Forum OSKKO - wątek

TEMAT: czy jest tak źle? Proszę o głosy
strony: [ 1 ]
Marek Pleśniar10-03-2021 15:01:51   [#01]

https://www.tygodnikprzeglad.pl/zdalna-nauka-wiezienna-izolatka/?fbclid=IwAR0Kj6R4dUdK4Tf-MnestgGrfjFX-H3UOtmP2PJ1mYobIAf_7bgx-pWEZuk

"Zdalna nauka jak więzienna izolatka"

Skimir10-03-2021 15:44:11   [#02]

Hmmm...

Czasy mamy takie jakie mamy. Niestety manipulacja niemierzalnymi wskaźnikami sukcesu lub porażki osiąga zenitu. Nie jest dobrze, nie jest wspaniale jednak osobiście byłbym daleki od wywoływania zbiorowej histerii jaka to wszystkich ogarnia tragedia. Wiem, że znajdą się głosy krzyczące, że tego się nie da odrobić, że zapaść społeczna itd. Z pewnością będzie w tym i racja jednak staram się patrzeć na to trochę z innej strony.

Przecież są kraje na świecie, gdzie gęstość zaludnienia jest tak mała, że pewnego rodzaju normą jest prowadzenie edukacji zdalnej (przykładem tutaj może być Australia). Czy tam społeczeństwo jest przez to jakoś bardziej zdegradowane? Dziś młodzi korzystają z "dobrodziejstw" internetu na co dzień, często im się nie chce odejść od komputera bo w zasięgu ręki są znajomi, filmy, rozrywka, materiały... Przesiadują dniami i nocami w wirtualnym świecie i... Sami zgotowaliśmy sobie taki los ale jak jest okazja do uwypuklenia tego - bo przecież już nie spędzamy 10 godzin dziennie przed komputerem z własnej woli a z woli narzuconych zasad przez innych -  więc sprawa ma się zupełnie inaczej.

Jak to jest, że jeszcze dwa lata temu modne było propagowanie edukacji domowej. Padały argumenty, że zabranie dziecka ze szkoły to dla niego dobrodziejstwo - można je uchronić przed patologią, rodzice z dziećmi najlepiej sobie zorganizują naukę - do szkoły wystarczy przyjść na egzaminy. Propagowano i reklamowano tą koncepcję jako lekarstwo na zło szkoły... Dziś? Odwrót o 180 stopni. Bez szkoły w tradycyjnym wydaniu ani rusz.

Trudno polemizować, z tym, że obecne ograniczenia nie są dobre dla rozwoju społecznego. Jednak uczniowie dalej pozostają w swoich środowiskach rodzinnych. To tam powinno być skierowane wsparcie w rozwiązywaniu trudności. Jeszcze nie dawno w mediach piętnowano szkoły w których dochodziło do sytuacji związanej z przemocą, depresją, próbami samobójczymi - całe odium spadało na pedagogów. Dziś szkoła funkcjonuje inaczej - problemy są podobne, tyle, że tym razem całe zło wynika z zamknięcia szkół...

Przed pandemią podkreślano, że podstawy programowe są przeładowane, że szkoły skupiają się tylko na uczeniu, że za mało jest swobody, mało innowacyjności, uczniowie muszą wpasować się w tryby "maszyny" szkolnej... Dziś - fetyszem staje się podstawa programowa. Roztaczane są złowieszcze wizje zapaści intelektualnej młodzieży bo w edukacji zdalnej nie nauczą się kolejnego twierdzenia matematycznego, nie opanują w stopniu doskonałym kolejnej reguły gramatycznej... Tak jakby świat miał się skończyć z powodu tego, że zamiast 20 stolic na świecie, uczeń wymieni 15...

Niestety ale odbijamy się pomiędzy skrajnościami i chyba to jest naszym największym problemem. Medialne wprowadzanie atmosfery strachu i niepewności będzie niosło niewątpliwie gorsze skutki niż faktyczne problemy z którymi trzeba się zmierzyć. Oczywiście swoją opinię wyrażam patrząc na to ze swojego miejsca - szkoła wiejska, uczniowie mają z reguły swoją przestrzeń w domach, mogą wyjść poza dom, czasem się spotkać, pograć w piłkę, wyjść z psem na spacer i porozmawiać. Pewnie w systemie "klatkowym" (osiedlowe bloki) jest dużo gorzej - ograniczona przestrzeń, ściśnięci na małej powierzchni ludzie, których z jednej strony ogarnia strach a z drugiej nonszalancja poparta teoriami spiskowymi. Może faktycznie ktoś się może czuć jak w izolatce... z pewnością tak się będzie czuć gdy zostanie to potwierdzone w mediach...

