Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Hospitacja- komu ona jest potrzebna? brrrrr
strony: [ 1 ]
beera20-03-2002 12:15:28   [#01]

Nie cierpię hospitacji.

Idę sobie na lekcję z załącznikiem przedhospitacyjnym w ręku, siadam z tylu i patrzę na zdenerwowanego nauczyciela, ktory stara sie w warunkach dla niego średno komfortowych zachować spokój i poprowadzic lekcję.Sypie mu się pierwsze pięć minut- i już wiem- nic  z tego nie będzie. Jest zdenerwowany z minuty na minutę bardziej, dzieci rozmawiają, lekcja rozłazi się.

Lub:

Idę sobie na lekcję z załącznikiem przedhospitacyjnym w ręku, siadam z tyłu. I widzę opanowanego belfra, ktory konsekwentnie zmierza do celu, ma masę srodków dydaktycznych, dzieciaki siedzą spokojnie, pracują świetnie. 

Jaką wiedzę wyniosę tylko z tych hospitacji?

Ten jest dobry, ten nie?

Kurka!

Ja i tak wiem- bez tego mojego chodzenia.

Przecież praca belfra to nie ta jedna lekcja.

Naprawdę wystarczy, żebym popatrzyła w zeszyty dzieci. Oglądam je czasem- przyznaję. Świetnie zrobiony opis wiosny, wydarzenia z opowiadania zapisywane konsekwentnie w formie zdań lub równoważników, sprawdzane zadania domowe, brak błędów w poprawianych przez nauczyciela notatkach uczniów.

Wystarczy, żebym popatrzyła na porządek w klasie po lekcji, rzuciła okiem na pełnienie dyżurów, sprawdziła dziennik, nie mówiąc już o planach dyd.n-la.

Zrobiła wreszcie po prostu zewnętrzne badanie kompetencji.

Nie lubię hospitacji.

Marek z Rzeszowa20-03-2002 12:19:10   [#02]

A kto lubi?
Chyba sadysta...
Ja nie znoszę działań pozorowanych. Skoro nic to nie daje to trzeba z tego zrezygnować.

;-))
Marek

stan20-03-2002 12:33:14   [#03]

Idę na lekcję ...
i oglądam teatrzyk na użytek hospitującego.
NAUCZYCIEL PRZYGOTOWANY, DZIECI PRZEĆWICZONE, KWESTIE OBU STRON WYUCZONE, ŚRODKI DOBRANE, CELE ZREALIZOWANE ...
... idę za trzy dni jeszcze raz ...
co za złośliwy typ, uparł się aby mi dokuczyć, przecież zrobiłam -em taką piękną lekcję ...
?!
pozdrawiam
stan
P.s. Też nie lubię hospitacji ale ...

Wojciech Tański20-03-2002 14:31:14   [#04]

A może by.........

A co sądzicie o takiej hospitacji:

  1. Ustalamy w szkole obowiązujące standardy wymagań na poziomie poszczególnych klas i przedmiotów.
  2. Ustalamy stały, taki sam co roku, harmonogram hospitacji, wraz ze standardem, jaki będzie poddany "badaniu".
  3. Nauczyciel przygotowuje lekcje, podczas której "wyda się" ilu uczniów osiąga interesujący nas standard.
  4. Wspólnie z nauczycielem analizujemy wyniki obserwacji, poddajemy je obróbce statystycznej.
  5. Czynnoąć powtarzamy co roku.
  6. Sporządzamy analizę i statystykę z kilkuletnich obserwacji, analizujemy, wyciągamy wnioski i albo mówimy "Tak trzymać!", albo wspólnie z nauczycielem  ustalamy zakres koniecznych zmian.

Następnie:

  1. Ustalamy w szkole obowiązujące standardy wymagań na poziomie posczególnych klas i przedmiotów.
  2. ......................................
stan20-03-2002 15:59:57   [#05]

...no właśnie ...

... ale tylko półserio ...

  1. Ustalamy cechy standardowej klasy.
  2. ustalamy cechy standardowego nauczyciela.
  3. Ustalamy cechy standardowego dyrektora.
  4. Raz w roku badamy czy trzymają standardy a jeśli nie to ...?

Problem w tym, że człowiek (nauczyciel, uczeń) to najważniejsze elementy systemu ale z drugiej strony człowiek to najbardziej zawodny element systemu. Mądrością jest chyba jakiś poziom harmonizacji pomiędzy standardami, realizacją, weryfikacją, niedookreśleniem, tolerancją, surowością, zrozumieniem, obowiązkami, prawem do pomyłki, wolnością, ograniczeniami itd... Czasem potrzebny jest poprostu zdrowy rozsądek a dyrektorom przydałyby się rzeczywiste a nie papierowe uprawnienia w zakresie motywacji i rozliczania pracy + dobre czytelne prawo oświatowe ....
Pozdrawiam
:-)
stan

Ania20-03-2002 16:17:43   [#06]

Stan!

Ale faktem jest, że Wojtkowi lepiej wyszło formatowanie :-)

To, co proponuje Wojtek jest sprawne i na pewno pozwoli tak właśnie funkcjonować szkole.
Ale jest to też jakby tworzenie sztywnego schematu, a to mnie napawa obawą o przerost formy nad treścią.
Gdyby to jeszcze miało funkcjonować jedynie na poziomie szkoły.
Ale wtedy i tak to wymusza równanie między klasami, a w klasach zrównywanie uczniów.

