))

Gaba04-08-2004 21:37:10   [#17]

Myślę, że to jest jakaś moja właściwość, bo lubię ludzi słuchać, tak jak ktoś przywołał odzywki ludzi w aptece - ja naprawdę uwielbiam, kiedy ludzie mówią, nie chodzi o natrząsanie się, ale tyle w ludziach inwencji językowej, wynalazków - i gdzieś mi się to przykleja, np. już w latach 70 ryczałam ze śmiechu na lekcji polaka, gdy moja koleżanka z klasy omawiała poezję SZ. Wisłockiej (dziewczę się oczytało inne klasyki). Na uwagę nauczycielki, że chyba Wisławy Szymborskiej, dziewczę odpowiedziało: jak Pani profesor sobie wyobraża utworzenie imienia od tego Sz.?

- a w klasie I, to same urocze dziewczę nieskażone wiedzą powtarzało nazwiska filozofów greckich, Heraklit z Efezu, Tales z Miletu oraz ten, ten ten...

- chyba sedes z bakelitu, bo się wyraźnie męczysz odpowiedział mój śp. polonista.

- O tak, własnie mi tego brakowało.

Dziś kolecjonuję dowcipy językowe dzieci, swego czasu wysyłałam do "Przekroju", notuję doskonałe hasła dziennikarzy (np. że jakiś pedofil wyjdzie dopiero za dwa lata z paki i wtedy będzie dopiero powróci do, bo na dwa lata ma zakazane...)

error20004-08-2004 22:41:54   [#18]

wracam do tematu STO

Hmm... Ewaluacja była, a jakże! Moje niezadowolenie trener zbył stwierdzeniem, że nie zrozumiałem "przesłania" tematu kursu. Tworzenie programu, nie znaczy "tworzenie programu"... Wyjaśnienie typu "źle przetłumaczony tekst z angielskiego" mnie nie usatysfakcjonował. Przy okazji - angielski jest mi dobrze znany, nawet bardzo dobrze.
beera04-08-2004 22:45:41   [#19]

:-)))

Bomba:

Tworzenie programu, nie znaczy "tworzenie programu"...

Gaba04-08-2004 22:48:00   [#20]
no, jasne - zawartość cukru w cukrze...
zgredek04-08-2004 22:52:30   [#21]
ja tu też nie na temat, ale mi się kojarzy:

liczy się przecież zawartość cukru w różnych w produkatach, bo unijne pozwalają na przechowywanie iluś tam tylko ton cukru, więc ci co gromadzą muszą wiedzieć, że nie przekraczają
AnJa04-08-2004 23:06:58   [#22]

Ja w imieniu znajomego - o cukrze

Dzięki  za informację:-)

Trzeba to gdzies zgłaszac - bo np. w jednodniowym zacierze to tego cukru jescze sporo, ale w dzień przed destylacją to już mniej.

A po destylacji to nawet całkiem mało.

Jakieś pomiary i dziennik prowadzic trzeba ? Do AR i MR sie zgłosić?
Marek Pleśniar05-08-2004 14:30:03   [#23]

to całkiem widzę niebanalne szkolenie. Tworzenie bez tworzenia?

Może to jakieś wyrafinowane i filozoficznie potraktowane przedsięwzięcie;-)

hania05-08-2004 20:53:14   [#24]

a pewny jesteś error, że nie popełniłeś błędu wybierając temat szkolenia i wyobrażając sobie coś innego, niż może on znaczyć?

może się zdarzyć, że nie do końca rozumiałeś się z trenerem..... komunikacja to trudna sztuka....

Nie oceniajmy czegoś tylko z relacji jednej osoby...

