Rozmawiałem niedawno z kolegą ( palacz co). Wpadł w tarapaty a ja nie mam bladego pojęcia jak i czy w ogóle mogę mu pomóc? Ale do meritum. Po lekcjach zawiózł swoim samochodem dzieci do domu i na moją prośbę wrócił do pracy aby wspólnie z drugim pracownikiem ostatecznie uzgodnić wysokość wynagrodzenia za pracę zleconą ”po godzinach” . Po wyjściu ode mnie pojechali razem do domu tego drugiego pracownika i wypili po 3 piwa. Jadąc z pracy zauważyłem, że zatrzymuje mnie skinieniem ręki. Poprosił o podwiezienie do domu. Jego samochód odprowadził syn kolegi. Jak się okazało w domu, po mniej więcej godzinie jego córka dostała napadu duszności. ( ma dwójkę dzieci chorych na ciężką postać astmy i oboje na zasiłkach pielęgnacyjnych). Potrzebne były natychmiast leki Jak twierdził, prawie zawsze w domu jest recepta „ na zapas” w razie nagłej konieczności. Powiedział żonie, że jedzie do apteki. Trafił na patrol policji ( 0,48 mg/l ). Zaklinał się, że dopiero w momencie zatrzymania przez patrol zdał sobie sprawę, co zrobił. Rozmawiałem ze znajomym prokuratorem i sędziną. 500 zł grzywny, pokrycie kosztów sądowych i bezwarunkowe zabranie prawa jazdy na rok. To i tak łagodne podejście do sprawy. Szkoda mi chłopa, sam dałem mu zarobić ze względu na dzieciaki. Wszyscy mówią, że właśnie ze względu na nie w ogóle nie pije. Tragiczna sytuacja finansowa w rodzinie – pożyczki chyba w 4 bankach i wszystko inwestują w leczenie dzieci. Twierdzi, że pożyczy na tą grzywnę ale jak się wyraził samochód to dla niego „karetka pogotowia”, Już dwa razy ratował życie córce wioząc ją pod namiot tlenowy do szpitala, bo jakby czekał na Er-kę to dziecko by się udusiło.Mówi, że jak mu zabiorą prawo jazdy to sobi coś zrobi. Sorry, że się tak rozpisałem ale cała ta sprawa strasznie mnie męczy bo to naprawdę "swój"człowiek. Cóż mam mu powiedzieć |