Forum OSKKO - wątek
marekci | 13-05-2004 18:25:13 [#01] |
---|
Mam poważny problem z kontraktowym. Chłopak niby się stara, wiedzę posiada, lecz na nauczyciela w ogóle...aż szkoda gadać. Może dojść do wypadków podobnych jak w Toruniu (z mojej strony monitoring pełny, aż tu nagle dowiaduje się , że na lekcji ... włos mi się "zjeżył" choć go mam mało, no może troszkę mniej od innych, ale więcej od łysych). Nie, nie może tak być i postanowiłem . I tu pytanie. Czy zwolnienie z Art. 27 pkt.1 KN obliguje mnie do podania przyczyny zwolnienia i całej tej procedury z Art.23 od 3-6? Zdrówka życzę! Hej! Ja niestety z tych nerwów mam go coraz mniej :-( |
Marek Pleśniar | 13-05-2004 19:38:50 [#02] |
---|
młodzi nauczyciele często na początku kariery miewają trudności wychowawcze. Moze trochę wsparcia i wyrozumiałości pomoże? Czy nie bardzo? |
TereKlo | 13-05-2004 20:04:53 [#03] |
---|
Czasem po prostu jest niefortunny początek, ciągnie się przez kilka miesięcy. Znam to z doświadczenia - zły start, nieumiejętność odnalezienia się w nowej rzeczywistości, gdzie sama teoria nie wystarcza, a wiemy jaka rzeczywistość potrafi być zaskakujaca.
Ja sama podejmując nową pracę w nowym środowisku po kilkunastu latach pracy "dałam ciała", bo jakoś nie umiałam się dogadać, a potem zniechęcenie do środowiska.... minęło i .... chyba nie mam sobie nic do zarzucenia w pracy.
Może brak mu pewności siebie, bo się za bardzo stara być wzorowym? |
marekci | 13-05-2004 21:02:44 [#04] |
---|
Marku to co już trwa trudno zatrzymać. Każdy z nas buduje autorytet w sposób indywidualny z wsparciem lub bez. Kolega miał wsparcie - ba i to jakie! Lecz każdy z nas pracuje na własny rachunek a rachunek przecież wystawia klasa przed którą stajemy dzień w dzień, każdego dnia. Obserwowaliśmy, hospitowaliśmy , rozmawialiśmy , doradzaliśmy , proponowaliśmy , - śmy, -śmy itd. Wciągnąłem w to chyba całą Radę. I tak 2 lata. Dość. Przyglądając się teraz wiem na pewno, nie każdy z nas może być nauczycielem - to piękne, nobilitujące ale i odpowiedzialne zadanie. Trzeba , prócz wiedzy, mieć te COŚ. No właśnie - nie mam pewności czy On się stara? Nie chcę tutaj wyrzucać wszystkiego nie w tym rzecz, ale wątpliwości jest wiele a nawet pewności bo:dokumentacja bardzo mizerna, chęć doskonalenia czy realizacja planu rozwojowego - hm, cóż... Dzieciaki z podstawówki już zacierają ręce, że sobie "pograndzą" na lekcji u Pana. To nie jest łatwe. Jutro mnie czeka koszmarna rozmowa. |
Grażyna | 13-05-2004 21:06:27 [#05] |
---|
marekci Mnie też czeka taka rozmowa, niestety, ale trzeba to zrobić, żeby ktoś nam nie zarzucił kiedyś, że wiedzieliśmy i nic nie zrobiliśmy. Są osoby, którym dzieciaki wchodzą na głowę. I czas oraz doświadczenie tego nie zmienią. |
Gaba | 14-05-2004 05:08:08 [#06] |
---|
i ja mam taką rozmowę przed... - oj, aż mi jakos takoś, gdy pomyślę. Nie jest wesoło. |
ReniaB | 14-05-2004 07:18:09 [#07] |
---|
markeci musisz przez to przejść - to jedna z koszmarniejszych stron pracy dyrektora; myślę, że napisałeś, bo oczekujesz wsparcia, potwierdzenia słuszności swoich wyborów ....i trudno nam ci go dać, bo takie sytuacje są zawsze szczególne i jedyne. Trzymam za ciebie kciuki, bo widać jak na dłoni, że ci zależy na człowieku i szkole i poziomie nauczania i nie widzę w tym twojej złej woli czy braku zaangażowania. |
