Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Czy nadzór zaingerował słusznie?
strony: [ 1 ]
RomanG14-04-2003 22:32:33   [#01]
Najpierw poczytajcie:
http://fakty.interia.pl/lok/warm/news?inf=372614
http://fakty.interia.pl/lok/warm/news?sid=1177269&cid=1177269&cinf=372614
http://fakty.interia.pl/lok/warm/news?sid=1195564&cid=1195564&cinf=372614

A teraz kilka pytań:

1. Czy nie jest to nieuzasadniona ingerencja KO i bezprawne wchodzenie w kompetencje dyrektora i RP?

2. Czy wprowadzenie takiego zapisu do statutu można nazwać działaniem bezprawnym?

3. Czy argumentacja dyrektora nie jest logiczna i słuszna wychowawczo?

4. Czy kara zastosowana wobec ucznia naruszającego statut szkoły czyni szkołę instytucją "restrykcyjną"?

5. Dlaczego szkoła i społeczenstwo mają finansować cokolwiek uczniom niewywiązującym się ze szkolnych obowiązków?

6. Czy odgórne ograniczanie metod wychowawczych stosowanych w polskich szkołach nie narusza praw rodziców, którzy metody takie uważają za bardzo skuteczne? Czy nie narusza to zasady, że piecza sprawowana nad dzieckiem przez szkołę może i powinna być wzorowana na opiece występującej normalnie w rodzinach?
Marek Pleśniar14-04-2003 22:52:54   [#02]

no cóż, dyrektor się podłożył:-) Pomoc natury socjalnej nie moze być łączona z takimi zabiegami.

a nie mogło tych obiadów zabraknać bo są teraz inni potrzebujący?;-)

RomanG14-04-2003 22:57:22   [#03]
> Pomoc natury socjalnej nie moze być łączona z takimi zabiegami.

Jest na to jakaś podstawa prawna?
Marek Pleśniar14-04-2003 23:00:02   [#04]

aha

jak zwykle urzędnicy w obliczu prasy "karzą winnych". Na pokaz i mocniej niż zwykle (tj. bez prasy).

A my narzekamy na brak standardów w oświacie:-)

Jest jeden - jak panowie z artykułu udowodnili: standard RWD ;-)

Marek z Rzeszowa14-04-2003 23:37:05   [#05]

Z mojego podwórka.
Dwóch braci. Bezrobotni, bez zasiłku, bez wykształcenia, bez perspektyw. 
Starszy, Miecio - pijak w ostatniej fazie delirium. Żadnej chęci do roboty. Facet hołdujący zasadzie "przewrócilo się, niech leży...".
Młodszy, Jędrek - pracowity, spokojny, nie nadużywa (co w tym środowisku jest rzadkością). Dzięki dorywczym zajęciom wyremontował dom. Wieczory spędza przy komputerze, który mu złożyłem w zamian za pomoc przy remoncie.

Zagadka 1: komu gminna opieka społeczna przydzieliła zasiłek?
Zagadka 2: dlaczego?

Marek

Ana15-04-2003 00:46:52   [#06]

Nie pozbawiajmy uczniów praw

W wymianie plików są doskonałe teksty P. M.Osucha o prawach ucznia.

  ...    "Każdy uczeń ma prawo do odpowiedniego poziomu życia (artykuł 27 Kopd),

(Konstytucja RP w treści artykułu 67 gwarantuje prawo do zabezpieczenia społecznego, a w treści artykułu 69 gwarantuje osobom niepełnosprawnym pomoc w zabezpieczeniu egzystencji. W artykule 71 gwarantuje rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, a zwłaszcza wielodzietnym i niepełnym, prawo do szczególnej pomocy ze strony władz państwowych)  "     

..."Prawo uczniów do opieki przyznawanej uczniom pozostającym w trudnej sytuacji materialnej i życiowej (art.1 USO)."

..."Nie stosujcie kar w postaci odebrania praw (w przypadku praw człowieka jest to niedopuszczalne!)."

 

Pan Dyrektor pozbawił ucznia prawa do bezpłatnego posiłku bo nie

wywiązywał się z obowiązków ( w Polsce karmimy więźniów, bo takie

prawa człowieka). Kto sprawdzał pierwszy statut tej szkoły i jego

 kolejne nowelizacje? Skąd w katalogu kar znalazła się taka bzdura?

 Gdzie był nadzór - KO? Winnych takiego stanu widzę wielu, dyrektor

 "zebrał" za nieznajomość prawa.