I przypomina mi się nasza dyskusja o ocenianiu.
I myślę też o postach Karoliny.

Pozdrowienia dla Wojtka, którego dawno nie było, a jak wrócił, zaraz oberwał w łeb :-)

stan20-03-2002 16:21:19   [#07]

Wojtku !
Powiedz głośno, że wcale nie oberwałeś ....
Dobrze ?!
Proszę ....
:-)

stan

ja tak sobie tylko żartowałem o czym uprzedziłem

A z formatowania owszem mam 1, brak mi staranności :-(

Karolina20-03-2002 16:40:39   [#08]

hospitacje wuefistów... są

pozbawione stresu :-)

Mnie dyrekcja ogląda kiedy zechce przez okno...kamery..spacerując na korytarzu...

Przyzwyczajenie!

I tak jak piszesz Asia - to widać w całokształcie. Każdy z nas może mieć lepszy lub gorszy dzień!
Wojciech Tański20-03-2002 17:04:47   [#09]

Też szukamy

Mając podobne do prezentowanych przez Asię odczucia estetyczne dotyczące procesu hopitowania, postąpiłem jak Marek z Rzeszowa - przestałem hospitować kilka lat temu.

Początkowo odczuwałem ulgę, że nie biorę udziału w czymś, co uważam za idiotyczne. Nauczycielom też zrobiło się milusio.

Jednak po okresie obopólnego szczęcia przyszły problemy. Nauczyciele zaczęli odczuwać brak, jak to się teraz modnie mówi, informacji zwrotnej ode mnie na temat ich pracy i poczynań. Okazało się, że wielu z nich, gdy jest pozbawiona owego "feedbacka", czuje się z tym źle. Jednocześnie nikt nie chce powrotu do tradycyjnych hospitacji. Dlatego razem szukamy.

To, co przedstawiłem, to jedna z dróg. A gdybyście tak pomogli nam w tym szukaniu? Napiszcie, proszę,  jak radzicie sobie z tym problemem.

Marek Pleśniar20-03-2002 18:32:43   [#10]

miałem tu nie pisać, bo hospitacje to ja z daleka

ale właśnie - to co ostatnio Wojtek -

rzeczywiście owe teatrzyki w wykonaniu nauczycieli napawają niechecia do hospitowania, ale zarazem brak h. też całkiem ideałem nie jest

jestem ciekaw jak z tego wybrnąć.
jedno pewne - zhospitowanie niewiele daje - nauczyciel przygotuje się
wpadniecie znienacka, bez uprzedzenia też jest jakieś.. nieeleganckie

a zresztą i przygotowana i niezapowiedziana h. może się zwyczajnie nie udać - i nadal nic nie wiemy

zachęcano nas wielokrotnie - do obserwacji ucznia przede wszystkim, ale to nic nowego - wiemy wszyscy - umawiam się najchetniej na lekcje będące podsumowaniem dłuższej pracy - taki efekt końcowy - już faktycznie teatrzyk - z prezentacją tego co uczniowie potrafią

wszyscy wiedzą że przyjdę, ale bez pracy np. miesięcznej nad zagadnieniem i tak nie uda się zamarkować niczego

tak czy siak - chetnie tu poczytam bo problem i mnie trapi

 

ale to nie wszystko (i tu będzie gorzej:-)

uwazam - ale inni nie muszą - że mogę  liczyć na uczciwość nauczycieli. Mam na myśli to co sam czułem gdy mnie hospitowano. Zazwyczaj lepiej się przygotowywałem i potem miałem jakoś dziwnie :-) satysfakcję z tego że to taki efekt. Innymi słowy - miało to walor edukacyjny - lepiej coś zrobiwszy bardziej szanuję pracę.

Wierzę więc że większość nauczycieli dobrze uczy - bo lubi.

Wracając do uczciwości. Mam prawo dobierania sobie współpracowników. Jeśli uczą źle, czyli oszukują mnie - to takźe mam prawo rezygnowania ze współpracy z nimi.

Wolę by nie działo się to na podstawie hospitacji. Mam na myśli inne sygnały - znacznie wyraźniejsze.

No, ale może tu nie miejsce na moje drastyczne poglądy:-)

beera20-03-2002 18:56:54   [#11]

Tu kilka rzeczy jest...

Hospitacja nie jest jedynym sposobem obserwowania pracy nauczyciela.
W dodatku- dla mnie jest jednym z bardziej niewiarygodnych narzędzi.
Może zaciemniać prawdziwy obraz- przy malej umiejętności patrzenia.
Z drugiej strony, może dzialac mobilizująco i motywująco.
Przyznam , że ja lubilam hospitacje. Odgrywałam wtedy rolę- "Zobacz- na to mnie stać"
Nie czułam, że oszukuję. Mój teatr tego dnia poparty był mrowczą pracą każdego dnia poprzedzającego.
I takie też mam nastawienie do hospitacji- mysle sobie- ten czlowiek pokazę wszystko na co go stać. Nie chce tu powiedzieć, że oczekuje feerii dzialań- absolutnie NIE!
Zresztą nauczyciele wiedzą, ze tak naprawde ich praca na lekcji prowadzona powinna być PRZED lekcją- na lekcji, to pracować powinny dzieci.
I wszystko byłoby OK- gdybym mogła rzetelnie stwierdzić, ze to hospitacyjne misterium nie jest jednostkowym wyczynem. Że w zeszytach uczniów nie pomija się podczas sprawdzania, błędów ortograficznych, że zadania domowe sprawdza sie od czasu do czasu!
Więc- ja mam wniosek taki.
Wolę inne źródla wiedzy o nauczycielu- hospitacja wydaje mi się wysoce niemiarodajnym.

