Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Wielka laba nauczycieli
strony: [ 1 ]
Karolina26-06-2003 09:26:31   [#01]

Polecam ostatni Przegląd - artykuł w/w tytule. Obszreny, obszerny.... ;-)

Dowiecie się m.inn o tym, iż 181 dni pracowaliście a 184 dni mieliśmy wolne. ; 74 dni trwają wakacje a 82 dni to pozostałe soboty i niedziele, 7 dni święta, 18 ferie, 3 rekolekcje - i na koniec pensum 18 godzin....

Potem doczytacie o naszych zarobkach i o tym, że sami sobie podsycamy poczucie krzywdy..., bo jako jedyni z budżetówki dostaliśmy podwyżki, szkoły są poza kontrola bo KO też nieprzygotowane, szkoły puste popoludniami...

Potem dość czytelne porównanie szkól w innych państwach

Ojej..naprawdę polecam... ;-)))

Ciekawe, trochę bulwersujące...a momentami jakże prawdziwe.

Majka26-06-2003 10:49:57   [#02]

Oj, chyba się cieszę, że w mojej prowincjonalnej dzielnicy nie sprzedają Przeglądu ;-)

Już od twojego streszczenia, Karolino, adrenalina mi bulgocze...

Autorowi przypadkiem nauczyciele nie pomylili się z uczniami ?

Basik26-06-2003 11:26:50   [#03]
Nie czytałam artykułu, ale z postu Karoliny wynika, że jego autor podaje cyferki, które przecież są faktem/ nie przeliczałam, ale zapewne on liczył/. A jeśli tak, to w rzeczy samej tego wolnego było dużo.
Maryśka226-06-2003 11:57:34   [#04]

;-)

Kiedyś już umieszczałam w jakimś wątku ten tekst, ale tu myślę, że też pasuje jako dodatkowy komentarz do tego artykułu. I nie stresujmy się, gdyż zawsze ludzie pokroju autorki tegoż artykułu będą zastanawiać się, czy czasem nauczyciele nie powinni mieć zlikwidowaną pensję za wakacje. A ja zawsze takim dysputantom zadaję jedno pytanie: "Dlaczego ty nie wybrałeś tego zawodu, skoro jest to tak rewelacyjna laba, właściwie się nie pracuje i pieniądze bierze za nic?" I tu często następuje konsternacja.

Tak więc dla poprawienia humoru:

DROGI PRACOWNIKU

Słyszałem ,iż chciałeś podwyżkę !!?? Czy Ty nie masz honoru !!?? Czy wiesz jak mało pracujesz!!??

POLICZMY:

Rok ma jak wiadomo 365 dni .Codziennie śpisz 8 godzin , to są 122 dni. Pozostaje zatem 243 dni Poza tym masz codziennie co najmniej 7 godzin wolnego czasu. To jest dalsze 106 dni - zostaje jeszcze 137. Rok ma 52 niedziele, które masz wolne zostaje tylko 85 dni. W sobotę również się nie pracuje , to są dalsze 52 dni. Zostaje jeszcze 33. Poza tym masz jeszcze co najmniej 21 dni urlopu. Zostaje jeszcze reszta, tzn. 12 dni. W roku jest łącznie 11 świąt - zostaje 1 dzień. To jest 1 MAJ, który też masz wolny !!!!

CZY W TAKIEJ SYTUACJI MOŻESZ ŻĄDAĆ PODWYŻKI!!??

PRZEMYŚL TO !!??

