Forum OSKKO - wątek

TEMAT: "Jedzenie śmieciowe" w szkole - jak widzicie tę sprawę?
strony: [ 1 ]
Gaba23-10-2014 14:41:51   [#01]

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sejm-wprowadzil-zakaz-sprzedazy-smieciowego-jedzenia-w-szkolach/kdvj6


post został zmieniony: 23-10-2014 14:42:15
Adaa23-10-2014 19:58:21   [#02]

nigdy nie prowadzilismy sprzedazy jedzenia smieciowego - na to mamy wpływ

ale juz na to ile to śmieciowego jedzenia przynosza uczniowie do szkoły - jako sniadanie, nie mamy za bardzo

;-)

Karolina23-10-2014 20:55:19   [#03]

Nareszcie! Wiele osob potrzebuje niestety przepisów - bez tego się nie dało. Szkoda bo świadomość jak żywność wpływa na życie (i nie mam tu na myśli tylko otyłości) jest rozpowszechniana od wielu lat, robi się wręcz modna. Wszystko to jest jasne od dawna, tylko ciężko się przebić przez mur bylejakości i udawania, że się dba o zdrowie. Lepiej zrobić gazetkę.

rzewa24-10-2014 08:10:45   [#04]

Karolina, niestety przepisy tutaj NIC nie załatwią - potrzebna jest świadomość ludzi o szkodliwości -> robienie "gazetek", propagowanie zdrowego stylu życia na wszelkie sposoby jest zdecydowanie skuteczniejsze (lecz wymaga niestety dużo czasu i wysiłku) niż uchwalenie następnych zakazów czy nakazów

Marek Pleśniar24-10-2014 11:53:15   [#05]

racja - i tak przyniosą:-)

Gaba24-10-2014 12:25:45   [#06]

myślicie, że gazetką da się walczyć, rzeczywiście ta myślicie?

Oki zakazać - i co dalej? pogadanki... a rodziców może by tak... byleby nie szkoła

Karolina24-10-2014 14:12:19   [#07]

Gaba - nie da się gazetką! Właśnie to mam na myśli, że wielu woli zrobić gazetkę zaprosić pożal się boże diabetyka lub panią z sanpidu, a to trzeba nieustannym przykładem, rozmową, wzorami, drzwiami i oknami. Może potrwa lata, może dzieci będą przemycać i kupować - ale .... jasne jak słonce powinno być co szkodzi a co nie. To co szkodzi jest nie do kupienia w szkole i niewazne czy nauczyciel lubi. Papierosy też niektorzy kupią i piwo a w szkole się nie sprzedaje.

JarTul24-10-2014 20:20:27   [#08]

W przyszłym roku szkolnym po prostu zniknie 90% sklepików szkolnych.
Dzieciaki będą biegać do pobliskich sklepów... będzie zdrowiej i bezpieczniej.


post został zmieniony: 24-10-2014 20:21:16
Karolina24-10-2014 20:25:30   [#09]

gadanie.....

jeśli my dorośli jesteśmy pesymistycznie nastawieni, z góry uważamy, że to bez sensu to ... tak będzie.

w pobliskich sklepach mozna kupić też papierosy.... co to za argument?

JarTul24-10-2014 20:40:19   [#10]

To nie problem pesymizmu, ale realizmu.
Czy to szkoła kształtuje "kulturę jedzenia"?
Czy to szkoła odpowiada za "epidemię otyłości"?
Czy produkty sprzedawane w szkolnych sklepikach, to produkty produkowane nielegalnie i dopuszczane do sprzedaży nielegalnie?
Czy to rzeczywiście przede wszystkim te porcje kalorii wchłonięte przez dzieciaki w szkole przyczyniają się tak znacząco do nadwagi u dzieci?
No i jeszcze SANEPID i jego "wymagania" a "zdrowe" jedzenie w szkole... To jest dopiero rozdział do opisania.

