Forum OSKKO - wątek

TEMAT: o młodocianych przestępcach w TVN
strony: [ 1 ][ 2 ]
Małgoś17-03-2004 19:51:54   [#01]
Roman G - zerknij do TVN
bogna18-03-2004 07:20:56   [#02]
Małgoś - może ty podzielisz się wrażeniami?
Małgoś18-03-2004 07:53:56   [#03]

koszmarne jest to, że przestaje być ...koszmarne :-(

a statystyki straszą, że gimnazjaliści wiodą prym w ilości czynów kryminalnych "na głowę" - przegonili niezwycięzoną od wielu lat grupę młodziezy ze szkół zawodowych

stan18-03-2004 08:12:26   [#04]

... gratulacje dla twórców - gimnazjum ...

tylko, że niestety oni później przychodzą do mnie ...

:-(

AnJa18-03-2004 08:26:07   [#05]

Na statystyki bym nie zwracał uwagi: do gimnazjum chodzi prawie 100% poulacji, zawodówka to - zgodnie z załozeniami reformy -do 20%.

Inny problem: obnizyła sie znacząco granica wieku wszystkicjh inicjacji.

Ostatni: 8 klasa podstawówki to był piekny okres - szkoła robiła wszystko, żebu nie zauważyć co robią najstarsi uczniowie - żeby tylko przypadkiem nie okazało się, ż nie mozna ich ze szkoły wyrzucić( znaczy - dać świadectwa ukończenia) Więć dzieciaczki były mniej zestresowane.

Nie wiem co było na TVN, więc ogólnie.

Małgoś18-03-2004 08:57:32   [#06]

AnJa

toż piszę, że "na głowę", a nie globalnie ;-)

poziom uświadamiania sobie własnych praw tez się obniżył,

dlatego łobuzy poniżej 13-tego roku życia "świetnie" prosperują w świecie przestępczym - bo bezkarnie

grażka18-03-2004 18:16:09   [#07]

A czasem armaty wytaczamy... http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,1972812.html

grażka18-03-2004 18:45:46   [#08]

i tu:

http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,1974896.html

RomanG18-03-2004 21:04:09   [#09]

Dziecku stała się krzywda, a do tego nie powinno dochodzić.

Ale mechanizm rozumiem.

Idzie nowe - i być może czeka nas Ameryka.
Tam jest tak - czytałem artykuł niedawno na ten temat - że nauczyciel jest praktycznie tylko od uczenia i uprawnień dyscyplinujących wobec uczniów nie ma właściwie żadnych. Ponieważ zaczęło dochodzić do drastycznych ekscesów, nauczyciele zaczeli reagować zdecydowanie i w razie czego natychmiast wzywają policję, a ta przyjeżdża i się nie patyczkuje z delikwentem. Kajdanki, aresztowania uczniów są na porządku dziennym.

Amerykańska policja nie patyczkuje się również w takich sytuacjach jak:
Uczeń wbrew szkolnemu regulaminowi pozostał podczas przerwy w klasie
Uczeń popchnął innego w toalecie - wbrew szkolnemu regulaminowi
i tak dalej, i tym podobne...
Kajdanki i wyprowadzają delikwenta (autentyczne!).

A u nas? Ciągłe wmawianie nauczycielom, że nic nie mogą prowadziło do tej pory najczęściej do rezygnowania z interwencji. Być może jednak szkoły zaczynają się budzić po nagłośnionych przez media ostatnich incydentach z uczniami chuliganami w rolach głównych.
Postanawiają reagować zdecydowanie, rzekomo prawo oświatowe pozwala tylko na reakcje typu obniżenie oceny zachowania, więc niech reaguje policja. Nie patyczkując się oczywiście, bo uczeń nie może być bezkarny.

Nie wiem, czy mam rację, to taka moja hipoteza. Z jednej skrajności łatwo popaść w drugą. Ja osobiście nie chcę też jednak szkoły, w której nauczyciel jest wychowawczo ubezwłasnowolniony, nie chcę też tym bardziej szkoły policyjnej.

Opolski Urząd Wojewódzki wydał ostatnio broszurę zatytułowaną "Interwencja kryzysowa w placówce oświatowej". Autorzy są związani z naszym KO.
W rozdziale 1. pt. "Aspekt prawny działań szkoły" możemy przeczytać (cytuję z pamięci):

Do podstawowych aktów prawnych mających zastosowanie w przypadkach przemocy rówieśniczej należy: Ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich, Kodeks rodzinny i opiekuńczy, Kodeks karny i inne przepisy szczegółowe.

Podobają Wam się te akty prawne regulujące działania szkoły?
Ustawa o systemie oświaty, Karta nauczyciela - na temat tych kluczowych w szkole aktów prawnych, nadających nauczycielowi delegacje do wychowania i opieki, nadających szkole podstawowe uprawnienia pozwalające reagować wychowawczo, a więc ani zbyt surowo, ani zbyt łagodnie i - co najwazniejsze - bez kajdanek i innych takich, na temat tych ustaw broszura milczy.

A więc albo dajmy sobie wejść na głowę, albo niech przyjeżdża policja i nie patyczkując się robi porządek. Bo nauczyciel nie ma w praktyce żadnych praw.

A ministerstwo zachęca do czego? Oficjalnie na swoich stronach internetowych propaguje procedury reagowania w sytuacjach kryzysowych, w których jasno i wyraźnie twierdzi się, że nauczyciel pod żadnym pozorem nie ma prawa wychowawczo nawet przeszukać rzeczy ucznia. W przypadku odmowy pokazania rzeczy zaleca się wzywać policję.
Pięknie! Żeby zabrać dziecku papierosy nauczyciel musi wszczynać procedurę karną, bo przecież wezwanie policji taką procedurą jest.