Ewa z Rz15-04-2003 12:33:44   [#07]

Romanie,

Odpowiadam na Twoje pytania:

1. Jest uzasadniona. Ale powinni wiedzieć o tym dawno i niedopuścić do takiego zapisu w statucie.

2. Tak. Środki na dożywianie nie są w gestii szkoły. Szkoła jedynie wydaje posiłki dzieciom, natomiast nie decyduje o tym komu mają być przyznane, wobec tego nie ma prawa ich samowolnie odbierać. Tak jak ja nie mam prawa decydować o tym co zrobisz ze swoimi pieniędzmi.

3. Może jest i słuszna, ale to nie jego kompetencja. Jeśli uważał, że tym uczniom nie należy się dożywianie to mógł odpowiedni wniosek złożyć w ośrodku pomocy społecznej.

4. Kara zastosowana zgodnie z prawem jest konieczna i społecznie słuszna. Nie można mówić tu o jakiejkolwiek "rekstrykcyjności". Ale tego typu kara zapisana w statucie ma ten charakter - dotyczy tylko uczniów dożywianych a pozostałych nie. To tak jak w dawnej Polsce - pewne czyny były obłożone karą (czasem gardłową) ale wtedy gdy dopuścił sie ich chłop czy mieszczanin. Natomiast jeśli zrobił to szlachcic, kary nie było.

5. Bo TO dofinansowanie nie jest od tego uzależnione mocą ustawy.

6. Na te pytania nie da się odpowiedzieć w związku z poruszanym tematem, bo maja one niewiele z nim wspólnego...

Elusia15-04-2003 13:21:07   [#08]
Ewo, zgadzam się z Tobą.
RomanG15-04-2003 15:44:33   [#09]

Ewa :-))

Ok, przekonałaś mnie :-)))
RomanG15-04-2003 16:17:19   [#10]

No tak

Sprawę reguluje

ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW
z dnia 15 stycznia 2002 r.
w sprawie szczegółowych zasad i trybu udzielania pomocy w dożywianiu uczniów w 2002 r.
(Dz. U. Nr 6, poz. 56)

Na przyszłość przeczytam, ZANIM wystawię Twoją cierpliwość, Ewo, na próbę ;-))
Basik15-04-2003 17:42:04   [#11]
Kochani, pewnie tez popełniłam coś strasznego, bo wnioskowałam do GOPS o pozbawienie prawa do obiadów 2 uczniów, którzy przychodzili do szkoły wyłącznie na obiady. Według mnie- szkoła żywi uczniów, a uczeń nie jest wyłącznie postacią zapisaną w dzienniku. Uczeń przychodzi do szkoły uczyć się. Odebranie tych obiadów poskutkowało pozytywnie. Widocznie chęć spożywania darmowych posiłków ma ogromną moc sprawczą. Była w stanie dokonać czegoś, czego nie dokonał rodzic i szkoła. Czekam na uwagi krytyczne
Marek Pleśniar15-04-2003 17:57:20   [#12]

osobiście nie potępiam działań podejmowanych - po rozważeniu w sumieniu - przez wychowawcę dla dobra wychowanków. A nie tylko obiadek się liczy - tu jestem przekonany.

Natomiast chyba ryzykujesz naruszając standard RWD:-)

RomanG15-04-2003 18:51:27   [#13]

Ale Ty, Basiu

wybrałaś właściwą prawnie drogę. Tamten dyrektor - wynika z tego - nie.
Nasuwa mi się takie pytanie: czy nadzór nie mógł - kwestionując decyzję RP - podpowiedzieć jednocześnie, jak załatwić tę sprawę, aby założone cele wychowawcze osiągnąć? Zamiast karania... :-))

A tak, przy okazji, wskazano dyrektorom i nauczycielom te "SŁUSZNE" metody wychowawcze. "Jedynie" słuszne ;-)
Gaba15-04-2003 20:08:18   [#14]

Ja nie śmiałabym wnioskować o odebranie obiadu - tylko powiadamiam MOPS, że delikwent nie chodzi do szkoły, a mama np. przysyła brata po obiad, i jest tak przez miesiąc, bo chory (na lenia). Informuję dysponenta środków, co się z jego pieniędzmi dzieje, odpis wysyłam do takiej mamy - nic o nas bez nas.

I... skutkuje. I jest cenne.

 

Ostatnio bardzo grzecznie odmówiłam mamie noszenia obiadu do domu, bo się dziecko krępuje jeść w szkole (?), po niesłychanie kulturalnym liście, dziecko przestało się krępować (a o to mi chodziło), zmiata obiad, aż miło.