Szkoda, że z równie wielką "ochotą" Sejm nie zajmie się problemem niedożywienia dzieci, powracającą w szkołach wszawicą, brakiem opieki medycznej (w tym stomatologicznej) itp.


post został zmieniony: 24-10-2014 20:45:30
Karolina24-10-2014 21:19:58   [#11]

JarTul - tu nie tylko o nadwagę chodzi, wspominałam wyżej. Gdyby głównym problemem jedzenia śmieciowego była otyłość łatwiej byłoby wprowadzić jeszcze z 3 godziny w-f - więcej ruchu i kalorie spalone. Niestety - to dodatki, konserwanty, barwniki i inne syntetyki, ktorymi nafaszerowane są słodycze, gazowane napoje, chrupki i inne... powodują tak znaczące zmiany metaboliczne i mają tak ogromny wpływ na rozwój, na funkcje poznawcze, że sprzedawanie ich w szkole jest szkodliwe i nielogiczne. Dziecko, ktore nawpypcha się tego, nie jest w stanie myśleć na lekcji. O skutkach na przyszłość nie wspomnę..... coraz więcej chorob cywilizacyjnych, autoimmunologicznych i innych dziwactw.

Nasz sklepik kontrolował sanepid.... uznał, że jest wszystko ok - a asortyment tam jest taki, że włosy dęba stają. Będzie rozporządzenie, zmienią się wymagania SANEPIDU. 

Kultura jedzenia to bardzo ważny problem, jeśli mamy programy profilaktyczne, wychowawcze.... pomijanie tego jest absurdem.

JarTul24-10-2014 21:38:07   [#12]

Generalnie zgadzam się z Tobą.
Przeczytaj uważnie moje retoryczne pytania.
Jednak problemy o których piszesz, to problemy których szkoła nie rozwiąże. No chyba, że uważamy, że zniknięcie ze szkół sklepików, to rozwiązanie problemu "niezdrowego" (bo nie śmieciowego) jedzenia w szkołach.

Nie twierdzę, że szkoła nie powinna uczestniczyć w programach profilaktycznych dotyczących tego tematu. Ale zakładanie, że to szkoły rozwiążą problem "niezdrowego" jedzenia, to jakiś absurd.

A co do SANEPIDU, to niech urealnią przepisy dotyczące przegotowywania i sprzedaży "zdrowej" żywności w szkołach.

Adaa24-10-2014 21:48:49   [#13]

szkoła naprawdę duzo może, ale nic z tego nie bedzie, dy bedzie promowała zdrowe nawyki zywieniowe wśród dzieciaków, a w sklepiku szkolnym bedzie dostepne to przed czym stara sie przestrzegać - to podważa wiarygodnośc przekazu
 dlatego dobry i taki krok (zakaz) - jesli inaczej sie nie da

to o czym pisze Karolina to naprawde duzy problem

w mojej szkole przykładamy do tego dużą wagę: programy, happeningi, rozdawanie broszur rodzicom, publikujemy poradniki, gazetki, wspólne przyrzadzanie posiłków, stołowka szkolna - tylko to co zdrowe i świeże (mamy wlasną kuchnię) itp.

a i tak widzimy co dzieciaki przynosza na sniadanie - litry barwionych sztucznie napojów, rogale o kilkumiesiecznym terminie ważności, chipsy, slodycze itd.

mówimy rodzicom, ze  dla dzieciaków spozywanie tego to jak wbijanie szpilek w mózg itd.
niby jest pewna poprawa, ale idzie to z oporem - wygoda przeważa

moja kucharka dwoi sie i troi by wymyslac dzieciom różne surówki...potem siedzi zalamana (choć jest mistrzynią w swoim fachu), bo dzieci nie sa przyzwyczajone do spozywania roznorodnych warzyw

widze co przynosza do szkoły dzieci z nadwagą - tragedia (jakies buły, pączki itd.)
gdy zwracamy uwage rodzicom wielu mówi - ale on nic innego nie chce jeść
bzdura, bo gdy dać takiemu dziecku kanapke z sałatą, serem i rzodkiewką zjada ją z apetytem

lenistwo, wygoda i bezrefleksyjnośc niektórych rodziców jest porażajaca

Karolina24-10-2014 21:57:42   [#14]

Jar Tul - jasne, że tego nie zrobi sama szkoła - szkoła jednak musi emanować tematem, być wzorem. Super napisałaś Adaa - wiarygodność konkursów, gazetek, akcji jest żadna, jesli w tej samej instytucji można kupić to przed czym się przestrzega.

