Forum OSKKO - wątek

TEMAT: koty ponownie
strony: [ 1 ]
Marek Pleśniar03-09-2003 22:22:38   [#01]

zaraz wróci temat "kocenia", no to podrzucam. Nie przedstawiam mojego zdania lecz czyjś tekst. Warto moim zdaniem jednak się zastanowić - może parę osób czegoś nie zauważa?

takie coś dostałem:

Kontynuacja listu odnośnie "oficjalnych otrzęsin", mających się odbyć dnia 12.09.2003 w Gimnazjum nr 1 w Polanicy Zdroju...
 
Słuchajcie tego...
 
Mój młodszy brat (pierwsza gimnazjum) miał ostatnio lekcję matematyki z dyrektorką gimnazjum (bo niestety ona go uczy). Ale, była to jeszcze lekcja dosyć na luzie, bo wiadomo, to dopiero pierwsze dni.
 
Atmosfera była dosyć luźna i w pewnym momencie ktoś zadał pytanie, czy w tym roku będzie kocenie.
 
Odpowiedź padła, że tak, ale nie mają się czego bać, bo to przecież tylko kocenie...
W pewnym momencie zapytała się: a co w tym złego? Przecież to tylko malowanie i takie tam zabawy (na oczach całej szkoły przyp. autor-znaczy się ja).
 
Mój brat w pewnym momencie zapytał "a picie mleka z butelki przez smoczek?"
"Ale to przecież się nic nie stanie jak się wypije mleko z butelki" - oznajmiła pani dyrektor.
 
Podczas ubiegłorocznej awantury (bo osobiście zdecydowałem się jej pisemnie zwrócić uwagę), też użyłem tego samego argumentu i poinformowała mnie, że ja też kiedyś piłem mleko z butelki, jak byłem dzieckiem.
 
Do dnia dzisiejszego nie wiem jak jej uzasadnienie odnieść do "oficjalnych otrzęsin" i picia mleka przez smoczek, przy pełnej widowni...
Na prawdę trudno jest nadążyć za tokiem rozumowania owej dyrektorki.
 
Najciekawsze jest to, że ona faktycznie nie widzi w tym nic złego.
Ona myśli, że jest w porządku dla obu stron (i starszych i młodszych).
Na codzień jest miła dla uczniów, sama ma dzieci w tej szkole.
 
Interesujący przypadek...
 
Jej problem polega (chyba) na tym, że ona nie chce być zła, ale z drugiej strony nie dociera do niej to, że to co czyni jest pedagogicznie niepoprawne.
 
Taki totalny brak refleksji. Niereformowalność nauczycielska.
 
Przepraszam Was, że ciągle nawijam, ale po prostu głośno myślę i staram się zrozumieć panią dyrektor.
 
W jaki sposób można by spowodować, aby w umyśle pani dyrektor zrodziło się ziarno refleksji... Oto jest pytanie...
 
Jak spowodować aby pani dyrektor zaczęła wreszcie dostrzegać, to czego nie widzi, choć jest to tak bardzo oczywiste...
 
Czy odmówić starszakom kocenia to rzecz tak bardzo trudna?
Czy tak trudno wprowadzić na to miejsce coś zupełnie innego, bardziej humanitarnego?
 
Czy tak trudno jest siać ziarno tolerancji, współczucia, zasad przyjaznego współegzystowania wśród młodzieży, pogody ducha, zabawy wolnej od przemocy?
 
Ale po co zadawać te wszystkie pytania, skoro negatywna jest odpowiedź na zasadnicze pytanie: Czy kiedykolwiek próbowano robić coś w dziedzinie promowania przyjaźni...? To smutne, ale to nie wchodzi przecież w program nauczania...
 
Bardzo smutne jest to, że poniżanie i wyśmiewanie jednego dnia jest karygodną przemocą, innego zaś tylko koceniem.
 
Koceniem, na które pani dyrektor pozwala, bo ma taką władzę.
 
