Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
Ojcowskie Nie segregacji |
Adams135 | 03-08-2004 17:20:56 [#01] |
---|
Minister Sawicki był Gościem z pierwszej ręki Radiowej Jedynki. "...W żaden sposób nie pozwolimy na segregację. Wszyscy uczniowie muszą mieć równe szanse. Przygotowujemy stosowne regulacje. W razie stwierdzenia segregacji odpowiadał będzie dyrektor." Trzeba więc tak wymieszać w klasach uczniów, żeby wszyscy mieli po równo. Powiało chłodem ... i "sprawiedliwością"? |
Karolina | 03-08-2004 18:07:14 [#02] |
---|
oooooo..!!! nowe, stare....? nie trza będzie na konferencji o niepełnosprawnych peplac bo wszystko juz załatwione? ;-)) |
Gaba | 03-08-2004 18:42:47 [#03] |
---|
ale o co chodzi? - mam jak najgorsze przeczucia, że się przegnie w drugą stronę - 1. Nie wiem, jakie zjawisko definiują pojęciem segregacji - zamiast występów radiowych, wolałabym stanowisko oficjalne, o czym rozmawiamy. Prasa powinna być ostatnim nośnikiem pseudoinfomacji. 2. Na totalną urawniłowkę skaże się dzieci potrzebujące zwiększonej porcji pracy, które nie muszą stale się uczyć tylko dodawania, zamiast wspierać potrzebujących - równać się będzie w dół - tego się boję, ponieważ nie są w stanie wymyślić niczego, co jest twórcze i prawdziwie nośne, posługują się egalitaryzmem w najgorszym populistycznym wydaniu, a trzeba wesprzeć wg potrzeb i będą (jak to jest mizerne do tej pory) inwestować w równanie do dołu, ograniczanie liczby godzin, odebranie godzin dyrektorskich, likwidacja kółek, brak bonu, brak standardów akredytacji i pozostałych. Jestem pełna najgorszych przeczuć. Jeżeli tak będzie, to jako rodzic (bo jako dyrektor to mnie moje władze mają gdziekolwiek) złożę skargę na ministerstwo o zaniechanie wspierania moich dzieci w edukacji. Rzecznik pozostaje, ewentualnie pozew sądowy o naruszenie swobód - prawa konstytucyjne moich dzieci takie jak edukacja będą ograniczone, są jeszcze struktury unijne. Pisze to poważnie - przestaję się bowiem szczypać w momencie, gdy od wielu lat jestem bezradnym pionkiem w machinie tego dziwnego i trudnego państwa. Nie mam do niego za grosz zaufania. Karolina - nie wierz, że ktoś pomoże dzieciom sprawnym inaczej, będzie to równanie w dół, stracą wszyscy. Mamy jeden z najlepszych systemów opieki psych. - a jest tragicznie, zajmują się babki tylko wypisywaniem zaświadczeń o dys. |
Wojciech Tański | 03-08-2004 19:42:58 [#04] |
---|
Nie wiem, czy o to chodzi... ale podejrzewam, że o to, żeby nie tworzyć osobnych klas dla "orłów" i "matołów". Jeżeli o to chodzi, to akurat jestem za. Dlaczego? Dlatego: 1. Uważam, że klasa to mikrośrodowisko społeczne, w którym zawsze są osoby o dużych, przeciętnych i małych możliwościach. I dobrze! Przecież w takich środowiskach będą żyli nasi absolwenci, powinni więc umieć funkcjonować w takich środowiskach. 2. "Wyssanie" uczniów najzdolniejszych z klasy powoduje zaburzenie wspomnianego środowiska. Klasy "matołów" są z góry na straconej pozycji. Nauczyciele niezbyt chętnie do nich idą, padaja sformułowania: "To nie dla was" i tym podobne. Uczniowie i tak poszkodowani w jakiś sposób przez los mniejszymi możliwościami utwierdzają się w przekonaniu, ze są ludźmi "drugiej kategorii". 3. W klasach "orłów" zaczyna sie natomiast od najwcześniejszych lat edukacji swoisty "wyścig szczurów". Nie sądzę, zeby był on korzystny tak dla samych uczniów, jak i dla społeczeństwa. Żeby nie było samej negacji, to powiem, co proponuję w zamian. 1. Prowadzenie lekcji na kilku poziomach dostosowanych do uczniów jest moim zdaniem fikcją. Dlatego niech lekcja będzie w miarę jednolita. Natomiast szkoła powinna zapewniać całą gamę zajęć dla uczniów zdolnych, zainteresowanych, a także rzeczywiste wsparcie dla tych "kumatych inaczej", chociażby oferując pomoc w odrabianiu lekcji. 2. Część zajęć można prowadzić w grupach międzyoddziałowych, zróżnicowanych poziomami. Niestety u nas pokutuje system, przepraszam za wyrażnie, klasowo-lekcyjny. Na koniec. Sądzę, że nie możemy rozpatrywać tego problemu tylko w aspekcie wyników nauczania. Nauczanie jest częścią wychowania, istotną, ale w moim mniemaniu nie najważniejszą. |
Gaba | 03-08-2004 20:40:25 [#05] |
---|
wg mnie chodziło - o coś jednak innego tj. dzielenie dzieci wg statusu majątkowego i oferowanie im innych, odrębnych klas ze względu na możliwość dokupienia dodatkowych zajęć - szermierki, brydża, angielskiego, hiszpańskiego czyli tzw. pakiet usług dodatkowych (stąd klasy pakietowe), z którego mogli skorzystać tylko ci, co mieli forsę, dzieci bezrobotnych, biednych, samotnych rodziców, odrzuconych - społecznie dalej wdeptywane były (i są ?) w beznadzieję. A jeżeli się jednak wesprze i znajdzie forsę na tych, co nie mają - a ja mam tak w szkole, myśmy napisali program dla naszej szkoły i mamy oficjalną za zgodą gminy innowację, gdzie nie ma mowy o odrzucaniu i dzieleniu ze względów ekonomicznych, a jest wspieranie dzieci zdolnych, chętnych, otwartych, które lubią się uczyć. Mamy fakultety zewnętrzne i wewnętrzne, a nawet jeżeli dzieciak przyjdzie z innej klasy, to jest przyjmowany, jeżeli sobie oczywiście poradzi. Bo skandaliczne jest dzielenie ludzi ze względów finansowych i to odbieram nawet jako przestępstwo przeciwko równości w dostępie do usług - to jest nawet karalne, to rasizm i sianie... i brak równości wobec prawa. Ludzie nie są równi - jedno się musi uczyć dodawać, a inne już nie musi. To, co nie musi, z nudów wyje pod ławką (i otrzymuje naklejkę Adhd - to autentyczne), a drugie nie pojmie czemu 1/4 + 1/5 nie równa się 2/9! O tym mówi praktyka codzienna. Czyli - grupy międzyklasowe (z np. awansem poziomym) jak najbardziej - to moje oczko w głowie, zerwać należy z mitem bezpieczeństwa tylko w jednej przypisanej klasie, np. prowadzimy w szkole wiele działań międzyklasowych, są one bardzo mocną stroną naszej placówki, bo naprawdę działa. co do mitu indywidualizacji - podzielam, popieram i mam takie same dowody na fałsz tego założenia! |
Gaba | 03-08-2004 20:58:36 [#06] |
---|
w taki razie - 1. Za nielegalne nalezy uznać Gimanzjum Akademickie w Toruniu - które segreguje dzieci z całej Polski i jeszcze im testy robi!!! Poniewaz jest to eksperyment maja zgodę MENis na swoją działalność. 2. Kategorycznie wszystkie pozarejonowe ale państwowe gimnazja są nielegalne, te przy liceach np. przy Batorym w Warszawie, przy Marynarki Wojennej w Gdyni, jedno w Sączu - też ma eksperyment i pracuje ze zdolnymi. Zamknąć, natychmiast zamknąć - tam posegregowano dzieci. PS. się wnerwiłam na maksa! |
Gaba | 03-08-2004 21:23:50 [#07] |
---|
Zespół Szkół Ogólnokształcących "Gimnazjum i Liceum Akademickie" w Toruniu - jedyna w Polsce szkoła ponadpodstawowa przeznaczona dla uczniów szczególnie zdolnych - rozpoczyna rekrutację do klas pierwszych w roku szkolnym 2004/2005. Szczegółowe informacje dostępne są na stronie internetowej szkoły ( www.gimakad.torun.pl ). |
Wojciech Tański | 03-08-2004 22:36:34 [#08] |
---|