marekci | 14-05-2004 11:16:42 [#08] |
---|
dzięki - chyba czas zachować dystans |
Konto zapomniane | 17-05-2004 23:27:34 [#09] |
---|
marekci Budowanie autorytetu młodego jak sądzę nauczyciela ze wsparciem ze strony prawie całej rady przez dwa lata okazuje się nieskuteczne??? Zespół dorosłych, wykształconych i dysponujących jak sądzę wieloletnią praktyką pedagogiczną osób nie potrafi skutecznie=wychowawczo wpłynąć na zmianę niepożądanych zachowań uczniów w szkole podstawowej??? Mam uwierzyć że na nic te wasze profesjonalne starania, które ów nieskuteczny wychowawczo jak sądzę nauczyciel skutecznie udaremnia??? Porażka? Tak, tylko czyja? Wiem że troska o szkołę i poziom nauczania to jedno... ale troska o szacunek ucznia dla szkoły, szacunek dla wartości w niej przekazywanych, szacunek dla nauczyciela który w niej mniej lub bardziej udanie edukuje to coś czego od tych wcześnie wspomnianych oddzielić niepodobna! Na tym braku skuteczności "korzystają" tylko wasi pupile. Nieskuteczność świata dorosłych jest przerażająca skoro sięga już poziomu podstawówki. Jesteście przecież starsi, bardziej dojrzalsi, lepiej wykształceni, życiowo bardziej doświadczeni, macie własne dzieci które skutecznie wychowujecie. Czy jednak chcecie zdobyć się na stanowczość, mając za sobą to najważniejsze czyli słuszność i wszystko to, co potrzeba aby się z problemem uporać? Nie wołajcie o pomoc, bo ten początkujący nauczyciel już robi to za was! Wy Wysoka Rado rozwiążcie problem jaki macie WY, bo ma go jeden z was!!! |
Ewa z Rz | 18-05-2004 05:58:08 [#10] |
---|
Jacenty, Wszystko fajnie, ale... bywaja kuriozalne przypadki, takie, na które po prostu nie ma rady. Pewnie nie wierzysz, ja sama bym pare lat temu nie uwierzyła, gdybym na takiego n-la nie trafiła. A trafiłam. I to nawet dwa razy. Raz, to może i coś można było zrobić, ale... Ten n-l był w szkole zasiedziały, ja nowa. Poza tym tu było jakby trochę "na odwrót", on się wlaściwie psychicznie znęcal nad uczniami, a umiejętności dydaktyczne miał raczej marne... Po pół roku doszłam do wniosku, że "wychowywanie" tego n-la po prostu za dużo będzie kosztowało i szkołę i mnie - rozstalismy się po roku... Drugi raz było jeszcze gorzej - n-l był bardzo podobny do opisanego na tym wątku. Dwa lata probowałam razem z radą "wychować" go. Wkładaliśmy w to bardzo dużo wysiłku. Próbowałam znaleźć ten aspekt działalnośći szkolnej, który by mu odpowiadał, licząc na to, że jak mu się coś spodoba, to i reszta będzie dla niego łatwiejsza. Niestety, absolutnie NIC to nie dało... W drugiej połowie trzeciego roku pracy, to właściwie skupiałam się już jedynie na minimalizacji negatywnych skutków jego pracy. Cóż, nie pozostawało nic innego jak rozstanie - nie obyło się bez sprawy w sądzie. |
Maelka | 18-05-2004 06:34:04 [#11] |
---|
