Koleżanka poprosiła mnie o pomoc z matematyki dla swojej siostrzenicy - uczennicy trzeciej klasy gimnazjum. Wzorowa i pilna dziewczynka, bez żadnych zaległości. Przyjechała z zadaniami, które dostała w szkole do rozwiązania jako przygotowanie do egzaminu. Takie same zadania można znaleźć w zbiorze przygotowujacym do matury na poziomie podstawowym. Co najmniej 30% zadań spoza podstawy programowej. Zamiast zdobywać i ćwiczyć umiejetności wymagane przez podstawę w gimnazjum, uczniowie są zmuszani do rozszerzania swoich wiadomości o materiał licealny.( Dodam jeszcze, że idą na to pieniądze unijne, bo na kartkach z zadaniami było logo UE - kapitał ludzki). W efekcie dzieciaki są spanikowane i nawet bardzo dobrzy uczniowie szukają korepetytorów.

Inna koleżanka, tez mama trzcioklasisty i dotąd dobrego ucznia posłała synana dodatkowe lekcje, bo dziecko dostawało po 20 zadań na tydzień i nawet mąż inżynier nie był w stanie poradzić.

Sama przejrzałam kilka nowych  zbiorów zadań dla gimnazjalistów i tam to samo. Częśc zadań przepisana ze zbiorów na konkursy, część ze zbiorów maturalnych.

Patrząc na to zaczynam wariować (mam dwie trzecie klasy)! Jeśli nie zacznę uczyć, a właściwie wymagać jak nauczyciele dzieci moich koleżanek, trzymać uczniów po 8 godzin w szkole na dodatkowych lekcjach, to rodzice powiedzą, że u nas niski poziom. Z drugiej strony po co popadać w to szaleństwo? Jak oprzeć się tej presji?

 Pozdrawiam