Ciężkie armaty... wytyczyłaś Gabo.... ;-))))) Być może niezbyt precyzyjnie wyraziłem się, dlatego wyjaśniam. 1. Po pierwsze miałem na myśli wyłącznie szkoły publiczne. Na nie łożymy podatki i mamy prawo stawiać im wymagania. Szkolnictwo publiczne podlega publicznej dyskusji. Szkoły prywatne mogą w tym zakresie postępować dowolnie. Ktos płaci, tak więc zakładam, że akceptuje program szkoły 2. Po drugie odnosiłem sie wyłączącznie do szkół podstawowych i gimnazjów, które w myśl założeń reformy są szkołami rejonowymi, powszechnymi, których jednym z podstawowych zadań jest wyrównywanie szans edukacyjnych. Publiczne "elitarne" gimnazja uważam nie tyle za nielegalne, co za przeczące pewnym ogólnym założeniom reformy. 3. Tak Gabo, ludzie są różni... Ale nie zgadzam się na to, że ci "slabsi" są gorsi.. A na razie niestety na to wychodzi. Znasz jakieś gimnazjum publiczne zbierające wyłącznie młodzież o mniejszych możliwościach i nakierowujące swoją pracę na ich potrzeby? Tu wchodzimy na dwa, skrajne punkty postrzegania społeczeństwa. Jeden, taki bardziej "amerykański" mówi: liczą się lepsi, silniejsi, zdolniejsi, ambitniejsi... Drugi, taki bardziej "skandynawski", mówi: dojrzałe społeczeństwo to takie, które dba o "słabszych".. Pewnie, że upraszczam, ale bezdyskusji o generaliach zejdziemy moim zdaniam na poziom techniczny. 4. Niestety zajdę na kwestie finansowe. "Twój" system byłbym gotowy zaakceptować, gdyby istniał powszechnie dostępny i szeroki system stypendiów dla ubogiej, a zdolnej młodzieży. Takiego systemu nie ma. Tak więc pomysły "segregacyjne" na dzień dzisiejszy pogłębiają różnice społecne dzieci. W Twojej wypowiedzi Gabo wyczuwam sporą doze emocji. ;-))) To dobrze, że jeszcze chce nam sie dyskutować o oświacie, nawet gdy mamy inne poglądy... Brak dyskusji często oznacza rezygnację... |
Adams135 | 03-08-2004 22:40:59 [#09] |
---|
Koło historii Gaba, czy aby to nie jest kolejne wylewanie wody z kąpieli a przy okazji ... W latach nie tak nam zaś odległych ciężki los miały szkoły i klasy autorskie. Tępieni byli ich twórcy, zarówno przez kuratoria i urzędników ówczesnego MEN-u jak i swoich w szkołach / przez zawistników /. Do tego również rękę wtedy przykładał obecny, miłościwie nam panujacy, minister wraz z kolegami. " Pisze o tym B. Śliwerski w "Jak zmieniać szkołę?" Impuls Kraków 1998r. s.139 i następne. Ale chyba jestem zbyt surowy ... |
Marek Pleśniar | 03-08-2004 22:45:08 [#10] |
---|
1. powiedzcie kto z Was pytał kolegów dyrektorów o lepszą szkołę w mieście i tam posłał dziecko? To nie segregowanie? 2. A prawo nauczycieli do przyjęcia ich dzieci do szkół w pierwszej kolejności - nadal stosowane? To nie segregowanie? 3. A szkoły prywatne? To nie segregowanie? 4. "klasy wyrównawcze" - czasem ostatnia szansa dla uczniów słabszych - to nie segregowanie? W zwykłęj żaden z nic by promocji nie otrzymał 5. A zasuwanie ponad siły i normalne zaangażowanie w firmie po to by dzeciom dać lepsze wykształcenie.. to nie prawo tych pracowitych? Którzy tworzą dochód narodowy i miejsca pracy. Oni na nas - oświatę pracują. Przecież po to pracują - by dać dzieciom lepsze perspektywy? 6. A wreszcie zjawisko takie - jeśli nas stać to sporo z nas posyła dzieci do szkół z czesnym. Mam wrażenie że dlatego bo tam lepiej uczą. A więc oświata masowa nienajlepiej uczy. A więc po co jej bronić? Zabraniać różnicowania. Może to początek uwolnienia ośiwaty w ogóle? Zróznicowania jej Jesli mogę posłać dziecko do "lepszej" klasy to poślę. Spytam koleżeństwo dyrektorów o "garnitur nauczycieli" i postaram się trafić tam gdzie on lepszy. Nie robicie tak? (Nie odpowiadajcie głośno ale sobie tak w duchu;-) Więc czemu miałbym się jak hipokryta dziwić społeczeństwu całemu że też do tego dąży? To dość PRLowskie tęsknoty i wcale mi nie odpowiadają. Egalite i fraternite nawet w ojczyźnie tego hasła nie funkcjonuje. I chwała Bogu;-) |
Małgoś | 03-08-2004 22:59:04 [#11] |
---|
"równe szanse" !!!!!! Poproszę więc o równe szanse dla ponadprzeciętnego dziecka - takie same jak dla tego, co ledwo nadąża za podstawami! Jak? to proste - lobotomia czołowa lub trochę chemi pwstrzymującej przerost szarych komórek. i tak szanse się wyrównają ;-) - i o to chodzi Poraża mnie brak wiedzy o dziecku wśród tych, którzy decydują o milionach dzieci. Kiedyś usłyszałam od b. zdolnej uczennicy takie wyznanie "Bo ja w tej klasie to mam wrażenie, że muszę wciąż ...przykucać" W imię prostacko pojmowanej sprawiedliwości, niech nam zdolni przykucają, bo nie godzi się wychylac ponad tłumek. Do czasu... SP, gimnazjum jakos się przepełznie, rodzice zainwestuja w szkoły niepubliczne (fajnie!), zajęcia pozaszkolne, kluby, kursy, szkółki i korepetycje. A potem ...świat stoi otworem - sa kraje, gdzie dla zdolnych uczniów znajdą się miejsca, stypendia, dotacje i mądrzy oświatowcy |
Karolina | 03-08-2004 23:16:39 [#12] |
---|
Jeżeli tak będzie, to jako rodzic (bo jako dyrektor to mnie moje władze mają gdziekolwiek) złożę skargę na ministerstwo o zaniechanie wspierania moich dzieci w edukacji. Rzecznik pozostaje, ewentualnie pozew sądowy o naruszenie swobód - prawa konstytucyjne moich dzieci takie jak edukacja będą ograniczone, są jeszcze struktury unijne. Pisze to poważnie - przestaję się bowiem szczypać w momencie, gdy od wielu lat jestem bezradnym pionkiem w machinie tego dziwnego i trudnego państwa. Nie mam do niego za grosz zaufania. Gaba - przepraszam, ze tak sobie Ciebie zacytowałam - ale wypowiedziałaś to z takim impetem, że sobie pomyślałam - dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam ;-) Bo mojego dziecka nikt nie wspiera, Kuby z wątku o klasach integracyjnych tęz nikt nie wspiera, mamy Piotra- co się odwoływała na krzywdzacą opinie PPP i nie respektowanie zalecen w szkole - też nikt nie wspiera. Rozumiem Twoje wołanie o godne nauczanie swoich dzieci, rozumiem - że nie każdy musi miec równo i każdemu wg potrzeb. Martwi mnie jednak, że tak gorące dyskusje nie wybuchają przy okazji domagania się przyzwoitych praw edukacji dla słabszych, mniej zdolnych. Gdyby moje dziecko było geniiuszem matematycznym wołałabym o doskonała fachową kadrę, chciałabym aby nauczyciel się starał zachęcić go do poszukiwań, do startowania w najlepszcyh olimpiadach - czułabym się tak samo natrualnie jak teraz - kiedy wołam o dodatkowe godziny wyrównawcze, dostosowanie wymagań, dobór metod do jego możliwości, wykwalifikowania kadry itd.... Podoba mi się odejście od systemu klasowo-lekcyjnego, mówię równiez o tym od dawna. Niech w jedych murach uczą sie wszyscy z jednej ulicy - niech zdolniejszy z mateamtyki idzie na matematykę do grupy A a języka polskiego do grupy C. Zgadzam się, że z Wojtkiem - szkoły powszechne mają uczyć wszystkich - bez wyjątku, bez podzialu na status finansowy, na uzdolnienia itd.... Czemu jednak to pierwsze wołanie społeczenstwu wydaje się bardziej naturalne, bardziej na czasie i na miesjcu, czemu wyścig szurów - kólka językowe, wysokie wymagania i lepsza punktacja na teście jest bardzije akceptowalna społcznie niz zwykłe wołanie o klasę integracyjną? |
kuba | 03-08-2004 23:43:01 [#13] |
---|
czyli jeśli tworzę klasy gimnazjum (ze względu na organizację dowozu) miejscowościami, to chyba też segregacja czyli będę odpowiadał?! |
Gaba | 04-08-2004 06:54:08 [#14] |
---|
