Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Dostałem e-maila, co o tym sądzicie
strony: [ 1 ]
RomanG10-10-2003 15:47:49   [#01]
Dostałem e-maila z prośbą o pomoc. Co byście Wy poradzili zaniepokojonemu ojcu?

1. Jedna z nauczycielek ( będzie to już ze dwa lata temu ) zwróciła uwagę uczennicy, że jest wymalowana i zmieniła kolor włosów itd. że w jej wieku, kiedy chodzi do szkoły, jest to niewłaściwe. W odpowiedzi usłyszała, że i tak ją nie będzie stać na takie drogie kosmetyki z nauczycielskiej pensji. To bardzo symptomatyczne i wielu nauczycieli usłyszało podobne teksty, choć nie chwalą się tym. Taka z pozoru nieszkodliwa wypowiedź, a złamie każdego, kto nie umie lub boi się obronić.
Jaki sposób znaleźć na ustne poniżanie pedagogów, aby działać w ramach prawa?!

2. Kolejna sytuacja to lekcja, uczeń czegoś nie umie i zachowuje się przy tym arogancko, dostaje jedynkę, bo na tyle zasłużył. W odwecie zabiera książki i mimo protestów nauczyciela przy ogólnej wesołosci w klasie wychodzi.
Jak prawidłowo powinien zareagować nauczyciel, aby wygrać w tej sytuacji ?!

3. Uczeń nagle ni z gruszki ni z pietruszki w trakcie lekcji idzie sobie przez klasę i nie reaguje na polecenia nauczyciela, a w klasie ubaw totalny. Nauczyciel podnosi głos, a w odpowiedzi słyszy: F...ck you!
Co z tym fantem zrobić?

4. Notorycznie ten sam "osioł" puszcza głośnego bąka na lekcji, a wtedy uczniowie jak na komendę z hukiem opuszczają klasę. Dzieje się to często, szczególnie na sprawdzianach.
Co z tym zrobić ?

5. Na przerwie dochodzi do bójki uczniów, a reagujący nauczyciel jest zbluzgany przez nich i dowiaduje się, że ma się nie wp....lać bo źle się to dla niego skończy.

6. Do szkoły przychodzi nowy nauczyciel i zaczyna energicznie brać się za nauczanie i wychowanie uczniów. Zaczyna osiągać pewne efekty, a w eter idzie fama, że jest najwiekszym gnębicielem uczniów ( to ich opinia ). Grono spogląda na to z mieszanymi uczuciami podziwu i zazdrości. Któregoś dnia gość ma porysowany samochód. To go tylko mobilizuje i dalej robi swoje. Ktoś wybija mu szybę w samochodzie na szczęście to nie zmienia gościa. Palą mu samochód, a policja po kilku m-cach śledztwa umarza je z powodu nieodnalezienia sprawców.
Jak reagować w takich przypadkach i co ma zrobić pozostawiony samemu sobie nauczyciel skoro nawet pierwszaki wiedzą, kto spalił samochód ?!

7. Gość ( ten od noża ) skarcony na lekcji grozi nauczycielowi, że ma kolegów i razem dopadną belfra i policzą mu żeberka.
Co ma zrobić publicznie zastraszany nauczyciel ?
Janusz Pawłowski10-10-2003 16:00:32   [#02]

Oczekujesz recept?
Takich: "Jeśli w tej sytuacji postąpisz tak i tak, to osiągniesz spodziewany rezultat"?

Nie ma recept na takie.
Recepty są na grypę.

Nie każde zachowanie przystaje do osobowości człowieka - wtedy staje się sztuczne i to widać - a jak widać, to nie zadziała.

Receptą może być co najwyżej przejście szkoły teatralnej i nauczenie się jakiejś roli, po czym konsekwentne jej odgrywanie.
Jak bym chciał grać role, to bym starał się o pracę w teatrze, a nie w szkole.

Jeśli człowiek w wyniku swoich spontanicznych, odruchowych, reakcji zgodnych z własną osobowością osiągnie skutek, to znaczy, że da sobie radę w tej szkole z tymi uczniami.
Jeśli nie, to niech lepiej zmieni szkołę.

Można jeszcze przeybrać maskę wredoty - ale ona wtapia się w człowieka i w końcu takim wredotą się staje - i maska już mu nie potrzebna.