 A mama może se na przegrychę znaleźć coś innego - ja mam pilnować interesu dzieciaka i firmy, która te obiady płaci. Dzieciak je i to mnie ciesze, nikt nie zjada dzieciakowi.

Marek Pleśniar15-04-2003 20:51:14   [#15]

w mojej głowie zaczyna świecić czerwona lampka...

Otrzeźwiły mnie ostatnie wypowiedzi. Moi drodzy, chciałbym by nikt nie musiał przeżywać upokorzenia, jakie musi towarzyszyć podkradaniu uczniowskiego obiadu. I nie chciałbym by jedzeniem dla tych uboższych manipulował ktokolwiek, nawet nauczyciel - nawet z powodów wychowawczych. Po prostu mi przeszło. Dzisiaj. Tu.

Obiecuję że nigdy nie będę wychowywał nikogo przy pomocy jedzenia.. No chyba że królika marchewką. O kiju nie mówię w ogóle:-)

Bardzo lekko nam przychodzi wychowywanie wszystkich dookoła. Mamy w naszym zawodzie coś co nas tak skrzywia. Dzięki za naukę.

Marek z Rzeszowa15-04-2003 22:05:52   [#16]

To jakiś absurd. Nasza opieka społeczna jest postawiona na głowie. Wszyscy to wiemy a udajemy, że nic się nie dzieje.

Oczywiście, że trzeba pomagać biednym, głodnym i chorym. Każdy harcerz to wie (i nie tylko). Ale trzeba sobie również postawić pytanie, czy lokowanie wielkich środków na doraźną, bezpośrednią pomoc ludziom, którzy robią wszytko by zniszczyć swoje życie (i swoich dzieci, i najbliższych), jest postępowaniem w dobrym kierunku?
Nie zauważacie, że ten sam biedny i głodny, na flaszkę jakoś zawsze znajdzie?
Że pomoc w postaci dożywiania dzieci, zwalnia rodziców od najdrobniejszego nawet wysiłku w celu zdobycia jakiejś pracy?
Że biedne i głodne dziecko na cygary i piwo jakoś znalazło?

A dokąd my zmierzamy z takim modelem pomocy społecznej?

Opiowiedziałem historyjkę (prawdziwą, jak najbardziej) i zadałem pytanie. Nikt nie odpowiedział. Czyżby zagadka była za trudna?
Oczywiście nie. Tylko odpowiedź nie bardzo pasuje do waszych wypowiedzi, więc udajecie, że pada deszcz...

To ja wam odpowiem. Zasiłek dostał pijak w delirium, a jego pracowity brat nie.
Powód? Prosty: "jak on ma komputer, to jakoś sobie poradzi, a tamtem ma zepsutą głowę to mu trzeba pomóc..."

Nic dodać nic ująć. Mnóżmy pijaków i obiboków. Dawajmy im darmowe obiadki, zapomogi. Niech państwo opiekuje się ich dziećmi w domach dziecka (miesięczny koszt utrzymania od 1500 do 3000zł), a jak przyjdzie im fantazja coś ukraść albo komuś dołożyć, to zamykajmy ich i utrzymujmy w zakładach karnych (miesięczny koszt utrzymania powyżej 2500zł).

Ma ktoś z was tyle na swoje dziecko?

A jeśli powiecie, że nie znam się na opiece społecznej albo, że jestem mało wrażliwy, to powiem wam, że społecznie jestem szefem PKPS w województwwie podkarpackim, a w domu dziecka byłem wolontariuszem przez 5 lat...

Marek

Grzegorz16-04-2003 00:24:26   [#17]

Marku (rzeszowski)

Nikt nie odpowiedzał na twoje pytanie, ponieważ było tendencyjne. :) I odpowiedź zbyt oczywista.

Gdyby to wszystko było takie proste, jak piszesz...

Nie mam zamiaru nikogo tu pouczać (broń Boże!), ale przypomnę, że alkoholizm to jednak choroba, a nie sposób na życie. Istnieje też w naszym pięknym kraju pewna grupa rodzin, które zwykło nazywać się niewydolnymi lub też niezaradnymi życiowo (wychowawczo nie wspomnę). To też choroba (społeczna). Zobacz, ile jest różnych programów, projektów realizowanych zarówno przez rząd jak i NGO próbujących wyciągnąć z dołka właśnie takie rodziny. Ot, choćby środowiska popegierowskie. I co? I nic. Wciąż króluje alabama. Jetsem przekonany, że gdyby ktoś wynalazł antidotum na te wszystkie nasze problemy - Nobel murowany!

