Też mnie na wspominki naszło - jak chcecie - to zapraszam :-) Małgorzata Nowak Niemce, 5.01.2003. SYLWESTER W PARYŻU
Na początek anegdota. Liceum, fizyka. Profesorka udziela nam praktycznej lekcji stosunków międzyludzkich. –Jeśli w życiu staracie się wszystko zdobyć i zatrzymać w taki sposób (tu demonstracja zaciśniętej dłoni) to nic nie stracicie, ale i niewiele dostaniecie. Jeśli otworzycie się do innych – dłoń szeroko rozpostarta – wiele rozdacie, ale i otrzymacie. Nie pamiętam prawie żadnych praw fizycznych (może poza ciałem zanurzonym... i akcją równą reakcji) a prawo „otwartej dłoni” zapamiętałam i stosuję do dzisiaj. I działa. Właśnie dostałam w prezencie wycieczkę do Paryża. Radość, oczekiwanie i lęk... Dziwne, prawda? Jadę do Paryża i zamiast się cieszyć, odczuwam lęk. Boję się podróży (a kocham podróżować), martwię się rozstaniem z synem (syndrom matki jedynaka), nie wiem, w co się ubrać (objaw typowy). Coraz bliżej wyjazdu, lęk nie ustępuje, w telewizji relacje o wypadkach autokarowych w Czechach, oblodzonych drogach i paraliżu na autostradzie. Jeszcze chwila i zdezerteruję. Na szczęście mąż nie ulega babskim fanaberiom i ze stoickim spokojem znosi moje przedpodróżne rozdrażnienie. Wyjeżdżamy w nocy 28 grudnia z Lublina. Autobus, którym mamy dojechać na miejsce zbiórki w Warszawie, opóźnia się. –Wiedziałam, że coś się wydarzy...- myślę w duchu. Taksówką jedziemy na dworzec kolejowy, łapiemy pociąg. Na Dworcu Zachodnim jesteśmy sporo przed czasem. Podjeżdża luksusowy neoplan, pani pilot czyta listę podróżnych: - Państwo Nowak... Zajmujemy pierwsze siedzenie, przed nami prawie dwa tysiące kilometrów. Trasa krajowa wiedzie przez Łódź, Konin, Poznań, Wrocław. Dosiadają kolejni uczestnicy wycieczki. Przekraczamy granicę, na nocleg zatrzymujemy się na obrzeżach Pragi. O szóstej rano pobudka i po śniadaniu (szwedzki stół) opuszczamy jeszcze śpiącą stolicę Czech. Kontrola graniczna i autostradą przez Niemcy zdążamy w kierunku Paryża. Ciszę drzemiącego autokaru przerywa z rzadka dźwięk komórki. Za oknem monotonny krajobraz, nie zauważam, kiedy minęliśmy granicę Francji. Jestem niepocieszona: żadnego stempelka w paszporcie, żadnego znaku, że wjechaliśmy? Już dwudziesta- zatrzymujemy się w Reims. Stolica Szampanii słynie z XIII wiecznej gotyckiej Katedry Notre Dame. Charakterystyczne ścięte francuskie fasady zachwycają koronkowymi ozdobami i rzeźbami uśmiechniętych aniołów. Nocna iluminacja potęguje lekkość monumentalnej budowli. Zaczynam nareszcie cieszyć się wycieczką – jestem we Francji! Kolacja około dziesiątej w restauracji sieci Bistro Romain. Orzeźwiający aperitif, na przystawkę pasztet w cieście francuskim z sałatą, dalej jagnięcina z frytkami, sery, czekoladowe ciasto... Trzy rodzaje wina – robi się wesoło, mój lęk i zmęczenie podróżą znikły... Nocleg w hotelu Luizjana trwa krótko, po lekkim śniadaniu (dla chętnych croissaint i czekolada) jedziemy zwiedzać Paryż. Muzea, perfumy i Sekwana... Zaczynamy od Łuku Triumfalnego. Zbudowany w latach 1806-36 wg projektu J.F.Chalgrina, na cześć armii napoleońskich, z charakterystyczną rzeźbą Marsylianki dłuta F. Rude`a i Grobem Nieznanego Żołnierza. Z góry zapierająca dech w piersiach panorama Paryża, widok doskonale wyjaśniający nazwę – Plac Gwiazdy. Od monumentalnej budowli rozchodzą się na wszystkie strony świata główne ulice francuskiej stolicy. Brak czasu na odszukanie charakterystycznych obiektów, trudno jednak nie zauważyć Wieży Eiffla, Bazyliki Sacre Ceur i rozświetlonej mimo porannej pory arterii Pół Elizejskich. Kolej na Muzeum Perfum Firmy Fragonard. Poznajemy techniki wyrobu słynnych francuskich perfum – na litr esencji zapachowej uśmierca się tonę kwiatowych płatków. Zapach lawendy, jaśminu, wanilii. Odurzeni schodzimy do sklepu, w którym po okazyjnej cenie (?... 