Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Jakie macie sposoby na dzieci w przedszkolu?
strony: [ 1 ]
RomanG03-09-2003 21:17:27   [#01]
Mój czterolatek od niedawna chodzi do przedszkola. Dwa tygodnie w czerwcu chodził na dwie i pół godziny, od ostatniego tygodnia sierpnia do dzisiaj -  na pięć godzin.
Codziennie nadal(!) płacze rano:
- Nie lubię przedszkola!
- Ja chcę być z mamą!
Ale też codziennie jakoś tam wytrzymuje, słucha pań, tuli sie do nich, uczestniczy w zajęciach, powtarza w domu piosenki, a wieczorem opowiada, co robili.

Panie dokonały rzeczy dla mnie i żony niemożliwych. Skłoniły go do leżaczkowania w porze, kiedy w domu miał najwięcej energii, potrafią też nakłonić go - dwustuprocentowego niejadka! - do jedzenia.
Pomniejsze zdobyte tam umiejętności pomijam.

Mam pytanie do wszystkich pracujących w przedszkolach:
Jak wy to, do diabła,  robicie???

:-))
grażka03-09-2003 21:31:08   [#02]

Romanie!

Jak mi miło!

Mamy takie swoje sposoby.... :-)))

RomanG03-09-2003 21:34:55   [#03]

Grażka!

Zdradź troszkę tajników warsztatu.
:-)
Karolina03-09-2003 21:36:46   [#04]

;-))

Pewnie ukręcają uszka, ciągną za włoski i przywiązują do leżaczków ;-)))

A tak poważnie - moich dwóch znajomych dzieci - 3 latki poszły pierwszy raz do przedszkola, mamy zdenerowane jak nic a dzieci...

Jedno płakało 1 września, że dzieci myły się i szły spać a ona musiala do domu. 2 wrzesnia już została do 15,00 - wyszła zadowolona. Druga podobnie.

Ciekawe, ciekawe... i fajne :-))

Jola03-09-2003 21:38:19   [#05]

Są różne metody

 Gdy mój syn chodził do przedszkola (kieeedy to było...), ulubioną zabawą pań była "Zabawa w ciszę ";-))
Gaba04-09-2003 05:56:23   [#06]
Mój Piotrek uwielbiał przedszkole, Natalka także - bo nie wiem coby wymyslił zawsze były takie panie, które wiedziały, jak skanalizować energię lub pomysły.


PS. ... by przypomnieć historię, ze strajkiem mojego synka, który jako wichrzyciel społeczny podbuntował społecznośc przeciwko szpinakowi, i wysłuchano go bez krzyku.
Gusia04-09-2003 06:25:52   [#07]

nauczy się

Moja Ania poszła do przedszkola jak miała 4 lata. Pierwsze 3 dni było siupel. 4 dnia coś się schrzaniło i zaczęło się wyyyyyyyyyycie, nie płacz tylko wyyyyyyycie. Mumusiu nie zostawiaj mnie tu, ja cię kocham ...itp. Pani prosiła rodziców, że jak tylko dzieci zaczną płakać, trzeba zamknąć dzrzwi i wyjść. i to poskutkowało. Po tygodniu się przyzwyczaiła.

Teraz chodzi Olcia ma 2,5 roku i jak narazie (oby nie zapeszyć) dzielnie chodzi do przedzkola i jest biedronkową (nazwa grupy) pszczółką (znaczek).

Zyczę więc powodzenia i wytrwałości

Gaba04-09-2003 06:51:11   [#08]
i ja pamiętam swój znaczek w przedszkola... były to wisienki... mogę wam opisać wieże z koreczków od past do zębów - panie trenowały w ten sposób ruchy palców, teraz to wiejm, koordynację ruchów i prace grupową, bo budwalismy te wielkie pałace na wyskość całych nas we trójkę.


A pejzaże zimowe malowane pastą NIVEA...

Skąd taka mądrość w tych paniach, dziękuję Wam - wyciągnęłam zdjęcia moich przedszkolanek, myślę, że niektore z nich prowadzają dzieci już po niebieskich polankach.

Moja mama nigdy się ich nie bała, nawet, jak byłam noiegrzeczna i strasznie krzyczałam, bo głosik mam Stentorowy, zawsze potrafiły powiedziec coś dobrego, o mnie, małym lobuzie.
Anka L04-09-2003 07:29:52   [#09]

mam różne doświadczenia przedszkolne
też przeżyłam szok, gdy zobaczyłam mojego niejadka z buzią pełną jedzenia, zadowoloną z leżakowania :-)
w innym przedszkolu odebrałam syna z pięciopalczastą pieczątką na pośladku, bo nie chciał leżakować :-(
najmłodszy sam wybrał sobie panią, choć był zapisany do innej grupy, każdego dnia wędrował na koniec budynku do "swojej " pani, w końcu zminił grupę
tam nie było problemów ze spaniem- panie pozwalały mu położyć się w magazynie leżaków ;-) nie spał, ale był sam i nikomu nie przeszkadzał, gdy oglądał książki, a pani widziała go przez uchylone drzwi :-)

pani pośladkowa straciła pracę

grażka04-09-2003 08:48:16   [#10]

Sposoby...