..
RomanG03-09-2003 22:38:21   [#02]

Słyszałem o szkole

(liceum)
gdzie nauczyciele i dyrektor miauczą do pierwszaków na korytarzu.

Robią tak: Miaaaau!

:-)
Małgoś03-09-2003 22:48:35   [#03]

Marku, Romanie, nieeeeeeee!!!!

nie może być, aż tak źle, że osoby (a wręcz organy) odpowiedzialne za przestrzeganie w prowadzonych przez siebie placówkach podstawowych praw człowieka (w tym dziecka w szczególności), są tak..............

brak mi słów :-((((((

elka4003-09-2003 22:52:03   [#04]
A może się sami kocą? Niech Organy żyją ! Miau, hau, kukuryku i co jeszcze w szkole można spotkać?
Małgoś03-09-2003 23:07:26   [#05]

oj, duzo mozna spotkać w szkole dziwnych rzeczy np

....konkursy piękności (oficjalnie aprobowane przez szkolne władze)

....płatne kursy przygotowujące do egzaminów

....akwizytorów żerującyh na bezbronnych wobec reklamy mózgach dzieci

...palących gimnazjalistów razem z licealistami ("bo pełnoletni to mogą popalać pod płotem,a tych młodszych i tak sie nie upilnuje")

....sklepiki szkolne pełne chipsów, cocacoli i innej szkodliwej tandety spożywczej

.... 12 lekcji w jeden dzień (w I kl. LO)

...listę mile widzianych prezentów na zakończenie szkoły dla wychowawczyni

... pieczone kurczaki, ciasta i torty na suto zastawionym stole komisji maturalnej i bida-kanapki dla maturzystów (autentyczne: przewodnicząca komisji z udkiem kurczaka w ręce witała wizytatorkę przysłana jako obserwatora egzaminów)

szkoła to nie jest samotnie dryfująca instytucja - to w końcu element wiekszej układanki ;-)

Gaba04-09-2003 05:33:28   [#06]
Małgosiu, znowu powraca temat sprzed roku - z tego wniosek: będzie powracać.

Ja akurat jestem za inicjacją (Ty przestrzegasz i uczulasz - ważne były te takie subtelności, o których pisałaś) - ale dla mnie inicjacja w grupę rozumiana jest jako zaproszonie do społeczności, zaprezntowanie się, nowy start bez ośmieszania - mogę śię smiać z kimś z wygłupów, jeżeli kogoś znam - jestem za otrzęsinami takimi jak nasze - gry i zabawy sportowe grupowe, rekreacyjne, integracyjne,
ale... kocenie - miauczenie, malowanie, smoczki... chyba kogoś...

Listę idiotyzmów Małgoś wypisała, mybyśmy i drugie tyle.

U nas się robi wesołe portrety klasowe ze zdjęciami. To wisi w galerii.

U mnie 14.10 jest ślubowanie (to tez obrzed incijacyjny), a potem zabawy integracyjne - gry, konkursy sportowe, gdzie klasa startuje z wychowawcą razem, gdzie rodzice się pokazują się z dziećmi, gdzie ludzie przestają być anonimowi. Są gazety od oblepiania rzeźb klasowych, woreczki do biegania grupowego,  liny do ciągnięcia. Bohaterem jest grupa! A nie jkot. I ważne - nie robia tego uczniowie starsi - tylko konkursy przygotowują nauczyciele.

Chyba mnie zesłabiło na te tu opisywane ekscesy - za dyskusję sprzed roku dziękuję, bo ja jestem cały czas za obrzędem inicjacyjnym - prezentacją miejsca, zaporszeniem, uszlachetnienie go (wiesz, wchodzisz do nas, jesteś ważny - sól ziemi, my cię potrzebujemy, wesprzesz nas, są zadania do wykoania, oto klucz do szkoły...). Sztandar, tradycja, patron, absolwenci, przyszłość... nowość, zmiany...

a nie - phi szkoła - a tam buda, gogi, pałki, a tam błeeeee, a takie tam, "a tam cicho być", anonimowa grupa, gdzie przez 3 lata nikt o mnie nie usłyszał.