No, jasne że hipokryzja! Ale akcent stawiam, gdzie indziej Karolina - zdecydowanie chyba się nie rozumiemy - nigdzie nie ma powiedziane w moim poście, że jedynie ze zdolnymi należy pracować, przeczytałaś z pewnej własnej perspektywy - swojego życiowego doświadczenia, to jes oczywi ścieważne dla mnie, jednak nie powiedziałam i to nie są moje sądy - że jedynie potrzebujacymi są dzieci specjalnej troski, są te mogące więcej. Nie znoszę określenia: z drugiej strony skali. Ja cały czas buduje dwugłos - Ty się upominasz o jedne dzieci, a ja sie upominam i dopełniam ir ozszerzam pojęcie. Wskazuję arcyciekawe zjawisko. Uważam, że nie ma co majsterkować i sie oszukiwać, a "niedajboże" równać, Małgoś to nazwała - równać w dół. Uparcie mówiąc o moich dzieciach, mam na mysli prawa wszystkich dzieci - które nie są respektowane w tej krainie. Bo nie są. Z uprzejmości wobec moich osobistych nie przytoczę zalecenia PPP co do mojego dziecka jednego i drugiego, bo byłoby dopiero jakoś tak targowiskowo. Ja się na zalecenia PPP odnośnie moch dzieci mogę wyśmiać - cha-cha-cha! Piotrek nie pisze, ale czyta, szkolę ma w nosie, a możliwości już zmarnowane, bo nigdy nie pracował na poziomie, na którym powinien. Od 5 roku zycia czyta, a w klasie I czytał na poziomie kl. VI - teraz odmawia czytania, bo to są głupoty, lektury czyta do rana dzień przed... zesztu od wielu lat nie prowadzi, prawie ma agrafię. W żadnej mierze nie są wypełnione nakazy wobec moich dzieci przez szkołę, a zalecenia te są poważne. I doprawdy nie ma to znaczenia - co jest wpisane na te kartki i jakie jest źródło kłopotów moich dzieci. Mogłabym się także pochwalić niezłym osignięciem w walce z systemem - gdzie mój syn (łobuz) był kierowany do szkoły dla dzieci z zaburzeniami psychicznymi... przez szkołę. Dzieci takie są przez szkołę odrzucane, trudne, niezorumiałe, mają poważne problemy same z sobą, potrzeba im troskliwa opieka, także psychologiczna. Przeczytaj więc jeszcze raz - nigdzie nie powiedziałam, że nie należy wspierać każdego dziecka, uważam, że system ten, który mamy jest do gruntu zły, fatalny, beznadziejny i do luftu - jest systemem gadania, dobrego samopoczucia i pozoranctwa. Nie zmienią go majsterkowicze, a równanie rozwali pracę setek ludzi. Nie imputujcie, że interesują mnie wyłącznie dzieci zdolne - daję takie przykłady, bo takie mam doświadczenia, i chcę także - co robię systematycznie - upominać się o te drugie dzieci, dzieci gubione przez ten system. Może opisać nerwicę szkolną dziecka zdolnego? Może znacie przykład niepowodzeń szkolnych dzieci ponadprzeciętnie zdolnych? A czy wiecie, że ponad 80% dzieci zdolnych niczego w zyciu nie osiaga. Żadne dziecko potrzebujące (cokolwiek mamy pod tym pojęciem do pomyślenia, a proszę pomyśleć o wszystkich dzieciach), nie jest porządnie wyopiekowane - metodą równania w dół nic się nie osiągnie, nasze szkoły są nastawione na producję przeciętniaków oraz dziewczynek typu cicha - mycha (brrr., jak ja nie lubię cichych przeciętniaków, grzecznych do granic - to żart), wolę pyskaczy i rozbójników. Nie imputujcie mi, że mam coś przecikwo dzieciom specjalnej troski - w naszej szkole jest ich pokaźna gromadka, mam też sporo dzieci terminalnie chorych i uczę się tego, jak pracowac z umierającymi, tego się na studiach nie mówi (napisałam sporo, bo doprawdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele to jest dzieci) - wszystkie aukcje charytatywne są w mojej szkole na zakup biletów na pociagi, stypendia, wycieczki, wyjazdy, buty, teczki, pióra, książki - dla wszytskich, to nie jest problem wygrac Kangury (ileż tu jest takich facecików młodych), ale problemem jest pojechac na obóz, który się wygrało. Kupić torbę podróżną, by nie było rzeczy w reklamówce. Mamy finalistę z III klasy olimpiady matematycznej dla licealistów - a za co ten chłopak tam pojechał do Katowic, kto zapłacił opiekunowi... z bilet - mam moralny obowiązek wspierania moich dzieci, i je wspieram - na leki, na interferon, na przeszczep nerek, na chodzik, na masażer, na... zupę, na zieloną szkołę, na paszport... Będę kupować bilety na dojazd na konkurs oraz bilet MPK, kupię okulary, załatwię darmowe ksiązki nowe lub z odzysku. Załatwiłam także w gminie pieniądze na rozwiązania organizacyjne czyli na fakultety (jak to fakultety nie są obowiązkowe), i są tak wkomponowane w lekcje, że mogą (nie muszą) dzieci na nie chodzić, po roku pracy w szkole chodzą na zjęcia do liceum - dlatego tak, że się okazałó pod dwóch tygodniach nauki, że wynik z egzaminu podstawówkowego oraz oceny z podstawówki nie przejkładają się na umiejętności z j. polskiego oraz matematyki. Nie pytajcie jednak skąd to zjawisko, jakie są jego przyczyny - stwierdzam jedynie fakt, jest mi bardzo przykro, gdy o tym mówię - ma rację jeden z mopich koelgów, członek naszego stworzyszenia, który mi przygadał, że kiedy mówię o tym to tak, jakby podważam sens pracy szkoły podstawowej. Nie podważam - stwierdzam fakt, którego nie rozumiem, a prawidłowość ta powierdza się od kilku lat. Gminy nalezy zachęcać - a nie żadac urawniłowki, przekonywać, gdy gmina X da na dzieci, to Y spróbuje za dwa lata... bo tam się dało. Dodam jeszcze - że należę do ostrzych krytyków zajęc pozaylekcyjnych, ale wynika to może z mocuh nieudolnych poszynań dyrektorskich, barku umiejętności, wolałabym te pieniądze na system wkomponowanych fakultetów. A teraz z bólem serca odmówiam dziewczynce na wózku, bo doprawdy nie ma możliwośći wprowadzenia wózka przez wejście niespełniające norm p. poż (od 110 lat staramy się o budowę klatki). A to nie jest segregacja? To jest obrzydliwość! Jak można odrzucać, bo nie ma szans na wejście, na podjazd nie zgozi się konserwator, itp.... a skąd pieniądze, jedyna klatka ma jedynie 2m i 600 dzieci... Karolina więc mówi o dzieciach specjalnej troski - a ja uporczywie uzupełniam, by to pojęcie stosować szeroko, szerzej - bo jest wiele dzieci poszkodowanych przez polski system edukacyjny. Mówimy o dzieciach... o dzieciach szkolnych jako nauczyciele - stale się nas nauczycieli ignoruje, mówiąc o dzieciach osobistych łatwiej jest postawić na nogi urzędnika - tę właściwość mam zamiar wykorzystać, dlaczego nie zastoswac taktyki uporczywego i namolnego klienta (dlaczego zwykły rodzic może, a rodzic-nuaczyciel nie, przeciez znam ten system lepiej, jestem fachowcem, dlaczego mozna się wyopiekowywać jedynie skrzywdzonymi dziećmi hydraulika, nauczyciele sa profesjonalistami, powinni w imię ważnej sprawy, wszytskich dzieci wykorzystywac niezwykłą szansę doświdczenia profesjonalnego i zyciowego rodzica - ja naprawdę zapytam wprost, w jaki posób konstytucyjne prawo do edukacji moich dzieci jest realizowane przez kolejnych ministrów. Dlaczego tego nie robić?) Koledzy, Karolino - "dostosować wymagania" oznacza, że cyt. Piotrek dostanie dopalacza i mój także. Mój nie robi obecnie totalnie nic, Dyl Sowizdrzał, bo nikt go nie jest w stanie zmobiliozwać. Oskarżam o to obecny system urawniłowki. Traci każdy z Piotrów - a jak to zrobić, było inaczej... czytac dobrze prawo - dostosować wymagania do... - więc dostosujmy wreszcie wymagania. |
Gaba | 04-08-2004 07:14:49 [#15] |
---|
Inne oblicza segregacji -
LO w Wielkopolsce nie dla każdego?
