Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Debata o nauczycielach
strony: [ 1 ]
grażka16-10-2003 16:46:50   [#01]

http://www2.gazeta.pl/czat/0,0.html

"Jak nauczyciel jest przygotowany do pełnienia swoich obowiązków, co jest podstawowym celem nauczyciela i jak on się z tych zadań wywiązuje, jak powinny wyglądać stosunki uczniów z nauczycielami? W debacie udział biorą: Anna Zawisza, dyrektor Departamentu Kształcenia MENiS; Andrzej Samson, psycholog; Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka, członek sejmowej komisji edukacji; Staszek Dutka, nauczyciel w szkole podstawowej i gimnazjum.
grażka16-10-2003 21:51:03   [#02]
Chodźcie na czat, bo my tam sami z Romanem!
RomanG16-10-2003 22:16:12   [#03]

Oto niektóre wypowiedzi pana Samsona:

Na pytanie:
Dlaczego uczniowie juz w gimnazjum palą jawnie papierosy przed szkołą, a nauczyciele boją się to zauważyć?

odpowiedział:
Bo okres gimnazjalny jest okresem prób i to jest właśnie czas prób m.in. papierosów.


A oto inne jego smaczki:

Nauczycielka, która wymaga przeprosin od ucznia, nie powinna być nauczycielką.

Praktyka zaszczuwania uczniów jest powszechna w polskich szkołach.

Pedagog szkolny to były nauczyciel dożywający emerytury na ciepłej posadce.
PawełR16-10-2003 22:26:53   [#04]

Nauczyciel, który ma autorytet, nie będzie wymagał przeprosin. Jego przeprosi każdy, a nauczyciel, który nie ma autorytetu, nie powinien być nauczycielem, to fakt. Dlatego tak dużo miernot wśród nauczycieli - takie jest moje zdanie, zbieżne ze zdaniem Pana Samsona.

Kurcze, z pozostałymi opiniami tego pana takze sie - w mniejszym lub większym stopniu - zgadzam. Ja myślę,że wiele postów na tym forum poświęcono tym problemom, wiele też z tych postów niesie przykłady potwierdzajace wyrwane z kontekstu przez Romana wypowiedzi pana Samsona.

RomanG16-10-2003 23:08:38   [#05]
A czy ojciec wymagający od syna przeprosin powinien być ojcem?
BożenaB17-10-2003 07:51:51   [#06]

"Nauczyciel, który ma autorytet, nie będzie wymagał przeprosin. Jego przeprosi każdy, ...." Pod warunkiem, że każdy wie, iż istnieje coś takiego jak "przepraszam". Pod warunkiem, że każdy wie, iż w danej sytuacji zrobił coś, za co powinien przeprosić. Bywa, że zwracam uczniowi uwagę i on: "O co chodzi, co ja takiego zrobiłem?" Jak się pomoże uczniowi zobaczyć sytuację z drugiej strony, to zwykle słyszę: "Nie pomyślałem, przeproszę kolegę". Bo chodzi nie o przepraszanie tylko nauczyciela, ale każdego, komu zrobiło się przykrość.

Dlatego uważam, że nauczyciel powinien domagać się przeprosin; nie tyle może dla siebie, ale dla innych uczniów - na zakończenie róznych niemiłych sytuacji. Powinien domagać sie wyjmowania rąk z kieszeni, mówienia "dzień dobry", "dziękuję", "przepraszam" - sam też powinien tych słów używać w stosunku do uczniów. To nie jest kwestia autorytetu, tylko kształcenia nawyków. Jesteśmy w tych przypadkach "środkiem dydaktycznym". Są uczniowie, którym nie muszę tłumaczyć, że rozmawiając ze mną powinien stać prosto, nie odwracać się bokiem, wyjąć ręce z kieszeni, przepuścić w drzwiach, nie odpowiadać na siedząco gdy ja stoję, nie przerywać rozmowy itd. Są też tacy, którym trzeba wyjaśnić, niestety, i domagać się - w celu utrwalenia pożądanych zachowań.

Ważne jest, żeby zwracanie uwagi było życzliwe, bez złośliwości.

Paweł Sypek17-10-2003 09:36:53   [#07]

ten facet jest groźny...

dla otoczenia i powinno się go izolować. To o panu psychologu S., którego się pokazuje ciągle w telewizorni. Biada nam wszystkim (i nie mam na myśli akurat nauczycieli), jeśli takie to mamy "autorytety".
Piotrek17-10-2003 10:07:49   [#08]

jak Samson z konopii

"Nauczyciel, który ma autorytet, nie będzie wymagał przeprosin. Jego przeprosi każdy" - a to ciekawe.... Mamy chyba inne wyobrażenie autorytetu. Co ma piernik do wiatraka??