RomanG10-10-2003 16:05:03   [#03]
Myślę, że recepty byłyby wskazane.
W różnych naszych dyskusjach o wychowaniu na tym forum pojawiały się różne zdania. Ja osobiście nie z każdym się zgadzałem, ale nad każdym głęboko myślałem, każde mi w pewien sposób ukazywało problem z innej strony.

Więc wrzuciłem to z ciekawości, bo mam nadzieję, że odezwie się sto różnych osób - ciekaw jestem tych stu punktów widzenia.
A że jedynej słusznej recepty nie ma, toć i wiem.
ReniaB10-10-2003 17:01:53   [#04]

Konsekwencja wszystkich od początku kariery dzieci w szkole i nie bać się zareagować, a przy tym nie pozwolić sobie na złośliwości. Zaangażować rodziców koniecznie! Wielu z nich potrafi pewne sprawy zrozumieć. Tym co nie chcą lub nie potrfią próbuję tłumaczyć, że tak jak dziecko traktuje nauczyciela teraz, tak potraktuje rodzica i to szybciej niż myślimy. Ale nie kieruję szkołą tylko bursą, więc jak trzeba wyrzucam, a poza tym mam taką "opinię", że dziecko do nas oddają rodzice z którymi nadajemy na podobnych falach. A w tamtej szkole dyrektor powinien dojść do tego kto porysował samochód i wyciągnąć wszystkie konsekwencje, albo je obiecać - chodzi mi o zawiadomienie policji, zwrot kosztów malowania itd Karalność idzie za człowiekiem całe życie i to jest straszak, ale niestety z własnego doświadczenia wiem, że jeżeli nauczyciel lub dyrektor nie dojdzie kto jest sprawcą, to policja nie zrobi tego w 99%. I nauczyciel musi mieć swoje sposoby.. i dla mnie wszystkie chwyty dozwolone, np. "podpuszczam", ale się rozgadałam. Mam ostatnio dużo problemów z moimi kwiatkami, jeżeli wyjdzie na moje to się pochwalę, jeżeli wyjdzie....

Jola10-10-2003 17:09:46   [#05]

Wrócić do ABC dobrego zachowania

I to od przedszkola, poprzez pierwsze klasy szkoły podstawowej - potem za późno, by zaczynać! Pisałam już o tym w wątku dotyczącym projektu podstawy programowej. Z mojego podwórka - br. szkolny jest już (mamy dopiero październik) najtrudniejszy, jeśli chodzi o sprawy wychowawcze. A jak jest u Was?
beera10-10-2003 17:26:44   [#06]

slownictwo dzieci,

dzieciątek z młodszych klas wola o pomstę do nieba -zdecydowanie "seksualne"

N-lce swietlicy dzieci probują wchodzic na głowę i niektorym się to udaje- bo co ona moze?

Kierowcy w autobusie potrafią nawrzucać od njgorszych

Konserwatorowi dokuczają zza płotu.

Ja wiem, co tu robić?
Rodzicow wychowywać trza by

Bądź chociaż wzbudzić w nich wiarę, ze chcemy dobrze?

Wtedy może sznasa na porozumienie? Nie wiem?

W tamtym roku zapakowalam dzieciaka do samochodu i zawiozłam do matki- wbrew wszystkim zasadom o jakich tu czytam. Dzieciak był w furii- miewał takie ataki. Sponiewierał mi n-lkę i sprzataczkę. Po przyjeździe do domu w takim samym ataku sponiewierał matkę- przy mnie.
I tego tej matce bylo trzeba. Tego by musiała przestać udawać, ze jest ok.

I przestała.
Nie chcę powiedzieć, zesmy anioła wychowały, nie. Ale dzialaliśmy RAZEM

Tu chyba jest sedno sukcesu. Sprawić, aby dzialanie szkoły i rodziny mogło się wspierać.

I tu sztuka. Mnie się udało ten jeden raz:-(

migotka10-10-2003 19:52:35   [#07]

Moim zdaniem nie należy dopuszczać do takich sytuacji, a jeżeli już się zdarzy z z pewnością nie reagować impulsywnie i nie zniażać się do poziomu ucznia, który poniża nauczyciela.