Do jakiej szkoły każą mi oddać moje dziecko? Do szkoły, która wychowuje, czy do szkoły, która robi z mojego dziecka poddawanego przeszukaniu przez policję (jest to wtedy przeszukanie w sensie procesowym, a jakże!) przestępcę, bo gównarzerii zachciało się papierochem sztachnąć?

Ameryka, panie...

Małgoś18-03-2004 22:01:02   [#10]

Romanie

ja tylko jako rodzic w tym momencie...

nie chcę żeby moje dzieci były wychowywane przez nauczycieli

(ani przeszukiwane, ani karane, ani nagradzane za zachowania, które nie są bezpośrednio związane z uczeniem się)

nie chcę, żeby ktos dawał nagrody mojemu dziecku za to, że pomaga koleżance w uczeniu się matematyki, ale tez nie chcę, żeby karano je za to, że nie lubi bawić się z X, bądź odmawia udziału w festynie szkolnym (czy innej akcji promującej szkołę) lub za to, że pomalowała sobie rzęsy

wolę, by przeszukiwała je policjantka niż nauczycielka (jesli okoliczności tego wymagają)

i wiesz? wydaje mi się, że w tym państwie mam takie prawo ;-)

ja po prostu nie wierzę w kompetencje wychowawcze nauczycieli polskiej szkoły  - sa tysiące wspaniałych, mądrych pedagogów, ale jaką mam pewność, że moim dzieciom trafili się ci wspaniali? żadnej - więc nie chcę by mieli oni prawa równe moim

bo ja to dziecko kocham i znam,  i choc popełniam większe lub mniejsze błędy, kieruję się jego dobrem , mam na uwadze jego i swoją przyszłość, chcę by wyznawało wartości bliskie moim - bo to tworzy związki i tradycje rodzinne

natomiast wychowywanie bez miłości, jest tresurą, nadużywaniem władzy, manipulacją i ....zwyczajnie niebezpieczne

więc nie interesują mnie żadne delegacje wychowawcze szkoły

mniejsze zło wyrządzi dziecku akcja z przeszukaniem prowadzona przez policję, niż codzienna władza aktywnej wychowawczo pani, która np. tępi długie włosy u chłopców lub utożsamia krótkie spódniczki z puszczaniem się po kątach albo każe kochac poezje Mickiewicza  bo to "świadczy o patrotyźmie" lub wmusza swój system wartości oparty na pogardzie do pieniądza ...a to wychowywaniem jest tez własnie

RomanG18-03-2004 22:13:52   [#11]
Wychowanie polega na stworzeniu więzi osobowych między wychowawcą a wychowankiem.
Nie ma w tym miejsca dla policjanta.
maeljas18-03-2004 22:15:01   [#12]
dlaczego szkoły muszą "tworzyć" programy wychowawcze skoro rodzice tego sobie nie życzą ?
RomanG18-03-2004 22:17:58   [#13]

A bez miłości to codziennie wychowuje masa osób.

Ojczymi, macochy, osoby prowadzące rodzinne domy dziecka, pielęgniarki w szpitalach, opiekunki do dziecka, ciocie, sąsiadki, którym rodzice oddają swoje dzieci pod opiekę...

Znaczy tresują i manipulują?

Małgoś18-03-2004 22:22:59   [#14]

policjant nie jest od wychowywania, ale od trzymania porządku społecznego,

a po co dzieciom te więzi osobowe sztucznie narzucone przez martwe truchła czyli tzw. programy wychowawcze?

Romanie, pracuję w szkole od ok. 10 lat, poznałam sporo róznych nauczycieli - niestety w tym infantylnych, niedojrzałych, fanatycznych, sadystycznych, niezrównoważonych i mówiąc prostacko ...czasem powalonych

Powtarzam, że tych wspaniałych było zdecydowanie więcej, ale niech nas (i nasze dzieci) ręka boska broni przez więziami osobowymi z tą ...mniejszością

Małgoś18-03-2004 22:29:17   [#15]

a oglądałeś ostatnio program o tym, co opiekunki robią z powierzonymi im dziećmi? :-(

ciocie, macochy, ojczymi (lub ojczymowie chyba lepiej?) - dlaczego nie mieliby kochać?

jasne, że  w wiekszosci kochaja (sama jestem córka ojczymowa i łaskawie pozwoliłam się  wychowywać, bo to było własnie wychowanie )

a sasiadki, pielegniarki itp. nie wychowują lecz ...zajmują sie, pilnują, dbają, opiekują

RomanG18-03-2004 22:32:02   [#16]

Na tych powalonych są instrumenty prawne.

Nie można programowo odbierać uprawnień wszystkim nauczycielom - także tej wspaniałej większości, z tego powodu, że zdarzają się powaleni.

Policjanci też bywają fanatyczni i sadystyczni. Mogą Ci córkę do nyski zabrać i zgwałcić. Czemu nie wołasz, żeby ograniczyć ich uprawnienia?

RomanG18-03-2004 22:35:02   [#17]

a sasiadki, pielegniarki itp. nie wychowują lecz ...zajmują sie, pilnują, dbają, opiekują

Prof. Tadeusz Smyczyński 23 maja ub.r. w Warszawie na Ogólnopolskim Szczycie na rzecz Dzieci powiedział jasno i wyraźnie, że wszystkie te osoby "w koniecznym zakresie kontynuują zadania wychowawcze rodziców".