Kurs o którym mowa to być może ten z programu PAOW? ktoś tu jeszcze w czerwcu był na pierwszych szkoleniach i pisał coś.....

a stronę PAOW można znaleźć, choćby przez wyszukiwarkę i sporo się dowiedzieć, zanim coś ocenimy.....

http://www.paow-sto.pl/

Adams13505-08-2004 22:39:01   [#25]

Szybkie szkolenia

Haniu, przeglądałem materiały: Tworzenie programów i Stosowanie metod aktywizujących wchodzących w cykl szkoleń, na którym zapewne był Error. Uważam, że są niezłe. Pytanie, kto prowadził i jak prowadził? Na tyle dni powinny być dwie osoby prowadzące. Dobrze wiesz, że szybkie szkolenia to strata dla chcących się czegoś nauczyć.
Gaba06-08-2004 05:23:47   [#26]
To są normalne materiały, dla mnie z nich nic nie wynika - ale oby nauczyciele tyle wiedzieli, toby było dobrze.
bogda306-08-2004 08:35:41   [#27]

Rozwijanie umiejętności wychowawczych

 http://www.paow-sto.pl/projekty/grondas.pdf  można wykorzystać w ramach szkoleń dla wychowawców.Praca z uczniami z zaburzeniami emocjonalnymi - wskazówki  dla nauczycieli jak rozpoznawać problemy ucznia, jak działać żeby osłabiać tendencję do pewnych zachowań, wpływać na zmiany postaw.Propozycje działań korakcyjnych wobec uczniów z poważniejszymi problemami, praca z rodziną, praca z zespołem klasowym.Ciekawa strona.
RomanG06-08-2004 10:51:51   [#28]

Summerhill jako wzorzec?

W materiałach kursowych znów jako wzorzec pojawia się szkoła w Summerhill - bezstresowe wychowanie. Czy słusznie?

Idea nauczania permisywnego zainteresowała moją matkę w 1956 roku, kiedy należała ona do bohemy, ja miałam wówczas cztery lata. Mama znalazła niewielką szkołę prywatną w Greenwich Village, w której panowały poglądy zgodne z jej własnymi, i - pełna entuzjazmu - zapisała mnie do niej. Wiem, ze był to akt miłości macierzyńskiej, ale kto wie, czy jednocześnie nie była to największa krzywda, jaką mi kiedykolwiek wyrządziła. Szkoła ta - nazwę ją Sand and Sea - przyciągała też innych podobnych rodziców: wykształconych przedstawicieli zamożniejszej części klasy średniej - rodziców, którzy postanowili, że ich dzieci nie będą przeżywały takich stresów w szkole, jak kiedyś oni sami. Sand and Sea to była szkoła bez bólu. Należała do tych szkół, których najbardziej obawiają się tradycjonaliści i mają rację. Jako uczennica Sand and Sea wkrótce stałam się symbolem wolności, wolności ...nieuczenia się.

Sand and Sea prowadziło piętnaście kobiet i jeden mężczyzna, którzy uczyli różnych "przedmiotów". Byli to przyzwoici ludzie, niektórzy starzy, niektórzy młodzi, oddani idei rozwinięcia naszych wrodzonych zdolności twórczych, które w ich mniemaniu wszyscy posiadaliśmy. W szkole kładziono ogromny nacisk na sztukę. Nie uczono nas jednak żadnych technik, gdyż każda forma organizacji hamuje rozwój twórczości.

