Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
"Pedagogizacja" rodziców |
dyrlo | 15-09-2007 10:57:55 [#01] |
---|
Był kiedyś takie pojęcie, ale czy nadal? Nie o to jednak chodzi. Moja młoda nauczycielka - 6-sty rok pracy postanowiła w trakcie stażu (umieściła w planie rozwoju) "podnieść kulturę pedagogiczną rodziców". Nie wiem co kryje się pod tym hasłem ale kulturę rodziców jak najbardziej mogłaby spróbować podnieść. Chyba jednak każę Jej to usunąć bo może stażu niezrealizować ... hihihi ;-))))) |
elrym | 15-09-2007 11:11:49 [#02] |
---|
kulturę ? hmmm czemu nie? przydałoby się niektórym :-)) tego nigdy dosyć ja bardzo niekulturalnie reaguje na słowa....to zadzwonię do kuratoriumod razu podaję numer do ministerstwa, tłumacząc, że to wyższa innstancja... a żem rodzic, to zgadzam się na ukulturalnienie ;-))) |
Bogna41 | 15-09-2007 11:35:29 [#03] |
---|
Spotkałam się na jakimś szkoleniu właśnie z takim pojęciem ,że nie pedagogizacja tylko podnoszenie kultury pedagogicznej. |
sonata43 | 15-09-2007 12:03:23 [#04] |
---|
Może po prostu podnieść umiejętności wychowawcze rodziców, uświadomić pewne sprawy, przecież nikt ich nie uczył jak wychowywać. A co do kultury (zachowania)to wszyscy powinni się tego uczyć |
jatoja | 15-09-2007 12:12:29 [#05] |
---|
A ja to bym w szkole syna nie za bardzo chciałabym być podnoszona kulturowo-pedagogicznie czy inaczej. Ale ja to ja, co nie? |
grażka | 15-09-2007 12:21:15 [#06] |
---|
A ja za bardzo nie mam ochoty takich zajęć prowadzić - bo niby z jakiej pozycji? Wolę pomagać w konkretnych sprawach - ale terapii rodzinnych nie prowadzę :) |
dyrlo | 15-09-2007 12:24:56 [#07] |
---|
Nauczycielka dzieci jeszcze własnych nie ma, młodziuchna, niedoświadczona ... no śmiesznie to wypadło. Napisałam, że wystarczy jak zaplanuje współpracę, współdziałanie ... albo podsuńcie co, żeby jej przykro nie było. |
JACOL | 15-09-2007 12:52:05 [#08] |
---|
Moim zdaniem pedagogizacja rodziców jest możliwa. Jest to coś innego niż terapia rodzin, coś innego niż współpraca, coś innego miń uczenie kultury wobec grona pedagogicznego. Peagogizacja, moim zdaniem, to uczenie rodziców postępowania ze swoim dzieckiem. Uczenie rodziców mieć charakter dobrowolny. Rozwiązywać ich problemy wychowawcze. Uczenie rodziców (pedagogizacja) nie może być wygłaszaniem pogadanek, jaki to powinien być dobry rodzic. Takie uświadamianie nie ma sensu. Bo najczęściej problemem rodziców nie jest to, że nie wiedzą jak postępować, ale że nie potrafią tego zrobić. Ilu wspaniałych nauczycieli jest równie wspaniałymi rodzicami dla własnych dzieci? Jeżeli już, to najprostszą formą pedagogizacji może być odpowiadanie rodzicom na ich pytania wychowawcze. Obawiam się jednak, że przeciętni nauczyciele nie mają wystarczającej wiedzy, aby umieć odpowiadać rodzicom na ich trudne pytania. |
Arwena | 15-09-2007 12:55:31 [#09] |
---|
Chęć "pedagogizacji" rodziców przechodzi w miarę, jak podrastają własne dzieci:-)
Swietnie takie działania opisała Monika Szwaja w książce :Jestem nudziarą"
Jeżeli już, to na prośbę rodziców i prowadzone przez fachowca, a nie młodą nauczycielkę.
