Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Ku przestrodze wuefistom!!!!
strony: [ 1 ]
małgocha12-12-2003 22:23:28   [#01]
Miałam na w-f zdarzenie. Dziecko przewróciło się podczas wykonywania ćwiczenia przy drabinkach - miejsce ćwiczeń zabezpieczone materacem. Upadek niegroźny, ale ćwiczący zasygnalizował ból w plecach. Zawołałam pielęgniarkę i obecnego akurat w szkole lekarza. Odbyło się szczegółowe badanie, po czym dziecko zostało odprowadzone z powrotem na zajęcia przez pielęgniarkę, która poinformowała mnie, że nic się nie stało - i nie dzieje sie do dziś - dziecko zdrowe jak ryba!!!. Wszystko byłoby ok. gdyby nie fakt, że rodzic zrobił z tego niezłą aferę, o to że nie wezwałam go do szkoły z powodu wypadku. Nie potraktowałam tego jako wypadek, nie nastąpił żaden uraz, ani kontuzja. Jak mam się bronić? Czy mam wzywać rodziców za każdym razem jak dziecko się potknie czy przewróci na w-f? Mam z powodu tego zdarzenia spore nieprzyjemności. Co mogę zrobić?
HenrykB12-12-2003 22:31:06   [#02]

Wszyscy mamy przestrogę.

Każde, nawet najmniejsze zdarzenie w tym młodym wieku może skutkować konsekwencjami w wieku późniejszym. Dlatego tak trudno określić, co jest wypadkiem a co nie.

Postawmy się na miejscu rodzica, co powiedziało mu dziecko i jak to odebrał. I nieważne, czy przesadza czy nie (przecież na podwórku dzieciak przewraca się pewnie dużo groźniej wiele razy). Tylko że tutaj jest pod opieką. Ktoś ponosi za dziecko odpowiedzialność. Stąd może problem.

Wydaje mi się, że jeśli już lekarz bada dziecko - co oznacza podejrzenie uszczerbku na zdrowiu - to rodzic mógłby być zawiadomiony, o ile to możliwe. Badanie przez lekarza jest przeżyciem niemałym i dla dorosłego.

Dziecko było pod opieką aż lekarską i nie obawiałbym się problemów w tym przypadku, ale na przyszłość bym zawiadomił.

małgocha12-12-2003 22:45:49   [#03]

Zadbałam o to dziecko jak o swoje własne. Upewniłam się, że dobrze się czuje. Nie da sie za każdym razem wzywać rodziców bo musiałabym na kazdej przerwie dzwonić! (zawsze znajdzie się taki co się potknie!!!). Kiedy nastąpił wypadek, a kiedy nie? W jakiej sytuacji wzywać rodziców? Przejrzałam przepisy - nic nie znalazłam na ten temat

HenrykB12-12-2003 22:48:00   [#04]

Bo chyba nie ma.

Tylko nasz rozsądek i dobra wola (no może trochę RWD) ma tu zastosowanie.

Marek Pleśniar12-12-2003 22:50:21   [#05]

dla bezpieczeństwa w takich sytuacjach nalezy wzywac pogotowie - no chyba że nic nie wskazuje na konieczność - wszak dzieci przewracają się często.

Chyba nie da się Ci nic zarzucić w tej sytuacji. Dyrektor szkoły tu powinien mediować i to własnie twierdzić.

małgocha12-12-2003 22:57:57   [#06]
Mam wrażenie, że dyrektor szkoły skłania się w tej sprawie ku rodzicowi, bo boi się kłopotów ze strony KO. Jak wszędzie ostatnio rodzice jeżeli mają pretensje to są one jedyne słuszne!
Jacek W13-12-2003 10:44:04   [#07]

Z rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach:

§ 41. 1. O każdym wypadku zawiadamia się niezwłocznie:

1) rodziców (opiekunów) poszkodowanego;
2) pracownika służby bezpieczeństwa i higieny pracy;
3) społecznego inspektora pracy;
4) organ prowadzący szkołę lub placówkę;
5) radę rodziców.

beera13-12-2003 11:01:04   [#08]

jacku

ale jak ocenić co jest wypadkiem, a co nim nie jest?

