Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Lekarzu, ulecz się sam.
strony: [ 1 ]
Gaba08-12-2003 18:25:07   [#01]

Pogotowie przyjedzie tylko, gdy będzie zagrożone życie

- czy potrafisz to rozpoznać dyrektorze?


 

Pogotowie ratunkowe od nowego roku będzie wolno wzywać tylko w razie zagrożenia życia. Taki zdecydował Narodowy Fundusz Zdrowia.


R E K L A M A czytaj dalej 


Za nieuzasadnione wezwania zapłaci lekarz pierwszego kontaktu, bo pacjent będzie zobowiązany żeby to właśnie z nim skontaktować się wcześniej.

Według lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej pacjenci będą mieli kłopot ze zrozumieniem takiego systemu. A to może za sobą nieść nawet tragiczne konsekwencje.

"Pacjenci będą umierać bo nie będą wiedzieć gdzie zadzwonić. Nie każdy ma telefon do swojego lekarza rodzinnego. A pogotowie odmówi mu wyjazdu bo uzna, że jest to w kompetencjach lekarza rodzinnego" - uważa Tomasz Paw właściciel niepublicznego zakładu w Katowicach.

Przedstawiciele Narodowego Funduszu Zdrowia potwierdzają że jeśli pacjent nie jest ofiarą wypadku lub nie znajduje się w stanie, który grozi utratą życia, to wezwanie pogotowia będzie traktowane jako nieuzasadnione. Ale pacjent nie będzie musiał płacić - podkreśla rzecznik Aleksandra Szatkowska.

"Nie ma takiego dokumentu na podstawie którego stacja pogotowia może domagac się od pacjenta zapłaty za nieuzasadniony przyjazd karetki".

Z tego wynika, że za nieuzasadnione wezwanie będzie płacił lekarz pierwszego kontaktu, z którym jako pierwszy powinien skontaktować się chory. Całodobowa opieka medyczna jest głównym wymogiem Narodowego Funduszu z którym nie chcą zgodzić się lekarze zrzeszeni w tak zwanym porozumieniu zielonogórskim.

Lekarze ci nie przystąpili do konkursu ofert na przyszły rok, który ogłoszony został przez Fundusz Zdrowia.

 

CO TERAZ.... czy macie adresy lekarzy domowych...

Marek Pleśniar08-12-2003 18:39:00   [#02]

jakich domowych gaba?

połowa nie podpisała kontraktów z Funduszem! Tym co to ogłasza:-)

Gaba08-12-2003 18:45:26   [#03]

aaa, no tak, nie ma domowych - no to procedurkę?  Asiu oraz Jolu wybacz ironię - nie do was ci ona, boję się, że ulepszacze oświaty coś tu wykombinują...

- skąd mam wiedzieć, czy dziecko już... czy za chwilę...., a nic nam nie wolno podać... a kiedy mamy nie ma ani pod telefonem, ani nigdzie, albo odmawia przyjścia (też tak miałam już), bo nie chce, bo nie może...

 

czy środek specjalny można przeznaczyć na kary... a przecież w budżecie nie można płacić żadnych kar?

zgredek08-12-2003 18:46:07   [#04]

Przecież to już było

w roku ów, kiedy kasy chorych rozpoczęły działanie, miałam niewątpliwą przyjemność korzystać z usług ...

poinformowano mnie najpierw w domu, później na pogotowiu, że płacić będę za nieuzasadnione wezwanie...

A potem tylko tylko tyle pamiętam, że operowano mnie w ostatniej chwili...

I dziękuję jednemu mądremu lekarzowi, który powiedział, że mam bez względu na wszystko zgłosić się do szpitala...(a żeby ciekawiej było to udzielił tych wskazówek przez telefon!) ...
bo tylko dzieki niemu żyję!

