Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Czy ktoś mi poradzi?
strony: [ 1 ]
Konto zapomniane08-04-2002 21:03:47   [#01]

Spaprałem sprawę oceny pracy nauczyciela. Nauczyciel otrzymał dobrą i się odwołał uważając, że nie odzwierciedla ona jego wyników w pracy. Moje papractwo, zdaniem wizytatora, polega na tym, że przeciągnąłem ocenę ponad 3 miesiące i oceniałem wg kryteriów, których nie zatwierdziła rada pedagogiczna. W kryteriach nie ma ani jednego punktu niezgodnego z rozporządzeniem o ocenie pracy nauczyciela. Zmiana nastąpiła tylko w skali ocen. Wizytator zapowiedział, że gdy zostanie powołany do komisji, poprze odwołanie nauczyciela. Zarzuci mi także brak nadzoru dlatego, że nie załatwiłem wcześniej spornych spraw z nauczycielem (niektóre z tych spraw wpisałem w karcie oceny - w projekcie oceny ich nie było). Rozumiem, że spaprałem, ale czemu z tego powodu ma otrzymać ocenę wyróżniającą nauczyciel, który na nią nie zasługuje?

Czy ktoś z Was miał podobny przypadek? Jezeli tak to prosze o kontakt.

Pozdrawiam

Franciszek

Janusz Pawłowski08-04-2002 21:28:25   [#02]

Nie wnikam w to, czy coś spaprałeś, czy nie.
Może nie - jeśli pytasz, czy istotnie spaprałeś, to zadaj to pytanie - wtedy się nad tym zastanowimy.

Zakładam więc, że spaprałeś - zresztą w założeniach jesteśmy zgodni (pies drapał to, czy są prawdziwe).

Jeśli tak, to odpowiedź na pytanie: dlaczego nauczyciel ma otrzymać ocenę, której żąda jest następująca:
Ma taką otrzymać, bo spaprałeś.

To może jest jedyny powód - ale wystarczający.

Tak działa prawo w cywilizowanych krajach - jeśli nie wywiązałeś się ze swoich obowiązków (bo coś spaprałeś), to należy uznać, że ten wobec którego miałeś podjąć decyzję jest "niewinny" ;-)) - czyli otrzymuje to czego żąda.

To, że prawo to nie działa często w naszym kraju - to już inna rzecz.

Można się na to powołać i powiedzieć - i co z tego, ze spaprałem?
Dawać drania jeszcze raz!
I co z tego, że miałem obowiązek?
Dawać drania jeszcze raz!
Ocenimy go tak, aby było jak chciałem, choć to spaprałem!
Jak znów coś spapram, to powtórzymy!
Aż do skutku!

Nie bierz tego do siebie Franciszku - tu nie o Ciebie chodzi. ;-))
Fajnie mi się pisało - nic osobistego. ;-))

To raczej przytyk do działania naszych władz.

Marek Pleśniar08-04-2002 21:54:01   [#03]

hmm, tak robię gdy nauczyciel nie dotrzyma

reguł i terminów oceniania

mówię - spaprałeś, nie powiadomiłeś? więc nie bedzie miał lufy na półrocze!
:-)

niech i ten nauczyciel nie ma czwórki:-) Twoja nauczka.

Marek z Rzeszowa08-04-2002 22:07:26   [#04]

Dura lex sed lex...

Taak, często stawiam sobie to pytanie, co ważniejsze.

Czy przestrzeganie reguł gry (spaprałem ocenę, niech więc nauczyciel otrzyma ocenę wyższą), czy prawda, racja i sprawiedliwość (skoro nie zasługuje na lepszą ocenę, to dlaczego, mimo że spaprałem, ma być niesprawiedliwie, przecież jemu się wyższa ocena nie należy).