Mamy wieczorki tańcujące typu - poznajmy się.

Żądam zdjęcia p. dyr. i jej oficjalnego okocenia, farbą na zielono, bo jest zielona, może gdyby doświadczyła sama na sobie, to zrozumiałaby, że... no co ja mam powiedzieć, kiedy ręce mi teraz rysują już parkiet.
Małgoś04-09-2003 07:12:36   [#07]

Gabo to są dwa krańce pewnej idei

mnie wstrząsają najmniejsze przejawy przemocy - zwłaszcza tej sprytnej, niefizycznej

stąd uczulenie na obrzędy inicjacyjne

ale z drugiej strony byc może, że kontrolowane, dobrze zorganizowane i jednoznacznie zabawowe (dla wszystkich) inicjacje przez odpowiedzialnych, przewidujących n-li to zdrowy kanał dla ujścia emocji dzieciaków związanych z przyjmowaniem "nowych"

:-)

Marek Pleśniar04-09-2003 08:48:30   [#08]

tak, lecz...

gapiąc się i wiodąc "pryncypialnyje razgawory" oraz nic nie robiąc obudzimy się - pedagodzy - z reką w nocniku.Tzn z boku spraw.

Organizacje rodzicielskie piszą tak:

bardzo często jedynym sposobem na zapewnienie swojemu dziecku bezpieczeństwa jest przejęcie przez rodziców inicjatywy i jasne ustalenie zasad tego, czego oczekujemy od szkoły, na jakie traktowanie naszego dziecka się decydujemy i godzimy, a na jakie nie wyrażamy zgody.

Najlepszą ku temu okazją może być pierwsze zebranie rodziców..

Tak więc, szanowni koleżeństwo, my sobie dyskutujmy (i słusznie bo trzeba) a w naszej szkole rodzice sami rozwiążą swoje problemy... (i słusznie - gdy nie widzą dobrze naszej propozycji lub jej braku)

RomanG04-09-2003 09:46:15   [#09]

I dobrze!

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo dzieci, niech zasady ustali i narzuci ta bardziej pryncypialna i konserwatywna strona.
Marek Pleśniar04-09-2003 10:56:00   [#10]

ta bardziej konserwatywna w swym uporze, zdecydowanych poglądach na obowiązki szkoły strona to rodzice Roman.

My dyskutujemy jedynie - a pryncypia zrealizują oni.

jesli zaś ma mieć rację ta "konserwatywna" - szkolna strona co nic nie robi - to się do niej nie zapisuję.
Bo wiesz w czym jej konserwa? I gdzie pryncypia? W poglądzie że lepiej wie.

RomanG04-09-2003 12:11:55   [#11]

Miałem na myśli

że w tym przypadku, gdzie dyrektor miauczy do pierwszaków, niech zwycięży koncepcja opisywanych przez Ciebie organizacji rodzicielskich. Niech rodzice wymuszą na szkole zmianę.

Tam zaś, gdzie to szkoła chce wprowadzić jakieś zasady dla zwiększenia bezpieczeństwa uczniów i nie znajduje zrozumienia u liberalnie myślących rodziców, niech zwycięża koncepcja szkoły.

Pisał do mnie kiedyś na priva jeden z ojców. Posyła dziecko do warszawskiego gimnazjum, do którego uczęszczają dzieci polityków z pierwszych stron gazet.
Właśnie takich czterech zebrało się i w poczuciu bezkarności zastraszali, kocili, wymuszali i co tam jeszcze można, to robili.
Szkoła niby bezsilna, bo rodzice mocni - a stali murem za swoimi "pociechami".

..............................

Piszesz:
"My dyskutujemy jedynie - pryncypia zrealizują oni."

Rozwiń, proszę, tę myśl. Chodzi Ci o to, że szkoła nie ma mocy sprawczej, czy jak? tylko dyskutować może?
Nie poniał ja :-(
Marek Pleśniar04-09-2003 13:01:09   [#12]

pryncypia potem:-)

teraz chodź na czat z panią minister:-)

Helena S04-09-2003 13:17:40   [#13]

demokracja demokracją a ................