Chyba nie powinniśmy zapominać, że bycie nauczycielem to nie tyle sposób zarabiania na życie, ile odpowiedzialność za wiedzę, umiejętności i wychowanie powierzonych sobie dzieci i młodzieży. Nawet gdyby dobrze wychowani (przez innych nauczycieli) uczniowie spokojnie i bez ekscesów zachowywali się na lekcji nieudolnego nauczyciela, to nie znaczy, że nauczyciel ów przekazał tymże uczniom należną im wiedzę i wyćwiczył konieczne umiejętności. Albo się ma tę iskrę (jak już ktoś wyżej powiedział), albo się nie ma.I eksperymentowanie, czekanie tak długo na zmianę sytuacji odbywa się (być może ) w interesie jednego nauczyciela, ale kosztem kilkudziesięciu uczniów. I wobec tego nie mam wątpliwości, że należałoby zaproponować człowiekowi zmianę profesji, póki jest to możliwe (jest młody, niezgorzkniały,itp.). Nie jest to zaden dyshonor: można zdobyć wykształcenie, ale być kiepskim lekarzem, księdzem, fryzjerem, murarzem. Czy warto z uporem godnym innej sprawy tkwić w układzie tylko dlatego, że kiedyś, przy wyborze studiów dokonało się złego wyboru? Mam kolegów, którzy w porę nie spotkali na swej drodze madrego i życzliwego dyrektora, który w trudnej, ale rzeczowej rozmowie jasno postawiłby sprawę. Nauczycielami są, dzieci siedzą grzecznie, ale ... I dzieci, i ich rodzice dostrzegają wady nauczyciela, błędy metodyczne i merytoryczne, błędy wychowawcze. Zgłaszają swe (słuszne) uwagi wychowawcy, dyrekcji. I co? I nic. Teraz już nic. Ostatnio zdesperowani rodzice widząc bezradność tych, którzy o problemach wiedzą , zapowiedzieli (bez gróźb i szantażu), że spróbują poszukać pomocy w kuratorium. Czy warto doprowadzać aż do takiego momentu? |
Marek Pleśniar | 18-05-2004 06:42:07 [#12] |
---|
Pochylanie nade mną owych gremiów, starania jak mnie wychować - dorosłego człowieka co to sobie nie radzi uznałbym za zawstydzające i może nawet obraźliwe. Zaś - przypomnę - szkoła to nie miejsce na wychowywanie nauczycieli - lecz uczniów. No ale to taki drobiazg. |
Gaba | 18-05-2004 06:56:23 [#13] |
---|
Pomogę, wesprę, podpowiem, podzielę się wiedzą, powiem, gdzie co jest w szkole, przydzielę opiekuna, wesprę opiekuna, pogadam, w jakim artykule to było... ale - nie będę uczyć elementarnych zasad. Szkoła to nie cyrk - gdzie uczy sie chodzi równo i w szeregu. Jacenty - jest elementarny zasób umiejętności, w które nauczyciel początkujący musi byc wyposażony. Ja nie jestem dobra wróżka i czarodziejka - ja jestem pracodawca, jestem od wymagania a nie od uczenia. Moich studentów uczę (ostatnio nawet ubierać się, jak zobaczyłam babeczkę starającą sią o pracę w fioletowych stringach z bluzeczką ciut-nic pdo niebieskimi oczyma)... - śmieszy mnie uczenie podziałów celu, formułowanie tematu, definiowanie celów, przepraszanie, ze użyłam trudniejszego terminu, a, budowa konspektu... - ja się zaczynam bać zwłaszcza... tej Niemierki! |
Małgoś | 18-05-2004 07:24:43 [#14] |
---|
do tego zawodu trzeba miec dar - wyczucie, takt, inteligencję, kreatywność i baardzo zdrową psychikę a tego wyuczyć się nie da dziś gryze własne palce z niemocy i złości nad samą sobą, bo n-l któremu dawałam wciąż szanse ("no był w nim wielki optymizm, aktywność itp) ...snocił robotę, że wstyd: postawił na koniec roku maturzystce 4 z fakultetu, a ona napisała mature na totalną 1 ta 4 to knot jakich mało (z próbnej juz miała 1) wstyd mi, że nie dopatrzyłam, głupio mi bo żal dziewczyny |