Małgoś18-03-2004 22:45:01   [#18]

Romanie

ależ co Ty chcesz im odbierać?

ja nie chcę im niczego dawać ;-)

a jesli chodzi o gwałty, to sorry, ale nauczyciele maja znacznie większe pole do popisu i więcej okazji

poza tym co ma piernik do wiatraka???

z tego własnie powodu, że jakis procent populacji wykazuje odchyłki od normy i różne dewiacje, nie dawałabym prawa potęznej grupie zawodowej do władzy nad moimi dziećmi

tym bardziej, że na selekcję zawodową nie ma co liczyć

wciąz pamiętam słowa tego dyrka z SP, który usprawieliwiał agresję nauczyciela wobec dziecka ...nerwami

więc NIE NiE i jeszcze raz NIE

I wiesz co? jeszcze jedna sprawa :-)

Wiem, że masz dzieciaczka - całkiem maleńkiego, który nie wszedł jeszcze na dobre w system oświatowy. Może za parę lat nadejdzie moment, że Ci tę wiarę w kompetencje wychowawcze szkoły wypomnę ...i po babsku wkurzę  słowami "a nie mówiłam?" ;-)))

Małgoś18-03-2004 22:47:13   [#19]
sorry, ale prof. T. Smyczyński nie zna osobiście np. mojej XY, która absolutnie nic wychowawczo nie kontynuowała, a wręcz przeciwnie ;-)
RomanG18-03-2004 22:53:45   [#20]

Bez przesady.

Jakbym wierzył w te bajki, że szkoła tylko czyha, żeby przerobić moje dziecko na kaszankę, to założyłbym własną szkołę, albo skorzystałbym z możliwości nauczania domowego. Nie siejmy histerii.

Nauczyciele są różni, ale generalnie nawet ci przeciętni krzywdy dziecku nie robią. To normalne osoby dorosłe, jak większość ludzi, którzy otaczają nas dookoła i jacy otaczają i będą otaczać także moje czy Twoje dziecko.
Dzieci muszą się do tych ludzi przywyczaić, muszą nauczyć się radzić sobie w typowych sytuacjach. Wśród takich ludzi żyć będą całe swoje życie.

A uprawnienia wychowawcze nauczyciele mają, niezależnie od tego, czy Ty osobiście chcesz im je przyznać, czy też nie.

Małgoś18-03-2004 23:04:27   [#21]

mają jakies tam - ale nie takie o jakie Ty walczysz ...na szczęscie :-)

i jeszcze większe szczescie, zę wcale nie palą się do ich realizowania ;-)

a jesli chodzi o kaszankę - to nie jest kwestia wiary

to problem poczucia bezsilności rodzica wobec często wcale nie zła czy wrednoty, ale ..bezmyślności, obojętności czy braku wrażliwości

system lubi dzieci grzeczne i przeciętne, więc te niesforne (co nie zawsze oznacza łobuzerkę, ale tez kreatywność, niezalezność myslenia, oryginalność itp.) trzeba przycinać by pasowały - i hałasując o wychowaniu i socjalizacji system przycina, przycina ... :-(

RomanG18-03-2004 23:40:59   [#22]
I coraz częściej walcząc z tym przycinaniem jednostek twórczych wylewamy dziecko z kąpielą i rezygnujemy z socjalizacji w ogóle.
MMM19-03-2004 07:25:39   [#23]

Przykro tego słuchać

Moja szkoła jest chyba na księżycu. Mam dużo szczęścia, że pracuję w małej przyjaznej dla ucznia szkole. Przykro mi jednak słuchać takich opinii o polskich nauczycielach ( do których od dwudziestu lat też się zaliczam ). Dlaczego wszystkich wrzucamy do jednego worka. Dlaczego nie chcemy widzieć problemów obu stron. To nie jest tak, że są tylko źli nauczyciele i dobrzy uczniowie. Każdy z nas ma wady i zalety. Rodzice także powinni czasami krytycznie spojrzeć na siebie i swoje dzieci. Mądra miłość widzi i to dobre i to złe.
Gaba19-03-2004 07:31:02   [#24]

"codzienna władza aktywnej wychowawczo pani, która np. tępi długie włosy u chłopców lub utożsamia krótkie spódniczki z puszczaniem się po kątach albo każe kochac poezje Mickiewicza  bo to "świadczy o patrotyźmie" lub wmusza swój system wartości oparty na pogardzie do pieniądza ...a to wychowywaniem jest tez własnie"

 

 

TO JEST O MNIE, ZOSTAŁAM ROZSZYFROWANA, WPADŁAM NA MICKIEWICZU!

 

;-)

Małgoś19-03-2004 11:32:30   [#25]

gabo...

nie wierzę, no nie wierze, że zmuszasz uczniów do miłości kogo i czegokolwiek
...raczej im pokazujesz własne uczucia ;-)
Małgoś19-03-2004 11:38:34   [#26]

MMM

nie rozumiem
czy przykro Ci czytać o tym, że wśród nauczycieli bywają osoby nienadające się do tego zawodu?  - mnie bardziej przykro jest spotykac się z takimi, ale nie mam nic przeciwko temu by o tym otwarcie mówić

czy tez jest Ci przykro, że bywaja takcy nauczyciele, którzy szkodzą a nie wychowuja, czy uczą? - jesli tak, to mnie tez jest przykro z tego powodu

a przymiotki polski - oznacza w tym przypadku, charakterystyczną dla naszej szkoły niefrasobliwość: nadawanie niebezpiecznie szerokich uprawnień zawodom, do których zbyt łatwo jest wejść każdemu (bo brak skutecznej, sensownej selekcji)
MMM19-03-2004 12:06:17   [#27]
Przykro mi, że bywają tacy nauczyciele, którzy szkodzą a nie wychowują, czy uczą? Miałam i mam wielkie szczęście. Chodziłam do normalnej szkoły i uczę w takiej. Trudno mi przyjąć do wiadomości to o czy piszesz. Być może moje doświadczenia dotyczą małych szkół w których uczeń nauczyciel i rodzic to tylko trochę większa rodzina.
agabu19-03-2004 13:37:03   [#28]

Małe jest piękne!