Były pewne godziny przeznaczone na naukę, mogliśmy jednak rezygnować z tego, co nas nudziło. Właściwie w naszej szkole wyznawano zasadę, że nie wolno nam się nudzić, ani czuć nieszczęśliwymi; nie wolno nas było również zmuszać do rywalizacji. Nie było klasówek i innych trudnych chwil. Kiedy znudziła mi się matematyka, mogłam wyjść i pisać opowiadania w bibliotece. Historii uczyliśmy się w ten sposób, że próbowaliśmy odtwarzać jej najmniej ważne elementy. Jednego roku tłukliśmy ziarno, budowaliśmy tipi i jedliśmy mięso bawole, nauczyliśmy się też dwóch indiańskich słów - to była wczesna historia Ameryki. W następnym roku robiliśmy wymyślne stroje, naczynia z gliny oraz bożki z papier-mâché. Tym razem była to kultura grecka. W kolejnym roku staliśmy się wszyscy damami dworu i rycerzami w zbrojach, nadszedł bowiem czas na naukę o średniowieczu. Piliśmy zwykły sok pomarańczowy z cynowych pucharów, nigdy jednak nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę, co to było średniowiecze. Po prostu średniowiecze i już. Wiedziałam, że Hunowie wypijali kwartę krwi przed wyruszeniem na wojnę, nikt jednak nie wytłumaczył nam, kim byli Hunowie i dlaczego właściwie powinniśmy się o nich uczyć.(...)

(...)nie uczyliśmy się czytać aż do trzeciej klasy, ponieważ uważano, że wcześnie opanowana umiejętność czytania hamuje spontaniczną twórczość. Jedyna rzecz, której nauczyli nas doskonale, to nienawiść do intelektualizmu i wszystkiego, co się z nim łączy. (...)W wieku dziesięciu lat większość z nas była praktycznie analfabetami, potrafiliśmy jednak stwierdzić, że Raymond się "uzewnętrznia", kiedy w środku tego, co uchodziło za lekcję angielskiego, wykonał twista na pulpicie swojej ławki. Albo że Nina jest "introwertyczką", bo zawsze chowa się po kątach.

Gdy wreszcie ukończyliśmy szkołę, wszystkie te szczęśliwe dzieci nagle spadły z obłoków na ziemię. Czuliśmy się całkowicie opuszczeni, podobnie jak nasi rodzice. Włożyli w nas tyle pieniędzy, nie mówiąc już o danej nam swobodzie wynikającej z miłości, a tymczasem ich dzieci stające w obliczu nauki w szkole średniej reprezentowały równie "wysoki" poziom jak dzieci ze slumsów, które chodziły do najgorszych szkół. I rzeczywiście - niezależnie do tego, do jakiej szkoły poszliśmy, nigdzie nie dawaliśmy sobie rady z nauką, byliśmy "kulturowo upośledzeni".

Dla niektórych z nas prawdziwe życie okazało się zbyt trudne do zniesienia - dwa lata temu jeden z moich kolegów z Sand and Sea popełnił samobójstwo po tym, jak w wieku dwudziestu lat wyrzucono go z najgorszej szkoły średniej w Nowym Jorku. Inni przebywali czasowo w zakładach dla umysłowo chorych, gdzie podczas terapii zajęciowej znowu mogli tworzyć.

Nauczyciele pytali mnie często, jakim cudem dostałam się do szkoły średniej. Tymczasem udało mi się przebrnąć nie tylko przez szkołę średnią, ale i studia wyższe (początkowo dwuletnie, gdyż nie przyjęto mnie do żadnego z college'ów czteroletnich, a następnie Uniwersytet Nowojorski), nienawidząc tego z całej duszy, tak jak mnie nauczono. Wciąż nie mogę się nadziwić, że udało mi się zdobyć pierwszy stopień uniwersytecki.

(...)Patrzę teraz, jak mój dwudziestoletni brat rozwiązuje zadania matematyczne na poziomie akademickim, i wiem, że umie więcej ode mnie także z różnych innych dziedzin, nie tylko z matematyki. Widzę również, że tradycyjny system nauczania okazuje się skuteczny w przypadku mojego piętnastoletniego brata, którego nasza nawrócona matka bezceremonialnie zabrała z Sand and Sea, kiedy miał osiem lat, żeby nie stał się taki jak ja. Teraz, po siedmiu latach prawdziwej nauki robi poruszające filmy dokumentalne na obchody dwustulecia. Lepsze to niż udawanie pierwszych kolonistów w Ameryce przez 4,5 miesiąca, a przez następne 4,5 miesiąca - Indian. Przypuszczam, ze tak właśnie spędzono ostatni rok szkolny w Sand and Sea.