Wracając do obiadów w szkole. Zgadzam się Ewą z Rz. Jednak Marek olsztyński zwrócił uwagę na bardzo ważny problem. Mam na myśli kwestię dyskrecji i poszanowania godności ucznia przy jakiejkolwiek udzielanej pomocy, nieważne czy z OPS czy np. z PCK lub pajacyka.

Wiem, jak trudno zwalczac plagę palenia w szkołach, ale odbieranie obiadów nie jest tutaj z pewnością właściwym rozwiązaniem. Nawet, jeśli byłoby skuteczne.

A może wogole nie walczyć z tym paleniem? Takie rozwiązanie może sie okazać całkiem skuteczne. Znam to z autopsji.

Kiedy byłem młodym licealistą (końcówka I klasy), spróbowałem pierwszego papierosa. Pamietam dokładnie - to były Ibary - żygałem okropnie. :)  I tak się zaczęło. Po pewnym czasie nauczyciele zorientowali się, że palę. Wreszcie przyszedł ten moment, kiedy pierwszy raz zostałem przyłapany. Na najbliższej wywiadówce została poinformowana o tym moja mama (też nauczycielka). Kiedy wróciła do domu, pamietam co powiedziała ojcu: "Ty wiesz co ta ...... (nazwisko mojej wychowawczyni) nawygadywała? Że nasz Grzesiek pali papierosy. Wyobrażasz to sobie, jaka bezczelna. Nasz Grzesiek - okaz zdrowia, który codziennie ma jakieś sekaesy, pali papierosy." Śmiała się przy tym od ucha do ucha. Do mnie oczywiście nie miała żadnych pytań. Wtedy wydawało mi się, że rzeczywiście nie wierzyła wychwawczyni. Dziś wiem, że było inaczej. I tak przez całe liceum, potem studia. Ja sobie po cichu popalałem, a rodzice udawali, że nic o tym nie wiedzą.

I co? Efekt jest taki, że od 8 lat nie palę. Dziś dziękuję moim rodzicom, że okazali tyle cierpliwości i nie stracili we mnie wiary, że kiedys zmądrzeję. :)

Gaba16-04-2003 04:26:25   [#18]

zabawa w policjantów i złodzei

Rzeczywiście się nie znam na opiece społecznej, ani na pomocy socjalnej, i obym prywatnie nigdy nie musiała z niej korzystać - a po trzecie i najważniejsze sama - nie lubię lamentowania, biadolenia, użalania się - nie umiem takich skarg słuchać (bardzo mnie drażnią  nawet szkolne talony i taloniki + opowieści dzikiej treści  połączone z fantastyczną amnezją, ale -ale kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem, w tym roku lepiej jest, choć... :)  ).

Powtarzam - to chyba jakiś cud, że mnie w tym dziwnych czasach jakoś idzie i dlatego trzeba pracować również w zakresie takiej pomocy. Cieszę, bo pomoc charytatywna w naszej szkole jest jedną z ciekawiej wychodzących spraw.

 Sama mówię głośno - nie, dziękuję, nie wolno, nie można, nie trzeba.

Patrzę na wielu nieszczęśliwych ludzi, wśród nich są bajczarze i zapewne tacy, którzy o swojej tragedii nie są w stanie opowiedzieć sensownie. Polacy są uczeni niezaradności - zgodziłabym się z tą arcytrudną tezą. Ale przecież nie brak ludzi, których nie stać na bilet, na okulary, buty. To jest właśnie takie dziwne. Polaków sie wszędzie wyręcza i uszczęśliwia. Polak nie musi sam za siebie odpowiadać, za Polaka i jego dziec będzie odpowiadać szkoła, parafia, pomoc społeczna. Polak jest - do biadolenia i przeklinania swego losu nieszczęśliwego.

Notoryczna pijaczka idzie i historie opowiada o szkole, w której 3x ukradziono buty... dzieci jej żebrzą na jej wódkę pod kościołem i dostaje pieniądze na chleb... w płynie. Nuczycielka zapomina o tym, ze jej mąż siedzi we Francji od..., ale do dochodu go nie wlicza, tylko swój dochód dzieli przez męża.   :)

Obok naszej szkoły jest PCK - w okolicy świąt po okolicznych koszach na śmieci, na rabatkach jest powyrzucana mąka, makarony rozsypane (nawet nie powkładają do kosza), porozbijane jajka... mąkę potrafią siać po chodniku przez kilkadziesiąt metrów, albo rozbijać na murze klasztornym, zamiast zanieść do kuchni dla biednych, bo w murze jest furtka - gdzie wydają kapucyni obiady...

