Forum OSKKO - wątek

TEMAT: "Szkoła bez klasy" dziś w GW- Duży Format
strony: [ 1 ]
kasiek23-03-2009 19:06:59   [#01]

NIEWYCHOWANIE OBYWATELSKIE

W LXVII LO w Warszawie na początku listopada 2008 roku, po dwóch miesiącach zajęć z WOS, Alan doszedł do wniosku, że system oceniania jest niesprawiedliwy. Czy można go zmienić? Zapytał nauczycielkę WOS, wychowawczynię i dyrektora szkoły (na internetowym forum uczniowie mogą zadać dyrektorowi pytania). Odpowiedzieli, że nauczyciel ma prawo do własnego systemu oceniania.

Alan napisał więc petycję: "Szanowna pani profesor, zwracamy się z uprzejmą prośbą o odstąpienie od systemu oceniania z przedmiotu WOS, w którym sama nieobecność na lekcjach (w wymiarze mniejszym niż określony przez ustawę) może skutkować obniżeniem oceny semestralnej i końcoworocznej. W naszym odczuciu takie rozwiązanie jest dyskryminacją uczniów chorych lub nieobecnych z innych obiektywnych przyczyn. Jesteśmy świadomi, że niektórzy celowo opuszczają lekcje, ale uważamy, iż przyjęty system krzywdzi wszystkich pozostałych. Naszą prośbę uważamy za przejaw postawy obywatelskiej, której wykształcenie jest elementem wychowania obywatelskiego, czyli jednej z podstaw przedmiotu WOS".

Podpisało 59 uczniów, niemal wszyscy drugoklasiści. - Gdyby podpisów było mniej, w ogóle bym się w to nie bawił - mówi Alan.

Według ministerialnej podstawy programowej do WOS szkoła ma za zadanie "zachęcać uczniów do stosowania demokratycznych procedur w życiu szkoły". Ale nauczycielka WOS Ewa Dybowska w petycji nie dostrzegła demokratycznej procedury.

Tekst Aleksandry Pezdy.
-----------------------------------------

Niestety online dopiero jutro...

Myślę, że bardzo ciekawy temat do dyskusji...

 


 

rzepek23-03-2009 19:48:29   [#02]

O, ja znam p. profesor matematyki z liceum, która dawała uczniom tylko 3 oceny w semestrze, wszystkie z klasówek, za nieobecność usprawiedliwioną (np chorobą) wstawiała 0 i liczyła to do średniej. Mając więc oceny: 5,5 0 -uczeń dostawał na okres 3+.

Nie wiem dlaczego -ale odnosimy ( z rodzicami) wrażenie, że szkoły podstawowe są bez przerwy kontrolowane pod kątem oceniania zgodnego z SO, a licea jakoś niet (przynajmniej u nas). Boją się ich?

Marek Pleśniar23-03-2009 19:50:17   [#03]
również i ja odnoszę takie wrażenie - jako rodzic wprawdzie, ale zawsze:-)
ankate23-03-2009 19:58:36   [#04]
przyłączam się do odnoszących takie wrażenie, chociaż moi ukończyli już liceum, ale wrażenie pozostało...młodszy na świadectwie ukończenia LO z angielskiego ocena dopuszczająca, a na maturze rozszerzonej 95% cosik nie gra
katarzyna3023-03-2009 20:26:25   [#05]
Jeżeli uczeń jest niesystematyczny, nie wykonuje zadanych prac, łatwo może otrzymać na świadectwo dopuszczający. To, że jest inteligentny, to troszkę mało, powinien wykazywać się na lekcjach, sprawdzianach, pracach projektowych, w pracy na lekcji.

Jeżeli chodzi o WOS, to ważna jest też obowiązkowość, terminowość, poszanowanie decyzji przełożonych, bądź prawa. Tego państwo/pracodawca wymaga.
kasiek23-03-2009 20:29:12   [#06]

Po przeczytaniu aktykułu mam wrażenie, że nauczycielka- jak to mówią uczniowie- "strzeliła focha", chciała pokazać uczniom, kto tak naprawdę rządzi, nie liczy się rozporządzenie w sprawie oceniania, tylko jej PSO, żenujące... Rodzic, który walczy w imię sprawiedliwości i przestrzegania oczywistych przepisów, który wie, że szkoła dobrze przygotowuje uczniów do matury, ale niekoniecznie wszystkie sposoby są dobre.

"Strzelenie focha" polega na tym, że nagle zostają zmienione metody pracy, czyli "będziemy sobie czytać podręcznik, bawili się w zabawy grupowe i tak dotrwamy do końca roku".  Bo uczniowie petycją zakwestionowali jej metody (trzy nieobecności ocena w dół). Ręce mi opadają... Nawet jeżeli nie było do do końca egzekwowane, to jak można coś takiego podać uczniom??? A zachowanie dyrektora? Stoi murem za nauczycielem, mówi coś o zaufaniu, (hehehe- żałosne). Inni uczniowie ze strachu zaczynają chować głowę w piasek i mówią "schowaj honor do kieszeni"...

Sama uczę w liceum i się zastanawiam - czego uczniowie w tamtej szkole tak naprawdę uczą się o życiu od nas - nauczycieli...

Wiktoria1223-03-2009 20:58:15   [#07]
kasiek:
Zgadzam się z Tobą. Jednak uczniowie czegoś pozytywnego się w tej szkole nauczyli - petycja, moim zdaniem, na piątkę, postawa również. Szkoda tylko, że nie chciano owej uczniowskiej umiejętności wykorzystać ani dydaktycznie ani wychowawczo.
kasiek23-03-2009 21:20:28   [#08]

Ech, Wiktorio, mam wrażenie, że tego czegoś to nauczył się tylko bohater artykułu i autor petycji - Alan. Inni to chyba tego, że trzeba schować ten honor do kieszeni i tego, że czasami przełożeni mogą łamać przepisy i że niektórych (rzeczy, osób) się nie przeskoczy...

 

Przypomina się mi pewna zasłyszana  od koleżanki sytuacja ze studiów. Profesor oceniający według własnego widzimisię, wyzywający studentów od durniów i kretynów. Petycja pewnego rocznika do rektora czy też dziekana. Odpowiedź: no cóż wiemy, że tak jest, możemy z nim porozmawiać ale ..., ale jak on się wyniesie, to z jedną osobą mniej z tytułem profesorskim będziemy tylko prowadzić studia licencjackie nie mgr, a nieprędko znajdziemy innego. I rocznik przemyślał, w końcu to tylko jeden egzamin, trzeba przeboleć, ugiąć się i iść dalej...