Odnosząc się do twoich propozycji Wojtek- to co piszesz zmierza dość wyraźnie w kieruneku  hospitacji diagnozującej.
To droga, ktora i ja podążam- popatrz prosze tylko na pewne niebezpieczeństwa rysujące się tu, w Twojej propozycji.

Pierwsze i zasadnicze to odwoływanie się do standardu wymagań. Bliżej mi w myśleniu do standardow osiągnięć jako wyznaczników kryteriów nauczycielskiej oceny. Z badań wynika, że   nauczycielskie poglądy  na temat łatwości treści programowych nijak  się mają do empirycznej normy osiągnięć. Co oznacza, że treści wymagane przez nauczycieli i uznane przez nich za łatwe stanowią barierę dla dzieci nie do pokobnania ( jakie to niebezpieczeństwo- łatwo zobaczyć- nauczyciel wymaga od dzieci slabych rzeczy, ktore powinien wymagać od najzdolniejszych!)
Drugie- mam wrażenie, że ustalanie rokrocznie innego standardu do osiągnięcia przez dzieci prowadzi do ciągnięcia krotkiej kołdry- z ktorejś strony ze względu na chęć osłonięcia nogi wylezie ramie :-). Może także doprowadzić do niereprezentatywności badań.

Hm..nie myśl, że tu krytykuje jakoś- nie w tym rzecz. Sama nie wiem jak ugryźć ten problem. Rozmawiając tu z Wami- odpowiadam sobie na swoje wątpliwości.

Wole te narzędzia, ktorymi poslugiwanie  się nie działa wyimkowo, lecz globalniej nieco.
Własnie zeszyty, właśnie diagnozy zewnętrzne- ocena postępu.

I tu w dodatku lepiej czułabym się rozmawiając z nauczycielem. Wymierne bowiem to narzędzie i można zobiektywizować oceny.
Ocena zaś lekcji?
Sami wiecie jak to jest- każdy z nas ma swoje preferencje, dziwactwa.
Ocena lekcji zbyt często jest bardzo subiektywna- bo w emocjach troche tkwi.
Myśl-" ja bym zrobil to inaczej" zakłóca przebiek obiektywnej obserwacji i chyba nawet standaryzacja proponowana przez Ciebie- Wojtku nie na wiele by się zdala...

No..sama nie wiem, kurka!!!
beera20-03-2002 19:02:36   [#12]

Kurcze!

Marek- nie odświeżyłam i wstrzeliłam się poza Twoim postem.

To dobrze- bo puściłam wyraz "przebieg z "k" na końcu ;-)

Co do trybu hospitacji- nawet zastanawianie sie, czy mają być niezapowiadane, czy zapowiadane rzuca cień na ich istotę.

Bo co to ma za znaczenie, jeśli niezapowiedziana hospitacja będzie obserwacją kiepskiej lekcji jeśli inne sygnaly stanowią o dobrejwartości nauczyciela?
I co z tego, ze zapowiedziana wypadnie dobrze, gdy sygnaly stanowią przeciwnie?
Marek Pleśniar20-03-2002 19:10:33   [#13]

jak wyżej mówi klasyk:-)

każdy może miec gorszy dzień:-))

fajnie wyszło bo podobnie - o teatrzyku na pokaz. Bardzo lubię - dziewczyny są ambitne i chcą hospitacji. Chcą pokazać co potrafią. Wyraźnie to widzę nieraz.

Więc taką dodatnią wrtość h. niewątpliwie ma.

a niezapowiadane h. robię gdy zajrze po coś do nauczyciela - bo musze zapytać.

I już mam h. jak wszyscy diabli. Raz u jednej pani dziecko ...

ee, nieważne

jak myślicie - ta pani żyje czy nie?

Marek Pleśniar20-03-2002 20:03:29   [#14]

CHOLERA!

przeczytałem tego nadętego, protekcjonalnego pacana i zdębiałem - bo to ja.

po pierwsze - ona żyje. Nie miałem na mysli tego co napisałem. Jak nazywa się taki co nie umie wyartykułować myśli? Ja nie wiem no bo nie umiem własnie:-)
po drugie źle mi wyszło - marnej klasy żart. Wybaczycie?

Ania20-03-2002 21:13:37   [#15]

Żyje?
Co za ulga :-)

To pewnie i ... inne sprawy w porządku...
:-)

Wojciech Tański20-03-2002 21:19:14   [#16]

Mówię głośno Stanowi, że nie oberwałem! : ))))))))))))

Lecz Ad Rem:

Robi mi sie pewien mętlik w głowie, chciałbym więc pewne rzeczy uporządkować. Może najpierw spytajmy się:"Po co hospitowaliśmy do tej pory?".

Mozliwe odpowiedzi:"Hospitujemy, żeby..........

  1. poznać "warsztat pracy" nauczyciela,
  2. metody pracy,
  3. sprawność organizacyjną,
  4. aktywność dzieci
  5. etc., etc., etc........."