TWÓJ SZEF.

więcej na stronie:

http://syc.republika.pl/a_historyjki.htm
hania26-06-2003 12:39:40   [#05]

zesłabia mnie......

poczytajcie ....

numer:

26/2003


Pedagodzy zaczęli najdłuższe wakacje. Przed nimi 74 wolne dni

Wielka laba nauczycieli

W niektórych zapominalskich szkołach w ostatniej chwili odrabiano piątek 20 czerwca. Tak by 18 wręczyć świadectwa i zacząć dwuimiesięczne wakacje. W ten sposób w roku szkolnym 2002/2003 nauczyciele i uczniowie więcej świętowali, niż pracowali - na 181 dni nauki przypadały 184 dni laby (patrz: ramka).
Z efektywnego czasu nauki trzeba jeszcze odjąć trzy dni rekolekcji, wypadające w powszednie dni święta - takie jak Dzień Kobiet (jakże go nie obchodzić w sfeminizowanym zawodzie), Dzień Dziecka, Dzień Nauczyciela, dzień sportu, a w liceach dodatkowo kilka dni matur, gdy większa część ciała pedagogicznego jest zajęta egzaminami. No i Dzień Wagarowicza z ochotą obchodzony także przez grono pedagogiczne. Do tego trzeba jeszcze dodać, a właściwie odjąć różne zastępstwa (albo ich brak), skrócone lekcje, wypadające np. zawsze na chemii (przypadek autentyczny) apele itp.
- Polska szkoła jest nieefektywna. Wiele zajęć przepada, gdyż pod koniec roku są fikcją - przyznaje Aleksander Dobrzycki, dyrektor renomowanego wrocławskiego Liceum im. Polonii Belgijskiej.
A więc świadectwa rozdane, a na progu wielkich wakacji warto się zastanowić, czym zajmowali się nauczyciele od września ubiegłego roku.
Rok szkolny minął nauczycielom na staraniach, by nie musieli dwie godziny tygodniowo obowiązkowo poświęcać na zajęcia pozalekcyjne. O zwiększeniu 18-godzinnego (kuriozum światowe) pensum nikt nawet nie odważył się powiedzieć. Poza tym nauczyciele skupili się na walce o podwyżki. Dostali szybciej i tyle, ile było zapisane w ustawie, ale związki zawodowe chciały jeszcze więcej. Obojętni byli pedagodzy wobec raportu Organizacji Gospodarczej i Rozwoju (OECD), w którym stwierdzono, że nasze placówki wyróżniają się karnością (mamy najbardziej zdyscyplinowane po japońskich szkoły) oraz znikomą pomocą nauczycieli w zajęciach pozalekcyjnych. Polska oświata została w raporcie nazwana szkołą bez pytań.