Postrzeganie prawa tak jak chce Janusz prowadzi wprost do paranoi amerykanskiego systemu, gdzie ewidentni złoczyńcy, w świetle przepisów prawnych wychodzą na wolność, tylko dlatego, że uzyskane przeciwko nim dowody były zdobyte niezgodnie z prawem.

Postrzeganie prawa wedle Franciszka, jest również niebezpieczne - wystarczy, że dyrektor, policjant, dziennikarz czy inny mądrala wie a człowiek jest skazany bez procesu... 

Tak czy inaczej DURA LEX...

Marek

Janusz Pawłowski08-04-2002 22:10:31   [#05]

Tak

i w pierwszym wydaniu mamy złą amerykańską demokrację (z licznymi, uciążliwymi wadami), a z drugiej - państwo policyjne.

Ja się zdecydowałem co wybieram.

Demokracja nie jest dobrym systemem - nawet bardzo złym.

Ale nie znam lepszego.

beera09-04-2002 07:35:02   [#06]

wiecie, z tym prawem to fajna sprawa

Bo prawo stanowi- masz zaświadczenie o dysleksji przynieść we wrześniu- wtedy Cię zwolnimy z egzaminu w kwietniu.

Nie jest ważne, czy dzieciak jest, czy nie dyslektykiem- bo gdyby było ważne , zaświadczenie nawet grudniowe i marcowe nam o tym zaświadczy..

 

czyli prawo jest prawem...

Ada09-04-2002 23:25:00   [#07]

zaświadczenie

OOOO.......... Asiu i co z dzieckiem, które ma zaświadczenie ze stycznia? Jest dyslektykiem ? Pisze jako dyslektyk czy nie?
Marek Pleśniar10-04-2002 20:47:38   [#08]

ja, hmmm

własnie na siłę wlepiłem nowym dyslektykom w sprawdzian kompetencji naklejki D, bez pytania:-))))
(jeden właśnie ze stycznia)

urwą mi łeb? (naklejki dali - o kilka za dużo:-)))
wrypałem je i na czerwono na liście uczniów.
A nie byli dyslektykami własciwie - bo nie miel decyzji dyrektore OKE że nimi są:-))) Nie ma papierka, nie ma człowieka.

Mirka12-04-2002 17:11:08   [#09]

ocena

Uważam, że Twój błąd a odwołanie nauczyciela od oceny to dwie rózne sprawy.
Nieterminowość jej dokonania nie może- wg mnie - stanowić precedensu dojej podniesienia. Nauczyciel otrzymuje ocenę  wyróżniającą za ....(kryteria), z którymi RP  zapoznaje się(nie zatwierdza). Ty za swoją indolencję powinieneś zostać upomniany. Pozdrawiam. Traktuj ludzi tak jak sam chciałbyś być traktowany.
Marek Pleśniar12-04-2002 17:19:39   [#10]

fiu fiu

ostro

a Mirka nigdy się nie myli?

Ewa z Szydłowca12-04-2002 17:33:55   [#11]

kołatanie myśli

Mnie po głowie kołacze się zapis, że ostatecznych drobnych korekt należy dokonać nie później niż na trzy miesiące przed sprawdzianem. Sprawdzę w procedurach w poniedziałek. Jeżeli dobrze mi się kołacze - to styczeń mieści się w tych terminach.
Ewa z Rz12-04-2002 17:46:51   [#12]

Gdy nie jestem swego pewna...

Lub, gdy wiem, że coś nawaliłam (nawet z przyczyn obiektywnych) to interpretuję rzeczywistość na korzyść ocenianego.

I tak, gdy znajdę pomyłę swoją w treści sprawdzianu oceniam łagfodniej. Ba, jak nie mogę tak jak chciałam poprowadzić lekcji (dyrektor!) TEŻ oceniam łagodniej itd.