Dyrlo, według mnie masz rację - potrzebna jest dobra współpraca z rodzicami, a nie mądrzenie się. |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 12:59:30 [#10] |
---|
nienawidzę, nie znoszę, nie cierpię "pedagogizacji rodziców" kiedyś ukułem nazwę "rodzicyzacja nauczycieli" to wolę ;-) |
JACOL | 15-09-2007 13:05:58 [#11] |
---|
Moim zdaniem dobra współpraca z rodzicami jest możliwa jedynie w kwestiach drugorzędnych, typu organizacja wycieczek klasowych, albo balików. Nie znam sytuacji dobrej współpracy rodziców i szkoły w zakresie istoty działalności szkoły, tj. nauczania i wychowania. Nawet jeżeli są rodzice dobrze wspólpracujący ze szkołą (tzn. wypełniający oczekiwania nauczyciela), to nie są to ci rodzice na których nauczycielowi by zależało. Swoją drogą, spełnianie przez rodziców oczekiwań szkoły, to jeszcze nie współpraca obu stron. Współpraca prawdziwa oznaczała by możliwość wpływania rodziców na to co robią nauczyciele i odwrotnie. Dobra współpraca oznacza posiadanie przez rodziców swojego zdania i zdolność obu stron do dialogu i kompromisu. Takie partnerstwo, jak już wcześniej wspomniałem, nie udaje się. Jak trudno zorganizować współpracę pomiędzy samymi nauczycielami!!! A co dopiero współpracę nauczycieli z rodzicami. |
bogda4 | 15-09-2007 13:15:32 [#12] |
---|
od kilku lat zapraszam, nie uwierzycie , z inicjatywy rodziców do mojej szkoły specjalistów z dobrej poradni pp.I nie jest to tzw. szkolna poradnia. Tematy na życzenie i wynikające z potrzeb, na spotkania przychodzi od 15 do 20 osób.Po powitaniu i przedstawieniu tematu spotkania zazwyczaj wychodzę, zeby rodzice nie czuli się skrępowani. Dyskusje przeciągają się w czasie, pani psycholog odpowiada na wiele pytań, rozwiewa wątpliwości.Na ten rok też zaplanowałam kilka spotkań, bo rodzice tego chcą. |
Adaa | 15-09-2007 13:27:24 [#13] |
---|
najlepsza forma pedagogizacji rodziców jest "Super niania" i "Trudne nastolatki" ...wiem bo sama korzystam:-) |
jatoja | 15-09-2007 13:31:01 [#14] |
---|
Marku...oj to to!...rodzicyzacja nauczycieli! ( sama wiem jak bardzo zmieniłam sie jako nauczyciel od czasu, gdy mam własne dziecko) ..... Pedagogizacja rodziców ( choć zdaje się był tu już ten temat) - to według mnie taki rodzaj szkolnego przemądrzalstwa, uprawianego w dobrej wierze i z miernym skutkiem. Jako akcja kampanijna - śmieszna, jako działanie doraźne nieskuteczne, bo niby jak "pedagogizowanie" ma się odbywać? Gdyby mnie ktoś doraźnie "pedagogizował" pewnie bym wierzgała. Na spotkania z fachowcem przychodzą rodzice, którzy i tak sami się z dobrymi efektami "pedagogizują", a ich dzieci to fajni i mądrzy uczniowie. |
JACOL | 15-09-2007 15:06:00 [#15] |
---|
adaa, zgadzam się, że dobrym przykładem pedagogizacji jest superniania. zgadzam się też z jatoja, że pedagogizacja w praktyce to "taki rodzaj szkolnego przemądrzalstwa, uprawianego w dobrej wierze i z miernym skutkiem". Problem jednak pozostaje. Czy szkoła wobec problemów rodziców powinna być bierna, czy też aktywna. Czy nauczyciel powinien uczyć nie tylko uczniów, ale też rodziców uczniów? Ja uważam, że w szkolnictwie specjalnym nauczyciel powinien aktywnie uczyć rodziców postępowania ze swoim niepełnosprawnym dzieckiem. Jak ma być ze zdrowymi dziećmi, nie mam pojęcia. |
dorotacho | 15-09-2007 15:11:02 [#16] |
---|
a ja słyszałam że nie mówimy teraz pedagogizacja tylko edukacja rodziców. rzekomo lepiej brzmi i nie obraża rodziców. |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 15:25:00 [#17] |
---|
choć bez zmian jest to "taki rodzaj szkolnego przemądrzalstwa, uprawianego w dobrej wierze i z miernym skutkiem". |
