Mam problem z rodzicami klas pierwszych, którzy gremialnie zaczęli wymyślać powody zmiany klasy i wychowawców. Powody od zadawania na soboty (bo to ważne juz od początku) przez brak kontaktu z Wychowawcą (na sprecyzował co klasa robiła gdy uczeń był nieobecny) po kwestie godzin religii. Ogólnie probuje tłumaczyć (z różnym skutkiem) żeby dać szansę szkole. Stąd moje pytanie: czy istnieje jakiś przepis o o zmianie klasy? Czy musimy realizować festiwal pomysłów rodziców? Czy jest to całkowicie zależne od nas? Mówię tu o calkowicie odjechanych tłumaczeniach nie związanych z DOBREM (prawdziwym nie wydumanym) dziecka.

Wiem, to dziwne pytanie ale jestem zmęczony kolejnymi podaniami.... i zaczyna brakować mi argumentów dla Rodziców 

Orgaizację pracy szkoły to działka dyrektora.

Plus opinia Rady Pedagogicznej.

Są 2 różne drogi:
1. niech poszukają innej szkołyi,
2. jesteśmy uspołecznieni.

Jasne- zazwyczaj wybiera sie kompromis- i ma przej...ane na maksa.

u mnie działało następujące zagranie:

oświadczałam rodzicom, jak najbardziej oficjalnie, że zmiana oddziału jest możliwa i to bez względu na powód (nie miał znaczenia, więc rodzice nie wymyślali niestworzonych historii), ale były 2 warunki, które musiały być spełnione łącznie:

1. rodzice, którzy chcieli zmiany musieli znaleźć w oddziale, do którego chcieli dziecko przenieść innego ucznia, którego rodzice też chcieli przenosin tyle, że odwrotnie - musieli przyjść do dyrektora jedni i drudzy rodzice i solidarnie prosić o zmianę

2. przeniesienie "na zamianę" było możliwe jedynie wówczas, gdy płeć obojga uczniów była taka sama

powodowało to, że bardzo niewiele było tych zmian, a dyrektor nie miał kłopotu :-)

Potwierdzam- działa.

Gorzej z nauczycielem.

Mozna tak:"Nie chcecie X? Sam bym nie chciał. Ale  sami Państwo widzą jaki ja material mam na stanie. A nawet jak się  jakiś w okolicy  gramotny znajdzie- to do nas nie przyjdzie. Podobno dyrektor im przeszkadza. Bo tacy jak X robią mi koło..... No pewnie- ja chetnie Pań wysłucham i pogonię X - ale wtedy sam bede musiał te dzieciaki uczyć".

To ostatnie  musi zadziałać.

Wątpię - to rodzice typu "wiem lepiej" bo ciocia (wujek, mama, babcia - niepotrzebne skreślić) nauczycielka tak mi mówiła...

pytam poważnie: musimy czy możemy odmówić ? 

moje argumenty (liczebność klas, trudna sytuacja wychowawcza, danie szansy wychowawczyni) nie zawsze działają. Zacząłem myśleć czy odpowiedniego zapisu nie zapisać do statutu - tylko czy będzie on legalny ? :)

Będzie- napisz, ze taka zmiana jest mozliwa pod warunkami ( (liczebność klas, trudna sytuacja wychowawcza + to co napisała Rzewa+ to, co jeszcze Wam sie uda ustalić) plus tryb wprowadzania takiej zmian(w tym terminy- np. wniosek po nie wczesniej niz 3 miesiącach, zmiana po klasyfikacji sródrocznej).

Prawda jest taka, że jeżeli raz dyrektor się ugnie to musi się liczyć z "pielgrzymką ludów"  o kolejne przeniesienia ..

U mnie podobnie jak pisała Rzewa #3 - jest jeszcze wieloletnia tradycja, że rodzic może przenieść dziecko tylko raz, w przypadku przeniesienia do innej klasy rodzic nie może więc żądać powrotu znowu do tej samej klasy :) 

Jeśli poziom roszczeń jest wysoki to można podejrzewać, że w innej ( i każdej następnej ) klasie też będą uwagi do tego czy innego nauczyciela.

Kiedyś był przepis jak wchodziły 6-latki, że należy podzielić klasy zgodnie z wiekiem, od tego czasu dzielę tak cały czas i skończyły się problemy z przenoszeniem. Przynajmniej na razie.