Adaa24-10-2014 22:07:38   [#15]

szkoła ma wielka moc:-)
podglądam jak przedszkolanki spożywaja posiłki z maluchami

jesli pani ma pudeleczko z wieloma warzywami/owocami i powie, że kazdy powinien zjeść jak najwiecej kolorów i pokazuje czerwoną, zóltą paprykę, zielona sałate, bialy kawałek sera itd. to dzieci sie inspirują
one tez chca tak jak Pani
czasami slysze od mam, ze mały przyszedł do domu i zapowiedział, ze nie pójdzie do przedszkola bez kolorowego jedzenia:-)
chcial, nie chciał musza przygotować, choc nie wszyscy

najbardziej drastyczny przypadek jaki widzialam to było dziecko, które nie jadło doslownie nic oprócz chleba z nutellą
ze dwa miesiace trwało wdrażanie go do zjedzenia chociazby plasterka sera wielkosci pieciozłotówki, dwóch kęsów pomidora ...

az niewiarygodne, że mozna tak zywic dziecko - nutellą

.............

dodam jeszcze
wydawała mi sie, ze my dorosli jestesmy swiadomi tego ile cukru zawierają w sobie (na jednostke przeliczeniową) rózne napoje
nauczyciel zrobił makiete - zebrał najpopularniejsze napoje (cola, fanta, neste, inne )
pod kazda butelka/ puszka umiesci torebkę cukru - odpowiadajaca jego zawartosci w danym napoju
akurat wystawil makiete przed zebraniem z rodzicami
tylu odgłosow zadziwienia to jeszcze nie słyszalam - i nie chodziło o artyzm wykonania:-)


post został zmieniony: 24-10-2014 22:18:27
grażka25-10-2014 08:02:28   [#16]

Zgadzam się z Adaą - ale już czasem nie wiem, co robić.

Dwoje niepijących z kubka trzylatków - albo butelka z dziubkiem, albo kubek niekapek. Uczymy się pomalutku.

Warzywa - dramat. Wydłubywany z pasty, surówki, strzepywany z pomidora lub jajka szczypiorek - niemal wszystkie dzieci.

Nie jadające z zasady: zielonego, czerwonego, żółtego. Lub wszystkiego surowego, w tym żadnych owoców także.

Co jesz w domu? pytam czasem. Naleśniki z dżemikiem. Na każdy posiłek.

Tylko - błagam - niech nikt już nie linkuje tych badań (kanadyjskich bodaj), że za brak sukcesów w życiu odpowiadają zmuszające dzieci do jedzenia przedszkolanki.

 

Skimir25-10-2014 12:40:11   [#17]

Ustawy, rozporządzenia i co z tego jak jest przyzwyczajenie i chęć rozwiązywania spraw po najniższej linii oporu.

Miałem automaty w szkole. Rok temu zrodził się pomysł sklepiku spółdzielni uczniowskiej. Trochę potrwało ukonstytuowanie spółdzielni, zaangażowanie nauczycieli, wybudowanie sklepiku ale od października ruszył :-)

No ale w czym rzecz. We wrześniu już wiedziałem, że sklepik ruszy na 100% więc wypowiedziałem umowę z firmą od automatów. Niby był miesięczny okres wypowiedzenia ale ku mojemu zdziwieniu zabrali automat kilka dni po wysłaniu pisma. No i powstał paraliż - dzieci nie mają co jeść! Informacja do rodziców, że automatu nie ma a sklepik będzie za tydzień czy dwa... Niektóre dzieci dalej nie mają co jeść i pić... Widać, że łatwiej dać 5zł na byle co niż przygotować kanapkę i coś do popicia.

Wiec co z tego, że będą przepisy jak przyzwyczajenie spowoduje, że trzeba będzie wejść do sklepu po drodze i kupić to czego się nie da w szkole.