JACOL | 15-09-2007 15:36:32 [#18] |
---|
Bo problemem jest to, że nie wiemy jak (bez urazy) pedagogizować - edukować rodziców. Może i warto by było, gdyby wcześniej ktoś wymyślił skuteczną metodę dającą się zastosować w warunkach szkonych - póki nie wymyśli, dyskusja ma charakter wyłącznie akademicki. :-) |
jatoja | 15-09-2007 15:48:49 [#19] |
---|
Pewnie pedagogizacja ( cokolwiek by to znaczyło) rodziców powinna sie zacząć od pedagogizacji dziadków w okresie rodzicielskim...a co dalej prowadzi do pedagogizacji Adama i Ewy ( bo o Panu Bogu nie smiem...;-) ) |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 15:50:36 [#20] |
---|
moim zdaniem pedagogizować -tfu co za słowo - to się muszą nauczyciele (to rodzaj narkotyzacji, nikotynizacji czy co?) a z rodzicami trzeba współpracować i tyle oni nie mają czasu ani ochoty się z nami pedagogizować, nie mają też ochoty wysłuchiwać naszych cennych rad |
Adaa | 15-09-2007 15:51:08 [#21] |
---|
bo gadanie ogólnikami do grupy rodziców nie przynosi wymiernych rezultatów kazdy problem wychowawczy jest inny, ma inne podłoze... podoba mi sie metoda, w której najpierw rozmawia sie z rodzicami - np. pedagog, psycholog - taka sesja o problemach, uczuciach, obawach zwiazanych z konkretnym dzieckiem, problemem...potem rozmowa odbywa sie z dzieckiem obie sesje sa nagrywane a potem przedstawiane stronom : dziecko oglada nagranie z sesji z rodzicami i odwrotnie - w obecnosci psychologa by wyjasnił niektóre aspekty... sporo mozna sie nawzajem dowiedziec |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 15:55:41 [#22] |
---|
nikogo nie "popedagocośtam" jak nie zrobi szkoła jednego i bardzo łątwego nie znajdzie czasu dla uczniów i rodziców każdy nauczyciel powinien być w określonych godzinach w tygodniu dostępny być i czekać na ucznia albo rodzica jak tego szkołą nie zrobi to kazanie by rodzice biegali na jakieś spędy spotka się zawsze z m izernym odzewem muszę wiedzieć kiedy znajdę nauczyciela - i to nie raz czy dwa na semestr dwa razy w tygodniu o róznej porze bo rodzice pracują na podatki żebyśmy my - oświata mieli pracę to jedyne czego chciałbym od szkoły mojego syna żebym mógł mieć nauczyciela dla siebie gdy potrzebuję żeby pogadał, posłuchał, pomógł rozwiązać problem bez tego żadnej tam pedagogizacji od szkoły sobie nie życzę niech się najpierw dopedagogiczni sama |
bosia | 15-09-2007 17:51:42 [#23] |
---|
Ja też jak Marek nie znoszę tego zwrotu pedagogizacja rodziców. Już w tym okresleniu pokazana jest wyższość nauczyciela, który wie lepiej, jak uczyć, wychowywać itd.(a efekty wiemy jakie są) Nie można mówić o współpracy z rodzicami jeśli nauczyciel ustawia się w pozycji tego wiedzącego lepiej. Współpracujemy, jeśli jesteśmy partnerami, wymieniamy się doświadczeniami. Rodzic zna dziecko lepiej, jest z nim dłużej i może nam pokazać kierunki postępowania. Od lat tak współpracuję z rodzicami, rozmawiamy, szukamy, uczymy się nawzajem postępowania z dzieckiem. Efekty są niezłe. Nigdy nawet nie pomyślałam, że ja kogoś pedagogizuję, bo to nie byłaby już współpraca. |
dyrlo | 15-09-2007 17:59:56 [#24] |
---|
Bardzo dziękuję za wypowiedzi, Marku od lat mamy w szkole tzw "godzina do dyspozycji rodziców" - nauczyciel siedzi w szkole i czeka, nie ma wtedy lekcji i jest do dyspozycji. |
JACOL | 15-09-2007 18:30:43 [#25] |
---|