 

Może niech zaczną się uginać najwcześniej na studiach ...

---------------------------------

dopisuję jeszcze:

Uczniowie napisali kolejną petycję- odwołującą pierwszą, bo zobaczyli, że ta pierwsza nic nie dała, że są na "przegranej" pozycji, bo nauczycielka stosuje "nowoczesne metody", czyli nie prowadzi lekcji, bo postraszyła, że w grudniu może odejść na emeryturę i w każdej chwili może im powiedzieć, że co ją obchodzi ta matura, że w nowych warunkach może osłabnąć skuteczność procesu dydaktycznego...

"Od czasu pierwszej petycji na WOS w drugiej klasie jedynym zadaniem uczniów było ciche czytanie podręczników. Przestraszyli się. Nie mogą pozwolić sobie na gorsze przygotowanie do matury. Napisali więc drugą petycję, potem trzecią. Że odwołują tą pierwszą. Nie podpisał tylko Alan i kilkoro innych uczniów."

 

I znowu moje pytanie: gdzie dyrekcja? Dyrektor uważa, ze dziecki popełniły błąd i nauczycielka ma prawo czuć się urażona.

Zastanawiam się nad reakcją mojego dyrektora, gdybym od jutra wprowadziła takie zasady jak ta nauczycielka WOS. Myślę, że bardzo szybko uświadomiłby mi moje błędy i wskazał właściwą drogę.... między innymi do odpowiednich przepisów.


post został zmieniony: 23-03-2009 21:28:44
kasiek24-03-2009 14:34:43   [#09]

http://wyborcza.pl/1,75480,6409094,Niewychowanie_obywatelskie.html

 

Niewychowanie obywatelskie

 Aleksandra Pezda 2009-03-24, ostatnia aktualizacja 2009-03-20 20:37:14.0

Osiem wspaniałych powodów, dlaczego warto wybrać LXVII LO: Jesteśmy szkołą skuteczną

W środku semestru Alan uciekł z liceum. Nie mógł już słuchać, że to z jego winy najlepsi nauczyciele nie będą uczyć jego grupy. Za słabo się uczył? Nie, jest nawet finalistą olimpiady. Szkoła jest słaba? Skąd, to najlepsze liceum w Warszawie! Alan cieszył się z tego jeszcze na początku drugiej klasy. Dopóki nie złożył petycji.

Sukces

W szkole bez sukcesu petycja Alana nie wywołałaby takiego zamieszania. Ale nie w LXVII Liceum im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego przy ul. Mokotowskiej, które w tym roku było najlepsze w Warszawie w rankingu miesięcznika edukacyjnego "Perspektywy". Miesięcznik bierze pod uwagę: skuteczność w rekrutacji na studia, wyniki z matury i zwycięstwa w olimpiadach. "Mokotowska" po raz trzeci jest na pierwszym miejscu, a w czołówce nieprzerwanie od 1999 roku.

Na marcowych Targach Edukacyjnych "Perspektyw" szkoła się promowała tak: jesteśmy pierwsi na liście najlepszych warszawskich liceów, pierwsi w umieszczaniu absolwentów na prawie i pierwsi w umieszczaniu absolwentów na SGH.

"Nie jesteśmy objęci klasyfikacją przez pozostałe uczelnie, ponieważ nasi absolwenci nie podejmują tam studiów" - czytam w najnowszym "Informatorze dla rodziców", broszurze redagowanej przez dyrektora szkoły Krzysztofa Mirowskiego. Dalej dyrektor chwali się, że szkoła zajmuje także pierwsze miejsce w łącznych wynikach matury, ma najwyższą średnią z egzaminów na poziomie rozszerzonym z matematyki, WOS i angielskiego, a z pozostałych przedmiotów na poziomie rozszerzonym (ważnych dla rekrutacji na studia) należy również do ścisłej czołówki.

Na internetowej stronie szkoły "Osiem wspaniałych powodów, dlaczego warto wybrać LXVII LO". Pierwszy punkt brzmi: "Jesteśmy szkołą skuteczną". Następne też dotyczą rankingów, miejsc w konkursach i olimpiadach, a swoją misję szkoła tak określa: "Liceum stanowi przede wszystkim etap przygotowujący do studiów wyższych".

System

Skuteczność jako główny atut szkoły wymieniają też licealiści. Szkoła już realizuje system podobny do tego, który MEN chce wprowadzić za kilka lat we wszystkich liceach: pierwszy rok kształcenia ogólnego, potem przez dwa lata uczeń skupia się wyłącznie na przedmiotach maturalnych, ważnych dla rekrutacji na studia. Tu liczą się języki obce, polski, matematyka, historia, WOS i geografia. Szkoła nie ma specjalizacji z biologii, chemii, fizyki.

- Idę na SGH, na handel zagraniczny, ta szkoła mi to gwarantuje - uśmiecha się pierwszoklasista.

- Nie ukrywamy, że przyjmujemy uczniów, którzy mają ochotę na taki sukces. Ale przecież to jasne, że nie tylko o to nam chodzi - zapewnia nauczyciel historii Jerzy Dybowski.

Żeby ów upragniony sukces uczniom zapewnić, nauczyciele mobilizują ich do ciężkiej pracy.

Dyrektor na chemii stosuje system "Łatwe pytania kończą się na klasówce". To znaczy: nie pisałeś klasówki (nieważne - wagarowałeś czy chorowałeś), musisz ją zaliczyć. Ale dostaniesz pytania na trudniejszym poziomie.

Nauczyciel historii na początku kursu daje uczniom do podpisania zgodę, by wystawiał ocenę semestralną według własnego uznania, a nie ściśle wynikającą ze średniej.

Na WOS jeszcze inaczej: za trzy nieobecności, nawet usprawiedliwione, ocena semestralna leci o cały stopień w dół. Minusy można też dostać za złą odpowiedź (na każdej lekcji każdy uczeń dostaje pytanie) albo za spóźnienie. Przy dłuższej chorobie można negocjować z profesorką anulowanie minusów.

Drugoklasistka: - Trzy minusy łatwo uzbierać. Raz koleżanka przyszła na lekcję z wysoką temperaturą.

Dyrektor i nauczyciele zarzekają się jednak, że w historii szkoły tylko dwóm czy trzem uczniom obniżono w ten sposób ocenę. Większość uczniów zresztą nie ma nic przeciwko systemowi. Trzecioklasista: - Albo ktoś chce się uczyć, albo obijać.

Inna trzecioklasistka: - Oceny przecież nie są ważne. W końcu w ogóle nie liczą się do rekrutacji.

Alan był pierwszym, który odważył się powiedzieć głośno, że mu się system nie podoba.