Aleksandra Przybylska 04-08-2004, ostatnia aktualizacja 03-08-2004 19:59
Nabór do ogólniaków pokazał, że uczniem tej szkoły może zostać praktycznie każdy absolwent gimnazjum. Kurator oświaty zastanawia się, czy nie ograniczyć dostępu do LO.
- Na razie to tylko pomysł. Będę go konsultować z dyrektorami liceów ogólnokształcących - zastrzega kurator Apolinary Koszlajda. - Ale nie powinno być tak, że są ogólniaki, gdzie dostali się uczniowie, którzy mają 60 punktów. Przecież to mniej niż jedna trzecia z tego, co można zdobyć w czasie rekrutacji.
Maksymalnie uczniowie mogą uzyskać 200 punktów. Zbierają je na egzaminie gimnazjalnym (najwyżej 100, po 50 z części humanistycznej i z części matematyczno-przyrodniczej) oraz z przeliczenia ocen na świadectwie ukończenia gimnazjum (także najwyżej 100 pkt). Potem, ponieważ nie ma dolnych ograniczeń, każda szkoła przyjmuje tylu kandydatów, ile ma miejsc. Efekt? Są w Poznaniu gimnazjaliści, którzy zostali uczniami ogólniaków, mając zaledwie 50,67 czy nawet 48 pkt - tyle uzbierali kandydaci, którzy dostali się np. do XIII czy XXX LO.
- Od kilku lat jest tak, że mamy więcej miejsc niż chętnych, więc do LO dostają się także ci, którzy nie powinni - ocenia kurator Koszlajda. Nie chce określić, jaki miałby być dolny pułap przy przyjmowaniu kandydatów do ogólniaków: czy będzie to np. 70 czy 100 pkt. Ale jednego jest pewien - jeżeli dyrektorzy szkół zgodzą się na jego wprowadzenie, to dolny limit powinien być taki sam w skali całego miasta.
Co stanie się z tymi absolwentami gimnazjów, którzy będą mieli mniej punktów, niż ostatecznie określi dolny limit? - Można iść do technikum, liceum profilowanego czy zawodówki. LO nie jest jedyną szkołą dostępną po gimnazjum. Ono z natury rzeczy przygotowuje do podjęcia wyższych studiów. Jeżeli ktoś nie chce studiować, nie powinien wybierać tej szkoły - odpowiada Koszlajda.
"Gazeta": Kandydatom i ich rodzicom nie spodoba się wprowadzenie dolnego limitu punktów.
Koszlajda: Boję się ich reakcji. Ale decyzję ucznia o wyborze szkoły poprzedza dziewięć lat nauki w podstawówce i gimnazjum. Absolwent gimnazjum to już człowiek nieco ukształtowany...
"Gazeta": I tak będzie larum, że ogranicza Pan dostęp do LO.
Koszlajda: Nie ograniczam dostępu do ogólniaków. Jak ktoś chce się tam dostać, to musi się dobrze uczyć. Mam nadzieję, że taki dolny limit wymusi na gimnazjalistach intensywniejszą naukę. Poza tym choć dziś dolny pułap nie jest określony, to istnieje w świadomości kandydatów - do VIII LO czy LO św. Marii Magdaleny nie wybiera się nikt, kto ma 80 pkt.
Czy dolny limit punktów w drodze do ogólniaka będzie obowiązywać w wybranych miastach Wielkopolski już od najbliższego naboru - na razie nie wiadomo. Dużo zależy od tego, jak w maju poradzi sobie z nową maturą pierwszy rocznik licealistów, którzy do ogólniaków poszli po gimnazjum.
|
| |
Marek Pleśniar | 04-08-2004 13:30:12 [#16] |
---|
no i warto wrócić do PISy Co stanowi o jakości nauczania? http://www.ifispan.waw.pl/pisa/index.html .. związek wyników z materialnym zróżnicowaniem gospodarstw domowych uczniów jest w Polsce mniejszy niż w wymienionych krajach, za to wpływ wyposażenia domu w dobra kultury jest - większy. Zatem zróżnicowanie materialne rodzin przekłada się na wynik w teście słabiej w Polsce niż w porównywanych krajach, zaś różnice kulturowe - mocniej. Czy polski system szkolny sprzyja akcentowaniu różnic kulturowych, przekładania się ich na zróżnicowanie wyników, czy jest to specyfika zastosowanych narzędzi pomiaru? Związek pochodzenia społecznego z wynikiem jest w Polsce duży - jednak na tle innych krajów OECD - nie odstaje od przeciętnej. Jest przy tym wyraźnie większy niż u Finów, nieco większy niż u Czechów, mniejszy niż na Węgrzech i w Niemczech. Jednak ów umiarkowanie duży [według standardów OECD] wpływ pochodzenia społecznego na wynik wyraża się jednym z największych zróżnicowań między szkołami. Świadczy to o tym, że polski system szkolny [jego zróżnicowanie terytorialne,podział na typy szkół i kierunków, wreszcie jego selekcyjność oparta na egzaminach wstępnych do szkół średnich] sprzyja "porządkowaniu" [choć może raczej należałoby to nazwać segregacją] uczniów według pochodzenia społecznego i uzdolnień. Proces ten, który prowadzi do tego, że w jednych szkołach większość przyjmowanych uczniów ma dobre wyniki w nauce i zarazem wywodzi się z rodzin o wysokim statusie; w innych zaś przeważają uczniowie z zaniedbanych środowisk o słabych wynikach - sprzyja przenoszeniu się zróżnicowań na teren szkoły. Sprzyja różnicowaniu się wyposażenia szkół [w komputery, lepszych nauczycieli, lepsze programy] odpowiednio do pochodzenia ich uczniów, sprzyja lepszemu wykorzystaniu wyposażenia w szkołach funkcjonujących w lepszym środowisku9. W PISA badano, jakie inne charakterystyki10, jakie zasoby szkoły wpływają na wyniki (mają związek z wynikiem w teście). Poniżej omówimy tylko najważniejsze; takie, które mają odczuwalny wpływ na pracę szkoły i wyniki w teście oraz mogą stać się instrumentem polityki edukacyjnej. Te czynniki to:
- materialne zasoby szkoły [korzystanie z komputerów, biblioteki, kalkulatorów, internetu, pracowni],
- jakość pracy nauczycieli w tym:
- liczba uczniów na nauczyciela,
- kwalifikacje nauczycieli (czy mają wyższe studia, kwalifikacje pedagogiczne i czy uczą zgodnie ze swą specjalizacją),
- polityka rekrutacyjna w szkole,
- zakres jej autonomii,
- sposób nauczania w klasie (skonstruowane w badaniu indeksy opisujące dyscyplinę w klasie, relacje między nauczycielem i uczniami).
