Forum OSKKO - wątek

TEMAT: 3 punkty na 40
strony: [ 1 ]
beera16-03-2003 15:59:36   [#01]

takiego mam ucznia

i taki wynik na próbnym sprawdzianie

i to nie wszystko

mam takiego co mial 5/40

inny miał 8/40

Na 30 osobowa klasę takich sześc osób. Będa pisali sprawdzian w wydłuzonym czasie ( choć to wcale nie pomoże)

Pisze to na kanwie pytania Joszki

Co z tymi dziećmi dalej będzie?

Jak się znajdą w zwykłej klasie gimnazjalnej , rozproszeni w dodatku po całej szkole?

Jak nauczą się tego, co wymaga program ( nawet ten zaniżony)?

Fajne chlopaki to są- serio. Tylko "specyficzne trudności", "kiepskie rodziny" Tylko tyle ...

Jestem pewna, że przestana chodzic do tego gimnazjum po dwóch miesiącach- bo i po co? po jedynki...

Czy nie powinna byc stworzona dla nich szansa? Na ich miarę?

Przeciez one takze mogą uzyskac sukces- jakiś.

Ale nie- wejdą do zwyklej gimnazjalnej klasy i poniosą porażke w okolicach października.

Kilku z nich spowoduje , ze porażkę odniosa także koledzy, byc może nawet intelektualnie sprawniejsi...

Nie jestem pewna, czy tak musi być

Renata16-03-2003 16:27:50   [#02]

hm, szerzej?

Tak być nie musi.

Ciut w tę stronę też i Gaba przenosi dyskusję w innym wątku, choć tylko na temat matematyki...

Asiu, myślę, że pytanie, które zadajesz kiełkuje w nas wszystkich już od dawna. Nie chodzi tu już, bowiem tylko o tych sześciu uczniów, tu chodzi o coś więcej – o to ciągłe pytanie, dokąd zmierzasz polska edukacjo? Dokąd zmierzasz euroedukacjo? Dokąd zmierzasz świecie?

Jako otwarci nauczyciele powinniśmy zadać sobie te pytania. I dobrze, że w kontekście takich uczniów, uczniów, którzy nie radzą sobie we współczesnej szkole, co nie znaczy, że nie znajdą dla siebie miejsca w dorosłym życiu.
Wiem, że zaraz powiecie - nie każdy musi być geniuszem, nie każdy musi skończyć studia, nie każdy musi zostać managerem świetnie prosperującej firmy, znakomitym śpiewakiem,  znanym przywódcą...

Krótko mówiąc nieliczni mogą zapisać się na kartach historii tego świata.

Większość z nas to przeciętni ludzie (o przeciętności już dyskutowaliśmy), na co dzień  wyróżniający się czymś w swoim życiu, wytrwale dążący do swych małych sukcesów, na miarę swoich możliwości, swych dążeń, przekonań.

Każdy z nas ma swoje miejsce w życiu.

Ów z taką małą ilością punktów także, tylko jak nie zgubić go po drodze? Jak pokazać mu, że jest dla nas bardzo ważny, jak nie zniszczyć w nim człowieka?

Asiu, zapowiada się ciekawa dyskusja...:-)
maryśka16-03-2003 18:50:55   [#03]
Uczę w gimnazjum, w którym w klasie trzeciej jest także siedmiu takich uczniów (na 17). Czworo z nich nie zna tabliczki mnożenia, dodaje w granicach 100(z pomyłkami), o reszcie nie wspomnę. Wszyscy mają opinię PPP o obniżeniu wymagań. Jak daleko można je obniżać, i co dalej z nimi.
Maryśka
Karolina16-03-2003 18:59:33   [#04]

To, że na 17 uczniów 7 jest takich, ktorzy sobie nie radzą. To jest cos nie tak!!

Myslę tak - skąd tych problemów nagle tyle; dlaczego coraz więcej uczniow ma problemy w nauce.