Co czują ludzie, którzy widzą to wszystko - załatwili sponsorów, hurtownia mleko w proszku podarowała, ludzie przynieśli proszek do prania... a to wszystko potrafi być wyrzucone na chodnik.

Czy ta pomoc obraża biednych? Czy obdarowany może czuć się zawiedziony? Czego brakło? Wszyscy są potraktowani źle? Jak zrozumieć biedniejszego ode mnie? (ja bym się tam cieszyła gdyby mi się znalazł wór proszku - sama bym nigdzie nie poszła, ale...)

Dla jednego sprawiedliwego warto, dla jednego, który ci przyjdzie w sobotę do szkoły o 10.00, zagląda przez okienko - i krzyczy wesoło: obiad już jest? A wiśnie z kompotu wczorajszego to pani da?

Można o niektórych powiedzieć, czemuś się nie uczył, tobyś miał, kiedy ja chodziłam do szkoły, tyżeś pchał powietrze i podtrzymywał je, by nie spadło. Gdy mój wujek pracował przy moim domu - 5 stało obok i piwkowało, smiejąć się, że też ci się chce...

Boli brat pijak, który śmieje się z brata przy komputerze! Jeden dostaje na grzanie, a drugi dalej goły i wesoły, ale ma komputer!

To wstrętne, co niektórzy wyczyniają nawet w naszym grajdołku szkolnym - te bajki, baśnie, o powieści. Jako naród jesteśmy nie do końca odpowiedzialni. Śmieszą nas osoby stanowcze, jasno wypowiadające się, czasem może nawet apodyktycznie, sztywne w swych twierdzeniach, bo taki nasz statystyczny Kowalski to niestety jakiś taki miękki ni to cwaniak, ni to kombinator, trochę brak twarzy i trochę... no wiecie czego. W zyciu się nie dowiedziałabym się tego, co wiem o pracownikach, gdyby nie talony. :)

Nie wiem - czy są dobrzy, czy źli ci nasi pracownicy socjalni - wiem, że kiedy robimy spotkania, to przychodzą, informujemy się, ustalamy, że np. taki zestaw książek, tego nie trzeba kupować, a to jest jakaś opowieść, że to, czy tamto to fantazja. 10 nazwisk - to proponujemy, tego nie.

Że nasz system wyzwolił ludzi etatowo/chronicznie niezaradnych...tak, że mądrzej można - zapewne i o tym trzeba właśnie mówić, wspierać... pomoc socjalną, bo naprawdę trzeba - szkoła może być partnerem dla MOPSÓW, GOPSÓW... że pijakowi nie warto - trzeba mówić, pisać, apelować, pieniędzy nie dawać rodzicom - co jest możliwe, bo są już takie rozwiązania, że się płaci za delikwenta... nic do ręki! Nigdy bym nie dała żadnej wyprawki szkolnej! Kupiłabym/zrobiłabym biblioteki podręczników - bo to jest główny problem w szkole. Ale to jest tylko mój pomysł - i nie będzie chwilowo wdrażany.

Nienawidzę alkoholików (tee, dawnośmy nie byli w pomocy, na flaszkę by starczyło - autentycznie zasłyszane), to odrażające. Cwane dzieci, przygotowane do cwaniactwa, lepkie rączki, bezczelne nastawienie - masz mi dać, bo ja jestem biedny... ale - jakoś nie potrafiłabym odmówić bułki, jedzenia, chleba, zupy, herbaty. Jedzenia nigdy. Głodnego nakarmić!

Pieniędzy nie dam, pieniędzy odmawiam, i tego nauczyłam się właśnie w szkole, że zielonych szkół nigdy nie funduję w całości - mówię jasno, grzecznie - ile pani może dać na zieloną szkołę, nie mogę, może pani dać, tylko pytam, ile, nie mogę, może - bo chcemy Maciusia wziąć, tylko Pani (!!!), musi nam pomóc, a ja mam tamto, i owamto i jeszcze tysiące spraw, to prawda, ale ile pani może dać, nie mogę, przecież Maciusia nie będzie 14 dni, powietrzem Maciuś nie żyje w domu... (zawsze myślę sobie, a ty łobuzico jedna będzie miała jedną flaszkę mniej!). I... nie obrazić, pogadać, przekonać.

Bardzo nie lubię moich nauczycielek, które są za dobre, rozpuszczają mi niektórych, potem przychodzą Gabryśka (=dyrekcjo) - daj na zieloną szkołę, bo... O nie, możemy się tylko dołożyć, nawet gdybyśmy byli najbogatszą szkołą świata, nie ma rozdawania.