Pedagog bezradny

Jednak przy końcu roku szkolnego myślimy raczej odświętnie, staramy się pamiętać nie tylko o tych, którzy byli serdeczni wobec naszych dzieci, ale co najważniejsze - skutecznie je uczyli.
Dobry pedagog może dostać tytuł Nauczyciela Roku, medal Komisji Edukacji Narodowej, tytuł superbelfra lub nagrodę "za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze". Niestety, samorządy coraz mniej pieniędzy przeznaczają na nagrody w gotówce. - Szacunek ma ten, kto uczy i wymaga, kto "egzekwuje, ale nie tresuje" - to opinia Piotra Żarczyńskiego, nauczyciela plastyki w opolskiej podstawówce nr 26. Bo uczniowie cenią nauczycieli produkujących olimpijczyków, nawet jeśli sami mają marne stopnie.
- Jeśli kwiaty na zakończenie roku szkolnego są wyznacznikiem poważania, to dostają je ci, którzy cisnęli i uczyli - twierdzi Joanna Rozmuszyńska ze Szkoły Podstawowej im. Józefa Wybickiego w Grójcu.
Moi rozmówcy, nauczyciele, uważają, że prestiż zawodu budują wszyscy uczniowie - ci zdolni, bo pedagog stworzy im odrębny program, i ci leniwi, może mniej zdolni, bo wyciśnie z nich wszystko, co możliwe. - Pamiętasz lekcję, to znaczy, że dobrze zapamiętasz nauczyciela - to dewiza Artura Żywiołka, polonisty z liceum w Myszkowie.
Prestiż zawodu nauczyciela badał prof. Michał Pohoski z Instytutu Socjologii UW. Nasz szacunek nie zmienia się od 1958 r. i jest bardzo wysoki. Jednak, jak wynika z badań, wypowiadając się o tym zawodzie, nie myślimy o konkretnych osobach (do nich mamy często zastrzeżenia), ale o roli społecznej.
Myślimy odświętnie, jednak trudno nie zauważyć sygnałów wskazujących, że w szkole zmieniły się programy, ale nie styl wychowania. Oto w Zespole Szkół Rolniczych w Żywcu uczniowie płacili 10 zł, jeśli nie przynieśli do szkoły tenisówek, w Elblągu rodzice wagarowiczów dostawali karę 30 zł. W mazurskim gimnazjum w Purdzie ktoś, kto coś przeskrobał, na przykład zapalił papierosa, a miał prawo do darmowych posiłków, zostawał ich pozbawiony na tydzień lub dwa.
- Nauczyciele zbyt często stosują restrykcje i zastraszanie. W szkole narastają trudności, wobec których pedagog jest bezradny. Prosta dewiza "będę uczył i to wystarczy" jest skazana na porażkę - mówi prof. Heliodor Muszyński, wieloletni wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - W szkole, w której pracuje mój znajomy pedagog, najsilniejsze nauczycielki wymierzają kary w imieniu innych. To przejaw bezradności.
I dlatego choć rodzice nie wiedzą, jak wypełnić dzieciom wakacje, to cieszą się, że przynajmniej skończyły się wywiadówki, gdzie o uczniach mówi się tylko jako o Kowalskich i przeważnie w negatywnym kontekście.
- Dziś zadowoleni mogą być rodzice, którzy nie mają żadnych oczekiwań wobec dzieci. Godzimy się na bylejakość, na marne funkcjonowanie szkoły. W Niemczech i w Japonii - krajach, które doszły do potęgi ekonomicznej głównie dzięki edukacji - nauka trwa dłużej, a i uczeń w ciągu dnia dłużej przebywa w szkole. W Polsce ponad pół roku uczeń i nauczyciel siedzą w domu. A pierwszoklasista ma trzy godziny lekcji dziennie. To żadna edukacja - ocenia prof. Muszyński.
Polscy nauczyciele nie interesują się uczniami i niechętnie pomagają im w nauce - takie są wnioski z raportu OECD, to uogólnienie w stosunku do wielu nauczycieli potwierdzą rodzice. W efekcie uczniowie osiągają gorsze wyniki niż ich koledzy z innych krajów. A potem co drugi Polak nie rozumie prostego tekstu i nie potrafi wykorzystać wiedzy w praktyce.
- Wyniki badań OECD są na Zachodzie traktowane niezwykle poważnie, u nas mówi się o nich niewiele - to opinia Jolanty Lipszyc, dyrektorki warszawskiego znakomitego Liceum im. Witkiewicza.

Letnie plany pana profesora

Nauczyciele, z którymi rozmawiałam, mają sprecyzowane plany wakacyjne. Tylko nieliczni ciągną latem korepetycje. Niektórzy wyjeżdżają na mocno dotowane przez ZNP spotkania twórców. Wielu dorabia na koloniach. Stawki bywają kilkusetzłotowe, ale "wikt i opierunek" jest za darmo. Bardzo duża grupa chce się dokształcać. Krajowe Stowarzyszenie Pomocy Szkole organizuje dwutygodniowy kurs o oświacie unijnej. - Dzięki dotacji MENiS uczestnik płaci tylko 550 zł - tłumaczy Teresa Janczak, przewodnicząca stowarzyszenia.
Wielu nauczycieli wykorzystuje wakacje na zebranie całej masy dokumentacji, która pozwala zabiegać o wyższy stopień w hierarchii. Opinię musi też wydać dyrektor szkoły. Kazimierz Leniart kieruje rzeszowską podstawówką nr 3. Do końca lipca musi wypowiedzieć się na temat kilku swoich nauczycieli. A ci czekają niecierpliwie, bo awans to 400 zł podwyżki.
Czy przekłada się on na jakość lekcji? Często nie. - Nauczyciel, którego uczniowie odnoszą sukcesy, nauczyciel lubiany, ten, który towarzyszy swoim uczniom, to nie zawsze ten, który właśnie awansował - potwierdza Włodzimierz Paszyński, wykładowca warszawskich uczelni.