Już ostatni DS i wywiad z panem S. był momentami ... oryginalny. Ale z różnego rodzaju oryginalnością mieliśmy w polskiej oświacie do czynienia już niejednokrotnie - wychowanie bezstresowe, i inne takie...

A koń jaki jest, każdy widzi :)

wysela17-10-2003 19:54:11   [#09]

telewizyjni wychowawcy

 Telewizyjni wychowawcy często grają pod publiczkę, wygłaszają oczywiste albo oryginalne sądy, tylko nijak ma ma się to do szkolnego życia, gdzie wychowanie gimnazjalistów zaczyna się od nauki form grzecznościowych.
Roman K17-10-2003 20:40:54   [#10]

ten facet jest groźny...

To samo myślę od czasu jego pewnej wypowiedzi w TV. Zaszufladkowałem. NIe podlega zmianie. Wypowiedź dotyczyła opieki  nad osobami starszymi..... naszymi (waszymi) rodzicami.

Roman_K

Małgoś17-10-2003 23:44:40   [#11]

a tak między nami... ;-)

naprawdę zdarza się Wam wymuszać przeprosiny od uczniów?

...przeciez to nie ma sensu

uczen pod presją przeprosi, ale czy to zmieni jego zachowanie na lepsze i na stałe?  ... uważam, że nie

więc po co taka ...nieszczerość?

RomanG18-10-2003 01:25:38   [#12]

Witam z nowego nadajnika!

Muszę uzupełnić:

Nauczycielka, która wymaga przeprosin od ucznia, nie powinna być nauczycielką.

Ta odpowiedź padła na konkretne pytanie:
- Dlaczego dzieje się tak, że uczeń pisze o nauczycielce obelżywe słowo na murze, potem chodzi po szkole w glorii bohatera, pedagog prowadzi wśród uczniów specjalne zajęcia, jak mu pomóc, żeby nie stał się "ofiarą prześladowań", a nauczycielka nie doczekuje się nawet przeprosin?

Renata18-10-2003 18:55:57   [#13]

Facet nie jest groźny - stwierdza tylko fakty.;)

Skoro piszą o niej na murach, to jest sama sobie winna...
No i po co jest jeszcze nadal tą... nauczycielką??? - Pan S ma rację!

I czemu się dziwić Romanie???  Tu nawet potrzeba istnienia tych wyimaginowanych koszy wkrótce znajdzie swoje uzasadnienie...;)

Grzegorz18-10-2003 21:18:22   [#14]

W piątkowej Rzepie natknąłem się na ciekawy artykuł

Kto nie czytał, zapraszam do lektury:

Sankcje za nieprzestrzeganie szkolnych regulaminów i statutów wzbudzają śmiech

W poszukiwaniu dyscypliny

WŁODZIMIERZ ZIELICZ

Oburącz podpisuję się pod tekstem Piotra Zaremby "W poszukiwaniu dyscypliny" ("Rzeczpospolita" z 12 września). Za to, co wydarzyło się w toruńskim technikum, odpowiada przede wszystkim doktryna (i jej wyznawcy oczywiście!), która brzmi mniej więcej tak: Dobrze przygotowany do zawodu nauczyciel czy dyrektor szkoły powinien, posługując się jedynie urokiem osobistym i dobrym słowem, poradzić sobie niejako mimochodem, przy okazji uczenia matematyki, polskiego czy angielskiego, w klasie liczącej zwykle ponad 30 uczniów, z zachowaniami niemal dowolnie odchylonych od społecznej czy psychicznej normy uczniów. Jeśli tego nie potrafi, jest złym nauczycielem bądź dyrektorem.

Tymczasem nawet zawodowy terapeuta, pracujący w komfortowych warunkach indywidualnej terapii bądź małej grupy, osiąga sukces, mówiąc oględnie, bynajmniej nie zawsze. Doktryna ta nakazuje trzymać w szkołach za wszelką cenę, nawet kosztem bezpieczeństwa kolegów oraz personelu szkoły, nie mówiąc już o możliwości efektywnej nauki, rozmaitych dewiantów. Co więcej - przyjmuje się, że największym zagrożeniem dla ucznia są działania nauczycieli, dorosłych w końcu i związanych stosunkiem pracy, a nie jego odchylonych od normy kolegów, pewnych bezkarności i pozbawionych wyobraźni co do możliwych skutków swoich działań. Dlatego tworzy się przepisy, które mają nauczycielowi i szkole jak najbardziej związać ręce w ich działaniach i poddać je drobiazgowej biurokratycznej kontroli.