Myślałam o tym. Bo w pierwszym odruchu to sobie trochę zażartowałam, że jest w tej pracy z przedszkolakami jakaś odmienność.
 I tak mi zawsze miło, gdy o przedszkolach i przedszkolankach/nauczycielkach przedszkoli (niepotrzebne skreślić) ciepło ktoś napisze.

A ja?

Słucham. Rozmawiam. Umawiam się. Tłumaczę. Nie kłamię. Jak potrzeba - przytulę.

I teraz już nie wiem, czy to są jakieś specjalne sposoby... Chyba wystarczy dzieci traktować poważnie.

A czary-mary? Może ta chusta? ;-)))

Gusia04-09-2003 11:33:20   [#11]

Moja Olcia ma taką panią

jest super. Zawsze się poprzytulają... bez krzyków, spazmów, z uśmiechem na twarz... Do tego też trzeba się urodzić. Akurat panie moich dziewczynek (5 i 2,5) są do tego stworzone i lubią dzieci.
beera04-09-2003 18:45:39   [#12]

mój syn

o 6 rano chcial do przedszkola:-)

kto był pierwszy bawił się strażą pożarną :-))
bo potem była tylko na zapisy

a takiego żarcia jak jadał w przedszkolu nigdy mi się udalo ugotować

Czary ;-))

Marek Pleśniar04-09-2003 19:48:49   [#13]

hmm

i tak najbardziej lubiłem i syn też odbieranie go z przedszkola. Szedł potem obok podskakując:-)

A radzono sobie z dziećmi - to fakt. Nieźle im szło. Spróbujcie zorganizować by wszystkie dzieci bawiły się równolegle i bez awantur..

Małgoś04-09-2003 23:30:36   [#14]

w przedszkolu mojej starszej córki była Pani Dorotka z Ciemnymi Włosami (żeby odróżnić Pania Dorotke z Jasnymi Włosami) i ta pani zrobiła kiedys cos, za co gdybym mogła dałabym Jej dziecięcego Nobla- dzieci miały wystawić powazne przedstawienie na jakaś wazną uroczystośc, ale zrobił się problem,bo wszystkie chciały grać powazne role (nie jakies tam chórki, kwiatki czy gałązki, ale takie "mówione"),a tych było za mało. Kombinowały, kłóciły sie itd az Pani Dorotka z Ciemnymi ... wymyśłiła rozwiązanie:

wystapiły jednoczesnie 3 królewny, 5 rycerzy itd.

... było to najpiekniejsze przedstawienie jakie kiedykolwiek oglądałam, Hanuszkiewicz z "Balladyną" na skuterach wysiada :-)))

Grażyna04-09-2003 23:41:50   [#15]
moje dziewczyny też są po edukacji w przedszkolu. Tak jak asia- nigdy nie ugotuję takich pysznych obiadów jak w przedszkolu. Nigdy też nie mam 100 % racji, a PANI miała, co powiedziała, to było święte!
Marek Pleśniar04-09-2003 23:48:34   [#16]

co to sie porobiło

żadna nie umie gotować;-)
Iwona205-09-2003 22:14:59   [#17]

Marek ;-)

umieją, umieją - ale nie tak jak w przedszkolu.

Moi synowie uwielbiali szpinak przedszkolny. Nikt nie potrafił zrobić takiego smacznego - nawet babcia, która umie (i której się chce) wszystko gotować :-)

Gaba06-09-2003 07:23:14   [#18]

jaki szpinak?

szpinaku mądre przedszkolanki nie gotują, babcia może se gotować, a wdziszi i jej nie wychodzi. Przedszkolu są mielone ogórki na ciepło.
Bieba06-09-2003 12:06:37   [#19]
Witam, wszystko zależy od tego, żeby były odpowiednie osoby na odpowiednim miejscu. Moje dzieci już są po edukacji przedszkolnej, wszystko było cudowne tylko te leżaki ( szczególnie 5-latki), zresztą nie tylko moje dzieci miały z tym problem, obecnie 5-latki już nie leżakują.
Macia06-09-2003 12:34:00   [#20]

Ach to przedszkole

Moje dzieciaki dawno je skończyły(16, 12) ale szczególie młodsza mile je wspomina i odwiedza bo teraz ja w nim pracuję. Spotyka swoje ukochane panie które doskonale pamiętaja jak grała rolę jaskółeczki majac niespeła 4 lata. I ciagle mi przypomina jakie pyszne obiadki były w przedszkolu.

