Forum OSKKO - wątek

TEMAT: nauczyciel znęca się nad uczniami
strony: [ 1 ]
migotka10-10-2003 21:26:45   [#01]

Tyle mówi się o tym, jacy to zli potrafią być uczniowie. A ja chciałabym opisać Wam sytuację odwrotną.

Nauczyciel nie pozwala uczniowi dokończyć odpowiedzi, każdy nawet najmniejszy błąd kończy się komentarzem "ty głąbie", "tylko kretyn nie umie się tego nauczyć". Nauczyciel nie stawia jedynki, ale komentuje wszystkie błędy, wyzywa ucznia. Uczeń nie może się pomylić! Uczeń musi wszystko wiedzieć, nawet jeśli to są dla niego zupełnie nowe rzeczy. Nauczyciel wymyślając uczniom traci wiele czasu, dlatego uczniowie muszą sami dokończyć lekcję w domu. Nauczyciel, bez wyjaśnienia tematu pyta uczniów. Nie zwraca uwagi na to, że w klasie jest trzech uczniów z tak ogromną dyslekcją, że aż się w głowie nie mieści. Nauczyciel nie słucha żadnych usprawiedliwień, uczeń musi być zawsze przygotowany.

Uczniowie uciekają z lekcji, ponieważ się boją. Nie boją się, że dostaną 1, ale dlatego, że będą sponiewierani. Jak uciekają to nauczyciel się mści i jeszcze bardziej znęca się nad nimi psychicznie. Uczniowie wychodzą z lekcji i płaczą. Uczniowie nie mogą nic zrobić, ponieważ nauczyciel to wicedyrektor. Nawet rodzice nie próbują nic zrobić, jeden próbował i nie zdał do następnej klasy, a poza tym do końca roku szkolnego był gnębiony tak, że nie był w stanie wogóle się uczyć.  I co Wy na to?

Maryśka210-10-2003 23:16:51   [#02]

!!!

Brzmi jak koszmar! I obawiam sie, że nie jest to historia sprzed lat, tylko rzecz się dzieje współcześnie.

Naprawdę nic sie nie da zrobić? Piszesz, że to wicedyrektor, no a co na to dyrek? Popiera, chroni? Trudno uwierzyć, że naprawdę nic nie można zrobić, jeżeli to tylko jeden człowiek w tej szkole. Poza tym to gimnazjum, sp czy liceum?

migotka10-10-2003 23:25:50   [#03]

Marysiu

Dyrek nie chce o niczym wiedzieć.

To jest technikum ekonomiczne.

I rzecz się dzieje obecnie.

Maryśka210-10-2003 23:34:22   [#04]

Migotko!

Dyrektor także nie jest nietykalny, myślę, że gdyby rodzice inauczyciele świadomi zła, jakie się dzieje, wspólnie coś postanowili, to jest to sytuacja do załatwienia. Są jeszcze instancje ponad dyrkiem.

Ale potrzebna jest chęć współpracy wszystkich, krórym zależy na dobru dzieci (no właściwie młodzieży).

Dyrektor nie ma prawa nie chcieć wiedzieć!!!

Leszek10-10-2003 23:51:17   [#05]

Czyżby drugi "Toruń", tylko inaczej rozpisane role...

Pozdrawiam

migotka10-10-2003 23:56:42   [#06]

Marysiu

Są tylko dwie klasy, które uczy ten "nauczyciel". Ja jestem wychowawcą jednej z nich. Rozmawiałam już z tym "nauczycielem" i przedstawiłam mu problem moich uczniów. Przez miesiąc było lepiej, a potem wszystko wróciło do "normy". Dyrka nie chce o niczym wiedzieć.

Nie wiem, czy ta druga klasa (pierwsza)skarży się wychowawcy, ale się dowiem. Ale w dzienniku są juz informacje: tacy uczniowie uciekli z....  . Tak było też w roku ubiegłym z moją klasą.

Chciałabym im pomóc, ale nie wiem jak? Co mogę zrobić, co im doradzić?