bosia napisała: Nigdy nawet nie pomyślałam, że ja kogoś pedagogizuję, bo to nie byłaby już współpraca. Też tak myślę, choć sądzę, że współpraca nie zawsze jest dobra. Przykład z innej działki. Idziesz z dzieckiem do lekarza. Okazuje, że potrzebna jest skąplikowana operacja. Potem wielomiesięczna rehabilitacja. Specjalista (lekarz) nie będzie z Tobą uczył się nawzajem postępowania z twoim dzieckiem. On będzie musiał zmedycynizować Ciebie jako rodzica. Nie ma nic w tym złego. Dzięki temu będziesz mogła właściwie zajmować się dzieckiem podczas długiej rekowalescencji. Dlaczego zmedycynizowywanie rodziców jest OK, a pedagogizowanie ich nie? Co różni lekarza od pedagoga? Czym różni się medycyna od pedagogiki? |
Leszek | 15-09-2007 18:46:05 [#26] |
---|
mimo wszystko nie lubię kiedy ktoś chce mnie ...-zować... choć mieni się specjalistą to mógłby ujać to przyjaźniej pozdrawiam |
bosia | 15-09-2007 18:48:21 [#27] |
---|
Jacol Podajesz przykład z innej bajki. Ja nie teoretyzuję. Tego się nauczyłam i tak postępuję od kilku lat, efekty są niezłe. Pasjonuję się pedagogiką i psychologią humanistyczną od dawna, pracuję w tej konwencji od kilku lat. Ale oczywiście to mój sposób, dla mnie jest on dobry i nie zamierzam nikogo przekonywać, że to jedyny słuszny. |
AnJa | 15-09-2007 19:01:03 [#28] |
---|
troszkę na temat
nasz Pani Kurator była całkiem niedawno pracownikiem ODN i ekspertem od awansujących
i jak w sprawodaniach z okresu stażu czy teczce znalazła cos o pedagogizacji rodziców to delikwent miał przes...
anczy- akceptacja była, ale przepytywanka z teorii gruntowna i kwiatki wyłaziły |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 19:02:16 [#29] |
---|
o proszę, KO siewcą normalności misiepodoba |
AnJa | 15-09-2007 19:04:53 [#30] |
---|
ja tam wiadomo , że miziocośtam jestem
ale ostatni 2 kuratorzy u nas to kobiety- i dobre mam o nich zdanie |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 19:06:16 [#31] |
---|
wszyscy rozsądni ludzie obdarzeni instynktem samozachowawczym mają dobre o kobietach zdanie |
AnJa | 15-09-2007 19:12:07 [#32] |
---|
zatraciłem chyba instynkt...
ech, ta cywilizacja... |
aza | 15-09-2007 19:19:22 [#33] |
---|
za pedagogiza....tfu...cosam - to u naszej Pani wizytator ma sie juz przerypane. U mnie funkcjonuje "wew środowisku" - ujednolicanie oddziaływań wychowawczych..... dobre to jest - bo nie zakładamy z góry czyja wersja wychowania jest lepsza..... rozmawiamy - dochodzimy do najlepszego (mam nadzieję) rozwiązania - dla dziecka rzecz jasna..... |
JACOL | 15-09-2007 20:00:43 [#34] |
---|
Czepiacie się słówek. Ja to nazywam: wzmacnianiem kompetencji rodzicielskich. Tak może być? :-))) bosia. Wierzę ci, że efekty są nizłe. Ale jeżeli są to musisz rodziców pedago... tfu... wzmacniać ich rodzicielskie kopetencje. Trochę wiec musisz przypominać medyka. Coś musisz mieć do zaoferowania rodzicom... |
Marek Pleśniar | 15-09-2007 20:24:08 [#35] |
---|
jacolu nazwa nieważna osobiście ani mi niczego wzmacniania ani mnie upedagocoś sobie nie zyczę życzę sobie ze strony szkoły mojego dziecka szacunku i poświęcenia mi czasu tylko tyle ja nauczycieli np nie uczę jak się robi konferencje albo lutuje lutownicą i myślę że oni byliby szczesliwi żeby tak zostało szkoła mysląca że ona ma jakąkolwiek władzę dusz to niebezpieczny bo przedawniony o 150 lat mit chcemy tylko żeby dobrze uczyli i inspirowali i mi mówili jak widzą kłopot oraz słuchali mnie jak ja widzę też |
aza | 15-09-2007 20:32:47 [#36] |
---|
o to to.... mówiłam to samo...... |
JACOL | 15-09-2007 22:02:02 [#37] |
---|
Jutro Marku, podam ci jakiś przykład w którym pedagogizacja przeprowadzona na Tobie mogła by być Tobie użyteczna. Nie żebym był zwolennikiem pedagogizacji, ale dla intelektualnej uczciwości. Acha, teraz nie mogę, bo mnie dzieci z kompa zwalają... |