Pracuję w takiej szczególnej dzielnicy Wa-wy, gdzie młodzież jest naprawdę bardzo trudna, uczę w szkole średniej (wcześniej lic. ekon. teraz profilowane i technikum). Większość młodzieży to uczniowie z gimnazjum (a wcześniej podstawówki), z którym dzielimy się salą gimnastyczną. Pochodzą oni w większości z rodzin patologicznych, przynajmniej jedno z rodziców pije, bardzo często nie maja też pracy. Od ubiegłego roku mamy problemy z uczniami, wcześniej zdarzały się tylko sporadycznie. Cały wrzesień to walka o utrzymanie dyscypliny i narzucenie pewnych zasad, choć w szkole nie panuje jakiś szczególny rygor. Nie wiem dokładnie jak radzą sobie poszczególni nauczyciele, ja próbuję traktować ich jak dorosłych. Przedstawiam jasno swoje zasady i wymagania, zawsze staram się ich trzymać. Informuję uczniów, kiedy jestem zła, czy zle się czuję. Wtedy oni starają się do mnie dopasować i jakos się dogadujemy, często tez uczniowie mówią o swoich uczuciech i emocjach. Próbuję ich też wychowywać, zwracam uwagę, gdy pozdrawiają mnie z rękami w kieszeni, czy jadąc tramwajem nie ustąpią miejsca osobie starszej. Nigdy jednak nie krzyczę, tylko mówię cicho i spokojnie, często proszę o coś i za wszystko dziękuję. Oni próbują byc tacy sami. Dużo zadaję, stawiam dużo 1, często uczniowie (jeśli na to naprawdę zasłużą) mają poprawki, ale nigdy nie staram się robić nic złośliwie i wydaje mi się, że oni to widzą. Z pewnością nie jestem święta, ale staram się.

Zdarzały się pobicia nauczyciela, czy "wyzwanie na pojedynek", straszenie, ale zawsze nie kończyło się to tragicznie. Zwykle jednak był to nauczyciel, który chciał zbyt mocno narzucić swoją wolę, nie licząc się zupełnie z ich opinią, z godnością. Jeden z nauczycieli naubliżał uczniowi i pomimo pogróżek (które czasami się zdarzają) doszli do porozumienia i skończyło się tylko na potyczce słownej.

Ze wszystkimi klasami rozmawiałam na temat tego, co zdarzyło się w Toruniu. Naprawdę byli tym zbulwersowani, chociaż przy okazji przyzawali się do swoich głupich pomysłów i dowcipów, które robią nauczycielom. Wszystko jednak mieści się w pewnych granicach.

Janusz Pawłowski10-10-2003 20:27:41   [#08]

Recepty? Proszę bardzo.

Właśnie w tym roku, po dwóch pierwszych lekcjach, moja żona zapanowała nad mocno testującą granicę nieprzekraczalności klasą, której udało się doprowdzić do płaczu inną nauczycielkę (jakaś wieczorówka budowlana cy coś w tym stylu).

Wszystko jedno jak to zrobiła - walnęła pięciu dziennikiem po łbach, czy na kolanach prosiła.
Ma taki dar - wchodzi i jest spokój - jak w domu. ;-))

Ale gdy o tym rozmawialiśmy, przypominając sobie ten eksces w Toruniu, syn podpowiedział najprawdopodobniejszą wersję, jaką jego matka zastosowała:

"Pewnie, po wejściu do klasy, włożyłaś sobie kosz na głowę, Twoja koleżanka to sfilmowała na tle uczniów i teraz ich szantażujesz - jakby co to wyślesz do TVN, prokuratury i powiesz, że to ich sprawka". ;-))

migotka10-10-2003 20:29:42   [#09]

W ubieglym roku miałam w klasie pierwszej 3 uczniów z ocenami nieodpowiednimi z gimnazjum. Pokazywali mi swoje uwagi z gimnazjum (ukradli zeszyt uwag ze swojego dziennika). M.in. mieli takie uwagi: "uczeń pije piwo, pali papierosy na lekcji", "wyzywa nauczyciela", "chodzi po klasie i nie reaguje na uwagi nauczyciela, śmieje mu się w twarz", "wychodzi z lekcji, kiedy chce". Oni próbowali mi chyba pokazać co potrafią, a nawet (miałam wrażenie) mnie zastraszyć, choć tego wyraznie nie powiedzieli. Zignorowałam to, zapytałam się tylko dlaczego tak się zachowywali? To ich bawiło, bawiło klasę, że nauczyciel był bezradny, reagował złośliwie, nie słuchał tego co mówią. Im bardziej nauczyciel był bezradny, tym energiczniej reagowali oni. Tak było na wielu lekcjach w gimnazjum!