Małgoś11-10-2003 00:40:37   [#07]

nic tylko ...konfrontacja

a po niej ...trzęsienie ziemi, tornado i fale tsuami (te na 30-40 m wysokości - chyba tak sie to pisze?)

delikatnie i dyskretnie nie zmieni sie kogos, kto przywykł juz do brutalności na codzień

ale mozna go zmusić do współpracy (lub odejscia) stanowczym, konsekwentnym, otwartym i kulturalnym domaganiem sie respektowania praw (PRAW CZŁOWIEKA)

to trudne i ryzykowne dla wszystkich - ale chyba nie ma wyjścia

chyba, że migotko, jestes mistrzynią manipulacji i potrafisz udając troskę i żczliwość zmusić faceta by jadł Ci z ręki,czyli ..złagodniał ;-)

AgataK11-10-2003 09:17:32   [#08]

spróbuję ci pomoc, ale dopiero w poniedzialek.

Zadzwonię do Ciebie bo mam Twój telefon.

niczego nie obiecuję, ale przypadkiem znam kogos ciut nad wami, kto moze zechce i bedzie mogł cos zrobic

pozdrawiam i do poniedzialku

agata

Alfred11-10-2003 09:51:37   [#09]
W wątku RomanaG Janusz Pawłowski przytoczył następującą myśl:

"Jeśli człowiek w wyniku swoich spontanicznych, odruchowych reakcji, zgodnych z własną osobowością, osiągnie skutek, to znaczy, że da sobie radę w tej szkole z tymi uczniami. Jeśli nie, to niech lepiej zmieni szkołę.

Można jeszcze przybrać maskę wredoty - ale ona wtapia się w człowieka i w końcu takim wredotą się staje - i maska już mu nie potrzebna".

Bardzo podoba mi się ta myśl, ale mądrych sentencji na życie jest wiele, o wiele mniej dobrych rad.

Zakładam Migotko, że przedstawiłaś problem obiektywnie, że ów wicedyrektor nie "zalazł Ci za skórę" z innych powodów..:-) 
Jeśli koleżeńska rozmowa nie przynosi rezultatów, podnieś problem na posiedzeniu zespołu przedmiotowego, a w kolejności, na posiedzeniu rady pedagogicznej.
Byłoby wskazane, by sprawie uciąć łeb w gronie koleżeńskim, ale jeśli ta droga nie jest możliwa, pozostaje procedura w ramach kompetencji stanowiących poszczególne organy szkoły. Przypomnę, że obok dyrektora i rady pedagogicznej organami szkoły są również rada rodziców i samorząd uczniowski. Śmiem twierdzić, że Statut szkoły, w której pracujesz,  jest dokumentem martwym.

Zadaj sobie i całemu gronu nauczycielskiemu pytanie dotyczące zasad respektowania statutowych dokumentów szkoły, jakimi są m.in. WSO (PSO). Odnoszę wrażenie, że w wielu szkołach średnich prawo stanowi

nie Statut, lecz nauczyciel, jego znerwicowanie i "profesorskie" chimery.
migotka11-10-2003 11:28:17   [#10]

dziękuję wszystkim za pomoc

Agata - czekam na telefon!

Alfred - jestem naprawdę obiektywna, ta osoba potrafi zniszczyć także każdego nauczyciela, czasami to robi. Mi jednak chodzi o moją klasę, która ostatnio uciekła  z lekcji bojąc się powtórzenia do klasówki, ponownego znęcania.

Zależy mi na pracy w tej szkole, wiele lat już tu pracuję i dobrze się czuję. Nie chcę załatwiać nic po omacku, ani nikogo niszczyć. Chciałabym załatwić to tak, żeby nikt nie ucierpiał, ani nauczyciel, ani uczniowie. Przede wszystkim jednak szkoda mi klasy, często proszą mnie o to, ażebym ich w czasie tych lekcji przetrzymała u siebie. Czasami to robię,ale nie jest to wyjście na dłuższą metę.