Warto mówić o tym, że w małych szkołach jest mniej działań pozornych i złych nauczycieli, bo po prostu nie mogą schować się w tłumie. MMM popisz trochę o swojej szkole.

Jola19-03-2004 15:06:40   [#29]

Małgoś, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi w [#10], chciałoby się powiedzieć, jeśli tak ma wyglądać szkoła w najbliższej przyszłości, to ja wysiadam... No tak, tylko tu szczere pole. Dokąd pójdę?
Jeśli moja rola ma się sprowadzić tylko do dydaktyki, jeśli nauczycielom odbierze  się prawo do wychowywania, to po co w ogóle szkoła?
Jeśli chodzi tu tylko o wiedzę, to może niech każdy uczeń usiądzie sobie przed komputerem i uczy się w domu?

Wtedy i policja nie będzie potrzebna.

A tak z moich (i nie tylko moich) obserwacji, nawet z dnia dzisiejszego, wiecie w jakiej grupie zawodowej jest najwięcej rodziców niezadowolonych z pracy nauczycieli, wychowawców?
No właśnie... to ciekawe. Jak byśmy byli wiecznymi prymusami, którzy zawsze i wszystko robią i wiedzą lepiej:
"więc nie chcę by mieli oni prawa równe moim."
A czyje dzieci często są najtrudniejsze w wychowaniu? I dlaczego?

Dorsto20-03-2004 20:15:15   [#30]

Do #10

A ja bym chciała, żeby wszyscy pomagali mi wychować moje dzieci. Żeby na ulicy, w szkole zwracano im uwagę na ich (ewentualne) niestosowne zachowanie. Żeby wiedzieli, że poza domem powinni zachowywać się tak, jak w domu :-).

Przypominam sobie siebie w czasach licealnych. Gdzież wtedy ktoś z nas, licealistów (czytaj: prawie dorosłych ludzi), odważyłby się zapalić na ulicy, przekląć. Od razu była zwracana uwaga przez pierwszego lepszego przechodnia. A teraz? 12-, 14- latki z papierosem w zębach wędrują środkiem miasta, pijani gimnazjaliści pod szkołą (po lekcjach , przecież!) - nawet straż miejska ich jakby nie zauważała, przekleństwa są dla nastolatków "trendy" nawet w kolejce - nikt nie zwróci uwagi. A potem dziwimy się, że jest tak , jak jest.

A jak wezwiesz rodziców, bo w szkole coś się dzieje złego z dzieckiem (;-)), mama przychodzi zdziwiona: Moje dziecko? Nigdy! Szkoła się na niego uwzięła!

Małgoś20-03-2004 20:48:36   [#31]

Jaki jest sens powracania do przeszłości? Wspominania jak to sie kiedyś inaczej układały stosunki międzyludzkie? Żeby pogrązać sie w poczuciu niemocy?

Obecnie nie tylko uczeń wobec nauczyciela nie okazuje szacunku. Nie robią tego lekarze wobec pacjentów, dziennikarze wobec polityków, ministrowie wobec obywateli ... i odwrotnie.

Tempo zmian jest coraz szybsze. Jednostki o słabych umiejętnościach adaptacyjnych wypadają z gry. Potrzeba naprawdę silnych osobowosci, mistrzów wręcz, którzy skutecznie mogliby przygotowac dziecko do konfrontacji ze światem. Nauczyc mądrości i skuteczności i jeszcze ...moralności.

Przede wszystkim taki mistrz-wychowawca, musi wzbudzać autorytet - prawdziwy, wynikający z jego walorów osobistych. Nie da się go narzucić uświadomionej (na temat słabych stron świata),  zbyt wczesnie młodziezy. Nie da się zachwycić krytycznie nastawionej do nas młodzieży jedynie deklaracjami, hasłami lub... ograniczaniem ich praw. Czy polska szkoła programowo zatrudnia takich mistrzów?

Niestety, nie - nie ma żadnej selekcji, żadnego diagnozowania predyspozycji, jedynie żałosnie spóźniona weryfikacja w przypadkach drastycznego naruszania prawa.

Więc wychowuje nasza szkoła między innymi ...konfromistów, podatnych na manipulację, naciski silniejszych jednostek i skłonnych do porzucania własnych ideałów, gdy inni tez tak robią...

"W 1997 roku przeprowadzono badania na temat cech ucznia preferowanych przez nauczycieli przy stawianiu dobrych ocen. Okazało się, że 60% nauczycieli szkół podstawowych i 38,6% nauczycieli szkół średnich chętniej postawiłoby dobrą ocenę uczniowi mniej zdolnemu, ale zdyscyplinowanemu, usłużnemu, podporządkowującemu się autorytetowi nauczyciela, niż uczniowi bardzo zdolnemu, ale niezdyscyplinowanemu, nieusłużnemu i nie podporządkowującemu się autorytetowi nauczyciela.

W świetle tych wyników widać, że wysoki poziom konformizmu stanowi wyznacznik skutecznego pełnienia roli ucznia, zwłaszcza w szkole podstawowej, a także jak niekorzystna jest sytuacja szkolna ucznia nonkonformisty. Dzieci szybko się przekonują, że nauczyciele przejawiają brak tolerancji w stosunku do odmienności i indywidualności, a niechętna i nierozumiejąca postawa otoczenia wywołuje z kolei u nonkonformistów reakcje obronne, przez co wyraziste osobowości tracą swoją specyficzność i upodobniają się do większości, lub ich zachowania przybierają charakter dyssocjalny."