Petycja

System na WOS nie jest zgodny z prawem oświatowym. Według rozporządzenia MEN z 30 kwietnia 2007 roku "W sprawie warunków i sposobu oceniania..." nieobecności mają wpływ na ocenę, ale tylko z zachowania. Albo w sytuacji, gdy uczeń opuści ponad połowę zajęć (nawet przez chorobę), można go nie klasyfikować. Czyli nie przepuścić do następnej klasy.

Na początku listopada 2008 roku, po dwóch miesiącach zajęć z WOS, Alan doszedł do wniosku, że system jest niesprawiedliwy. Czy można go zmienić? Zapytał nauczycielkę WOS, wychowawczynię i dyrektora szkoły (na internetowym forum uczniowie mogą zadać dyrektorowi pytania). Odpowiedzieli, że nauczyciel ma prawo do własnego systemu oceniania.

Alan napisał więc petycję: "Szanowna pani profesor, zwracamy się z uprzejmą prośbą o odstąpienie od systemu oceniania z przedmiotu WOS, w którym sama nieobecność na lekcjach (w wymiarze mniejszym niż określony przez ustawę) może skutkować obniżeniem oceny semestralnej i końcoworocznej. W naszym odczuciu takie rozwiązanie jest dyskryminacją uczniów chorych lub nieobecnych z innych obiektywnych przyczyn. Jesteśmy świadomi, że niektórzy celowo opuszczają lekcje, ale uważamy, iż przyjęty system krzywdzi wszystkich pozostałych. Naszą prośbę uważamy za przejaw postawy obywatelskiej, której wykształcenie jest elementem wychowania obywatelskiego, czyli jednej z podstaw przedmiotu WOS".

Podpisało 59 uczniów, niemal wszyscy drugoklasiści. - Gdyby podpisów było mniej, w ogóle bym się w to nie bawił - mówi Alan.

Według ministerialnej podstawy programowej do WOS należy "zachęcać uczniów do stosowania demokratycznych procedur w życiu szkoły". Ale nauczycielka WOS Ewa Dybowska w petycji nie dostrzegła demokratycznej procedury.

- Powiedziała, że to nam powinno zależeć, nie jej. Że w grudniu zyskuje prawa emerytalne i w każdej chwili może powiedzieć: "co mnie obchodzi wasza matura". Jak nam się nie podoba, to może nas teraz uczyć "nowoczesnymi" metodami - będziemy sobie czytali podręcznik, bawili się w zabawy grupowe i tak dotrwamy do końca roku - opowiadają uczniowie.

Dostosowała środki do sytuacji

Typowy pokój nauczycielski: małe pomieszczenie, połączone w jeden blat stoliki, kilka krzeseł, meblościanka, pełno fiszek i karteczek, czajnik elektryczny. Przede mną duża sterta prac klasowych w plastikowych koszulkach. Na koniec rozmowy nauczyciel historii Jerzy Dybowski spakuje je do wysłużonej skórzanej teczki i zabierze do sprawdzania w domu. Jest mężem nauczycielki WOS. Ona nie zgodziła się na rozmowę. On się zgodził, pod warunkiem że napiszę "rzetelny tekst", zamiast "epatować opinię publiczną sensacją o uczniu szykanowanym przez najlepszą szkołę w mieście, co jest nieprawdą".

- Dlaczego nauczycielka WOS obraziła się na uczniów za petycję i przestała prowadzić lekcje?

- Nie przestała prowadzić. Dostosowała tylko środki dydaktyczne do innej sytuacji. Przecież uczniowie tą petycją zakwestionowali jej metody.

- Jak to "środki dydaktyczne"? Przecież po prostu zagroziła, że przestanie uczniów przygotowywać do matury.

- Niczym nie groziła. Uprzedziła ich tylko, że w nowych warunkach może osłabnąć skuteczność procesu dydaktycznego.

Tego u nas nie było

- Co złego w tym, że uczniowie piszą petycję?

- Nic. Ale po co petycja w naszej szkole? - odpowiadają niemal chórem Dybowski z dyrektorem Mirowskim. Potem dają przykład: czy gdyby mama ugotowała zupę, której nie lubię, to powiedziałabym jej o tym czy pisałabym petycję?

Dyrektor: - W tej szkole blisko ze sobą współpracujemy, u nas nawet wchodzi się do gabinetu dyrektora z pominięciem sekretariatu. To pierwsza petycja w 18-letniej historii szkoły!

Schowaj honor do kieszeni

Od czasu petycji na WOS w drugiej klasie jedynym zadaniem uczniów było ciche czytanie podręczników. Przestraszyli się. Nie mogą sobie pozwolić na gorsze przygotowanie do matury. Napisali więc drugą petycję, potem trzecią. Że odwołują tę pierwszą. I proszą panią profesor, żeby wróciła do starych metod nauczania, bo taki "system zaowocuje wyższymi wynikami przyszłorocznego egzaminu maturalnego". Nie podpisał tylko Alan i kilkoro innych uczniów.

Pani profesor pozostała jednak nieugięta.

Koledzy zaczęli mówić do Alana: - Nie rozpierdalaj nam szkoły. Albo: - Czasem trzeba schować honor do kieszeni.

Nauczycielom mówili, że tę pierwszą petycję podpisali, bo Alan ich męczył, a nie z przekonania.

- Podpisali pewnie dla psikusa. Ale jak zrozumieli konsekwencje, to się na galowo ubierali, żeby nauczycielka ich znowu uczyła - mówi matka jednego z drugoklasistów. - Ja mojemu synowi powtarzam: trzeba się umieć dostosować do grupy.

Piaskownica

Do akcji wkracza ojciec Alana. Słyszy od dyrektora, że dzieci popełniły błąd i że nauczycielka miała prawo poczuć się urażona.

Zaczyna pisać pisma. Do dyrektora - o wyjaśnienie sytuacji, do rady pedagogicznej - o zajęcie stanowiska, do kuratorium, MEN, wydziału edukacji - o interwencję.

Po trzech tygodniach w uczniowskiej gazetce ukazuje się anonimowy alegoryczny artykuł. Opisuje kłótnię w piaskownicy: dzieci poprosiły jedno z grupy, by wyrzuciło starą foremkę, której większość nie lubiła. Dziecko się obraziło, sypnęło innym piaskiem w oczy i wykrzyczało, że teraz mogą bawić się same. Powiastka kończy się dylematem: przeprosić obrażone dziecko, zgodzić się - dla dobrej jak dotąd zabawy - na tę starą foremkę czy bawić się bez obrażonego dziecka?