marekci | 18-05-2004 19:02:38 [#15] |
---|
Jacenty, ... Jacenty, nie szkoła podstawowa a jedno z najbardziej wymagających od nauczyciela miejsc - gimnazjum. Jacenty, szkoła to nie fabryka gwoździ i sama wiedza teoretyczna poparta praktyką nie pomoże jeśli sam "młody" nie chce lub nie potrafi zrozumieć gdzie się znalazł a bywa, że znalazł się w szkole przez przypadek. Jacenty, dla Ciebie to przecież takie proste wystarczy chcieć, ale "cały w tym ambaras by oboje chciało naraz". Jacenty, już i tak po "kaczaku" i tak. Jacenty, to moja porażka. Jacenty, i już! |
Maelka | 18-05-2004 21:27:16 [#16] |
---|
marekci popsuję ci tę oryginalna stylistykę ;-) i powiem po prostu: Porażką byłoby przymkniecie oczu i pozostawienie uczniów na pastwę nieudolnego nauczyciela i niewinnego przecież niczemu człowieka (a cóż on winny, że tego talentu Opatrzność mu poskąpiła?) na pastwę nieobliczalnej młodzieży. Rozmowa pewnie trudna dla obu stron, ale dla obu stron potrzebna. A kto wie? Może za kilkanaście lat ten młody (niedoszły) nauczyciel ci za tę decyzję podziękuje? Życzę powodzenia i tobie, i twojemu nauczycielowi! :-) |
marekci | 18-05-2004 21:55:21 [#17] |
---|
Maelka od dziś Mojaelka :-), żarty. Dzięki za słowa otuchy. Zdrówka życzę! Hej! |
Maelka | 18-05-2004 22:13:23 [#18] |
---|
marekci Się przyda! dzięki! :-))))))) |
Konto zapomniane | 19-05-2004 00:29:48 [#19] |
---|
Szkoła to nie miejsce na wychowywanie nauczycieli lecz uczniów Są rzeczywiście takie kwiatki które nie zdobią pedagogicznego ogródka ale... Niezależnie od ewentualnych uchybień w pracy nauczyciela zdyscyplinować trzeba również uczniów, który mają wypełniać polecenia takiego nauczyciela i stosować się do jego słusznych wymagań!!! Szkoła to nie dom - gdzie uczy się uczniów elementarnych zasad np. krzesło na którym siedzisz powinno stać na czterech nogach, czy okazuj szacunek starszym itd. Jest, sami to przyznacie elementarny zasób umiejętności, w które uczeń musi być wyposażony. Gdyby się okazało, że owych talentów nie posiada ani nawet chęci na nie, to co, nie będziemy ich wymagać? Ostatecznie ocena jakości pracy nauczyciela jest w mocy dyrektora szkoły, on jej dokonuje czyli albo zatrudnia albo nie. Dopóki jednak zatrudnia, nauczyciel jakikolwiek by nie był, jest częścią szkoły i tego czemu szkoła ma służyć. Szkoła to nie miejsce na wychowywanie nauczycieli lecz uczniów !!! |
Marek Pleśniar | 19-05-2004 00:38:50 [#20] |
---|
no ale opisywane uchybienia w pracy nauczyciela polegają własnie na niezdolności do dyscyplinowania uczniów;-) To kto ma ich dyscyplinować? |
Gaba | 19-05-2004 01:18:28 [#21] |
---|
... dyrektor! Na wszystko - dyrektor... Jacenty - to nie do Ciebie! |
Konto zapomniane | 19-05-2004 10:49:30 [#22] |
---|