źródło: http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/03-123/05.htm

amrek21-03-2004 01:58:30   [#32]

między rzęsą a wierszem

ja tylko jako rodzic w tym momencie...

nie chcę żeby moje dzieci były wychowywane przez nauczycieli

(ani przeszukiwane, ani karane, ani nagradzane za zachowania, które nie są bezpośrednio związane z uczeniem się)

Potrzeba naprawdę silnych osobowosci, mistrzów wręcz, którzy skutecznie mogliby przygotowac dziecko do konfrontacji ze światem. Nauczyc mądrości i skuteczności i jeszcze ...moralności.

Przede wszystkim taki mistrz-wychowawca, musi wzbudzać autorytet - prawdziwy, wynikający z jego walorów osobistych. Nie da się go narzucić uświadomionej (na temat słabych stron świata),  zbyt wczesnie młodziezy. Nie da się zachwycić krytycznie nastawionej do nas młodzieży jedynie deklaracjami, hasłami lub... ograniczaniem ich praw. Czy polska szkoła programowo zatrudnia takich mistrzów?

Przeczytałam i - zgłupiałam. Przeszukiwanie, rzecz jasna, jak każde naruszenie prywatności - tu się zgadzamy - nie powinno należeć do obowiązków nauczyciela, natomiast zagadką całkowitą po tym, co zobaczyłam, pozostają "zachowania nie mające bezpośredniego związku z uczeniem się" (poza tymi oczywistymi, jak malowanie rzęs np, te rozumiem i przypominania nie oczekuję).

Dalej materia się diabelnie wysubtelnia. Jakie konkretnie zachowania mają związek z uczeniem się, a jakie z wychowaniem?

Na jakie wolno nauczycielowi reagować bez kłopotliwego wrażenia, że rodzic, który kategorycznie nie życzy sobie, by nauczyciel wychowywał, uzna zapewne, że nauczyciel narusza rodzicielskie kompetencje? Czego nie powinien robić czy mówić?

Co miałby robić w szkole mistrz, ta silna indywidualność, skoro wolno mu uczyć, a nie wychowywać? Nauczanie mądrości nie jest wychowywaniem? Czy w życiu deklaracje i czcze hasła nie rodzą się raczej z przekonania, że należy uczyć, a nie wychowywać?

Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, bo czy istnieje możliwość oddzielenia nauczania od wychowania, czy to tylko smakowita iluzja? Jak należałoby ustalić owe granice, których nie mogłyby przecież w świetle przepisów przekraczać zarówno pedagogiczne miernoty, jak i naruszać biedny mistrz, który by się w sztywnych regułach szamotał, jak każda indywidualność - i tej mądrości jeszcze by przez to uczyć nie mógł? Spisać dopuszczalne zachowania? Określić normy? Ale jak? Szczegółowo czy ogólnikowo? A kto miałby je interpretować?

Jeśli to właśnie lekcja polskiego, a na niej powiedzmy, Herbert i wiersz o Marsjaszu, który wrzeszczy obdzierany ze skóry, to czy każde "pokazywanie uczuć" nie wykracza poza uczenie? Może bezpieczniej ich nie pokazywać, bo zawsze znajdzie się rodzić, który stwierdzi, że pokazywanie staje się wychowaniem...Jeśli zadam pytanie: Kto z was też obdarłby ze skóry Marsjasza?, to uznać to za pytanie z kategorii uczących czy wychowujących?

Małgoś21-03-2004 10:46:00   [#33]

inaczej mówiąc konieczne jest odwrócenie kolejności działań:

najpierw wyselekcjonować i przygotować nauczycieli do pełenienia funkcji wychowawczej, a dopiero potem nadawać im uprawnienia wychowawcze (nagradzanie, karanie, wywieranie wpływu na postawy, systemy wartości itp. )

Myslę, że gdy nauczyciel "pokazuje uczucia" to ...uczy, ale wtedy, kiedy nakazuje lub zakazuje przeżywac uczucia - to ...wychowuje. Podobnie ujmują to definicje wychowania, gdzie podkreśla się intencjonalność i świadomość osoby wychowującej, której celem jest wywołanie zmian osobowosciowych w obiekcie poddawanym wychowaniu

Dla współczesnej pedagogiki wychowanie to świadome, zamierzone i specyficzne działania osób (wychowawców), których celem jest osiągnięcie względnie trwałych zmian w osobowości jednostki (wychowanka). Zmiany te obejmują zarówno sferę poznawczo-instrumentalną, pozwalającą na poznanie i przekształcanie rzeczywistości, jak i stronę aksjologiczną, kształtującą stosunek człowieka do świata i ludzi, jego przekonania, system wartości itp.

Oczywiście, jak praktyka pokazuje rezultaty wychowawcze nie zależą tak bardzo od świadomych i zamierzonych działań nauczyciela (pod warunkiem, że nie pozwoli mu sie na zbyt wiele), ale od tego jak naprawdę on sam się zachowuje i jakie wartości wyznaje -

Dlatego fanatyk nawet najbardziej skrupulatnie przestrzegający praw i realizujący szlachetne programy wychowawcze nie wykształci u uczniów postawy tolerancji; obłudnik nie nauczy szczerości, a ksenofob - otwartości i życzliwości wobec innych. Zastanawiam się jednak  nad ich skutecznością i jakością rezultatów,  gdyby tak dać im wieksza władzę w wywieraniu wpłuwu na ucznia? 

Dlatego pochopne nadawanie uprawnień wszystkim nauczycielom do wychowywania dzieci jest ...niebezpieczne - zwłaszcza  w kraju, gdzie nie sprawdza się predyspozycji zawodowych w oświacie.