Znam dobrze progrma klasy 3 - jest w niej moj syn. Wiecie ile tu jest wiadomości? Przyjemne to - ale natłok treści jest olbrzymi, spoglądam na tematykę w klasie IV, V.....za głowę się chwytam i ze smutkiem patrzę na dzieci które nie nadążają.

Nie wiem...musimy to wszystko przewartościować.

Może przeczytać jeszcze raz "Szkołe kiepskich"

Ciekawy wątek! Bardzo!

Asiu - jakie konkretnie miałabyś pomysły? I o jakich szansach mówisz?

beera16-03-2003 19:40:01   [#05]

Żadnych pomysłów

żadnych nie mam Karolino

A przynajmniej żadnych takich, ktore można stosowac doraźnie.

Bo ten problem  o jakim piszę nie jest żadsnym naglym wydarzeniem w stosunku do ktorego mozna zastosować szybki  srodek prewencyjny lub zaradczy.

Pomoc tym dzieciakom- rzeczywista, a nie polegajaca na formalnych ruchach to koniecznośc powstania systemu.

Teraz jest raczej tak, że o problemie się milczy lub spycha go na margines..bo jak to w sytuacji gdy szkołę ocenia się po wynikach sprawdzianu przyznać się do tych 3/40?

To troche jak z narkotykami w szkole. Poki nie przyznamy się  glośno, ze jest tu problem  będziemy starali się go nie zauważać.

Ja mam podstawowkę- wypchnę więc te dzieci ze szkoły twierdząc, że niski wynik to efekt umyslowej indolencji oraz kiepskich rodzin i umywszy w ten sposób ręce wrócę do pracy.

Piszę tu ironicznie i wykonuję te ironię z przekonaniem, że taki sposób myslenia niejednej szkole odległy nie jest.

Co proponuję?

Glośne mowienie o tym, że takie dzieci w naszych szkołach są i jedynki z j. polskiego i matematyki nie powinny byc jedynym sposbem okreslenia ich wartości .

My w tych szkołach jak od matrycy chcemy dzielo wypuszczać. Przystaje do wzorca- ok, nie przystaje- kiepski egzemplarz.

piszę to też na kanwie tych klas gimnazjalnych..

Czy wyszarpanie takiego slabego dziecka z jego klasy i wrzucenie go do kolejnej nie jest także pewnym błędem?

Gdzieś tam jest jakoś bezpieczny...

Oczywiście, mozna powiedzieć, że pozostawianie go w starym zespole powoduje niemożność wyjścia z roli w jakiej jest, brak możliwości wyzwolenia z pewnego sterootypu w ktorym tkwi.

No więc nie mam pomysłu

Ewa z Rz17-03-2003 13:19:36   [#06]

A może...

By tak bez klas?

Wtedy każdy by mógł uczyc się w takim tempie i na takim poziomie jaki mu najbardziej odpowiada... I gdy przyszedłby dla niego czas sprawdzianu takie wyniki ni zdarzałyby się...

Rozmarzyłam się... Ale mam przygotowany pomysł na podobną szkołę podstawową (co prawda trochę zmodyfikowany ze względu na obowiązujący system prawny), ale ciągle nie wiem czy u mnie będzie gimnazjum z sp czy sama sp i projekt czeka...

beera17-03-2003 13:56:14   [#07]

Zdarzałyby się Ewo.

Nie zakładasz tu prostej i oczywistej NIEMOŻNOŚCI

I tu jest ten problem także.

Od czlowieka bez nogi nie wymaga się aby wycinał piruety.

Nie jest to kwestia dania mu dłuższego czasu.

Bożena17-03-2003 14:20:42   [#08]

A może  stopniowe określanie  wymagań edukacyjnych na  poszczególnych poziomach: np.

klasa  IV A - uczeń czyta i  rozumie teksty złożone z kilku zdań, pisze poprawnie teksty złożone z kilku zdań, liczy w zakresie 1000, stosuje poznane działania do rozwiązywania  zadań itp.

