Poczytać warto Polaków ubywa, państwo nie reaguje W 2002 r. po raz pierwszy od czasu II wojny światowej liczba Polaków, którzy umarli, przekroczyła liczbę tych, którzy się urodzili. W tym samym roku obniżono wymiar urlopu macierzyńskiego z 26 do 16 tygodni. Równocześnie Polacy zadłużają się w zastraszającym tempie – dług publiczny przekroczył już 400 mld zł – na koszt przyszłych pokoleń. Rozpoczął się właśnie proces dramatycznych zmian demograficznych. To, do czego przyzwyczailiśmy się w ciągu ostatniego pół wieku – stałego wzrostu liczby ludności – odeszło już w przeszłość. Datą przełomową był 2002 r. Wtedy po raz pierwszy od zakończenia wojny liczba zgonów przewyższyła o 5,7 tys. liczbę urodzeń. Z prognozy demograficznej GUS wynika natomiast, że do 2030 r. ubędzie 2,5 mln Polaków. Dane te wskazują, że polityka państwa powinna wspierać osoby rozważające lub decydujące się na posiadanie dzieci. Tymczasem to właśnie w 2002 r. ustawodawca skrócił z 26 do 16 tygodni wymiar urlopu macierzyńskiego. W tym samym roku obniżono o 50 proc. finansowaną z budżetu składkę emerytalno-rentową za osoby przebywające na urlopach wychowawczych. Od 1 maja br. z kolei osoby przebywające na tych urlopach i pobierające z tego tytułu świadczenie nie mogą podejmować jakiejkolwiek pracy. Oprócz tego także od 1 maja obniżono kryterium dochodowe uprawniające do pomocy państwa – mniej osób na urlopach może korzystać z pomocy. Państwo polskie zadłuża się w zastraszającym tempie – dług publiczny przekroczył już 400 mld zł. Pieniądze z emisji obligacji i bonów skarbowych, pożytkowane na bieżące potrzeby, są zadłużaniem przyszłych pokoleń. To nasze dzieci i wnuki będą musiały spłacić te długi. Z tej perspektywy wydaje się, że racjonalnym sposobem wydawania publicznych pieniędzy byłaby inwestycja w przyszłe pokolenia. To właśnie pracujący w przyszłości mogą przyczynić się w znaczny sposób do zapewnienia dobrobytu osób, które znajdą się już poza rynkiem pracy. Nie zapominajmy, że nasze oszczędności emerytalne – w II filarze czy w funduszach inwestycyjnych, nie wspominając o kapitale emerytalnym w ZUS, który jest niczym innym jak obietnicą wypłaty świadczenia, a nie rzeczywistymi pieniędzmi – są w dużej mierze ulokowane w państwowych papierach skarbowych, a gwarancją ich spieniężenia i wypłaty przyszłej emerytury jest wypłacalność państwa. Wydaje się, że można przy całym marnotrawstwie publicznych środków znaleźć więcej pieniędzy na wsparcie macierzyństwa i rodzicielstwa – nie tyle nawet w imię ideałów, ile z własnego egoizmu. |