Szkoła po szkole

Ponad 80% umiejętności potrzebnych, aby się dostać do dobrego liceum lub na renomowaną uczelnię, zdobywa się dziś poza szkołą - dowodzą badania prof. Aleksandra Nalaskowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W ciągu roku rodzice wydają na korepetycje, kursy językowe, kursy przygotowawcze do liceów ok. 1000 zł.
- Utworzono prywatny system, w którym ten sam nauczyciel uzupełnia to, czego nie zdążył zrobić w szkole - komentuje prof. Muszyński i dodaje, że wiele szkół nie powinno się chwalić wysoką liczbą swoich absolwentów przyjętych na studia. To zasługa rodziców, którzy zapłacili za korepetycje.
Znamy tylko wycinkowe dane dotyczące korepetycji, na przykład na Śląsku korzysta z nich od 30% do 50% uczniów, przed maturą procent ten wzrasta. Działające tam stowarzyszenie rodziców wyliczyło, że przygotowanie dziecka do matury i na studia kosztuje ok. 15 tys. zł.
Ale w urzędach skarbowych nie spotka się nauczycieli chcących płacić podatki. Nikt też na nich nie donosi ani do urzędu, ani do kuratorium. W kuratoriach, w których zadałam to pytanie, oburzono się, że badanie szarej strefy to nie ich sprawa.
Dlaczego potrzebna jest "szkoła po szkole", czy moralne jest uczenie własnych uczniów, to nauczycieli nie interesuje, bardziej brną w próby legalizacji korepetycji. Pedagodzy z warszawskiej szkoły podstawowej założyli Fundację Przyjaciele Szkoły, która miała odpłatnie uczyć rozwiązywania testów na zakończenie VI klasy, czyli robić to, co powinno być realizowane w ramach lekcji. Kurs odwołano po interwencji kuratora, ale winą za aferę obwiniono media. Podobnie było we wrocławskim liceum, gdzie sekretarka założyła firmę, w której pracowali nauczyciele z tej szkoły. Odpłatnie w tych samych licealnych pomieszczeniach udzielali korepetycji.
- Jeśli uczniowie biorą korepetycje, to sygnał, że program jest źle realizowany - komentuje Anna Radziwiłł, była wiceminister edukacji.

Nie daj sobie skakać po głowie

- Nauczyciele są jedyną grupą zawodową z budżetówki, która w zeszłym roku dostała jakieś podwyżki - mówi Tadeusz Sławecki, ówczesny wiceminister edukacji. - Resort nie ma w stosunku do nich żadnych zaległości. Udało nam się nawet przyspieszyć podwyżki. Miały obowiązywać od 1 stycznia, a minister Łybacka wymogła na ministrze Kołodce wcześniejszy termin. - Nikt nie twierdzi, że to są fantastyczne zarobki - dodaje Sławecki - ale spójrzmy też na polskie realia. Na wsi nauczyciel dyplomowany jest na drugim miejscu. Lepiej zarabia tylko wójt.
Batalie, walki, manifestacje, strajki i referendum. Umiejętność protestowania doprowadzili nauczyciele do perfekcji. Pod Kancelarią Premiera chętnie skandowano: "Oszukaliście - obiecaliście - nie daliście - w butelkę nas nabiliście!". Silne związki zawodowe podsycają poczucie krzywdy. W "Nauczycielskim Dekalogu" opublikowanym w "Głosie Nauczycielskim" (X, 2002) żadne przykazanie nie odnosi się do jakości pracy. Nauczycielom radzi się: "Nie daj sobie skakać po głowie" i "Nie słuchaj odgłosów mediów i ulicy".
Związkowcy nie zgodzili się, by dyrektorzy szkół zawierali z nauczycielami kontrakty. Nadal obowiązują socjalistyczne zasady, a to oznacza urawniłowkę. Dopiero ostatnio pojawił się pomysł, by kandydaci na najwyższy stopień nauczyciela dyplomowanego stawiali się na egzamin osobiście. Obecnie stopień przyznawany jest zaocznie, na podstawie zgromadzonej dokumentacji.
W czasie ostatniego zjazdu ZNP jedynym, który skupił się na poziomie nauczycieli, był Gaston de La Haye, sekretarz generalny Światowej Konferencji Nauczycieli. Przypominał, że pedagodzy muszą się zmierzyć z nowymi technologiami. Wiceprzewodniczący ZNP, Krzysztof Baszczyński, był zainteresowany wyłącznie podwyżkami i prawem do strajku.