W powiastce nie padły nazwiska, nie była też napastliwa. Ale nie z perspektywy nauczycieli.

Dybowscy zagrozili, że przed końcem roku szkolnego odejdą na emeryturę.

Dyrektor napisał wtedy do ojca Alana: "Sytuacja ta napełnia mnie olbrzymim smutkiem, gdyż państwo Dybowscy są wybitnymi nauczycielami i mają olbrzymi udział w sukcesach naszych uczniów. (...) Mam świadomość, że znalezienie następców, którzy będą w stanie kontynuować ich dzieło, jest praktycznie niemożliwe".

I dyrektor, i Dybowski są przekonani, że to ojciec napisał zarówno petycję, jak i artykuł. Dali do zrozumienia uczniom, że jego pismo do kuratorium było donosem.

- To działania ojca eskalowały cały konflikt. Gdyby nam ufał i pozwolił działać, poradzilibyśmy sobie dawno - mówi dyrektor Mirowski.

Nasza praca straciła sens

Dybowscy są filarem liceum przy Mokotowskiej. Zakładali je razem z dyrektorem Mirowskim w 1991 roku. To oni są głównymi autorami sukcesu, czyli największej liczby absolwentów "umieszczonych" na prawie i SGH. Świetnie przygotowują uczniów do matury z przedmiotów wymaganych na obu kierunkach.

- Dlaczego zagroziliście uczniom, że odejdziecie na emeryturę? - pytam nauczyciela.

- "Kto korzysta ze swego prawa, nikogo nie krzywdzi".

- To dlaczego chcieliście odejść akurat w tym momencie?

- Po artykule uznaliśmy, że nasza praca dydaktyczna straciła sens.

- Ale przecież nie był napastliwy, nie było w nim nazwisk. A wolność słowa?

- Wolność słowa to jedno, a odpowiedzialność za słowo drugie.

Po co takie motywacje?

- Wiadomo, że w tej szkole niczego nie da się zmienić. Że ulubione powiedzonko dyrektora to: "Nie podoba się? Papiery w sekretariacie" - mówi trzecioklasistka. - Ale młodsi koledzy demonizują ten system na WOS-ie. Dopiero potem człowiek się przekonuje, że nie ma żadnego wielkiego karania. "Trudne" zaliczenia na chemii też nie są takie trudne. Chemii nikt tu nie zdaje na maturze. Zalicza się ją, byle zaliczyć. Miałam tróję i w ogóle się tym nie ściskałam. Dzięki temu systemowi mamy dla siebie więcej czasu po lekcjach, a z kluczowych przedmiotów jesteśmy do przodu. To co, że coś się nie zgadza z rozporządzeniem? Dla nas najważniejsze, żebyśmy się na studia dostali.

Alan też nie zauważył, żeby kogoś te minusy specjalnie gnębiły. Była może jedna koleżanka, która przyszła do szkoły z wysoką gorączką, i druga, która bała się położyć do łóżka z anginą.

- Nie o to chodziło. Tylko po co nas tak motywować do nauki? My przecież mamy prawie 18 lat - tłumaczy mi drugoklasistka. Drugą petycję jednak podpisała.

Inna klasówka dla Alana

W grudniu, po interwencji ojca, kuratorium nakazuje zmienić system oceniania na WOS. "Zachowanie państwa Dybowskich oraz dyrektora wobec petycji uczniów, a także późniejsze incydenty wskazują na konieczność wzmocnienia nadzoru w obszarze wychowania" - pisze po kontroli wizytatorka.

To tylko zaognia konflikt.

Licealistka, która redagowała uczniowskie szkolne pisemko, rezygnuje z tej funkcji, bo słyszy od nauczycieli, że była nieodpowiedzialna.

Dyrektor Mirowski: - Po co w szkolnej gazetce publikować artykuły jednej osoby? Pismo powinno przedstawiać poglądy całego środowiska.

Odtąd gazetkę prowadzi samorząd uczniowski.

Profesor Dybowska na WOS ostentacyjnie pomija Alana przy zwyczajowym wstępnym odpytywaniu. Profesor Dybowski na klasówce z historii daje Alanowi zupełnie inne pytania niż reszcie klasy. Wszyscy mają trzy pytania, odpowiadają na jedno wybrane, Alan dostaje tylko jedno.

- Dlaczego pan to zrobił? - pytam Dybowskiego. Mówi, że z powodu aktywności ojca chciał być poza wszelkimi zarzutami, więc Alanowi zadał pytania z puli zalecanej przez komisję, która układa matury.

Rada pedagogiczna dopiero w styczniu zaprasza ojca Alana na spotkanie, i to po jego pisemnej prośbie. Rodzic prosi, żeby nie obarczać syna winą za groźbę odejścia nauczycieli i żeby namówić ich do pozostania.

Na stanowisko rady poczeka do połowy lutego. Przeczyta w nim, że "najprostszą metodą wyjaśniania wątpliwości i zapobiegania konfliktom jest rozmowa uczniów bezpośrednio z zainteresowanym nauczycielem", a nie petycje. Że "wybór metody prowadzenia lekcji jest prerogatywą nauczyciela", a Dybowscy nikogo swym odejściem nie krzywdzą, bo "kto korzysta ze swego prawa, nikogo nie krzywdzi".

Zawiodłaś profesora

Dybowscy zgadzają się zostać w szkole. Ale nie chcą już uczyć w grupie Alana. Dybowski tłumaczy to tak: - Praca dydaktyczna ma sens, jeżeli jest zaufanie między nauczycielem, uczniem i rodzicami ucznia. A tu tego zaufania zabrakło.

Dla grupy Alana dyrektor zatrudnia więc nową nauczycielkę. Ale buntują się pozostali uczniowie. Boją się, że nowa profesorka nie przygotuje ich do matury tak dobrze. Większość prosi o przeniesienie do drugiej grupy, w której nadal uczą Dybowscy. Rada pedagogiczna pozwala. I układ jest taki: Alana i cztery uczennice uczy WOS-u i historii nowa nauczycielka, a 38 osób ciśnie się na zajęciach w drugiej grupie, u Dybowskich.

Dziewczyna Alana chce pożyczyć notatki z lekcji Dybowskiego, ale koleżanka jej odmawia: - Zawiodłaś go, byłabym nie fair wobec niego, gdybym ci teraz dawała notatki - mówi.

W "Informatorze" dyrektor pisze, że Dybowscy zrezygnowali z pracy w grupie Alana, ponieważ "niektóre ich działania dydaktyczne i pedagogiczne były odczytywane niezgodnie z intencjami przez niektórych rodziców i uczniów, co stało się niestety przyczyną konfliktu".