Właśnie wczoraj gwarzyliśmy sobie z ks. proboszczem o pomocy i niezdwajaniu, ten człowiek też się na słucha i... idę do niego dzisiaj, omówimy te sprawy, co do których mam świadomość.

Szkoła powinna/ pedagog mieć dobre przeszkolenie w zakresie jw.

RomanG16-04-2003 14:01:34   [#19]

Dla mnie kluczowe jest, że:

Istnieją rodzice o Grzegorzowych poglądach na wychowanie. Im odpowiada liberalizm (przepraszam, jesli upraszczam) i przymykanie oczu na papieroski.

Są też rodzice o innych poglądach, których ja jestem reprezentantem i którzy swoje własne dzieci chcą wychowywać inaczej. Kochać i wymagać. Skutecznie.

Obie te "opcje" - oddając swoje dzieci pod opiekę szkoły - mają takie samo prawo do domagania się, aby stosowano tam preferowane przez nich podejście wychowawcze.

Przepisy oświatowe dotyczące wychowania i sposobów sprawowania opieki są po to tak ogólne, aby ani Grzegorz nie mógł dyrektorowi i nauczycielom ZABRONIĆ stosowania "moich" metod, ani żebym ja nie mógł zabronić stosowania Grzegorzowych. Zarówno koncepcja Grzegorza, jak i moja koncepcja ma prawo wpływać na pracę konkretnej szkoły (gdybyśmy się akurat w jednej z Grzegorzem spotkali), ale odbywa się to zasadzie partnerskiej dyskusji na forum RR na przykład.

Może się zdarzyć, że do mojej koncepcji nie uda mi się przekonać grona pedagogicznego, a metody liberalne zaczną w szkole dominować, prowadząc do skutków dla mnie nie do przyjęcia.
Mam wtedy pełne prawo zmienić dziecku szkołę, mam prawo żądać, aby gdzieś w Polsce istniały w ogóle szkoły, gdzie panują Basikowe czy Markorzeszowskie poglądy na wychowanie i dyscyplinowanie uczniów.
Chcę wiedzieć, że ani Basik ani Marek nie będą z popwodu swoich poglądów wychowawczych gnębieni i piętnowani przez nadzór, że będą mogli spokojnie pracować i wychowywać moje dziecko podobnie, jak i ja je wychowuję w domu.
Chcę wiedzieć, że nie będą zmuszani do dawania moim dzieciom większych praw, niż te, które ja sam jestem skłonny im przyznać.
Dlatego postawiłem pytanie nr 6.

Załóżmy, że codziennie zapraszam na obiad mojego bratanka, bo dojeżdża do szkoły w moim mieście, a rodzicom ciężko.
Załóżmy, że bratanek zachowuje się od pewnego czasu źle. Złapałem go parę razy z papierosem i w podejrzanym towarzystwie, na moje uwagi nie reaguje.
Kiedy przyjdzie następnego dnia, mam pełne prawo powiedzieć: póki się nie zmieni twoje postępowanie, koniec z darmowym jedzeniem! Masz na papierosy, to pewnie pomoc taka ci niepotrzebna!

Mam prawo?
RomanG16-04-2003 14:08:24   [#20]

Aha :-)

Wskazując konkretne osoby brałem pod uwagę wyłącznie wypowiedzi z tego właśnie wątku i był to chwyt retoryczny.
Tak naprawdę swoje dziecko chyba każdemu z Was oddałbym chętnie pod opiekę :-)))

Przepraszam i przyjmijcie to zastrzeżenie :-))
benedu gda16-04-2003 16:53:13   [#21]

A w Dz.U. Nr 56, poz. 499 mamy nowe rozporządzenie RM w sprawie wyprawki dla pierwszoklasisty

 

 

Dz.U.03.56.499

 

ROZPORZĄDZENIE

RADY MINISTRÓW

 

z dnia 18 marca 2003 r.

 

w sprawie szczegółowych zasad i trybu udzielania pomocy uczniom podejmującym naukę w klasach pierwszych szkół podstawowych w roku szkolnym 2003/2004

 

(Dz. U. z dnia 1 kwietnia 2003 r.)

