Krzysztof Jaroszyński
Są - w mojej prywatnej opinii - dwa zawody stanowczo przeceniane społecznie: disc jockey i trener selekcjoner. Artystyczne posłannictwo didżeja polega na puszczaniu płyt, często zresztą w sposób całkowicie niezgodny z ich przeznaczeniem. Zajęcie to ma tyle wspólnego ze sztuką, co bicie pieczątek na listach. Praca DJ - jak każda - ma swój element fizyczny (przynieść płyty, rozpakować, puścić, zapakować, wynieść) i intelektualny (przeczytać okładkę). Didżej to wie i wybiera sobie ksywę stosowną do ciężaru obowiązków intelektualnych i artystycznych: Bobo, Świr, Banan itp. Jeszcze bardziej tragicznym nieporozumieniem jest wysoka ranga trenerów selekcjonerów. I nie mam tu nic osobiście przeciw Pawłowi Janasowi czy jego poprzednikom, a nawet im współczuję. Uważam po prostu, że taki etat jest niepotrzebny. Nie da się bowiem stworzyć dobrej drużyny z samych złych piłkarzy. To nawet dziecko wie. W dodatku trener selekcjoner nie trenuje piłkarzy (bo nie mają czasu), tylko ich wybiera. A wybieranie spośród samych złych nie może dać innego wyniku niż zły. Wybór kadry równie dobrze można powierzyć Staśkowi Majcherskiemu z Targówka (ksywa Szpirytus), bo też jest kibicem i zna nazwiska. Albo losować kulki przed meczem. Wynik będzie taki sam: na boisko wyjdą zawodnicy niezdolni, a dodatkowo nieprzygotowani. Jak zawsze. Lepiej chyba zrobić głosowanie przez SMS-y, bo wtedy po raz pierwszy zarobimy na selekcjonerze, a nie dopłacimy. Swoją drogą, słuchając relacji z meczów, spostrzegłem, że są trzy generalne powody, że źli piłkarze grają źle: są kontuzjowani, ustawieni na nie swojej pozycji lub właśnie odbywa się ich przenoszenie do innego klubu i z tego powodu są rozbici psychicznie. Polscy reprezentanci są zawsze kontuzjowani, źle ustawieni i właśnie się nimi handluje. Przy okazji - jak można zahandlować tym, co choruje i w dodatku nie umie robić tego, co mu każą? Na przykład w handlu końmi to niemożliwe. Chyba że do Włoch na mięso. Jeśli więc któryś z naszych dostanie propozycję z Serie A, to też mam podejrzenie, że na mięso. A gdy do talentów naszych piłkarzy dodać to, że po meczach pod stadionami zabijają się bandyci, u sędziów kupuje się mecze, kluby nie spełniają żadnych norm europejskich ani ludzkich, bilety nabywa kilkuset maniaków plus pies z kulawą nogą, ale za to kiboli w pociągach muszą eskortować za nasz szmal setki policjantów i helikoptery (których mamy dwa), to pojawia się pytanie: po cholerę w ogóle nam ta piłka? Tym bardziej że komentator po laniu od Szwecji powiedział, że polscy piłkarze nie weszli do Europy. A my wchodzimy, więc po co nam oni? |