Na lekcji u mnie próbowali gadać, wychodzić z klasy bez pozwolenia, przeszkadzali w lekcji poprzez swoje głupie komentarze. Ja nie zwracałam na to uwagi, klasa na poczatku się śmiała, potem też zachęła ich ignorować i po pewnym czasie znudziło im się. Poza tym starałam się ich zachęcić do nauki, nawet za bardzo słabą pracę stawiałam ocenę pozytywną. Im to się podobało,  zaczęli się uczyć. Często też przeprowadzałam rozmowy z rodzicami i uczniami. Razem próbowaliśmy ich wychowywać i zmieniać. Częściowo się udało, jednak niektórzy nauczyciele narzekali na klasę do końca roku. Dwóch nie zdało do następnej klasy, ale u mnie mieli ocenę pozytywną, za to, że się starali.

RomanG10-10-2003 21:18:59   [#10]
> Ma taki dar - wchodzi i jest spokój

Uczą tego gdzieś?

Wbrew pozorom pytanie jest bardzo serio.
Janusz Pawłowski10-10-2003 23:31:41   [#11]

Powtórzę Romanie: "Ma taki dar".

Nigdzie nie uczą posiadania darów - dar się ma, albo nie.
Odpowiedź też jest bardzo serio.

Roman K11-10-2003 10:00:21   [#12]

Macie może jakieś testy dla kandydatów na nauczycieli na okoliczność posiadania daru??? Ja też bardzo serio. :)

ReniaB11-10-2003 10:58:41   [#13]
A propos daru, nie ośmieliłabym się twierdzić, że go posiadam, ale pewne rzeczy są do zdefiniowania. Nie oszukuję moich wychowanek, gdy mówię, że mi zależy na nich, że chcę im pomóc, że maja u mnie sznsę i że wiele osób wcześniej z takiej sznsy skorzystało. Jestem szczera, czasami aż do przyznania się do bezradności, ale z zaznaczeniem, że jestem bezradna w walce o niego. Trudno definiować to na gorąco, ale z Migotką dogadałabym sie na pewno. Może oni zwyczjnie potrzebują poczuć, że ktoś ma dla nich szacunek ichce pomóc, pomimo, że zna ich od podszewki. Nie wiem. Natomiast zauważyłam jedną rzecz po latach pracy, lubię moich wychowanków, a właściwie wychowanki i te trudne też i staram się zrozumieć do końca.
Alfred11-10-2003 11:07:20   [#14]

Roman napisał:

1.Jedna z nauczycielek ( będzie to już ze dwa lata temu ) zwróciła uwagę uczennicy, że jest wymalowana i zmieniła kolor włosów itd. że w jej wieku, kiedy chodzi do szkoły, jest to niewłaściwe. W odpowiedzi usłyszała, że i tak ją nie będzie stać na takie drogie kosmetyki z nauczycielskiej pensji. To bardzo symptomatyczne i wielu nauczycieli usłyszało podobne teksty, choć nie chwalą się tym. Taka z pozoru nieszkodliwa wypowiedź, a złamie każdego, kto nie umie lub boi się obronić.
Jaki sposób znaleźć na ustne poniżanie pedagogów, aby działać w ramach prawa?!

Zwrócenie uwagi na fakt pomalowania włosów i wymalowania się jest uzasadnione tylko wtedy, gdy wewnątrzszkolne prawo stanowi inaczej, tzn. nie zezwala na malowanie się. Jeśli nie precyzuje tej kwestii, nie mamy podstaw do reagowania. Kto więc kogo poniżył? Bycie wymalowanym nie oznacza bycia złym. Kształtujemy szacunek dla prawa, wymagając jego respektowania.
Jeśli prawo wewnątrzszkolne (regulamin uczniowski) nie zezwala na malowanie się, przypominamy uczniowi o konsekwencjach prawnych. Nagana, obniżenie oceny zachowania, przeniesienie do innej klasy, szkoły.

Redagując jednak prawo wewnątrzszkolne, zadajmy sobie pytanie, czemu ono ma służyć? Co jest ważniejsze, zakaz malowania włosów czy kultura osobista dziecka? Jeśli uczennica z niebieskimi albo czerwonymi włosami jest pod tym względem bez zarzutu?..