Takie stanowisko spowodowało kolejne pisemne protesty ojca. I kolejne interwencje kuratorium. A w końcu ucieczkę Alana ze szkoły.

Zmienić podejście albo szkołę

Mazowiecki wicekurator oświaty Katarzyna Góralska: - W szkole panowała pozorna demokracja. Z jednej strony dyrektor szkoły po partnersku rozmawia z uczniami. A z drugiej taktowna petycja burzy całe funkcjonowanie szkoły.

Kuratorka przyznaje, że do konfliktu doszło dlatego, że szkoła nie zareagowała odpowiednio i na czas na problem Alana. - Dyrektor powinien od razu poważnie rozmawiać z rodzicem chłopca. Sprawa się przedłużała i obu stronom było coraz trudniej dojść do porozumienia.

Kolejne zalecenie kuratorium, z końca lutego, by grupy na WOS i historii były tak samo liczne (na prośbę ojca Alana), trafiło jak kulą w płot.

Dyrektor zrobił równe grupy. Profesor Dybowska wróciła do grupy Alana, ale Dybowskiemu dyrektor pozwolił już w niej nie uczyć. Rodzice drugoklasistów znowu zaprotestowali. Nie pomogła wywiadówka z psychologiem i wizytatorkami. Rodzice nie chcą już słyszeć o petycji i Alanie. Chcą tylko, żeby najskuteczniejszy nauczyciel uczył ich dzieci.

Matka Alana: - Mój syn zrobił coś z przekonania. Teraz się go wdeptuje w ziemię. Chciałabym, żeby ktoś mu wreszcie przyznał rację. Ale nikt w tej szkole nie chce się nawet przyjrzeć faktom.

Pytam dyrektora Mirowskiego, czy uważa, że Alan powinien odejść ze szkoły.

Mirowski: - Ja bym chciał, żeby każdy uczeń w Polsce chodził do szkoły, która mu odpowiada, w której dobrze się czuje. A ojciec Alana napisał, że nie wierzy w moje dobre intencje. Nie śmiem dawać nikomu rad, ale ja nie mógłbym powierzyć swojego dziecka komuś, komu nie ufam...

Jeśli ojciec wszystko odwoła

17 marca, czyli w cztery i pół miesiąca od petycji, odbyło się pierwsze spotkanie ojca Alana i nauczycieli Dybowskich, z dyrektorem, wicekuratorką i dwojgiem innych rodziców.

Rodzice naciskają, by Dybowski wrócił do grupy, która przygotowuje się do matury z historii.

Nauczyciel stawia warunek: ojciec Alana okaże zaufanie do jego metod. I napisze do wszystkich instytucji, które dotąd alarmował sytuacją w szkole, w tym koniecznie do mediów, że sprawa jest pozytywnie załatwiona. Ojciec odmawia.

Ma to jednak drugorzędne znaczenie, bo Alan i tak już nie chce do tej szkoły wrócić. Nazajutrz przystępuje do egzaminu o przyjęcie do jednego z warszawskich liceów społecznych.

W tym miesiącu kuratorium ma sprawdzić, czy szkoła przygotowała nowy program wychowawczy i jak zmienił się system oceniania na WOS.

Co o tym sądzisz? Napisz: listydogazety@gazeta.pl



Aleksandra Pezda

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - www.wyborcza.pl © Agora SA
kasiek24-03-2009 14:37:20   [#10]

Petycja jako temat lekcji

 Aleksandra Pezda 2009-03-24, ostatnia aktualizacja 2009-03-20 20:41:18.0

Rozmowa z Magdaleną Grudziecką, mediatorką i zastępcą prezesa stowarzyszenia Polskiego Centrum Mediacji

Nauczyciele obrazili się na uczniów za petycję i artykuł w szkolnej gazetce. Co się właściwie stało?

- Nauczyciele pokazali, "kto tu naprawdę rządzi". Przestali traktować uczniów jako partnerów dialogu. Młodzież dostała komunikat: "Mamy autorytet nauczyciela, legitymację profesjonalisty i wieloletnie doświadczenie. Robimy, co do nas należy, to uczniowie mają wykonywać nasze polecenia".

Widziała pani już podobne sytuacje?

- W jednym z lepszych warszawskich liceów chcieliśmy ostatnio prowadzić warsztaty z mediacji, w tym zajęcia z komunikacji dla nauczycieli. Rada pedagogiczna się nie zgodziła: oni mają już swoją wizję i nie są otwarci na nowe metody. Mechanizm jest taki: kiedy nauczyciel jest tuż przed emeryturą i ma świetnie wyniki, najczęściej nie ma ochoty zmieniać swoich przyzwyczajeń. Chociaż z takim doświadczeniem lepiej być mentorem niż egzekutorem.

Czy można było tu uniknąć konfliktu?

- Na wiele sposobów. Przede wszystkim nawet jeśli nauczyciel nie zgadzał się z treścią petycji, mógł z niej przecież zrobić temat lekcji, zwłaszcza WOS! A kiedy konflikt się już rozwinął, dyrektor natychmiast powinien zorganizować spotkanie nauczyciela z uczniem. Zwłaszcza że to licealista, prawie dorosły człowiek. Skoro ta młodzież wybiera się na prawo, to chyba lekcja rozwiązywania konfliktów bardzo by im się przydała, prawda?

Szkoła przede wszystkim powinna uczyć dialogu. Nauczyciel w tej relacji zawsze z racji wieku, doświadczenia i pozycji będzie stał wyżej. Dużo przecież więcej w szkole może niż uczeń. Ale musi brać pod uwagę racje młodzieży, co nie oznacza automatycznej zgody na nie.

Nauczyciele mówią, że poczuli się petycją urażeni.

- Ale to ich nie zwalnia od obowiązku słuchania uczniów. Tutaj nauczycielka zrobiła z ucznia czarną owcę, weszła z nim w konflikt, zaszantażowała całą szkołę, że odejdzie. To mogło eskalować konflikt, a na pewno podzieliło społeczność szkolną.

Nauczyciele uważają, że eskalacja konfliktu to wina ojca licealisty.

- Na konferencjach oświatowych często mówi się o tym, że rodzice powinni współpracować ze szkołą. Ale czasem szkoła uważa, że oni się po prostu wtrącają w jej pracę. Szkoła edukuje, ale też kształtuje charaktery. Bez współpracy z rodzicami nic z tego nie będzie. Tymczasem nauczyciele nie są uczeni, jak rozmawiać z rodzicami. A rodzice zazwyczaj bronią swojego dziecka, a także swojego wizerunku dobrego rodzica. Bywa, że najlepszą obroną jest atak.