PS. Żeby uniknąc niepotrzebnych nieporozumień, podkreslam, że chodzi mi o ten rodzaj uprawnień jakich domaga się między innymi RomanG (jak np. rozszerzenie uprawnień do karania, osądzania) - a nie o to, żeby zakazywać nauczycielom wzruszać się  poezją ;-)

hania21-03-2004 13:08:54   [#34]

Myslę, że gdy nauczyciel "pokazuje uczucia" to ...uczy, ale wtedy, kiedy nakazuje lub zakazuje przeżywac uczucia - to ...wychowuje.

nie bardzo sobie wyobrażam jak niby można zakazywać, czy nakazywć przeżywać uczucia....

może tak jak te mamy co mówią swoim synom: "chłopaki nie płaczą"?

i co z tego, że mówią... uczucie żalu, bezsilności czy czegoś tam, co płaczem się objawiło i tak istnieje.

dla mnie wychowanie - to spotkanie z drugim, nawet małym człowiekiem. i moja postawa, właśnie "pokazywanie uczuć", okazywanie ich tak, aby to nie krzywdziło innych to wychowanie.... obojetne - czy jako matka własnym, czy jako nauczyciel cudzym dzieciom

i w związku z tym zgadzam się z jednym: odpowiednim przygotowaniem nauczycieli. Żeby przynajmniej zdawali sobie sprawę, jak bardzo każdy ich gest, czyn, słowo, reakcja są elementem wychowania.

już nie chcę pisać, że nikt do wychowania nie przygotowuje rodziców.....

amrek21-03-2004 13:10:59   [#35]

Odwrócić belfra jak klepsydrę?

ech, idę na spacer pomyśleć...;) bo to supła się bardzo...jeśli pokazuje to uczy, a gdy nakazuje lub zakazuje przeżywania uczuć...to wychowuje? Zabrzmiało złowrogo;) , przemocą powiało. A nie majaczy taki nauczyciel przypadkiem;)? Czy my się w utopii  nie kąpiemy? Uczucia bez względu na zakazy i nakazy rzadko dają się wychować. Można powiedzieć komuś, jak się odbiera te istniejące i manifestowane lub wyczuć skrywane, ale u licha, jak ich zabronić? To dopiero byłoby istne prawodawstwo tyrana, hah. Mniejsza o to.

Intencje rozumiem. Tak naprawdę to raczej rozmowa o zaufaniu (w tym przypadku o braku zaufania) do nauczyciela, człowieka, który ma - upieram się, że nawet podręcznikowa definicja wychowania tego nie zmieni - tak uczyć, jak i wychowywać nasze dziecko. Bo i tak wywiera na nie w praktyce wpływ tak wychowawczy, jak i uczy, jak zwał, tak zwał. Jeszcze nie wiemy, jak świadomośc istnienia kwarków wpływa na moralność;)

Oddajemy dziecko i widzimy, że w jego świecie zaczyna harcować rozwielitka, którą sami najchętniej wysłalibyśmy ze szkoły na trawę. Krew się burzy, że głupiec  dobiera się do młodego człowieka, dla którego chciałoby się (bez złośliwości mówię) do nauki polskiego - Miłosza, gdyby był młodszy, do religii - ks. Tischnera, gdyby żył...itd, itd. Chciałoby się, żeby czerpało z najtęższych i najżywszych umysłów, zamiast rechotać na widok miotaniny belfra od siedmiu boleści...Bo czas mija bezpowrotnie, a rozwielita nie poszerza horyzontów, nie wzbogaca, nie uczy, chyba, że pogardy i obłudy nieświadomie, ani nie wychowuje,raczej rujnuje, ale z uporem żąda respektowania autorytetu, którego mieć nie będzie nigdy, choćby padła.

Tylko ja upiornie cierpliwie pytam: Jak selekcjonować? Od czego zacząć? Szkoła wciąż w większości opiera się na ludziach, którzy chętnie by pracowali gdzie indziej, gdyby tylko wiedzieli, gdzie jest to miejsce, gdzie ktoś ich przytuli;)

Ech...odwrócić kolejność, rozsądny zamiar...żeby to takie proste było, jak odwrócenie klepsydry;) Zwalniam pana z nauczania mego dziecka, bo jest pan idiotą;)? Dostaje pan wilczy bilet kretyna? Teraz chodźmy na wagary szukać stosownego fizyka:)?

A zatem jak;)?

Małgoś21-03-2004 13:45:36   [#36]

Amrek

nie napiszę w kilku zdaniach JAK ;-)

ale z pewnością zepchnęłabym trochę problem selekcji na instytucje przygotowujące do zawodu

po kiego grzyba wydawac pieniądze publiczne na kilkuletnie kształcenie młodego człowieka np. na nauczyciela matematyki, jesli on nie wykazuje ku temu predyspozycji, a wręcz antydyspozycje - niech to diagnozują doświadczeni pedagodzy, psycholodzy, teoretycy i praktycy i niech nie wręczaja dyplomów kwalifikujących do pracy w charakterze n-la tym, którzy lepiej zeby byli np. ...policjantami, treserami dzikich zwierząt, akwizytorami, makiawelistycznymi politykami itp. ;-)

drugie sito to procedura zatrudniania w szkole (mądrze poprowadzona rozmowa kwalifikacyjna, zadania ro realizacji, może testy itp.)

trzecie to okres próbny - staż, ale nie gromadzenie zaświadczeń i innych dokumentów lecz intensywne zmaganie się z rzeczywistością szkolną

czwarte to okresowe oceny, weryfikacje (bo nawet najlepszy fachowiec może sie przeciez wypalić zawodowo)

To oczywiście zarys, ale tez nic nowego - takie etapy przechodza pracownicy w innych zawodach - o mniejszym ryzyku niewłasciwego wpływu na młodych ludzi

Dorsto21-03-2004 13:52:10   [#37]

Czytam i czytam, i tak się zastanawiam: z kim Wy pracujecie? do jakich szkół posyłacie swoje dzieci?