W tych "innych" czasach chyba bardziej potrzebny jest spokój, przekaz, że damy radę, że możemy wykorzystać możliwości takie jakie mamy (ciekawe jak sytuacja by wyglądała gdyby pandemia dopadała nas 30 lat temu, gdy najzwyczajniejszy telefon był dobrem luksusowym). Może więcej propozycji, możliwości na miarę tego co się da... (a da się sporo) Czemu ma służyć bombardowanie statystyką prób samobójczych i zgonów? Pogłębieniem strachu i frustracji?

 

Marek Pleśniar10-03-2021 19:03:41   [#03]

powstaje też pytanie o różnice - np między sytuacją rok temu (bardzo złą)

Marek Pleśniar10-03-2021 21:12:51   [#04]

nie chciałem pierwszy, ale ponieważ nikt nie pisze - odniosłem to samo wrażenie, że sporo w tym wprowadzania histerii zamiast spojrzenia na "słabości i szanse"

w każdym kryzysie takie są, teraz nawet ogromne

barbara7110-03-2021 21:17:17   [#05]

"jest super, jest super, więc o co ci chodzi..."

kaef11-03-2021 08:11:19   [#06]

Jest ciężko, nie ukrywajmy. Uczniom, nauczycielom, szkole i... rodzicom. Zwłaszcza ci ostatni jednak lubią przedramatyzować. Wg mnie tragedii pod względem organizacyjnym i technologicznym nie ma, a w niektórych szkołach zapewne jest nawet bardziej niż dobrze. Efekty psychologiczne ciężko oceniać, ale na pewno odbija się to na psychice dziecka/rodziców/rodzin.

Ogólnie jednak to psioczenie jest już trochę irytujące. Szkoła to, szkoła tamto. Tymczasem widać teraz jak na dłoni, jak wiele rodzin jest niewydolna wychowawczo. Słyszymy (i to z relacji samych rodziców), że nie potrafią wyegzekwować od dziecka najprostszych kwestii. Widzimy, jak dzieci najzwyczajniej w świecie grają na nosie swoim rodzicom.

Pojęcie szkoły i domu zlały się. Łatwo więc teraz o wymówki z obydwu stron.

DICK11-03-2021 09:14:53   [#07]

Ja widzę trochę plusów zdalnego nauczania:

1. Nauczyciele zrobili olbrzymi skok w zakresie stosowania TI.

2. Uczniowie zrozumieli do czego praktycznie stosować komputery.

3. Rodzice wreszcie dowiedzieli się iż praca nauczyciela nie jest łatwa. 

Marek Pleśniar11-03-2021 14:43:36   [#08]

errata: - ponieważ nikt z wyjątkiem Skimira nie pisał to podzieliłem jego pogląd :-)

martek11-03-2021 18:37:37   [#09]

zgadzam się z Tobą Skimir, zdecydowanie:) nie czas ubolewać nad nauczycielami, uczniami, rodzicami trzeba spinąć..... i robić to i tyle ile z czystym sumieniem możemy

katarzs12-03-2021 09:49:55   [#10]

Zgadzam się ze Skimirem. 

Dodam, że pracując w dobrym liceum mam sporo głosów, że nauka zdalna odpowiada uczniom. Brakuje im kontaktów społecznych, ale z nauką sobie radzą.

Prywatnie, słysząc czasem głosy znajomych, nieznajomych itp. wydaje mi się, że spadła obecnie liczba korepetycji. Systematyczne wypełnianie poleceń nauczyciela, śledzenie z uwagą tego, co nauczyciel wprowadza na lekcji itp. spowodowało, że uczniowie opanowywali i utrwalali wiedzę skuteczniej, niż podczas pracy w klasie.

Rycho12-03-2021 10:32:57   [#11]

to ja dołączę do zgadzania się ze Skimirem :-)

z jednym wyjątkiem. Mam trochę inne zdanie na temat podstawy programowej.  Nadal twierdzę, że jest to podstawowy problem w dzisiejszej edukacji (obojętne zdalnej czy stacjonarnej).

Dodałbym do tego jeszcze jeden problem, który się znacząco moim zdaniem objawił w zdalnym nauczaniu. A dotyczy on dorosłych, a konkretnie rodziców. Ich postawy wobec uczenia się ich dzieci. To to, o czym pisze kaef. Ale też coś, co moim zdaniem powoduje jeszcze większe szkody. 

To aprobowanie przez niektórych rodziców uczniowskiej postawy nie podejmowania wysiłku w celu wykonania jakiegoś zadania z jednoczesnym wykonywaniem tego zadania za dziecko. Cel jest jeden - uzyskanie dobrej oceny. Nie ma znaczenia, że to oszustwo, że w ten sposób dzieciak tworzy coraz większe zaległości w swojej edukacji. Ważne, że dostanie dobrą ocenę.