Byłem kiedyś na takim objazdowym obozie naukowym z gimnazjalistami. Szwajcaria, Francja, Australia... Wszystko finansowane z unijnych środków więc pieniądze były. W specyfikacji zaplanowano, że hotele co najmniej 3 gwiazdkowe a jedzenie w restauracjach serwujących w miarę lokalne jedzenie. Pierwszy szok w Genewie - upał ponad 30st, w restauracji podają chłodnik - słyszę za plecami "proszę pana, ale ta zupa wystygła"... W innej restauracji kolacja, są szynki długodojrzewające - "łeeee, to mięso jest surowe" :-) W kolejnej dostali możliwość wyboru  - większość wybrała pizzę, frytki... Zostałem ochrzczony przez niektórych hardkorem bo śmiałem zjeść pieczone ziemniaczki w mundurkach. Na koniec prawie dwutygodniowego wyjazdu robimy ankietę ewaluacyjną - co się podobało najbardziej a co nie. Najmniej gimnazjaliści byli zadowoleni z hoteli i jedzenia :-) (nie było fasfoodu a pokoje dwuosobowe z klimą i łazienką)


post został zmieniony: 25-10-2014 17:18:57
Karolina25-10-2014 22:30:39   [#18]

http://lekarski.blog.polityka.pl/2014/10/24/ustawa-o-smieciowym-jedzeniu-maly-kroczek-na-poczatek-dlugiej-drogi/

Jacek25-10-2014 22:58:54   [#19]

podświetlę Karolinę :-)

http://lekarski.blog.polityka.pl/2014/10/24/ustawa-o-smieciowym-jedzeniu-maly-kroczek-na-poczatek-dlugiej-drogi/ 

DICK26-10-2014 11:27:36   [#20]

Wielka bzdura!!! Jeśli coś jest dopuszczone do sprzedaży do znaczy że nie jest trucizną? Sanepid będzie miał co robić , zamiast szukać oderwanej jednej płytki będzie kontrolował sklepiki. Ja zrobię inaczej, sklepik do likwidacji i po problemie. Oczywiście ironizuję nie tak winno być. Nawyki żywieniowe kształtuje rodzina i tyle szkoła winna pomagać. Współczesne mamy idą na łatwiznę , dzieciakom dają te świństwa i tyle. Z praktyki wiem iż w stołówce szkolnej wszelkie surówki ze świeżych warzyw lądują w koszu. Gdzie te czasy gdzie na wsi był swój chleb i inne smakołyki. Teraz mamy unijne normy i jemy dziadostwo. A tak nawiasem mówiąc to ten nasz sanepid powinno się dawno zlikwidować.

Karolina26-10-2014 12:22:33   [#21]

Dick - dobre sobie!

Do sprzedaży dopuszczone są też tabletki przeciwbolowe, ktore kupisz w kiosku z gazetami, papierosy, piwo, wino, ba... sterdydy i antybiotki oraz środki nasenne. Czy to znaczy, że je też można w szkole sprzedawać?

Nagle stołówki szkolne i przedszkolne oraz panie nauczycielki okazują się idealne a be są rodziny i matki. No bez przesady :)

a przepatrzcie w kuchniach kto ma Kucharka, kostki rosołowe i tonę cukru :)

grażka26-10-2014 15:05:11   [#22]

W moim przedszkolu nie ma. Od bardzo wielu lat :)

niesłodzone kompoty, mleka tyle, żeby sanepid się nie czepiał, do każdego posiłku owoce, często dwa różne do wyboru.

kluski, pierogi robione na miejscu.

nie ma nawet zwykłych płatków kukurydzianych - bo to żywność wysokoprzetworzona, twierdzi nasz intendentka. 

nutelli nie widziałam z 10 lat.

za to z powodu haccap nie kisimy już ogórków, kapusty, nie mamy swoich przetworów i mrożonek, te kupne z konserwantami zapewne zgodne z normami.