Co jest zwykłym zdarzeniem?

Piotrek13-12-2003 12:14:07   [#09]

niestety

Nie ma wyjścia. Najlepiej każde zdarzenie traktować jako wypadek - protokół i właściwe powiadomienia. Wiem, jaka to jest mordęga, bo mam 3 klasy sportowe. Codziennie coś sie zdarza....
beera13-12-2003 12:18:32   [#10]

że masz trzy klasy sportowe

wiem, bo właśnie czytam Twój protest w Gazecie szkolnej:-)
Majka13-12-2003 12:53:42   [#11]

;)

I kiedy czytam o wypadkach na w-fie i odpowiedzialności nauczycieli za każdy uczniowski upadek,  jest to jedyny moment, kiedy  potrafię koledze wuefiście wybaczyć jego szczery coroczny zachwyt, że zbliża się wiosna i "będzie luz i z górki" ;)

(Gdy  reszta szkoły walczy ma maturach i  duma nad świadectwami ;)))

małgocha13-12-2003 14:11:21   [#12]
Piotrku! za każdym razem spisujesz protokół i powiadamiasz rodziców? Nie wierzę! Trzeba by ustalić kiedy powinniśmy wzywać rodziców. W moim przypadku miałam pewność, że nic się nie stało - upadek był naprawdę niegroźny, lekarz zbadał, potwierdził. Mam zwyczaj do każdego zdarzenia wzywać pielęgniarkę i lekarza jeśli tylko są na terenie szkoły, natomiast nie wzywam rodziców jeśli dziecko nie sygnalizuje złego samopoczucia! Teraz też tak postąpiłam i uważam, że pretensje rodziców są niesłuszne!!!
beera13-12-2003 15:31:40   [#13]

jakby do mnie

dzwonili za każdym razem gdy moj syn udawał się do pielęgniarki, to zabilabym!

On lubił tam chodzic :-)

mnie wzywali tylko wtedy, gdy:

Pociął sobie powiekę okularami, trzeba bylo szyć brodę, wybił sobie jeden palec, wybił sobie drugi palec, wybił sobie kolejny palec oraz gdy trzeba bylo gipsować nogę.

jak dla mnie- i tak wystarczy.

Mam zaufanie do szkoły, nawet jeśli zdarzy się poślizg, to raczej nie zakladam złych intencji

Kajka13-12-2003 20:43:02   [#14]

globusem w głowe

Moje osobiste dziecko w czasach nauczania początkowego przyszło do domu z uwagą w dzienniczku: iż "w związku z jej rozbrykaniem i ogólną niesubordynacją spadł z szafy globus". Dziecko obsobaczyłam, że wstyd mi przynosi, ona chodziął troche śnięta, głowa ją pobolewała, ale położyłam to na karb pierwszej w życiu uwagi. Jakież było moje zaskoczenie gdy od jej koleżanek (moich byłych wychowanków) dowiedziałam się, że dostała tym globusem w głowe. Globus był duży, jeden z tych największych w szkole, duży był równiez mój żal do pani, że nic mi nie powiedziała o zdarzeniu. Po niewczasie podejżewam, że mała mogła mieć lekkie wstrząśnienie mózgu, stąd te złe samopoczucie. Na szczęście nic więcej się więcej nie działo a jakby.... aż strach pomyśleć, nawet nie wiedziałabym co powiedzieć lekarzowi
Leszek13-12-2003 21:15:23   [#15]

Masz tu Małgocho dwa spojrzenia.

Nauczyciela wf, u którego (taki przedmiot) ciągle się coś wydarzy... i rodzica, który chce o wszystkim wiedzieć co przydarzy się dziecku, a szczególnie jeśli to wydarzenie niecodzienne dla tego rodzica...

I nie dziwię się rodzicowi, że niespokojny o dziecko...