Nie umiem jednoznacznie ocenić skali tego zjawiska, ale z naszych obserwacji wynika, że nie są to jednostkowe przypadki. I myślę, że problem ten nie dotyczy tylko mojej szkoły. Jaki będzie tego społeczny efekt w przyszłości? Gdy tak wychowane dzieci trafią na rynek pracy, to strach się bać ...

Czy taki rodzic będzie w przyszłości wykonywał za swoje dorosłe dziecko również jego obowiązki zawodowe? 

Ale poza tym jest OK 

AnJa12-03-2021 10:59:04   [#12]

"o aprobowanie przez niektórych rodziców uczniowskiej postawy nie podejmowania wysiłku w celu wykonania jakiegoś zadania z jednoczesnym wykonywaniem tego zadania za dziecko. Cel jest jeden - uzyskanie dobrej oceny. Nie ma znaczenia, że to oszustwo, że w ten sposób dzieciak tworzy coraz większe zaległości w swojej edukacji. Ważne, że dostanie dobrą ocenę."

Ale to jakas nowość jest? Jasne- w stacjonarnym łatwiej było zweryfikować samodzielnośc- czy to pracę domową przy tzw. tablicy czy na formie sprawdzianu.

Jestem juz w wieku, w którym mam problem z przypomnieniem sobie, gdzie leży telefon- ale odpala mi sie pamęc długotrwała: mama przepisywała mi zeszyty, które wcześniej porwała ze względu na zanizoną, jej zdaniem, estetykę. W efekcie byłem wzorowym uczniem. A w życiu dorosłym - fafluńcem.

Z tym, ze w dyrektorowaniu kilku szkołom mama mnie nie wyręczała. 
Więc odpowiedź na pytanie "Czy taki rodzic będzie w przyszłości wykonywał za swoje dorosłe dziecko również jego obowiązki zawodowe?" brzmi: "Nie zawsze."

 

 

Rycho12-03-2021 11:32:02   [#13]

Nie AnJa, nie nowość.

Ale obecnie jest to szczególnie widoczne. I jednak moim zdaniem dużo groźniejsze.

Ale to tylko moje zdanie.

Magosia12-03-2021 11:35:56   [#14]

To zależy - tak najkrócej . 

Obserwacje i refleksje w oparciu o konkretne przypadki rodzinno/znajome. 

Porównywalny skład rodzinny, warunki mieszkaniowe, status materialny i potencjał intelektualny. 

Może uogólniam/na pewno uogólniam ...

Tam , gdzie w rodzinie się sporo robi razem z dziećmi/nastolatkami ( chodzi na długie spacery, gotuje, gra w planszówki, ogląda filmy, rozmawia o książkach, remontuje - jest się razem) młodzież w dobrej formie, specjalnie nie tęskną za szkoła, "możemy tak już do wakacji".

Tam , gdzie każdy raczej w swoim wypasionym komputerowo pokoju/biurze na hybrydowej pracy  - rodzice i młodzież zdalnie pracująca, kontakt wieczorny ograniczony do komunikatów - krytyka szkoły, systemu i postawa" nic nie ma sensu". 

Podobnie rozbieżna refleksje w rozmowach z nauczycielami, z tym, że tu dominuje tęsknota za powrotem do szkoły. 

Powtarzam - wiem, że uogólniam, jednak coś w tym jest...

Marek Pleśniar12-03-2021 13:02:23   [#15]

no dobrze a co z tym alarmowaniem, że tak istotnie wzrasta z winy nauczania zdalnego zagrożenie zycia i zdrowia dzieci?

AnJa12-03-2021 13:28:51   [#16]

"To zależy - tak najkrócej . "

Nie kazdy uznaje więzienną izolatke za represję. Np. dla wieźnia gwałconego w celi to może być nawet azyl.

slos15-03-2021 07:03:18   [#17]

Prawda tkwi po środku, ale ten środek odchyla się powoli w negatywnym kierunku. Przy wszystkich pozytywach nauczania zdalnego to moim zdaniem zbyt szybki "skok ewolucyjny" (a raczej rewolucyjny). Depresja "podchodzi chytrze, bez ostrzeżeń i gróźb", dziś z wirtualnej chmury, z rzuconych do sieci słów...  On line paszczowego kontaktu nie zastąpi, chocby nie wiem jak technologicznie rozwinięte było. Jedno dobitnie pokazane zostało: ministerstwo edukacji w tej formie (niezależnie od poziomu i przynależności osobników tam się znajdujących) jest instytucją zbędną jako i testowe egzaminy. Amen.

