Forum OSKKO - wątek

TEMAT: "Awanse bez awansu"
strony: [ 1 ]
Uśka16-03-2004 18:32:44   [#01]

właśnie przeczytałam felieton p. A.Jeżowskiego w Dyrektorze Szkoły. Mnie się bardzo podobał ( rewelacyjny), zachęcam do lektury :).

 Nasza rzeczywistość szkolna- przykre..

Nionka16-03-2004 18:45:03   [#02]
Możesz wkleić?
bogna16-03-2004 19:00:00   [#03]

to jest do przeczytania w wersji papierowej :-(

kurka - chyba się zrujnuję i zamówię sobie prenumeratę!

Uśka16-03-2004 19:12:36   [#04]

nie mogę, bo jak bogna zauważyła mam w wersji papierowej :))

Ale warto się zrujnować , bo często piszą tam NASI ;)).

Roman P17-03-2004 13:19:38   [#05]

Ale ja mogę .... :-) 

 Awanse bez awansu


Antoni Jeżowski


Pytań o przyszłość polskiej eduka­cji jest wiele i - prawdę mówiąc - nie bardzo wierzę w szybkie, jed­noznaczne i... hm... optymistyczne wy­powiedzi. I to nie dlatego, żem malkon­tent lub że szukam ciągle dziury w całym (choć jestem tu i ówdzie o to pomawia­ny), ale dlatego, że jeszcze się ten nie na­rodził, co by każdemu dogodził. Tak, tak, dogodzić ludziom trudno. Pewnie dlate­go mnie też.

Cykliczność roku szkolnego wyzna-czana jest natężeniem sił i woli w procesie edukacyjnym, bywa wyznaczana kalen­darzem roku szkolnego, ale najbardziej widoczna jest w imprezowaniu. Wiem, wiem, nauka i nauczanie to ciężka pra­ca, więc mówienie o imprezowaniu jest tylko ewidentną prowokacją, pomówie­niem i szarganiem dobrego imienia tych, co to kaganek oświaty... znam! Pozostanę jednak przy swoim. Do imprez najbar­dziej wmontowanych w świadomość uczestników oświaty zaliczyć możemy, a jakże, studniówkę. Jakoś tak w niebyt odchodzi bal maturalny, czyli komers; ale wiek balangowiczów obniża się znacznie, więc pewnie lukę tę wypełnia „półmetek" gimnazjalistów (no co? mają już prawie piętnaście lat!).

Za naszych czasów (bardzo lubię zrzę­dzić jak zgred) studniówka była w szkole i nikomu nie strzeliłoby do łba, robić to gdzie indziej. No tak, ale myśmy byli cofnięci o te kilkadziesiąt lat, stąd białe bluzki, spódniczki, nauczyciele w jednej auli z o.m.c. abiturientami, rodzice spięci i zdenerwowani, żeby wyszło, jak trzeba. Dziś prawie nikt studniówki w szkole nie organizuje. Spytałem: dlaczego? Przecież na terenie szkoły nie wolno podawać al­koholu! No tak... ale zaraz, przecież to studniówka, a nie zakładowa potańcówa! Tak więc jeszcze raz okazało się, żem ja­kiś taki niedzisiejszy.

Jest kilka prawd, które musiałem przyjąć do wiadomości. Po pierwsze: organizatorem studniówki są rodzice, a im wygodniej już nie organizować, tylko zebrać pieniądze, zapłacić w knaj­pie i sprawa odfajkowana. Niech się dzieci bawią! Po drugie: nauczyciele są zaproszonymi gośćmi, mają się ba­wić, cieszyć, pokosztować trunków, a nie pilnować szkolnych zakamarków i sprawdzać, czy wychowankowie nie wnoszą do szkoły flaszek z wodnym roztworem C,H.OH lub nieznanymi im bliżej wyrobami parafarmakologiczny-mi... Niech się dzieci bawią! Po trzecie: szkoła wychodząc w swej działalności poza zadania statutowe (organizuje bal), winna odprowadzić tantiemy twórcom, a tak czyni to kierownik lokalu lub szef zespołu muzycznego. Niech się dzieci bawią! Po czwarte: nie wiadomo jak to jest z polisą ubezpieczeniową - na czas studniówki trza dodatkowo ubezpieczyć balangowiczów, czy nie? Niech się dzieci bawią! Po piąte: pijany uczeń w szkole to naruszenie statutu i postępowanie dys­cyplinujące, a w knajpie... skoro ma już osiemnaście lat... Niech się dzieci bawią! Po szóste: nauczyciel też człowiek i całej nocy o suchym pysku nie wytrzyma; w szkole wypada mu pić herbatę z wła­snego kubeczka podarowanego przez sponsora, tutaj podają napoje w krysta­licznie czystych szklaneczkach... Niech się... bawią! Po siódme: pismaki tylko czekają, żeby napisać, że w szkole była pijacka burda; a że w knajpie, to przecież (w Polsce) żaden news; tak więc spokój także po... Niech się bawią! Po ósme... Ok, wystarczy.

Czy ta wyliczanka znów obróci się przeciwko mnie? Pewnie tak. A przecież nie chodzi mi tylko o to, że wszyscy ro­bimy się wygodni, ale o to, że od szkoły mam chyba prawo wymagać nieco... Ale to może tylko przejaw mojej naiw­ności...

W jednym z ostatnich wydań znanego tygodnika odnotowano redakcyjną dys­kusję nt. socjologii.

- Sukces nauk przyrodniczych wy­nika z tego, że polegają na opisywaniu jedynie prostych układów. Naukowcy społeczni zaś opisująnajbardziej złożony układ, jaki znamy w tej części wszech­świata, czyli ludzi i ich wzajemne relacje-  mówił jeden profesor.