mcdemster | 15-09-2007 22:05:51 [#38] |
---|
myślę, że można napisać - wspomaganie rodziców w ... |
eny | 16-09-2007 11:13:23 [#39] |
---|
Wracając do #1 Faktycznie nie używa się już w "teczkach" awansowych nazwy pedagogizacja rodziców ale działanie w kierunku podnoszenia kultury pedagogicznej rodziców. Niezależnie co się pod tym kryje i jak to rozwiązujemy , jeśli stażysta chce sie tu wykazać powinien używać nowomodnego sformułowania. Przynajmniej wykaże, że jest na bieżąco...;))) ( ale z czym???) |
Arwena | 16-09-2007 11:20:19 [#40] |
---|
Dobrze, że już nie muszę się wykazywać:-)
Dla mnie, nawet pod zmienioną nazwą, zawiera to jakiś element pogardy dla rodziców. Wolę używać sformułowań typu "współpraca", "pomoc" itp. |
bosia | 16-09-2007 11:50:22 [#41] |
---|
Cieszę się, że nas tu więcej mówi o współpracy, a nie ustawia się w roli ekspertów. Nie włączam się, bo lecę na dożynki, jestem organizatorem i ostatnio byłam na forum tylko z doskoku, co by was nie zapomnieć. Trzymajcie kciuki, bo to ogromna impreza i debiutuję w niej. Przez ostatni okres szkoła i moje życie postawione do góry nogami. Ale też mam ogromną satysfakcję, bo zespół (rp), który tworzyłam i integrowałam przez ostatni rok jest naprawde świetny. I nie ustawiałam się w roli eksperta tylko opierałam się na współpracy, co nie oznacza, że mozna mi wejść na głowę. Mam nadzieję, że sprawdzi się to dzisiaj. |
JACOL | 16-09-2007 13:07:04 [#42] |
---|
bosia napisała: Cieszę się, że nas tu więcej mówi o współpracy, a nie ustawia się w roli ekspertów. A mnie martwi, że pedagodzy nie są ekspertami od wychowania. Moim zdaniem rodzice tego od nich oczekują. Tak samo jak od lekarzy, aby byli ekspertami od leczenia. Arwena napisała: Wolę używać sformułowań typu "współpraca", "pomoc" Słowa te jednak wymienione jednym tchem przez Ciebie obok siebie mają zupełnie odrębną treść. Pomagać może jedynie ekspert, osobie która ma problem. Współpracuje ze sobą dwóch ekspertów, z których żaden nie ma problemu. Jeżeli przyjmiemy, że rolą nauczyciela jest pomaganie rodzicom w wychowywaniu ich dzieci (wspieranie ich kompetencji, pedagogizowanie, podnoszenie ich kultury pedagogicznej itp.) to dla mnie jest oczywistym, że może się to odbywać wyłącznie na zasadzie dobrowolności rodzica i świadomej zgodzie na tężę pomoc 9wspieranie, pedagogizowanie itd.) Czy byłoby coś złego, gdyby rodzice uzyskiwali profesjonalną pomoc od nauczycieli w wychowywaniu dzieci zamiast słuchać jak nauczyciele na wywiadówkach to ich proszą o pomoc bo sobie rady z uczniem nie dają? Ja jestem umiarkowanie przeciwny pomaganiu rodzicom (pedagogizacji, podnoszeniu ich kultury etc.) z dwóch zasadniczych powodów: - pedagodzy nie są rzeczywistymi ekspertami od wychowania, nie czują się nimi i nie zostali w tym kierunku wykształceni. Nie zostali także wykształceni w kierunku pomagania rodzicom. Co najwyżej więc będą się wymądrzać przed rodzicami, że niby wiedzą co rodzice powinni.. - rodzice nie oczekują pomocy od nauczycilei (być może po części dlatego, że nauczyciele nie są ekspertami w oczach rodziców) Obiecałem Markowi przykład: Dziecko w domu zaczyna być aroganckie, opuszcza się w lekcjach, zaczyna chodzić na wagary itp. Rodzic zaproszony przez nauczycielkę - eksperta, zamiast wysłuchiwać jej żali na dziecko, pod wpływem spotkania z nauczycielką, skutecznie, chętnie i kompetentnie zaczyna wychowawczo oddziaływać na swoje dziecko, odzyskując wiarę w swoje kompetencjie rodzicielskie.... |
Arwena | 16-09-2007 13:26:34 [#43] |
---|
Jacol Oczywiście, że współpraca i pomoc to nie to samo.