Wszyscy nauczyciele, z którymi utrzymuję kontakty (nie chcę mówić, że wszyscy , których znam, bo nie  wszystkich pracę widziałam) to nauczyciele z powołania, pracujący najlepiej, jak potrafią. Ja to widzę, obserwuję. I dałabym bez wahania dziecko do ich klas, mam do nich zaufanie. I zgodziłabym się na przeszukanie, karę itd -bo wiem, że gdyby tak postąpili , to byłyby podstawy do takiego ich działania, a nie kaprysy sadysty-belfra.

Jola21-03-2004 13:57:05   [#38]

To ja pójdę jeszcze dalej

Nie chciałabym, aby mnie i moich bliskich otaczali ludzie, którzy są  obłudnikami, fanatykami, konformistami, megalomanami...
I może nawet, aby... nie decydowali o naszym losie...
Nie chciałabym. I co?

Małgoś21-03-2004 14:00:09   [#39]

Haniu

to skrót myślowy

chodzi o wychowanie oparte na ingerencji - tak jak piszesz - na przemocy

"tego ci nie wolno, a to musisz"

np. "masz gardzić papierosami i nie ważne, że pół grona pedagog. zasmradza powietrze wokół szkoły i w szkole - tobie nie wolno, bo ..nie" (i nie ważne, że uczeń ma już 19 lat)

"nie masz prawa kpić z twórczości Żeromskiego, bo to pisarz uznany i zasłużył sobie by go obowiązkowo czytać, bez wzgledu na twoje widzimisię" (i nie ważne, że sama nauczycielka sięga po tego Żeromskiego, jedynie gdy przyjdzie czas na "przerabianie" lekturki)

oraz takie działania "wychowawcze" jak np.

"kto 11 listopada nie był na mszy, ten nie zasługuje na miano prawdziwego Polaka"

"masz podnieść ten papier bo ja ci każę"

"swoim ubiorem udowadniasz, że masz pusto w głowie"

"nie masz prawa robić więcej ćwiczeń, niz tyle ile zadałam, to brak zdyscyplinowania"

"a po co ty mi tu przynosisz jakieś dodatkowe materiały, nikt cię o to nie prosił; co chcesz osiągnąć za tę nadgorliwość?"

"antykoncepcja jest sztuczna i dlatego szkodliwa, należy jej unikać"

"wstań jak do ciebie mówię, co za brak kultury!"

"pokaż mi natychmiast co masz w kieszeni!"

i można tak bez końca ...przeciez sama wiesz jak to wygląda i jakie skutki negatywne powoduje wśród młodziezy

Niestety, ale wciąż b. wiele osób uważa, że to co wyżej wymieniłam, to ...wychowanie konieczne w szkole

Jola21-03-2004 14:02:56   [#40]
Miało być oczywiście  ...aby decydowali
Małgoś21-03-2004 14:07:05   [#41]

Jola

ale tu chodzi o to, że pochopnie daje się m.in. własnie im uprawnienia do wychowywania dzieci

Samo otaczanie się takimi ludźmi to mniejsze zagrożenia, niż oddawanie im dzieci do ..obróbki (zwanej "wychowaniem")

PS. Jeszcze raz - nie twierdze, że nauczyciele sa bardziej niegatywni niz inne grupy zawodowe. Ale, że wciąz zbyt łatwo jest zostać nauczycielem osobom, które absolutnie nie powinny byc dopuszczane do szkoły. Tak więc nie atakuję nauczycieli, ale fakt, że zbyt szerokie są wrota prowadzące do tego zawodu. I dlatego, nie nalezy zbyt ufnie nadawać uprawnień (równych uprawnieniom rodzicielskim)

Jola21-03-2004 14:14:01   [#42]

Tylko jak chcesz to sprawdzić, zanim dopuścisz?
 I jak to ocenisz, gdy przez... pomyłkę dopuścisz?

Małgoś21-03-2004 14:19:22   [#43]
pisałam o tym "jak" w poście 36
Jola21-03-2004 14:23:38   [#44]

Czepiam się ? ;-))

A skąd pewność, że dokonujący diagnozy będą mieli taki sam system wartości, jak Ty?
Małgoś21-03-2004 14:47:15   [#45]

to określa UoSO, Konstytucja

a narzędzia do diagnozy można konstruować przy pomocy psychologów

nie chodzi mi o rewolucję w świecie wartości ale o urealnienie deklaracji i ich realizowanie

PS. Ja nie mam nic przeciw wartościom deklarowanym przez nasze nadrzędne akty państwowe ;-)

Problem chyba mniejszy jest w wartościach niz w ... metodach ich realizacji (wpajania, wychowywania)

Iwon21-03-2004 17:23:56   [#46]

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wychowanie można wykonywać w innym czasie niż zadania dydaktyczne. Każda nasza czynność ma swoje znaczenie w procesie wychowania, nie tylko podczas lekcji. Bez obawy, nie każde z tych działań odniesie jakikolwiek skutek. :-) Różne będą oczywiście efekty dla różnych uczniów. Wychowanie to proces długotrwały i ciągły. Nie ma przerwy od 7 do 15, bo mama i tata w pracy.

Przeraża mnie postawa rodzica wykonującego zawód nauczyciela, który odbiera innym nauczycielom prawo do wychowywania. Bo zaszkodzi! Dla mnie są mało wiarygodni, bo ileż czasu mogą swoim dzieciom dziennie poświęcić? Czy są pewni, że właściwie postępuje wychowanie społeczne?