IV B- uczeń czyta teksty  z 2-3 zdań, pisze  samodzilnie 2-3 zdania, liczy w zakresie 100,

IV C- uczeń doskonali technikę czytania i liczenia (bo jej jeszcze nie zna), liczy na konkretach itp.

Jednocześnie należałoby zachować drożność pomiędzy poziomami, uczeń który spełnia wymagania z poziomu B  może wejść na ten poziom z poziomu C i odwrotnie - możliwość "spadania " z pozimu A do B. Na koniec semestru/ szkoły uczeń dostawasłby świadectwo ukończenia  klasy/szkoły na odpowiednim poziomie. Skończmy z fikcyjnym wyrównywaniem szans edukacyjnych. W takim systemie tracą  i zdolni (bo nudza się na lekcji, gdzie są wyrównywane szanse) i ci z brakiem zdolności (bo nie mogą nadążyć za programem, który wyrównywuje szanse)

beera17-03-2003 14:53:13   [#09]

to fajne Bożenko

..ale takie coś to własnie wymaga zmian systemowych

należałoby niewątpliwie zacząć od głośnego mówienia o problemie

czyli możemy startować :-)

PawełR17-03-2003 15:40:55   [#10]

Ja...

już dawno marzyłem na tym forum, aby takich uczniów - o jakich piszesz Asiu - zająć w szkole podstawowej (takiej jak moja, mała szkółka) jakąś sensowną pracą i jakąś nauką. Nie wiem jak, ale to by było wyjśćie. Moi trzej chłopcy odpadali od października do stycznia w gimnazjum. To jest prawda. I teraz mówią, że jednak mogłem ich zostawić w podstawówce. Mówmy głośno o tym problemie...
Marek Pleśniar17-03-2003 16:58:33   [#11]

akurat..

możesz być pewien, że rodzice chcą realizacji następnej szkoły. Tylko w sprzyjającej formie.
AndrzejW17-03-2003 20:23:35   [#12]
W pomyśle Bożeny - poziomy ABC widzę istotną trudność. W czasie gdy uczeń z poziomu niższego spełni wymagania poziomu wyższego, jego koledzy z tegoż wyższego poziomu będa już dużo dalej. Smutne to, ale taki system nie wydaje się być drożny.
Lat temu kilka realizowaliśmy w szkole tzw. wielopoziomowe nauczanie języka polskiego i matematyki. Uczniowie z trzech równoległych klas na polski i matematykę nie szli ze swoimi klasami, ale z grupami o zbliżonym poziomie. Uczeń mógł być z obu przedmiotów w najlepszej grupie, albo mógł być w najlepszej z polskiegi i w najsłabszej z matmy. Zakładaliśmy drożność, czy możliwość przechodzenia pomiędzy poziomami. W praktyce jednak okazywało się, że drożność jest jednostronna - można tylko spaść. Po pół roku najlepszy uczeń ze słabszej grupy i tak nie miał szans na poradzenie sobie w grupie średniej, tak duże były różnice programu i poziomu.
Prawdą jest, że uczniowie w grupach najlepszych rozwijali się wspaniale, uczyli się samodzielnie, dużo szybciej i dużo więcej bez widocznego wyścigu szczurów. W grupie średniej bardzo wyraźny był brak liderów, ci uczniowie nie milei do kogo równać, widoczny był spadek motywacji. Grupa najsłabsza, tak naprawdę nie pracowała wcale.
Po kilku latach odeszliśmy od tego eksperymentu.
Pozostaje jednak problem z uczniami, którzy się "nie wyrabiają". W dużych szkołach być może będzie dla nich szansą "klasa wyrównawcza", czyli taka, gdzie program będzie polegał na wałkowaniu podstaw i nie specjalnie więcej...
W małych szkołach - nie mam pomysłu.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]