Wydaje mi się, że myślimy podobnie, ja tylko cierpię na nieumiejętność werbalizacji swoich przemyśleń.
Nie uważam się za eksperta od wychowania. Miałam za to okazję kilkakrotnie uczyć dzieci tych, którzy się za ekspertów uważali i prowadzili szkolenia. Teorię ci eksperci mieli opanowaną, z praktyką bywało znacznie gorzej.
A różnica między lekarzem a pedagogiem jest zasadnicza - rodzic nie leczy własnego dziecka,więc chętnie wysłucha wskazań specjalisty. Ale rodzic dziecko wychowuje, i zwykle jest przekonany, że robi to dobrze. Próby zmiany poglądów ludzi na wychowanie ich dzieci powinny być dokonywane delikatnie i dyplomatycznie, działania typu "ja wiem i pana nauczę" zwykle napotykają na opór. |
kasia1 | 16-09-2007 13:32:32 [#44] |
---|
Tak śledzę Waszą dyskusję i właśnie przyszła mi do głowy taka myśl. Moja pani dyr zawsze mówiła, że z rodzicem to nigdy nie ma konsultacji tylko rozmowa, bo on nie jest specjalistą . A ja sobie myślę, że czasem gdyby pedagogiczację potraktować właśnie jak konsultację i wzajemną wymianę doświadczeń, to też mogłoby to byc z pożytkiem dla obu stron. |
JACOL | 16-09-2007 14:39:20 [#45] |
---|
Arweno Działania typu "ja wiem i pana nauczę" nie mają nic wspólnego z zachowaniem profesjonalnego eksperta. To żenująca amatorszczyzna... |
Marek Pleśniar | 16-09-2007 15:12:00 [#46] |
---|
pedagogu ucz się sam Profesjonalnego eksperta to chyba w szkole nie potrzeba nie da się wykształcić (a co gorsza przekształcić z tych co są) pół miliona "profesjonalnych ekspertów" od znania dziecka od tego mamy pedagogów i poradnie - tak to wymyślono rodzic, uczeń potrzebuje rozmowy z zywym człowiekiem tego by nauczyciel po prostu zechciał przyjać do wiadomości jakie ma dzieciak problemy by go lepiej rozumieć i dostosować zarówno uczenie jak i swoje nerwy do zachowań tegoż. Nie trzebado tego eksperta - trzeba poświęcić czas większość kłopotów w szkole wynika z braku rozpoznania terenu - a do tego trzeba tylko rozmowy natura tak sprawiła że każdy zna się na wychowaniu - tym razem to nie żart. Człowiek ma w naturze umiejętnośc poczęcia, urodzenia, wychowania i opieki nad dzieckiem tylko z jakiegoś powodu nie stosuje się tego w szkole:-) eksperci przemysłowo uczący dzieci byli - w PRL i jakoś to zostało w głowach pedagogów - nie tylko peerelowskich bo i w w innych krajach jest podobnie - że chęć posiadania przewagi, bycia ekspertem czy inne licho każe nie szanować tego, że każdy rodzic jest ekspertem - lepszym lub gorszym ma podstawową kwalifikację do tego - instynkt i miłość do dziecka a nauczyciel tego w stosunku do ucznia nie ma - i zawsze będzie gorzej znał ucznia niż rodzic (pomijam patologie) raczej więc trzymam się mojej "rodzicyzacji nauczycieli" pedagogu ucz się sam |
Marek Pleśniar | 16-09-2007 15:39:10 [#47] |
---|
zobaczcie że my tu nie pierwszy raz o tym co wyczytałz naszego forum dr Plichta z UŁ :-) http://www.oskko.edu.pl/konferencjaoskko2007/index.html Po co nam rodzice naszych uczniów, czyli o (trudnej?) współpracy szkoły z domem. Wykład z cytatami;-) Dr Piotr Plichta, Katedra Pedagogiki Specjalnej, UŁ
http://www.oskko.edu.pl/konferencjaoskko2007/materialy/materialy4okkkopp.pdf