Teraz rozumiem, że prawdziwe zadanie szkoły polega na zwabieniu ucznia w sieć wiedzy, a jeśli nie daje się zwabić - trzeba go wciągnąć siłą. Szkoda, że ze mną tak nie uczyniono.


Relację Myry Wolynsky "Wyznania zmarnowanej młodości" opublikowaną w tygodniku "Newsweek" z 30 sierpnia 1976 roku przytaczam za Jamesem Dobsonem ("Zasady nie są dla tchórzy. Jak zachować równowagę między miłością, a dyscypliną w wychowywaniu dzieci").

hania08-08-2004 08:26:16   [#29]
ciekawam, czy ktoś z zaglądających tu uczestniczył jeszcze w tych szkoleniach i jakie ma wrażenia....
grzezale08-08-2004 14:20:28   [#30]

W kwestii.

Tak. jestem koordynatorem gminnym szkoleń. Wszyscy moi nauczyciele wracają zadowoleni. Najprawdopodobniej wszystko zależy od prowadzącego co już zauważono. Ale też i od nastawienia szkolącego się. Spotkałem przykład na kursach moich nauczycieli. Przyjechała grupa n-li z sąsiedniej gminy i stwierdzili: "My się tu nie prosiliśmy. Nam kazano marnować czas...." co Wy na to? Przyjechało kuratorium rozmowy itp. Często n-le nie dorastają do czasów dzisiejszych. Moi pedagodzy dostarczyli mi dużo satysfakcji (jak na razie) chwalą, nie narzekają że to wakacje. Jestem podbudowany.
hania08-08-2004 19:17:59   [#31]

właśnie... wakacje... czy czasem nastawienie nie wynika z faktu, że coś tam w czasie "obligatoryjnie' wolnym?

z tego co wiem, nauczyciele zgłaszali się na to szkolenie 2 lata temu, przetarg (konsultacje z Bankiem Światowym, odwołania innych firm biorących udział w przetargu itp) spowodowały, że było to dopiero teraz.... Poza tym - za dwa lata mnóstwo się zmienia, niektórzy zrobili awans i kursów nie potrzebują :-)) niektórzy porobili studia podyplomowe nawet w zakresie związanym z interesującym ich tematem, niektórych po proztu z różnych przyczyn zabrakło w zawodzie, trzeba bylo kogos "z łapanki', bo gminy płacą za zamówione miejsca...

dobre ma dane? to co nieco wyjaśnia..,

Gaba08-08-2004 20:04:09   [#32]
Haniu, najgorsi sa ludzie z łapanki, bo trzeba wydać pieniądze, więc siedzi sobie na szkoleniu z założonymi rękami, usta w podkwówkę...
AnJa08-08-2004 20:43:39   [#33]
Spotkałaś mnie kiedś jako kursanta na jakimś szkoleniu?

Bo opis nader realistyczny:-)
Adams13508-08-2004 20:52:07   [#34]

Zwijające się kadry

Między wierszami wielu powyższych wypowiedzi wyczytać można ze smutkiem, że jest spora rzesza nauczycieli którzy poprzestają na tym "co mają". Osobisty rozwój, zdobywanie nowych kompetencji tylko dla papierka i szczebla awansu. Pomijając gratyfikacje finansowe nauczycieli, faktycznie są kiepskie, ale z tak biernymi kadrami chyba niczego nowego i lepszego się nie zwojuje w polskiej oświacie. Czy to prawda? Pewnie się mylę.
error20009-08-2004 09:04:53   [#35]
No tak... Szkolić się MUSIMY cały czas, bo polscy nauczyciele to najbardziej niedouczoni przedstawiciele tej części społeczeństwa, która ukończyła studia magisterskie. Pięć lat plus jakieś tam byle jakie dwuletnie podyplomówki, kursy, szkolenia, warsztaty... Mamy za to WYSOKIE zarobki... PRAWIE takie wysokie jak prawnicy, lekarze - czyli wszyscy inni ludzie  "po STUDIACH". Nasze wykształcenie jest NIEWYSTARCZAJĄCE do tego , by uczyć, trzeba się DOUCZYĆ... MACIE RACJĘ!! NIC NIE UMIEMY i dlatego POWINNIŚMY w czasie wakacji szkolić się.
Jersz09-08-2004 09:22:22   [#36]