Zwróćcie uwagę na to, że wszelkie próby potraktownia hospitacji, jako narzędzia odniesienia się do poziomu wyników edukacyjnych osiąganych przez nauczyciela było traktowane przez belfrów, delikatnie mówiąc, za nieporowumienie. Stosowaliśmy więc "badanie wyników nauczania". Te z kolei, w oderwaniu od konkretnej osoby, która miała czegoś nauczyć, tez niewiele dawało.

Co więc robić, żeby uczciwie zbadać, jakie wyniki uzyskuje w swojej pracy konkretny nauczyciel? Biorąc rzecz jasna pod uwagę takie czynniki, jak mozliwosci dzieci, które uczy, warunki szkoły, środowisko ..............

Pójdźmy dalej! Co zrobić, żeby:

  1. zmierzyć, zbadać, czy jak tam zwał, wyniki pracy konkretnego nauczyciela, w konkretnej klasie.
  2. uczynic to, co to, co w pkt. 1, bez osobistych mniemań i ocen, emocji....
  3. mieć rzetelną wiedzę o rzeczywistym poziomie pracy naszej szkoły
  4. mieć podstawę do udzielania informacji zwrotnej nauczycielom na temat ich pracy( nie mylić z oceną!).

I bądź tu mądry!!! ;)))

Ania20-03-2002 21:22:49   [#17]
:-)
beera20-03-2002 21:27:55   [#18]

aleś nam zadał, kurka...

Pójdźmy dalej! Co zrobić, żeby:

1.zmierzyć, zbadać, czy jak tam zwał, wyniki pracy konkretnego nauczyciela, w konkretnej klasie.
2.uczynic to, co to, co w pkt. 1, bez osobistych mniemań i ocen, emocji....
3.mieć rzetelną wiedzę o rzeczywistym poziomie pracy naszej szkoły
4.mieć podstawę do udzielania informacji zwrotnej nauczycielom na temat ich pracy( nie mylić z oceną!).


Yhm- to niezla rzecz.
Nie na chory leb, ktory własnie mam na szyi...

Pomyslę- bo to po coś- masz rację
Wojciech Tański20-03-2002 21:32:03   [#19]

Odchodząc od tematu

Wiecie, co???

Nawet nie wiecie, jak bardzo chcę Was poznać tak pozawirualnie!!! Mam nadzieję, że doczekam do II OZNI. ;)))

Pycia20-03-2002 21:59:18   [#20]
A ja właśnie dzisiaj miałam... mieć...  hospitację - ale dyrekcja sie rozchorowała.

Szczerze mówiąc hospitacje mi nie przeszkadzają- jednak stwierdzam, że nie dają one obiektywnego obrazu pracy nauczyciela (i nieważne  czy to będzie hospitacja zapowiedziana czy też nie )
pozdrawiam
nn20-03-2002 22:19:32   [#21]

Hospitacja...

Witam !!

Bardzo Mi przykro z powodu tychże... mmmm. hospitacji. Od ładnych kilku lat nie odbywam ich po prostu. To nie daje właściwego obrazu pracy, tak mojej jak i nauczyciela. W roku bieżącym w Planie Nadzoru ująłem jedynie w procesie hospitacyjnym stażystów i kontraktowych, do których to udają się wice. Natomiast w Protokóle Rady oczywiście dla Nadzoru ujmuję ten cały pic o spostrzeżeniach pohospitacyjnych itd. I po jaką cholerę im to jest potrzebne?? Chyba tak samo jak sprawozdanie EN-7 o wypoczynku. Sami zresztą wiecie. Pozdrawiam. Roman.

Marek Pleśniar20-03-2002 22:33:22   [#22]

na szczęscie

mało kto oczekuje tego tam zawracania głowy

w protokole mi wpisali na poprzednie ocenie - że ok - tzn zepchnąłem hospitacje na należne im jedno z ostatnich miejsc w nadzorze

sporo więc ludzi - również po kuratoriach mysli podobnie

Zola20-03-2002 23:30:10   [#23]
Roman od kilku lat robie podobnie.Nie mam czasu na cyrk i teatr,ale chętnie oglądam imprezy przygotowane przez młodzież,poznaję wtedy dzieci i widzę pracę ich opiekuna.A hopitacja to takze dyżury, dokumentacja szkolna,praca w zepole przedmiotowym i w kazdym codziennym kontakcie. W tym roku do hospitacji lekcji zapisałam stażystów i kontraktowych oraz nauczycieli ocenianych. W przypadku tych ostatnich ,albo rezygnuje z hospitacji albo traktuję je jako  pretekst do dyskusji.Poza tym starsza grupa nauczycieli nie zawsze potrafi pojąć ,że mozna ich oceniac bez typowej hospitacji ,czyli odsiedzenia na lekcji. Mam świadomośc ,że sa nauczyciele (także u mnie),którzy potrafia zrobić taki teatr ,że mucha nie siada a tak wogóle to niech ich d.... .Inni sa dobrzy ,ale spalają sie potwornie.Ale jest tez taka grupa,która robi różne ciekawe rzeczy na co dzień i chciałby to pokazać.Tak więc traktuje generalnie hospitacje jako zło konieczne ale czasami dla przyjemnosci nauczyciela ide zobaczyc jak pracuje z młodzieżą.Zdarza mi się też trafiac do nauczyciela na lekcje  gdy mam powtarzajace się skargi i zaleznie od ich kalibru chce sie upewnic jak nauczyciel pracuje i jesli rzeczywiście jest źle to pomóc lub jeśli jest bardzo źle( z głupoty lub lenistawa) namówic by może zmienił pracę.To ostatnie drastyczne ale tez pewnie w waszej dyrektorskiej pracy spotkaliście takich nauczycieli.Generalnie traktuje hospitacje indywidualnie.Każdemu według zasług i potrzeb.Ja potrzeb takich nie miewam.
Adam N21-03-2002 17:14:31   [#24]

Jako młody vice (od tego roku szkolnego) zacząłem w ostatnim czasie dużo czytać na temat nadzoru, a szczególnie hospitacji.