70 euro) można kupić komplet buteleczek perfum. Poprzestaję na pakieciku suszonej lawendy i wodzie toaletowej. Chwila wolnego czasu – fotografujemy gmach Opery Paryskiej , podziwiamy witryny magazynu La Fayette. Następny punkt napiętego programu –Luwr. Karty muzealne pozwalają uniknąć kilometrowej kolejki. Zadanie z gatunku nierozwiązywalnych: jak „zwiedzić” najbogatsze na świecie muzeum sztuki w ciągu dwóch godzin? Wybieramy opcję podstawową: Nike z Samotraki, Wenus z Milo i obowiązkowo Mona Lisa. Niestety, o kontemplacji nie ma mowy, dzieło Leonarda da Vinci umieszczone za kuloodporną szybą otacza zwarty, skłębiony tłum. Mieszają się języki, rasy, błyskają mimo zakazu flesze... Magia tajemniczego uśmiechu, czy konieczność zaliczenia? Pewno jedno i drugie. Udaje nam się spotkać wzrokiem z Giocondą...Próbujemy trafić do wyjścia, nie jest to łatwe, po drodze oglądamy ekspozycję klejnotów królewskich Ludwika XV. Chwila odpoczynku pod kopułą szklanej piramidy – zbudowana na dziedzińcu Luwru kryje wielki hall z kasami, kawiarniami, stoiskami oferującymi pamiątki. Kupujemy kilka pocztówkowych reprodukcji. Spacer w Ogrodach Tuileries postanawiamy uświetnić kawą, której ceny próbujemy nie przeliczać na polską walutę...Świeci słońce, jest ciepło, mąż zapatrzył się na uroczą Tajlandkę, mnie wpada w oko zabójczo przystojny Murzyn. Niech żyje Paryż, stolica europejskiej kultury! Przejazd autokarem wzdłuż Kompleksu Zabudowań Inwalidów, wysiadamy obejrzeć Grobowiec Napoleona. Małego Kaprala darzę sympatią ze względu na wzrost i znak zodiaku – dwie rzeczy, które nas łączą. Monumentalny sarkofag nie robi na mnie specjalnego wrażenia, bardziej interesuje mnie życie niż cisza świata umarłych. Zbudowana na Polu Marsowym w 1887-1889 Wieża Eiffla to najbardziej znany w świecie symbol Paryża. Wzniesiona z okazji wystawy światowej, dla uczczenia setnej rocznicy Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wsparta na czterech podstawach 7000 tonowa stalowa konstrukcja, z tarasów na trzech poziomach umożliwia podziwianie panoramy metropolii. Godzinna kolejka – dobiegający zewsząd język polski i skośnookie spojrzenia prowadzą mnie do wniosku, iż co drugi „Francuz” to Polak, a co trzeci to Azjata...Winda wiezie nas na górę. Poranna pełna elegancji i symetrii panorama z Łuku Triumfalnego przeistacza się w trudną do ogarnięcia grę świateł, monumentalny kalejdoskop rozświetlonego przedsylwetrowego Paryża. Przykuwa wzrok Sekwana z podświetlonymi barkami, złota kopuła Mauzoleum Napoleona, błękitna poświata Montmartre. Co czuję? Podziw dla ludzkiej wyobraźni, możliwości, dreszcz fascynacji miejscem, czasem i nastrojem... Wino podczas kolacji potęguje wrażenia, najbardziej smakują mi sery zagryzane bagietką. Na zakończenie pierwszego dnia w Paryżu rejs statkiem po Sekwanie. Moje możliwości przeżywania wyczerpały się, wtulona w fotel śledzę zmieniające się widoki, fasady, pomniki, mosty...zatrzymuję wzrok na zamieszkałych barkach (gdzieś tu jest i ta należąca do Whartona). Odurzona nadmiarem wrażeń zasypiam pod lekkim kocem we francuskim hoteliku na obrzeżach Paryża. Z Sorbony na Plac Pigalle Dzień rozpoczynamy spacerem po Dzielnicy Łacińskiej: Panteon (tu obok wielkich synów Francji spoczywa Maria Curie-Skłodowska),Sorbona, College de France. W Ogrodzie