A wiecie co najciekawsze dla mnie w wynikach PISY? Że niezależnie od segregacji, niesegregowania i w ogóle wszelkich zabiegów: W przedziale 10-25 uczniów na nauczyciela różnice w wynikach szkół są niewielkie. Powyżej 25 uczniów wyniki szkoły pogarszają się wyraźnie wraz ze wzrostem liczby uczniów. Prosty zabieg dla polepszenia edukacji - nie przegęszczać klas. I tyle albo aż tyle. Nieważne w jakiej dzielnicy - zawsze pomoże i wbrew jakowymś segregacjom da wyniki. |
Majka | 04-08-2004 13:37:02 [#17] |
---|
Czy z tego wynika, że minister przeczytał tylko I część raportu? |
BożenaB | 04-08-2004 14:05:37 [#18] |
---|
Na pewno! To o max 25 uczniach oznacza koszty, a nie oszczedności ...po co miałby czytać dalej? |
Majka | 04-08-2004 14:11:25 [#19] |
---|
Mnie się nasuwa refleksja "remontowa": załatwiać coś tanio = płacić dwa razy |
Marek Pleśniar | 04-08-2004 14:33:59 [#20] |
---|
np płacić na więziennictwo - potrzebne mniej udanym "produktom" systemu edukacji. |
Gaba | 04-08-2004 17:22:52 [#21] |
---|
20-24, no jasne nie 25!, a 24 - to norma socjologiczna, pisałam o tym kiedyś na eduseeku, to socjologia komunikacyjna grupy, czemu nie 25, bo szkoda miejsca w ławce, szkoda zagracać przestrzeń. Przestrzeń w klasie zwiększa mobliność uczniów. Białecki to socjolog - tłumaczył te aspekty na jednej z pierwszych konferencji o alfabetyzmie funkcjonalnym w styczniu 1996r. |
RomanG | 04-08-2004 17:37:34 [#22] |
---|
gaba a możesz więcej o tym? |
bogda3 | 04-08-2004 17:47:17 [#23] |
---|
Dla mnie to oczywista sprawa - jestem niezadowolona z niektórych pozornych działań wokół reformy, dlatego że zapomniało się o podstawowych zasadach ergonomii i jak to Gaba trafnie określiła "socjologii komunikacyjnej". Zmykam, bo zaczne narzekać.A tak mi sie Was dobrze czyta.Ludzie czy Wy macie wakacje??? |
AnJa | 04-08-2004 18:06:53 [#24] |
---|
Mam wakacje! Oni tez mają!
Może dlatego piszą :-)
Gaba - chyba Cie polubię:-)
No dobrze, dobrze! - nie chciałem Cię obrazić;-) |
Gaba | 04-08-2004 18:16:19 [#25] |
---|
24 = 12 ławek, szkoda ławki 13 do połowy pustej. N - nauczyciel, U - uczniowie N - 1U - największa skuteczność, ale przy dziecku nielubiącym kontaktów bliskich niedobra... może być neurogenna, nie socjalizuje N - 2U, 3U - znakomite najpełniejsze osiągnięcia w pracy zindywidualizowanej - mankamentem jest niemożność organizacji grupy, a dobra grupa to grupa 4-5-osobowa, nie można porównać pracy i jej efektów pomiędzy 3-5 grupami, płaskie jednorodne wyniki, nie ma lustra. N - 12 - 16 - organizacja pośrednia, zdecydowanie lepiej 16, 4 grupy do pracy. Nieprawdą jest, że w klasach bardzo małych dobre są wyniki nauczania, nie ma żadnego wzrostu pomiędzy 6 - 12! Brak różnicy rozwiązania optymalne - 20 - 24 osoby N - 24U - 4G po 5, wymiana myśli, możliwość pracy na poziomie metakompetencji czyli ewaluacji jakości własnej pracy, najwyższy poziom komunikacyjny, dobre nauczanie uczniowskie, świetne wsparcie dla słabszych, nierozumiejących... jak to określił Kruszewski - po 20 i po 24 następuje zawał komunikacyjny, szum informacyjny z ośrodków nadawczych komunikacji przeszkadza w percepcji U oraz N (N-U - niemożliwe, N-K niemożliwe, N-G niemożliwe, U-U na tzw. teamty poboczne poza kontrolą nauczyciela, G-G niemożliwe), bo nauczyciel nie może być sprawny, czlowiek nie potrafi słuchać z tylu kierunów. A dobra lekcja to lekcja gdzie się mówi, bo komunikacja następuje prawie wyłącznie w mówieniu. nie da się pracować w totalnej ciszy. tracą uczniowie - do U30 daje się ratować jeszcze sprawę częstą pracą w grupie, powyżej 30 komunikacja jest niemożliwa. Nie ma takiego apartu Jednak by wiedzieć, co się dzieje trzeba przejść przez intensywny trening komunikacyjny, a tego się nie uczy na studiach, może... na psychologii. A szkoda! |
Marek Pleśniar | 04-08-2004 18:23:37 [#26] |
---|
socjologia i komunikacja to luki w wykształceniu nauczycieli i nic nie wskazuje by ktokolwiek chciał sytuację naprawić. Jak to niemożliwa komunikacja powyżej 30tu? każdy polski nauczyciel sie komunikuje;-) |
Gaba | 04-08-2004 18:42:26 [#27] |
---|
nauka swoje - a praktyka swoje, my musimy być nawet lepsi niż... ale przecież to jest straszne! Pytamy się o jeden ze standarów - wzorców, mówi o tym nauka 20 - 24 i co i nico! |
Karolina | 04-08-2004 19:15:02 [#28] |
---|
Gaba - nie chciałam Cie odebrać źle i źle nie odebrałam. Byłabyś ostatnią osoba, którą bym podejrzewała o zła wolę - co Ty!;-) Tak mi się tylko nasunęlo co jest społecznie akceptowalne szybciej a co nie. Zgadzam się, ze kazde dziecko i to mniej i to bardziej zdolne i to średnie potrzebuje swojej indywidualnej uwagi. Czy to w polskiej szkole jest mozliwe? A no nie... i jeszcze w molochu, w ktorym klasa 20 osobowa to marzenie, w którym ma być prosto i przyjemnie - bo i tak nauczyciel przemeczony i niedofinansowany i niedoceniony.... długa droga...kiepsko to widzę. I jeszcze przy tryndzie testomani i rankingów - oj kiepsko. |
Majka | 05-08-2004 14:25:19 [#29] |
---|
pełna schizofrenia? Wg reformy - nie wolno ograniczać. Wg ministra - żadnej segregacji. Kuratorski głos zimnego rozsądku? 5 sierpnia 2004 Liceum tuż za progiem
Kuratorium myśli o wprowadzeniu progu punktowego dla kandydatów do liceum. Ma on wynosić minimum 60 punktów. Zdaniem kuratorium to dolna granica, od której licea powinny przyjmować kandydatów. Jest to 30 proc. tego, co uczeń może zdobyć za oceny na świadectwie i egzamin pisany na zakończenie gimnazjum.