Decyzję, że żadnych idiotyzmów do szkoły wprowadzać nie pozwalam, podjęłam na samym początku dyrektorowania w gimnazjum. Nikt specjalne nie protestował. Wszystko wszystkim, ale poczucie humoru dyrektorki z przykładu jest chyba z innej półki niż przystoi nauczycielowi - może za dużo ogląda "kiepskich" seriali. Swoją drogą to wszystko można w tej naszej zreformowanej oświacie zrobić, oprócz zmiany "tradycyjnych" pomysłów  niektórych nauczycieli i dyrektorów na uatrakcyjnianie życia ucznia. Bo niby dla kogo ta atrakcja z przykładu? A z uaktywnianiem rodziców  do włączenia się w życie szkoły to trudna sprawa. Ankietuję, namawiam, konsultuję.Ręce mi jednak opadają gdy na zebranie rodziców  o 17. 30 przychodzą trzy bezrobotne mamy z 60 zaproszonych rodziców.
BożenaB04-09-2003 18:01:46   [#14]
U nas "na dzień dobry" pierwszaki mają Rajd Gimnazjalisty; zwycięska klasa ma dofinansowanie do wycieczki. Klasy 2, 3 mają wyraźnie zakazane zabawy "tradycyjne".
Rycho10-09-2003 13:35:01   [#15]

Ojciec dyrektor? czy prorok?

przepraszam Mareczku, ale wyprorokowałeś!!

i temat się pojawił :-((

http://info.onet.pl/797092,11,item.html 

Tak naprawdę, to nie trzeba było byc wielkim znawcą tematu, żeby to przewidzieć. No bo o czym przede wszystkim toczy się dziś dyskusja w całej Polsce jeśli chodzi o sprawy edukacji?

sprawa toruńska jest szczegółowo opisana w innym wątku. Nie zabierałem tam głosu z różnych powodów. Poglądy na ten temat mam zbliżone przede wszystkim do Janusza. Dalej jednak nie chcę zabierać głosu w tej sprawie.

W tej myślę o czymś innym. 

No bo te wszystkie zachowania muszą mieć przecież gdzieś swoje źródło. Bo ktoś? tych młodych ludzi już tak właśnie ukształtował, że tak a nie inaczej się zachowują. Ktoś? dziś zezwala na takie zachowania. Bo udawanie, że nie ma problemu jest dla mnie przyzwoleniem na jego występowanie. No więc jaka jest droga eskalacji tego zjawiska?

w przedszkolu pokazanie języka? w podstawówce - popchnięcie kolegi, podłożenie nogi itp niegroźne zachowania?, w gimnazjum - koceniie, no i potem - dołożyć głupiemu belfrowi?

Czy nie przyszedł już czas na to, aby do rzeczy wziąść się poważnie? Nie załatwić sprawy półsrodkami, programami, ukrywaniem prawdy na ten temat?

Daleki jestem w tym momencie od głoszenia jedynie słusznych sposobów na rozwiązanie tego problemu. Ale, czy nie sądzicie, że najwyższy czas spróbować coś z tym zrobić?

No bo czy to, że "Klasy 2, 3 mają wyraźnie zakazane zabawy "tradycyjne"." rzeczywiście rozwiązuje sprawę?

(przepraszam BożenoB, Twój post był ostatni, więc wziołęm właśnie ten cytat)

Marek Pleśniar10-09-2003 14:29:51   [#16]

no tak

Bo ktoś? tych młodych ludzi już tak właśnie ukształtował, że tak a nie inaczej się zachowują. Ktoś? dziś zezwala na takie zachowania

sami bierzemy udział w treningu dzielnych pogromców anglistów;-)

przed agresją trzeba naraz bronić i uczniów i nauczycieli. (pytanie kto to ma robić) Do tego dochodzi niefrasobliwość i brak przygotowania wychowaców. No i postawa rodziców.