Ale pozostali uczniowie i ich rodzice stanęli po stronie nauczycieli.

- Zastanówmy się: dlaczego? Gdzie naprawdę tkwi konflikt, że jedna petycja tak mocno zachwiała wartościami szkoły? Czy najważniejsza jest skuteczność nauczania - ponad wszystko? Jeśli uczymy dziecko: "bądź przede wszystkim skuteczny", to uczymy go tym samym: "po trupach do celu" i "cel uświęca środki". Naprawdę tego chcemy? Takiego wyścigu szczurów?

Dla licealistów to ważne, żeby się dostać na bezpłatne studia.

- To postawmy sprawę jeszcze inaczej: czy ta szkoła jest skuteczna tylko dlatego, że uczą w niej genialni nauczyciele, czy dlatego również, że tak została dobrana do niej młodzież? Czy ta sama młodzież nie dostałaby się na studia z ostatniego nawet liceum w Warszawie?

W tym liceum nauczyciel zapewne wykłada cichym głosem, a uczniowie w skupieniu notują. Pełny komfort pracy - prawda? Niech ten sam nauczyciel spróbuje nauczać w zwykłej szkole i wytłumaczy uczniom, po co mają czytać Mickiewicza, skoro taki nie występuje w telewizji.

Aleksandra Pezda
http://wyborcza.pl/1,76842,6409110,Petycja_jako_temat_lekcji.html
walkiria5724-03-2009 16:43:50   [#11]

Pani Peździe przydałoby się obejrzeć defiladę 14 lipca we Francji.

Tam na początku idzie tak zwana Ecole Politechniqe. W mundurach, jeden w drugiego i jedna w drugą; w identycznych mundurach i prawie jednakowego wzrostu. To z nich się rekrutują ludzie, którzy następnie rzadzą Europą, do tego są szkoleni.

A niedługo później - Legia. Maszyny do zabijania. Jeden w drugiego - Van Dame.

I dlatego, droga pani Pezdo, nie ma zamachów we Francji, chociaż Algierczycy są kulą u nogi. I dlatego, między innymi, Francja jest czwartą potęgą światową.

W Anglii, w Eton, szkoli się dzieciaki do innych szkół. I do głowy nie przyjdzie dzieciakowi cokolwiek kwestionować, bo wylatuje. A jak kończy Oxford, jest gotowy do rządzenia krajem i może sobie nawet pozwolić na gwizdanie na tak zwane euro.

A u nas kolejne powstanie. I Chrystus Narodów.

Liceum jest skuteczne i takie pozostanie. Alan niech zmieni szkołę, źle wybrał. Po prostu woli blondynki, więc niech się nie kręci wśród brunetek, a w szczególności niech się im nie każe przefarbowywać.

 

 

Ewav24-03-2009 16:57:16   [#12]
Tylko czy o to chodzi? Różnica jest taka, że u nas każdy dziennikarz może coś mniej lub bardziej jednostronnie napisać. Dla potwierdzenia przytoczy słowa tylko tych, którzy mu pasują. A o Ecole Politechniqe, czy Eton, to wiemy tyle, ile nam na paradzie pokażą.
AnJa24-03-2009 17:17:39   [#13]
walkiria- ja cię to nawet lubię

więc moze choć Ty nie bredź- bo dużo tego na forum i bez Ciebie

Francja to jeden z najbardziej niespokojnych społecznie fragmentów Europy- zamieszki na przedmieściach etnicznych, bunty studentów i uczniów, blokady dróg, strajki w transporcie innym niż drogowy

to ostatnie lata tylko- bo o 1968 nie warto dzisiaj gadać- kategoria historyczna to

ale i nie warto - o 4 potędze, maszynach do zabijania, zamachach w kraju Basków
Małgorzata24-03-2009 17:27:24   [#14]

żal mi tego chłopaka -myślę, że lekcja dojrzewania była bolesna

swoje dzieci przekonywałam, ze nauczyciel ma zawsze rację, chociaż zdarzyło mi się pisać w sprawie własnego dziecka do kuratorium, do ministerstwa też - tyle tylko że nie próbowałam zmieniać metod nauczania

zanim jednak zdecydowałąm sie na pisanie, próbowałam rozmawiać z wychowawcą, nauczycielem i dyrektorem

 

Małgorzata24-03-2009 17:33:39   [#15]

a ja to niekoniecznie lubię walkirię -choć trudno mówić o kimś, kogo się nie zna - nie podoba mi się to co pisze - od tych młodzieńców lecących z łapami, poprzez kler, kościół do ujawnionych powyżej preferowanych metod wychowywania - zamordyzm mnie nie przekonuje

nie podoba mi się sączący się w każdej niemal wypowiedzi jad, bo jakoś takie śladowe ilości wiary w człowieka we mnie pozostały - dokładniej w to, ze nie wszyscy są źli

Maelka24-03-2009 18:20:27   [#16]

Jak dla mnie - wstrętne jest to, że złamano młodzież nie siłą argumentów, a  strachem i wyimaginowanymi konsekwencjami. Nie wiem, czy ci, którzy przestraszyli się swojego podpisu pod pierwszą petycją, będą mogli kiedyś ze spokojem spojrzeć w lustro. A jeśli będą, tym gorzej dla nich.

To żadna sztuka pokonać kogoś, kto jest od nas zależy.

Państwo D. (nie wątpię, że skuteczni - w sprzyjających ich warunkach) przecież kiedyś skorzystają ze swych praw. I co? Po nich potop i zagłada zasłużonego liceum?

Szkoda mi dziewczyny, która miała zastąpić panią D. Może i stanie się kiedyś filarem swojej szkoły, ale droga do tego usłana będzie różami.

A dziewczę bose.

:-(

 

kasiek24-03-2009 18:43:19   [#17]

Walkirio, a może w Eton szkoła przestrzega praw ucznia?

Może ktoś np. trochę niedowartościowany chce sobie zamordyzmem słabszymi porządzić? ;-))  Łatwo powiedzieć- nie podoba się, to niech zmieni szkołę.

Nie wiem, czy jesteś nauczycielem. Ale gdybyś była i dyrektor zobowiązał cię do pracy od 8 do 18, aby podnieść skuteczność wyników twojej pracy to co? Nie podoba się to zmień pracę? Co tam Karta Nauczyciela i inne przepisy.

Mam wrażenie, że w niektórych szkołach średnich, gdzie nie obowiązuje już rejonizacja, o wiele częściej pada najdurniejszy moim skromnym zdaniem argument - nie podoba się, to zmień szkołę. A często to nie uczeń, tylko połowa kadry , takiej "nie do ruszenia" nadaje się właśnie do zmiany.

walkiria5724-03-2009 19:02:01   [#18]

AnJa, AnJa...

poddaję się.