Sam jestem  rodzicem i pamiętam jak przeżywałem, kiedy córka w przedszkolu (stare czasy :-)) rozkwasiła sobie część podbródka.

Pozdrawiam

beera13-12-2003 21:23:42   [#16]

no ale

kurcze..

nie można popadać w skrajności

dziecko potyka, się upada, otzrepuje i idzie dalej. Siedzi na lekcjach - niby wszystko ok...

Współczuję małgosi, bo gdy się wytworzy taka presja obaw i strachu, to ona wcale dobrze nauczycielowi nie robi...

Wyobraźmy sobie  wyjazd dzieci na kolonie. Dziecko potyka się, upada i oglada je lekarz. I tyle.

Tu mamy podobnie, tylko na krocej. Cos się dzieje ( niegroźnego) n-l reaguje, pielegniarka, lekarz oglada, stawiają diagnozę i już.

W tym całym czasie małgosia sprawuje opiekę nad pozostała grupą dzieci.

małgocha13-12-2003 21:25:33   [#17]
Leszku! sama też jestem matką i nie ma nic złego w tym, że rodzic chce wiedzieć co przydarzyło się dziecku, ale dlaczego informacji na ten temat szuka u dyrektora szkoły i w KO? pomijając zupełnie moją osobę? Upadek był na prawdę niegroźny, dziecko nie doznało żadnego urazu, co potwierdził lekarz. Jeśli jednak rodzic nadal był niespokojny, mógł porozmawiać ze mną, zażyczyć sobie telefonu za każdym razem, kiedy dziecko się potknie, bo martwi się o jego zdrowie! Postąpiłabym zgodnie z życzeniem!!!
Gaba14-12-2003 06:02:46   [#18]

niech sie tylko na głupstwach kończy!

...a ja nie chcę wiedzieć, że mój syn ma kolejny raz okropnego siniaka na nodze, ręce, czółku - Asiu - zgadzam się z Tobą.

Dzieciak był tak nastraszony dziwnym podrygiwaniem nauczycielek, że je sobie wychował - co się w nóżkę buchnie, to skaczą 3-4 - a to lodzik, a to okładzik, a to referentka, a to sekretarka, pielęgniarka a to to, Piotrusiu, a to tamto, Piotrusiu... wygoniłam 4 sztuki, i mojego syna, który - gdy nie widziałam - chadzał dosyć prosto, stan się pogarszał w chwili mojej obserwacji bezpośredniej i w kościele, bo nie można klęknąć.

 

Oj, dzieci, by zawsze się kończyło na drobiazgach. 

 

Dzwonienie do rodzica - najlepiej tylko do mamy (wrrrrrrrrrrrrr - to pod kierunkiem wszystkich dyrektorek, nauczycielek, świetliczanek, które wydzwaniają jedynie do mam, a do tatusiów nie łaska) w sprawach błahych jest... no nie wiem, czym jest - ja mam serce w gardle, nogi miękkie, jadę taksówką, przedzieram się przez miasto - a moja pociecha siedzi z guzem, a do reanimacji nadaję się wtedy ja.

 Definicja wypadku jest jasna - znajduje się w rozp. o bhp.

Wzywa się rodziców do szkoły z powodu bzdur - wielokrotnie stopowałam takie rozhisteryzowane... - powinna być pisemna informacja pielęgniarki, nauczycielki i zdarzaniu, gdyż np. pozornie nieistotne stuknięcie głową w kolegę może zaowocować  wstrząśnieniem mózgu... i tyle.

 

Rozsądku!

Leszek14-12-2003 11:57:19   [#19]

A ja piszę tylko o prawie rodzica do pełnej informacji o dziecku... Nie muszę być wzywany, wystarczy, że będę poinformowany.

I to jest dla mnie rozsądne.

Pozdrawiam

Gaba14-12-2003 13:11:59   [#20]

tak!

 - dokładnie tak, prawo do informacji - nie jest obowiązkiem wzywania. To wydobyłeś idealnie, chcę wiedzieć, że moje się stuknęło -ale błagam nie wzywajcie mnie z powodu odrapania. Ja jestem rozsądna - nie skaczę na szkolę, nie ubliżam...