Kuriozalne pensum

- 18-godzinne pensum to czyste kuriozum. Gdy moi zagraniczni koledzy słyszą, ile pracują polscy nauczyciele, pukają się w czoło. I mają rację. Przy takim wymiarze godzin ten zawód nigdy nie będzie traktowany poważnie. Wykonując go "z doskoku", nauczyciele nie znajdują czasu, by zająć się uczniami - komentuje prof. Heliodor Muszyński.
Dodatkowe dwie godziny przeznaczone na zajęcia po lekcjach spotkały się z protestem. Przedstawiciele MENiS tłumaczyli, że szkoły po południu świecą pustkami. Przypominano, że tak naprawdę nauczycieli, podobnie jak wszystkich obywateli, obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy. 18 godzin to lekcje, 22 winny być przeznaczane na wywiadówki, kółka szkolne i wycieczki.
- Część nauczycieli zmuszona do ich prowadzenia będzie je odwalała - szczerze wyznał Stefan Kubowicz, szef oświatowej "Solidarności".
- W imię jakiej idei dokłada się nam dodatkowe dwie godziny? Czy po to, żeby nas denerwować? - pytał śląski związkowiec, Jerzy Surman.
- Dobra szkoła to nie tylko lekcje, ale także kontakt nauczyciel-uczeń. Dają go właśnie zajęcia pozalekcyjne - tłumaczyła minister edukacji, Krystyna Łybacka. Jednak ostatecznie dwie dodatkowe godziny nie są obowiązkiem.

Poza kontrolą

Praca nauczycieli nie jest kontrolowana. Według raportu NIK, w co drugiej szkole odstąpiono od obowiązkowej zasady hospitacji raz do roku. W świdnickim gimnazjum (woj. lubelskie) dwóch nauczycieli - jeden ze stażem 10-letnim, drugi z 22-letnim - nigdy nie było ocenianych. Większość dyrektorów w ogóle nie skorzystała z możliwości dokonywania własnej oceny pracy podległych sobie pracowników. Jeżeli już przełożony wybierał się na lekcję, to mimo że wizytacja winna być niezapowiedziana, w praktyce zawsze uprzedzał podwładnego.
Aby wystawić ocenę negatywną, trzeba nauczycielowi postawić wiele zarzutów. Źle oceniony może odwołać się do sądu pracy. Pewien dyrektor przewidując, że w sądzie wszystko będzie interpretowane na korzyść oskarżonej, przez rok robił notatki o nauczycielce, której chciał się pozbyć. W przedstawionej dokumentacji znalazł się m.in. temat lekcji "Wprowadzenie litery o na podstawie wyrazu ul". Wygrał.
Małopolskie Kuratorium Oświaty nie miało w tym roku ani jednego przypadku wystawienia nauczycielowi negatywnej oceny pracy. Jednak kontrola NIK wykazała, że nadzór kuratorium jest bardzo słaby. Okazało się, że kuratoria wizytują szkoły, ale potem niewiele z tego wynika. Tylko pięć szkół otrzymało polecenia i rady, jak usunąć błędy.
Same kuratoria nie były przygotowane do kontroli. Na przykład we Wrocławiu, Warszawie i Szczecinie w ogóle nie wiedziano, ile szkół jest w województwie. Co trzecia z kontrolowanych placówek nie gromadziła informacji o pracy nauczycieli.
Na dokładkę wprowadzono sztuczny, teoretyczny i sformalizowany system awansu. W efekcie w oświacie zapanował czysty obłęd podnoszenia kwalifikacji. - Znam pedagogów mających po cztery, pięć dyplomów różnych studiów. Tyle że przez to wcale nie są lepszymi wychowawcami - komentuje prof. Heliodor Muszyński.
Tymczasem w przyszłym roku szkolnym zakończenie nauki ma się odbyć w ostatni czerwcowy piątek, a więc 25. Aż strach pomyśleć, jak wielki będzie nauczycielski opór. Już dziś Sławomir Broniarz, prezes ZNP, ostrzega: - To niedobry pomysł. I nauczyciele, i uczniowie są zmęczeni. Dłuższa nauka byłaby fikcją.
A może jednak po długich wakacjach ton edukacji nadadzą najlepsi.
Iwona Konarska