Mirka14-04-2002 12:30:52   [#13]

ocena

Marku-mylę się często, ale gdy mam "na sprawę" tak dużo czasu jak trzy miesiące to  się nie mylę. Dyrektor nie może sobie pozwolić na takie błędy. Pozdrawiam.
Marek Pleśniar14-04-2002 18:28:55   [#14]

to se szczelam w łeb

bo też się w tym semestrze pomyliłem. Było duzo spraw i łeb za ciasny.

Przyznaję się: pomyliłem sie w tym półroczu. I co teraz? Gdy mleko rozlane?
Pomyliłem się też kilka razy w zyciu w spodób skandalicznie długoterminowy - wieloletni. Pewno się również pomylę jeszcze.
W ogromnej większości przypadków przyznałem sie do błędów,  w kilku nie:-)))
Tu własnie przyznano się do błędu - ktoś tam wczesniej, nie chce mi się spojrzeć kto. A teraz człowiek biega i próbuje jak najlepiej to naprawić. Jak sądzisz - czy milcząca większość, co tu pisze (i czyta) to ideały nieomylne i doskonałe? Nie sądź bo bedziesz sądzona.

Ludzie poczytali, poradzili jak umieli i nie osądzali. Bo wiedzą już jak to jest gdy ktoś podejmuje setki decyzji. Pewien szanowany przeze mnie dyrektor (dzięki sąsiedzie) mawia, a ja to kupiłem, "zrobiłeś, stało się, idź z tym do przodu, masz jeszcze trochę innych rzeczy do zrobienia". Tak myśli szef.

Przecież nie połozy się teraz na podłodze i nie będzie pił piąstkami i stópkami:-)

beera14-04-2002 18:36:32   [#15]

Dopiero teraz tu zajrzałam.

Ado- ja na szczęście nie miałam problemu z tym dyslektykiem ale wiem, ze to problem, bo prawo stanowi, że zaświadczenie trza przynieść do tego i tego, zeby było respektowane.

A ja twierdzę, ze nie zaświadczenia ma być respektowane a dyslektyczność!!!

I albo dzieciak jest albo nie dyslektykiem. tak więc dla mnie oczywiste jest, ze zaświadczenie przyniesiona nawet na tydzień przd sprawdzianem powinno być uznane.

 

Co do błędów. Nie one kompromitują dyrektora lecz sposób radzenia sobie z nimi.  Tylko tyle i aż tyle.

 

Hm... Marku...szef , ktory pije stópkami i piąstkami to nie byle co ;-))))

Marek z Rzeszowa14-04-2002 19:05:45   [#16]

Jeszcze raz wracamy do "filozofii" prawa.

W świetle prawa być dyslektykiem to nie to samo co posiadać zaświadczenie, że jest się dyslektykiem.

Zgodnie z taką "filozofią" można być dyslektykiem i, nie posiadając dokumentu to potwierdzającego, nie mieć uprawnień z tego tytułu wynikających.

I odwrotnie. Można nie być dyslektykiem a wejść w posiadanie odpowiedniego zaświadczenia i uprawnienia posiadać.

Tym się różni prawo, które zwraca tylko i wyłącznie na formalną stronę zagadnienia (np. prawo amerykańskie) od prawa które za stawia sobie za cel "obiektywne wyjaśnienie prawdy" (np. prawo komunistyczne) bez względu na dowody jakie przedstawiono.

Mówiliśmy już z Januszem na ten temat. I tak źle i tak niedobrze. Jakieś wyboru trzeba jednak dokonać...

;-)

Marek Pleśniar14-04-2002 19:49:16   [#17]

matko

nie wiedziałem czym ja jeszcze potrafię pić:-))))
Mirka14-04-2002 20:08:33   [#18]
widać nie wyraziłam się jasno skoro tak reagujesz. Nie takie były moje intencje. Mam pewne doświadczenie w kwestii przedstawionej przez Franciszka dlatego taka refleksja. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Pozdrawiam
Marek Pleśniar14-04-2002 20:11:11   [#19]

spoko

ogólna buźka:-)))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]