U nas nie leżakują nawet 4-latki. Za to maluchy czynią to bez oporów. Wszystkie dzieci są wspaniałe i dośc szybko przystosowuja się do warunków przedszkola.Płacza tylko niektóre przy rozstaniu, a przedłużająca się obecność mamy czy taty tylko przeszkadza. Sa tez takie które płaczą bo nie chcą wracać do domu.

Iwona206-09-2003 16:21:53   [#21]

Macia :-)

ten płaczący przedszkolak, który nie chciał wacać do domu, który uwielbiał przedszkole - to JA.

Pierwszego dnia mój tata chciał być cwany i wysłał babcię z wnuczką do przedszkola (gdyby płakała, to ja nie będę tego widział). Rodzice mnie odbierali - i tu zaczął się cyrk - tupanie nogami, płacz (wrzask), że ja nie idę do domu (miałam wtedy lat 2,5).

Moi synowie - już stare konie (16 i 18 lat) - nieraz mi wypominali, że przyszłam po nich za wcześnie :-))))))))))))))

Karolina06-09-2003 19:02:43   [#22]

Jestem chyba z innej bajki ;-) Moj staż w przedszkolu wynosi kilka tygodni.

Strasznie nie lubiłam tam być, chciałam być duża i chodzić do szkoły. A już to spanie to do szewskiej pasji mnie doprowadzało.. ;-)

Jak nie przedszkole to dom...swoje ścieżki, swoje kąty, robienie co się chce. Szkołę zaczęłam więc wcześnej - mama była nauczycielką.

I tak było do kitu, bo byłam leworęczna i kazali mi siedzieć w zerówce dwa lata :-( Do dziś im tego roku nie moge wybaczyć ;-))

Wałęsałam się po szkole jak mucha i chyba byłam najgorszym nauczycielskim dzieckiem w tym czasie :-)

Renatka06-09-2003 21:11:01   [#23]

U nas trochę płaczu ale ...tulimy śpiewamy wymyślamy ciekawe zajęcia a to malowanie,  lepienie, bańki mydlane itd.. dzieci przynoszą ulubioną zabawkę,

ale niektórzy rodzice też mają fajne pomysły jedno dziecko dostało zdjęcie mamy i taty z nim i jak tęskni to popatrzy i nie płacze ,inni spokojnie tłumaczą odpowiadając na setki pytań "a kiedy przyjdziesz ?"ale widać że zawsze dotrzymują słowa i nie oszukują bo dziecko wchodzi bez płaczu...

prowadzimy też dni otwarte  trochę pomaga...trzeba być cierpliwym dziecko też ma prawo przecież wyrażać własne opinie .

nam czasem nowe miejsca też nie podobają się od razu.

asik08-09-2003 21:17:52   [#24]
Ja jak Karolina, zupełnie inna bajka. I teraz mój syn to totalne odbicie mnie z czasów dzieciństwa. Co dzień gdy rano wstaje pyta: nie idę do placi? ( bo nie daj Boże na przedszkole powiedzieć inaczej niż praca)
A tak z trochę innej beczki, kto mi podpowie jak pokonać niewiarygodny wprost upór u pięciolatka ( oddam pół królestwa i córkę za żonę)
Karolina08-09-2003 22:18:31   [#25]
Asik... ufff ;-) Dzieki bo już myślałam, że to ja tylko taki wyrodek ;-)
Małgoś09-09-2003 01:18:41   [#26]

moje wspomnienia też ponure

azwlaszcza jedno

Chodziłam do przedszkola, które miesciło sie w starej, potęznej, poniemieckiej rezydencji - było to dla mnie miejsce bardzo tajemnicze i nieprzychylne.

W zapuszczonym, pelnym starych drzewogrodzie stała wielka metalowa straz pożarna, ktora  okazała się bandytą, bo spadająca drabina zmasakrowała Dużemu Chłopcu ze Starszaków dłoń.

 Do dzis jest dla mnie bardzo wyraziste wspomnienie (a swoim dzieciom nie pozwalalam bawić się na takich metalowych konstrukcjach)

Ale najgorsze zdarzyło się, gdy mama nie dogadała się z tatą (a pracowali na rózne zmiany). Nikt nie przyszedł odebrac mnie o mojego brata z tego ponurego miejsca.

Panie się zniecierpliwiły i zostawiły nas pod opieka starego, mrukliwego palacza, któy wcale się nami nie zajmował.

Brat zasnął gdzies na dywanie zmeczony płaczem, a ja siedziałam przez kilka godzin na małym krzesełku, na środku opustoszałej sali średniaków i tuliłam szmaciana lalę.