RAMKA Z WYBITYMI LICZBAMI
Pół roku pracy
Nauczyciel w roku szkolnym 2002/2003
181 dni pracował,
184 miał wolne.
A oto statystyka nauczycielskiej laby:
74 dni - wakacje, które się właśnie zaczęły,
82 dni - soboty i niedziele w pozostałych miesiącach,
7 dni - święta,
18 dni - ferie,
3 dni - rekolekcje.
Nauczycielskie pensum to 18 godzin tygodniowo.


TEKST UZUPEŁNIAJĄCY - MOŻE FLAGI PRZY PAŃSTWACH

Krótsze wakacje, letnie szkoły
Nauczyciele w Niemczech mają pięć tygodni więcej wolnego niż zwykli śmiertelnicy. Letnie wakacje (w krajach federalnych w różnych terminach) trwają sześć tygodni. W Saksonii np. w tym roku trwają od 12 lipca do 22 sierpnia. Niemieccy nauczyciele skarżą się, że chociaż mają status urzędników państwowych, i tak muszą pracować dłużej niż inni funkcjonariusze służb publicznych, gdzie średni czas tygodniowej pracy wynosi 38,5 godziny. Nauczyciele twierdzą, że pracują ponad 40 godzin tygodniowo. Tylko że sami dokonują tych kalkulacji.

Brytyjski teacher musi nauczać przez 190 dni w roku, do tego pięć dni poświęcać na samokształcenie. Tego pensum nie próbuje zmienić żaden rząd. Niekiedy wszakże politycy Zjednoczonego Królestwa występują z inicjatywą skrócenia letnich wakacji uważanych za wyjątkowo długie, gdyż trwają aż sześć tygodni. Już w 1999 r. władze hrabstwa East Sussex zaproponowały podzielenie roku szkolnego na pięć semestrów (zamiast dotychczasowych trzech) i skrócenie letnich wakacji do czterech tygodni (zamiast tego miały zostać wydłużone inne ferie). Po roku dyskusji i sporów inicjatywa spaliła na panewce, bowiem rozsierdzeni pedagodzy zagrozili strajkiem. Obecnie władze hrabstwa Derby planują wprowadzenie roku szkolnego z sześcioma semestrami i tylko pięcioma tygodniami wakacji letnich. Wątpliwe jednak, aby udało się zrealizować te zamiary.

Osobliwa sytuacja panuje w Austrii. Jak pisze dziennik "Der Standard", w artykule "Stres z powodu pauzy XXL", właściwie zajęcia szkolne kończą się w połowie maja. Oficjalnie wakacje trwają niespełna 10 tygodni, lecz tak naprawdę praca w szkole zaczyna się w październiku. Austriacka młodzież wyjątkowo dużo czasu spędza w szkolnych ławach (na 14-latka przypada 1148 godzin rocznie, przy czym w Austrii lekcja trwa 50 minut). Za to nauczyciele pracują najkrócej - tylko 658 godzin rocznie - to o połowę mniej, niż wynosi pensum ich kolegów np. w USA i Meksyku (1182 godziny nauczania rocznie). Stało się to możliwe, ponieważ kadra nauczycielska w Austrii jest niezwykle liczna (125 tys. nauczycieli w nieco ponadośmiomilionowym kraju). Minister oświaty, Elisabeth Gehrer, postanowiła więc zredukować liczbę obowiązkowych godzin nauki w szkole podstawowej ze 126 do 120 tygodniowo. W obawie przed zmniejszeniem liczby miejsc pracy pedagodzy 6 maja zorganizowali strajk.