Nauczycielskie zaniechanie może mieć dużo gorsze konsekwencje niż skarcenie, zwrócenie uwagi. Załóżmy: uczeń odpowiada, trzyma rękę w kieszeni. Nie reaguję, nie mogę wychowywać. Informuję rodziców, niech zrobią, co uważają za słuszne. Nie informuję jednak o tym całej klasy, jakie działania podjęłam. Nie mogę wychowywać. Kołowrót bzdurnych zachowań nie miałby wtedy końca. Kosz na mojej głowie, etc.

Nie oszukujmy się, nikt nie chciałby, aby jego dzieci zetknęły się z nieodpowiedzialnym wychowawcą. Zdrowy rozsądek rodziców, zaufanie do nich, wyraźne zasady i konsekwentne, mądre wychowywanie domowe są wystarczającym antidotum na błędy wychowawcze szkoły, zwłaszcza, że są to zdarzenia o charakterze incydentu. Nie wierzę, że istnieje szkoła planowo wypaczająca charaktery dzieci.

Małgoś21-03-2004 17:35:31   [#47]

nie ma czegoś takiego jak prawo do wychowania

więc żadnych praw  nikomu nie odbieram

nie zgadzam się na nadawanie uprawnień wychowawczych równych moim komukolwiek, tylko dlatego, że w dokumentach ma wpisane zawód: nauczyciel

RomanG21-03-2004 18:19:54   [#48]

Małgoś!

Zgadzasz się, zgadzasz - oddając dziecko tej osobie pod opiekę, a w tym masz możliwość wyboru.

Obojętne czy to jest babcia, ciocia, sąsiadka, opiekunka do dziecka, rodzice zastępczy, kiedy swoich zadań nie wypełniasz prawidłowo i państwo musi wyznaczyć ludzi, którzy w rozumieniu prawa administracyjnego będą nad dzieckiem sprawować opiekę, czy też inne osoby sprawujące zakładową pieczę wychowawczą: nauczyciele, wychowawcy w internatach, na koloniach, w sanatoriach, personel medyczny w szpitalach itp.

Wszystkie one ponoszą bezpośrednią cywilną i karną odpowiedzialność za zdrowie i życie Twojego dziecka, wszystkie mają wypełnić swoje zobowiązanie w sposób ogólnie przyjęty w społeczeństwie, wszystkie te osoby wreszcie w koniecznym zakresie kontynuują zadania wychowawcze rodziców.

Osoby te nie mają uprawnień równych rodzicom, od których różni ich możliwość stosowania tzw. klapsów rodzicielskich. Kontratyp karcenia małoletnich obejmuje generalnie wyłącznie rodziców.

Prawo do ingerencji w prywatność dziecka wynika niekiedy z samej istoty procesów wychowania i sprawowania opieki. Ta możliwość odnośnie wyżej wymienionych odpowiedzialnych za dziecko osób istnieje bezsprzecznie w uzasadnionych celowością pedagogiczną przypadkach. Rodzice mogą tego się domagać i tego żądać - każda inna osoba winna sprawować pieczę nad dzieckiem w sposób maksymalnie zbliżony do opieki występującej normalnie w rodzinach.

Twierdzenia te  - po tylu na ten temat dyskusjach na tym i innych forach oraz po  konsultacjach z prawnikami uznaję za prawnie udowodnione.
Iwon21-03-2004 18:27:05   [#49]

Spokojnie!

Skoro szkoła musi podejmować działania wychowawcze, są to jej obowiązki. Konsekwencją podjętych obowiązków są też prawa. Nie da się tego oddzielić. Można walczyć z konkretnym złem, jakie w realizacji działań wychowawczych pewnie się od czasu do czasu pojawia, ale nie warto tego demonizować.

Nie wiem, dlaczego chciałabyś koniecznie wyzerować działania wychowawcze nauczycieli, skoro poza Tobą, która oczywiście masz największe prawa, wychowawczo wpływa na człowieka także otoczenie. Grupa rówieśnicza w pewnym momencie ma bardzo duże znaczenie i poza mądrym (czytaj także dyskretnym) nadzorem nic nie każesz ani nie odbierzesz.

Mylisz się jednak, przypisując tylko sobie prawo do wpływu na własne dzieci.

Czy jesteś w stanie pokierować ich przemyśleniami, opiniami, rozwojem życia wewnętrznego?

Większość rodziców po latach wpadałaby w depresję, bo każda rysa na kryształowym charakterze ich pociechy byłaby tylko ich winą. A gdzie miejsce na indywidualność?

Charakter człowieka to wypadkowa. Jesteś jako rodzic na pewno najważniejszym ogniwem, czynnikiem, ale nie jedynym.

Małgoś21-03-2004 20:19:43   [#50]

Romanie, a skąd wytrzasnąłeś  te ...uprawnienia do nakładania kar w postaci na tzw. klapsów rodzicielskich?

Moim zdaniem nie ma na to w Polsce żadnego prawnego przyzwolenia.

Co innego wpływ spontaniczny otoczenia, a co innego świadome działania wychowujące, czyli mające na celu wywołanie stałych zmian w osobowości  dziecka.

Co innego odpowiedzialności za zdrowie i zycie powierzonych dzieci, a co innego wychowywanie ich w imię nieokreslonych, niezdefiniowanych kontynuacji działań wychowawczych w rodzinie (sorry, ale to chyba jakiś ...bełkot o tych kontynuacjach?)

...

Iwona, mam wrażenie, że mylisz prawa z uprawnieniami.

Mnie nie chodzi o niekontrolowany wpływ otoczenia, którego istnienia przeciez nie podważam i w zaden sposób nie staram się wyzerować (najwyżej kontrolować), ale  o świadome działania osób, które w majestacie prawa korzystać moga z nadmiernych uprawnień i wychowywac cudze dzieci według własnego widzimisię

strony: [ 1 ][ 2 ]