To właśnie było nieuzasadnine wezwanie!!!
hania08-12-2003 19:23:46   [#05]

już to zdementowano

...albo się ktoś rozmyślił po nagłośnieniu przez media....

przynajmniej tak w "panoramie" mówiono.

prof Religa - dzięki za słowa- skąd ja, pacjent, mam wiedzieć, że życie mam zagrożone? Nie jestem lekarzem!

A podatki i te tam zdrowotne fundusze bulę... jak za woły....

Maryśka208-12-2003 20:45:17   [#06]

Za nieuzasadnione wezwania zapłaci lekarz pierwszego kontaktu, bo pacjent będzie zobowiązany żeby to właśnie z nim skontaktować się wcześniej.


No troszkę mi sie to podoba, a zaraz powiem dlaczego. Otóż ja być może naoglądałam sie zbyt dużo medyczno-fabularnych seriali niemieckich, gdzie lekarz rodzinny był przyjacielem znającym od dziecka całe rodziny ich dolegliwości i takie tam...

Teraz  słyszymy , że podobno u nas instytucja lekarza rodzinnego czy domowego (pies trącał nazwę) tez funkcjonuje (!!!!!?). No nóż mi sie w kieszenie otwiera!!! Jaki lekarz rodzinny. Czy to ten, do którego trudno się zarejestrować, bo akurat ma pilny wyjazd na sesje rady powiatu?(np.)

Czy ten, który łaskę robi, że w ogóle ze mną rozmawia? Nie chcę uogólniać, ale często i tak jest.

Czy to ten lekarz, który na telefon mój ( w tych niemieckich serialach lekarz rodzinny rzuca wszystko i biegnie do chorego) stwierdza, że on przyjmuje tylko do 18-tej, a po tej godzinie mogę wezwać sobie pogotowie?

Więc jeśli taki zapis by powstał, to może przynajmniej niektórzy lekarze pierwszego kontaktu (głupia nazwa, ale za nic nie nazwę ich lekarzami rodzinnymi) zastanowią sie nad swoim postępowaniem i jeszcze raz sobie przepowiedzą przysięge Hipokratesa. Ja naprawdę niczegio więcej od nich nie chcę...

Maryśka208-12-2003 20:51:02   [#07]

I żeby nie było, że ja w ogóle nie lubie lekarzy, to powiem, że też miałam okazję spotkac wspaniałego lekarza, dzięki  któremu dzisiaj nie jeżdżę na wózku, nie poruszam sie nawet o kulach, bo do tego prowadziło leczenie.

Lekarz, który kazał mi wiać ze szpitala i odstawić wszystkie lekarstwa.

I jestem mu wdzięczna!

Ale to wyjątek , a jak wiecie wyjątki najczęściej potwierdzają regułę.

zgredek08-12-2003 20:56:32   [#08]
Marysia - pomocy w fanklubie AnJa!!!
Maryśka208-12-2003 21:11:43   [#09]

A gdzie ten fanklub, już lece się zapisać... :-)

gordon08-12-2003 22:25:17   [#10]

Ten wątek nie pojawił się przypadkowo. Jest wiele podobieństw w sytuacji państwowej służby zdrowia i państwowej oświaty. Nie będę ich wymieniał - nie o to tu chodzi.

Jeśli już rozmawiamy na ten temat na forum, to proponuję:

1. Uważnie prześledzić zaistniałą sytuację (lekarzy rodzinnych), wysłuchać ich argumentów i zrozumieć ich motywy.

2. Nie szermować uproszczonymi frazesami. Pamiętajmy, że o nauczycielach prowadzi się podobne dyskusje i dość łatwo wywija niczym cepami takimi słowami jak: posłannictwo, misja, służba itd.

3. Uzmysłowić sobie to, że być może przyjdzie taki moment, w którym dyrektorzy zepchnięci, na pozycje na których już się nie da funkcjonować skrzykną się (podobnie jak lekarze) i powiedzą BASTA.

Janusz Pawłowski08-12-2003 23:10:34   [#11]

O! To! To! Gordonie!