W Stanach Zjednoczonych ferie przypadają w różnych terminach, w zależności od stanu, a nawet hrabstwa. Wakacje letnie są długie, np. w szkole średniej Tri-County High School (Iowa) rozpoczynają się 5 czerwca (dla nauczycieli 6 czerwca), zaś kończą 19 sierpnia (dla nauczycieli 18 sierpnia). Nauczyciele zobowiązani są przepracować 183 dni w roku. Amerykańscy pedagodzy jednak rzadko muszą bronić się przed oskarżeniami o lenistwo. W wielu placówkach oświatowych organizowane są podczas wakacji letnie szkoły. Słabsi uczniowie, którzy źle wypadli na testach, muszą doskonalić w nich swe umiejętności. Koszty tych swoistych letnich korepetycji pokrywane są ze stanowej kasy.
Kry

fredi26-06-2003 14:45:39   [#06]

Pytanie konkursowe dla dziennikarzy.

Ile dni pracuje sędzia sądu rejonowego?

a moze też ile dni normalny urzędnik? Po odliczeniu niedziel ,swiąt, urlopu?

Majka26-06-2003 14:57:14   [#07]

pójdę na całość ;-)

Fredi, może zapytać odważnie, ile dni pracuje autorka tego artykułu (i za ile)?

Pensja miesięczna (bez wierszówek) mojej byłej uczennicy- obecnie dziennikarki- rzuciła mnie na ziemię bez czucia :-)

Mariola26-06-2003 15:10:20   [#08]

ale

w odróżnieniu od nas, ta autorka się napracowała...
Żeby tak skupulatnie wszystko wyliczyć?
Musiało to liczyć ze dwa dni.
Majka26-06-2003 15:16:15   [#09]

eee tam, cicho być....

Polska (wg wyliczeń autorki)  181 dni

USA 183 dni w roku

Austria -tylko 658 godzin rocznie (czyli połowa godzin amerykańskich)

Wielka Brytania - 190, w tym 5 dni na szkolenia (czyli 185)

Niemcy (nie ma wyliczonych dni), 6 tyg. wakacji, ferie jesienne, zimowe, wiosenne - i znana wszystkim pensja.....

Wniosek autorki: na całym świecie nauczyciele to zrzędliwe nieroby.

Nie lubi belfrów i tyle ;-)

Dorsto27-06-2003 18:09:38   [#10]

A co Wy na to?

 

Ja już dawno temu zaproponowałam jakiejś pani redaktor, by pobyła ze mną chociaż ze 2 miesiące, dzień w dzień, na lekcjach i poza nimi - i by oglądała wszystko, co robię  (przecież to taka łatwa praca ;-) i liczyła, ile godzin naprawdę pracuję...(przy gołym etacie!). No i by się wtedy oczywiście  utrzymywała z dwóch nauczycielskich pensji...

:-)

Niestety, moja propozycja pozostała bez odpowiedzi.

Maryśka227-06-2003 20:34:03   [#11]

No nie mówiłam...

...konsternacja, jeśli proponujemy chociażby obserwację naszego nicnierobienia ;-)

Łatwo krytykować i zachowywać się jak stare baby pod kościołem, trudniej jest przedstawić rzeczowe argumenty.

Gaba28-06-2003 08:31:13   [#12]

A mnie się ten artykuł bardzo podoba, ja go czytam przewrotnie, uśmiecham się do tej pani i o co macie pretensje, przecież, jak mówi dziennikarka to wie, nie?  :)

Przecież to jest nasze myślenie powszechne, takie polskie, ot, grajdołek - dowalić górnikom, bo górnicy... precz z emerytami, bo taki emeryt, to... won z dziennikarzami, aj, ci dziennikarze, to dopiero.