Alfred11-10-2003 11:12:35   [#15]
Pozostałe przypadki to "przypadki toruńskie", a więc winny być zastosowane podobne konsekwencje.
Małgoś11-10-2003 17:31:35   [#16]

a może ten dar, to zwyczajnie ludzkie ...wzbudzanie sympatii?

przecież uczniowie nie dręczą nauczycieli, których lubią, ale tych którymi pogardzają lub nienawidzą

 i nie chodzi mi  tu absolutnie o przypodobanie się uczniom, o zabieganie o ich względy - bo za takie zabiegi czeka nas ...brak szacunku

ale o najnormalniejszą w świecie reakcję wzajemności - nauczyciel autentycznie lubi uczniów, tzn. zalezy mu na ich sukcesach, cieszy się z ich radości, martwia go ich porażki, potrafi zrozumieć, tarktuje jak pełnowartościoowego i pełnoprawnego człowieka, a nie jak "kupę gliny do obrobienia na kształt swoich oczekiwań i ideałów"

a w rewanzu za to uczeń tez okazuje sympatię, zrozumienie, szacunek

tak działa psychologiczne prawo wzajemności, któremu czasem nie podlegają jedynie patologiczne jednostki (np. socjopaci), ale to w końcu margines

PS. problem w tym, że zyczliwości i sympatii nie mozna udawać, nie pomoga kursy, szkolenia i doktoraty, żadne ustne i pisemnne deklaracje nie zmylą młodych ludzi - oni nieszczerość wyczuwają jak  ...muszki owocówki kompot z jabłek ;-)

Alicja 5511-10-2003 17:37:54   [#17]

w mojej długiej już pracy

nauczycielskiej z młodzieżą miałam to szczęście, że nie miałam uczniów "trudnych",  jednak zdarzali się uczniowie wymagający "szczególnej" uwagi.
Tak się "dziwnie" składało, że mieli trudne sytuacje w domu.

Moje lekcje w większości starałam się prowadzić metodami aktywizującymi. I tu miałam okazję prosić o pomoc tych, co koniecznie (i na różne sposoby) starali się wyróżnić na forum klasy.

Możecie sobie wyobrazić ich zblazowane miny, gdy łaskawie zgodzili się pomóc, a potem, gdy wyszło, błysk zadowolenia w oku: ich i moim:)

To tak ku pokrzepieniu.....
Marek Pleśniar11-10-2003 17:41:44   [#18]

1,2,3,4,5 - nauczyciel bez warsztatu na takie zachowania, albo choc zwyczajnie determinacji dorosłwgo, współpracy dyrektora i innych nauczycieli. Bez tego wszystkiego nie ma co szukac w szkole.

reszta punktów - solidarnie wystapić wraz ze wsparciem dyrektora do sądów.

Recepty nie sa potrzebne fachowcowi. Wstyd że w ogóle o takie pyta.

A że nie uczy się tego na studiach pedagogicznych? To inna para kaloszy. Komentuję rozlane mleko a nie moment przed rozlaniem. Mógł się ten nauczyciel wybrać na kurs komunikacji i psychologii zamiast na kolejną (niepotrzebną w takim razie) podyplomówkę.

O to Romanie nie pytałeś.

I popieram zdanie: trzeba umieć lub/i trzeba mieć dar. Jedno albo drugie albo oba:-)

migotka11-10-2003 17:41:51   [#19]
Chodzi o szanowanie praw człowieka, czy jest on nauczycielem, czy uczniem. I jak to ładnie Małgoś nazwała psychologiczne prawo wzajemności. "Jak Kuba Bogu,tak Bóg Kubie".
Krystyna Za11-10-2003 17:42:06   [#20]

następny artykuł:

http://info.onet.pl/812205,11,item.html

Marek Pleśniar11-10-2003 17:42:45   [#21]
roman wybiera dobre tematy do pogadania;-)
Majka11-10-2003 17:59:32   [#22]

:)

Mnie Małgosiowe muszki owocówki bardzo przekonują :))))
Majka11-10-2003 18:02:58   [#23]

Krystyno :)

Najbardziej przejął się właściciel dyskoteki ;)

Widocznie rodzice zaczęli pytać dzieci, gdzie wychodzą, stąd spadek frekwencji :)

Marek Pleśniar12-10-2003 08:43:03   [#24]

"wiadro na głowie"

takie tam wokół tematu:-)
Ewa z Rz13-10-2003 14:13:26   [#25]

ale, czym skorupka za młodu...

Musiałam pomóc kuzynce przy dzieciach (małych) i zrobiłam przy okazji parę obserwacji...

Wybrałyśmy sie do centrum zabaw dla dzieci. Bardzo ciekawe urządzenia i rzeczywiście istny dziecięcy raj. Wszystko by było super gdyby nie dorośli.