Tymczasem krakowskie licea, walcząc o wypełnienie klas i zatrzymanie nauczycielskich etatów, przyjęły w tym roku uczniów, których wyniki są przerażająco niskie. Zaledwie 40 punktów (na 200 możliwych do zdobycia!) wystarczyło, aby zostać uczniem XIX LO. Liceum nr XXXVI przyjmowało kandydatów z 50 punktami. Pułap punktowy, od którego licea powinny przyjmować kandydatów, nie został do tej pory ustalony, ponieważ byłoby to sprzeczne z założeniami reformy edukacji, która zakłada dostęp do edukacji średniego szczebla dla jak największej liczby Polaków. (GAZETA WYBORCZA |
Iwona1 | 06-08-2004 00:33:01 [#30] |
---|
no i bardzo dobrze respektować!!!! dostęp do edukacji średniego szczebla dla jak największej liczby Polaków Jak poprzyjmuja takich różnych co gołym okiem widać, że średnie wykształcenie to raczej nie dla nich, to moze zrozumieją ci z liceów jak ciężka jest czasem praca nauczyciela w gimnazjum i podstawówce rejonowj! Postulowałabym nawet -w imię walki z segregacją
dostęp do edukacji wyższego szczebla dla jak największej liczby Polaków A niech i profesorowie mają mozliwość sprawdzenia swoich sił w dydaktyce. skończą się durne komentarze: "niczego was w tym gimnazjum nauczyli", albo "a skąd ty to wiesz???" (w domyśle raczej nie z gimnazjum). To nie moje własne. Czasami przychodzą absolwenci i takie wieści przynoszą! A co intrygujace nauczyciele gimnazjów takich głupot raczej o tych z podstawówek nie rozgłaszają. Juz ktoś kiedyś powiedział, że chcąc być dobrym nauczycielem należałoby popracować we wszystkich poziomach szkół. No to teraz "poziom" szkół przechodzi wyżej. I bardzo dobrze! A tak nawiasem ciekawe ilu członków OSKKO uczy w szkołach średnich, albo chociaż korzysta z forum. Ide o zakład, że niewielu :-(( |
Majka | 06-08-2004 09:09:30 [#31] |
---|
Radziwiłł: Jeśli basen, to dla wszystkich dzieci http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2215499.html (...)Szkoły powinny wyrównywać szanse dzieci z różnych środowisk. Niech organizują bezpłatne korepetycje. Są na to przecież pieniądze z Unii Europejskiej - mówi Anna Radziwiłł, która ma wrócić wkrótce na stanowisko wiceministra edukacji.(...) ???? |
Gaba | 06-08-2004 11:39:41 [#32] |
---|
Jakie korepetycje? - przecież to jest kopanie gola samobója? |
Marek Pleśniar | 06-08-2004 13:46:03 [#33] |
---|
bezpłatne korepetycje za pieniądze z unii;-)))))))))))))) |
AnJa | 06-08-2004 13:53:04 [#34] |
---|
Uwaga! Wieszczę! Jeszcze zatęsknicie za logiką rozumowania i przejrzystością zaoisów prawnych Pani Minister z Poznania. |
Iwona1 | 06-08-2004 14:21:56 [#35] |
---|
dlaczego ja nic nie wiem o tym "Są na to przecież pieniądze z Unii Europejskiej " Ludzie dajcie namiary na unijne pieniądze przeznaczone na korepetycje, niech to się nazywa nawet inaczej-jestem chetna do pisania wniosków. :-)))Teraz to my takie nazywamy konsultacje (jak juz pisałam w innym wątku nawet po kilka godzin tygodniowo), ale bezpłatnie oczywiście. A problem to raczej nie w prowadzeniu bezpłatnych korepetycji, ale w zmotywowaniu tych słabszych czy niedopilnowanych przez rodziców dzieci do zmotywowania ich do uczestnictwa |
Gaba | 06-08-2004 15:02:11 [#36] |
---|
wiecie co kończyłam nie tak dawno europeistykę i jakieś tam fundusze... i z tego, co mi wiadomo uruchomienie pieniędzy jest na zasadzie subsydiarności, czyli pół wkładasz TY, a pół ja (proporcje mogą być nieco tez i inne). chyba padnę - przestudiowałam cały małopolski ZPORR, jedyne co znalazłam to - termoizoloacja, modernizacja budynków zabytkowych z przeznaczeniem na oświatę... (zad. 1.4), w działaniach miękkich są grupy wykluczenia (kobiety, migrujący, mniejszości, obszary wiejskie..., itp.) |
Gaba | 06-08-2004 22:42:39 [#38] |
---|
jasne, że warto - to sa najtrudniejsze pieniądze, jakie mogą być - jak Twoja gmina lub inny podmiot (stowarzyszenie,za kład pracy...) nie da/nie ma - to możesz se pisać, pisac na Berdyczów. chodziła na zajęcia z Marszałkiem województwa. Szkoda gadać moja gmina nie złożyłą dla edukacji niższego szczebla żadengo wniosku. |
S Wlazło | 06-08-2004 23:04:48 [#39] |
---|
Jak wiele trudnych i ważnych problemów poruszacie. W tej całej dyskusji o równych szansach pojaiwa się ludzka tęsknota, bu być Panem Bogiem. Niestety, mimo najszczerszych chęci nigdy nie uda się stworzyć wszystkim uczniom takich samych szans, bo: 1) są rodziny, które nie mają żadnych ambicji edukacyjnych w odniesieniu do swoich dzieci 2) są uczniowie, dla których chodzenie do szkoły jest złem najgorszym, abstrahując, czy winna jest szkoła, rodzina, lub wzorce w środowisku ucznia. Bush wprowadza reformę edukacji w USA. Polega ona na dwu filarach. Pierwszy: w klasie amerykańskiej szkoły ma być 18 uczniów lub mniej. Ten wątek przeludnienia w naszych klasach pojawia się w dyskusji. Jest oczywiste, że przy takiej liczbie uczniów amerykański nauczyciel będzie stwarzał każdemu amerykańskiemu dziecku szanse rozwoju edukacyjnego na miarę jego możliwości . Wyobrażacie sobie stworzenie takich szans w klasie gimnazjalnej liczącej ponad 30 uczniów? Dobre przykłady daje też Szwecja. Do południa - wszyscy, o rozmaitych mozliwościach - realizują program podstawowy - taką naszą podsatwę programową. A po obiedzie - zostają w szkole i wybierają sami własną dalszą ścieżkę edukacyjną. Są przedmioty trudne i łatwe. Stwarza się każdemu uczniowi możliwości własnego rozwoju. Czy to nie jest mądre wyrównywanie szans, a nie nasze dyskusje, dla ilu uczniów jest dostępny basen? Martwi mnie, że decydenci oświatowi myślą takimi prymitywnymi kategoriami,czyli że wszystkiemu winna jest szkoła i nauczyciele, a nie to, że państwo nie stwarza godziwych warunków funkcjonowania polskiej edukacji - naszę środki na oświatę - to 30 % środków zachodnioeuropejskich, o amerykańskich lepiej nie wspominać. Chyba sięgnę po drinka. Hej.Stefan. |
Małgoś | 06-08-2004 23:35:55 [#40] |
---|
no właśnie! przeciez nie chodzi o basen i dodatkową godzine angielskiego płatną przez ambitniejszych rodziców to jakis temat-łata, który ma zakryć wstydliwa dziurę niedofinasowanie szkoły polskiej jest katastrofalne - doprowadziło m.in. do żebractwa (zwanego elegancko sponsoringiem) - sponsorowac to mozna kurs tańca, wycieczke do Hiszpanii, zakup bajerów dydaktycznych, ale przecież nie remont obskurnej sali czy zakup krzeseł do klasy, bo dzieciaki siadaja po 2 na jednym miejscu z powodu ich braku a oszczedności niweczą dzałalnośc m.in. wychowawczą szkoły - od dawna wiadomo, że w zespole ponad 20-osobowym skutecznośc wszelkich programów wychowawczych spada do ...0 !!! w obliczu takiej niewydolności systemu edukacji, rzucanie się na inicjatywność rodziców i szkół jest ...czymś kuriozalnym w dzisiejszej GW pani A. Radziwiłł wypowiada się b. emocjonalnie na temat zjawska opłacania przez rodziców dodatkowego basenu, czy zajęć komputerowych i dzielenia w związku z tym uczniów na klasy a i b: "To skandal! Najobrzydliwsze jest, że to sie uzasadna interesami obu grup - jako lepsze dla gorszych i dla lepszych. To nie tylko nemoralne, ale i bezsensowne" a dalej jest o "odtwarzaniu w szkole społeczeństwa, opartego na wspólnocie" A ja się pytam, gdzie pani Radziwiłł spotkała spłeczeństwa oparte na wspólnocie? Ja znalazłam! - ... mieszkańców Biskupina sprzed tysięcy lat no i pseudowspólnote z czasów stalinizmu-komunizmu więc po co ten bełkot? Czy oparte na wspólnocie jest ustalanie kryteriów naboru do szkół ponadgimnazjalnych? A w ogóle czemu służy ta narodowa dyskusja? Czyżby brakowało komuś malkontentów przepełnionych poczuciem krzywdy? żeby jakas tam Iksińska zaczęła miotac gromy na system, który nie daje jej dziecku możliwości grania na skrzypcach - to nic, że dzieciak bez słuchu, ale "szanse ma mieć równe jak jakis tam Paganinnii!!!" |
Wojciech Tański | 07-08-2004 00:17:36 [#41] |
---|
Pisałem jakby o tym.. powyżej, ale chyba niezbyt wyrażnie się wypowiediziałem. ;-)) Klasy liczące 18, czy nawet, jak sugeruje Gaba, 24 uczniów, jako stadnard w naszych szkołach to w najbliższych latach marzenie, a raczej mrzonka Cóż więc realnie można zrobić? Pośrednio moim zdaniem podpowiedział to Stefan. 1. Uważam, że sama liczebność klas nie przekłada się wprost na wyniki kształcenia. Przykład? Jeżeli lekcja przyrody w klasie mojego syna polega na 40 minutowym "dyktowaniu do zeszytu", to jest bez znaczenia, ilu uczniów liczy klasa. Dyktować można i czterdziestce. Przy metodach podających jest to w zasadzie bez znaczenia, kwestia nagłośnienia. ;-))Dodam, że nie mam zamiaru tu nikomu dokuczać. Pisałem wcześniej, że praca w klasie na kilku, dostosowanych do uczniów poziomach jest praktycznie niemozliwa. Tak wię część lekcji może się odbywać nawet w licznych grupach. Ważne, żeby potem uczniowie mieli mozliwość pracy w mniejszych grupach, dostosowanych do ich możliwości i potrzeb, gdzie dominować będą ćwiczenia, metody laboratoryhne, aktywizujące, czyli indywidualna praca pod kierunkiem nauczyciela. Taki mini sytem uczelniany - wykłady i ćwiczenia. W takim rozwiązaniu widzę jedną z form wyrównywania szans.