Nie lubię lekarzy tak samo jak prawników (pewnie którychś bardziej, ale nie potrafię się zdecydować których).
Nie lubię ze względu na ... a ... wszystko jedno - nie lubię i już!
Tzn ... znakomitej większości z nich - wyjątki i wspaniali ludzie znajdą się w każdej grupie.

Ale tego co jeszcze bardziej nie lubię, to narzucania własnej woli i wyobrażeń innym.
Nie podoba Ci (mi) się sposób w jaki wykonują swój zawód - to albo sam się za to weź, albo znadź se takiego, który Cię zadowoli, albo ... no widzisz - jak nie widzisz już żadnego "albo", to co się dziwisz, że pracują jak pracują i są jacy są?

Już kto jak kto - ale nauczyciele, nie powinni sugerować innym, jak powinni wykonywać swój zawód (powołanie i inne takie bzdury).
Sami przecież dostają białej gorączki, gdy ktoś ich poucza dokładnie tak samo.

Wszędzie musi być motywacja - pracę wykonuje się tak, jaką ma się do tego motywację.
Widać owa motywacja do pracy 24 godziny na dobę jest niewystarczająca.
Widać w innych krajach (innych rozwiązaniach) jest.

Niestety - bywa tak, że w miejsce braku motywacji wkrada się deprawacja. Pytanie, czy z tą sytuacją mamy do czynienia? Nie wiem.
Jeśli tak, to jest tragicznie - deprawacja mija wraz z wymarciem zdeprawowanego pokolenia.
Myślę jednak, że jednak nie jest aż tak źle, a jeśli odnosimy takie wrażenie, to raczej jest to wynik ogólnego naszego rozgoryczenia.

Maryśka209-12-2003 00:47:00   [#12]

Gordonie

Ja bardzo chetnie wysłuchałabym argumentów lekarzy, gdybyż tylko chcieli je nam wyjawić. Zważ jednak, jak rzadko podejmują oni w ogóle jakąkolwiek dyskusję.

Janusz słusznie zauważył : "Myślę jednak, że jednak nie jest aż tak źle, a jeśli odnosimy takie wrażenie, to raczej jest to wynik ogólnego naszego rozgoryczenia"

No ale to rozgoryczenie nie wzięło się tak po prostu z powietrza, sytuacja jaka jest każdy widzi. Ja nie mówie, że jestem nauczycielem idealnym, bo nie jestem. Jestem człowiekiem i jak każdemu człowiekowi zdarzają się chwile złe, ale zawsze mam swiadomość, że mój np. zły humor nie może wpłynąć na kontakt z uczniem , rodzicem  itp.

Być może mam zbyt wiele złych kontaktów z lekarzami, ale trudno mi nie być rozgoryczoną, gdy wiozę siniejące , mdlejące dziecko do lekarza około godziny 22 i, pierwszy lekarz nie otwiera mi drzwi, drugi ( jade kolejno w drodze do szpitala) nie dotykając dziecka kieruje mnie na izbę przyjęć, bo nie wiadomo, co to może być( to cytat). W szpitalu po dłuższym czasie schodzi na izbę pani doktor znudzona i zniesmaczona moimi ponagleniami stwierdza, że ona nie widzi powodu do zostawienia w szpitalu ( dziecko prawie traci przytomnośc). Na moją ostrą reakcję wołany jest kolejny lekarz, który nareszcie rzetelnie bada dziecko, zleca badania i właściwie w ostatniej chwili każe je przewieźć na  salę operacyjną ze zdiagnozowanym ostrym zapaleniem wyrostka.

Niby nic takiego? Ale gdybym nie narobiła awantury doszłoby do rozlania i zapewne powikłań.

To tylko jedna sytuacja. Podobnych przeżyłam kilka. Nie mówię więc o posłannictwie, misji. Ja nie żądam od lekarzy chyba zbyt wiele mówiąc, że chcę, aby rzetelnie wykonywali swoje obowiązki.