-  Elektrony nie różnią się międzysobą, podczas gdy „elektrony" socjologa różnią się od siebie tak znacznie, jak naprzykład Lepper i Balcerowicz. Gdyby elektrony miały wiadomość Leppera i Balcerowicza, wszystkie równania fizyczne trzeba by wyrzucić do kosza

-  dodał inny.

Zadumałem się na tymi tezami. No, może nie aż tak bardzo, ale...

-  Socjologia wywiera coraz większywpływ na nasze życie. Wpływ ten stał się wręcz niebezpiecznie duży - twier­dził kolejny. - Naukowcy społeczni łatwo przechodzą od opisu tego, co jest, do stwierdzenia, jak być powinno, wycią­gając zupełnie nieuprawnione wnioski. Wypowiadają się na tematy, które od wieków były zarezerwowane dla filozofów - krytykował. - Skutek jest taki, że normy społeczne czy obyczajowe są coraz silniej modyfikowane przez poglą­dy większości. Każdy wniosek jest dziś uprawniony. Opierając się na badaniach socjologicznych, nie bylibyśmy w stanie sformułować takiej normy moralnej jak dekalog! - mówił.

A w szkole? Jak to jest? Czy szkoła jest jeszcze od przekazywania jakichś wartości, czy winna akceptować wszel­kie wokół niej zmiany, także obyczajowe i moralne, asymilować je i stawać się wo­bec nich spolegliwa? Czy nauczyciel jest jeszcze autorytetem czy tylko żałosnym kumplem, co to sztachnie się z uczniem szlugiem w knajpianej toalecie? Czy nauczyciele widzą coś więcej niż ich uczniowie, czy też syndrom swoistego kubła z przezroczystego pleksi ma gwa­rantować im jeno obserwację uczniow­skiego świata bez potrzeby ingerencji w niego? Choć z drugiej strony, może i lepiej, że nie szaleją odprowadzając, jak nauczycielka w znanej mi podstawówce, ucznia do szkolnego pedagoga, bo na lekcji używał brzydkich wyrazów. A ja­kich to wyrazów? Powiedział: kastrat! Inna zaś do dzienniczka uczniowskiego wpisała: spakował się na dziesięć minut przed końcem lekcji. Po takim wpisie też bym się u niej spakował...

Tak, wiem, skrajne postawy, skrajne zachowania. Tylko obawiam się, że nie-odosobnione...

Niestety.

 

 

DYREKTOR SZKOŁY      Nr 3 - marzec 2004

Marek Pleśniar17-03-2004 13:24:38   [#06]

hmm, DS nam łeb urwie za naruszenie praw do własności intelektualnej

bogna17-03-2004 13:33:58   [#07]

no i będzie mieć rację, jak nam łeb urwie :-(

Marku - może można usunąć ten wklejony artykuł?

Głupio tak - naruszać prawa naszego patrona medialnego :-(((

Marek Pleśniar17-03-2004 13:44:57   [#08]

nie, nic tam nie kombinujmy. Nikt nie chciał źle. Niepotrzebnie tylko nagadałem Romanowi. Może nie zauważą:-) Uznajmy to za reklamę DSa:-)

bardzo mi się spodobało:

Dziś prawie nikt studniówki w szkole nie organizuje. Spytałem: dlaczego?

Przecież na terenie szkoły nie wolno podawać al­koholu!

;-)

beera17-03-2004 13:50:52   [#09]

a moze

uznajmy to za reklamę Dyrektora szkoły:-))
????
Czyli prenumerujcie- bo to dobre pismo jest!

W nastepnych numerach artykuły Beatay, Rycha, potem Leszka, i jeszcze, jeszcze
:-))

I o naszej konferencji..
i o zlocie będzie
i o kolejnej konferencji

Czyli- reklama pisma tu nastąpiła:-))
beera17-03-2004 13:52:12   [#10]

no...

tak samo napisałam jak dyrek!
HA!
Małgoś17-03-2004 16:22:58   [#11]

o studniówce

tradycja tradycją

wolałabym, żeby ...odeszła do starych wspomnień

studniówka w dobie imprez do białego rana na codzień (juz od gimnazjum) i obyczajowego luzu i przyzwolenia na "rozrywki dorosłych" to ...żałosny przezytek (jesli hołodować szkolnym wartościom) lub żałosna obłuda (jesli iść z duchem czasu)

Kto sie dobrze bawi na studniówce? ...ja nie czuję się ani swobodnie, ani dyrektorsko - to tylko obowiązkowy rytuał

A szkoła?

Szkoła z jednej strony wciąż sie unowocześnia, próbuje nadążyc za życiem i stąd samorządy, przedsiębiorczość, caterringi, okrągłe stoły, wycieczki organizowane przez profesjonalne biura podróży, globalizmy, automaty z colą, wygoda, wolność i luksus itp.

ale z drugiej tęskni za prawdziwymi wartościami, zakurzonymi ideałami i nawiedzonymi działaczmi, co do z serca i bez wynagrodzenia krzewili, oświecali, patriotycznie wychowywali na podobnych sobie idealistów

I jakie to owoce sie urodzą z takich niezgodności?

Czy nie czasem nieudaczni teoretycy etyczni, co to dla paru złotych szmacić się nie będą w biznesach przyziemnych zarabiaczy kasy, ale bez skrupułów korzystać zechcą ze wszelkich dóbr i luksusów kuszących wokół...?

Wciąż dziwią mnie nauczyciele, którzy pochopnie odmawiają podjęcia sie dodatkowych obowiązków (odpłatnie!), gdy inni (księgowe, prawnicy, handlowcy, lekarze itd.) tyrają po kilkanascie godzin na dobę by nie dać się biedzie i nędzy.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]