Tak więc koty to kolejny aspekt tego samego zagadnienia. To nic innego niż w wątku o Toruniu.

Ale, czy nie sądzicie, że najwyższy czas spróbować coś z tym zrobić?

tak, jasne ze trzeba.

BożenaB10-09-2003 17:15:28   [#17]

Nic to, Rycho :-)

Bardzo krótką przerwę miałam w zajęciach, więc wyszedł mi "skrótowiec". Teraz tez czas mnie goni. Chcę tylko powiedzieć, że zakazanie nie kończy sie na słowach - w razie czego reaguje się natychmiast. Chodzi nam o atmosferę w szkole, w której nie toleruje się takich "obyczajów". I nie udaje się, że nic się nie dzieje, jeżeli jednak coś się wydarzy ...

RomanG10-09-2003 17:53:03   [#18]

Bożena

Czemu ty najpierw byłaś w Żorach, potem w Katowicach, a teraz nagle w Gorzowie?

Nic nie rozumiem z tymi Twoimi nadajnikami. :(

Pytam nie ze wścibstwa, tylko się zastanawiałem, czy Ty to Ty.
:-))
BożenaB11-09-2003 10:30:30   [#19]

ja to ja

A wędruje Kana :-)
RomanG11-09-2003 10:56:11   [#20]

Galilejska?

:-)
BożenaB11-09-2003 12:20:43   [#21]

:-))

Kana - od kmputerów. Taka organizacja katolicka; wszystkie szkoły w mieście (i nie tylko w naszym) mają od niej internet.
Marek Pleśniar20-10-2003 12:52:31   [#22]

i znów

http://www2.gazeta.pl/student/1,38044,263665.html
Krystyna Za03-12-2003 21:50:52   [#23]

znowu tragedia....

Trzynastoletni uczeń gimnazjum w Jakubowie popełnił samobójstwo. Nauczyciele nie wiedzieli, lub nie chcieli wiedzieć o szkolnej fali.
Uderzmy w dzwony!
Fakt jest tragiczny. 24 listopada, około godz. 17, w komórce koło domu w Wólce Czarnogłowskiej (gm. Dobre), powiesił się trzynastoletni uczeń klasy Ia, Mateusz Z., z Państwowego Gimnazjum im. K. C. Norwida w Jakubowie.
Dyrektorka gimnazjum, Maria Pruszyńska, nie była skora do rozmowy. Zdawkowo stwierdziła, że szkoła nie ponosi winy za samobójczą śmierć gimnazjalisty. Nadmieniła, że placówce zbyteczna jest sensacja. Dyrektorka nie chciała niczego powiedzieć o uczniu.

Grzeczny i układny...
Szeroko i konkretnie Mateusza scharakteryzowała dyrektorka Szkoły Podstawowej w Wiśniewie (gm. Jakubów), Karolina Pląsek. - Do naszej placówki Mateusz uczęszczał od zerówki do klasy szóstej. We wrześniu tego roku przeszedł do gimnazjum w Jakubowie. Był to bardzo sympatyczny, miły, zawsze uśmiechnięty, grzeczny i układny chłopiec, lubiany przez rówieśników. Obsługiwał sprzęt na szkolnych dyskotekach. Pomagał uczniowi niepełnosprawnemu. Rodzice interesowali się synem. Rodzina jest wzorowa. Dom należy do zadbanych. Nie mogę pojąć, dlaczego Mateusz targnął się na swoje życie - ze łzami w oczach oświadcza K. Pląsek.