Z tego co wyczytałem kilka uwag:

  1. Idąc z duchem reformy odchodzi się od hospitacji mającej na celu ocenę nauczyciela (oceniającej), zastosowanie w zasadzie tylko dla nauczycieli stażystów i kontraktowych - 2-3 w roku
  2. Pozostali nauczyciele powinni mieć (wg rozporządzenia 1 hospitację w roku), a le jest to hospitacja nastawiona na ucznia (diagnozująca) i nie powinna się ona odbywać z zaskoczenia tylko na lekcji podsumowującej jakiś dział, gdzie nauczyciel może wykazać się nie tym jak uczył, ale czego nauczył. Na taką hospitację może (powinien) przyjść dyrektor, ale też i inni nauczyciele danego przedmiotu, a gdzieś (nie pamiętam na jakiej stronie w necie) sugerowano też zapraszanie rodziców.

W związku z tym zawalił mi się cały plan hospitacji. Na przyszły rok szkolny plan hospitacji opracuję z zespołem samokształceniowym.

A w ogóle na hospitacje chodzić lubię, ale stawiam się nie w roli kogoś kto ma wychwycić błędy i zdołować nauczyciela, ale pomóc mu w zauważeniu co może robić inaczej, lepiej. Zresztą odkryłem jak ważna jest rozmowa z nauczycielem przed hospitacją. To zupełnie inaczej ustawia stosunki z nauczycielem.

Ale się rozpisałem :-)

Adam

Marek Pleśniar21-03-2002 19:20:39   [#25]

tu co innego jeszcze mi się nasuwa jak czytam

nie mam dużego doświadczenia - akurat 5 lat mija mi jako dyrektorowi - i na hospitacje chadzam by się czegoś nauczyć

:-)

nie udawajmy przed belframi ze zjedliśmy wszystkie rozumy

nie bardzo widze się jako pouczającego kogoś kto zęby na szkole stracił a w dodatku mnie uczył i jeszcze moje dziecko mu wypadło edukować:-))), możemy jedynie być partnerami, wspólnie się nad czymś naradzać

mogę zwrócić uwagę na pewne sprawy - w szkole wiele się zmieniło przecież
ale ci wszyscy nauczyciele w tym czasie nie siedzieli w piwnicy - też to widzą, porobili studia, kursy egzaminatorów - nie dajemy tu nikomu prawd objawionych

myslę, że lepiej więc zamiast się wymądrzać - skorzystać z ich doświadczeń, nie ciągnąć szkoły samemu lecz dać każdemu (a raczej temu co na to pójdzie) poczucie uczestnictwa

nie mówię że już to świetnie umiem, ale próbuję

piotr21-03-2002 23:14:49   [#26]

a jakby tak

a jakby tak shospitować nie nauczyciela a ucznia w czasie lekcji? czego się nauczył ? jak umie słuchać ? itp. a nauczyciela nie hosptować. to się wtedy człowiek dowie dużo o nauczycielu.
Marek Pleśniar21-03-2002 23:43:11   [#27]

tak czy owak hospitujesz

przecież wiemy że ucznia

zawsze ucznia

Ala21-03-2002 23:45:00   [#28]

Jak dyrektor wchodzi do klasy na lekcję, to skąd wiadomo, kogo On tak naprawdę będzie hospitował? Ucznia czy nauczyciela? Ani jedni, ani drudzy nie będą  mieć tej pewności.  Za to i jedni i drudzy będą zestresowani.

W przekonaniu większości nauczycieli hospitacja jest po to, aby dyrektor mógł wytknąć błędy nauczycielowi ( wytknąć! a nie pomóc unikać ).

Czasami popełniamy błędy nieświadomie, czasami nawet w dobrej wierze. Nie mam nic przeciwko konstruktywnej rozmowie pohospitacyjnej, w czasie której znajduje się najlepsze możliwe rozwiązania problemów i żadna ze stron w tej dyskusji nie uważa swojego zdania za "jedynie słuszne".

Hospitacje pewnie nie znikną ze szkolnej rzeczywistości, więc chyba trzeba się nauczyć jak ją wykorzystać dla dobra dyrektora, nauczyciela a przede wszystkim ucznia.

Jeśli nie można pokonać wroga to trzeba go polubić! (nie pamiętam skąd to wiem, czy nie jest to aby jakiś znany cytat?). Ta metoda czasami działa!

Ewa z Rz22-03-2002 23:33:27   [#29]

I ja coś dorzucę...