Stawiam dolary przeciw guzikom, że gdyby tak atakowana dziś dyrekcja toruńskiego technikum, dowiedziawszy się o feralnych lekcjach angielskiego, sama podjęła postulowane teraz przez panie urzędniczki z kuratorium działania (usunięcie części uczniów ze szkoły, surowe ukaranie pozostałych), to bez telewizyjnej emisji uczniowskiej kasety miałby miejsce następujący scenariusz. Panie z kuratorium, pod presją rodziców ukaranych i pod hasłem obrony praw ucznia oraz nieodbierania szansy na edukację, wystąpiłyby w obronie ukaranych. I albo szkoła sama wycofałaby się chyłkiem z własnych decyzji, albo kontrolowano by ją tak długo, aż znaleziono by wystarczająco dużo formalnych uchybień powodujących usunięcie dyrektora. Nie ma w Polsce takiego czynu, który mógłby popełnić uczeń - łącznie z próbą zabójstwa - który dla władz oświatowych czy sądów dla nieletnich oznaczałby konieczność usunięcia go ze szkoły i skierowania do odpowiedniej placówki. Sankcje za nieprzestrzeganie szkolnych regulaminów i statutów wzbudzają uśmiech oraz wzruszenie ramion najbardziej zainteresowanych, zapewniając im raczej reklamę i status bohaterów. Tymczasem najbardziej demoralizujące jest doświadczenie prawa, które może być ostentacyjnie i bezkarnie łamane.

Mówi się dużo o braku odpowiedniego wyszkolenia nauczycieli, które miałoby stanowić panaceum na szkolne bolączki. Jednocześnie z mesjanistycznym zapałem proponuje się metody, które modne były lat temu trzydzieści i które zdążyły już dawno wykazać własne daleko idące ograniczenia i uproszczenia. Co więcej - szkolącymi mieliby być tzw. edukatorzy z programu "Nowa szkoła", sami pobieżnie przeszkoleni metodą kaskadową do korzystania z cudzych gotowych scenariuszy, których wszystkich niuansów nie rozumieją.

Niewiele wspólnego z aktualnymi problemami szkoły ma też pedagogika. Jej przedstawiciele znają polską oświatę na ogół z lat własnego dzieciństwa. Zajmują się ambitnymi problemami w rodzaju "zniewolenia symbolicznego ucznia w szkole" bądź mnożeniem cech nauczyciela doskonałego. Pozytywne propozycje stanowią najczęściej mieszaninę ogólników oraz quasi-naukowego żargonu. Inni przedstawiciele nauk społecznych zgłaszają tak kuriozalne pomysły, jak ten, by najsłabszych uczniów z najsłabszych szkół kierować metodami administracyjnymi do najlepszych szkół i klas.

Nie jestem miłośnikiem amerykańskiego szkolnictwa. Tam jednak do kwestii bezpieczeństwa przywiązuje się dużą wagę. Do poszczególnych szkół średnich (amerykańskie są wyjątkowo gigantyczne - od 1000 do nawet 5000 uczniów) jest przypisanych nawet po kilku policjantów, którzy tam stale przebywają, nie mówiąc już o ochronie. Mają oni swoją sieć informatorów wśród uczniów. Nikogo nie szokuje ustawienie całej szkoły pod ścianą i przeszukanie przez policję wszystkich oraz ich rzeczy przy pomocy psów przeszkolonych do wykrywania narkotyków. Za przestępstwa idzie się siedzieć, a rozprowadzanie narkotyków czy posiadanie broni karane jest podwójnie czy potrójnie w stosunku do obowiązujących norm kodeksowych.

W każdej klasie nauczyciel(również uczniowie) może przy pomocy odpowiednich urządzeń wezwać w każdej chwili ochronę. Znacznie bogatszy jest też zestaw szkolnych kar włącznie z kozą (teraz nazywaną Centrum Planowanej Aktywności) czy wyznaczeniem indywidualnego nauczania oraz przeniesieniem do specjalnej placówki uczniów niebezpiecznych dla otoczenia. Ucznia powyżej szesnastego roku życia (w tym wieku bowiem kończy się w USA obowiązek szkolny) można po prostu relegować ze szkoły. I mimo to Amerykanie mają ogromne problemy z dyscypliną szkolną! My tymczasem, a zwłaszcza szkolna biurokracja i politycy, oczekujemy cudu od pozostawionych samym sobie bezbronnych nauczycieli.

Autor uczy matematyki i fizyki w klasach z maturą międzynarodową w Liceum im. Kopernika w Warszawie

Źródło: "Rzeczpospolita" z 17.10.2003

http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_031017/publicystyka/publicystyka_a_2.html

RomanG19-10-2003 03:13:39   [#15]
Zdeterminowany i niedający sobie w kaszę dmuchać dyrektor polskiej szkoły spokojnie może zastosować większość z opisywanych w artykule działań, łącznie z psami i kozą. Nie ma przeszkód prawnych.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]