Tylko tyle czy aż tyle? Rozumiem motywację, każdy z nas pracuje m.in. po to , żeby utrzymać rodzinę i to na możliwie jak najwyższym poziomie, ale ja nie narzekam na zarobki w oświacie, chociaż czasem śni mi się, że nawet prezydent ogłasza, że nauczyciele będą zarabiać pięciokrotnie więcej ( a co, pomarzyć nie wolno?), nie narzekam, bo wybierając ten zawód wiedziałam , że kroci spodziewać się nie mam co.

I nie zrozumiem motywów lekarza, który odmiawia pomocy w sytuacji krytycznej, bo on już dzisiaj skończył pracę. Nie dlatego, że nie jestem tolerancyjna, ale tak po prostu po ludzku nie rozumiem.

Wiem, każde uogólnianie jest złe, ale takich wypadków w służbie zdrowia jest dużo, a może tylko ja miałam pecha. ( o motywujących zapłatach od pacjentów to już nawet nie wspomnę)

Gaba09-12-2003 02:56:20   [#13]

Moja wklejka nie była przeciwna lekarzom i - tu macie słuszność, mówiąc każdego można nie lubić, np. górnika, bo czarny, a węgiel to każdy widział, więc na węglu to każdy się zna...

 

wkleiłam sobie/wam jako przejaw absurdu - wyobrażałam sobie, przekornie, jak to ja - że sobie stoję przy telefonie, mam oczywiście dyżur ja, jestem sama na pół szkoły i przyłazi takie moje nieszczęście, w jakimś stanie, wskazującym na potrzebę szybkiej pomocy.

 

1. pielęgniarki np. nie ma (mam higienistkę) - moje stanowisko uzewnętrzniałam, co ja sądzę o pomocy w wymiarze 12 godzin czy iluś na taką wielką szkołę... kto ponosi odpowiedzialność za... NFZ czyli nikt.

2. psuje mi się telefon (czy ja naprawdę muszę mieć komórkę i czy na naprawdę muszę dzwonić tylko ze swojej)... albo przyłazi kilku rannych po jakiejś totalnej kolizji (bliskie spotkania III stopnia z piłką, ze sobą, ze ścianą)... i co dalej... mam rozpoznać pole rażenia, dawać kwadraty kolorowe - czerwone, żołte (tak to było na PO) i to "siama", wszytsko znowu "siama" - i ja - dyrektorka - mam mieć rentgena i wiedzieć, kiedy jest uzasadnione wezwanie, a kiedy nie? (Jasne, że wezwę, nawet się nie będę zastanawiać, że tak, niech kosztuje nawet 1000zł), ale tu chodzi po pokrętność i absurdalnośc myślenia.

 

Zobaczyłam sytuację szkolną, że mam w ręklu listy domowych lekarzy moich dzieci i dzwonię, a mam tych dzieci tak 600, a jak jest dziecko z innego miasta to co, a jak ze wsi to, co... i wyzwam...

 

Ot, przełożyłam to sobie na konkret!

Krzysztof gim09-12-2003 09:37:35   [#14]

Lekarzu, ulecz się sam.

Jak się to ma, do wezwania pogotowia do szkoły?/wypadek/

Czy dyrektor będzie miał prawo do wezwania pogotowia?

Jak to wyglada w innych szkołach? Co robicie gdy jest "drobny" wypadek.

U mnie nawet nie wysyłam do lekarza bo on nic nie pomoże tylko mówi by  wezwać pogorowie bo on nie jest np. chirurgiem /stłuczenie/

Marek Pleśniar09-12-2003 12:53:23   [#15]
wzywać i tyle. Wykonujesz obowiązki. W ich ramach odpowiada z ciebie firma i ona powinna zapłacić. (a to sie wójt ucieszy;-)
gordon09-12-2003 12:58:30   [#16]

Maryśko,

ja nie chcę bronić złych lekarzy, podobnie jak nie mam zamiaru bronić złych nauczycieli. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że takich lekarzy i takich nauczycieli w zawodzie nie powinno być. I to jest sednem sprawy. Ludzie przypadkowi zdarzają się w każdym zawodzie. Idzie zatem o to, aby stworzyć mechanizmy dość skutecznej eliminacji takowych.