Ostatecznie jednak dyrektor... to ten z mniej miłych aspektów jego pracy, a skoro już nim się jest... sytuacja nie pozostawia wątpliwości... tyle już dla niego zrobiono... całe dwa lata pracy zmarnowano uchybienia w jego pracy polega na niezdolności do dyscyplinowania uczniów... sama Opatrzność talentu nauczycielowi poskąpiła... dlatego dyrektor czasami pobrudzi dywany bo jako fachowiec butów nie zdejmuje!!! Pozostanie pastwa nieobliczalnej młodzieży czekająca na następną ofiarę. Ich braku szacunku nie udało sie zmienić... (całe dwa lata pracy też chyba ich dotyczyło i oni też je chyba zmarnowali ) Jego zmieniono, ich NIE. |
Marek Pleśniar | 19-05-2004 11:28:39 [#23] |
---|
ja nie bardzo Cię Jacenty rozumiem - przyznaję bez bicia. Za poetyckie to:-) jakie masz rady dla dyrektora tego nauczyciela? Co ma zrobić? (przypominam że sprawuje on nadzór pedagogiczny) |
Maryśka2 | 19-05-2004 12:45:10 [#24] |
---|
Też chetnie przeczytam rady dla dyrektora. Czy mam w takiej sytuacji przede wszystkim dyscyplinować uczniów w sposób nie dający młodym ludziom dokonanie oceny belfra? Mam ich karać, bo nie tak odzywają się do nauczyciela, który nie potrafi w nich wzbudzić poszanowania dla siebie? Mam stanąć przed nimi i huknąć, że mają pana słuchać, bo jak nie, to....? No nie,sądzę, że tego się nie da zrobić. Zwróć uwagę, że ta sama nieobliczalna młodzież na innych lekcjach odnosi się właściwie do innych nauczycieli. W poście 4 Marekci przecież napisał: Każdy z nas buduje autorytet w sposób indywidualny z wsparciem lub bez. Kolega miał wsparcie - ba i to jakie! Lecz każdy z nas pracuje na własny rachunek a rachunek przecież wystawia klasa przed którą stajemy dzień w dzień, każdego dnia. Obserwowaliśmy, hospitowaliśmy , rozmawialiśmy , doradzaliśmy , proponowaliśmy , - śmy, -śmy itd. Wciągnąłem w to chyba całą Radę. I tak 2 lata. Dość. Przyglądając się teraz wiem na pewno, nie każdy z nas może być nauczycielem - to piękne, nobilitujące ale i odpowiedzialne zadanie. Trzeba , prócz wiedzy, mieć te COŚ. No właśnie - nie mam pewności czy On się stara? Nie chcę tutaj wyrzucać wszystkiego nie w tym rzecz, ale wątpliwości jest wiele a nawet pewności bo:dokumentacja bardzo mizerna, chęć doskonalenia czy realizacja planu rozwojowego - hm, cóż... Dzieciaki z podstawówki już zacierają ręce, że sobie "pograndzą" na lekcji u Pana. Więc pracowano, dyrektor nie siedział bezczynnie czekając na moment, w którym można nauczyciela wykopać na bruk. Mam podobną sytuację, no może nie tak drastyczną, z jedną nauczycielką. Owa pani nie może się nadziwić, że inni nauczyciele nie narzekają na zachowanie dzieci na lekcjach, skoro u Niej uczniowie przeszkadzaja. (Cicho są tylko w czasie hospitacji, ale przecież nie mogę hospitować każdej lekcji). |
AMS | 19-05-2004 19:44:05 [#25] |
---|
wybaczcie że taki nowicjusz się odzywa ale co do rad to mam pewien sposób dla d-ra może nic odkrywczego ale może się przydać. umawiam się z nowym nauczycielem, że zawoła mnie na "pomoc" gdy wyczerpie wszystkie możliwości wobec uczniów i braknie mu inwencji. idę od razu do klasy i zpozycji d-ra krótkie kazanie do dzieci, do nauczyciela, żeby dzieci słyszały co może z nimi zrobić, coś bąknę o autorytecie i odwiecznych prawach i wychodzę. kilka dni czekam na informację bieżącą od nauczyciela o skutkach. na razie były pozytywne. szczerze? nie męczyłabym wszystkich wokół przez aż dwa lata.