Codziennie mam też kogoś z rodziców, zapewniających dziecko na wejściu do przedszkola, że nie musi jeść warzyw ani owoców, skoro nie lubi. Babcia jak je odbiera czeka już z pączuszkiem.


post został zmieniony: 26-10-2014 15:05:34
Karolina26-10-2014 19:26:18   [#23]

super grażka! zazdroszczę aż :)

 

camelot27-10-2014 21:17:11   [#24]

A co to znaczy "mleka tyle, żeby sanepid się nie czepiał"? Tzn. dużo czy mało. Ostatnio byłam na naradzie o szkołach promujących zdrowie gdzie pani prelegentka stwierdziła, że mleko to trucizna i nawet dzieci je nie powinny być.

grażka27-10-2014 21:35:07   [#25]

mleka w sam raz.

Nie rozumiem słów: i nawet dzieci je nie powinny być.

Jacek27-10-2014 22:49:17   [#26]

pani prelegentka stwierdziła, że mleko to trucizna... tiaa.. znaczy nie powinienem już żyć a tu surprajz :-)

Karolina28-10-2014 09:18:50   [#27]

od mleka się nie umrze hehe i nie jest złe ale nie jest też tak dobre jak sądzono niegdyś i nie na nim powinna się opierać dieta przedszkolaka czy ucznia - a pewnie nadal w wielu miejscach bywa

Skimir28-10-2014 10:03:11   [#28]

Ten temat z jedzeniem jest mocno nakręcany przez różnych speców z branży, być może nawet jakiś lobbystów.

Moim zdaniem żadna ustawa, rozporządzenie nie zmieni nawyków żywieniowych bo na to trzeba czasu i zmiany mentalności. Żyjemy w czasach pośpiechu stąd i jedzenie jest "szybkie" i kaloryczne a ponieważ żołądka się nie oszuka kaloriami tylko ilością więc spirala zaczyna się nakręcać...

Pisałem wyżej o doświadczeniach żywieniowych gimnazjalistów za granicą. Dla nich głównym powodem oporów było to, że tych produktów wcześniej nie jedli. Teraz w domach je się monotonnie bo tak jest prościej i szybciej. Na wszelki wypadek nie uczy się dzieci innych smaków bo się okaże, że jeszcze im to zasmakuje i trzeba będzie robić :-) Łatwiejsza jest nutella - smakuje i ze słoika szybko się wybiera.

Mówienie, że mleko to trucizna... bo? Bo jest dla cielaków? 

W naszym klimacie utrwaliła się jakaś piramida żywnościowa i jest OK. W innych rejonach świata ta piramida jest inna i też jest OK. Ważne aby zachować proporcje a nie selekcjonować jedzenie na dobre i złe...

Marek Pleśniar28-10-2014 10:08:29   [#29]

mleko w szkole było koszmarem mojego, moich kolegów i koleżanek dzieciństwa;-)

brrrr, do dziś nie lubię przez to. Ale są na szczęście kefiry, jogurty itd

Karolina28-10-2014 10:36:58   [#30]

Nawyki, smaki, możliwości, potrzeby..... wszystko się zgadza. Nie jest to proste udowodnić, że mleko krowie naprawdę natura stworzyła dla cielaka :D

Niech pije kto chce i lubi - ja jak Marek wole jogurt ;)

Nie zmienia faktu, że w szkole jedzenia śmieciowego nie WOLNO sprzedawać! Nie zmienia faktu, że szkoła to miejsce, gdzie te nawyku kształtujemy i sprzedawanie śmieci jest absurdem wychowawczym.

j2329-10-2014 08:32:58   [#31]

przy tej okazji chciałbym się zapytać o jabłka w szkole. Na stronie ARR ukazał się we wrześniu komunikat, który dotyczy także szkół: http://arr.gov.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=3375:szkoly-poza-programem-owoce-i-warzywa-w-szkole-moga-uczestniczyc-w-mechanizmie-tymczasowe-nadzwyczajne-wsparcie-producentow-owocow-i-warzyw&catid=180&Itemid=14

Ciekawy jestem jaka jest praktyka, ile szkół skorzystało z tej możliwości i jakie ewentualnie są problemy z realizacją.