Karolina15-03-2021 12:42:33   [#18]

Również jestem zdania, że raczej jest źle niż dobrze. Nie ma co zaprzeczać oczywistym faktom. Obecna sytuacja nie jest normalna i nawet jeśli na siłę odnajdziemy parę jej plusów to i tak na nic. Jasne, że trzeba wyciągać wnioski, zmieniać szkołę stacjonarną jak już wrócimy ale o tym wiemy od dawna. Jeśli takie zdalne nauczanie będzie trwało dłużej równie dobrze można w ogole szkoły publiczne polikwidować, niech sobie rodzice wychowują i uczą a kto nie lubi szuka wyjść alternatywnych. Absurd.

Marta Ewa17-03-2021 18:43:33   [#19]

Nauczanie zdalne zwiększa zagrożenie tych dzieci, których rodzice odpuścili sobie opiekę i wychowanie własnych pociech i przerzucili te działania oraz odpowiedzialność za ich efekty na szkołę. Obecna sytuacja po prostu ujawniła skalę zjawiska, z którym mamy do czynienia od co najmniej kilkunastu lat - i właśnie ta skala wydaje mi się alarmująca.

Aga270919-03-2021 12:18:08   [#20]

Szkoła to nie tylko nauczanie. Kto chce to się uczy - zarówno zdalnie jak i stacjonarnie. Dla jednych są wady dla innych nawet zalety.

Ale jakie "plusy" znaleźć w ograniczeniu funkcji: społecznej, kulturalnej, poznawczej, turystyczno-rekreacyjnej itd.

Jako rodzic nastolatki, mieszkającej na terenie wiejskim uważam, że jest dramat. Już rok (z wyjątkiem wrzesień/październik) bez kontaktu społecznego z rówieśnikami. Zajęcia w szkole, sks, czy MDK odwołane. Oczywiście robię różne rzeczy w ramach swoich możliwości, aby zminimalizować te straty. Ale czy każdy rodzic jest tego świadomy. Jako pedagog przykro patrzeć na dzieci, które "gasną".  

 

robson19-03-2021 14:00:58   [#21]

A ja się podpiszę pod tym, co napisała Aga2709. Jedynym plusem, który widzę jest to, że w szkole ktoś dostrzegł ile spraw można załatwić onlain. Szkolenia, rady itd.. Ale dla dzieci to jest dramat. Są zamknięte w pudełkach. Piszecie o rodzicach, ale czy ktoś pomyślał, że rodzice też są zwyczajnie zmęczeni? Dom i rodzice to nie szkoła. To tak nie działa. 

Marek Pleśniar19-03-2021 14:27:13   [#22]

kochani - ale nie wchodźmy w takie oczywistości - chyba nikt nie myśli, że jest wśród nas choć jedna osoba, która chwali zamknięcie uczniów w domach, albo kwestionuje istnienie kosztów

chodzi o to, by dowiedzieć się na ile jest źle, jak jest źle, co z tym się da robić

dorotagm21-03-2021 08:57:55   [#23]

Jest źle, bardzo źle, zaczynają siadać uczniowie bardzo dobrzy, którym zawsze zależało i teraz zależy. Zauważam u nich obniżenie motywacji, umiejętności skupienia, koncentracji, wycofanie i smutek. To pierwsze symptomy depresji. Powiem też, co słyszałam w sąsiedztwie uczniowie kupujący alkohol i chodzący na imprezki plenerowe w czasie tak zwanych zdalnych lekcji. To całkiem inny problem.

Prawdziwe problemy zobaczymy, gdy już wrócimy do tej szkoły. Oj, będzie ciężko.

Ale co z tym robić, to nie bardzo wiem. Gdy mamy sygnał od nauczyciela, wychowawcy, rodzica o tym, że jest źle z tym dobrym to spotkanie, rozmowa na chwilę pomaga, tylko specjalistów do niej brakuje a i więzi coraz mniejsze.  Nauczycielom też przydałoby się wsparcie psychologa, takie na co dzień.

Marek Pleśniar21-03-2021 18:01:35   [#24]

zawsze miałem myślenie że takim psychologiem, a nie spychologiem jest albo powinien być wychowawca - tylko powinien mieć na to więcej czasu i kontaktu z dziećmi swojemi
nie godzinę plus przedmiot i troche po

zresztą do tego zmierza postulat obcięcia podstaw programowych przedmiotów i zrobienia czegoś z czasem dla ucznia

 


post został zmieniony: 21-03-2021 18:37:57
Karolina21-03-2021 20:01:32   [#25]

o to byłby fajowy postulat

Marek Pleśniar21-03-2021 23:23:03   [#26]

nie byłby, a jest:-)

dorotagm24-03-2021 22:07:20   [#27]

Niechby taka godzina wychowawcza codziennie była.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]