Takich mechanizmów jeszcze nie ma. Mam wiele złych doświadczeń z lekarzami. Mam też wiele dobrych. Pewien lekarz uratował mi życie, a pewna nauczycielka nauczyła mnie pisać i czytać.

Zapewniam Cię Maryśko, że zmieniając w twojej opowieści słowo lekarz na nauczyciel, pacjent na uczeń, szpital na szkołę i oczywiście zmieniając odpowiednio sytuację mogę opisać bardzo wiele podobnych sytuacji z tym samym morałem. I co z tego wynika? Wszystkich nauczycieli do worka i do stawu?

Uczestniczymy w tym forum i wielu z nas jest członkami OSKKO między innymi dlatego, że chcielibyśmy funkcjonować w lepszej szkolnej rzeczywistości. Bo chcemy dobrze wykonywać swoją pracę. Bo oczekujemy godziwych warunków dla naszych uczniów i dla nas. Bo chcemy być dumni z tego, że jesteśmy nauczycielami. Bo o coś nam chodzi - nie zawsze o pieniądze. Być może im też o coś chodzi? I być może też nie tylko o pieniądze.

Gabo i Krzysztofie, jeśli te genialne pomysły Ministerstwa Zdrowia przejdą (jest to jednym z powodów protestu lekarzy) i pogotowie ratunkowe będzie - tak naprawdę - przekształcone w ratownictwo medyczne, to pozostaje tylko jedno rozwiązanie. Trzeba będzie w każdej szkole zakupić jakiś tani (500 zł) samochód (byle jeździł) i w razie potrzeby (omdlenie, złamanie ręki, itd.), delikatnie umieścić poszkodowanego w tym samochodzie i lekko wjechać w szkolne ogrodzenie. Następnie, wzywamy - z czystym sumieniem - pogotowie i zgłaszamy wypadek drogowy.

Pozdrawiam,
gordon:-)
Marek Pleśniar09-12-2003 13:01:53   [#17]

pogotowie wypadkow

ja w takim razie w ramach działalności godpodarczej wynajmę lekko stukniety samochód po przystepnej cenie do tych zadań. Dojadę do Was też po kosztach:-)

Ja stoję z chorym w środku a wy wzywacie pogotowie że stuknięciśmy:-)))

RomanG09-12-2003 13:02:16   [#18]

gordonie

żarty żartami, a ja bym za przyjazd pogotowia nie zapłacił i już
choćby mnie mieli po sądach ciągać
Maryśka209-12-2003 14:14:42   [#19]

Gordonie, wiem, że masz racje, toteż napisałam, że nie powinno sie uogólniać, ale te przypadki zdarzają się naprawdę zbyt często. Być może dlatego jestem rozżalona, że rzadko udaje mi się spotykać Prawdziwego Lekarza (zamierzona duża litera), który po prostu robi to, co do niego należy. I naprawdę nie chcę tu wyłuszczać wielkich słów o misji, powołaniu...

I poza tym ja także za przyjazd pogotowia na pewno nie zapłaciłabym, bo skądże ja, medyczny laik, mogę mieć umiejętność rozpoznawania, kiedy wezwanie pogotowia było uzasadnione, a kiedy nie. I co ja mam niby zrobić, jako dyrektor, gdy lekarz pierwszego kontaktu informuje mnie, że mamy swoim samochodem podrzucić chorego do ośrodka (nie wiemy, czy nauczyciel słabnie, bo jest głodny, czy z powodu niedoczynności układu krążenia, nie wiem nawet, czy mogę go ruszać, gdy dojdzie do zderzenia, wypadku), chociaż przy ośrodku stoi karetka.'

Kilka lat temu lekarz w sąsiedniej miejscowości kazał rodzicom wieźć chore dziecko na wozie konnym (karetka stała przy ośrodku) do szpitala. Jesień, 30 kilometrów.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]