U mnie okazało się, że tak naprawdę to hospitacja jest potrzebna przede wszystkim nauczycielowi. Mam na to dowód! Na początku byłam niezbyt przychylnie przyjęta przez grono (z różnych, odemnie niezależnych względów) i zaniechanie hosp. byłoby przyjęte jakpodporządkowanie się. Nie mogłam na to pozwolić, wobec czego zaczęłam hospitować juz w październiku. I... efekt był wprost nieoczekiwany, gwałtownie stopniały lody... Dlaczego? Bo tak jak to napisał Marek nie ukrywałam tego, że robię to po to by się jak najwięcej nauczyć! A także po to by nauczyciel mógł się sobie przyjrzeć, dokonać refleksji. Nie od razu oczywiście ten drugi aspekt dotarł do nich, ale i to się udało! Obecnie nie ma mowy bym tego nie robiła, moje niesmiałe próby ograniczenia ilości hosp. zostały zupełnie zignorowane.:)))
dorota26-03-2002 09:08:15   [#30]

Wiecie co, a na mnie hospitacje nie robią wrażenia. Kiedy dyrekcja zapowiada się na lekcje, zapraszam z marszu! Nigdy nie przygotowuję sopecjalnych lekcji dla kogoś ( dyrekcji, czy studentów) . Są zwyczajne, najnormalniejsze w swiecie, może trochę niekonwencjonalne! Przecież to widać, jęśli na jedną godzinę reżyseruje się jakąś lekcję! Dzieciaki od razu to wychwycą i hospitacja takiej lekcji żadna.

Asia! Masz całkowitą rację!!!! Czy ktoś umie uczyć, widać od razu!

Ewa z Rz26-03-2002 09:24:24   [#31]

Dorota, Tak tzrymać!

Oczywiście, że od razu widać! Hospitacja nie po to by przekonać się, czy nauczyciel umie uczyć. I bez tego to doskonale wiem! Ale po to by mieć pełniejszy obraz co umieją i nie umieją dzieciaki. I jeszcze, żeby n-le mogli się pochwalić, zaprezentować i skorzystać! (tak  mówią do koleżanek z innych szkół, nie wiedzą, że to do mnie trafi)
Rycho26-03-2002 09:34:27   [#32]

:-)

Marku, juz myslałem, że znowu będzie biadolenie. Mnie mija 10. I twierdze,że cały czas się uczę.

Nie lubię hospitacji jako takich. Ale lubię chodzić na lekcje do nauczycieli, którzy mają mi coś ciekawego do pokazania. Bo wiedza o tym jak pracują nie pochodzi z hospitacji. Mądry nauczyciel pokaże normalkę, czyli to co mu wychodzi po kolei z rozkładu, bez picu. I z reguły zrobi to dobrze. Ten drugi... No cóż, sam wiesz jak bywa. I co tu hospitować?

Dlatego Twój pogląd na te sprawy bardzo mi odpowiada.

Wojciech Tański26-03-2002 10:50:49   [#33]

Jestem przyziemny

Śledzę sobie ten wątek i zgubiłem wątek. Bo w ogromnym uproszceniu, ale jednak jakby trochę wyszło tak:

  1. hospitacja, jako narzędzie pomiaru efektów pracy konkretnego nauczyciela w konkretnej klasie nie jest dobra
  2. chodzimy na hospitację, żeby: samemu sie uczyć, lubimy, nauczyciele mogli sie pochwalić, bo musimy........
  3. wiedza o jakości pracy nauczycieli nie pochodzi z hospitacji.

To skąd? I w jakim stopniu jest rzetelna, a w jakim jest projekcją moich wyobrażeń o nauczycielu? 

Zgadzam sie, są elementy absolutnie niemierzalne w pracy nauczyciela: ciepło, serdeczność, otwartość, usmiech, ............. Ale jest także konretne zadanie do wykonania: podstawa programowa i standardy. Standardy budowane właśnie w konkretnej placówce, która ma swoje możliwości i ograniczenia, bazowe, kadrowe, środowiskowe....

Jestem przyziemny. Nie chcę poświęceń, siłaczek, kagankowej misji. Chcę, żeby otwarcie i szczerze można było mówć o jakości pracy nauczyciela, osiąganych przez niego efektach. Rzecz jasna w kategoriach przyrostu wiedzy i umiejetności poddanych belferskiej obróbce osobników. Ale jednach konkretnie. Metody, programy styl pracy - to należy do nauczyciela. Efekty pracy - to należy do tych, którzy jego pracę opłacają.

Ale to brutalnie zabrzmiało! MiC! ;)))

beera26-03-2002 11:35:08   [#34]

To jeszcze ja :-)

Przede wszystkim- na marginesie..Rychu-hm..pozwol nam na to biadolenie i nie traktuj go tak protekcjonalnie- proszę.

Może jednak, to co ty za biadolenie uznajesz, w intencjach takie nie jest?

Poczytaj nas trochę- masz tu do czynienia z niepoprawnymi optymistami, ktorzy góry przenoszą wiarą, że można je przenosić...

 

A wracając do meritum.

Dzisiaj byłam u germanistki- stażystka, młoda dziewczyna.

I wiecie co ona ma?

OSOBOWOŚĆ!!!

To pierwsze i najważniejsze  i jedyne.

Tak jak Dorota pisze i zgodnie z moimi intencjami-

To widać zanim się pójdzie na lekcję!

 

I jeszcze mam taką historię- z dziś. Ale jest wynikiem poprzedniej hospitacji własnie. Przyszła do mnie nauczycielka i poprosiła, zebym jej pomogła i sprawdzała zeszyty jej dzieciakow raz na dwa tygodnie- po co?