marekci: życzę powodzenia w poprawianiu dobrego imienia "ciała pedagogicznego" i trzymam kciuki, myślę że jesteś na dobrej drodze. |
Konto zapomniane | 19-05-2004 22:09:31 [#26] |
---|
Co łatwiejsze: wywalić nauczyciela czy polepszyć uczniów? Łatwiej zmienić nauczyciela niż zmienić zachowanie uczniów – przyznaję, że mnie o to chodzi. Bardziej by mi odpowiadało wyrównanie szans. Tu też proszę mi wybaczyć szczerość ale działania podejmowane na rzecz tegoż nauczyciela przez kogokolwiek (z Dyrekcją włącznie) nieskutecznymi się okazały skoro na zajęciach tego nauczyciela sytuacji to nie zmieniło. Nie trzeba przecież ustawicznie hospitować takiego nauczyciela wystarczy w klasie przypomnieć o szkolnych obowiązkach. Co oczywiście w nie w każdym przypadku zadziała, bo będą uczniowie rozrabiający i lekceważący polecenia, najpierw nauczyciela potem wychowawcy, a w końcu i dyrektora. Czyż nie tak było w komentowanym przez nas przypadku? Czy wtedy nie należałoby dużo bardziej stanowczo temu się przeciwstawić, a jeśli nie wierzymy w skuteczność przykrych konsekwencji rzeczywiście może ustawicznie hospitować. Nie możemy przecież pozwolić żeby uczniowie tak notorycznie zalecenia nasze lekceważyli. To my mamy ich wychowywać. Dyrektor sprawuje nadzór pedagogiczny m.in. wymagając uznania zasad wychowawczych jakimi szkoła się kieruje, a w przypadku ich naruszenia interweniując. Sądzę, że to nie tyle skuteczność nauczyciela ile raczej systemu wychowawczego szkoły doprowadza do zmiany nie pożądanych zachowań. Sposób w jaki szkoła sobie z tym radzi ujawnia skuteczność (bądź nie) systemu wychowawczego który tworzą dyrekcja-nauczyciele-rodzice. To nie problem X-a, w szkole to problem szkolny! Czyż mamy ich karać jeżeli nie tak odzywają się do nauczyciela nawet takiego, który nie potrafi wzbudzić szacunku dla siebie? Tak, oczywiście, bo tego nie wolno i nikomu!!! Uczniowie to są młodzi ludzie których należy nauczyć szacunku. Czy dyscyplinować uczniów w sposób nie dający młodym ludziom dokonanie oceny belfra? Oczywiście, że tak. Tylko dyrektor ma prawo „rozprawić” się z niedobrym nauczycielem. Uczniowi tego nie wolno, bo jego prawa i obowiązki szkolne są inne!