JarTul24-03-2009 19:08:35   [#19]
W angielskiej, irlandzkiej czy szwedzkiej szkole taka sytuacja raczej nie mogłaby zaistnieć. Inaczej funkcjonują szkoły, inna mentalność ludzi.
Tym bardziej przykre, że sprawa krąży wokół przedmiotów, w ramach których młody człowiek powinien szczególnie kształtować swoje postawy obywatelskie, prospołeczne, w tym także poszanowanie prawa.
Niestety "zamordystyczny" system wychowania, model uczenia metodą "wkuj", nauczycielskie - "prawo to ja" - ciągle ma jeszcze w naszych szeregach całkiem sporą grupę zwolenników,
walkiria5724-03-2009 19:24:29   [#20]

Alan nie wybierał, został przeznaczony. teraz jest dorosły.

Nie odpowiada mu ten dom uciech? Niech tam nie chodzi, a na pewno nie wraca z brewiarzem. Nie nawróci, nie nawróci.

"Prawo to ja"? A nie?

kasiek24-03-2009 19:33:28   [#21]
Walkiria, a jakieś bardziej rzeczowe argumenty?
walkiria5724-03-2009 19:45:35   [#22]
Statyski osadzonych, kasiek, statystyki; jakkolwiek to nie jest cała prawda, ale dla potrzeb dyskusji wystarczy.
Marek Pleśniar24-03-2009 19:52:02   [#23]

bywa w takich dyskusjach, że  czasem dyskutanci zaczynaja pisać o sobie nawzajem miast o przedmiocie rozmowy. Nie warto tak:-)

Wracając do rzeczy. Nie chcę i ja  takiej szkoły, w której z przedmiotu mającego u swych podstaw wiedzę o społeczeństwie, o demokracji przeciez tak się dzieje, że nauczyciel ma rację "bo tak"

Paskudny rechot historii się tu gdzieś z takiej szkoły wydobywa

==

ale..... brak mi tu jednak opinii tego dyrektora, z tej szkoły

łatwo czasem urządzić nagonkę na sprawcę, którego nie ma

łatwo tez urządzić prasowe fakty

Małgosia24-03-2009 20:01:25   [#24]
No, chłopak dostał uderzeniową dawkę demokracji. Dożylnie wręcz...
:-(((
Małgoś24-03-2009 20:02:09   [#25]
nie znam akurat tej szkoły - jednej z najlepszych ...hmmm

Ale mam spore wątpliwości co do tej oceny "jedna z najlepszych"
Bo czyż nie jest tak, że te najlepsze ogólniaki w RP są najczęściej "hodowlą" prymusów, olimpijczyków, konkursantów i innych intelektualnie przewyższających szary tłum orłów?

We współczesnym świecie to się wcale nie przekuwa na sukces życiowy - ani zawodowy, ani osobisty, niestety
Kiedy para cała idzie w intelekt i rozwój rywalizacji, dzieje się to kosztem innych, ważniejszych dla realizacji celów osobistych i zawodowych umiejętności takich jak kreatywność, kooperacja, niezależność

Wybitni uczniowie "wybitnych" ogólniaków jakoś dziwnie często zostają ...nauczycielami ...rzadko wybitnymi ;-)

Życzę tej młodzieży, żeby nie udało się żadnym, najlepszym nawet belfrom wmówić im, że ...pokorne ciele dwie matki ssie

...bo to wierutne kłamstwo jest :-)
walkiria5724-03-2009 20:21:39   [#26]

We wspóczesnym świecie, niestety, Małgoś, nkogo nie interesuje, czy mechanika samochodowego, który Ci klepie drzwi, matka w dzieciństwie głaskała po klejnotach. Masz mieć wyklepane dzrzwi i tyle. Jeżeli Cię interesuje coś jakieś inne, zgłoś się na wolontariuszkę.

Przesdzam.

 

Marek Pleśniar24-03-2009 20:22:44   [#27]

słuchajcie, ale zdecydowana większośc albo i wszyscy własnie nie znamy tej szkoły

polegamy na prasie

 

opisywane zjawiska nie podobają mi się - wygląda to na złą lekcję demokracji

 

ale to że oceniamy tylko po lekturze gazet - też nie bardzo mi się podoba

kasiek24-03-2009 20:26:31   [#28]

Udzielałam kiedyś korepetycji dziewczynie z takiego "najlepszego". W gimnazjum była bardzo dobra z języka obcego, w liceum zaczęła dostawać czwórki, nawet trójki. Okazało się, że prawie wszyscy chodzą na korepetycje i jest to dla wszystkich oczywiste, nauczycielka, która uczyła z takiego samego podręcznika, co ja, w ciągu jednej godziny przerabiała to, na co ja przeznaczałam dwie/trzy, wcale się nie dziwię, że dziewczyna przestała sobie sama radzić. Zaznaczam, że nie należę do osób roztkliwiających się nad materiałem. Nikt nawet nie mówił, że czegoś nie rozumie z gramatyki, że za szybko, ci uczniowie po prostu wychodzili z założenia, że zapytają o to swoich korepetytorów.

W tej samej szkole zdawała maturę moja koleżanka, jakieś 5 lat temu. Profil biologiczno-chemiczny. Podobno tylko parę osób z klasy nie chodziło na lekcje z biologii i chemii. To już był wyścig szczurów, a nauczyciele w liceum zadowoleni z wyników.

 

kasiek24-03-2009 20:36:23   [#29]

Marku, myślę, że to jest artykuł jest tylko przyczynkiem do dyskusji. Wiem, że w konkurencyjnej gazecie mógłby się ukazać artykuł o bezczelności ucznia i poniżeniu nauczycielki WOS.

Niestety chyba takich "nauczycielek WOS" to spotkałam parę i w podstawówce i w liceum i na studiach, gdzie chyba panowało już totalne bezkrólewie.

Bo się zastanawiam czasem np. nad taką sytuacją (hipotetyczną-dodaję) - mam wychowawstwo, moja klasa zgłasza mi, że nauczycielka jednoznacznie łamie WSO, no powiedzmy, że nie będą obecni na sprawdzianie i za to dostają jedynkę. Rozmowy z nauczycielką nie przynoszą skutku. I co mam powiedzieć uczniom: sorry, takie życie? Nauczcie się w końcu, że prawo to jedno, a widzimisię w imię innych celów to drugie? Schowajcie honor do kieszeni i doczekajcie jakoś do końca roku?