Kurtka i pieniądze...
Na bramie ogrodzenia skromnego, ale wyjątkowo zadbanego budynku w Wólce Czarnogłowskiej widnieje klepsydra informująca o śmierci Mateusza i dacie pogrzebu. Domownicy nie są słonni do rozmów. Rozpacz nie pozwala im na wykrztuszenie choć kilku słów.
W końcu przełamują się i mówią: - Mateusz był bardzo dobrym chłopcem. Zawsze pomagał w pracach gospodarskich. Chętnie rąbał drewno. Po podjęciu nauki w Jakubowie dziecko stawało się coraz bardziej zamknięte. Chłopiec nic nie mówił o trudnościach w gimnazjum. Musiał je mieć, ale nie chciał się z nimi zdradzić.
- Od krewnego chłopiec dostał prawie nową kurtkę skórzaną. Mateusz zwierzył się jednemu z członków rodziny, że kiedy w kurtce przyszedł do gimnazjum, jego szkolni koledzy wtedy oświadczyli: - Jak masz skórę, to musisz mieć na papierosy i piwo. Wtedy chłopiec zrezygnował z noszenia skóry. Sam pozszywał starą kurtkę i w niej dojeżdżał do szkoły. Mateuszowi w szkole skradziono 100 złotych, które od ojca otrzymał na nowe spodnie. Chłopiec oświadczył, że zgubił pieniądze.

Starsi obrońcy...
Z dalszych relacji moich rozmówców wynika, że Mateusz z każdym dniem markotniał i z wielką niechęcią uczęszczał do gimnazjum w Jakubowie. Skarżył się na bóle karku i barku. Twierdził, że bóle są następstwem gry w piłkę nożną. W rzeczywistości prawdopodobnie był bity przez swoich kolegów.
Mateusz znalazł obrońców wśród uczniów klas starszych. Mieli oni na niego znaczny wpływ. Ze swoimi obrońcami chłopiec pojechał na wagary do Mińska Mazowieckiego.
O tym fakcie wychowawczyni powiadomiła rodziców. Dziecko przyrzekło ojcu, że sytuacja ta nie powtórzy się nigdy. Skończyło się na rodzicielskiej reprymendzie.

KOT wypisany markerem...
Wiele wskazuje na to, że Mateusz padł ofiarą gimnazjalnej fali. Jego gnębiciele zapałką kazali mu zmierzyć szkolny korytarz. Chłopcu markerem na karku prześladowcy wypisali KOT. Z napisem tym musiał chodzić po szkole. - Były duże trudności ze zmyciem napisu z ciała. Na pytanie, dlaczego Mateusz został tak oznakowany, chłopiec oświadczył, że taka była zabawa koleżeńska - nadmienia kuzynka chłopca.

Nie wrócił od babci...
W feralny dzień, 24 listopada br., Mateusz wstał rano, ubrał się w skórzaną kurtkę, nowe spodnie, czego dawno nie robił i autobusem pojechał do szkoły w Jakubowie. Po zakończonych lekcjach chłopiec zjawił się w domu, położył plecak i zaczął oglądać telewizję.
Dalsze zdarzenia miały następujący przebieg. Matka Mateusza oznajmiła synowi, żeby pomógł jej przy szatkowaniu kapusty. Chłopiec założył robocze ubranie, pomógł w przywiezieniu szatkownicy i dwóch worków kapusty. Okazało się, że brakuje tłuczka do ubijania kapusty. Po tłuczek Mateusz poszedł do babci, która mieszka dwa domy dalej od posesji państwa Z. Kiedy uszatkowano prawie całą beczkę kapusty, matka chłopca zaniepokoiła się, dlaczego syn nie powrócił. Rozpoczęły się nerwowe poszukiwania Mateusza. Rodzina przeżyła szok, kiedy chłopca powieszonego na sznurku znaleziono w komórce blisko domu mieszkalnego.

Pedagog nie pomógł...
Po zapoznaniu się ze szczegółami związanymi z samobójstwem Mateusza, o wyrażenie opinii na temat gimnazjalisty poprosiłem wychowawczynię ucznia, Iwonę Runo. Kobieta jest przybita tym zdarzeniem. - Chłopiec był pogodny, uśmiechnięty, uczył się średnio. Nie należał do dzieci otwartych, dlatego skierowałam go na rozmowę z pedagogiem szkolnym. Mateusz nie wziął udziału w zjeździe integracyjnym, który w październiku odbył się w Ludwinowie. Wydaje się, że znam swoich uczniów, ponieważ z klasą mam sześć godzin tygodniowo. Nic nie słyszałam o fali w gimnazjum. Jestem przerażona tym, czego dowiedziałam się od pana - stwierdza I. Runo.