może całe nasze spoleczeństwo jest niedouczone ?

Narzekamy na nauczycielski stan, na system awansu, na niedouczeni nauczycieli, ale takie jest całe polskie społeczeństwo. Ostatnio policjanci "odkryli" te same "objawy" wśród swoich -- http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?wid=5563630&_err=1&ticket=2848603721639849jTUZbIi5h9FINN%2Fxp8HQqnpi%2FGrwUfOw%2BNPujLU7Vc34EsDagDw%2B8auLtnUR8Hhr2Od3qxhoWDhEnY%2BwNMw0NGIK04%2Bgg15brzVLF%2BPJdeNnSyY%2BBrQD2B%2FDH%2FqOAmW3

Policjanci, marsz do szkoły!

Obraz nędzy i rozpaczy. Tak oceniają swoich podwładnych nawet szefowie policji. Dlatego Komenda Główna postanowiła zapędzić mundurowych do szkoły. Już jesienią w Legionowie pod Warszawą ma ruszyć Akademia Policyjna z prawdziwego zdarzenia - pisze "Fakt".

"40% mundurowych nie rozumie rozkazów przełożonych, nie potrafią dobrze strzelać i są na bakier ze sprawnością fizyczną. Ale kiedy trzeba potrafią być zaradni. Na przykład zapisują się na nieprzydatne im kursy doszkalające tylko po to, by dostać awans i więcej zarobić - podaje "Fakt""

Majka09-08-2004 09:40:12   [#37]

Chyba masz rację ;)

Miałam ostatnio okazję spotkać się ze sporą grupą absolwentów (kilka lat po studiach :)  Całe ściany certyfikatów, dyplomów, zaświadczeń ze szkoleń. Nie mają "awansu zawodowego", nie robią teczek, uczą się nieustannie, bo od tego zależy ich sytuacja na rynku :) Oczywiście wszystkie szkolenia na własny koszt! I żadnemu z nich nie przyszłoby do głowy, że wszystkiego nauczył się na studiach.

Zarobki fantastyczne - nauczyciele nawet marzyć nie mogą. Ale... W lecie tydzień-dwa urlopu, w zimie tydzień. Praca od 8 rano do 22. Gabinety (czy biura) muszą sobie sami wynająć i wyposażyć. I tak dalej...

Adams13509-08-2004 10:16:49   [#38]

Ech, samo życie

W szkole za to, czasami masz "jakieś" wyposażenie albo żebrzesz pospołu z dyrektorem po darczyńcach (często mylnie zwanych sponsorami) tj. tych, którzy sami wynajmują i wyposażają swoje biura. Nauczyciele zazdroszczą im kasy, a oni 18 godzinnego pensum i długich wakacji. Jedni zmierzają do wytyczonych przez siebie celów, drudzy czekają co powie im MENiS i zorganizuje dyrektor ( jeśli zorganizuje). I bądź tu mądry i pisz wiersze.
error20009-08-2004 11:05:21   [#39]
JA chcę 40 godzin w szkole! Od 7.oo do 15.00! Żadnych biwaków i wycieczek! Żadnych rad pedagogicznych i zebrań z rodzicami po 15.00! Przedmiotowcy nie powinni sprawdzać zeszytów i sprawdzianów w domu - wszystko musi odbywać się w szkole w ramach 40 godzin! Piszmy plany pracy, teraz WYNIKOWE, w szkole! Przygotowujmy pomoce i sprawdziany w szkole! Wszystko na szkolnych komputerach, wszystko na szkolnych drukarkach! Przez 8 godzin - od 7.00 do 15.00, ani minuty dłużej, wyczekująco spoglądając na zegarek. Zobaczycie, ze będziemy mieć dużo więcej czasu dla siebie i dla swoich rodzin. Wolność po 15.00 oraz w soboty i w niedziele!
Majka09-08-2004 11:39:41   [#40]