Zasady były bardzo proste - za 2 godziny zabawy opłata 18 zł od dziecka, dzieci rozbierają się w szatni i po centrum poruszają się bez obuwia, natomiast rodzice o ile chcą moga przebywać z dziećmi ale w miękkim obuwiu lub bez, ew. w ochraniaczach.

Odbywał sie właśnie tam jakiś kinderbal - dzieciaki w wieku 5-7 lat i sporo dorosłych, którzy poruszali się po terenie zabaw w obuwiu wierzchnim (panie w 15 cm szpilkach!) i niektóre dzieci też miały buty (czyste i eleganckie, jak mi jedna mama odpowiedziała na zwróconą uwagę).

Pomijając fakt, że obuwie powoduje szybkie zużycie się miękkich urządzeń, to jest po prostu niebezpieczne dla innych dzieci. Moje dziewczynki (3 lata i 1,5 roku) były boso i jeden z chłopców w twardych bucikach (ok 6 lat) nadepnął jednej z nich na nogę. Gdy ostro upomniałam go, że tu nie nosi sie butów jego tatuś (też w butach) krzyknąl na mnie jak śmiem zwracać uwagę jego dziecku.

Gdy powiedziałam obsłudze, że powinna egzekwować przestrzegania reguł, odpowiedziano mi, że tak niestety być musi..., bo nic nie można na to poradzić... (?!)

Nigdy więcej nie pójdę już do takiego centrum, ale jetem w strachu, że kiedyś mogę dostać dzieci tych rodziców na wychowanie (w szkole)... Trudno będzie ich czegokolwiek nauczyć - przecież będą miały zakodowane, że wolno im wszystko a reguły są po to by je łamać...

Grazia13-10-2003 16:27:20   [#26]
Dorośli czasem gorzej zachowują się niż dzieci. Pamiętam, jak kiedys w pobliskim markecie z okazji Dnia Dziecka sprzedawcy chcieli obdarować dzieci malutkie, takie do 6 lat, balonami i słodyczami. Akurat robiłam tam zakupy i byłam bardzo oburzona, ponieważ gdy tylko sprzedawca pojawiał się z wiązką balonów rodzice rzucali się na niego, wręcz wyrywali mu z rąk owe balony i szybko wychodzili ze sklepu. Byłam ciekawa dlaczego. Okazało się, że jeden z rodziców zbierał balony przed sklepem, a drugi wydzierał je sprzedawcy. Małe dzieci natomiast stały z boku smutne. Ich święto, a prezenty zabrał kto inny.
Jola13-10-2003 18:57:25   [#27]

Gdyby dorośli byli dobrze wychowani...

Macie rację, że od nich trzeba by zacząć.

Na zebraniu pytam: Na jakich ludzi wychowacie państwo swoje dzieci, jeśli piszecie im w zeszytach wypracowania? Na ten sam temat rozmawiam z matką w cztery oczy. Matka:" Ale on, jak się postara, to tak sam pisze" ;-) Acha - odpowiadam - to umówimy się, że ja mu tej jedynki za niesamodzielną pracę nie postawię, a pani obieca mi, że nie będzie więcej pisała w jego zeszycie. Na twarzy młodej mamy maluje się uśmiech. Dobrze - poddaje się. Tu sukces :-)

Wzywam inną mamę, bo jej córcia (potworna kłamczucha), poza tym, że została przyłapana na wielu kłamstwach, napisała o koleżance (przez wszystkich bardzo lubianej) wulgarne zdanie i nie chce przeprosić. Rozmawia się trudno, bo matka patrzy na dowód, ale jakby go nie widziała. Po czym pyta: " A gdzie ty bajerancka babo (to już cała reprymenda), takie słowa słyszałaś?"  " W szkole" - odpowiada szybko i chętnie. " Na lekcji". " Tak powiedziała ta pani" (nauczycielka, która o sprawie mnie powiadomiła). Na życzenie mamy konfrontacja z nauczycielką, bo mama ma do niej wiele zastrzeżeń. Po rozmowie dziewczę ucieka z lekcji w/w nauczycielki, zabierając z sobą kilka osób - jest późne popołudnie, spieszą na dyskotekę. Pytam więc, dlaczego uciekli, a "bajerancka baba" odpowiada, że pani sama jej powiedziała, że lekcji nie będzie. Kto to słyszał? - pytam. "Moja mama" - twierdzi dziewczę. I co?

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]