Palacz dla oszczedności pogasił wszystkie światła. I zrobiło sie upiornie, bo  widok zastygłych w bezruchu, w ciemnościach i ciszy lalek, misków itp.jest ...koszmarny.

Mama wróciła z pracy około 23.00. Zanim zorientowala się, że dzieci nie ma w domu, dotarła do taty itd itp ...zrobiła się jakas 2 w nocy.

O tym jak straszna była to noc dla 4-5latki niech świadczy, toże pamiętam tę lalkę, palaczai ...zapach pustego przedszkola.

brrrrr

Dobra scenografia dla thillera

Macia09-09-2003 18:04:56   [#27]

Współczuję

Małgoś masz rzeczywiście koszmarne wspomnienia. Teraz taka sytuacja nie mogłaby się powtórzyć. Ale i kiedyś jak to się mogło zdarzyć??? Nieraz słyszę opowieści moich starszych kolezanek przedszkolanek jak to odsiadywały w przedszkolu nadgodziny (społecznie) lub zabierały dzieciaki do domu gdy zapominali o nich zapici tatusiowie lub mamusie. Dawały im jeśc a nieraz kładły do łóżek. Myślę że twoje "panie" nie były właściwymi osobami do tej roli.
Iwona210-09-2003 09:52:09   [#28]

Macia

może będę niemiła, ale jakoś łatwo ci przyszło skrytykowanie pań (tylko pań) z przedszkola.

Zwróć jednak uwagę, że to były troszeczkę inne czasy, inne realia - nie twierdzę, że lepsze.

Wg ciebie panie z przedszkola były "be" - a co powiesz na zachowanie rodziców Małgosi (przepraszam Małgoś, bo może jest to dla ciebie bolesne - ale sama podałaś swój tak osobisty przykład) - czy właściwie postąpili???

W dzisiejszych czasach na pewno nic takiego nie miałoby miejsca - jeden telefon do domu lub pracy i ktoś po dziecko się zjawia.

Iwona210-09-2003 09:57:42   [#29]

dla wyjaśnienia

w przedszkolu, do którego ja chodziłam (35 lat temu) dzieci "zapomniane" były zabierane do domu nauczycielek (nie wiem, co na to prawo) lub czekały na rodziców z panią kucharką i jej mężem palaczem w ich domu lub ogródku przydomowym (mieszkali obok przedszkola).
RomanG10-09-2003 10:09:24   [#30]

Co prawo na to?

Prawo nakazuje sprawować opiekę. Więc sprawowały.

Dyskutowaliśmy już o tym:
http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=2738
Macia10-09-2003 18:54:05   [#31]

Iwona

Rzeczywiście zapomniałam o panu ale przecież on nie miał kwalifikacji pedagogicznych (co nie umniejsza jego bezmyślności)
Renatka10-09-2003 21:26:27   [#32]
my też zabieramy do domu ale trafiają się rodzice " jak pani mogła musiałam szukać gdzie pani mieszka " nawet bez przepraszam i dziękuję . tak ,że doświadczenia różne ale wszystko zależy od ludzi z jednej i drugiej strony
Małgoś10-09-2003 21:54:34   [#33]

dziś... nawet knajpy obsługują az do ostatniego klienta ;-)

a wtedy...telefon był tylko w 2 mieszkaniach na kilkupietrowej klatce schodowej, i w latach 60-tych chyba nie wymagano specjalnych kwalifikacji do pracy w przedszkolu

nie dramatyzuję :-) - wyrosłam na dość normalnego cżłowieka mimo tej "traumy", a do rodziców nie mam żalu: mam pielegniarka na 3 zmiany,  tata i pracował gdzies na peryferiach, i studiował i ciągle jeździł w delegacje - mogło im sie cos w końcu poplatac w grafiku dyżurów nad dziećmi

to tylko małe wspomnienie do koszyczka o przeszkolach

za to moje dzieci chodziły do ..przedszkolnego raju  - Przedszkole Muzyczne we Wrocławiu na ul. Witelona (prawie w Parku Szczytnickim), nie tylko dzieci, ale dorosli zamiast szybko zbierać pociechy i truchtem do domu, przesiadywali na przedszkolnym podwórku i sie integrowali, a atmosfera tego miejsca przypominała mi dom wczasowy w górach; poziom imprez, wystepów dziecięcych porażał nasze wyobrażenia - odkrywalismy w naszych dzieciach talenty, zdolnosci

i te śliczne,promienne, panie: Dorotki, Ele, Maria i pani Dyrektor (miała chyba jakiś niesamowity dar pozyskiwania świetnych pracowników)

ach ... nigdy już potem nie było tak miło.... w żadnej instytucji (no może w szkólce angielskiego na Biskupinie)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]