 Bo ona sprawdzając notatki omija strasznie dużo błędów ort. Ma z tym problem. I chce mieć myśl w sobie, że ja te zeszyty zobaczę, bo ma nadzieję, ze nabierze czujności dzięki temu.

Że dziecinne? Że środek zastępczy?

No i co z tego, jeśli może być skuteczny?

A o to chyba chodzi...

 

No i mam w sobie takie ciepełko, że przyszła jak do kumpla, że wie, że chcę pomóc , a nie złapać :-))

beera26-03-2002 11:38:11   [#35]

Kurcze..

Nie odświeżyłam i nie mialam twojego postu Wojtek...

 

Poczytam go teraz jeszcze az uważniej, bo w nim trochę kontrowersyjnych..

beera26-03-2002 11:52:20   [#36]

No to merytorycznie !!!

  1. hospitacja, jako narzędzie pomiaru efektów pracy konkretnego nauczyciela w konkretnej klasie nie jest dobra

Nie jest dobra, bo hospitacja to nie narzędzie pomiaru!

Jest obserwacją- i w dodatku obserwacją ucznia, bo mówimy o hospitacji diagnozującej. Oczywiście nie ma się co oszukiwać i udawać samemu przed soba , iż obserwacja ucznia nie ma na celu oceny pracy nauczyciela- bądżmy tu bardziej szczerzy...

  1. chodzimy na hospitację, żeby: samemu sie uczyć, lubimy, nauczyciele mogli sie pochwalić, bo musimy........

Nie chodzę na hospitacją, zeby się uczyć- być może dzieje sie to mimochodem, ale nie- moim celem jest popatrzenie, czy to, co nauczyciel ocenia jako skończony proces czegoś, jest rzeczywiście skończonym procesem.

  1. wiedza o jakości pracy nauczycieli nie pochodzi z hospitacji.

Uważam, ze to błąd byłby! Bo zobacz- nauczyciel ma wskazać jakimi umiejętnościami może pochwalić nam się uczeń. Czyli- nadac tytuły obrazkom- np i zapisać je w formie równoważników zdań. I jest- stalo się- robią to dzieciaki- i co? Co to za wniosek, że nauczyciel dobry? Albo- nie położona lekcja- czy to oznacza, ze nauczyciel zly? A może w pierwszym przypadku to teatrzyk, a w drugim nerwy?

Pewnie- można uznać hospitację za jeden ze sposobów...

Wiedza o jakości pracy nauczyciela moglaby pochodzić jednak z innych- wiarygodniejszych źródeł.

Czyli- obserwacja przyrostu wiedzy i umiejętności- o których piszesz- tak.

Ewa z Rz26-03-2002 12:13:17   [#37]

Spotkanie

Dla mnie hosp. to spotkanie dyrektora(nie tylko) z nauczycielem i okazja do merytorycznej rozmowy. Po co? Żeby doskonalić swoją  pracę nawzajem. A to, o czym pisze Rychu można sprawdzic na wiele sposobów (różnych, lepszych i gorszych). Tak naprawdę to jedynie wiele żródeł daje nam gwarancję rzetelności naszej wiedzy! Dlatego ciagle siedzę w sieci!:))))
Rycho26-03-2002 12:17:04   [#38]

Bardzo przepraszam wszystkich, którzy odebrali moją wypowiedź tak jak Asia. Możecie mi wierzyć, że nie jest i nie było moim celem traktować kogokolwiek protekcjonalnie.

Gdybym nie był niepoprawnym optymistą Asiu, to zapewne już dawno przestałbym bawić się w oświatę. Cieszę się, że Was znalazłem. Mam nadzieję, że uda mi się do Was w pełni dołączyć.

A wracając do wątku. To czy Twoje ostatnie zdanie nie świadczy o tym, że trzeba budować w szkole właśnie takie podejście ludzi do tej sprawy. Można mierzyć, ważyć jak chce tego Wojtek. Ja natomiast uważam, że mam w d...żym poważaniu podstawę programową, standardy w sytuacji, gdy w wyniku tego, że nauczyciel wykazał wobec dziecka, które miało olbrzymie problemy ciepło, serdeczność, otwartość, usmiech, ............. dzieciak zaczął w ogóle jakoś w szkole funkcjonować. I gdzie mu tam jeszcze do podstawy. I co? Ten nauczyciel nie pracował? Może się mylę, ale uważam, że nasza robota jest przez to taka trudna, bo nigdy nie będziemy mogli jej dokładnie wymierzyć w jakiejkolwiek skali.

Dlatego mam taki, a nie inny stosunek do hospitacji.

uff, jestem ściśłowiec i sam się dziwię, że aż tyle napisałem

Rycho26-03-2002 12:28:33   [#39]

To jeszcze ja :-)

Nie odświerzyłem przed wysłaniem swoich wynurzeń. Dopiero teraz przeczytałem wasze uwagi.

W pełni się z nimi zgadzam.

beera26-03-2002 12:32:14   [#40]

:-)

OK- czyli na znak zgody pojedziesz na zlot???

:-))

Dotknąłes ważnej kwestii tu.

O niej jeszcze nie pisaliśmy- jakie zadania ma szkoła :-)

Dydaktyka- i owszem, ale nie tylko...

Szkoła ma byc przyjaznym środowiskiem , a nie fabryką geniuszy.

Standardy- tak ale osiągnięć , a nie wymagań.

Przyrost- tak, ale w stosunku do rzetelnej diagnozy.