Alfred11-10-2003 11:33:15   [#11]
Dowódca batalionu zczołgał bez kospektu całą kompanię. Kompania odmówiła następnego dnia przyjmowania posiłków. Sprawę zbadano, dowódca batalionu został zmieniony przez dowódcę pułku.
violka11-10-2003 15:50:29   [#12]

migotko

czytając uwaznie cały wątek, odnoszę wrażenie, że działania statutowe, rada, zespoły i inne ciała, tudzież koleżeńskie upomnienia nic tu nie pomogą

gdyby to mogło zadziałać, to sądzę że nie byłoby obecnej sytuacji o której piszesz

wiele razy  widziałam takie rzeczy, ludzie nie pomogą (zmowa milczenia, myślenie typu "dobrze że to na mnie nie trafiło") - zostaniesz sama - zjedzą cię za to że śmiałaś powiedzieć głośno, to co wszyscy i tak wiedzą ale wolą nie dostrzegać

wiem z doświadczenia że lepiej nie wystawiać się, jeśli nie masz za sobą innych

lepiej niech sprawą zajmą się rodzice, niech idą wyżej - może telefon zaufania w KO (zrobili coś takiego po sprawie toruńskiej) - niech przedstawią sprawę, powiedzą o wych. która jest za nimi ale obawia się

możesz próbować rozmawiać z tym n-lem, ale nie sądzę żeby to coś dało i tak skończy się w KO - jak trafi się jakiś zawzięty rodzic, nie z tej, to z następnej klasy (nie łudźmy się będą następne)

migotka11-10-2003 16:13:19   [#13]

violka

O to chodzi, że rodzice też się obawiają, co stanie się z ich dziećmi jeśli ten naucz. zostanie i dalej będzie uczył ich dzieci. Ten nauczyciel uczy tego przedmiotu tylko dwie klasy, do tej pory uczył czegoś innego, choć nie był lubiany przez uczniów dalo się z nim jakoś wytrzymać. Zresztą ten poprzedni przedmiot nie sprawiał uczniom aż takich problemów.

Może podpowiem rodzicom ten telefon zaufania w KO, niech spróbują. Chcę naprawdę pomóc swojej klasie, ale sama też się trochę obawiam.

violka11-10-2003 17:15:32   [#14]

migotko

u nas był jeszcze jeden przypadek, kiedy n-lka sponiewierała ucznia -dziecko innej n-lki z tej samej szkoły

pokrzywdzona napisała do rzecznika praw dziecka, do dyrekcji nie było po co, bo to bliskie koleżanki

rzecznik skierował sprawę do KO, przyszła p. wizytator, sprawa została rozpatrzona - nie widziałam żeby jakoś tamta się odgrywała na dziecku - dała sobie spokój, bo zobaczyła że jej się nie boją i gdyby coś dalej robiła to sprawa byłaby poważniejsza (pewnie i dyrektorka dostała reprymendę od wizytatorki)

rodzic zawsze ma prawo bronić swojego dziecka i może więcej zdziałać niż wychowawca

niech rodzice najpierw próbują do dyrektorki - najlepiej pismo (i niech się podpiszą wszyscy), jeśli to nic nie da - to dalej

zwykle uważam , że należy zachować kolejność poszczególnych szczebli, ale w przypadku gdy dyr jest kolesiem albo też się boi (ma prawo - tacy ludzie mogą być nieobliczalni) może lepiej załatwić sprawę okrężną drogą poprzez wyższy szczebel - dyr wychodzi z twarzą, bo przecież jeśli sprawa idzie z góry to on musi zareagować, n-l się nie naraża (przecież chce tam dalej pracować), a rodzice .... im guzik może zrobić, jeśli będzie dalej gnębił dzieci to .... lepiej nie myśleć, co może być dalej (TVN?)

migotka11-10-2003 17:35:21   [#15]

Nie rozmawiałam o tym z dyrką, bo faktycznie obydwie panie popierają się wzajemnie. Moja rozmowa na nic się nie zda, tak jak było w przypadku rozmowy z tamtą nauczycielką.    

Od poniedziałku zaczynam działać! Zaczynamy od listu do dyr..  Może się uda coś zmienić, a ja nie pożegnam się szybko ze szkołą.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]