 

Na podstawie art. 33 ust. 2 ustawy z dnia 29 listopada 1990 r. o pomocy społecznej (Dz. U. z 1998 r. Nr 64, poz. 414, z późn. zm.1)) zarządza się, co następuje:

 

§ 1. Rozporządzenie określa:

  1)  szczegółowe zasady i tryb udzielania w 2003 r. pomocy uczniom objętym Rządowym programem wyrównywania warunków startu szkolnego uczniów w 2003 r. "Wyprawka szkolna", ustanowionym uchwałą nr 19/2003 Rady Ministrów z dnia 28 stycznia 2003 r. w sprawie Rządowego programu wyrównywania warunków startu szkolnego uczniów w 2003 r. "Wyprawka szkolna";

  2)  warunki i kryteria dochodowe, uprawniające ucznia do pomocy, o której mowa w pkt 1.

 

§ 2. 1. Pomoc w formie wyprawki szkolnej, zwana dalej "pomocą", przysługuje uczniowi, który w roku szkolnym 2003/2004 podejmuje naukę w klasie pierwszej szkoły podstawowej, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3.

2. Pomoc przyznaje się uczniom z rodzin, w których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza kryterium dochodowego na osobę w rodzinie, o którym mowa w art. 2a ust. 1 pkt 2a i art. 4 ust. 1 ustawy z dnia 29 listopada 1990 r. o pomocy społecznej, z zastrzeżeniem ust. 3.

3. W uzasadnionych przypadkach, w szczególności z powodów, o których mowa w art. 3 ustawy z dnia 29 listopada 1990 r. o pomocy społecznej, pomoc może być przyznana również uczniom z rodzin, w których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 110% kryterium dochodowego, o którym mowa w ust. 2.

 

§ 3. 1. Pomoc przyznaje się na wniosek rodziców ucznia, jego opiekuna prawnego, rodziców zastępczych, a także dyrektora szkoły, nauczyciela, pracownika socjalnego lub innej osoby, za zgodą przedstawiciela ustawowego lub rodziców zastępczych.

2. Wniosek, o którym mowa w ust. 1, składa się w ośrodku pomocy społecznej właściwym ze względu na miejsce stałego pobytu ucznia, z zastrzeżeniem ust. 3, lub w szkole podstawowej, do której uczeń będzie uczęszczał. Wniosek złożony w szkole przekazuje się do właściwego ośrodka pomocy społecznej.

3. W przypadku gdy uczeń czasowo przebywa w innej gminie niż gmina stałego pobytu, wniosek składa się w ośrodku pomocy społecznej właściwym ze względu na miejsce czasowego pobytu ucznia.

 

§ 4. 1. W skład wyprawki szkolnej, o której mowa w § 2 ust. 1, wchodzą:

  1)  część obejmująca: plecak, kostium gimnastyczny, przybory szkolne - o łącznej wartości 90 zł;

  2)  część obejmująca podręczniki szkolne - o łącznej wartości do 100 zł.

2. Kierownik ośrodka pomocy społecznej, po przeprowadzonym wywiadzie środowiskowym (rodzinnym), przyznaje część wyprawki, o której mowa w ust. 1 pkt 1, jako zasiłek celowy w formie rzeczowej.

3. Szkolna komisja do spraw pomocy materialnej, na podstawie listy uczniów, którym przyznano część wyprawki zgodnie z ust. 2, przyznaje część wyprawki, o której mowa w ust. 1 pkt 2, z zastrzeżeniem ust. 4, jako zasiłek losowy w formie rzeczowej.

4. W szczególnie uzasadnionych przypadkach szkolna komisja do spraw pomocy materialnej może przyznać część wyprawki, o której mowa w ust. 1 pkt 2, uczniowi, który nie otrzymał części wyprawki, o której mowa w ust. 1 pkt 1.

 

§ 5. Ośrodek pomocy społecznej, po przyznaniu uczniom części wyprawki, o której mowa w § 4 ust. 1 pkt 1, przekazuje środki przeznaczone na zakup przedmiotów wchodzących w skład tej części wyprawki na rachunek szkoły podstawowej, do której będzie uczęszczał uczeń.

 

§ 6. Uczeń otrzymuje wyprawkę w szkole w terminie do dnia 20 czerwca 2003 r.

 

§ 7. Rozporządzenie wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.

 

________

1)  Zmiany tekstu jednolitego wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 1998 r. Nr 106, poz. 668, Nr 117, poz. 756 i Nr 162, poz. 1118 i 1126, z 1999 r. Nr 20, poz. 170, Nr 79, poz. 885 i Nr 90, poz. 1001, z 2000 r. Nr 12, poz. 136 i Nr 19, poz. 238, z 2001 r. Nr 72, poz. 748, Nr 88, poz. 961, Nr 89, poz. 973, Nr 111, poz. 1194, Nr 122, poz. 1349 i Nr 154, poz. 1792 oraz z 2003 r. Nr 7, poz. 79 i Nr 44, poz. 389.