2. W szkole powinien funkcjonować system dyżurów nauczycieli dla uczniów. Dyżurów, na które mogliby przychodzić zarówno uczniowie słabsi z prośbą o wyjaśnienie, indywidualne ćwiczenia, a także uczniowie zdolni, żeby rozliczać sie z zadań ambitnych. Lekcja to nie jest dobre miesce na indywidualne rozliczanie się zarówno z jednymi, jak i z drugimi.
3. Osobnym problem są prace domowe, w formie, że tak powiem tradycyjnej. Uważam, że przenoszenie procesu dydaktycznego do domu delikatnie mówiąc nie wyrównuje szans dzieci. Dlaczego? No bo jak ktoś zakumał na lekcji, no to zakumał. A jak ktoś nie zakumał, to jak ma odrobić pracę domową? Mało tego, ci, co nie zakumali, rzadko mogą liczyć w domu na pomoc. Często więc zżynają prace domowe, niewiele z nich rozumiejąc, żeby rozliczyć się z nauczycielem. Ja swojemu dziecku pomogę, na jaką zaś pomoc mogą liczyć dzieci z "dziwnych" rodzin? No to nie zadawać prac domowych? Tego nie powiedziałem, chociaż uważam, że praca domowa powinna dotyczyć tylko takich działań, na które szkoda czasu na lekcji, na przykład wkuwanie słówek, czytanie lektury, wyszukiwanie informacji, wypracowania. Ale nawet wtedy szkoła powinna stworzyć uczniom możliwość uzyskania pomocy w odrabianiu lekcji.
To wszystko, no może poza punktem 1, można zrobić już teraz, bez nakładów finansowych i zgodnie z obowiązującym prawem (art. 42 KN). Moim zdaniem wyrównywanie szans edukacyjnych, to jednak nie utopia, ale obowiązek cywilizowanych społeczeństw. Nie odpowiada mi rozumowanie, że "taki jest świat" itp... Dzieciom z rodzin "dziwnych", jeśli nie mogą, czy nie chcą pomagać rodzice, powinni pomagać pedagodzy. To nie wina tych dzieci, że przyszły na świat w takim środowisku. Zgadzam się, pomoc często jest nieskuteczna, ale reanimacja też, co nie znaczy, że powinniśmy jej zaniechać...
|
Gaba | 07-08-2004 06:51:19 [#42] |
---|
Wojtku, liczebność się przekłada na jakość pracy pod warunkiem, że się nie dyktuje, że się zna zestaw narzędzi do uruchomienia... - od nowego roku mam mieć (co jest zgodne z obecnymi przepisami!!! i co przepisy wymuszają - chwała p. wizytatro, że sie przy arkuzu uparła..._ tzw. grupy ćwiczeniowe na chemii, biologii, fizyce... - cieszę się Nie!!! bo mam poważne obawy (oby naprawdę płonne), że w grupach ćwiczeniowych po 16, 17 dzieci = pan z panią może/lub będzie na pewno dyktować, albo uprawiać fizykę rysowaną, chemię opowiadaną, a biologię wyłącznie na obrazkach... - niby powiedzieliśmy Wojtku to samo, ale z drobnym akcentem, że mała klasa wymusza inną jakość, obnaża nieumiejętności nauczyciela. Dziś ponadto wielu nauczycieli nauczyło się powierzchownie zestawu tanich chwytów z półeczki metody aktywizujące (przypominam rewelacyjny artykuł prof. Ryszarda Legutki o synku, który wszystko w szkole "leci" pracą w grupach...), a druga część nauczyła się strategii przetrwania z dużą klasą - cisza, ciszą - ja tu mówię, na tablicy prawda objawiona. Obserwowałam wiele lekcji na Zachodzie - wielu kolegów może się schować z tamtej części świata, bo przecież tu w Polsce , będąc na tylko lekcjach z tylu przedmiotów (nie chodzi mi teraz o moje dyrektorowanie) - widziałam niezły poziom pracy, jest w polskich nauczycielach ogromna ambicja, siła - pozwolcie mi tych ludzi zatrudnic u mnie. Najgorsze lekcje widziałam w Anglii, gdzie nauczyciel robił nawet błędy merytoryczne, sądząc, ze Polacy nie słyszeli o Sylwii Plath, gdzie czarodziejski długopis do pisania po dziwnej tablicy, gdzie widziałam piec kowalski, pracownie fizyczną, matematyczną (rysowało się na takich przedziwnych tablicach), a potem się to podietlało, chemiczna była pracowbnia taka, ze w zyciu nie widziałam tylu słoików... szkła, zlewów, planików... - i - ! zmiany, prawdziwe zmiany, jak w swoich pismach głosi Della Fisch, Harry Broekman (holenderscy teoretycy oświaty) idą od tablicy (od głowy nauczyciela, wiedzy, umiejętności, filozofii), wspierane/stymulowane są jednak odgórnie prawem (dobrym prawem!!!) i z boku - zmianami organizacyjnymi, standardami organizacyjnymi - krzesłami, stolikami, pomieszczeniami, dobra tablicą, pisakiem, kartonami, boksem na buty, pracownią internetową dla każdego dziecka, sprzętem multimedialnym, preparatem... - liczbą lektur odpowiednią do wielkości szkoły... |
BożenaB | 07-08-2004 22:08:59 [#43] |
---|
Gaba ... napisałaś: "od nowego roku mam mieć (...)tzw. grupy ćwiczeniowe na chemii, biologii, fizyce... - cieszę się Nie!!! bo mam poważne obawy (oby naprawdę płonne), że w grupach ćwiczeniowych po 16, 17 dzieci = pan z panią może/lub będzie na pewno dyktować, albo uprawiać fizykę rysowaną, chemię opowiadaną, a biologię wyłącznie na obrazkach..." POważne obawy - tak, ale nie przez n-li, tylko limit godzin na przedmiot; ćwicz laboratoryjne zabierają kilkakrotnie więcej czasu niż pokaz dośw. W Krakowie, p. dr Sagnowska z wyd ZamKor, tez pasjonatka, jak Ty ... zobacz jej opracowania, materiały dla n-li fizyki... ew porozmawiaj. Na początku było ambitnie. Potem okazało się, że CKE używa do egzaminu gim obszerniejszego zakresu materiału pojęciowego niż p. dr S i większosc n-li sobie wypobrażała. Po kilku latach doświadczeń i pierwszych egz gim, zmodyfikowała swoje wskazówki. Radzi n-lom ograniczyć się na lekcji do pokazów, a dośw lab - pozalekcyjnie, dla zainteresowanych. A na lekcjach szybko, szybko... Ja robię ćwicz labor na fizyce, ale u mnie jest nietypowo, więc mogę sobie pozwolić na ok 30 doświadczeń w grupach, często z wykorzyst komp. Robię nawet gdy uczniów 30 i ciut, choć wtedy w czasie lekcji często pot mi po plecach płynie i po dwóch takich lekcjach pod rząd jest mi prawie słabo -w końcu to z gimnazjalistami lekcja ;-) Podział na grupy, to marzenie; 15 uczniów w grupach dośw - też zmęczenie dużę, ale bez strug potu :) Gdybym miała 4h/cykl pewnie zostałabym wyłącznie przy pokazach, niezależnie od podziału na grupy. Materiał pojęciowy z dawnej SP + część z LO; dawniej było na to 7 godz, teraz 4h/tydz - to jest dla zdolnych i ambitnych ... |
BożenaB | 07-08-2004 22:14:21 [#44] |
---|
Oczywiście .. że 4h/cykl a nie na tydz :) |
Karolina | 07-08-2004 22:38:10 [#45] |
---|
o te pieniadze chodzi? Europejska pomoc dla uboższej młodzieży
"Gazeta Wyborcza": Aż 176 mln euro czeka na najuboższych studentów i uczniów szkół ponadgimnazjalnych, głównie z małych miejscowości. Pieniądze zostaną jednak rozdzielone przed początkiem roku szkolnego.