MKJ29-10-2014 09:01:45   [#32]

Ja skorzystałem z tych jabłek. Nie miałem żadnych problemów z realizacją. Trzeba było wypełnić ze dwa papierki i jabłka przyjechały do szkoły w ilości, która do tej pory odbija mi się czkawką (jabłeczną). :)

j2329-10-2014 09:14:50   [#33]

rozumiem, że jako szkoła macie decyzję ARR i jesteście upoważnieni do odbioru owoców nieprzeznaczonych do sprzedaży? czy rozdając jabłka uczniom jesteście zobowiązani do jakieś ewidencji, w tym do wykazów (imiennych) komu jabłka dostarczono do spożycia i w jakiej ilości? biorąc pod uwagę, że za te jabłka będzie płacić UE (70-80 gr za kg) wcale bym się nie zdziwił

MKJ29-10-2014 09:40:32   [#34]

Na szczęście nie jest tak źle. Co prawda straszono mnie, że każde jabłko trzeba będzie zewidencjonować, zważyć, zmierzyć i wydać za pokwitowaniem, ale skończyło się tylko na oświadczeniu, że jabłka zostały rozdysponowane zgodnie z przeznaczeniem. :)

Mamy decyzję i jesteśmy upoważnieni do odbioru owoców.

Ja dostałem 750 kg (to zależy od liczby uczniów - ja mam 250). Rozdałem skrzynki po klasach, do pokoju i jakoś zeszło. :)

Marek Pleśniar29-11-2014 14:38:25   [#36]

dobra puenta ;-)
http://joemonster.org/art/30198/15_latek_zarobil_fortune_na_nielegalnym_handlu_w_szkole

Tommie Rose to 15-letni uczeń brytyjskiej szkoły z Ordsall. Osiągnął już więcej niż niejeden 30-latek, wszystko to za sprawą rozprowadzania po szkole... nie, nie narkotyków. Zwyczajnych cukierków, po których nikt nie miał odlotu, jednakże na ich sprzedaży zarobił 14 000 funtów!

Wszystko zaczęło się od tego,że rząd Wielkiej Brytanii zakazał sprzedawania w szkolnych sklepikach junk food.

Chłopak oparł swoje słodkie imperium na sprzedawaniu napojów izotonicznych, chipsów, czekoladek czy różnych batoników.

Dyrekcja i nauczyciele oskarżają Tommiego o prowadzenie „czarnego rynku”, gdyż produkty są niezdrowe, a placówka propaguje prawidłowe odżywianie

ola 1329-11-2014 18:57:57   [#37]

Wyrzucanie pieniędzy Program Owoce i Warzywa w szkole.

Odo2,
Nie zgodzę się z Tobą. W przypadku szkoły, w której pracuję oba programy mają sens. Dzieci piją mleko i jedzą otrzymywane owoce (dowody naoczne :)). Dla niektórych dzieciaków to czasami jedyne owoce/warzywa jakie jedzą, bo w domu o tym nikt nie myśli.

malchow02-12-2014 21:58:11   [#38]

Ja też podpisuję się pod spostrzeżeniami ola 13,

A mamy problemy wynikające z dodatkowych schorzeń uczniów,

z ich dysfunkcji, często tak wielkich,

że na bieżąco wspomaga te oddziaływania min. nerologopeda.

Program "Owoce i warzywa w szkole" daje nam możliwość (bez zabiegania o sponsorów)

dostarczenia tych produktów dla dzieci. Szkoda tylko, że jest to adresowane tylko do klas 1-3:(

Mamy to szczęście, że gotujemy dla dzieciaków sami. Czyli posiadamy tzw. stołówkę szkolną.

 

Dzieci nie znają wszystkich smaków, często pewnych produktów nie kosztowały w domach.

Ale dlatego nauczyciele są na stołówce z dziećmi, by wspomóc ich w tym procesie poznawczym:)

I udaje się:)))

Marek Pleśniar03-12-2014 00:04:57   [#39]

trudno odmówić racji Oli i malchow

Leszek03-12-2014 09:06:41   [#40]

do # 1 sejm przyjął ustawę w tym zakresie po poprawkach senatu 28.11.2014 r.

czeka na podpis Prezydenta i publikację

pozdrawiam

Leszek19-12-2014 19:22:15   [#41]

Prezydent podpisał

i skierował do publikacji

pozdrawiam

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]