 

:-)

małgocha14-12-2003 19:16:08   [#21]

gaba!!!

w którym rozporządzeniu o bhp znajduje się definicja wypadku? Ja doczytałam się tylko co w razie wypadku należy zrobić, zresztą znam to od trzynastu lat pracy w szkole. Po całej tej sprawie będę wzywać rodziców nawet do zadrapania! Nie wspomnę o tym że mam fobię i najchętniej kazałabym dzieciakom grać cały w-f w "głuchy telefon"! Może wtedy nikt się nie zadrapie!!!

RomanG14-12-2003 20:31:23   [#22]
> Po całej tej sprawie będę wzywać rodziców nawet do zadrapania!

Że rodzic przychodzi i histeryzuje, nie oznacza, że nauczyciel ma histerię podzielać ;-))

Opiekę masz sprawować na zasadach określonych w art. 354 Kodeksu cywilnego, a więc na zasadach ogólnie przyjętych w społeczeństwie.

Ciocia, pod której opiekę oddali dziecko rodzice, nie ma obowiązku wzywać ich do każdego siniaka, skoro dziecku nic złego się nie stało.

Nauczyciel dokładnie tak samo.
RomanG14-12-2003 20:32:41   [#23]

inaczej!

nie że n-l ma histerię podzielać!!

n-lowi nie może się ona _udzielać_

:-))
Leszek14-12-2003 20:37:08   [#24]

Małgocho, niepotrzebne emocje negatywne w przypadku rodzic - nauczyciel. I pełna informacja dla rodzica o dziecku, nic więcej...

Jeśli wymagamy angażowania się rodzica w sprawy dziecka (wszak on wychowuje, a my wspomagamy) to musimy uznać za normalne jego zainteresowanie tym co się wydarzyło.

Pozdrawiam

małgocha14-12-2003 21:16:26   [#25]

Romanie!!! dzięki za słowa pociechy! Teraz uświadomiłam sobie, że lekko histeryzuję, ale trzynaście lat jestem nauczycielem i wychowawcą, nigdy nie miałam żadnego konfliktu z rodzicami. do tej pory myślałam, że rozumiem ich obawy i troski ale ta historia mnie przerosła! Rodzic straszy KO!!!, dyrektor się boi, kogoś ukarać trzeba, żeby rodzic był usatysfakcjonowany!!!

Leszku!! Pełna informacja o dziecku zapisana jest w dokumentacji pielęgniarki, łącznie z ciśnieniem i takimi tam...Rodzic wie o tym, bo go poinformowałam w gabinecie dyrektora gdzie zostałam wezwana. Nie zainteresował się tymi informacjami!

Dorsto15-12-2003 21:59:01   [#26]

A ja Wam opiszę, co mi się w środę wydarzyło. Gdy szliśmy na zawody (11 dziewcząt 6 kl., godz. 10.30 przy dworcu) nagle do idącej w ostatniej trójce dziewczynki doskoczył jakiś mężczyzna i zaczął ją dusić. DUSIĆ!!! Dzieci krzycząc rozpierzchły się, ja skoczyłam oderwać szaleńca od dziecka. Ludzie omijali nas szerokim łukiem jak g..., choć dopiero co pociąg przyjechał... W końcu podbiegli starszy pan i starsza pani i we trójkę oderwaliśmy go od dziewczynki. Na szczęście miała ubrany wielki szal i kurtkę zasuniętą pod szyją, więc obrażeń żadnych nie było. Doszliśmy do szkoły, zadzwoniłam na policję, w międzyczasie (inna interwencja policji) rozegraliśmy mecz w piłkę ręczną (przegraliśmy...17:1), przyjechała policja, spisała zeznanie, zabraliśmy dzieci do naszej szkoły, a potem do mamy dziewczynki - poinformować i spisać zeznania. Mama nie miała pretensji, że dowiedziała się godzinę po fakcie i że rzecz została zgłoszona na policję, potem zgłosiłam fakt napadu naszej dyrekcji. I tu rzecz mogła się skończyć, ale.......