 

Rzeczywiście warto wiedzieć, co jest ważne

Wojciech Tański26-03-2002 13:42:38   [#41]

O pewnej krzywej

Czegoś nie rozumiem. Skoro w dziedzinie mierzenia efektów pracy nauczycieli dobrze w szkole jest tak, jak teraz, to po co zmieniać? Mnie wydaje sie, ze nie jest. Dlatego na początku wątku mówiłem, że w naszej szkole szukamy i prosiłem o pomoc. Musiałem pisać mętnie, bo odnoszę wrażenie, że nie do końca zostałem zrozumiany. Powtórzę więc: dla mnie także najcenniejsze w nauczycielu jest to nieuchwytne i niemierzalne. Sam wyznaję zasadę, że nauczanie jest jedynie częścią wychowania.Ale poza niemierzalnym jest jeszcze sporo do mierzenia. Janusz Korczak mawiał, że nie wie jak trzeba wychowywać, ale ogrom czasu poświęcał na mierzenie ( dosłowne), analizy, porównania, tego co zmierzył, żeby móc się rzetelnie w danej materii wypowiadać.

Jak myślicie, które wyniki są rzetelniejsze: 98% zdanych matur starych (średnia olsztyńska), czy 60 % nowych ( próba)? Na marginesie - w Olsztynie rozkład ocen z próbnej nowej matury nadaje się do podręczników statystyki.

Jeśli nie będziemy o tym głośno mówić i próbować czegoś w tej materii zmieniać, to podrepczemy sobie jeszcze długo w miejscu.  

A nawet jeśli chodzi o wychowanie. Program wychowawczy, profilaktyczny malina, palce lizać. Ja pytam: u ilu uczniów zmieniło się to, co było przedmiotem pracy "programisty"? Jeśli nie zmierzę, nie wiem ( Korczak). Myślę więc, że warto wspólnie podyskutować jak mierzyć. Cos wychodzi mi ostro, ale to tylko gwoli nakręcenia dyskusji! ;))))

Rycho26-03-2002 14:33:37   [#42]

A czy ja mówiłem, że nie mierzyć. Do tej pory zajmowaliśmy się hospitacją.

I tu będę chyba trwał przy swoim stanowisku. Czym innym zupełnie jest wiedza na temat jakości pracy nauczyciela i sposobów jej pomiaru. Tu ważne jest poszukiwanie sposobów i narzędzi na to aby do wiedzy tej dojść. I aby ona była w miarę obiektywna.

U mnie w szkole próbujemy od dość dawna te problemy jakoś rozwiązywać. Z różnym skutkiem.

beera26-03-2002 15:18:41   [#43]

matko!

czas na piwo :-) Żeby pogadać :-))

Ja jestem absolutnym i zdeklarowanym zwolennikiem mierzenia- każda moja klasa jest w szkole badana w III, IV i V, potem zaś ma sprawdzian.

Badam przyrost wiedzy i pracuję zgodnie z tymi danymi.

Piszę tu tylko, że hospitacja nie jest techniką mierzenia jakości pracy nauczyciela. Albo przynajmniej nie jedyną.

Nie uznaję jej wartości jako jako niosącą informację pewną i jednoznaczną.

Ok- będe drastyczna.

Jeśli biorę zeszyt dzieciaka, to nie muszę chodzić na hospitację, jeśli badam pracę n-la poprzez patrzenie na przyrost wiedzy , to nie muszę chodzić na hospitację ...

 

A teraz już kończę, bo muszę iść na hospitację ;-)))

PawełR06-04-2011 10:50:11   [#44]
I nie mamy hospitacji, tylko obserwacje... czy w takim razie obserwacja zeszytów i wyników - jak proponowała 9 lat temu Asia - wystarczy???
Marek Pleśniar06-04-2011 11:11:28   [#45]
9 lat zleciało szybciutko nam:-)
annamaria06-04-2011 11:50:49   [#46]
a ja w tym roku pójdę do wszystkich, owszem część odgrywa teatrzyk, część nawet tego nie umie, ale moją miarą jest moje zainteresowanie lekcją. Obserwuję uczniów, jeden na PO nawet usnął, słuchając o strategiach obrony itd. Traktuję to jako obserwację i ta nazwa jest dobra. Ideałem dla mnie byłoby wzajemne odwiedzanie się na lekcjach i wspólna analiza, tak jak na studiach w szkole ćwiczeń
beera06-04-2011 12:10:26   [#47]

9 lat:)

trochę się zmieniło od tego czasu - na szczęście można powiedzieć, w miarę konsekwentnie...


Wystarczy, żebym popatrzyła na porządek w klasie po lekcji, rzuciła okiem na pełnienie dyżurów
To jest właśnie obserwacja:)

Jak sobie ustalisz, ze chcesz obserwowac lekcję 10 minut - tylko podsumowanie, to tak zrób, albo tylko początek - wprowadzenie.

Albo w każdym innym momencie - cel się liczy. Jesli to porządek - też OK

 Nie jest ważne, żeby działać,  ważniejsze jest osiąganie celu tego działania.

Pytanie powinno brzmieć, nie "czy dyrektor obserwuje", tylko, czy pracuje szkoła/nauczyciele z sensem.

===

pomoc n-li sobie nawzajem, obserwacja lekcji pod róznymi katami, jako element doskonalenia sposobów pracy - jak najbardziej tak




UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]