a czemu właściwie nie można?

Przy pensum 20 godzin, średnio 4 lekcje dziennie, jeśli więcej czy mniej - dokłada się czas do "zajęć własnych ":

7-7.45  przygotowanie materiałów do lekcji

7.45-8.00  dyżur

8.00 - 11.45  lekcje + dyżur

11.45 - 13.30 sprawdzanie prac (czy inne czynności papierowe ;)

13.30- 14.00  przerwa obiadowa

14.00 - 15.00  sprawdzanie prac, spotkanie zespołu itd.

Jeśli wywiadówka, rada pedagogiczna czy inny dopust tego typu, można by sobie następnego dnia pójść do domu o 12.00 :))) Gdyby kto prowadził zajęcia popołudniowe dla uczniów, przychodziłby do pracy na 8.00 . 

W przypadku wycieczki -wolno kilka dni wychodzić wcześniej :)

Tak się zastanawiam (całkiem serio!) , czy to się da zmieścić w 40 godzinach....Gdy się doliczy czas nawału matur, próbnych matur, testów, badań wyników nauczania, konkursów, imprez....

Pracownie komputerowe są już chyba wszędzie. Kto wie, może i daliby szefowie drukować w szkole, gdyby w zamian mieli pracowników pod ręką do 15.00 ?

agabu09-08-2004 12:02:14   [#41]
A dlaczego przerwa obiadowa w czasie pracy?
Zgodnie z KP należy się 15 minut przerwy w ciagu 8 godzin. Jezeli przerwa obiadowa - to praca do 15.30 ;-)
Majka09-08-2004 12:11:35   [#42]
A o czym rozmawia się z kolegami przy obiedzie? O pracy :))  Więc potargujmy się o te 15 minut :))
Teresa211-08-2004 16:37:30   [#43]
Co wiemy na temat odpłatności za tego typu szkolenia (udana i mniej udane)? Odpłatność - czy to ma sens na dodatek w wakacje.
AnJa11-08-2004 16:57:54   [#44]
Zwykle tego typu szkolenia są z grantów - czyli dla uczestnika bezpłatne.

I czasami jest też łapanka - u mnie np. kto ostatnio podpadł ten jedzie;-)

W wakacje funkcyjni.

Pożytek z takich kursantów umiarkowany - zwłaszcza, że zwykle organizuje się je w jakis ośrodkach z barem na miejscu.

Pomijam poziom samych zajęć - bo mam różne doświadczenia, w tym i dobre, mimo hmm... zaangażowania kursantów.
józefinaw11-08-2004 22:16:33   [#45]

To już było na forum

mowa o 40 godz. w szkole. Ja też jestem za , i wierzę , że mimo różnych trudności to by się dało zrobić! Ale myślę też , że sporo moich koleżanek i kolegów miałoby ochotę pożreć mnie żywcem .
Basik13-08-2004 09:45:16   [#46]
a ja byłam na takim kursie w Nałęczowie i było OK. Nasz prowadzący ( Przemek) świetny  gość. Sporo rzeczy było przydatnych.
Akurat teraz siedzę też na takim kursie ( nie w Nałęczowie - niestety). Kurs dotyczy wykorzystania komputera w pracy dyrektora. Nie jest już tak super. Ale co tam. Trochę się nauczyłam.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]