A pomysły z kategorii: uczeń oceniający nauczyciela czy złe zachowanie ucznia oceną pracy nauczyciela; myślę że rozsądny dyrektor na coś takiego by sobie nie pozwolił. Kończąc: dyrektor ma prawo „rozprawić” się z niedobrym nauczycielem, zwłaszcza jeśli to słusznie robi, bo wiem że w pewnych sytuacjach powinien. Pozdrawiam
|
Maryśka2 | 19-05-2004 22:25:44 [#27] |
---|
Jacenty - masz racje, że nie możemy pozwolić sobie na samowole uczniów, ale budowanie autorytetu nie polega na wyłącznym karceniu, bo często to prowadzi do zupełnie innych od zamierzonych skutków. Słuszność masz odpowiadając twierdząco na moje pytania, ale zwróc uwage na jedno założenie, które w mojej i innych wypowiedzi jest. Ci sami uczniowie zupełnie poprawnie zachowuja się wobec innych nauczycieli. Tylko na lekcjach jednego nauczyciela jest problem. Więc tkwi jakis wic nie w tym ,że dzieciaki z gruntu niedobre, ale jest coś w postępowaniu tegoż nauczyciela, ze nie umie on budować autorytetu i szacunku. I dyrektor i inni nauczyciele pomagaja, radzą, pouczają uczniów i to nie pomaga. Więc jakie jest wyjście. Zawsze uważałam, że do każdej pracy trzeba mieć , może szumnie zabrzmi, ale dar, powołanie. Praca nauczyciela jest bardzo szczególna w tym wzgledzie. Do tego zawodu nie mogą trafiać ludzie przypadkowi. Znowu zacytuję przedmówcę(Małgoś z postu 14): do tego zawodu trzeba miec dar - wyczucie, takt, inteligencję, kreatywność i baardzo zdrową psychikę a tego wyuczyć się nie da Jeśli ktoś się nie sprawdza, to przecież nie wystarczy zdyscyplinować niebożątka, bo to rozwiązanie na krótką metę i zgadzam się ze wszystkimi, którzy wcześniej pisali, to niewdzięczna i trudna dyrektora czeka decyzja i rozmowa. Bywa tak niestety, że z niektórymi nauczycielami trzeba się pożegnac. Dla dobra owych pacholąt właśnie. |
Gaba | 20-05-2004 03:56:31 [#28] |
---|
Cesarzowi, co cesarskie! dzieciny dyscyplinowac, wychowywac, pokazywać przykłady, konsekwentnie działac - itp. - tu dyskutujemy, spieramy się, pokazujemy swoje różne podejścia... - ale oni w szkole muszą być, bo szkoła dla nich jest. Oczywiście nie przekaraczając praw przynależnych jednostce - szacunek do osoby każdej nauczycielskiej, sekretarskiej, pani wooźnej, czy przechodnia, kultura... poszanowanie prawa. - ale dziecku też się należy jasność działań, musimy mieć pracownika, który nas nie zawiedzie, będzie miał zawsze pomysł, jak wybrnąć w trudnej sytuacji (nie kobinowaniem, a fachowym działaniem), bywa, że obrót spraw w szkole jest dramatyczny (w pierwszych dwóch tygdoniach swojego dyrektorowania musiałam opnowac panikę w szkole) - to śmieszne, wchodzić na lekcję, bo proszę pani Marcinek, był niegrzeczny... i pokazał język pani - interwencja dyrekcji, wskazana, owszem, do temperowania niektórych, no, przecież wiecie, że nie zostawia się nauczycieli na pastwę gagatków. Napiszę, coś czego już się wstydzę, bo przecież to publiczne medium - ale piszę naprawdę szczerze, nasza praca ma także i taki wymiar, przykry, trudny, bolesny - chyba mam dość tolerowania dwójki moich kontraktowych, którzy kolejny raz olali mi rodziców na dniu otwartym i nie przyszli do pracy na spotkanie. To dość będzie dla tych Państwa bardzo surowe! dokumenty już są napisane i się pożegnamy. Kurka, dosyć wychowywania! PS. Gdy zapytałam po pierwszym razie: dlaczego pani nie była na radzie pedagogicznej? odpowiedź padła - przecież to... pierwszy raz! - na pytanie - dlaczego... padła odpowiedź inna - zapaliła mi się czerwona lampka! |
Marek Pleśniar | 20-05-2004 06:53:40 [#29] |
---|
czyli niech (jak pisze Newerly którego uwielbiam) freblanki freblują A dyrektor kieruje. Nie odwrotnie albo w systemie mieszanym;-) | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|