Luksemburskim zaskakują mnie kwitnące bratki (31 grudnia!), Katedra Notre Dame zachwyca finezją wczesnego gotyku. Fotografuję się w zerowym punkcie, od którego mierzone są odległości; zaglądamy do budek bukinistów nad Sekwaną i już musimy wracać do autokaru. Przejazd ulicami Paryża: Place de la Concorde (czyli plac Zgody),Place Vendome z hotelem Ritz (stąd po raz ostatni wyjechała księżna Diana), gmach Starej Opery Paryskiej. Zwracamy uwagę na płynność paryskich ulic, kierowcy lekko włączają się do ruchu, pozornie nie przestrzegając zasad, bezkolizyjnie wchodzą w sznur pojazdów bez klaksonów, przekleństw i gwałtownego hamowania. Zapada wieczór, czerwono-różowe witryny na Placu Pigalle przyciągają uwagę nie tylko panów, mijamy słynny Moulin Rouge, czyli kabaret Czerwony Młyn. Zatłoczonymi uliczkami Montmartru wspinamy się do Bazyliki Sacre Coeur. Zapada zmierzch, Paryż spowity szarobłękitną podświetloną mgłą czaruje swym kolejnym wcieleniem. Próbuję zatrzymać ten widok pod powiekami... Sylwestrowa noc na Polach Elizejskich Uroczysta kolacja w restauracji o wdzięcznej nazwie „Nos Ancetres Les Gaulois” na Wyspie św. Ludwika. Kolejne kulinarne doświadczenia: kadzie z pętami kiełbas, kamionkowe gary pełne oliwek, dwucentymetrowych ogóreczków, beczki z winem, kosze z bukietami z warzyw i ogromne tace z serami, które już nauczyłam się jeść ostro zakończonym nożem. Trzygodzinna biesiada i zawartość glinianych dzbanów napełnianych przez czarnoskórych kelnerów integruje skutecznie wielojęzyczne towarzystwo. Posileni, w nastroju godnym sylwestrowej nocy jedziemy na Pola Elizejskie powitać Nowy Rok. Próba spaceru kończy się niepowodzeniem, tłum, w którym spotkały się chyba wszystkie nacje, języki i stany sunie w kierunku Łuku Triumfalnego ochranianego przez przystojnych i niezbyt skutecznych przedstawicieli paryskiej straży miejskiej. Północ – strzelają korki szampanów, całujemy się ze stojącymi wokół ludźmi. Czuję radość, lekkość bytu, życzliwość otaczającą nas zewsząd. Uśmiechają się do nas skośnookie Chinki, z Japończykami pozuję do zdjęcia, mąż wręcza mi różę kupioną od sympatycznego Murzyna. Zjednoczyła się ta Europa! A kiedy wreszcie słyszę po polsku: „Wszystkiego najlepszego!” z ulgą po językowych łamańcach, odpowiadam: Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Wszystkiego najlepszego dla wszystkich... La Defense, Bruksela …i Niemce Nowy Rok – ostatni dzień w Paryżu. Wyjeżdżając zwiedzamy Paryski Manhattan – najnowocześniejszy kompleks zabudowań miejskich – Dzielnicę XXI wieku –La Defense. Szkło, aluminium i futurystyczne formy architektoniczne. Robi wrażenie, jednak w mej pamięci pozostaje średniowieczna lekkość i finezja Katedry Notre Dame – tej z Reims i Paryża... Po drodze do Polski zwiedzamy jeszcze Brukselę, mimo deszczu i późnej pory tętniącą życiem na Grande Place i kuszącą owocami morza w uroczych restauracyjkach. Żegnamy stolicę Belgii, przed nami 20 godzin podróży do Warszawy. Jedyna granica, na której musimy się zatrzymać, to ta, dzieląca nasz kraj od Unii Europejskiej. Do naszych rodzinnych Niemiec (tych koło Lublina) docieramy przed północą 2 stycznia. Z noworocznym szampanem czeka na nas syn. Wróciliśmy szczęśliwie, zdrowi, pełni wrażeń. Sylwester w Paryżu? I ja tam byłam, niezłe wino piłam, a co widziałam, Wam opowiedziałam... Małgorzata Nowak P.S. Naszym sponsorem była moja siostra Iwonka Choina, która wygraną w konkursie wycieczkę organizowaną przez Orbis Travel wspaniałomyślnie nam ofiarowała jako prezent pod choinkę, za co Jej najmocniej dziękujemy. |