Szacunek do rodzica to jest przyznanie mu prawa, nie bawienie się wobec niego w hiperrodzica i nadmamę poduczającą, mędrkującą, strofującą. [gaba] ---------------------- Odnoszę wrażenie, że jak byśmy chcieli, aby pedagodzy pomagali także rodzicom, to nic dobrego nie wyjdzie, bo sami nauczyciele nie są dobrze wychowani i jedynie co rozumiem, że nauczyciele niewiele mogą bo sami potrzebują pomocy... [JACOL] ------------ a na jakiej podstawie n-l miałby mieszać cokolwiek w relacjach dziecko-rodzic? (…)nie wymagajmy od siebie profesjonalizmu we wszystkim co dotyczy człowieka…..[Małgoś] --------- Pomaganie nie polega na tym, że się wie jak powinno być i się o tym powie. To jest szkodnictwo, a nie pomaganie. Takie zachowanie wpędza rodziców w poczucie winy i nic nie zmienia.! Pomaganie rodzicom jest zupełnie czymś innym... [JACOL] --------- Pedagogizacja rodziców a może „rodzicyzacja” nauczycieli [M. Pleśniar] ------------- Gdybyśmy posłuchali, co mówią rodzice o nas, pewnie przez głowę przeszłaby myśl - to nie o mnie...A kto wie? Odczucia rodziców są subiektywne i rodzice mają do tego prawo. Może krzyczą i miotają się, bo mają kiepskie doświadczenia? Może czują się lekceważeni? Może nie wierzą w pomoc nauczyciela? Sama jestem człowiekiem impulsywnym i gwałtownym. Ale z rodzicem obchodzę się ostrożniej, niż z uczniem. Nie dlatego, że się boję, ale dlatego, że uważam, że obrona dziecka to nie tylko prawo, to obowiązek rodziców. A moim obowiązkiem jest rozmowa, która przekonać adwersarza do moich racji, albo on przekona mnie do swoich. [Maelka] |
dota c | 16-09-2007 21:30:32 [#48] |
---|
Wtrącę swoje trzy grosze. Jestem za pedagogizacją. Bez sensu jest wdawanie się w dyskusje nad nazwą. Chodzi o to, że dzielę się moją wiedzą, doświadczeniem i przemysleniami z tymi, którzy tego potrzebują, którzy mają jakiś problem, z którym nie mogą sobie poradzić sami. Mają do mnie zaufanie, więc przychodzą, a ja z nimi rozmawiam. Jak nazwać to inaczej niż pedagogizacja? W tym samym czasie oni mnie rodzicyzują - dzięki tym rozmowom ja nabywam nowej wiedzy i nowych doświadczeń. Doskonale wiem, że moja wiedza nie jest pełna i tego nie kryję, ale często jest ona większa od tej, którą posiadają rodzice. |
hania | 16-09-2007 22:47:47 [#49] |
---|
kawaleczek spotkania z rodzicami poswiecalam zawsze na pokazanie im efektow mojej pracy z dziecmi na godzinach wychowawczych: jakies tam plakaty z pracy grup, podsumowania ich dyskusji itp... dowiadywali sie wtedy co i jak ja robie z ich dziecmi, nawet chetnie sluchali, komentowali czasem... acha, wczesniej - na poczatku roku prosilam o sugestie tematow, ktore chcieliby aby poruszyc (cos tam co zaplanowalam w zwiazku z programami wych i profilaktycznym przedstawialam najpierw) |
Marek Pleśniar | 16-09-2007 23:56:07 [#50] |
---|
Istota ludzka powinna umieć zmieniać pieluszki, zaplanować inwazję, zarżnąć wieprza, sterować statkiem, zaprojektować budynek, napisać sonet, prowadzić księgę rachunkową, zbudować mur, nastawić złamanie, pocieszyć umierającego, dawać rozkazy, przyjmować rozkazy, działać w grupie, działać samemu, rozwiązywać równania, analizować nowe problemy, roztrząsać nawóz, zaprogramować komputer, ugotować smaczny posiłek, walczyć skutecznie, umrzeć bohatersko. Specjalizacja jest dla insektów. R. Heinlein chyba coś takiego mam na myśli |
|