Polska młodzież po raz pierwszy ma szansę otrzymania stypendiów z unijnego projektu mającego na celu wyrównywanie szans edukacyjnych. Stypendia finansuje głównie Europejski Fundusz Socjalny (EFS) - daje 125,5 mln euro. Następne 54,5 mln euro dokłada polski budżet. Wiadomo już, ile dostaną poszczególne województwa - pisze "GW".
Pomoc odczują zwłaszcza uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, którzy dotychczas ze strony rządu mogli liczyć na stosunkowo niewielkie wsparcie - 360 mln zł w 2004 r. w całym kraju.
Według "GW", do koordynacji programu wyznaczono urzędy marszałkowskie (tylko w Pomorskiem i Zachodniopomorskiem - urzędy pracy). Mają one ogłosić konkursy dla miast i powiatów na programy stypendialne. Pieniądze będą bowiem przekazane do tych samorządów, które przekonają, że mają dobry pomysł na rozdzielenie pieniędzy.
Wnioski ocenią urzędy marszałkowskie lub wojewódzkie urzędy pracy. Ale nie wiedzą jak, wciąż czekają na rozporządzenia z Ministerstwa Gospodarki i wzór umowy. "Umowę przygotowaliśmy już dawno" - twierdzi Anna Siejda z ministerstwa. "Jednak musieliśmy ją zmienić, by dostosować do nowego rozporządzenia. Ukaże się ono lada dzień".
Tymczasem młodzież na ogół nie ma pojęcia o stypendiach (...) Lokalni urzędnicy są zdezorientowani - zaznacza "Gazeta Wyborcza".
Źródło: PAP - 07.08.04
wzięłam z SDSI |
AnJa | 07-08-2004 22:43:59 [#46] |
---|
U nas młodzięż ma rozeznanie.
Problem w tym, że jakąś cholernie konkretną tą młodzież mamy - bo przychodzi i pyta co trzeba złozyć, na jakim kwicie, ile i na jakoi czas można dostać.
A my prawie nic nie wiemy:-( Starostwo podobnie. |
AsiaJ | 08-08-2004 21:48:17 [#47] |
---|
od segregacji do zajęć międzyoddziałowych Gaba zainteresował mnie poruszony przez ciebie problem zajęć międzyoddziałowych, czy możesz coś więcej na ten temat;jakie przedmioty i na jakich zasadach sa tworzone te grupy?? Bardzo proszę o te informacje :) Ps.Chciałabym takowe utworzyć w gimnazjum a nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie. |
Gaba | 08-08-2004 22:05:47 [#48] |
---|
E, no nie - chciałbym języki międzyodziałowo, bo dopuszcza to rozpozrądzenie, ale - ja nie mam takich, mam pewne trudności organizacyjne, terazm mam natomiast grupy ćwixczeniowe. mamy sporo przedsięzięc intagracyjnych dla całej szkoły - to nie znaczy nie międyzodziałowo, ale dla szkoły, rajdy, szkolne, np.! |
AsiaJ | 08-08-2004 22:19:38 [#49] |
---|
Gaba dzięki za wyjaśnienie, ale czy np. grupy międzyoddziałowe z języków obcych w gimnazjum się sprawdzają??Może ktoś wie coś na ten temat. |
Karolina | 09-08-2004 09:30:25 [#50] |
---|
muszę wam to wkleić z SDSI Wybaczcie ale to nie jedyna segregacja w naszych szkołach! Moja 15 letnia dziś córka musiała 3 razy zmieniać szkołe gdyż z powodu stanu zdrowia została zaszczuta{w dosłownym tego słowa znaczeniu}Niestety do tego przyczyniają się nie tylko dzieci ale przedewszystkim ich rodzice.Nikt nie chce aby ich dziecko siedziało w jednej ławce z dzieckiem chorym-np.Padaczka,ids,HCV,HBV- żadno z rodziców nie pozwoli wejść takiemu dziecku do domu po lekcje{aby uzupełnić po chorobie}.Te dzieci przeżywają gehennę nie mniejszą niż te które nie mają pieniędzy.Mogę nawet wskazać taką konkretną szkołe.
............................... Gdy moja córka była w bodaj w piątej klasie , szkoły podstawowej (dziś ma 20 lat - jest w szkole policealnej ) wymyślono w jej szkole klasę tzw wyrównawczą. I wpakowano do jednego kociołka kilkanaście dziecięcych problemów,Od patologii , agresji pourazowej , po zaniedbania wychpowawcze ,dysleksje itd . Wychowawczynia została pani pedagog .Był to najgłupszy pomysł jaki urodził się w tępych nauczycielskich głowkach . W tej klasie rozpleniła sie agresja , przemoc, narkomania i wszystko co najgorsze. Zabrałam po roku moje dziecko , które przypłaciło ten pedagogiczny eksperyment nerwicą ,depresją , obsesją itd.Dwa lata chodziła do w miarę spokojnej , zwyczajnej podstawowki , szkoła średnia była już prywatna .W tej nieszczęsnej klasie wyrównawczej wiecznie brakowało nauczycieli angielskiego , nie było informatyki ( po co męczyć te dzieci )a nauczyciele nie ukrywali swojej niechęci do "głupich ". Wszelkiie selekcje powinny być zabronione , one generują uprzedzenia . Moja córka przestała sie wtedy odzywać na dobre dwa lata . Wyciąganie jej z tamtego koszmaru trwa praktycznie do dzisiaj .Może selekcję należałoby zacząć od nauczycieli . Popracujcie wyobrażnią . Niech MEN zrobi im codziennie teścik (kartkóweczkę ) od wyników , którego zależałby awans i w ogole utrzymanie sie na zajmowanym stanowisku. Na test proponuje losowo wybrane pytania z testów do liceum .I tak przez kilka miesięcy . I wyniki z opisem do akt osobowych.A potem selekcja czyli wysylanie do różnej pracy i różnych szkół. Może mi ktoś opowie , czym by się to skończyło ? . | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|