Leszek16-04-2003 21:48:45   [#22]

Ciekawy temat, szczególnie przed Świętami...

Odebrać czy nie ten obiad dziecku...

Cieszę się, że nie muszę o tym decydować...

Nie mógłbym odebrać tego jedzenia, pomimo wielu argumentów za karą.

Niech zjedzą na zdrowie, mimo że może nie zasługują.

Pozdrawiam

Marek z Rzeszowa17-04-2003 00:39:21   [#23]

Nikt nie chce odbierać obiadów dziecku. W moim statucie jest zapisane, że szkolna komisja pomocy materialnej decyduje czy, i jakiemu dziecku przyznać pomoc. I jeśli ma do wyboru dziecko biedne i grzeczne, albo dziecko biedne i niegrzeczne, to wybór jest jasny. 

Problem polega na tym, że to już nie dziecko tylko wyrośnięty dryblas z gimnazjum. I nie chce mu się odbierać obiady, lecz go wychować.

Co na to Maslow? Czyżby czyste zaprzeczenie jego teorii? Napasione skurczybyki pozbawione wyższych poptrzeb...?

Janusz Pawłowski17-04-2003 01:52:09   [#24]

Tylko dwie drobne uwagi.

Piszecie (a przynajmniej mam taką nadzieję ;-)) z pozycji osób nie dotkniętych (albo na najlepszej drodze do dotknięcia) chorobą alkoholową.

I z tej pozycji wydaje się oczywiste: jestem głodny i napiłbym się lub nakarmił dziecko - wybieram nakarmienie się i dziecka.

Wobec tego recepta prosta:
Jak pijak pije, to znaczy, że ma pieniądze na picie, więc jeśli nie damy mu (lub jego dziecku) darmowego jedzenia, to będzie musiał je kupić.
Gdy kupi to jedzenie, to nie starczy mu na flaszkę i pójdzie mu to tylko na zdrowie.

A ja Wam powiem jak to wygląda z pozycji pijaka:
Zawsze i przede wszystkim i przed wszystkim flaszka! - dość kaloryczna jest.
Gdy potem starczy na jedzenie, to OK, gdy nie, to nie.
O dziecko nie ma się co martwić nawet gdy cały szmal zostanie na flaszkę wydany - poradzi se - jak zawsze se radziło - skądś żarcie wydębi lub wyżebrze na ulicy.

Aha - na flaszkę zawsze starczy - po prostu musi!

Skąd to wiem? No cóż ... grzeje się ... ;-)))
A tak naprawdę, to jak wielu mam w najbliższej rodzinie takowy przypadek - piątka dzieci - radzą se.

---------------------------------------------------

Druga sprawa - moi rodzice zabraniali mi palić - strasznie krzyczeli i stosowali rozmaite kary - głównie na kieszonkowym, żebym nie miał za co kupować "Sportów" (takie były - pamiętacie?).
Jakoś nie poskutkowało - na fajki zawsze szmal się znalazł - zamiast bułki na przykład.

Dlaczego paliłem? Bo zabraniali, krzyczeli i karali - to oczywiste. Taka psychologia buntu.
Oczywiście nie znaczy to, że gdyby nie karali, to bym nie palił - może tak, a może nie.
Na pewno mniej satysfakcji mi by to przynosiło i zastanawiałbym się po co w takim razie, skoro nie na przekór i dla pokazania własnej odrębności i dorosłości.
Karali jednak - musiało się więc tak to skończyć.

Grzegorz17-04-2003 12:37:44   [#25]

Janusz, jak zwykle - dotknął sedna :)

Drobna uwaga tylko w sprawie tego palenia. Chyba zbyt uprościłem. Moi rodzice raczej liberalni nigdy nie byli. Po prostu preferowali profilaktykę psychologiczną :) Udając, że nie wierzą mojej wychowawczyni, dali mi tylko sygnał ostrzegawczy: Jeśli juz palisz, to miej się na baczności. Jeśli cię przyłapiemy - będzie źle. Więc ja się pilnowałem, bo wiedziałem, że rodzice nie tolerują mojego palenia. Nie było jednak ciągłego śledzenia mnie, sprawdzania ubrań, chuchania, itp...

I w sprawie alkoholików jeszcze. Dzieci są zwykle ofiarami alkoholizmu w rodzinie. I w związku z tym nie tylko bywaja głodne, ale i mają lepkie ręce, są często wulgarne, agresywne, wagarują.

Tym bardziej trzeba im pomagać. Również poprzez dożywianie, choć z pewnością nie tylko tak.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]