 

walkiria5724-03-2009 20:36:30   [#30]
Idź, ty na dyskotekę, do 20 masz czas..
kasiek24-03-2009 20:37:46   [#31]
Walkiria, nie wiem, co bierzesz, ale też chcę tego spróbować ;-))))))
walkiria5724-03-2009 20:43:05   [#32]
Znm ten tekst. Dam kontakt, ale na priva.
kasiek24-03-2009 20:47:50   [#33]
Na priva to się boję ;-)
Małgoś24-03-2009 20:49:56   [#34]
jak nie tym co z gazety, to o czym?
zwłaszcza w wątku, który powstał na podstawie artykułu z gazety?

bo o "stylu" walkirii57 nie chce mi się ... ;-)
walkiria5724-03-2009 20:50:12   [#35]
i bardzo słusznie.
walkiria5724-03-2009 20:56:16   [#36]
Ostracyzm niektórych, to jak pieszczota.
jatoja24-03-2009 21:57:15   [#37]
Stowarzyszenie umarłych poetów...jak nic
Tylko na filmie to popłakałam troszkę ;-)

Zgadzam się z Walkirią, choć nie w formie i nie w treściach szczegółowych
Opiekuje się wszak duszami najdzielniejszych poległych w boju wojowników ;-))))
walkiria5725-03-2009 05:17:53   [#38]

...i Odynowi usługuje...

Warto usługiwać Wotanowi, tylko - skąd go wziąć?

Nassssy25-03-2009 07:46:50   [#39]
nie ukrywam, że nie przepadam za "państwem profesorstwem" zwłaszcza tzw prestiżowych liceów.

Konsekwentnie niedostrzegają zmian w młodzieży i na rynku pracy.
Pracują z wyselekcjonowaną grupa uczniów a uczą ich tylko kucia, konformizmu i obłudy.
Chociaż pewno tacy pracownicy też będą gdzieś potrzebni.
Marek Pleśniar25-03-2009 08:03:00   [#40]
może w "prestiżowych liceach" :-)
walkiria5725-03-2009 08:09:01   [#41]

Niestety, to oni będą dyktować warunki i Tobie, i mnie.

Ja także nie zgadzam się z takim chowem młodzieży, ale moje niezgadzanie się nic nie może. Idealiści z tego wątku już mnie przeklęli, a ja po prostu wiem, ze karawana idzie dalej, czy to się komu podoba, czy nie.

Może nam się to nie podobać, ale, kiedy przyjdzie czas, zapłacimy dobremu prawnikowi dwieście złotych za poradę. a to liceum przysposabia uczniów do bycia prawnikami.

Czy student medycyny ma powiedzieć, że dla niego moralnie dwuznaczne jest krojenie trupów w plasterki? I że należy zlikwidować Akademię? Nie podoba ci się krojenie trupów, idź kroić ciasto w cukierni.

Chcielibyście leczenia lekarza, który rozpłakał się ze wzruszenia na widok waszego czyraka? A potem z wrażliwości jeszcze zwymiotował.

AnJa25-03-2009 08:13:33   [#42]
a Ty o czym wlasciwie z tym czyrakiem, cukiernikiem i prawnikiem?
walkiria5725-03-2009 08:18:54   [#43]
Czyrak - to taki wrzód na dupie, którego nie usunie cukiernik, za to prawnik poradzi, jak pozwać lekarza, który zawalił sprawę...
Rycho25-03-2009 08:25:41   [#44]
wiesz co Jędruś, znowu sie z Toba zgadzam,
 
więc nie wiem, czy juz mam sie niepokoić, czy też jeszcze chwilę zaczekać ;-)
Nassssy25-03-2009 08:34:19   [#45]
Nie zgodzę się z opinią, że niesprawiedliwa szkoła wychowuje ludzi silnych emocjonalnie. Być może ludzi nawykłych do hamulców społecznych, ale to dość dwuznaczna korzyść.

A w kwestii "dyktowania warunków przez profesorów", jestem optymistą. Jeszcze tylko trochę do zmiany (może nowe ramówki tu będą katalizatorem zmian).
Obserwuję rosnące wypalenie zawodowe tego środowiska. Myślę, ze to wynik tego, że jednak zaczynają dostrzegać rosnący rozdźwięk w nowych i starych priorytetach edukacyjnych. A to frustruje. To w końcu inteligentni ludzie.

i trochę mi ich żal, że się budzą z ręka w nocniku. Ale sami sobie winni.
Marek Pleśniar25-03-2009 08:37:05   [#46]

trzeba leczyć postawy typu "tak musi być, a jak się nie podoba to nie"

jak w sklepie tak mi sprzedawczyni robi to wołam kierownika

od niego więc trzeba zaczynac i, jak widzę z dyskusji, sprawy nie są generalnie w złych rękach;-)

 

 

 

walkiria5725-03-2009 09:04:20   [#47]
http://www.raincitystory.com/flash/screenclean.swf
Małgoś25-03-2009 09:07:51   [#48]
w/g moich obserwacji w życiu najlepiej radzą sobie pewni siebie fachowcy, potrafiący walczyć o swoje prawa w "bezkrwawy" sposób, wierzący w w możliwość zmian, elastyczni i komunikatywni; tacy co potrafią współpracować i ci co się nie poddają głupocie i bezradności
produkt w postaci grzecznego kujonka ... raczej źle rokuje ;-)
a szkoła, która dławi aktywność, niezależność myślenia i kulturalną niepokorność to mamut i dinozaur
nie przetrwa ...mam nadzieję
nauczyciele muszą szanować zdanie uczniów - zwłaszcza, jeśli jest ono wypowiadane w sposób jak najbardziej poprawny i demokratyczny

że wspomnę o I Priorytecie MEN na ten rok:
1. Skuteczność realizacji podstaw programowych w zakresie zagadnień związanych z nauczaniem i wychowaniem w kontekście praw człowieka

.......
Ja to bym jeszcze powalczyła z postawami typu: NIC ODE MNIE NIE ZALEŻY, czyli "
moje niezgadzanie się nic nie może" ;-)
Marek Pleśniar25-03-2009 23:16:32   [#49]

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=521&w=93134750&a=93134750

Wszystkich, którzy chcieliby poznać nie tylko stanowisko Alana i
jego ojca i dowiedzieę się więcej na ten temat, a szczególnie tych,
którzy zastanawiali się nad wyborem LXVII LO jako swojej szkoły
zapraszamy na zebranie informacyjne dla kandydatów i ich rodziców:
we wtorek 31 marca o godz. 17.30 w sali 413
--
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Mirowski
dyrektor LXVII LO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
www.mokotowska.edu.pl

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]