Pogrzeb w Wiśniewie...
Zdaniem psycholog z mińskiej poradni, Hanny Michalskiej, nie zawsze dziecko daje sygnały o kryzysie, który przeżywa. Sa różne przyczyny takich postaw. Należą do nich między innymi: wstyd przed nauczycielami, rodzicami i obawa przed tym, że skarżenie na kolegów może z ich strony spowodować agresję. Niedobrze stało się, że pedagodzy z gimnazjum w Jakubowie w porę nie rozpoznali sytuacji, co Mateusza doprowadziło do samobójstwa.
W gimnazjum w Jakubowie policja i prokuratura przesłuchuje nauczycieli, rodziców i krewnych chłopca, wsłuchuje się w opinię gimnazjalistów. Organy ścigania nie udzielają, rzekomo dla dobra przeprowadzanego śledztwa, żadnych informacji. Powściągliwość zachowują członkowie specjalnej komisji, która do Jakubowa przyjechała z warszawskiego kuratorium oświaty.
27 listopada br. na cmentarzu w Wiśniewie odbył się pogrzeb chłopca. W ostatnim pożegnaniu wzięli udział uczniowie szkoły w Jakubowie, mieszkańcy wielu miejscowości gminy Jakubów i pedagodzy.

Ostrzeżenie...
Samobójcza śmierć trzynastolatka powinna być ostrzeżeniem nie tylko dla pedagogów, ale również dla rodziców. Tragedia chłopca powinna skłonić ludzi zajmujących się oświatą do przemyśleń nad tym, jak odrodzić funcje wychowawcze szkoły. Jednocześnie trzeba doprowadzić do tego, żeby jednoznacznie wyjaśnić wszystkie sprawy związane z tragiczną śmiercią chłopca. Nie można pozwolić na to, żeby Mateusz swoje tajemnice zabrał do grobu. Koniecznie trzeba tego dokonać, żeby inne dzieci uratować od upokorzeń, których doznają od rówieśników - entuzjastów szkolnej fali. Należy mocno uderzyć w dzwony i wywołać trwogę, żeby w szkołach nie dochodziło do tragedii.

Józef Sadowski
Małgoś03-12-2003 21:56:27   [#24]
to jest własnie ta tragedia, która wywołała na forum dyskusje w wątku Asi "jestem w szoku" i moim "szkoła jak statek na fali życzliwości"
migotka03-12-2003 22:11:51   [#25]

dlaczego?

"Nauczyciele nie wiedzieli, lub nie chcieli wiedzieć o szkolnej fali."

No właśnie, jak to faktycznie jest?

1. Nauczyciele wiedzą (często sami mówią "miau" do przechodzących obok pierwszoklasistów) i nie zwracają to na to uwagi, uznając, że jest to normalne zjawisko w szkole.

2. Nauczyciele nic nie wiedzą, przecież przeprowadzili ankiety i w ich szkole przemoc i "kocenie" nie istnieje.

A jeśli chodzi o samych uczniów;

1. Boją się powiedzieć jak jest faktycznie (są tak zastraszeni)

2. Nie mają zaufania do swoich nauczycieli

3. Uważają, że tak być musi.

Dlaczego doszło do takiej tragedii? Czy można jej było zapobiec?

Gaba03-12-2003 23:52:19   [#26]

kult ankiety czyli ankieta na wszystko...

nie wiedzą, bo przeprowadzają ankiety - ankieta jest źródłem niemiarodajnym, w ankietach wiara pisze, co chce 

- zbawcza wiara w moc wszechogarniająca ankiety...

 

PS. Nie chce powiedzieć, że to wina ankietowania, nie - i co z tego, że ankiety, kiedy...

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]