 

Ona mówi o postrzeganiu naszego zawodu - uproszczenia, skróty, łatwizny nas martwią czy tam irytują, ale summa summarum ta prawda jest gdzieś pośrodku, ona tam wyziera złośliwie.

wielkiej narodowej debaty potrzeba, wielkiego powszechnego wietrzenia szkół, mamy tylko reformkę powierzchowną (syndrom gwizdania w gwizdek model izraelski reformy oświaty)

A zjednać prasę, a zaprosić (bardzo mi się ten pomysł podoba...), a budować lobby, pokazywać dobre.

W Krakowie jest pewna pani dziennikarka, która się specjalizuje w sprawach oświatowych - wyłapuje wszystko, złośliwie, inteligentnie, trochę tendencyjnie, ot. A złapać taką panią, by pokazać, że można tak, tak i tak, a nękać kobietę, a włączać do tego, co fantastyczne. Że warto o szkole pisać też od innej strony. Pani zrobiła karierę na pokazywaniu tylko potknięć.

Gdzie jest więc wartościowe? Nie ma przebicia? Ludzie nie słuchają o dobrym. Głupota jest ciekawsza, także w szkole?

 A pokazywać pokrętność związkowego myślenia, broniącego nie wiadomo kogo. a opowiadać, ile godzin siedzicie, dokumentować, włączać prasę, media do stałej gry o wasze-nasze szkoły. Kiedy impreza - zapraszać reportera, pisać do gazet lokalnych.

to nie tylko promocja szkoły, ale budowanie pablik rilejszyns.

dobrze, że ta pierwsza nie wyjechała jeszcze, że mamy pensum 13,5 godziny zegarowej.

Zapytajmy więc - co chciała osiągnąć, dlaczego powstał ten artykuł, na jaką społeczną potrzebę odpowiada...

- poważniej - boli ten artykuł, język świerzbi, by odpyskować, ale się pytam, gdzie się mieszczę ze swoim wyobrażeniem uprawiania tego zawodu... odmitologizować go, sio z siłaczkami, romantycznym powołaniem...

- ona ma prawo tak nas widzieć, dobry nauczyciel ma prawo mówić, chwileczkę proszę pani, uprościła pani, bo...

- dotkliwy brak dialogu o polskiej szkole...

- dobry menedżer oświatowy rozpoznaje wagę budowania pozytywnego, także przy pomocy mediów. To element gry rynkowej.

 

Precz z KN i ZZ, i parę jeszcze innych - pensa określonych specjalności nie są równe, dlatego koledzy z innych części Europy się dziwią, dlatego, kiedy słyszą, ile pracują u nas niektórzy (i po 60 godzin) nie mogą uwierzyć, że mamy pensa 18 godzinne i niektórzy pracują na 2,5 etatu.

- nie uprawiać socjalu, szkoła to nie pomoc społeczna dla urlopowanych i innych, urynkowić zawód, a nie powołanie (kocham romantyzm, ale tylko literaturze);

- obniżyć wiek emerytalny nauczyciela

- kiedy nie potrafią sobie władze poradzić z liczeniem godzin dla pensów można sobie wziąć rozwiązania unijne.

- wporwadzić personel pomocniczy do szkół, pracowników laboratoryjnych...

- podwyższyć pensje nauczycielom i zwolnić zbędnych.

A niektórym mianowanym z urzędu zrobić egzamin sprawdzający, wyznaczając rok czasu.

janzg29-06-2003 12:04:23   [#13]

Gabo

w pełni się z Tobą zgadzam

niestety znam wielu nauczycieli chronionych Kartą i przez związki, którzy mają tę wielką "labę" po mniejszej w czasie roku szkolnego.

Chciałbym być dobrze zrozumianym - myślę - że nie dotyczy to tylko moim zdaniem jak oceniam ponad 50% nauczycieli na tzw. "urlopach zdrowotnych"

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]