Dopiero wieczorem doszło do mnie, że działając odruchowo popełniłam całą masę błędów:1. najpierw zadzwoniłam na policję - a co by było, gdyby rodzicie nie życzyli sobie ciągania po policjach?  2. dziecku nic się nie  stało w sensie fizycznym, psychicznie też mocna dziewczyna - ale powinnam była zaraz wzywać mamę (choć akurat ta "moja" mama zrozumiała, dlaczego nie dzwoniłam od razu). 3. W szkole nie było akurat ani psychologa, ani pedagoga, ani higienistki. Nikt prócz mnie nie ocenił stanu dziecka. Dzięki Bogu, że skończyło się na strachu.

Tak więc sami widzicie, że emocje czasem rozwalają każdą procedurę.

Ja powiem Wam - jestem w lekkim szoku do dzisiaj............................

Gaba16-12-2003 04:40:11   [#27]

no tak, to sie teraz powspieramy - my profesjonaliści

nie popełniłaś błędów - wg mnie - żadnych, więcej - postąpiłaś zgodnie z naszą procedurą oraz zgodnie z zaleceniami policji krakowskiej!!!

 

"nieprofesjonalne" to mogą być Twoje obawy, łeb do góry!

Jesteś fachowcem, do Fachowca przez bardzo duże F brakuje Ci tylko pewności i odwagi. :-)

 

Rodzic nie ma nic do tego, czy sobie życzy czy nie życzy ścigania - zostało popełnione przestępstwo - napaść na człowieka, ono jest ścigane z urzędu, tzn. każdy kto się dowie o popełnionym przestępstwie ma obowiązek zgłoszenia na policję. Czas działał na niekorzyść - może to chory pscyhicznie i chce dalej cos komuś zrobić...

Skoro nie było obrażeń fizycznych, widocznych gołym okiem...

Jedyne, co zgłasza się samemu to zniszczenie mienia... - pocięcie kurtki, zniszczenie ściany w szkole, ławki, samochodu...

kradzieże, bójki, wymuszenia rozbójnicze, okaleczenia, próby zabójstwa... - to jest automatyczne zgłoszenie, kto powziął taką informację...

 

a od zbadania, co to było jest organ ścigania, nie Ty, Ty tu akurat nie jesteś uprawniona (i chwała Bogu, bo jeszcze nam tylko tego brakowało... :-)

 

Brawo, dzielna kobieta! Opiekę psychologiczną nad dzieckiem ustalicie z rodzicami teraz i wierzę, że mała dojdzie do siebie. Zasugeruj, by jeszcze dziecko pokazano lekarzowi, by te otarcia naskórka i inne ew urazy ktoś opisał z fachowców.

 

PS. no to ja opowiem, co się stało przed ok. 5 laty w jednej z naszych miejskich szkół - nauczycielka schodziła z dzieckami z nauczania początkowego z III piętra, szła w pierwszej parze po schodach w dół, a obcy facet czający się za rogiem korytarza porwał do kibla jedno... afera była o nadzór, o obcych... gwar dzieci zakrył krzyk dziecka z ostatniej pary... to był szok, skąd mogła się nauczycielka spodziewać, że w szkole czai się zboczeniec.

 

Koszmar!!!

małgocha16-12-2003 19:37:08   [#28]

 

Gaba masz rację!!! Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co nam się przydarzy. Życzyć sobie tylko normalnych rodziców wtedy, kiedy procedury biorą w łeb!!!

Teraz widzę, że to co mnie spotkało to żaden problem!

Dorsto! otrząśnij się z szoku, święta za pasem!!!!!!

Dorsto17-12-2003 18:38:40   [#29]

:-) Dzięki!

Marek Pleśniar18-12-2003 21:08:06   [#30]
policje wezwano bo była niebezpieczna sytuacja. To normalne i prawidłowe. Źle jakby nie wezwano.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]